Katownia NKWD w Piwnicy pod Baranami

avatar użytkownika Maryla
Katownia NKWD w Piwnicy pod Baranami
fot. M. Austyn

Krakowskie Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych rozważa wystąpienie do Instytutu Pamięci Narodowej z prośbą o kwerendę materiałów dotyczących powojennej historii Pałacu Potockich. Budynek przez około pół roku służył Sowietom jako "podręczne" więzienie, do którego prawdopodobnie trafiała śmietanka żołnierzy Armii Krajowej. Choć brak jednoznacznych dowodów, to można zakładać, że przetrzymywani tam więźniowie byli katowani, a niewykluczone, że i mordowani. Dziś można tylko domyślać się, czy było przypadkiem, że miejsce kaźni już w 1947 roku władze komunistyczne przekazały na użytek młodzieży. W podziemiach właśnie tego pałacu w 1956 roku powstał i działa kabaret Piwnica pod Baranami.

Według wspomnień Adama Macedońskiego, założyciela KPN, publikowanych na stronach www.polonus.mojeforum.net Pałac Potockich w Krakowie (znany też jako Pałac pod Baranami) ma swoją mroczną historię. "Ja bardzo rzadko chodziłem do Piwnicy pod Baranami, chociaż namawiał mnie kolega ze studiów Piotrek Skrzynecki. Wiedziałem bowiem od Polaka, który do Polski przyjechał z Francji po wojnie i był zatwardziałym komunistą, że w piwnicach Pałacu Potockich była po wojnie sowiecka katownia" - wspomina. Ów świadek miał relacjonować sprzątanie piwnic, z których wywieziono cztery i pół ciężarówki ludzkich kości. "Byli to prawdopodobnie głównie żołnierze rosyjscy zamordowani przez Smiersz za różne przewinienia na ziemiach polskich. W piwnicach ich przesłuchiwano i torturowano". Rzeczywiście, w czasie okupacji niemieckiej budynek był siedzibą komendantury dystryktu krakowskiego, a po wyzwoleniu służył sowieckiej komendanturze miasta. Po wojnie, w 1947 r., budynek przekazano Krakowskiemu Domowi Kultury, który działał tam do roku 1990 (wówczas pałac powrócił w ręce Potockich). Wcześniej, w 1956 r., w podziemiach pałacu powstał kabaret Piwnica pod Baranami. Macedoński nie wyklucza, że nie było przypadkiem oddanie tego miejsca na potrzeby młodzieży. "Przekazanie tych piwnic młodzieży i zorganizowanie tam kabaretu nawiązywało do starej azjatyckiej tradycji tańczenia na grobach. Na przykład w miejscach, gdzie NKWD pomordowało polskich żołnierzy w 1940 roku (w Miednoje koło Tweru i w Piatichatkach koło Charkowa), były później: plac zabaw i letnisko" - twierdzi.
W ocenie prof. Andrzeja Chwalby, historyka i badacza dziejów Krakowa, wiedza na temat sowieckiej komendy w Pałacu pod Baranami jest niewielka, gdyż zabrały ją ze sobą ofiary, które tam były przetrzymywane. Ponadto materiały UB na ten temat były "cenzurowane" przez NKWD, a dokumenty NKWD znajdują się za wschodnią granicą Polski i żadnemu z badaczy nie udało się sięgnąć do materiałów związanych z funkcjonowaniem NKWD w Krakowie. - Wiemy, że po odejściu administracji gubernatora krakowskiego w Pałacu pod Baranami zadomowiła się jednostka NKWD, że funkcjonowało tam "podręczne" więzienie - powiedział nam prof. Chwalba. W jego ocenie, w pierwszej kolejności trafiali tam jednak oficerowie i żołnierze AK oraz formacji narodowych, którzy dla NKWD byli ważni z pobudek politycznych. Zauważył, że trudno dziś jednoznacznie potwierdzić którąkolwiek z hipotez dotyczących działalności tej placówki, gdyż brakuje badań na jej temat. Podkreślił, że historia tego miejsca może być zapomniana, gdyż nie miała czasu się utrwalić, a w pamięci represjonowanych zapadła działająca w szerszym zakresie wojewódzka siedziba UB na dzisiejszym placu Inwalidów. Faktycznie, epizod komendy sowieckiej w Pałacu pod Baranami trwał krótko - około pół roku, później NKWD "zwinęło swoje sztandary" i nie działało w sposób tak jawny. Zapomnieniu mógł też służyć fakt, że było to "podręczne" wiezienie i nie przeprowadzano tam masowych aresztowań i przesłuchań. - Nikt nie był w stanie o tym napisać. Trafiały tam jednostki pod specjalnym nadzorem. Tych ludzi gdzieś wywożono i ślad po nich ginął. Oni nie mogli już przekazać informacji o tym, co się z nimi działo, tak jak to było w przypadku wojewódzkiej siedziby UB. Być może więźniowie tam przetrzymywani byli wywożeni albo mordowani na miejscu - dodał.
Fakt istnienia komendantury sowieckiej w Pałacu pod Baranami potwierdzają pracownicy administracji pałacu, jednak jak przyznali, nigdy tego okresu historii nie próbowano upamiętniać. - W 1990 roku Potoccy odzyskali pałac i zaczęli się borykać z problemami związanymi z remontem budynku po pożarze. Zatem właściciele nie mieli nawet czasu zająć się tymi sprawami - usłyszeliśmy. Jak ustaliliśmy, także obecnie nie ma takiej inicjatywy.
Marcin Austyn

"Nasz Dziennik" - Katownia w Piwnicy pod Baranami

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz