Red Moon 2

avatar użytkownika FreeYourMind


S. Wiśniewski w swym sejmowym zeznaniu twierdzi (0h29' relacji na youtube), że jego materiał poszedł w świat o wiele wcześniej aniżeli w ruskiej telewizji (w której, jak pamiętamy, miał być wyemitowany o 12.28 moskiewskiego, czyli o 10.28 polskiego czasu), tymczasem to „o wiele wcześniej”, to zaledwie minuta (http://freeyourmind.salon24.pl/284690,red-moon). Kadry z filmu SW idą więc niemal równocześnie (choć w odmiennym porządku, jeśli chodzi o chronologię kadrów) w polskiej i ruskiej telewizji, przy czym, jak już kiedyś pisałem, ruska prezenterka łże w żywe oczy, twierdząc, iż prezentowane są zdjęcia na żywo z miejsca katastrofy. SW podejrzewa, że ludzie ruskich służb po prostu ukradli mu jego materiał, co jest o tyle może niezgodne z innymi zeznaniami moonwalkera, że czekiści mieli nie wiedzieć (po jego sprytnym przewinięciu taśmy w kamerze), iż cokolwiek zarejestrował on podczas swej księżycowej wędrówki.



Nie tylko w tym miejscu tłumaczenia moonwalkera wykazują się swego rodzaju niespójnością. Sprawę najbardziej newralgiczną, tj. kwestię braku akcji służb medycznych, nieobecności ludzi z noszami poszukujących rannych, SW też tłumaczy dość dziwacznie, a każde z jego tłumaczeń wydaje się zagadkowe. Polski montażysta twierdzi bowiem po pierwsze, że „rozumiał dlaczego” akcji ratunkowej nie było, ponieważ miejsce świadczyło o upadku pustego samolotu i „dość przeciętnej katastrofie”. Po drugie jednak „rozumiał dlaczego” nie było tej akcji (gdy się już z sms-a dowiedział, że to katastrofa „prezydenckiego tupolewa”), gdyż służby medyczne zostały jakoś powiadomione, iż skala zniszczeń jest tak wielka, że „nie ma kogo ratować” (http://freeyourmind.salon24.pl/284175,dark-side-of-the-moon-2). Nawiasem mówiąc, podczas prezentacji sejmowej swojego filmu, SW niejako oczyma duszy „widzi” nadjeżdżające karetki, gdyż mówi o nich posłom i innym osobom siedzącym w sali sejmowej, choć dalibóg na planie jego filmu możemy oglądać jedynie jeden, a potem drugi wóz strażacki. Owszem, słychać syreny, lecz jak już pisałem kiedyś, one się przybliżają i oddalają, tak jakby auta jedynie przejeżdżały ulicą Kutuzowa, a nie zdążały na „miejsce katastrofy” (http://freeyourmind.salon24.pl/286238,w-ruskiej-zonie).



Dość podobnie (w swej drugiej części) do opowieści moonwalkera brzmi relacja P. Kraśki: „Myśleliśmy, że nawet, jeśli samolot się rozbił, to większość ludzi się uratowała. Przecież to wielki samolot. (…) Jeśli ten oficer miał rację, „roztrzaskał się” znaczy, że część samolotu jest zgnieciona, ale w kadłubie wciąż są ludzie przypięci pasami. (…) Przy szczątkach widzieliśmy wielu strażaków, milicjantów, ludzi z OMON-u, lecz nikogo w białych kitlach. Z boku stało pięć czy sześć karetek pogotowia, nikt jednak nie biegał z noszami. Wszystkie wozy ratownicze miały włączone sygnały, karetki nie. Dziwne. Nie szukają rannych. Zmroziło nas.” (http://freeyourmind.salon24.pl/285796,oko-zaby-4)



No i jest jeszcze, także warta przypomnienia, relacja J. Olechowskiego: „Ten milicjant mówił mi tak: kiedy tutaj dotarły na miejsce pierwsze jednostki ratownicze, no, pierwsi, pierwsi milicjanci (w Rosji ratownikami są milicjanci – przyp. F.Y.M. - to prawda znana już z czasów ZSSR), to stwierdzili, że nie ma po co wzywać karetek pogotowia, bo nikt tej katastrofy nie mógł przeżyć i rzeczywiście, jesteśmy tutaj jakieś piętnaście, może dwadzieścia minut – ja nie widziałem jeszcze ani jednej karetki pogotowia. Jesteśmy bardzo blisko tego miejsca, w zasadzie stoimy na jedynej drodze, która prowadzi w bezpośredniej... na to miejsce katastrofy – nie widziałem ani jednego wozu na sygnale ani jednej karetki pogotowia...” (http://freeyourmind.salon24.pl/284690,red-moon)



Oczywiście tłumaczenie, że nie wysyłano medyków, bo nie było kogo ratować, jest zupełnie absurdalne. Medyków nie ściągano na pobojowisko zapewne z tego powodu, że zrazu nie było dostarczonych ciał i szczątków na „miejsce katastrofy” - trudno bowiem oczekiwać, by nie wtajemniczeni w makabryczną inscenizację lekarze, zaczęli nagle ganiać po księżycowym krajobrazie bez foteli, bagaży i ofiar, i markować „akcję ratunkową”. Medycy potrzebni byli później, do prowizorycznego liczenia zwłok i stwierdzania zgonów: „raport komisji Burdenki 2” stwierdza, jeśli chodzi o „działania zespołów ratunkowych”, to, co następuje: „11.10 przybycie na miejsce zdarzenia 7 brygad pogotowia ratunkowego (…) 11.40 ustalenie faktu braku żywych poszkodowanych na miejscu zdarzenia lotniczego, odjazd 7 brygad medycznego pogotowia ratunkowego” (http://www.naszdziennik.pl/zasoby/raport-mak/raport_polski.pdf, s. 103). Swoją drogą, ciekawa sekwencja zdarzeń – najpierw milicja i czekiści obwieszczają światu i służbom, że członkowie delegacji prezydenckiej „wsie pogibli” (w wypadku), a jakąś godzinę później ustalają to lekarze i ratownicy; choć wydaje się, że kolejność powinna być odwrotna.



Czy wszystkie trumny, które wedle oficjalnych danych, zaczęto wwozić przez piekielną bramę na Siewiernyj o 15-tej (a może wcześniej?), były czerwone i fioletowe? Ja w jednej z ruskich relacji znalazłem migawkę z jasną trumną. Czy ktoś widział tę trumnę w materiałach o Siewiernym (chodzi mi o godziny popołudniowe, nie zaś wieczorne)? Tak mi bowiem przyszło dzisiaj do głowy: a jeśli Ruscy gdzieś w swych wczesnych relacjach zamieścili przez przypadek lub niedbalstwo jakieś migawki z transportu zwłok z drugiego, tego prawdziwego miejsca, tragedii? Wydaje się to raczej niemożliwe, ale...





http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/5,80292,7755559,Trumny_ofiar_ze_Smolenska__ZDJECIA_.html

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Smolensk-na-lotnisko-przywieziono-dwie-pierwsze-trumny,wid,12159727,wiadomosc.html?ticaid=1bf21

http://www.wprost.pl/ar/192020/Pierwsze-trumny-z-ofiarami-katastrofy-w-Smolensku-dotarly-do-Moskwy/



napisz pierwszy komentarz