Private or no private?

avatar użytkownika gw1990

Upał, słońce grzeje ponad 30 stopni. Plaża bardzo ładna w Słonecznym Brzegu, aczkolwiek rzuca się w oczy ilość leżaków. Jest ich masa, a w dodatku za korzystanie - czyli leżak i parasol - trzeba zabulić. I nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie podejście właścicieli sprzętu.

Otóż nigdzie nie ma informacji, że plaża jest prywatna. Rezydent hotelu też o niczym podobnym nie wspominał. Przychodzisz po obfitym śniadaniu, już od samego rana, na miejsce wypoczynku przy morskich falach. I co Cię dobija? Tabliczka z napisem "Warning!" i ewidentny zakaz rozbijania się na kocach i ręcznikach. A niby dlaczego, skoro plaża nie jest prywatna, a ludzie tak czy siak leżą nie tylko na leżakach?

Dzisiaj mi się za to słownie "oberwało" od Bułgara. Chodzą sobie w pomarańczowych spodenkach i szukają po prostu frajerów. Za leżak na kilka godzin należy wyłożyć 7 lejów - ok. 14 złotych. Za parasol również tyle, co daje nam ok. 28 zł za dzień samego pobytu na plażę. To równowartość książki albo jak kto woli - 14 bułgarskich piw. Nieporozumienie, zdzierstwo - ciśnie się na usta. I przywalił się do mnie cwaniaczek licząc, że wybuli ode mnie kasę. Wygramolił coś po bułgarsko-polsko-angielsku, że "musisz płacić - pay: no problem, no pay: problem". Mówiłem do niego po angielsku, iż plaża nie jest prywatna i mogę rozłożyć się gdzie chcę. Gość dalej swoje, aż wreszcie zrezygnował.

Rozumiem, kiedy miejsce wypoczynku nad morzem jest za opłatą przy wejściu i ktoś ma na to "papiery". A na paru kilometrach plaży jest parę tysięcy parasoli i leżaków. Ktoś zbija na tym niezłą kasę, ale ja się nie dam i nadal będę się "rozbijał" na kocu, gdzie tylko zechcę. Piszę o tym dlatego, że musiałem to wydusić z siebie, gdyż bardzo mnie to wkurza i ciekawy jestem waszych spostrzeżeń i doświadczeń z wycieczek zagranicznych. Powiem tylko, że w okolicach Barcelony, gdzie byłem w zeszłym roku, taka sytuacja z byle jaką tabliczką i prywatą jest nie do pomyślenia.

A co w polityce? Kolejny raz sąd niejako uniewinnił Ziobrę, CBA i ABW, tym razem ws. afery gruntowej. Wyroki (nieprawomocne) ciążą na Rybie i Andrzeju K. Nie omieszkam z satysfakcją podkreślić, iż to kompletna kompromitacja (kolejna zresztą) PO i SLD, które od roku bębniły o "policji politycznej" i podsłuchach, niezgodnych z prawem. Nie doczekam się zapewne słów mea culpa od Lisa, Żakowskiego czy Najsztuba, którzy wyolbrzymiali rzekome nielegalne działania służb pod rządami PiS. Oni dalej będą trzymać się przy swoich wersjach, byle tylko nic w sondażach partii Kaczyńskiemu się nie podniosło, mówiąc wprost.

napisz pierwszy komentarz