Dziady. 3 x Kazimierz Wierzyński

avatar użytkownika nielubiegazety2


Kazimierz Wierzyński
DZIADY

Przynieście mi butelkę tavela,
Porcję camemberta i kilka saltzstangli
I połóżcie to przy wejściu
Na ciepłym, otwartym
Cmentarzu w Nowej Anglii.

Przynieście też stare buciki mojej żony,
Płyty z 2-im i 5-ym "Koncertem brandenburskim" Bacha,
Reprodukcje Rembrandta i Braque'a,
Parę wierszy Baudelaire'a i Rilkego,
A z przyjaciół Lechonia,
I dość będzie tego,
Reszta to już tymianek,
Geranium i lewkonia.

Dla ptaków dodajcie słonecznik
I nieprzejrzałą kukurydzę,
Zostawcie wszystko
Przy wejściu na trawie
I idźcie sobie.

Sam się ubawię.
Niech was nie widzę.


Kazimierz Wierzyński
MODLITWA ZA ZMARŁYCH W WARSZAWIE

Wieczne odpoczywanie
Racz im dać. Panie,

Na Powązkach, na placach, na skwerach,
Pod ruinami domów,
W zasypanych piwnicach,
Tam, gdzie kto padł,
Gdzie umierał.

Ofiaruj spokój im zaświatowy
I na mogiły pośpiesz z pomocą,
Bo trzeba było z miejsca na miejsce,
Spod trotuaru pod kamień grobowy,
Już uleżałe przenosić głowy
I sen ich naruszać nocą.

Wyróżnij nieznanych i bezimiennych
Światłem, które wieczyście połyska,
Bo cóż im z ludzkiej, doczesnej pamięci,
Kiedy pod krzyżem i hełmem pośnięci
Nie mają nawet nazwiska.

Niech serce twoje ich wynagrodzi
I od najbliższych odejść pomaga,
Bo matkom, co kładły im bandaż na skroni,
Szeptali wargą stygnącą w agonii,
Jak miłość i jak zaklęcie:
Mokotów, Praga,
Okęcie.

Odbierz im rany, pozwól zapomnieć

0 nocach w męce i dniach bez ratunku,
Bo gdy pod ścianą rozbitych szpitali
Marli bez wody i opatrunku,
Cisza z przedpola zapadła złowroga

I nie koledzy ich salwą żegnali,
Lecz werbel zwycięski wroga.

Spójrz, Sprawiedliwy, na dzieło bez miary,
Bo z krwi i z mąk ich, nad miasto, nad gruzy,
Nad niebotyczne, ogromne pożary
Gorzkim rozwiane dymem,
Los nasz się dźwignął wysoko i w burzy
Stoi przed nami olbrzymem.

Spójrz, Sprawiedliwy, na dzieło bez miary,
Na wolność, co rośnie z nich nieprzerwanie,
Choć gasła z każdym pospołu:
Otwórz niebieską przed nimi bramę,
Do wojujących zalicz kościołów,
Zachowaj moc ich i oddaj im. Panie,
Ziemię ojczystą na wieczne władanie.

Amen.


Kazimierz Wierzyński
WYROK POŚMIERTNY

Pobladła noc doczesna. Widzę was na przestrzał,
Jak miłość wam obłazi czaszkę robaczywą,
Bledną pola bitewne, gdziem z konia obwieszczał
Wolność i dumę waszą, i powiewał grzywą,
Płaski mrok chce mnie urzec, mrok, co obłaskawi
Pioruny przeznaczone, by zło tropić na dnie.
Żołnierze! Widzę trud wasz, pobici i krwawi,
Widzę, kto zdradzi pierwszy, ostatni, kto padnie.
Daję wam, co się we mnie do bólu natęża
l co zostanie potem dla was do zdobycia:
Moje góry ogniste, gdziem błyskał z oręża
I rozcinał nim przyszłość. Góry mego życia.

Siałem wiatry śmiertelne. Jestem czoło burzy.
Lecę na niej, świat niosę i żyję bezdomnie.
Mój mit kurzawę wzbija. Gromem się powtórzy -
Biada, jeżeli pustym! Pustym dźwiękiem - po mnie.

Nie dam wtedy pardonu. Kto odstał, niech ginie.
Jak zbójcę ześlę na was wyrok po wyroku,
Napadnie was złoczyńcą i w ciemne jaskinie
Strąci, przeklnie i zniszczy. Uduście się w mroku.
Jeśli to będzie szatan - będzie sprawiedliwy,
Jeśli anioł - miecz włożę do ręki cheruba.
Konie moje, zarżyjcie! Wysoki i mściwy,
Skazuję was na wielkość. Bez niej zewsząd zguba.



.

napisz pierwszy komentarz