Matury 2009

avatar użytkownika jlv2
Nie da się zaprzeczyć, że konsekwentnie od lat robi się wszystko, by obniżyć poziom nauczania w szkołach. Metod jest mnóstwo. Wymieńmy kilka. 1. obowiązkowe nauczanie do 18 roku życia. Oznacza to, że ktoś, kto jest totalnym głupolem, ale ma np. wysokie zdolności manualne musi, chcąc niechcąc pałować się ze szkołą do pełnoletności. Syn mojego sąsiada, skądinąd niezwykle sympatyczny chłopak, ma ewidentne zdolności budowlane. Właściwie potrafił w wieku 16 lat niemal wszystko: regipsy położyć, panele, podwieszane sufity, hydraulikę. Porobił wszelkie możliwe w te klocki uprawnienia. I męczył się z jakąś matematyką, bo musiał. I tak go przepychali na chama, byle się pozbyć, bo włączył totalny olewator szkoły. 2. wskaźnik promocji. Szkoła jest lepiej oceniana, gdy ma wyższy współczynnik uczniów zdających do kolejnej klasy. Skutkuje to oczywiście tym, że można robić tylko pozory uczenia się, bo i tak wiadomo, że się zda (wykorzystał to syn sąsiada, zob. pkt. 1). 3. prawa ucznia. Jak to się kończy, wielokrotnie widzieliśmy. W skrajnych przypadkach nawet w wersji nałożenia belfrowi kosza na głowę. 4. indoktrynacja. Otóż, żeby mieć np. w szkole podstawowej (wiem z autopsji od mojej córki) celujący z polskiego, to należy uczęszczać na kółko europejskie, gdzie się mówi sporo o tym, jaka to ta Unia wspaniała, o globalnym ocipieniu, Traktacie Reformującym i tak dalej. Oczywiście zero argumentów, że tak jest, tylko mantry. Podobnie z prawami mniejszości seksualnych, czyli po polski pedałów. Doszło już do tego, że największym wyzwiskiem u dzieci jest: "ty geju, ty lesbo". Użycie przez dzieciaka takiego "argumentu" słownego na ogół doprowadza do bójki. Takie "ty ch*ju, ty k*rwo" jakoś nie. 5. poziom. No tu to już w ogóle tragedia. Zamiast ocen w niższych klasach jakieś słoneczka, mniej lub bardziej uśmiechnięte. Totalna nieznajomość ortografii (w razie czego dyslektyk, dysortografik, dys_coś_tam - konsekwentne usprawiedliwianie zwykłego lenistwa). I ADHD na dokładkę. Nie przeczę, są dzieci dyslektycy. Ale to raz na kilkanaście tysięcy dzieci, a nie, że pół klasy. A ADHD na tej samej zasadzie. W 99,9% przypadków skutecznie z tej "choroby" leczy pasodol lub piąchopiryna. 6. matura. Śmiech na sali. Przede wszystkim z klucza. Nie ważne, czy to, co zrobiłeś ma sens, czy nie ma, ważne, by się w klucz wstrzelić. Zero pola na własne przemyślenia. Choćby dzieciak opanował wszystkich filozofów i napisał twórcze dzieło, to nie. Nie w klucz, spadaj. Z przedmiotów ścisłych zadania takie, że np. rozszerzony poziom matmy z tamtego roku u mnie dał taki efekt, że 3/4 zadań rozwiązałem po prostu w pamięci. Potrzebne mi obliczenia do 1/4 zajęły raptem pół kartki A4. Fakt, ja starej daty. No ale bez jaj. 7. a potem te imbecyle idą na studia. Najczęściej prywatne, po których ma papier, korzysta z "Niezbędnika Inteligenta" z Polityki i wie, że ma słuchać TVN, czytać GóWnianą. A na wszelki wypadek dostanie SMS od Schetyny. --- Ręce i nogi się uginają. Tworzymy pokolenie idiotów. I nie jest to przypadek, bo to się dzieje i w USA, i w UE i jeszcze w paru miejscach. Jest to działanie celowe. --- Info. To nie jest agregowane z S24. Doszedłem do wniosku, że szkoda tam cokolwiek publikować. Może czasem kogoś skomentuję.
Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika FreeYourMind

1. jlv2

pokolenie idiotów jest potrzebne do wrzucania kart wyborczych i płacenia podatków. Pozdr
avatar użytkownika kryska

2. jlv2

przeciez takimi przygłupami wykształconymi łatwo manipulować i o to biega
pozdrawiam -Przeciwność uczy rozsądku,dobrobyt go odbiera- SENEKA Młodszy
avatar użytkownika Kirker

3. jlv2

ja to kiedyś doszedłem do wniosku, że zadbam o jedną rzecz. A mianowicie o to, żeby moje dzieci nie uświadczyły państwowej szkoły. Na siłę próbowali nasz system szkolnictwa upodobnić do zachodniego. Wprowadzili na przykład gimnazjum, czego skutkiem było obniżenie poziomu nauczania w ogóle i z czym mamy obecnie do czynienia. A przecież mogliby nawet tą szkołę skrócić model 7 + 4 na przykład, a przymus uczęszczania tylko do podstawówki, potem czy ktoś idzie do roboty, czy się dalej kształci to insza sprawa. Egzaminy centralne... przecież nie od dzisiaj wiadomo, że one wiedzy nie sprawdzają, tylko umiejętność ich rozwiązywania. To też taka próba dopasowania się na siłę do "standardów europejskich". Ale wie Pan. Wszyscy się za reformy od niewłaściwej strony zabierają. Najpierw to należałoby rozgonić staliniarzy z ZNP, bo oni uniemożliwiali wprowadzenie wszelkich zmian; jeszcze szczuli uczniów np. akcja "Giertych do wora, a wór do jeziora". Do tego jeszcze należy wliczyć inny opór materii w postaci "jaśnie oświeconych", którzy to uważają, że dzieci nie należy stresować itd. Takich jak obecny minister edukacji... pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista