Gaz rosyjski a sprawa polska, czyli energetyczny cień Kremla (Krzysztof Ligęza)

avatar użytkownika Maryla

Moskwa nie chce, byśmy po 2014 roku rozbudowywali świnoujski gazoport, pozwalający stopniowo uniezależniać się od dostaw rosyjskiego gazu. Czy jednak może wpływać na decyzję suwerennego państwa? Proszę sobie wyobrazić, że nie jest to wcale takie nieprawdopodobne.

Od kwietnia prowadzimy z Rosjanami negocjacje dotyczące dostaw do Polski gazu ziemnego. Idzie o kontrakt mający obowiązywać w latach 2010-2022, gdy z końcem tego roku wygaśnie umowa z rosyjsko-ukraińską spółką od czterech lat dostarczającą do Polski blisko 2,5 miliarda metrów sześciennych gazu rocznie.
Nota bene od stycznia b.r. spółka ta nie realizuje dostaw, my natomiast powinniśmy czym prędzej parafować porozumienie, zabezpieczające dostawy około miliarda metrów sześciennych gazu, jakiego wciąż brakuje Polsce w bilansie na rok bieżący.

http://widnokregi.salon24.pl/119340,gaz-rosyjski-a-sprawa-polska-czyli-energetyczny-cien-kremla

Sytuacja skomplikowała się o tyle, że w kontrakcie z Rosjanami zależy nam na uwzględnieniu umowy z Katarem, skąd mamy odbierać gaz skroplony właśnie za pośrednictwem świnioujskiego gazoportu.

Tymczasem Moskwa chce, by nowa umowa gwarantowała odbiór dodatkowych dwóch, trzech miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, oraz aby obejmowała dłuższy okres niż poprzedni kontrakt. Jeśli Rosjanie przeforsują to stanowisko, a mają po temu podstawy, nasze plany, zakładające inwestycje w gazoport i wzrost możliwości przeładunkowych świnoujskiego terminala z 2,5 do 7,5 milardów metrów sześciennych gazu po roku 2014 staną pod znakiem zapytania. Podobnie jak perspektywa dostaw gazu norweskiego.

Po ostatniej rundzie negocjacyjnej ministerstwo gospodarki poinformowało, że „w trakcie spotkania zarysowały się różnice stanowisk w istotnych kwestiach dotyczących funkcjonowania spółki EuRoPolGaz”. Tę informację potwierdził Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki, tłumacząc, że podczas negocjacji „zarysowały się różnice stanowisk w istotnych kwestiach”. Po czym dodał, iż z początkiem przyszłego roku możliwe będą problemy ze zbilansowaniem dostaw gazu do Polski. „Dzisiaj sytuacja wskazuje jednoznacznie na potrzebę rozważenia działań o charakterze kryzysowym” – zaznaczył na koniec.

Jak przetłumaczyć dyplomatyczne eufemizmy w rodzaju „różnice stanowisk w istotnych kwestiach” czy też medialne „sytuacja wskazuje jednoznacznie na potrzebę rozważenia działań o charakterze kryzysowym”? Czy może warto zabezpieczyć sobie choć kilka butli, tak w ramach dmuchania na zimne? 

Parę lat temu jeden z ogólnopolskich dzienników tak prezentował złowrogi scenariusz sytuacji, w której gaz przestaje do Polski płynąć: „Brakuje rezerw. Gasną piece hutnicze, stają linie produkcyjne. Kotłownie w wielu szpitalach i szkołach nie mają jak ogrzewać budynków, nie ma też na czym gotować. Ten sam problem mają mieszkańcy, którzy ustawiają się w kolejkach po butle z gazem. Ich ceny rosną. Ludzie zaczynają marznąć w mieszkaniach. Wszyscy, którzy mogą, podłączają się do prądu, a to pogłębia kryzys...”
I tak dalej, i tak dalej, coraz bardziej czarno, a i mrożąco nie tylko wodę w rurach, co nawet krew w żyłach.

Aleksander Gudzowaty najwyraźniej mylił się, tłumacząc kiedyś, że nie istnieją gazy narodowe, a tylko takie o określonej strukturze chemiczno-fizycznej. Przeciwnie, istnieją. Wyraźnie widać, że Rosja nie potrzebuje dziś czołgów. Że stoi gazem, zaś narzędziem zagranicznej polityki Kremla stały się rosyjskie firmy energetyczne. Firmy, które dzięki korzystnym umowom potrafią zabezpieczać swoje interesy na kilkanaście lat w przód.

Co ciekawe, mimo uchwały Rady Ministrów, uznającej gazociąg Nord Stream za sprzeczny z polską racją stanu, rozpoczynamy właśnie (niedaleko Szczecina) budowę łącznika, którym  ma popłynąć do Polski rosyjski gaz ziemny z lądowej części podbałtyckiego gazociągu. Co więcej, podobno Rosjanie zamierzają zaproponować nam udział w budowie elektrowni atomowej w obwodzie kaliningradzkim, której pierwszy blok zacznie pracować co najmniej pięć lat wcześniej niż planowana pierwsza polska elektrownia atomowa.
Jeśli połkniemy haczyk, nasze uzależnienie energetyczne od Rosji jeszcze wzrośnie.

Jaki z powyższego wniosek? Ano taki, że Polska musi szukać skutecznych metod przełamania energetycznej zależności od Kremla, bowiem w przeciwnym razie nigdy nie uwolnimy się od cienia czerwonego niedźwiedzia, a w sytuacji zagrożenia przebudzimy z ręką w nocniku.
By skonstatować, że Polska to niepodległy, wolny kraj. Tak bardzo niepodległy i wolny, jak chce Rosja.

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz