By uczynić nasz kraj bogatym- inna definicja przedsiębiorstwa.

avatar użytkownika UPARTY
Otóż znowu nie zgadzam się z Circ! To już staje się nudne. Ja też zajmuję się produkcją i sprzedażą rzeczy, które są ludziom nie tyle potrzebne co mają im sprawiać przyjemność - dokładnie jak śliczne kieliszki. Też wydawało mi się kiedyś, że mam problem z kopiowaniem wzorów. Jednak dość szybko doszedłem do wniosku, że jest to problem chwilowy. Doszedłem też do wniosku, że prawo autorskie chroni nie tyle twórcę, co nabywcę jego pomysłu. Twórca zawsze sobie wymyśli coś nowego, bo jest twórcą a nabywca jak wyda swoje pieniądze na jeden wzór to może nie mieć już na pieniędzy na zakup następnego i chce aby nabyty wzór był jego aktywem finansowym, by wydatek mu się zwrócił. Pośrednio służy to również i twórcy, bo może żyć z tego co już zrobił i nie musi wymyślać nic nowego - ale czy służy to społeczeństwu? Po drugie wszyscy kopiści bardzo szybko dostają zadyszki, bo nie opracowują nowych wzorów, nie wprowadzają w swoich przedsiębiorstwach procedur tworzenia nowości. Kopiują “to co idzie”, są więc zawsze spóźnieni. W ekonomii socjalistycznej było nawet takie pojęcie - premia spóźnienia. Chodziło o to, że taniej jest skopiować czyjś wzór, czyjś wyrób niż ponosić koszty samodzielnego jego wymyślenia. Dlatego np nie rozwijano w demoludach technologi motoryzacyjnych, bo po co. Teraz się okazuje, że po to, by nie zamykać np FSO. Ludzie myślący socjalistycznie, dla chwilowej oszczędności podrzynają gałąź, na której siedzą. To jedena grupa problemów. Ale jest jeszcze druga wada rygorystycznego sytemu prawa autorskich i własności przemysłowej. Jest to problem planowania. Nie można zaplanować nowego pomysłu, bo ten albo przyjdzie do głowy albo nie. Trzeba natomiast być zawsze gotowym do jego zastosowania, jeśli się tylko pojawi. To oznacza jedno, nie można mieć sztywnego planu działania ani sztywnego planu budżetowego. Nie można mieć sztywnych zobowiązań na przyszłość, bo wtedy nie będzie możliwości wprowadzenia w życie nowego pomysłu. Jeśli działa się w oparciu o sztywny plan, to można tylko kopiować rzeczy znajdujące się już w obrocie, których cechy są mierzalne. A co maja robić członkowie zarządów różnych wielkich firm jak nie planować. Bez planowania są oni nikomu nie potrzebni. To nie przypadek, że wielkie korporacje zaczęły powstawać w tym samym czasie co zaczęto wprowadzać prawo autorskie. A przecież przedsiębiorstwa działajace o obrót prawami autorskimi czeka los FSO i właśnie to zaczyna się dziać na naszych oczach - stąd mamy kryzys ale czy tego chcemy? Oczywiście są normy moralne o tym mówiące. Jedna z nich jest poleceniem byśmy nie mówili iż jutro zrobimy to czy tamto, pojedziemy tam lub gdzieś indziej, czyli Obajwienie zakazuje nam planowania. Straszne - prawda? Jest też i druga norma ten pierwszy zakaz podkreślająca i nakazująca na dzień świąteczny przerwać wszystkie czynności gospodarcze na jedną dobę ( szabas) co daje możliwość zastanowienia się, czy po szabasie warto je wznawiać. Przymus przerwy jest jednocześnie przymusem refleksji! Objawienie mówi, że maksymalny bezpieczny czas bezrefleksyjnej kontynuacji działań gospodarczych to 6 dni! Co 6 dni mamy się zastanowić, czy chcemy robić to co uprzednio, czy może coś innego. Gdzie tu miejsce na korporację, z jej trybem podejmowania decyzji! Czy więć życ bez planu. Pod koniec lat 70-w środowisku ekonomistów był taki żart -pytanie. Jele czasów wystęuje w języku polskim. Odpowiedź naturalna brzmiała, że trzy: przeszły przyszły i teraźniejszy. Na co pytający raczył się nie zgodzć i mówił nie trzy a cztery . Jaki jest czwarty? To czas stracony i występuje w nim jeden czasownik “planować”. Wbrew pozorom niemożność planowania w wymiarze ilościowym została dowiedziona matematycznie, przez wykazanie ułomności rachunku macierzowego, ograniczeń istotności czynników statystycznych oraz faktem, że nie wszystkie funkcje są odwracalne, że nie do każdej można stworzyć odwrotną. Ale to bardzo specjalistyczne rozważania. Wracając jednak do spraw ogólnych. Po to byśmy mogli żyć jak ludzie trzeba zmienić definicję przdsiębiorstwa. Przedsiębiorstwo, by być samodzielnym podmiotem gospodarczym i dotyczy to zarówno małego warsztatu rzemieślniczego jak wielkiej fabryki to przede wszystkim jest miejsce, w którym wymyśla się potrzeby materialne ludzi i pokazuje przedmiot je zaspokajający. Dopiero w dalszej kolejności jest on produkowany. Historia pokazuje, że nawet w czasach w których nie było mowy o żadnych prawach patentowych powstawały centra wytwórcze z tak chrakterystycznymi i niemożliwymi do skopiowania wyrobami, jak było to nie możliwe później, po wprowdzeniu prawa patentowego, prawa autorskiego. Paradoks polega na tym, że po to by coś chronić prawem autor musi dokładnie zdefiniować cechy przedmiotu i jego technologię oraz w sumie wycenić swoją pracę. To umożliwia jej skopiowanie, legalne lub nie legalne, dokładne lub nie dokładne i rozliczenie się za tą kopię w pieniądzu. Prawo autorskie wbrew pozorom nie ogranicza dostępu to dzieła a wycenia jego przejęcie! Bez opisu sporządzonego przez autora przejęcie takie jest dużo trudniejsze. Z tego właśnie powodu ani bomba atomowa ani coca-cola nie są opantentowane. Natomiast prawo patentowe umożliwia zaplanowanie inwestycji w “nowość” i przejęcie produkcji nowości przez korporacje i poddanie kolejnej branży cyklowi samozniszczenia przez planowanie. Ja zaś wcale nie chcę zniszczenia tego świata, mimo, że nie ma dnia bym nie miał go dosyć.
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz