Leszek Miller zazdrości liderowi PIS. Ma czego

avatar użytkownika chinaski

 

L. Miller, jeden z największych politycznych bankrutów naszej młodej demokracji, poczuł się w obowiązku skomentować wyniki wyborcze:

"Jarosław Kaczyński utraci ostatnie instrumenty niedawnej potęgi. Będzie jeszcze przez pewien czas karmił się strawą z kuchni TVP, ale to już marne resztki. Zostaną mu ambicje, bratanica, posłanka Szczypińska i przekonanie, że wygrał, choć przegrał".(...)Klientela Kaczyńskiego nieprzekonana, że »białe jest białe, a czarne jest czarne« za to zaciekle wierząca, iż samolot prezydencki rozbił się w wyniku rosyjskiego spisku, a Barbara Blida zastrzeliła się, bo bała się zdemaskowania swoich przestępstw, jest całkiem spora."

(źródło)


Nie dziwi mnie u Millera brak pokory; on w przeciwieństwie do Kaczyńskiego politycznie wygrać już w tym życiu nie zdoła. Taka myśl musi strasznie dołować. Miller nie jest totalnym głupcem, półgłówkiem, który nie rozumie wielkości lidera PIS. Ten SLDowiec sam znalazł się przed kilku laty pod medialnym ostrzałem, z resztą w ogromnej mierze zasłużonym; zdaje sobie sprawę, jak trudno wrócić po takim linczu na scenę w glorii chwały...Gorzkie słowa pod adresem przywódców PIS i- w mniejszym wymiarze- PO, to krzyk rozpaczy, żalu i zrezygnowania.

Miller nie jest jeszcze starcem, jak Bartoszewski, czy senior Mazowiecki, mógłby teoretycznie funkcjonować w polityce przez wiele, wiele lat. Założę się, że marzy o powrocie na sam szczyt, na piedestał premierowski. Każdy ambitny polityk musi stawiać sobie takie cele, tym bardziej były premier. Powrót na Aleje Ujazdowskie 1/3 musi smakować najbardziej- zapytajcie Waldemara Pawlaka. Kaczyński ma pełne podstawy, by o tym nie tylko marzyć, ale wręcz by przygotowywać się na ten niechybnie nastający moment. Miller nie ma żadnych szans- to zbyt dumny polityk lewicowy średniego pokolenia, nie będzie jadł z rąk nieopierzonych amatorów w stylu Olejniczaka/Napieralskiego. Czas SLD nastanie nieprędko- za trzy, cztery parlamentarne rozdania (+/- 20 lat). Za długo.


Co pozostało zranionej politycznej bestii??? Żałosne jęki zazdrości, których mamy wątpliwą przyjemność co jakiś czas wysłuchiwać. To wszystko.

Miller wspominając w tej konwencji o Blidzie, godzi się na niehonorowe kompromisy. Powinien wspomnieć o wykorzystywaniu autentycznej tragedii przez sztab Komorowskiego. Dlaczego tego nie robi? Dlaczego nie atakuje Tuska za projekt zwiekszający de facto kompetencje znienawidzonego CBA?
Możemy się domyślać. Jedno jest pewne, rezygnując z krytyki platfusowych metod, traci resztki moralnych kompetencji do mówienia o "blidowej krwi na rękach PIS"...

Przy takiej kondycji intelektualnej premiera Millera, trudno oczekiwać na lewicy przełomu.

Na szczęście!(?) 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz