WOKÓŁ KRZYŻA... O Aktach... O Orędziach... O Bitwie Wygranej...

avatar użytkownika intix

.

 

       Biedny jest lud…

       Który przedkłada moc człowieka

       Nad Moc Boga, do Którego o pomoc się uciekał…

       Biedny jest lud…

       Kiedy  szybko zapomina

       O wielkiej Łasce, którą od Boga  otrzymał…

       Biedny jest lud…

       Który Prawdę… pamięć zatraca

       O opiece Boga, do Którego o nią się zwracał…

       Biedny jest lud…

       Który Prawdę zaciera… ukrywa…

       TĘ PRAWDĘ, która powinna być wiecznie żywa…

       Biedny jest lud…

       Kiedy od Boga się odwraca…

       Kiedy na wielkie spustoszenie w DUCHU Narodu…

       Pozwala…

 

Dziś….  27 lipca 2012r … przeddzień  podpisania

„Orędzia” do narodów… „Orędzia”… „pojednania”…

Które  17 sierpnia 2012r. ma zostać  podpisane

W 92 rocznicę pogrzebu Księdza Skorupki w Warszawie…

Pozwalam sobie przypomnieć…  jakże wzruszające Wydarzenia…

Orędzia 92 lata temu pisane… Akty oddania… Ślubowania…

Przez Hierarchów kościelnych Polski…  przez Naród Polski… składane…

Tamtych Hierarchów kościelnych… już nie ma…

A czerwona zaraza…  Polskę całą znów zalewa…

Pomyślałam, że czas na przypomnienie…

Czas na…  do SUMIENIA PRAWEGO… przemówienie…

 

Dziś… 27 lipca 2012r. …

92 Rocznica ważnego Wydarzenia…

Nie dopuśćmy, aby przeszło w zapomnienie…

Pozwoliłam sobie na skopiowanie poniższych, jakże ważnych zapisów historycznych…

Aby uchronić przed zaniknięciem w sieci…

Aby zawsze były w  Sercach naszych… w naszej Pamięci…

Aby Ducha Narodu TYM wspomnieniem obudzić…

Aby Serce Polskiego Narodu ku Panu Bogu i Królowej Polski zwrócić…

Aby TYM wspomnieniem

Pomóc odrodzić się… kolejny raz… Tej Ziemi

/J.B.K. – 22.07.2012r./

 

***

27 lipca 1920r. – w przeddzień znaczącej  bitwy w wojnie z bolszewikami…

„… W roku 1920 biskupi polscy poświęcili Sercu Jezusowemu cały kraj w obecności przedstawicieli rządu, wojska, sejmu, rady miasta Warszawy, uniwersytetu. Uroczystość zakończyła się procesją na rynek warszawski.

 

Drugie poświęcenie miało miejsce na Jasnej Górze 27 lipca 1920 roku. Kardynał Prymas Polski Edmund Dalbor w otoczeniu 17 biskupów odczytał akt poświęcenia…

***

„…Bitwa Warszawska 1920 roku bardzo szybko nazwana została „Cudem nad Wisłą”.

Zrządzeniem Bożej Opatrzności uratowała Polskę i Europę przed bolszewickim podbojem. (...)

Biskup polowy Stanisław Gall w apelu z 8 lipca 1920 roku napisał:

 

"Drogi żołnierzu!

Na wezwanie Matki Ojczyzny,

stanęliście w szeregach Wojska Polskiego. Murem

swych piersi odgrodziliście ukochaną ziemię polską od

napadu barbarzyńskiego wroga, który mord i

zniszczenie szerzy, urągając wszelkim zasadom

sprawiedliwości i ludzkości.

Szliście pod sztandarem Królowej Korony Polskiej, jako

jej rycerze i obrońcy pod błogosławiącą dłonią

Chrystusową... Niech najsłodsze Serce Jezusowe

umocni was, najmilsi synowie moi, na bohaterskie

walki, jakie was jeszcze czekają, na które niech

Częstochowska Królewna nasza i miłościwa Pani

Ostrobramska was prowadzi."

(...)

"Pod Ossowem zginął ks. Ignacy Skorupka. 27-letni kapłan zgłosił się na ochotnika do wojska i wraz z 1 batalionem wyruszył na front. Widząc chwilowe załamanie żołnierzy, z Krzyżem w ręku stanął na czele kompanii i poderwał ją do ataku. Dosięgła go bolszewicka kula…

(...)

Powstrzymanie najazdu bolszewickiego przez siły polskie było wydarzeniem o niezwykłej doniosłości.

Lord D’Abernon, szef misji brytyjskiej w Polsce, uznał bitwę nad Wisłą za osiemnastą decydującą bitwę w dziejach świata.

Francuzi porównywali ją do bitwy nad Marną, która w 1914 roku ocaliła Paryż i Francję..

To przekonanie podzielają historycy. W. Roszkowski stwierdza, że:

„…można bez przesady zaliczyć bitwę warszawską do najważniejszych w nowożytnej

historii Europy”.

Wcielenie ziem polskich do państwa radzieckiego skończyłoby się katastrofą podobną do tej, która spotkała inne narody Związku Radzieckiego.

"Czekałyby nas lata stalinowskich represji, trwających nie kilka lat, jak miało to miejsce po II wojnie światowej, ale lat bez mała dwadzieścia. Trudno sobie wyobrazić w pełni skutki. Ile ofiar pochłonęłyby w Polsce lata trzydzieste, kiedy to Stalin wymordował blisko 20 milionów ludzi w Związku Radzieckim (niektórzy historycy twierdzą, że znacznie więcej) a dalszych kilkanaście milionów zmarło z głodu! Kim bylibyśmy dzisiaj, jaka przepaść cywilizacyjna,

kulturowa dzieliłaby nas od rozwiniętych krajów europejskich? Klęska wojsk polskich nad Wisłą oznaczałaby też, w bliskiej perspektywie czasowej, utratę niepodległości przez państwa bałtyckie. Co więcej, bolszewicka Rosja zyskiwała możliwość szerzenia haseł rewolucji w środkowej Europie"

.

Lenin stwierdził: "Jeszcze kilka dni zwycięskiej ofensywy Armii Czerwonej, a nie tylko Warszawa byłaby zdobyta... lecz rozbity byłby układ wersalski"

 

Polska stanęła na drodze ekspansji bolszewizmu na Zachód i uratowała Europę Zachodnią przed zalewem barbarzyństwa..

 

Dostrzegł to także Ojciec Św. Jan Paweł II, który 13 czerwca 1999 roku na cmentarzu w Radzyminie w powiedział:

 

"...Wiecie, że urodziłem się w roku 1920, w maju, w tym czasie, kiedy bolszewicy

szli na Warszawę. I dlatego noszę w sobie od urodzenia wielki dług w stosunku do tych,

którzy wówczas podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem"

 

Natomiast w książce „Pamięć i tożsamość” stwierdził:

 

„…Już wtedy zdawało się, że komuniści podbiją Polskę i pójdą dalej do Europy Zachodniej, że zawojują świat. W rzeczywistości wówczas do tego nie doszło. „Cud nad Wisłą”, zwycięstwo Piłsudskiego w bitwie z Armią Czerwoną, zatrzymał te sowieckie zakusy…"

 

Nieoczekiwane zwycięstwo Polaków było przez wielu traktowane jako interwencja Bożej Opatrzności, zwłaszcza, że postępom Armii Czerwonej towarzyszyły modlitwy całego narodu o ocalenie.

 

Dnia 2 lipca 1920 roku biskup podlaski Henryk Przeździecki pisał:

 

Miły Boże!

ledwieśmy trochę odetchnęli po Rosjanach i Niemcach,

ledwieśmy rolę chwastami zarosłą pługiem poruszyli,

ledwieśmy po pogorzelcach z jam wyszli i chaty budować

zaczęli, a już nam grożą nowe pożary, nowe mordy, nowa

nędza i to tak straszna, jakiej jeszcze nigdy ziemia Polska nie

doświadczyła.

I czy dla nas już nie ma ratunku?

Jest. Przy pomocy Bożej możemy się od tej klęski uwolnić

i wroga na ziemię naszą nie wpuścić, jeżeli przestaniemy

waśnić się i kłócić i staniemy ramię przy ramieniu, jak jeden

mąż w obronie ognisk naszych z zagonów naszych.

Kto nie chce, aby wróg deptał krzyże nasze, aby bezcześcił

kobiety i dziewczęta nasze, aby nas tysiącami mordował

i pogorzeliska szerzył, niech dopomaga dzielnemu wojsku

naszemu i jego Naczelnemu Wodzowi.

A jak dopomagać?

Kto broń dźwigać może, niech zapisuje się w gminie na wszelki

wypadek, jako ochotnik do wojska, gmina o tym zawiadomi

starostwo.

Kto bronią nie może władać, niechaj zobowiąże się uprawiać rolę

tego, kto wstąpił w szeregi walczących.

Kto w tej ciężkiej dla Ojczyzny chwili nie uczyni dla jej obrony

wszystkiego co może, ten nie tylko straci cały swój majątek, lecz

kopie grób dla i siebie i dzieci swoich, ten będzie wiecznym

niewolnikiem w wiecznej pańszczyźnie bolszewickiej, na głowę

tego spadną przekleństwa pohańbionej Ojczyzny, tego tłoczyć

będą w grobie łzy i jęki pomordowanych braci i sióstr.

Umiłowani moi, Bóg tyle razy okazał nad nami swe miłosierdzie

i teraz okaże swą łaskawość, uwolni nas od grożącego

nieszczęścia, jeżeli będzie widział, że nie jesteśmy samolubami,

sobkami i tchórzami."

 

Dnia 7 lipca 1920 roku biskupi polscy napisali list do papieża Benedykta XV w sprawie groźby bolszewizmu:.

„Ojcze Święty! Ojczyzna nasza od dwóch lat walczy z wrogiem

Krzyża Chrystusowego, z bolszewikami. Odradzająca się Polska,

wyczerpana czteroletniemi zmaganiami się ościennych państw na

jej ziemiach, wyniszczona obecną wojną, zdobywa się na

ostateczny wysiłek. Jeżeli Polska ulegnie nawale bolszewickiej,

klęska grozi całemu światu, nowy potop ją zaleje, potop mordów,

nienawiści, pożogi, bezczeszczenia Krzyża.

Ojcze Święty, w tej ciężkiej chwili prosimy Cię, módl się za

Ojczyznę naszą. Módl się, abyśmy nie ulegli i przy Bożej pomocy

murem piersi własnych zasłonili świat przed grożącym mu

niebezpieczeństwem.

Wierzymy mocno, że modlitwy świata całego, o które prosiliśmy

Czcigodnych Braci Biskupów, wsparte modlitwą Zastępcy

Chrystusa na ziemi, wysłuchane zostaną i upragniony pokój

dadzą światu całemu.

U stóp Twoich schyleni wołamy: Ojcze Chrześcijaństwa,

błogosław Polskę."

 

Także 7 lipca 1920 roku biskupi polscy napisali list do biskupów całego katolickiego świata w sprawie groźby bolszewizmu. Pisali w nim m.in.:

 

„Zwracamy się do was, najczcigodniejsi księża biskupi całego katolickiego

świata, z wołaniem gorącem o pomoc i ratunek dla Polski. Zwracamy się

w chwili tak bardzo dla nas krytycznej, kiedy to wróg potężny staje na

naszych rubieżach, zagrażając nam podbojem i zniszczeniem. Zwracamy się

do was z wołaniem błagalnem o Polskę. Bo czyż na to świat witał z radością jej

powstanie, czy na to upatrywał w wskszeszeniu Polski ziszczenie się dziejowej

Bożej sprawiedliwości, ażeby potem zimnem i nieczułem sercem patrzeć na

rozgrom narodu!? Czy na to cudem otrząsnęła się Polska z kajdan niewoli,

ażeby opuszczona przez wszystkich, zakuć się dała w stokroć straszniejsze

jeszcze pęta? (...) W takiej to chwili podnosimy głos do was, bracia nasi

czcigodni, i jakże byśmy to pragnęli, aby echem rozszedł się po świecie. I nie

jest bynajmniej za śmiałe to słowo, które tu rzucamy o zdobywaniu świata.

(...) Bolszewizm idzie istotnie na podbój świata2."

 

A w Liście pasterskim biskupów polskich do narodu z dnia 7 lipca 1920 roku biskupi pisali:

 

"Zwracamy się do was, najmilsi, w chwili dla naszego narodu bardzo poważnej

i bardzo ciężkiej.

Oto wróg zebrał wszystkie swe siły, ażeby zagrodzić nasze granice, zetrzeć

naszą bohaterską armię i odebrać Polsce na nowo przecenny skarb jej

wolności.

Wróg to jest tem groźniejszy, bo łączy okrucieństwo i żądze niszczenia

z nienawiścią wszelakiej kultury, szczególniej zaś chrześcijaństwa i Kościoła.

Za jego stopami powijają się mordy i rzezie, ślady jego znaczą palące się wsie,

wioski i miasta, lecz nade wszystko ściga on w swej ślepej zapamiętałej

zawiści wszelkie zdrowe związki społeczne, każdy zaczyn prawdziwej oświaty,

każdy ustrój, zdrowy, religię wszelką i Kościół.

Mordowanie kapłanów, bezczeszczenie świątyń świadczy o drogach, przez

które przechodzi bolszewizm. (...)

Dajcież ojczyźnie, co z woli Bożej dać jej przynależy. Nie słowem samym, ale

czynem stwierdzajcie, iż ją miłujecie. Godnymi się stańcie najdroższego daru:

wolności przez wasze poświęcenie się dla Polski.

Poświęcajcie dla niej wszelkie partyjne zawiści, wszelką żądzę panowania

jedni nad drugimi, wszelkie jątrzenia wszelkie jadowite kwasy, wżerające się

w jej duszę i w jej organizm. We wspólnej jej miłości i we wspólnej potrzebie

jednoczcie się.

Bądźcie w służbie ojczyzny ofiarni, bo tylko wielką ofiarą okupicie nadal jej

wolność i siłę. Pomnijcie, że czego poniechacie dać z waszych powinności

ojczyźnie, to odbieracie sobie samym i przyszłym pokoleniom.

W czem ją pokrzywdzicie przez wasze samolubstwo, w tem ukrzywdzicie

i siebie samych. Nie skąpi więc, nie liczący się z każdym wysiłkiem, nie

szemrzący na krzyże i znoje, ale hojnymi bądźcie w dawaniu. Dawajcie jej

wasze mienie, gdy was dziś ojczyzna wzywa do pożyczki Odrodzenia.

Dawajcie jej ofiarę z waszego życia, gdy zagrożona o nią woła. (...)

Módlmy się więc, trwajmy na modlitwie i wymódlmy ojczyźnie naszej triumf

i zwycięstwo.

W tym celu wydajemy zarządzenie:

1) aby co dzień po mszy św., a gdzie jest więcej mszy św. po głównej mszy

św., w niedziele i święta po sumie - kapłan wraz z ludem odmawiali litanię

do Najświętszego Serca Pana Jezusa;

2) aby w każdy piątek odprawiała się główna msza św. przed wystawionym

Najświętszym Sakramentem, a po mszy św. odmówiono akt poświęcenia

się Sercu Pana Jezusa;

3) aby w niedzielę po święcie Matki Boskiej Szkaplerznej, t.j. d. 18-go lipca,

odbyło się, od sumy począwszy, aż do końca nieszporów wystawienie

Najświętszego Sakramentu, a wierni zachęceni zostali do adoracji Pana

Jezusa, celem uproszenia błogosławieństwa dla ojczyzny i wojska;

4) aby kapłani zachęcali wiernych do przystępowania do częstej Komunii św.

w tym samym celu1.

 

Biskupi polscy zebrani w dniach od 27 do 29 lipca 1920 roku w klasztorze jasnogórskim dokonali poświęcenia kraju Najświętszemu Sercu Jezusa i opiece Maryi.

Dnia 27 lipca wystosowali odezwę do narodu polskiego. Pisali w niej:

 

„I zebraliśmy się my, pasterze wasi, u stóp Matki Boskiej Częstochowskiej,

ażeby i siebie samych na duchu podnieść i was, najmilsi, pocieszyć.

Bo stąd, bo z twierdzy częstochowskiej tryska źródło najsilniejszego dla narodu

ukrzepienia.

Wszak tu króluje ta sama Panna Przenajświętsza,

która przez znaki cudowne lud swój prowadziła i ten sam jest to naród,

który w złej jak dobrej woli zaznawał zawsze od niej łaski i zmiłowań.

I te same są drogi opatrzne, którymi Bóg Polskę prowadzi, bolesne, cierniste

i krwawe, gdzie pokuta i ekspiacja wymieniają się na łaski cudowne nad nami.

Podnieśmyż się na duchu i ufajmy, a ufajmy chociażby przeciwko wszelkiej

ludzkiej nadziei. Tu z wyżyn częstochowskiej góry mówimy wam o nadziei, bo

Częstochowa jest jej przystanią, a zarazem i narodową szkołą nadziei.

Tu wszystko śpiewa wielki hymn ufności, zawodzą ów hymn nawet te stare,

twarde, wiekiem i czasem omszone mury, które świadczą, jak łacno jest Panu

przez garść obrońców skruszyć chociażby olbrzymią potęgę, tu o ufności

mówią prochy rycerzy, uśpione w klasztornych podziemiach,

wraz ze swym wodzem natchnionym, Kordeckim.

Tu wypisana wotami historia cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej

woła wciąż ku narodowi:

 

ufajcie do końca, chociażby przeciwko wszelkiemu ludzkiemu widzeniu. (...)

 

Uczmy się od przeszłości, że im bardziej zdaje się nam zagrażać zewsząd

zguba, tym bliżej jest miłosierdzie Boże. Podnieśmy się na duchu i z ufnością

dziś wołajmy do Najśw. Panny: nie na to, o Pani, okazałaś się nam na nowo

Polski Królową, nie na to na nowych drogach przewodzisz jej i królujesz, byś

ukochany przez siebie naród, z powrotem do osłon włożyła grobowych. Nie na

toś nas tak dziwnymi, cudownymi prowadziła ku wolności drogami, by

pozwolić na powtórne okucie narodu w pęta najstraszliwszej niewoli.(...)

Po cudownej obronie Częstochowy uczynił król Jan Kazimierz śluby

w imieniu całego narodu przed Najśw. Panną, które by można nazwać

ślubami zjednoczenia narodowego. I my takież śluby złóżmy dziś, okolmy

Polskę ogniwem serc w zjednoczeniu nadprzyrodzonej miłości niby łańcuchem

i idźmy na apostolstwo jedności i zgody!

Ut unum sint - aby jedno byli, o to się modlimy, najmilsi, za was i za naród

nasz przed obrazem cudownej Marii Panny Częstochowskiej. W tym gorącym

oddaniu zamykamy wszystkie stany i drogą naszą ukochaną, bohaterską, a tak

ciężką nawiedzoną armię.

I znowu obracamy się ku przeszłości.

Patrzcie, Najmilsi! W najcięższej chwili rozbicia narodowego wystarczyła

garstka jedna, ożywiona wielką wiarą i wielką miłością, ażeby zbłąkanych

nawrócić. Z garstki obrońców Częstochowy spłynął wówczas na całą Polskę

duch pokrzepienia i duch odrodzenia. I garstka stanęła za wielkie armie i pułki

wojska. Zwyciężyła i naród zbawiła! Utwórzcie i Wy przez zjednoczenie

uświęconą nadprzyrodzoną wiarą armię narodowego zbawienia. Idźcie do niej

wszyscy - a jak wtedy tak i dziś duch jej przełamie obojętność i zwątpienie

i wszelką klasową partyjność i zbudzi w narodzie bogate, drzemiące w nim

siły i do zwycięstwa go poprowadzi. Ufamy, że jak będzie i tak się stanie. My

zaś do Najśw. Panny obracamy się z prośbą, modlitwą i łkaniem. Dziś

zaofiarowaliśmy Polskę i naród nasz w słowach modlitwy, którymi kończymy

tu nasze orędzie

.

Dnia 27 lipca w Akcie poświęcenia Polski Najświętszemu Sercu Jezusa biskupi polscy wypowiadali wtedy słowa: (przyp. fragment):

 

"Najświętsze Serce Jezusa,

oto my, biskupi polscy, zebrani u stóp Majestatu Twego,

w Najświętszym Sakramencie ukrytego poświęcamy siebie,

duchowieństwo i wszystkich wiernych diecezji naszych, cały kraj

i ojczyznę naszą Twojemu Boskiemu Sercu…"

 

A przed cudownym Obrazem Matki Bożej biskupi prosili:

 

"Najświętsza Mario Panno,

oto my biskupi polscy, składając Ci

w imieniu własnym i naszych diecezjan i w imieniu wszystkich

wiernych synów Polski hołd i pokłon, obieramy Cię na nowo naszą

Królową i Panią i pod Twoją przemożną uciekamy się obronę.

Tutaj

na Jasnej Górze, gdzie każdy kamień głosi cuda Twojej nad narodem

naszym opieki, wyciągamy ku Tobie, Matko litości, błagalne ręce,

byś w ciężkiej kraju naszego potrzebie przyszła nam z pomocą.

Odrzuć wroga od granic naszej ojczyzny, wróć krajowi naszemu

upragniony pokój, ład i porządek, wypleń z serc naszych ziarno

niezgody, oczyść dusze nasze z grzechów i wad naszych, abyśmy

bezpieczni od nieprzyjaciół naszych, Tobie w czystości serca służyć

i przez Ciebie Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa czcić i

chwalić mogli. Królowo Korony Polskiej, Tobie się oddajemy, Tobie

się poświęcamy - broń i strzeż nas jako własność Swoją."

(…)

Od dnia 7 sierpnia rozpoczęła się na Jasnej Górze nowenna błagalnopokutna, która zakończyła się 15 sierpnia.

W tym właśnie dniu miało miejsce zwycięstwo.

Generał Haller prawdopodobnie jako pierwszy uznał Bitwę Warszawską za przejaw działania Opatrzności Bożej. W rozkazie z 24 sierpnia 1920 roku napisał m.in.:

 

"Żołnierze! Wielka bitwa z barbarzyńskim najeźdźcą o los stolicy Polski - Warszawy, o byt, niezależność Państwa Polskiego, zaczęta dnia 14 sierpnia 1920 roku skończona zupełnym zwycięstwem naszego oręża.

Wyrokom Bożym stało się zadość, przyszłość narodu uratowana... Łaska Opatrzności, nieubłagana wola zwycięstwa Narodu, który cały, zjednoczony i ufny w słuszność swej sprawy poparł nasze wysiłki, dały wam - żołnierze - moc do pokonania wroga, prawie dziesięćkrotnie liczniejszego, którego trzy czwarte wszystkich rozporządzalnych jego wojsk nie tylko umieliście zatrzymać swoimi piersiami, ale zupełnie rozgromić”.

 

Od początku Bitwę Warszawską nazywano „Cudem nad Wisłą”.

 

W 1921 roku w rocznicę zwycięstwa w sierpniu 1920 roku biskup Henryk Ignacy Przeździecki pisał:

"Straszliwa klęska groziła Polsce w roku ubiegłym.

Prawie cały kraj był zalany przez bolszewików,

niosących z sobą nędzę, głód, choroby, ucisk, jak się to

dzieje pod ich panowaniem w Rosji. W pierwszej chwili Polska jak gdyby

zdrętwiała z przerażenia, lecz rychło ocknęła się.

Ustały waśnie i kłótnie, naród cały skupił się, zjednoczył dla wspólnej obrony,

wyciągnął błagalne ręce do Boga, nabrał męstwa, w wojsko nasze nowy duch

wstąpił - i Bóg cud uczynił. Oto nieprzyjaciel, który czuł się już panem Polski

i groził, że dnia 15 sierpnia, t.j. w dzień Wniebowzięcia Najśw. Marii Panny

wejdzie do Warszawy, naraz zatrzymał się i zadrżał, począł się cofać

i w panicznym strachu uciekać.

Bóg tylko czekał na zgodę narodu, na zaprzestanie waśni, na zjednoczenie się

wszystkich w uczuciu miłości Ojczyzny, aby potęgę miłosierdzia swego

okazać.

I okazał miłosierdzie. Od Warszawy wróg odparty. Polska, a z nią i sąsiednie

kraje uwolnione od grożącego nieszczęścia.

Cud! Cud stał się nad Wisłą, wołała Polska, a za nią ziemia cała. Od dnia

święta Marii Panny Wniebowziętej zmora bolszewicka poczyna złazić z piersi

polskiej i coraz dalej odchodzi, aż niknie tam, skąd wyszła"

 

W dniu 30 lipca 1921 r odczytano w kościołach List pasterski arcybiskupa warszawskiego kardynała Aleksandra Kakowskiego w pierwszą rocznicę „Cudu nad Wisłą”. Ks. Kardynał pisał wtedy:

"Dzień 15 Sierpnia - to pierwsza rocznica

zwycięstwa oręża polskiego nad hordami bolszewickimi.

Kiedy w lecie zeszłego roku armia rosyjska

wkroczyła do Polski, Biskupi polscy zwrócili się do Ojca Św.

i pasterzy całego świata

katolickiego z prośbą o pomoc.

Nie o wojsko, ani o broń, ani o amunicję, ani o żadne doczesne rzeczy prosili,

tylko o modlitwę do Pana Zastępów, by skruszył moc wroga, zagrażającego

Kościołowi i Narodowi, który od wieków był Przedmurzem Chrześcijaństwa.

Pamiętacie, Najmilsi, gorące modlitwy, zanoszone wówczas w świątyniach za

pomyślność Polski; pamiętacie wielotysięczną procesję błagalną mieszkańców

Warszawy na Plac Zamkowy, gdzie na prowizorycznym ołtarzu spoczywały

relikwie świętych patronów miasta i kraju; pamiętacie, jak całe rzesze

wiernych codziennie przystępowały do Stołu Pańskiego, z modlitwą błagalną

na ustach.

Nie na próżno wzywaliśmy Pana. Stała się rzecz wielka, którą nawet

niewierzący nazywali „Cudem nad Wisłą”:

Ożywił się podupadły duch narodu, młodzież tłumnie rzuciła się w szeregi

armii ochotniczej pod hasłem: „Bóg i Ojczyzna”. Stary żołnierz, wycieńczony

długotrwałą walką, opanował się, wytężył wszystkie siły i poszedł w nowy bój,

nie szczędząc potu i krwi; stronnictwa zapomniały o prywatnych ambicjach;

ustały walki klasowe i zrodziła się szlachetna emulacja, kto zwycięży?

Inteligencja mówiła: „to my”; siermiężni wieśniacy jeszcze uroczyściej

zapewniali: „to my”; robotnicy współubiegali się o wawrzyny zwycięstwa,

twierdząc stanowczo: „to my”.

Zdumiony odwagą i męstwem bojowników polskich żołnierz bolszewicki cofał

się w przestrachu i padał rażony, bo nad zastępami Wojsk Polskich widział

unoszący się sztandar z wizerunkiem Matki Boskiej.

A chociaż po zwycięstwie na ustach niewierzących widzieliśmy nieraz

sarkazm, gdy mówiono „o Cudzie nad Wisłą” zwycięstwo nasze pozostanie na

zawsze wielkim zwycięstwem”, i „o Cudzie nad Wisłą” będzie pisała po wsze

czasy historia Polski i historia świata, a Kościół zawsze będzie przypominał

wiernym swoim słowa psalmisty: „Nisi Dominus custodierit civitatem

frustra vigilat, qui custodit eam” - Jeśli Pan nie będzie strzegł miasta, próżno

czuwa, który go strzeże. (Ps 126, 2).

(…)

 

Dnia 30 października 1920 roku kardynał Aleksander Kakowski napisał List do duchowieństwa i wiernych Archidiecezji Warszawskiej:

"Opatrzność wskrzesiła w piersi polskiego żołnierza bohaterskie

męstwo praojców, iŜ skruszył dziesięciokrotnie liczbą

przewyższającego najeźdźcę odpędziwszy go, ocalił Polskę, ba,

nawet świat cały, śmiało rzec można, od niechybnej zguby."

(…)

Bezpośrednio po nawiedzeniu cmentarza w Radzyminie, w katedrze warszawsko-praskiej,

13 czerwca 1999 roku Ojciec św. Jan Paweł II powiedział:

"Było to wielkie zwycięstwo wojsk polskich, tak wielkie, że nie dało się go

wytłumaczyć w sposób czysto naturalny i dlatego nazwane zostało „Cudem nad Wisłą”.

To zwycięstwo było poprzedzone żarliwą modlitwą narodową. (...) Myśl nasza kieruje

się dzisiaj ku tym wszystkim, którzy pod Radzyminem i w wielu innych miejscach tej

historycznej bitwy oddali swoje życie, broniąc Ojczyzny i jej zagrożonej wolności.

Myślimy o żołnierzach, o oficerach, myślimy o wodzu, o wszystkich, którym

zawdzięczamy to zwycięstwo". (…)…”

******

Źródła:

CUD NAD WISŁĄ gorąco zachęcam do lektury całości tekstu zawartego pod linkiem

Najświętsze Serce Jezusa

 

 

 

 

29 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. Akt poświęcenia narodu polskiego Najświętszemu Sercu Jezusa

Najświętsze Serce Jezusa, oto my, biskupi polscy, zebrani u stóp Majestatu Twego, w Najświętszym Sakramencie ukrytego, poświęcamy siebie, duchowieństwo i wszystkich wiernych diecezji naszych, cały kraj i Ojczyznę naszą Twojemu Boskiemu Sercu.

W chwili, gdy nad Ojczyzną i Kościołem naszym gromadzą się chmury ciemne, wołamy jak niegdyś uczniowie Twoi zaskoczeni burzą na morzu: Panie, ratuj nas, bo giniemy. I jak niegdyś wyciągnąwszy prawicę jednym słowem uspokoiłeś burzę, tak oddal, Panie, teraz od nas grożące nam niebezpieczeństwo.

Wyznajemy wprawdzie w pokorze, że niewdzięcznością naszą i grzechami zasłużyliśmy na Twoją karę - ale przez zasługi naszych świętych Patronów, przez krew męczeńską przelaną dla wiary przez braci naszych, za przyczyną Królowej Korony Polskiej, Twojej Rodzicielki, a naszej ukochanej Matki Częstochowskiej, błagamy Cię, racz nam darować nasze winy i przemień serca nasze na wzór Twojego Boskiego Serca; przemień nas potęgą łaski Twojej wszechmocnej, z obojętnych i letnich uczyń nas gorliwymi i gorącymi, z małodusznych mężnymi, i spraw, abyśmy już wszyscy odtąd trwali w wiernej służbie Twojej i nigdy Cię nie opuścili.

A my, biskupi polscy, idąc śladem poprzedników naszych, którzy pierwsi uprosili zaprowadzenie Mszy św. do Twojego Serca, przyrzekamy Tobie, Najświętsze Serce Jezusa, w tej uroczystej chwili, że będziemy szerzyli wśród wiernych, a zwłaszcza w seminariach duchownych nabożeństwo do Boskiego Serca Twego i zachęcali rodziny, aby się poświęcały Twojemu Sercu. Najświętsze Serce Jezusa, przyjmij nas, choć niegodnych, i pobłogosław nam, naszym diecezjom i całej naszej Ojczyźnie.
Amen.


***
(Jasna Góra, 27.07.1920r.)

avatar użytkownika guantanamera

2. @intix

To najważniejsze przesłanie, najbardziej potrzebne dzisiaj wspomnienie, najważniejszy dla nas punkt odniesienia, kamień milowy i fundament tamtej, przedwojennej Polski.
Udawanie, że to wszystko się nie wydarzyło, że to już historia o znaczeniu mniejszym niż się jej nadaje i że te wydarzenia nie mają już dzisiaj znaczenia dla przyszłości, więc można je pominąć - to błąd...Błąd.
Pozdrawiam.

avatar użytkownika intix

3. Guantanamero Droga

To najważniejsze przesłanie, najbardziej potrzebne dzisiaj wspomnienie, najważniejszy dla nas punkt odniesienia, kamień milowy i fundament tamtej, przedwojennej Polski...
***
Chyba nie dla wszystkich... jest TO najważniejsze przesłanie...
Znikome informacje na temat TAMTYCH WYDARZEŃ z 1920r. ...
TAK BARDZO ZNACZĄCYCH...
Mówiąc inaczej, można też powiedzieć, że TAK WAŻNE... że trzeba zrobić wszystko aby zabić pamięć o TYM...
Z bólem serca... z wielkim zawodem... muszę to powiedzieć... że nawet na stronie Episkopatu... jest tylko mała wzmianka z ub. roku o TYM WYDARZENIU...
Jeżeli ktoś nie posiadający powyższych wiadomości przeczyta niżej zacytowaną informację... nadal będzie żyć w nieświadomości...

...Na ziemiach polskich Serce Boskiego Zbawcy czczone było jeszcze przed objawieniami św. Małgorzaty Marii Alacoque. Pierwszy w świecie podręcznik tego nabożeństwa napisał o. Kacper Drużbicki. Autor książeczki „Ognisko serc – Serce Jezusa” zmarł 13 lat przed objawieniami w Paray. O ustanowienie święta Bożego Serca zabiegali u Stolicy Apostolskiej polscy królowie i biskupi. Dekret z 1765 r. był właśnie odpowiedzią na sławny memoriał polskich biskupów, który podaje historyczny przegląd kultu i uzasadnia wymowę tego nabożeństwa. Prymas Polski abp Ledóchowski poświęcił Najświętszemu Sercu metropolię gnieźnieńską. Nabożeństwem do Serca Jezusowego odznaczali się biskupi Bilczewski i Pelczar, autor dzieł o Najświętszym Sercu i założyciel zgromadzenia sióstr sercanek. Kolejny prymas, kard. Dalbor, w imieniu Episkopatu powierzył Polskę Sercu Zbawiciela i Jego Najświętszej Matce...
***
Dlaczego...?
Dlaczego TAK niewiele...?
I powiem za Tobą, także w odniesieniu do tych informacji:
...Udawanie, że to wszystko się nie wydarzyło, że to już historia o znaczeniu mniejszym niż się jej nadaje i że te wydarzenia nie mają już dzisiaj znaczenia dla przyszłości, więc można je pominąć - to błąd...Błąd.
***
Czy TYLKO błąd...?
Módlmy się...
Także o wybaczenie...
I czerpmy jak najwięcej z TEGO przesłania... niech stanie się...
...najważniejszy/m dla nas punkt/em odniesienia...

***
Dziękuję Ci... Pozdrawiam...



avatar użytkownika intix

4. Mały Rynek w Krakowie, 3.VI.1921 r.

W Krakowie, dnia 3 czerwca 1921 r. po poświęceniu bazyliki Najświętszego Serca Pana Jezusa przy ul. Kopernika, nastąpiło poświęcenie Sercu Bożemu całego narodu.
Akt poświęcenia narodu polskiego Sercu Jezusa 
 
"Nieśmiertelny Królu wieków, rzeczywisty i żywy, pod postacią chleba utajony, Panie nasz Jezu Chryste!

Oto staje u stóp Twoich w osobie swych pasterzy i w osobie pobożnych tych tłumów wierny naród polski, aby w starej królów naszych stolicy obwołać Cię uroczyście najwyższym swym Panem. Przyjąłeś z rąk naszych na widomy znak poddaństwa dźwigniętą z ofiar całej Polski świątynię: prosimy Cię, byś ten kościół w sercu Ojczyzny Sercu Twemu wzniesiony przyjął za tron królewski Twego wśród nas panowania.

Wyznajemy bowiem przed niebem i ziemią, że Twego panowania nam potrzeba: wyznajemy publicznie, że Ty jeden, Królu królów, masz do nas święte i nigdy niewygasłe prawa; wyznajemy za wszystkich, co znać Cię i służyć Ci nie chcą, że tylko pod Twym berłem ratunek dla wskrzeszonej Twą mocą a tak ciężko skołatanej Ojczyzny. Więc Panie nasz wszechmocny, racz nie patrzeć na niegod-ność naszą i nędzę, ale w imię dobroci Serca Twego zstąp do nas miłościwie, pełen łaski i prawdy, by zawładnąć tym ludem, co oddaje Ci się dziś i poświęca. Święć się wśród nas Imię Twoje! Przyjdź do nas słodkie i błogosławione Królestwo Twoje!

Niech ci, co rządzą, w Imię Twoje władzę sprawują; ustawy nasze niech będą świętego prawa Twego odbiciem; wojsko nasze niech pod Twym znakiem strzeże granic Ojczyzny; wiedza niech od Twej prawdy światła zapożycza i Ciebie publicznie niech wyznaje; życie nasze całe, i społeczne, i rodzinne, niech Twym duchem się napoi i na zasadach Twoich się oprze! Usuń spomiędzy nas to wszystko, co prawdzie i łasce Twojej się sprzeciwia, otwórz oczy zaślepionym, ulecz chore serca, obmyj to, co oczyszczenia potrzebuje, weź nas w opiekę przed wrogiem postronnym i przed naszą własną słabością, podbij nas pod świętą władzę Twej miłości, bo Twoi jesteśmy i do Ciebie należeć chcemy.

Jak niegdyś Polska nasza, jedna z pierwszych, przed słodkim Sercem Twoim upadła w pokłonie, tak dziś oddajemy Ci cały nasz naród w zupełne i niepodzielne władanie, oddajemy Ci i poświęcamy jego miasta i wioski, jego prawa i zwyczaje, jego prace i trudy, jego potrzeby i jego nadzieje. Ufamy Ci i w imię tej ufności podnosimy głos uwielbienia, który niech płynie przez wszystkie ziemie polskie i znajdzie oddźwięk we wszystkich polskich sercach: Chwała niech Ci będzie, Królu wieków i najwyższy Panie naszej Ojczyzny, Tobie moc i panowanie, nam zaś w Twej służbie na doczesne nasze dzieje ratunek, a na wieczność dziedzictwo niebieskiej Twej ojczyzny.
Amen
"
***
NSPJ0001.JPG

Skan z Posłańca Serca Jezusowego sierpień 1921 rok
Akt poświecenia narodu polskiego NSPJ w Krakowie
***
Warto dodać, że na kamieniu węgielnym tej bazyliki wyryto napis: "Ty, o nieśmiertelny Królu wieków, na ziemie nasze stąd wypuść słodkiego Serca Twego płomienie; do miast i wiosek, do serc i umysłów wejdź zwycięzcą, zamieszkaj w nich, władaj." Chrystus Król i Jego Boskie Serce!




avatar użytkownika guantanamera

5. @intix

Dodam jeszcze...
Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego już w roku 1688 r. zaczęła popularyzować Maria Kazimiera, żona króla Jana III Sobieskiego – w podziękowaniu za jego tryumf nad Turkami w 1683 roku pod Wiedniem.
Już w latach 1740–45 Maria Leszczyńska – pochodząca z Polski królowa Francji, wraz innymi zabiegała u papieża Benedykta XIV o zatwierdzenie kultu Najświętszego Serca. Papież odmówił. W 1758 roku papieżem obrano Klemensa XIII - wcześniej należącego do Bractwa Serca Jezusowego. Wraz z polskimi biskupami Bractwo to wysyłało do papieża kolejne petycje.
" Dekret z 1765 r. był właśnie odpowiedzią na sławny memoriał polskich biskupów... " - 25 stycznia 1765 Święta Kongregacja do Spraw Kultu Bożego wraziła zgodę na Mszę Świętą i Oficjum ku czci Najświętszego Serca Jezusowego dla Królestwa Polskiego oraz Bractwa Serca Jezusowego.
Tak Polska stała się pierwszym krajem świata, gdzie wprowadzono oficjalną celebrację kultu Najświętszego Serca Jezusa
Pozdrawiam

avatar użytkownika intix

6. @guantanamera

Dziękuję bardzo za uzupełnienie w temacie kultu Najświętszego Serca Jezusowego ...
Dla Zainteresowanych, oprócz linków już podanych, (zachęcam aby po wejściu przejść do lektury na kolejnch stronach), dodam jeszcze ciekawy rys historyczny, opis ks. Grzegorza A.Ostrowskiego >>> TU
Stąd zacytuję słowa Jana Pawła II...

„…przy Sercu Jezusowym serce człowieka uczy się poznawać, jaki jest prawdziwy i jedyny sens jego życia i jego przeznaczenie: przy Sercu Jezusowym serce człowieka nabiera zdolności miłowania”...

I  jeszcze jeden stąd zaczerpnięty cytat... o Aktach poświęcenia narodu Najświętszemu Sercu Jezusowemu:

"...Naród polski został trzykrotnie poświęcony Sercu Jezusowemu.
Po raz pierwszy dokonali tego biskupi polscy na Jasnej Górze 27 lipca 1920 roku. Akt ten miał na celu uproszenie ratunku dla Polski, zagrożonej inwazją bolszewików.
Rok później, 3 czerwca,   akt poświęcenia został ponowiony na Małym Rynku w Krakowie.  ( podałam>>> TU  )
Inny charakter miało poświęcenie z 28 października 1951 roku w Polsce rządzonej przez komunistów.
Dokonano go nie w czasie jednej ceremonii, lecz równocześnie we wszystkich kościołach w kraju.
W orędziu biskupów, które poprzedziło akt poświęcenia, czytamy:
 
„Przez poświęcenie narodu Sercu Jezusa chcemy złożyć hołd najgłębszej wdzięczności za wszystkie dobrodziejstwa, jakie otrzymaliśmy w ciągu tysiącletniej historii chrześcijańskiej, najściślej związanej z Chrystusem i Jego Kościołem...”
***
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika guantanamera

7. @intix

Biedny jest lud…
 Kiedy szybko zapomina
 O wielkiej łasce,
którą od Boga otrzymał…

Biedny jest lud…

Który Prawdę… pamięć zatraca

O opiece Boga, do Którego o nią się zwracał…

Biedny jest lud…

Który Prawdę zaciera… ukrywa…

TĘ PRAWDĘ, która powinna być wiecznie żywa… 
 

  Tak ważne myśli przekazane w tak pięknych słowach...

 Zbyt wiele uwagi poświęcamy różnym przejawom zła.... A mamy tyle wspaniałych chwil w naszej przeszłości - na nich się trzeba opierać i do nich odwoływać!

"Lepiej jest jak najmniej myśleć o grzechach i o szatanie, a jasną twarzą ustawić się ku Bogu i ku wszystkiemu, co jest ze światła, z prawdy i z miłości. " (Ks. kard. Stefan Wyszyński)                     

avatar użytkownika intix

8. @guantanamera

Wstawiając film o Kardynale Stefanie Wyszyńskim w jednej z ostatnich moich notek, nie przypadkiem przytoczyłam wypowiedź scenarzysty filmu - Jana Purzyckiego.
Pozwolę sobie jeszcze raz je przytoczyć: 

Fascynuje mnie wpływ pojedynczego człowieka na historie.
Ileż w niej dramatów spowodowanych przez niemądrych, chwiejnych, czy wręcz naznaczonych zbrodnią przywódców.
Są tez przykłady przeciwne.
Stefan Kardynał Wyszyński był człowiekiem mądrego kompromisu, ale był też człowiekiem nieugiętym, kiedy komuniści zapragnęli zawładnąć Kościołem.
„Non possumus” spowodowało internowanie Prymasa.
I tu, w tych trzech latach zbliżamy się do tajemnicy sprawiającej, że człowiek kompletnie odizolowany, unicestwiony, bezsilny, odnosi nad barbarzyńcami zwycięstwo duchowe, którego wpływ na nasze współczesne dzieje jest nie do przecenienia.
W filmie chcieliśmy dotknąć tej Tajemnicy
.”

***
Tajemnica ZWYCIĘSTWA... Człowieka, który jest  ...kompletnie odizolowany, unicestwiony, bezsilny, odnosi nad barbarzyńcami zwycięstwo duchowe...

Jeszcze raz TO podkreśliłam...
Teraz ten cytat przez Ciebie zamieszczony... za który bardzo Ci dziękuję:

..."Lepiej jest jak najmniej myśleć o grzechach i o szatanie, a jasną twarzą ustawić się ku Bogu i ku wszystkiemu, co jest ze światła, z prawdy i z miłości. "
(Ks. kard. Stefan Wyszyński) 

TO jest TA TAJEMNICA ZWYCIĘSTWA...  
***

Czyż TO... nie jest TYM... o czym rozmawiałyśmy?   >>>TU i...  >>>TU
Kardynał Stefan Wyszyński był sam, kompletnie odizolowany... kierował się TYM, co zacytowałaś...
Był TYLKO... z Panem Bogiem i z Przenajświętszą Mateńką...

Może teraz będzie łatwiej zrozumieć... jak ważne jest przesłanie aby "...ODEJŚĆ duchem od zła wszelkiego..."
Twórzmy TĘ Armię...
...Budujmy Armię… z Czystych Serc tworzoną…
Silną Mocą Wiary Naszej
Mocą i Miłością Chrystusa… Niezwyciężoną…
"…Otwórzmy na OŚCIEŻ drzwi Chrystusowi…"
A żaden wróg nic Nam nie zrobi…
TO jedyny, najsilniejszy dla Naszej Polski  FUNDAMENT…
Jedyna do Naszej Polski Droga…
Polsko… wracaj do Boga…

Czerpmy z przesłań... z Postaw... Kardynała Wyszyńskiego... Jana Pawła II...
I z Naszej pięknej Historii, o której w tym moim wpisie... poświęcenia się Sercu Jezusa... i opiece Maryi... Niepokalanej Wniebowziętej Królowej Polski...

TO JEST NASZA  DROGA...
***
Guantanamero...
Dziękuję Ci...
Serdecznie Pozdrawiam


avatar użytkownika intix

9. Akt poświęcenia narodu polskiego Sercu Jezusa 28 X 1951 r

...Inny charakter miało poświęcenie z 28 października 1951 roku w Polsce rządzonej przez komunistów.
Dokonano go nie w czasie jednej ceremonii, lecz równocześnie we wszystkich kościołach w kraju...







"Panie Jezu, my Naród Polski, przed Tobą na kolana upadamy. Wobec nieba i ziemi wyznajemy: Tyś jest Bogiem naszym, Tyś zbawicielem naszym, Tyś Królem naszym!

Dziękujemy Ci za wszystkie dobrodziejstwa, jakie wyświadczyłeś Narodowi naszemu, a szczególniej za powołanie nas do świętej wiary katolickiej i za opiekę nad nami w najcięższych nawet chwilach dziejowych!

W dniu uroczystym dzisiejszym, wobec Maryi, świętej Rodzicielki Twojej a naszej serdecznej Matki i Królowej, wobec świętych Patronów naszych, całkowicie się oddajemy i poświęcamy Boskiemu Sercu Twojemu, aby na zawsze być ludem Twoim!

Zarazem uroczyście przyrzekamy trwać wiernie w świętej wierze katolickiej, bronić Twego świętego Kościoła, życie nasze osobiste, rodzinne i narodowe kształtować według Twojej Ewangelii!

O Najświętsze Serce Jezusa, pokornie Cię prosimy i błagamy, przyjmij nasze poświęcenie się Tobie, otocz nas swoją miłością i opieką, i tak nas prowadź przez dzieje, aby z ziemi polskiej po wszystkie czasy rozbrzmiewała cześć i chwała Twoja.
Amen."



avatar użytkownika intix

10. BOHATEROWI NARODOWEMU KSIĘDZU KAPELANOWI IGNACEMU SKORUPCE

"...Pod Ossowem zginął ks. Ignacy Skorupka. 27-letni kapłan zgłosił się na ochotnika do wojska i wraz z 1 batalionem wyruszył na front. Widząc chwilowe załamanie żołnierzy, z Krzyżem w ręku stanął na czele kompanii i poderwał ją do ataku. Dosięgła go bolszewicka kula…"
***
Był Taki Ksiądz...
Ksiądz Polski...
W Roku 1920
Stanął na czele wojsk polskich,
Które walczyły z bolszewikami...
Był Taki Ksiądz...
Który Polskę osłaniał Krzyżem,
Z Wiarą i Modlitwą do Boga
Szedł pokonać bestialskiego wroga,
Gdy ten był blisko, coraz bliżej...
Matka Najświętsza
Wrogowi się ukazała...
Polska za Jej Wstawiennictwem ocalała...
Polskie wojska najazd wroga odparły
Drogę do Wolności Polski i Europy otwarły...
Był Taki Ksiądz...
Ignacy Skorupka się nazywał...
Sam w bitwie oddał życie...
Nie doczekał tej chwili
Gdy Polska była Wolna
I przez kolejną "chwilę" w Historii szczęśliwa...

***
...Na dwa tygodnie przed śmiercią, 31 lipca 1920 r., w dniu swoich imienin, ks. Ignacy Skorupka, przyjmując życzenia od sióstr z Ogniska Rodziny Maryi, powiedział: "Nie martwcie się. Bóg i Matka Boska Częstochowska, Królowa Korony Polskiej, nie opuści nas i ześle nam człowieka - jak ksiądz Kordecki, jak Joanna d'Arc we Francji. Człowiek ten stanie na czele armii, doda odwagi i nastąpi zwycięstwo. Bliski jest ten dzień. Nie minie 15 sierpnia, dzień Matki Boskiej Zielnej, a wróg będzie pobity".  Wypowiadając te prorocze słowa zapewne nie miał świadomości, że mówi o sobie.

A tak wspominał ks. Skorupkę ks. Kardynał Aleksander Kakowski - przyjaciel marszałka Józefa Piłsudskiego: "Między innymi poszedł i ksiądz Skorupka. Młody i pięknej powierzchowności kapłan, który jeszcze piękniejszą miał duszę. Ks. Skorupka zwrócił się do mnie z prośbą, abym mu pozwolił pójść na front razem z batalionem młodzieży gimnazjalnej - warszawskiej, w którym znajdowała się jego szkoła. Zgodziłem się - rzekłem - ale pamiętaj, abyś ciągle przebywał z żołnierzami w pochodzie i w okopach, a w ataku nie pozostawał w tyle ale szedł w pierwszym rzędzie. Właśnie dlatego - odrzekł - chcę iść do wojska".


W przeddzień wyruszenia na front ks. Ignacy udał się do kościoła Kapucynów na ulicy Miodowej, gdzie przystąpił do sakramentu pokuty. Po powrocie do mieszkania spisał swój testament. W swej ostatniej woli oświadczył: "Dług za wpisy szkolne spłacam swoim życiem. Za wpojoną miłość Ojczyzny płacę miłością serca. Proszę mię pochować w albie i ornacie. Gdyby nie można, zatrzymać w zakładzie. Papiery proszę zniszczyć ! Pieniądze na pogrzeb i na stypendia, drobiazgi - do uznania Matki Getter."


W dniu 13 sierpnia w godzinach południowych oddział dowodzony przez ppor. Słowikowskiego z ks. Ignacym Skorupka dotarł do Ząbek, tam ks. Ignacy odprawił dla żołnierzy Mszę Świętą. Wyruszyli w kierunku Ossowa. Ksiądz Skorupka szedł
w czarnej zarzutce, chroniącej od kurzu, ze stułą na szyi. Miał ze sobą krzyż inkrustowany kością słoniową, podarowany przez przełożoną Ogniska - siostrę Matyldę Getter, zawieszony na niebieskiej wstążce, którą w chwili wymarszu podarowała mu jedna z dziewczynek zakładu, odpinając ją od włosów. Około godziny 22.00 stanęli w okolicy wioski Leśniakowizna, oddalonej 2 km od Ossowa. Tam skoncentrowały się nacierające na Warszawę siły nieprzyjaciela.

Nazajutrz - 14 sierpnia 1920 r. o godz.3.30 rozpoczęło się natarcie wojsk bolszewickich w okolicach Ossowa. W bitwie pod Ossowem młodzi żołnierze nie wytrzymywali ataku i zaczęli się cofać. Cofali się oficerowie i dowódca pułku. Wtedy ks. Skorupka zebrał koło siebie kilkunastu swoich chłopców i z nimi poszedł naprzód. Lewą ręką wskazywał nieprzyjaciela, a w prawej, wzniesionej ku górze, trzymał krzyż. Dla podtrzymania ducha żołnierzy zaintonował pieśń "Serdeczna Matko". Poszli na przód. Wielu poległo. Ksiądz Ignacy Skorupka padł rażony kulą ekrazytywną (wybucha trafiając w cel ). Z 800 ochotników - uczniów, 300 zostało zabitych lub rannych. W bitwie siedmiokrotnie odbijano ten kawałek polskiej ziemi z rąk wroga, o czym głosi napis na pomniku Ossowskiego cmentarza : "14 sierpnia 1920 roku, siedmiokroć odpieraliśmy hordy bolszewickie i tu padliśmy u wrót stolicy, a wróg odstąpił."


Ciało Księdza było wielokrotnie kłute bagnetami rosyjskich żołnierzy. Na ściernisku, przy miedzy, twarzą do ziemi, leżały zwłoki kapelana. Krzyż trzymał w ręce, górna część czaszki oderwana, leżała obok. Czterech żołnierzy złożyło zwłoki bohaterskiego kapelana na płaszczu i wyniosło ze wsi. Depesza do dowództwa I Armii z dnia 15 sierpnia 1920 r., godz. 8.00: "Bohaterską śmiercią poległ kapelan I/236pp., który w stule i z krzyżem w ręku prowadził tyralierę do ataku. Wzięto około 50 jeńców (...) Na przedpolu całe masy trupów bolszewickich." Pogrzeb księdza Ignacego Skorupki odbył się 17 sierpnia 1920 r. w Kościele Garnizonowym ( obecnie Katedrze Polowej) przy ul. Długiej w Warszawie. Uroczystość ta zgromadziła tłumy warszawiaków, przewodniczył jej Biskup Stanisław Gall. Po zakończeniu Maszy Świętej generał Józef Haller odczytał rozkaz Naczelnego Wodza, w którym odznaczył księdza Skorupkę i kapitana Downar - Zapolskiego krzyżami Virtuti Militari.


Ciało księdza Ignacego pochowano z honorami wojskowymi na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie - aleja 244 rząd V, grób 15.


Zwycięstwo Polaków pod Ossowem i śmierci ks. I. Skorupki były punktem zwrotnym w dziejach wojny 1920 roku. Do tej chwili Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami.

Bolszewicy wzięci do niewoli opowiadali, że widzieli księdza w komży i z krzyżem w ręku, a nad nim Matkę Boską. Jakże mogli strzelać do Matki Boskiej, która szła przeciwko nim? Ten moment kulminacyjny w bitwie pod Warszawą nazwano tego dnia "Cudem Nad Wisłą".

Tak nagłego zwrotu bitwy nie umieli wytłumaczyć bolszewiccy generałowie. Dowódca Armii Czerwonej - Litwin Witold Putna, przyznał: "Nastąpił moment, kiedy nie tylko pojedyncze jednostki, lecz cała masa traci wiarę w skuteczność walki z nieprzyjacielem. Nadeszła reakcja psychologiczna. Masa przestała być zdolna do ataku. Struna, którą naciągaliśmy od Bugu, pękła..."
(Fragment >>>WPISU )



avatar użytkownika intix

11. Pamiętajmy...!

avatar użytkownika intix

12. Pamiętajmy...

ten sam pRezydent, który 90 Rocznicę bolszewikom POmnik POstawił...
W 92 Rocznicę... KOMU zawdzięczamy zwycięstwo... TAK wyraził:

"...Jak co roku 15 sierpnia, w dniu Święta Wojska Polskiego spotykamy się tutaj przed Grobem Nieznanego Żołnierza, aby oddać hołd żołnierskiej krwi przelanej za Ojczyznę. W kolejną rocznicę Bitwy Warszawskiej z 1920 roku, w kolejną rocznicę zwycięstwa w wojnie z Rosją bolszewicką nasze serdeczne myśli i wdzięczne serca kierujemy ku bohaterom sprzed przeszło 90 lat, jak i ku współczesnym polskim żołnierzom stojącym na straży naszej suwerenności i naszego bezpieczeństwa.

Wielkość tamtego polskiego zwycięstwa z 1920 roku zbudowała swoisty wzorzec, który przymierzamy i do współczesności. Słusznie pamiętamy o sile ducha, o sile morale, które były jednym z fundamentów tamtego wielkiego sukcesu. Dlatego mówimy o Cudzie nad Wisłą. Trzeba jednak pamiętać i o innych źródłach naszego militarnego zwycięstwa.


Wygraliśmy, gdyż wtedy cały naród skupił się wokół wielkiego zadania odbudowy polskiej siły zbrojnej, wokół zadania obrony świeżo odzyskanej niepodległości. Wtedy potrafiliśmy w imię nadrzędnej racji stanu odrzucić na bok większość różnic i podziałów. Wtedy racja stanu skutecznie ograniczyła racje partyjne. Liczyła się Polska i nasz wspólny ogólnonarodowy interes.


Wygraliśmy, bo nie byliśmy wtedy sami. Nasze aspiracje i naszą walkę wspierały zwycięskie demokracje Zachodu, zwłaszcza Francja. Wygraliśmy, bo nawet w tak trudnym okresie początków naszej niepodległości, naszej niepodległej państwowości polskim Siłom Zbrojnym naród zapewnił odpowiednie wyposażenie, odpowiednie uzbrojenie. Pod wieloma względami to nowoczesne, jak na tamte czasy wyposażenie miało, obok siły ducha, decydujące znaczenie dla ostatecznego wyniku wojny.


Trzeba więc pamiętać, że wtedy polscy lotnicy i wspierający ich ochotnicy z innych krajów, w tym obywatele Stanów Zjednoczonych Ameryki, uzyskali zdecydowaną przewagę w powietrzu. Trzeba pamiętać, że dostarczone przez Francję czołgi siały wśród bolszewików strach i panikę. Trzeba pamiętać, że rewelacyjny polski wywiad, a w jego ramach supernowoczesne jak na tamte czasy systemy podsłuchu i dekryptażu, pozwalały stronie polskiej poznać treść bolszewickich depesz niejednokrotnie zanim dotarły one do dowódców Armii Czerwonej.


Trzeba pamiętać, że wygraliśmy dzięki wysokim kwalifikacjom naszej kadry oficerskiej, gdy doświadczeniom wyniesionym z armii austrowęgierskiej, pruskiej, rosyjskiej i francuskiej towarzyszył wolny od dowódczego schematyzmu talent Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego. Przecież nie uległ on dominującej w ówczesnej Europie strategii wojny pozycyjnej i zadał bolszewikom klęskę dzięki dynamice manewru i na przekór doświadczeniom I wojny światowej.

W 1920 roku wygraliśmy!..."
***

TO ten sam pRezydent...
"baaaardzo WIERZĄCY..." - ani słowa o WSPARCIU NIEBA...
***
Biedny jest lud…
Kiedy szybko zapomina
O wielkiej łasce,
którą od Boga otrzymał…
Biedny jest lud…
Który Prawdę… pamięć zatraca
O opiece Boga, do Którego o nią się zwracał…
Biedny jest lud…
Który Prawdę zaciera… ukrywa…
TĘ PRAWDĘ, która powinna być wiecznie żywa… 

***
ten sam pRezydent...
ku POjednaniu z Cerkwią Putina  POdążający...
na wytyczne z Moskwy czekający...
...Cyryl I spotka się w Warszawie z Komorowskim, z Borusewiczem. Pytanie: z kim jeszcze, i ew. z jakimi poleceniami...?

Ale... nie...nie... TO  nie jest polityczne pojednanie...
Obłuda... POdstęp... manipulacja...
Sługusów szatana...

***
A My...
Polskie dzieci Boże...
Przed Królową Polski klękamy...
Królowo Polski Wniebowzięta...
Jasnogórska Pani
Z Dzieciątkiem na rękach...
Matko Najświętsza Niepokalana...
W 92 rocznicę Cudu nad Wisłą
Padamy  dziękczynnie na kolana
Za wygraną bitwę z bolszewikami
Za obronę... za wstawiennictwo u Syna Twego za nami...
Dziękujemy… Przenajświętsza  Pani…
(...)
Królowo Narodu Polskiego
Ufni i pełni pokory
Losy Ojczyzny Tobie powierzamy
Królowo Polski Wniebowzięta…
Jasnogórska Pani…
Módl się za nami…




avatar użytkownika intix

14. Akt poświęcenia Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi

(...)
Kiedy ks. kard. Hlond powraca do kraju, posłuszny głosowi z Fatimy i Watykanu postanawia poświęcić Polskę Sercu Niepokalanej Dziewicy.
Decyzja o poświęceniu Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi zapadła na Jasnej Górze podczas Plenarnej Konferencji Episkopatu Polski, która odbyła się 3-4 października 1945 r., a więc w pierwszych miesiącach po zakończeniu działań wojennych i u progu życia Kościoła w zupełnie nowej dla niego sytuacji.
Nic więc dziwnego, że poświęcenie było przygotowywane w konspiracji.

W oficjalnym komunikacie wydanym po zakończeniu obrad nie wspomniano ani słowem o podjętej decyzji powtórzenia na ziemiach polskich aktu portugalskiego z 1931 roku.

By uniknąć otwartego konfliktu z władzami, wiadomość o planowanym poświęceniu przekazywano drogą osobistych kontaktów. Dowiadują się o tym wybrane osoby oraz grupy religijne, jak: Rycerstwo Niepokalanej, Sodalicje Mariańskie i Apostolstwo Modlitwy.
Oficjalna informacja o planowanym poświęceniu znalazła się dopiero w Liście Pasterskim Episkopatu na Wielki Post 1946 roku. Czytamy w nim:
"Nie postąpilibyśmy zgodnie z duchem naszych dziejów ani z ciążącym na nas długiem wdzięczności, gdybyśmy na progu nowych czasów nie odnowili przymierza Polski z Jej niebieską Królową, dla której Naród ma odwieczną, serdeczną i rodzinną cześć. Po szwedzkim potopie ślubował Jej 'nową i gorącą służbę' król Jan Kazimierz. Teraz sam Naród i kraj cały poświęca się uroczystym aktem Matce Najświętszej i Jej Niepokalanemu Sercu, obierając Ją znowu za Patronkę swoją i państwa oraz oddając w Jej szczególną opiekę Kościół i przyszłość Rzeczypospolitej.
Poświęcenie odbędzie się w trzech datach. W niedzielę po uroczystości Nawiedzenia Maryi Panny, czyli 7 lipca, dokonają ofiarowania Najświętszej Pannie i Jej Sercu Niepokalanemu parafie. Ślubowanie... poprzedzi triduum i Komunia Święta generalna. W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, po odpowiednim przygotowaniu, ofiarować będą swe diecezje poszczególni biskupi... Wreszcie w uroczystość Narodzenia Matki Boskiej zebrany na Jasnej Górze Episkopat dokona tamże w obecności pielgrzymów z całego kraju poświęcenia Narodu i Rzeczypospolitej".
Poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi potraktowano bardzo poważnie. Przygotowanie do poświęcenia w parafiach obejmowało kilka miesięcy, a samą uroczystość poprzedziło specjalne triduum.
Z kolei do centralnych uroczystości biskupi przygotowywali się przez dwudniowe rekolekcje.
Tygodnik "Niedziela" tak opisywał uroczystości na Jasnej Górze:

"Milion ludzi skupionych tłumnie, tłoczno i ciasno, jeden tuż przy drugim, na jednym placu... głowa przy głowie... morze głów ludzkich... Było razem ponad milion... Był to więc milion ludzi, milion Polaków i Polek, którzy nie ulękli się niewygód i morderczych warunków podróży koleją, wozami, zatłoczonymi ciężarowymi samochodami i... piechotą z najodleglejszych okolic całej Polski... Był to milion serc, pałających miłością do Matki Bożej, milion dusz, oddanych Panu Bogu, milion mózgów, zatroskanych myślą o losach Ojczyzny i szukających u swojej Matki i Królowej - pociechy, ratunku i mocy wiary w nadejście dnia, w którym zapanuje na świecie Sprawiedliwość i Pokój, i Miłość, i Prawda, i Dobro, i Piękno! Taki milion ma swoją własną wymowę i swój własny ciężar gatunkowy. Wartość takiego miliona nie da się ani obliczyć, ani wymierzyć, ani nawet sobie uzmysłowić! I kto na własne oczy oglądał ów milion dusz nieśmiertelnych, ten nigdy tego zapomnieć nie może!".

Kardynał Hlond zdawał sobie sprawę, że akt poświęcenia nie może być czymś jednorazowym, że należy nim żyć i nieustannie go odnawiać. Dlatego zabiegał o przygotowanie programu duszpasterskiego, który ożywiałby w ludziach pamięć o tym wydarzeniu.
To wówczas ks. Leon Cieślak, pallotyn, zapoczątkował ideę codziennego stawania wieczorem przed Matką Bożą, aby złożyć Jej "raport dzienny ze swego postępowania... jak dziś spełniliśmy nasze maryjne ślubowania".
Taki właśnie był początek Jasnogórskiego Apelu.
Miał on przypominać Polakom o swych zobowiązaniach z 1946 roku. (...)

Jeszcze o: Proroctwo Prymasa Polski Augusta Hlonda

Ślubowanie i poświęcenie Narodu Polskiego ...

avatar użytkownika Maryla

15. dziś 75. rocznica śmierci


30 grudnia .... dziś 75. rocznica śmierci Arcybiskupa metropolity warszawskiego Członka  Rady Regencyjnej  i ostatniego  Prymasa Królestwa Polskiego , wielkiego Patrioty Kardynała Aleksandra Kakowskiego.<br />
Przez całą swoją posługę biskupią starał się dobrze służyć Kościołowi i Polsce.<br />
     Pochodził z drobnej szlachty mazowieckiej z okolic Przasnysza. Urodzony 5 lutego 1862 r. był synem powstańca styczniowego Franciszka Kakowskiego herbu Kościesza i Pauliny z Ossowskich herbu Dołęga. Studia odbył w seminarium duchownym w Warszawie, Akademii Duchownej w Petersburgu, a w 1. 1883-1885 na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, skąd przywiózł doktorat z prawa kanonicznego. Święcenia kapłańskie przyjął w Warszawie 30 maja 1886 r. Po roku wikariatu, został profesorem prawa kanonicznego, teologii pastoralnej i homiletyki w seminarium duchownym w Warszawie, a w 1898 r. rektorem. Po dwunastu latach objął funkcję rektora kształcącej elitę duchowieństwa Akademii Duchownej w Petersburgu.
<p>     W 1913 r. papież mianował go arcybiskupem metropolitą warszawskim. Sakrę przyjął 22 czerwca w kościele św. Katarzyny w Petersburgu, a ingres do katedry warszawskiej odbył 14 września 1913 r. W sześć lat później papież mianował go kardynałem.</p>
<p>     W październiku 1917 r. - za zgodą papieża Benedykta XV - wszedł do Rady Regencyjnej. "Wszedłem do Rady Regencyjnej w duchu ofiary, z miłości dla Boga i miłości do Ojczyzny, z pominięciem siebie i swoich interesów ziemskich. Wszedłem jako Prymas Królestwa Polskiego (...), wszedłem z poczucia obowiązku obywatelskiego, abym służył dobru publicznemu; wszedłem w chwili, kiedy Ojczyzna nie miała uprawnionej władzy (...), wszedłem dla wydobycia od okupantów zdobyczy narodowych i ekonomicznych". Z jego inicjatywy członkowie Rady zrzekli się pensji, by pracować honorowo. 28 października 1919 r. w katedrze warszawskiej udzielił święceń biskupich nuncjuszowi w Polsce ks. Achillesowi Rattiemu, który trzy lata później został papieżem i przyjął imię Piusa XI.</p>
<p>     Zapisał się wspaniałymi kartami w dziejach archidiecezji warszawskiej. Był inicjatorem budowy wielu kościołów i tworzenia nowych parafii (erygował ich 50, z czego 20 w Warszawie). W 1922 r. przeprowadził pierwszy Synod Archidiecezji Warszawskiej. Erygował Instytut Wyższej Kultury Religijnej. Współdziałał przy tworzeniu Wydziału Teologicznego na Uniwersytecie Warszawskim. Zorganizował duszpasterstwo akademickie. Organizował struktury Akcji Katolickiej. Wspierał rozwój prasy katolickiej, zapraszał do Warszawy nowe zakony. Wybudował gmach "Romy", który służy do dziś instytucjom kościelnym.</p>
<p>     Podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. kard. Kakowski wezwał duchownych, aby stanęli w szeregach wojska jako kapelani i sanitariusze. Polecił zorganizować parafialne komitety pomocy nad rodzinami poległych. Odegrał decydującą rolę przy zawarciu konkordatu ze Stolicą Apostolską w 1925 r., za co otrzymał Order Orła Białego.</p>
<p>     Pochowany został - zgodnie ze swoją wolą - na cmentarzu na Bródnie, gdzie chowani byli wówczas najbiedniejsi jego diecezjanie.</p>
<p>źródło życiorys :http://adonai.pl/ludzie/?id=190


dziś 75. rocznica śmierci Arcybiskupa metropolity warszawskiego Członka
Rady Regencyjnej i ostatniego Prymasa Królestwa Polskiego ,
wielkiego Patrioty Kardynała Aleksandra Kakowskiego.
kard. Aleksander Kakowski

(1862 - 1938)




     Przez całą swoją posługę biskupią starał się dobrze służyć
Kościołowi i Polsce. 30 grudnia minie 70. rocznica śmierci nieco dziś
zapomnianego kard. Aleksandra Kakowskiego, metropolity warszawskiego,
Prymasa Królestwa Polskiego.

     Pochodził z drobnej szlachty mazowieckiej z okolic Przasnysza.
Urodzony 5 lutego 1862 r. był synem powstańca styczniowego Franciszka
Kakowskiego herbu Kościesza i Pauliny z Ossowskich herbu Dołęga. Studia
odbył w seminarium duchownym w Warszawie, Akademii Duchownej w
Petersburgu, a w 1. 1883-1885 na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie,
skąd przywiózł doktorat z prawa kanonicznego. Święcenia kapłańskie
przyjął w Warszawie 30 maja 1886 r. Po roku wikariatu, został profesorem
prawa kanonicznego, teologii pastoralnej i homiletyki w seminarium
duchownym w Warszawie, a w 1898 r. rektorem. Po dwunastu latach objął
funkcję rektora kształcącej elitę duchowieństwa Akademii Duchownej w
Petersburgu.

     W 1913 r. papież mianował go arcybiskupem metropolitą warszawskim.
Sakrę przyjął 22 czerwca w kościele św. Katarzyny w Petersburgu, a
ingres do katedry warszawskiej odbył 14 września 1913 r. W sześć lat
później papież mianował go kardynałem.

     W październiku 1917 r. - za zgodą papieża Benedykta XV - wszedł do
Rady Regencyjnej. "Wszedłem do Rady Regencyjnej w duchu ofiary, z
miłości dla Boga i miłości do Ojczyzny, z pominięciem siebie i swoich
interesów ziemskich. Wszedłem jako Prymas Królestwa Polskiego (...),
wszedłem z poczucia obowiązku obywatelskiego, abym służył dobru
publicznemu; wszedłem w chwili, kiedy Ojczyzna nie miała uprawnionej
władzy (...), wszedłem dla wydobycia od okupantów zdobyczy narodowych i
ekonomicznych". Z jego inicjatywy członkowie Rady zrzekli się pensji, by
pracować honorowo. 28 października 1919 r. w katedrze warszawskiej
udzielił święceń biskupich nuncjuszowi w Polsce ks. Achillesowi
Rattiemu, który trzy lata później został papieżem i przyjął imię Piusa
XI.

     Zapisał się wspaniałymi kartami w dziejach archidiecezji
warszawskiej. Był inicjatorem budowy wielu kościołów i tworzenia nowych
parafii (erygował ich 50, z czego 20 w Warszawie). W 1922 r.
przeprowadził pierwszy Synod Archidiecezji Warszawskiej. Erygował
Instytut Wyższej Kultury Religijnej. Współdziałał przy tworzeniu
Wydziału Teologicznego na Uniwersytecie Warszawskim. Zorganizował
duszpasterstwo akademickie. Organizował struktury Akcji Katolickiej.
Wspierał rozwój prasy katolickiej, zapraszał do Warszawy nowe zakony.
Wybudował gmach "Romy", który służy do dziś instytucjom kościelnym.

     Podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. kard. Kąkowski wezwał
duchownych, aby stanęli w szeregach wojska jako kapelani i sanitariusze.
Polecił zorganizować parafialne komitety pomocy nad rodzinami
poległych. Odegrał decydującą rolę przy zawarciu konkordatu ze Stolicą
Apostolską w 1925 r., za co otrzymał Order Orła Białego.

     Pochowany został - zgodnie ze swoją wolą - na cmentarzu na Bródnie,
gdzie chowani byli wówczas najbiedniejsi jego diecezjanie.




Wojciech Świątkiewicz

http://adonai.pl/ludzie/?id=190


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

16. Tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego


Na Jasnej Górze 26 sierpnia
1956 r., w dniu składania Jasnogórskich Ślubów Narodu, przygotowanych
przez więzionego w Komańczy kard. Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski.
Cudowny Obraz niesiony podczas procesji na jasnogórskich wałach

[Fot. INSTYTUT PRYMASA WYSZYŃSKIEGO]

Tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego napisał kard. Stefan
Wyszyński w czasie swojego uwięzienia w Komańczy. Śluby zostały złożone
przez Naród polski 26 sierpnia 1956 r. na Jasnej Górze. Natomiast 26
sierpnia 2012 r. przed wejściem do Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej
na Jasnej Górze prymas Polski abp Józef Kowalczyk odsłonił tablicę z
tekstem Ślubów z 1956 r., ufundowaną przez Instytut Prymasa
Wyszyńskiego, z okazji 70. rocznicy jego istnienia

Wielka Boga-Człowieka Matko, Bogarodzico Dziewico, Bogiem sławiona Maryjo Królowo świata i Polski Królowo

Gdy upływa trzy wieki od radosnego dnia, w którym zostałaś Królową
Polski, oto my, dzieci Narodu Polskiego i Twoje dzieci, krew z krwi
przodków naszych, stajemy znów przed Tobą, pełni tych samych uczuć
miłości, wierności i nadziei, jakie ożywiały ongiś Ojców naszych.

My, Biskupi Polscy i Królewskie Kapłaństwo, lud nabyty Zbawczą Krwią
Syna Twego, przychodzimy Maryjo znów do Tronu Twego, Pośredniczko Łask
Wszelkich, Matko Miłosierdzia i wszelkiego pocieszenia.

Przynosimy do stóp Twoich całe wieki naszej wierności Bogu,
Kościołowi Chrystusowemu - wieki wierności szczytnemu posłannictwu
Narodu, omytego w wodach Chrztu św.

Składamy u stóp Twoich siebie samych i wszystko, co mamy: rodziny
nasze, świątynie i domostwa, zagony polne i warsztaty pracy, pługi,
młoty i pióra, wszystkie wysiłki myśli naszej, drgnienia serc i porywy
woli.

Stajemy przed Tobą pełni wdzięczności, żeś była nam Dziewicą
Wspomożycielką wśród chwały i wśród straszliwych klęsk tylu potopów.
Stajemy przed Tobą pełni skruchy, w poczuciu winy, że dotąd nie
wypełniliśmy ślubów i przyrzeczeń ojców naszych.

Spojrzyj na nas, Pani Łaskawa, okiem Miłosierdzia Twego i wysłuchaj
potężnych głosów, które zgodnym chórem rwą się ku Tobie z głębi serc
wielomilionowych zastępów oddanego Ci Ludu Bożego.

KRÓLOWO POLSKI, ODNAWIAMY DZIŚ ŚLUBY PRZODKÓW NASZYCH I CIEBIE ZA PATRONKĘ NASZĄ I ZA KRÓLOWĘ NARODU POLSKIEGO UZNAJEMY.

Zarówno siebie samych, jak wszystkie ziemie polskie i wszystek Lud p o l e c a m y Twojej szczególnej opiece i obronie.

Wzywamy pokornie Twej pomocy i miłosierdzia w walce o dochowanie
wierności Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, Kościołowi świętemu i jego
Pasterzom. Ojczyźnie naszej świętej, Chrześcijańskiej Przedniej Straży,
poświęconej Twojemu Sercu Niepokalanemu i Sercu Syna Twego. Pomnij
Matko, Dziewico, przed Obliczem Boga, na oddany Tobie Naród, który
pragnie nadal pozostać Królestwem Twoim pod opieką Najlepszego Ojca
wszystkich narodów ziemi.

  • Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska
    była rzeczywistym królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie
    pod Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i
    społecznym.

    Lud mówi: Królowo Polski - przyrzekamy!

  • Matko Łaski Bożej, przyrzekamy Ci strzec w każdej duszy polskiej
    daru łaski, jako źródło Bożego życia. Pragniemy, aby każdy z nas żył w
    łasce uświęcającej i był świątynią Boga, aby cały Naród żył bez grzechu
    ciężkiego, aby stał się Domem Bożym i Bramą Niebios dla pokoleń
    wędrujących przez polską ziemię - pod przewodnictwem Kościoła
    katolickiego - do wiecznej Ojczyzny.

    Lud mówi: Królowo Polski - przyrzekamy!

  • Święta Boża Rodzicielko i Matko Dobrej Rady. Przyrzekamy Ci z
    oczyma utkwionymi w żłóbek Betlejemski, że odtąd wszyscy staniemy na
    straży budzącego się życia. Walczyć będziemy w obronie każdego
    dziecięcia i każdej kołyski równie mężnie, jak ojcowie nasi walczyli o
    byt i wolność Narodu, płacąc obficie krwią własną. Gotowi jesteśmy
    raczej śmierć ponieść, aniżeli śmierć zadać bezbronnym.

    Dar życia uważać będziemy za największą łaskę Ojca Wszelkiego Życia i za najcenniejszy skarb Narodu.

    Lud mówi: Królowo Polski - przyrzekamy!

  • Matko Chrystusowa i Domie Boży. Przyrzekamy Ci stać na straży
    nierozerwalności małżeństwa, bronić godności kobiety, czuwać na progu
    ogniska domowego, aby przy nim życie Polaków było bezpieczne.
    Przyrzekamy Ci umacniać w rodzinach królowanie Syna Twego Jezusa
    Chrystusa, bronić czci Imienia Bożego, wszczepiać w umysły i serca
    dzieci ducha Ewangelii i miłości ku Tobie, strzec Prawa Bożego,
    obyczajów chrześcijańskich i ojczystych. Przyrzekamy Ci wychować młode
    pokolenie w wierności Chrystusowi, bronić go przed bezbożnictwem i
    zepsuciem i otoczyć czujną opieką rodzicielską.

    Lud mówi: Królowo Polski - przyrzekamy!

  • Zwierciadło Sprawiedliwości. Wsłuchując się w odwieczne tęsknoty
    Narodu, przyrzekamy Ci kroczyć za Słońcem Sprawiedliwości Chrystusem
    Bogiem naszym.
    Przyrzekamy usilnie pracować nad tym, aby w Ojczyźnie naszej wszystkie
    Dzieci Narodu żyły w miłości i sprawiedliwości, w zgodzie i pokoju, aby
    wśród nas nie było nienawiści, przemocy i wyzysku.

    Przyrzekamy dzielić się między sobą ochotnie plonami ziemi i owocami
    pracy, aby pod wspólnym dachem Domostwa naszego nie było głodnych,
    bezdomnych i płaczących.

    Lud mówi: Królowo Polski - przyrzekamy!

  • Zwycięska Pani Jasnogórska. Przyrzekamy stoczyć pod Twoim sztandarem najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi.

    Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości.

    Przyrzekamy zdobywać cnoty wierności i sumienności, pracowitości i
    oszczędności, wyrzeczenia się siebie i wzajemnego poszanowania, miłości i
    sprawiedliwości społecznej.

    Lud mówi: Królowo Polski - przyrzekamy!

  • Królowo Polski, ponawiamy śluby Ojców naszych i przyrzekamy, że z
    wszelką usilnością umacniać i szerzyć będziemy w sercach naszych i w
    polskiej ziemi cześć Twoją i nabożeństwo do Ciebie.

    Bogurodzico Dziewico, wsławiona w tylu świątyniach naszych a szczególnie w Twej Jasnogórskiej Stolicy.

    Oddajemy Tobie szczególnym aktem miłości każdy polski dom i każde
    polskie serce, aby chwała Twoja nie ustawała w ustach naszych dnia
    każdego, a zwłaszcza w dni Twoich świąt.

    Przyrzekamy Ci iść w ślady Twoich cnót, Matko-Dziewico i Panno Wierna, i z Twoją pomocą wprowadzać w życie nasze przyrzeczenia.

    Lud mówi: Królowo Polski - przyrzekamy!

W wykonaniu tych przyrzeczeń widzimy ŻYWE WOTUM NARODU, milsze Ci od
granitów i brązów. Niech nas zobowiązują do godnego przygotowania serc
naszych na Tysiąclecie Chrześcijaństwa Polski.

W przededniu Tysiąclecia Chrztu Narodu naszego chcemy pamiętać o tym,
że Ty pierwsza wyśpiewałaś narodom hymn wyzwolenia z grzechu, że Ty
pierwsza stanęłaś w obronie maluczkich i łaknących i okazałaś światu
Słońce Sprawiedliwości, Chrystusa Boga naszego.

Chcemy pamiętać o tym, że Ty jesteś Matką naszej Drogi, Prawdy i
Życia, że w Twoim Obliczu Macierzyńskim najpewniej rozpoznamy Syna
Twego, ku któremu nas wiedziesz niezawodną dłonią.

Przyjm nasze przyrzeczenia, umocnij je w sercach naszych i złóż przed
Obliczem Boga w Trójcy Świętej Jedynego. W Twoje dłonie składamy naszą
przeszłość i przyszłość, całe nasze życie narodowe i społeczne, Kościół
Syna Twego i wszystko, co miłujemy w Bogu.

Prowadź nas poprzez poddaną Ci Ziemię Polską do bram Ojczyzny
Niebieskiej. A na progu nowego życia sama o k a ż nam Jezusa,
błogosławiony Owoc żywota Twego. Amen.

http://www.niedziela.pl/artykul/98829/nd/Jasnogorskie-Sluby-Narodu-Polsk...

avatar użytkownika intix

17. Pomnik Wdzięczności

    Pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa































Na zdjęciu: Poznań - Uroczystość odsłonięcia pomnika Wdzięczności (ku czci Serca Jezusowego). Widoczny prymas Polski August Hlond. Data wydarzenia: 1932-10-31, źródło NAC.

Grono poznaniaków działa w celu przywrócenia w Poznaniu pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa, nazywanego Pomnikiem Wdzięczności.

Pomnik Serca Jezusowego, zwany też pomnikiem Wdzięczności, ustawiono w miejscu, gdzie dziś stoją Poznańskie Krzyże, a niegdyś straszył Polaków kanclerz Bismarck. Walka o pomnik przy ulicy Święty Marcin trwała wiele lat. Jej początki wiążą się ściśle ze Zjazdem Katolickim, jaki w 1920 roku odbył się w stolicy Wielkopolski. To właśnie wtedy padł projekt stworzenia w Poznaniu Pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa. Ustalono wówczas, że najlepszym rozwiązaniem architektonicznym będzie jego ustawienie na terenie między zamkiem a budynkiem Filharmonii.

Od początku teza ta budziła jednak wiele zastrzeżeń ze strony władz miasta, jak i architektów. Twierdzono, że umiejscowienie pomnika jest w kolizji z koncepcją budowy świątyni wotywnej, którą forsowały władze. Ba. Forsowano również koncepcje... wyburzenia kościoła Świętego Marcina uważanego za brzydki i ustawienia pomnika na jego miejscu. Trudności w uzyskaniu pozwolenia na budowę trwały latami. Komitet budowy nie przejmując się brakiem akceptacji ze strony Magistratu, rozpisał konkurs na projekt pomnika. Co więcej, władze komitetu postanowiły przenieść konflikt do Warszawy i za pośrednictwem tamtejszych instytucji wpłynąć na poznańskie władze.

Projekt ostatecznie zatwierdziły wszystkie ważne komisje, a Magistrat przypieczętował starania. Było to w 1928 roku. Wygrał projekt Lucjana Michałowskiego. Wykonawcą dzieła był Marcin Rożek.

W 1929 roku na dzisiejszym Placu Uniwersyteckim w centrum Poznania został wystawiony pomnik Chrystusa Króla w bogatej obudowie. Sam pomnik liczył ponad 4 metry. U góry był napis: "Sacratissimo Cordi — Polonia Restituta" (Najświętszemu Sercu - Polska Zmartwychwstała).

Pomnik Wdzięczności odsłonięto w październiku 1932 roku. Stał przy Świętym Marcinie tylko siedem lat. Tuż po wejściu Niemców 1 1939 roku, władze okupacyjne nakazały jego rozebranie. Wysadzanie poszczególnych elementów miał nadzorować syn Greisera - namiestnika Kraju Warty.

Wyd. Pallotinum 1993 rok ,książka napisana w 1943 roku! a wydana 50 lat później. Str.32 fragment :

......"Padł "pomnik wdzięczności" w gruzy, a ze spiżu postaci Chrystusowej wydarto złote serce, wotum wdzięcznej Polski. Straszna jest wymowa tej zbrodni i jakże pouczająca. Wróg wiedział, co jest mocą narodu. Wiedział, że naród bez serca żyć nie może. Wiedział, że serce narodu jest w Sercu Boga. Tu tkwi istotny sens zbrodni. Zabić Polski nie zdoła nikt kto nie zabije w niej Ducha Bożego i kto nie wyrwie z jej serca Bożego Serca. O jak wiele nauczyliśmy się na tych gruzach."

Kilkadziesiąt lat później na miejscu, gdzie niegdyś stał Bismarck, a po nim Chrystus, stanęły Krzyże.

W lutym 2012 roku w Pałacu Działyńskich zawiązał się Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności. Na liście znalazło się ponad dwieście nazwisk znakomitych poznańskich naukowców, polityków, artystów, działaczy z różnych opcji i o różnych poglądach, których połączyła jeden idea - przywrócenia miastu i Wielkopolsce monumentu, który w okresie międzywojennym stał na Placu Mickiewicza.

Pomnik Wdzięczności ma stanąć w Poznaniu, ale podaje się kilka lokalizacji, które będą konsultowane. Są to park przy ul. Królowej Jadwigi, przestrzeń między Maltą a kościołem Jana Jerozolimskiego. Aleje Marcinkowskiego, plac przed Katedrą...

>Obejrzyj archiwalne zdjęcia pomnika Wdzięczności.

a także
>[ZDJĘCIA]

***

Przemówienie wygłoszone podczas odsłonięcia Pomnika Wdzięczności w Poznaniu.


Poznań, dnia 30 października 1932.
[streszczenie]

W uroczystość Chrystusa Króla idzie przez naród polski tchnienie Boże, jakby echo nowego dnia. Jest to jak gdyby echo owego dnia, w którym Orzeł polski wzbijał się w przestworza a towarzyszyły mu błogosławieństwo i łaska Boża.

Po latach trzynastu znowu naród polski zjednoczył się cały w uroczystym obchodzie. Po radościach i smutkach naród skupia się koło stołecznego Poznania i bierze udział w akcie uroczystym, w którym dziejowe ślubowanie wypełnia. W spiżu i kamieniu wykuwa swą dziejową wdzięczność. Poprzez dzieje radości i smutków narodu snuje się myśl Boża. Często myśl ludzka błądzi, ale w chwilach dziejowych myśl Boża wypływa i jasno błyszczy poprzez wszystkie błędy. Naród polski wskrzeszony wstał z woli Bożej z niewoli. Naród polski wierzył w dzień wolności, wierzył, że myśl Boża wyprowadzi go z niewoli, aby spełniał wielkie posłannictwo. Na tej ziemi, na której najpierw wzbił się Orzeł polski, w tym pięknym stołecznym mieście naród stawia swój dokument wdzięczności tego pokolenia, które cudu wolności było świadkiem.

Naród polski wie, że dzień wolności był opromieniony łaską Bożą, wie, że wskrzesiła go Opatrzność, aby spełniał wielkie posłannictwo. Wdzięczność narodu dla Boga wypisuje naród w tym kamieniu i spiżu. W tym kamieniu i spiżu wypisuje naród dokument wdzięczności swojej i stawia go, aby świadczył o wdzięczności tego pokolenia, które doznało cudu wolności. Naród ślubuje w tym spiżu i kamieniu, że poprowadzi myśl Bożą poprzez wszystkie dziedziny życia, w myśli i czynie. Niech w duchu i mowie będzie Bóg! Niech przyszłe pokolenia będą wdzięczne, że cud się dokonał i że pokolenie, które cudu tego było świadkiem, tak jawne i tak piękne pozostawia ślady.

W tej chwili naród cały skupia się koło Serca Jezusowego, koło Serca, które jest źródłem i symbolem miłości. Niech ten pomnik będzie upomnieniem do jedności, upomnieniem do zgody i snucia tej myśli Bożej poprzez dzieje!

Oddajemy ten pomnik uroczyście w straż i opiekę przyszłym pokoleniom z wiarą, że będą wysnuwały naukę i ojczyste motywy do czynów patriotycznych.

Sercu Najsłodszemu naród polski niech wierny pozostanie, aby żył na wieki i niech z tego Serca płyną obfite promienie łask i błogosławieństwo. - Amen.

Druk: "Kurier Poznański", 499(1932), s. 1-2;
także: Dzieła, s. 358-359.

avatar użytkownika intix

18. Pamięć serca

Przewodnik Katolicki 44/2012


80 lat temu, 30 października 1932 roku, odsłonięto w Poznaniu monumentalny pomnik Wdzięczności poświęcony Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, wotum za odzyskaną niepodległość.




Choć pomnik stał zaledwie siedem lat, mocno wrósł w serca ówczesnych poznaniaków i Wielkopolan. Dziś przedstawiciele ich kolejnej generacji podjęli zobowiązanie odbudowy pomnika Wdzięczności.
 
Uroczystość odsłonięcia pomnika miała imponujący przebieg. Owej jesiennej niedzieli, przed 80 laty, Poznań przybrał niezwykle odświętny wygląd. Udekorowane domy, girlandy na ulicach. Dzień rozpoczął się od nabożeństw we wszystkich kościołach miasta. Główne nabożeństwa odbyły się w katedrze oraz kościele farnym.
Po ich zakończeniu rzesze wiernych skierowały się na plac przed zamkiem, szybko wypełniając go po brzegi i wszystkie przyległe do niego ulice. „U stóp Pomnika i dookoła postaci Chrystusa przyciąga oczy powódź zieleni i kwiatów i las barwistych sztandarów” – relacjonował „Przewodnik Katolicki”.
Uroczystościom przewodniczył prymas kard. August Hlond w asyście licznych biskupów, setek księży, posłów, senatorów, władz miasta i województwa poznańskiego, przedstawicieli dziesiątek organizacji katolickich, samorządowych, gospodarczych i młodzieżowych, wojska. Odsłonięciu pomnika przez prymasa Hlonda towarzyszyły fanfary i salut z 21 salw armatnich. W przemówieniu, które następnie wygłosił ksiądz prymas, znalazły się m.in. słowa „Oddajemy ten pomnik w straż i opiekę przyszłym pokoleniom, aby z niego snuły naukę i pobudkę do czynów patriotycznych”. Goście uroczystości byli pod głębokim wrażeniem jej rozmachu, powagi i siły. Ks. Józef Andrasz, znany jako spowiednik świętej siostry Faustyny, uczestnik wydarzenia, goszcząc w redakcji „Przewodnika Katolickiego”, powiedział redaktorom, że uroczystość taka możliwa była tylko w Poznaniu. „Gdzieżby u nas dom za domem był tak wystrojony (…)”, zachwycał się ks. Andrasz.
 
Łuk triumfalny w środku Poznania

Poznański pomnik (projektu architekta Lucjana Michałowskiego), mający postać łuku triumfalnego, robił duże wrażenie swoim monumentalnym rozmiarem i bogatą ornamentyką.

Na przedniej stronie dominowała 6-metrowej wysokości postać Najświętszego Serca Pana Jezusa, wykonana z brązu w Zakładach Cegielskiego. Nad przejściami bocznymi umieszczono dwie płaskorzeźby papieża Piusa XI i kard. Dalbora, gdyż to w czasie kiedy sprawowali oni swoje godności Zjazd Katolicki ślubował budowę pomnika Wdzięczności. Wnękę, w której stała postać Chrystusa, rzeźbiarz Marcin Rożek otoczył wieńcem postaci. Znajdziemy wśród nich dwóch żołnierzy modlących się przed bojem. Nad nimi sowa, znak mądrości, potrzebnej narodowi. Nad sową inwalida wojenny z siostrą miłosierdzia, wyżej kogut – symbol czujności, wśród wrogów i niebezpieczeństw. Pod nim grzesznik, któremu kapłan udziela rozgrzeszenia. Na szczycie wnęki artysta umieścił baranka, symbolizującego przebaczenie Chrystusowe. Niżej w tym korowodzie postaci znajduje się para bezdomnych staruszków, po nich pelikan karmiący krwią swoje pisklęta. Pod nim z kolei więźniowie cierpiący w bolszewickiej Rosji, dalej orzeł – znamię odwagi i dzielności. Zestaw postaci zamyka wdowa z sierotami. To nie jedyne rzeźby, które zdobiły pomnik. Na jego tylnej ścianie, w środkowej części, znalazła się płaskorzeźba przedstawiającą zespolenie i współpracę inteligencji, włościan i robotników. Nad przejściami bocznymi ulokowano dwa medaliony przedstawiające rycerza dawnej Polski i żołnierza niepodległości. Autorką tych rzeźb była Kazimiera Pajzderska.

Wizytówka miasta

W latach 30. minionego wieku pomnik stał się sercem i prawdziwą wizytówką miasta. Odbywały się przy nim liczne uroczystości religijne i patriotyczne. Pomnik figurował na niezliczonych pocztówkach przedstawiających stolicę Wielkopolski.
Chętnie, wręcz zwyczajowo, modlili się u jego stóp poznaniacy i goście odwiedzający miasto. Wojciech Walczak, dyrektor Domu Dziecka nr 2 w Poznaniu, do dziś przechowuje w domowym archiwum zdjęcie przedstawiające jego matkę, wówczas 10-letnią dziewczynkę klęczącą na stopniach pomnika. – Zdjęcie pochodzi z 1936 r. Dla mamy było to ulotne, dziecięce wspomnienie. Ale ta charakterystyczna fotografia sprawiała, że przechodząc przez plac Mickiewicza, miałem zakodowane, że w tym miejscu stał pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa. Bardzo się ucieszyłem, kiedy usłyszałem o jego odbudowie – mówi pan Wojciech. Latem 1937 r. Poznań gościł Międzynarodowy Kongres Chrystusa Króla. Plac przed pomnikiem był wówczas naturalną scenerią dla nabożeństw i uroczystości towarzyszących temu doniosłemu wydarzeniu kościelnemu.
 
Zniszczyć symbol

W czerwcu 1997 r. podczas pielgrzymki do Polski, w trakcie Mszy św. na placu Mickiewicza w Poznaniu, pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa wspomniał w swojej homilii Ojciec Święty Jan Paweł II.

Papież powiedział wtedy, że już na początku wojny pomnik stał się w oczach najeźdźców na tyle niebezpiecznym symbolem chrześcijańskiego i polskiego ducha, że postanowili go zburzyć. Nim jednak do tego doszło, w okolicach pomnika dyżurowały hitlerowskie bojówki, które biły przyklękających przed Chrystusem przechodniów, nie odpuszczając nawet tym, którzy choćby uchylili przed statuą czapkę.

Z relacji Leonarda Bury, zamieszczonej w „Przewodniku Katolickim” z 22 lutego 1981 r., można się dowiedzieć, że do burzenia pomnika, rozpoczętego w połowie października 1939 r., Niemcy użyli kilofów, młotów i świdrów pneumatycznych oraz ładunków dynamitu. Natomiast do wywożenia gruzu wykorzystywali Polaków łapanych na ulicach miasta. Najczęściej, gdy wychodzili z kościołów. Aby akcji burzenia pomnika nadać narodowosocjalistycznej oprawy, wokół burzonego pomnika ustawiono maszty ozdobione w hitlerowskie flagi.

Poznaniacy byli przerażeni tą profanacją. Powszechnie wyrażano opinie, że sprawców tak haniebnego czynu nie ominie kara. Kiedy kilka miesięcy później w wypadku samochodowym pod Międzychodem zginął syn gaulaitera Artura Greisera, namiestnika Hitlera w okupowanej Wielkopolsce, widziano w tym palec boży. Zachowały się fotografie przedstawiające burzenie pomnika przez Niemców. Wykonał je z ukrycia, mimo ogromnego ryzyka, młody poznański harcerz Mieczysław Knapski.

Szlachetne zobowiązanie

Po wojnie, kiedy nastały rządy komunistyczne, nie było już warunków do podjęcia odbudowy pomnika. Po 1989 r. w miejscu, gdzie niegdyś stał monument, wmurowano jedynie tablicę upamiętniającą go. Idea przywrócenia pomnika Wdzięczności odżyła pod koniec ubiegłego roku. Podczas uroczystego koncertu z okazji Święta Niepodległości, który odbył się w auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, podjął ją prof. Stanisław Mikołajczak, pomysłodawca koncertu.

Idea spotkała się z życzliwym przyjęciem, Jego Ekscelencji abp. Stanisława Gądeckiego, metropolity poznańskiego. W lutym tego roku ukonstytuowało się społeczne Stowarzyszenie Odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu. Skupia ono prawie 300 przedstawicieli świata nauki, kultury, różnych organizacji społecznych, zawodowych, kościelnych i wielu indywidualnych sympatyków. Stowarzyszenie stara się aktywnie działać na rzecz rozkrzewienia w świadomości poznaniaków i Wielkopolan idei odbudowy pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa. Do wiernych w całej archidiecezji trafiły ulotki zachęcające do wsparcia tego szlachetnego przedsięwzięcia.
Podczas czerwcowej procesji ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa, w której uczestniczyło tysiące poznaniaków, w miejscu gdzie niegdyś stał pomnik, staraniem stowarzyszenia ulokowano wyrazisty banner przedstawiający monument w historycznej postaci. 30 października odsłonięta została na placu Mickiewicza wystawa promująca odbudowę pomnika. Pomysł przywrócenia pomnika spotkał się z dobrym przyjęciem społecznym. Dotychczas poza dość nielicznymi, nieprzychylnymi głosami na internetowych forach nie ujawnili się jego zdecydowani krytycy. Choć byłoby naiwnością sądzić, że w czasach ostrego ataku na Kościół tego rodzaju idea nie będzie miała zaciekłych wrogów. Na razie trwają dyskusje dotyczące kształtu i lokalizacji pomnika. Trudno przesądzać, kiedy zapadną wiążące rozstrzygnięcia w tej sprawie. Społeczne Stowarzyszenie Odbudowy Pomnika Wdzięczności stawia sobie za cel odsłonięcie monumentu najpóźniej w 2018 r., kiedy przypadać będzie 100. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Trzeba jednak pamiętać, że przed wojną budowa pomnika zajęła 12 lat.
Idea zrodziła się w 1920 r. na Zjeździe Katolickim, a urzeczywistniono w 1932 r. Inna, rzecz można, znacznie bardziej powszechna była wówczas religijność Polaków. Nie zwalnia to nas bynajmniej z wypełnienia tego zobowiązania.

Wyraz wdzięczności

O ważności tego zobowiązania mówił w homilii wygłoszonej 17 października w czasie Mszy św. dla Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika bp Zdzisław Fortuniak. Jego Ekscelencja powiedział wówczas:
Historia mówi nam, że po odzyskaniu niepodległości w sercach Polaków do głosu doszła wdzięczność, która znalazła swój wyraz w monumencie nazwanym po prostu pomnikiem Wdzięczności. Został on dedykowany Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Zanim pomnik został zrealizowany, najpierw został wzniesiony duchowo, w sercach tych, którzy tę inicjatywę podjęli i przyczynili się do jej realizacji. Po latach idea wdzięczności odżyła w sercach ludzi, którzy podjęli inicjatywę przywrócenia Poznaniowi pomnika usuniętego w barbarzyński sposób. Doszła do głosu pamięć serca. Okazuje się jednak, że musi się ona przebijać. (…). Trzeba zatem – kontynuować starania formalne, prawne, a także te, które dotyczą zebrania funduszy, ale trzeba równocześnie budzić ducha, w pewnym sensie leczyć zranionych, okaleczałych ludzi, jakby niezdolnych do okazania wdzięczności wobec Boga i wobec ludzi niemogących zdobyć się na pamięć serca i stąd na różny sposób starających się utrudnić realizację tej szlachetnej idei”. Trudno o bardziej trafne przesłanie dla wszystkich, którym zależy na przywróceniu Poznaniowi pomnika Wdzięczności.

PRZED NAMI DŁUGA DROGA
 
W poparcie idei odbudowy Pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa w Poznaniu zaangażowało się wiele znaczących osobistości. Projekt cieszy się też sympatią społeczną. Nie znaczy to jednak, że nie wywołuje kontrowersji.Z prof. Stanisławem Mikołajczakiem, przewodniczącym Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu, rozmawia  Ryszard Gromadzki
Niemal równo rok temu pojawiła się idea przywrócenia Poznaniowi pomnika Wdzięczności. Krótko potem ukonstytuował się społeczny komitet jego odbudowy. Czy można powiedzieć, że w czasie, który upłynął od pojawienia się tego pomysłu na forum publicznym, udało się realnie przybliżyć moment odbudowy pomnika?
 
– Na pewno tak. Przede wszystkim wokół tej idei udało się zjednoczyć wielu ludzi znaczących dla Poznania. Dziś Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności liczy ponad 300 osób. Co niezwykle istotne, na czym zresztą bardzo zależało nam od samego początku, jest to stowarzyszenie ponadpartyjne. Są w nim ludzie reprezentujący różne środowiska i polityczne opcje. Łączy ich szacunek dla patriotycznej tradycji. Integralną częścią tej tradycji w wymiarze lokalnym, dla Poznania, jest przecież pomnik Wdzięczności
 
Jak na ten pomysł reagują władze Poznania? Znajdują Państwo partnerów do rozmowy po ich stronie?
– Początkowo wydawało nam się, że władze miasta są życzliwie nastawione do tego projektu. Ostatnio jednak pojawiły się nowe fakty, które rzucają trochę inne światło na tę sprawę. Dowiedzieliśmy się, że prezydent Grobelny sugeruje rozszerzenie formuły ideowej pomnika tak, aby obejmowała ona całą tradycję niepodległościową w Wielkopolsce począwszy od XIX w. Tymczasem nam zależy na przywróceniu pomnika Wdzięczności z zachowaniem przesłania, które przyświecało jego twórcom i fundatorom. To było wotum poznaniaków i całej społeczności Kresów Zachodnich złożone Bożej Opatrzności, Najświętszemu Sercu Pana Jezusa za odzyskaną wolność, za dar niepodległości. Pomysł prezydenta Ryszarda Grobelnego na pewno jest bardzo ciekawy i wart rozpatrzenia. Taki monument czynu niepodległościowego w Wielkopolsce mógłby powstać na Cytadeli, na przykład w miejscu, gdzie obecnie stoi obelisk upamiętniający sowieckich wyzwolicieli. Rzecz w tym, że mówimy o dwóch różnych pomnikach. Powtarzam – nam zależy na przywróceniu pomnika Wdzięczności z całym jego historycznym i religijnym kontekstem.
 
Czy taka postawa władz miasta nie oznacza, że będą one blokowały pomysł odbudowy pomnika?
 – Nie sądzę. Trzeba rozmawiać. Projekt, który wysunął prezydent Grobelny, nie ma jednak nic wspólnego z pomnikiem Wdzięczności. To skądinąd cenne przedsięwzięcie powinno zostać zrealizowane siłami i środkami władz miasta i regionu.
 
Nie obawia się Pan, że forsowanie przez miasto pomysłu budowy pomnika o zmienionym przesłaniu doprowadzi do dezorientacji opinii publicznej?
– Mam nadzieję, że nie. Jesteśmy otwarci na rzeczową rozmowę z miastem w tej sprawie. Mam świadomość, że powrót pomnika Wdzięczności na historyczną lokalizację, na placu Mickiewicza byłby trudny. W ciągu kilkudziesięciu lat zmienił się charakter tego miejsca, jego urbanistyczna koncepcja. Dlatego w grę wchodzi inna, moim zdaniem godna koncepcja. Jest jednak za wcześnie, żeby cokolwiek przesądzać.
 
Andrzej Nowak – dyrektor Wydziału Architektury i Urbanistyki w Poznaniu
– Jestem bardzo przychylnie nastawiony do idei odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu. Kilka miesięcy temu spotkałem się z przedstawicielami środowiska, które promuje tę sprawę i przedstawiłem sugestie dotyczące procedury związanej ze wzniesieniem pomnika. Mam nadzieję, że te sugestie okażą się pomocne na etapie przygotowań formalnych do całego przedsięwzięcia. Jesteśmy przed podjęciem uchwały w tej sprawie przez Urząd Miasta, dlatego nie mogę wypowiadać się w tej chwili na temat projektowanych lokalizacji pomnika, bo moje biuro będzie opiniowało wniosek. Formalności związane ze wzniesieniem pomnika dzielą się na dwa etapy. Pierwszy to procedura ustalenia lokalizacji celu publicznego, po jej przeprowadzeniu następuje wydanie pozwolenia na budowę. Ustalenie lokalizacji celu publicznego zazwyczaj toczy się kilka miesięcy. Wydanie pozwolenia na budowę to kwestia kolejnego miesiąca. Mogę tylko zapewnić, że jeżeli wniosek w sprawie odbudowy pomnika nie będzie miał uchybień formalnych, moje biuro wyda stosowne decyzje bez zbędnej zwłoki.

Grzegorz Tomczak – reżyser, autor filmu dokumentalnego promującego odbudowę pomnika Wdzięczności
– Dla mnie zaangażowanie się w przedsięwzięcie odbudowy pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa było naturalnym krokiem. Jestem związany z Akademickim Komitetem Obywatelskim, a właśnie z tego kręgu wyszedł pomysł przywrócenia tego pomnika Poznaniowi. Żyjemy w czasach, kiedy takie wartości jak patriotyzm czy szacunek dla tradycji są wyśmiewane. Dlatego tym ważniejsze są działania propagujące świadomość naszych korzeni. Takim działaniem jest odbudowa pomnika Wdzięczności. Film, nad którym pracuję, ma przede wszystkim wypromować tę ideę, przypomnieć ludziom o istnieniu tego pomnika, przywrócić historyczne konteksty, pokazać, ile ten monument znaczył w okresie przedwojnia dla poznaniaków i Wielkopolan. W obecnej wersji obraz trwa 12 minut. Ale zamysł jest taki, żeby udokumentować cały proces przywracania pomnika, a to przecież tocząca się rzeczywistość, dlatego nie można w tym wypadku mówić o zamkniętym scenariuszu.

Tadeusz Patecki – prezes Stowarzyszenia Katyń w Poznaniu
– Popieram całym sercem odbudowę pomnika Wdzięczności, bo jest to symbol najważniejszych dla mnie wartości: wiary i patriotyzmu. To były także wartości najważniejsze dla pokolenia, które wywalczyło dla Polski niepodległość. Nie ma prawdziwego patriotyzmu bez wiary, dlatego niemieccy okupanci w tak bestialski sposób zniszczyli ten pomnik. Profanując to miejsce kultu i modlitwy, Niemcy chcieli dodatkowo upokorzyć naród, który wdzięczność za odzyskaną wolność wyraził Chrystusowi. Ze znaczenia tego symbolu, jakim był pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa, dobrze zdawali sobie sprawę komuniści, starając się różnymi sposobami zmienić charakter tego miejsca. Plac, gdzie stał pomnik, był świadkiem naszej historii. Tu rozgrywały się wydarzenia Poznańskiego Czerwca 1956 r., tu odbywały się manifestacje solidarnościowe. Dla mnie to najbardziej oczywista lokalizacja dla tak szczególnego pomnika. Nie wyobrażam sobie innej.

Ryszard Gromadzki
http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/spoleczenstwo/pamiec_serca.html
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/pk201244-pomnik.html

avatar użytkownika guantanamera

19. @intix

Bezcenne wspomnienia, bezcenne informacje.
Lekcja historii... Naszej historii...
Bezcenne uczucie milości i wdzięczności dla tamtych ludzi, którzy po latach zaborów i po I wojnie śwatowej wiedzieli Komu należy dziękować za wolność i odrodzoną Rzeczpospolitą i podjęli trud wybudowana tego Wotum Wdzięczności ...
Pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa musi znów stanąć w Pozaniu.
Pozdrawiam.

avatar użytkownika intix

20. @guantanamera

Przepraszam, że dopiero dzisiaj odpowiadam, ale Święta... na "chwilę" zatrzymały mnie na tamtym temacie...
Natomiast do tematu tego wpisu będę wciąż powracać...
***
...Bezcenne wspomnienia, bezcenne informacje.
Lekcja historii... Naszej historii...
Bezcenne uczucie milości i wdzięczności dla tamtych ludzi, którzy po latach zaborów i po I wojnie śwatowej wiedzieli Komu należy dziękować za wolność i odrodzoną Rzeczpospolitą i podjęli trud wybudowana tego Wotum Wdzięczności ...


Tak... bezcenne...  także w wątku Pomnika Wdzięczności...
Przyznam, że wiele refleksji się nasuwa...  tak jak piszesz... Naród świadomy tego, KOMU zawdzięczał odzyskanie niepodległości po wieeeeelu dłuuuugich latach... i po Cudzie nad Wisłą... Który to dziś bywa przemilczany... co widać wyraźnie w wyPOwiedzi Komorowskiego...

Pomnik powstał porywem serc Narodu Polskiego ... który cegiełka po cegiełce stawiał Pomnik Wdzięczności przez 12 lat...

...Naród polski wie, że dzień wolności był opromieniony łaską Bożą, wie, że wskrzesiła go Opatrzność, aby spełniał wielkie posłannictwo. Wdzięczność narodu dla Boga wypisuje naród w tym kamieniu i spiżu. W tym kamieniu i spiżu wypisuje naród dokument wdzięczności swojej i stawia go, aby świadczył o wdzięczności tego pokolenia, które doznało cudu wolności. Naród ślubuje w tym spiżu i kamieniu, że poprowadzi myśl Bożą poprzez wszystkie dziedziny życia, w myśli i czynie. Niech w duchu i mowie będzie Bóg! Niech przyszłe pokolenia będą wdzięczne, że cud się dokonał i że pokolenie, które cudu tego było świadkiem, tak jawne i tak piękne pozostawia ślady.(Prymas Hlond)
***
Pozwolę sobie przypomnieć tu też o tym, że wtedy w Godle Polski na głowie Orła była korona i KRZYŻ...
Wracając do Pomnika...  w powiązaniu z Godłem...

...Po wojnie, kiedy nastały rządy komunistyczne, nie było już warunków do podjęcia odbudowy pomnika. Po 1989 r. w miejscu, gdzie niegdyś stał monument, wmurowano jedynie tablicę upamiętniającą go...

Rok 1989...
Pomnik Wdzięczności... Po 1989 r. w miejscu, gdzie niegdyś stał monument, wmurowano jedynie tablicę upamiętniającą go.
A Godło...
W 1989r., kiedy uzyskaliśmy „Wolność”
Koronę w Godle przywrócono
Ale dla Krzyża miejsca zabrakło


Dlaczego to przywołuję... dlaczego łączę te fakty?
Otóż... COŚ po drodze zgubiliśmy... COŚ bardzo ważnego... COŚ Najważniejszego...
Dlatego jeszcze raz pozwolę sobie powtórzyć :
Biedny jest lud…
Który przedkłada moc człowieka
Nad Moc Boga, do Którego o pomoc się uciekał…
Biedny jest lud…
Kiedy  szybko zapomina
O wielkiej łasce, którą od Boga  otrzymał

***
Kolejna refleksja...
Jak bardzo wymowne jest w temacie tego wpisu zestawienie
Pomnik Wdzieczności... ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa... po odzyskaniu niepodległości, po wygranej wojnie z bolszewikami...
w zestawieniu z TYM pomnikiem... wybudowanym KU CZCI...bolszewików...

***
...Pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa musi znów stanąć w Pozaniu...

Guantanamero... powinien stanąć... powinniśmy jak nasi Przodkowie... odruchem serc naszych wspierać TĘ, podjętą ponownie inicjatywę i WSZYSCY... cały Naród... cegiełkę po cegiełce dostawiać... aby... jeżeli Pan Bóg da nam doczekać roku 2018... aby TEN Pomnik Wdzięczności stał jak dawniej w Poznaniu...
Powinien też powrócić... Krzyż do Godła Polski...
***
Trochę złożone te moje refleksje... ale chciałam się nimi podzielić...
Dziękuję Ci...
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika guantanamera

21. Język tych Orędzi

wyraża prawdziwą jedność z Bogiem. Łączność... Więź... Miłość do Niego. Zaufanie. Współdziałanie z Nim i z Matką Bożą...
Obrońcy Polski myślą o Bogu, a Bóg JEST z Obrońcami naszej Ojczyzny...

A dzisiaj tak często mówi się "o Bogu". Naukowo... Z dystansem...

W słowach z tamtych czasów jest jedność. Niepodważalna... Oczywista...
Czytając słowa Orędzi i Aktów Poświęcenia zanurzam się w tamtym, jakże innym świecie...

Pozdrawiam...

avatar użytkownika intix

22. „CUD NAD WISŁĄ” JAKO OWOC KRUCJATY ŚWIATOWEJ

Był rok 1920. „Cieszyliśmy się z odzyskanej przed kilkunastu zaledwie miesiącami niepodległości, ale radość ta nie była doskonała. Granice płonęły. Generał Dowbór-Muśnicki walczył z Niemcami o Poznańskie. Korfanty odbierał im Śląsk. „Orlęta” broniły Lwowa przed Ukraińcami. Czesi awanturowali się o Cieszyn, a Litwini o Wilno. Plebiscyt na Mazurach i Warmii uniemożliwiały niemieckie bojówki i bolszewicka inwazja. Międzynarodowe mafie były nam wrogie. Trzeba było wszędzie walczyć, tymczasem skarb był pusty, a społeczeństwo ubogie. Nie było broni, tę zaś, którą sprowadziliśmy drogą morską z Francji, blokowali gdańscy dokerzy.

Traktat Wersalski z dnia 28 czerwca 1919 r. choć mówił o Polsce niepodległej z dostępem do morza, nie wytyczył jej granic. Trzeba było zdobywać je własnym wysiłkiem i krwią. Dmowski czynił wszystko, aby Polska była wielka, poczynając od prastarych ziem Chrobrego, a kończąc na spuściźnie Jagiellonów. Międzynarodowa mafia starała się paraliżować wszystkie wysiłki, zarówno Prezesa Dmowskiego, jak i jego Narodowego Komitetu. Kraj wyniszczony przez okupantów uwikłany był w wojnę z bolszewikami, którzy chcieli przerzucić swą rewolucję na Zachód. Niefortunny sojusz Piłsudskiego z ukraińskim atamanem Petlurą i zajęcie przez nasze oddziały Kijowa, zmobilizowały bolszewików. Zadali nam dotkliwą porażkę. Wojna przybrała nowy obrót... Bolszewicy byli tak pewni zwycięstwa, że wieźli ze sobą przygotowany dla Polski rząd w składzie Juliana Marchlewskiego, Feliksa Dzierżyńskiego i Feliksa Kohna...

Armia w ciężkich walkach cofała się na całym froncie. Nieprzyjaciel nacierając od wschodu, dochodził już do Warszawy. Daleko, na południu kraju bronił się Lwów. Zatrzymał on sławną konnicę Budionnego w jej marszu na Warszawę. Jak się później okazało, był to również jeden z elementów zwycięstwa nad Wisłą. Ale w tej chwili groziła klęska, choć dowództwo nie traciło głowy i montowało przeciwnatarcia. Żołnierz jednak był wyczerpany i załamany psychicznie, o czym mówią swoi i obcy. Tuchaczewski, wódz Armii Czerwonej, pisze, że „Polacy przestali wierzyć we własne siły, cofali się bez żadnego powodu, ich oficerowie nie mogli opanować zdemoralizowania i zaprowadzić dyscypliny”.

Tę opinię potwierdzają nasi dowódcy. Piłsudski powiada: "Pod wrażeniem nasuwającej się chmury gradowej łamało się państwo, chwiały się charaktery, miękły serca żołnierzy". Generał Żeligowski dodaje: "Sześciotygodniowe cofanie (spod Kijowa) wytworzyło jakby chorobliwe uczucie konieczności odwrotu. Zasypiając i budząc się, żołnierz myślał tylko o tym, że ma się cofać.... Nie było to tchórzostwo, brak męstwa czy niewiara we własne siły, ale groźne przyzwyczajenie".

Oceny te są jakby zapowiedzią n i e z w y k ł o ś c i wydarzeń na przedpolach Warszawy. Postawa żołnierzy jest jak gdyby p r z e w i d z i a n a. Nie ujmuje ona ich męstwa, nie zostawia żadnych skaz na honorze, stanowi tylko swego rodzaju tło, na którym zajaśnieje pełnym blaskiem „Cud nad Wisłą”.

Trzeba dodać, że nasz żołnierz miał przed sobą druzgocącą przewagę sił wroga. Tuchaczewski pisze, że trzy jego armie idące na Warszawę liczyły dwanaście dywizji piechoty i dwie dywizje jazdy, co w sumie wynosiło 400 tysięcy żołnierzy. Podczas, gdy Polacy mogli wystawić „zaledwie oddziałki”. „Mieliśmy więc – powiada – zupełną możność zadać przeciwnikowi cios druzgocący”, zwłaszcza, gdy do akcji weszła 5 Armia Ochotnicza, którą dowódca bolszewicki ocenia jako „najsłabszą co do układu jednostek i najsłabszą duchowo”. Jej „unicestwienie miało pociągnąć za sobą najdonioślejsze skutki w dalszym ciągu wszystkich (bolszewickich) zadań”. Tak się zresztą stało, tylko w zupełnie odwrotnym kierunku niż przewidział Tuchaczewski” (ks.Stanisław Tworkowski*).

Śledząc dramatyczną sytuację Polski, która w całym świecie była postrzegana jako bastion katolicyzmu, wielki konwertyta, wielki apostoł różańcowy, budowniczy sanktuarium Matki Boskiej Różańcowej - Bartolomeo Longo, wystosował list otwarty do katolików całego świata z prośbą, aby modlili się za Polskę. W ten sposób zainicjował rodzaj różańcowej krucjaty ogólnoświatowej w intencji Polski. Wierząc niezbicie w cudowne wstawiennictwo za tym niezwykłym narodem, już w pierwszych dniach sierpnia powiedział do księdza Stanisława Mystkowskiego: „Przekonany jestem święcie, że Matka Boska Różańcowa, która jest Królową Korony Polskiej, nie pozwoli, by Jej ukochany naród jęczał ponownie w niewoli rosyjskiej... Polska ma świetlaną przyszłość przed sobą”...

„Tymczasem zbliżał się dzień Wniebowzięcia Matki Bożej i na froncie zaczynają dziać się rzeczy dziwne, których ani nasi, ani bolszewicy nie przewidzieli. Pozornie nie było w nich nic nadzwyczajnego. Nieprzyjaciel był już pod Warszawą. Radzymin przechodził z rąk do rąk. Ambasady państw zaprzyjaźnionych opuściły stolicę. Pozostał tylko nuncjusz papieski Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI. Miasto opustoszało. Kto miał zdrowie i siły szedł na front. Na Krakowskim Przedmieściu przed figurą Matki Bożej Zwycięskiej klęczało od rana do nocy tysiące kobiet, ludzi starych i dzieci. W Kościele Zbawiciela któregoś poranka leżał krzyżem przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej gen. Józef Haller, wódz właśnie „najsłabszej” Armii Ochotniczej” (ks.S.T.jw.). „Na Placu Zamkowym postawiono ołtarz polowy, na którym umieszczono relikwie świętych. Około trzydzieści tysięcy ludzi modliło się w tym miejscu gorąco na różańcu, leżąc krzyżem. Generał Weygand napisał, że nigdy nie widział ludzi tak modlących się, jak w Warszawie... W tym samym czasie Episkopat Polski zgromadzony na Jasnej Górze ofiarowywał ojczyznę Maryi Królowej” (Ewa Hanter).

***
„Świt 14 sierpnia roku 1920, godzina 3 rano. Wigilia Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W opłotkach wsi Ossów, 10 km od Warszawy, odpoczywa po forsownym marszu ochotniczy batalion młodzieży – ostatnia rezerwa walczących na tym odcinku oddziałów. Liczy około 800 młodych ludzi, wśród których są nawet chłopcy 16 letni, w większości harcerze. Przydzieleni do 26 pułku piechoty, weszli w skład 8 dywizji piechoty, broniącej przyczółka warszawskiego. Batalionem podzielonym na cztery kompanie, dowodzili doświadczeni, choć młodzi oficerowie – podporucznicy: Słowikowski, Kamiński, Wiśniewski, Szulie i Szybowski, którego żona Halina była sanitariuszką oddziału. Kapelanem był wyświęcony przed dwoma laty prefekt szkół warszawskich ks.Ignacy Jan Skorupka” (ks.S.T.jw.)

Ten młody, dwudziestosześcioletni katecheta, całą swoją nadzieję pokładał w Najświętszej Maryi Pannie. „Nie martwcie się – tłumaczył – Bóg i Matka Częstochowska, Królowa Korony Polskiej nie opuści nas...Nastąpi zwycięstwo. Bliskim jest ten dzień ! Nie minie dzień 15 sierpnia, dzień Matki Boskiej Zielnej, a wróg będzie pobity”**)... „Najświętsza Panna, Patronka i Królowa ludu polskiego nie dopuści, by naród zginął, lecz modlitwą swą i prośbą uzyska u Boga łaskę cudu. W dniu 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia, Polacy przestaną się cofać i rozpoczną się dni triumfu polskiego***).

„Młodzi żołnierze mieli zetknąć się po raz pierwszy z wielokrotnie liczniejszym przeciwnikiem. W pobliżu chwilowego postoju batalionu toczyła się zacięta walka o wieś Leśniakowiznę. Bolszewicy wyparli z niej nasze oddziały i nad ranem uderzyli na Ossów. Sytuacja była tragiczna. Cofający się żołnierze i uciekające tabory spowodowały popłoch, który udzielił się batalionowi. Chłopcy zaczęli uciekać. Oficerowie z największym trudem usiłowali opanować panikę. W tej niezwykle groźnej chwili włączył się do akcji ks. Kapelan. Porwany wewnętrznym nakazem, wznosząc w jednej ręce k r z y ż, drugą wskazując chłopcom kierunek natarcia, pobiegł naprzód. Z mgieł rozsnutych nad rzeczką Strugą wyłaniały się coraz liczniejsze szeregi wroga. Ksiądz biegł na ich spotkanie. Jego kapłańska stuła rozwinęła się jak archanielskie skrzydła...

Biegł uzbrojony w krzyż naprzeciwko wszystkim mocom antychrysta. Ogarniała go coraz bardziej, coraz zjadliwiej, furia ognia świstem tysięcy kul. Co myślał, co czuł w tej chwili – Bogu tylko wiadomo. My możemy jedynie wyobrazić sobie, że wszystkie myśli księdza, napięcie jego woli, porywy serca, całe kapłańskie posłannictwo i złączona z nim polskość, ześrodkowały się w jednym tylko pragnieniu: zatrzymać wroga ! Ten krzyż, stuła, mają dodać odwagi tym dzieciom, od których Ojczyzna zażądała wprost nadludzkiej ofiary. Chłopcy się cofają. Wykonanie rozkazu jest ponad ich siły. Ksiądz ich zna. Spowiadał ich wczoraj i umacniał Komunią świętą. Ale oni się boją. Ksiądz to rozumie. W Ogrójcu nawet apostołowie zawiedli. Zwykły ludzki strach. Tylko Jezus się nie uląkł i wyszedł na spotkanie wroga. Orzeźwiło to spłoszonych uczniów. Ksiądz wie, że jego chłopcy też powrócą, tylko on musi dać im przykład, że śmierć nie jest straszna. W tej chwili zbliża się ona do niego złowrogim jazgotem kul... Ksiądz nie słyszy i nie czuje tej, która uderza w kapłańskie czoło. Rozpościera szeroko ramiona, jakby chciał ogarnąć całą polską ziemię, umiłować ją, złączyć ze swym sercem na wieki. I tak legł na pobojowisku, ciałem swoim zagradzając nieprzyjacielowi drogę.

Błyskawiczne ataki i kontrataki nie dają czasu na refleksję. Ale chłopcy widzą już swego kapelana. Ogarnia ich żal i gniew, ten sam, o którym wiele lat później powie pieśń sławiąca bohaterów spod Monte Cassino, iż „od śmierci silniejszy był gniew”. Nie !... To tylko sprawiedliwość, która upomina się o swoje prawa.

Po linii biegnie krzyk: „Księdza zabili !”... Chłopcy w zapamiętaniu uderzają na wroga. Wola umacnia słabe jeszcze ramiona, potęguje zawziętość, przyśpiesza dojrzałość, wyzwala z trwogi. Walczą pierś o pierś. Kulą, kolbą, bagnetem. Zmieszały się szyki. Walczą obok swego poległego kapłana... Wroga ogarnia lęk przed tymi strasznymi dziećmi, przed niepojętą siłą bijącą z oczu gorejących, z twarzy pobladłych i zaciętych. Kładą się pokotem jak zboże pod ostrzem kosy. Zalegają gęsto krwawe pole. Ginie dowódca batalionu por. Matarewicz, ppor. Świdziński, ppor. Szulie; padła sanitariuszka Szybowska, nie wiedząc, że jej mąż w tej samej bitwie zostaje ciężko ranny. Ginie 16 letni Zygmuś Płoszko, a młodszego odeń Mietka Szyszkę nieprzytomnego wyciągają z pola bitwy. Ginie ich dużo, bardzo dużo: z ośmiuset żołnierzy trzystu zostało na pobojowisku, ale wróg się cofa, ustępuje, wreszcie jego odwrót zamienia się w ucieczkę.

Komunikat Sztabu Generalnego z dnia 16 sierpnia 1920 podaje: „Ze szczególnym uznaniem należy podkreślić bohaterską śmierć ks. kapelana Ignacego J. Skorupki z 8 dywizji piechoty, który w stule, z krzyżem w ręku przodował atakującym oddziałom.

„Cud” trwał nadal. W pobliżu Ossowa, na innym odcinku dzieje się coś niezwykłego. Walczy tam por. Stefan Pogonowski – dowborczyk. Jest młody, ma lat dwadzieścia pięć, w czym sześć – wojny. Generał Żeligowski wyznaczył mu wieczorem 14 sierpnia stanowisko bojowe niedaleko małej wioski Kąty Węgierskie. Między godz. 3-4 rano miał wspierać natarcie naszych oddziałów od strony Nieporętu. Tymczasem Pogonowski, nie czekając wyznaczonego terminu i zmieniając porządek walki – z własnej inicjatywy uderzył o północy na wioskę. Nie wiedział, że to jest „najczulsze miejsce armii rosyjskiej, centrum głównej arterii nieprzyjacielskiego ruchu naprzód”.

Nagły i niespodziewany atak wywołał wśród bolszewików popłoch. Wywiązała się niezwykle krwawa walka, w rezultacie której nieprzyjaciel musiał się cofnąć. W czasie bitwy Pogonowski został śmiertelnie ranny. Żołnierze ściągnęli go do przydrożnego rowu. Umierając... ogarnia sercem swych walczących żołnierzy. Kocha ich, wydaje więc ostatni, miłością natchniony rozkaz: „Słuchaj Boski (tak nazywał się porucznik, któremu przekazał dowództwo), prowadź walkę dalej, nie ustąp... Tylko pamiętaj, abyś mi ludzi nie wytracił...”

Żołnierze Pogonowskiego nie ustąpili. Zalegli pokotem na pobojowisku. Ich walka, poświęcenie, wspólna o f i a r a dowódcy i żołnierzy, stanowiły kolejne elementy „Cudu nad Wisłą”. „Czyn batalionu dowodzonego przez porucznika Pogonowskiego dał rezultaty przekraczające zasięg własnego działania” – powie historyk (Fr.Arciszewski).

Te dwa elementy „Cudu” poprzedzał trzeci, również nie przekraczający na tle wielkich bojowych operacji miary niewielkiej żołnierskiej akcji.

Walki toczyły się na północ od Warszawy, nad Wkrą. Bolszewicka 4 armia chciała przejść Wisłę i oskrzydlić wojska broniące Warszawy. Na tym odcinku walczyła VIII Brygada kawalerii gen. Krojewskiego. Ułani, mimo ciężkiej sytuacji, byli w dobrej formie i łącznie z kolegami z 205 pułku pod dowództwem rotmistrza Podhoreckiego, na własną rękę, b e z r o z k a z u, w noc z 14 na 15 sierpnia przekradli się na tyły bolszewickie i uderzyli na Ciechanów. Natarcie było tak gwałtowne i niespodziewane, że sztab armii nieprzyjacielskiej oszalały ze strachu oparł się w Ostrołęce odległej o 60 kilometrów, a dowódca uciekł do Mławy – 40 kilometrów drogi. Ułani nasiekli sporo bolszewików, a co najważniejsze, spalili radiostację, po czym śpiesznie wrócili, by „oberwać” od generała za samodzielną, nie uzgodnioną z dowództwem akcję.

Ani generał, ani ułani nie zdawali sobie sprawy ze skutków kawaleryjskiego rajdu. Wyjaśnił je dopiero Tuchaczewski. Oto, w momencie decydującym, kiedy Armia Czerwona była pewna zwycięstwa, zamilkła radiostacja i zabrakło dowódcy. Powstał nieopisany chaos. Tuchaczewski pisze później: „Polakom dopisało szczęście... Na styku 4 i 15 armii miał miejsce wypadek, nieznaczny w założeniu, który jednak odegrał rozstrzygającą rolę w biegu naszego działania i dał początek jego katastrofalnemu wynikowi... Położenie (nasze) stało się potworne i nie do pomyślenia. Pomogło ono Polakom nie tylko zatrzymać ofensywę, ale krok za krokiem wypierać (nasze) oddziały w kierunku wschodnim”.

Nie ujmując bohaterstwa i żołnierskiej sławy całej naszej armii i jej wspaniałym dowódcom: szefowi sztabu gen. Rozwadowskiemu, generałom: Hallerowi, Sikorskiemu, Latinikowi, Krojewskiemu i innym oficerom, należy podkreślić, że właśnie te trzy „nieznaczne” bojowe akcje miały decydujący wpływ na przebieg walk. W ciągu czterech dni między 14 a 18 sierpnia, poczynając od wigilii Wniebowzięcia Matki Bożej, Jej święta i oktawy, nastąpił w działaniach wojennych niespodziewany przełom, zakończony druzgocącą klęską Armii Czerwonej. Polacy rozbili ogółem 30 bolszewickich dywizji, wzięli do niewoli 80 tysięcy jeńców, 200 armat i wielkie ilości różnego wojskowego sprzętu. Armia Czerwona poniosłaby jeszcze większą klęskę, gdyby nie „uprzejmość” Niemców, którzy otworzyli granice Prus Wschodnich, przepuszczając rozbitków”
(ks.Stanisław Tworkowski).

*) Ksiądz Stanisław Tworkowski jako kleryk Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie, wraz z 11 innymi klerykami zgłosił się do Ochotniczej Armii gen. Hallera, pełniąc podczas Bitwy Warszawskiej służbę sanitarną. Z tego grona pozostał jako jedyny żyjący. Elementy Bitwy, które zdecydowały o zaistnieniu „Cudu nad Wisłą”, a także własne wspomnienia, przybliżył czytelnikom „Rycerza Niepokalanej” w nr.7-8 z 1990r. str. 207-210, z którego fragmenty przytoczono powyżej oraz w nr.7-8 z 1995r. str.266-268.
**) Wypowiedź tę zanotował jego biograf Stanisław Helsztyński.
***) Słowa te zapisał kapral Seweryn Dzik z 236 pułku piechoty armii ochotniczej

Ponadto informacje pozyskano ze strony internetowej: http://www.fidesetratio.org.pl/files/plikipdf/cud3.pdf
http://rozaniec.maryjni.pl/wydruki/strona_00_15.html

avatar użytkownika intix

23. Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą

O. Józef Maria Bartnik SJ i Ewa Storożyńska zebrali zachowane świadectwa i odkryli jeszcze jeden, niezwykle cenny rys zjawienia Maryi na przedpolu Warszawy.



Otóż Maryja miała się ukazać na niebie w takiej postaci, jak jest przedstawiona na czczonym w kościele ojców jezuitów na Starym Mieście w Warszawie obrazie Matki Bożej Łaskawej – przed wiekami ogłoszonej Patronką miasta i kraju.
Stąd niezwykle barwna historia powstania obrazu i rozwoju jego kultu – Maria Łaskawa uznawana była za niezastąpioną orędowniczkę w czasie zarazy, a jej sława sięgała do wielu innych miast Rzeczypospolitej, w tym Krakowa i Wilna.
Zwycięstwo roku 1920 zostało jednak uproszone przez polskie społeczeństwo w gorliwej modlitwie. To wskazówka dla nas na dzisiaj…

Więcej >Fundacja „Nasza Przyszłość”

http://www.radiomaryja.pl/warto-czytac/matka-boza-laskawa-a-cud-nad-wisla/

avatar użytkownika intix

24. Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą

15 sierpnia 1920 r. - takiej daty w kalendarzu nie ma nikt poza Polakami. 15 sierpnia jest jednocześnie świętem maryjnym, kościelnym, państwowym i wojskowym - to wyjątkowe i najważniejsze święto narodowe!

Dnia 15 sierpnia 1920 r. na przedpolach Warszawy - wzdłuż linii Wisły od Dęblina i Puław na południu po Płock, Włocławek, Toruń i Grudziądz na północy - została stoczona jedna z najbardziej decydujących bitew w dziejach świata. Polska niepodległa istniała zaledwie półtora roku, gdy runęła na nią milionowa nawała Armii Czerwonej. Już wtedy była to największa, najpotężniejsza i najbardziej nieludzka machina wojenna w historii naszej cywilizacji. Agresja na Polskę nie była celem samym w sobie, Polska jako taka nie była celem Rosji sowieckiej. Agresja wymierzona była w Europę, a nawet w cywilizację europejską. Premier rządu rosyjskiego, a zarazem komunistyczny dyktator Władimir Lenin sprecyzował agresję w osławionym przemówieniu 5 maja 1920 r., które zakończył hasłem:

„Naprzód na Zachód! Przez trupa białej Polski do serca Europy!”

. To hasło Lenina powtarzały wtedy tysiące bolszewickich dowódców i komisarzy Armii Czerwonej.
Do tych dramatycznych zmagań o Polskę i Europę odnosi się wyjątkowa książka ks. dr. Józefa Marii Bartnika SJ oraz Ewy J. P. Storożyńskiej. Takiej monografii właściwie nigdy dotąd nie było w literaturze historycznej odnoszącej się do Cudu nad Wisłą, a zatem polskiej wiktorii 15 sierpnia 1920 r. Dzieło stanowi plon wieloletniej posługi ks. Józefa Bartnika w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej - Patronki Warszawy i Strażniczki Polski. Autor zebrał m.in. relacje bezpośrednich i pośrednich świadków ukazania się Matki Bożej bolszewickim sołdatom w bojach z Polakami pod Ossowem i Wólką Radzymińską, w krytycznych dla losów wojny dniach 14-15 sierpnia 1920 r. Ks. Bartnik umieszcza to dramatyczne wydarzenie w bardzo szerokim kontekście dziejowym - sięga w przeszłość do XVII wieku, a zarazem ukazuje konsekwencje tego cudu aż do progu XXI wieku. Newralgiczne dla książki są przede wszystkim szczegółowe opisy walk polskich żołnierzy z rosyjskimi najeźdźcami, w tym rola ks. Ignacego Skorupki:
„Na wzgórzu, przy małym drewnianym kościele, ks. Ignacy odprawił Mszę świętą. Według świadectwa lekarza 236. pułku, kapitana Salaka, ks. Skorupka, przemawiając do żołnierzy od ołtarza, wypowiedział słowa proroctwa: «Czekają nas jeszcze ciężkie ofiary, ale niedługo - bo piętnastego, w dzień Naszej Królowej, losy odwrócą się w naszą stronę». Słowa księdza budziły w zatrwożonych sercach otuchę, rodziły ufność w pomoc i opiekę Matki Najświętszej, która nie tylko łaskawie patronuje Warszawie, lecz także strzeże Polski (…) wspólnie więc wzywali pomocy Maryi: Gdy naród jest w potrzebie, by zwalczyć Antychrysta, przybądź z pomocą z Nieba, Łaskawa Matko Przeczysta!”.
„Już wtedy, w 1920 r., zdawało się, że komuniści podbiją Polskę i pójdą dalej do Europy Zachodniej, że zawojują świat. W rzeczywistości wówczas do tego nie doszło. «Cud nad Wisłą», zwycięstwo Marszałka Piłsudskiego w bitwie z Armią Czerwoną zatrzymało te sowieckie zakusy. Po zwycięstwie w II wojnie światowej nad faszyzmem komuniści z całym impetem szli znowu na podbój świata, a w każdym razie Europy” - pisał Ojciec Święty Jan Paweł II. Papież wielokrotnie odwoływał się do cudownego zwycięstwa 15 sierpnia 1920 r., które miało dla niego osobiste znaczenie:

 „Wiecie, że urodziłem się w 1920 r. w maju, w tym czasie, kiedy bolszewicy szli na Warszawę. I dlatego noszę w sobie od urodzenia wielki dług wdzięczności w stosunku do tych, którzy podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli”.

Autorzy książki w sposób naukowy, ale zarazem niesłychanie sugestywnie opisali, jak latem 1920 r., w obronie zagrożonej niepodległości Polacy, powszechnie chwycili za broń. Kto nie mógł walczyć, ten się modlił - jak powiedział ówczesny nuncjusz Achille Ratti, a od 1922 r. papież Pius XI. W rozdziale 19. książki pt. „Chwała Naczelnemu Wodzowi! Chwała generałom! Chwała bohaterskim żołnierzom!” czytamy: „Wielki Marszałek Piłsudski miał pełną świadomość, że wola Boga Najwyższego, który zawsze i wszędzie sam o wszystkim decyduje i jedynie od Niego zależy, czy ludzkie plany zaowocują sukcesem, czy zakończą się porażką, i dlatego gdy w sierpniu 1920 r. wyjeżdżał na front, powiedział do żony:

«Wszystko jest w ręku Boga».

Miał tę świadomość lud Warszawy latem 1920 r., leżąc krzyżem przed wizerunkiem Strażniczki Polski, błagając o ocalenie stolicy, o ocalenie Ojczyzny. W roku 1920 warszawianie ufali, że wzywając Boga Najwyższego, będą w stanie pokonać pięciokrotnie liczniejszych bolszewików. Wiedzieli, że gdy będą współpracować z Bogiem, siła i moc będą po ich stronie”.
Książka zawiera mnóstwo zupełnie nieznanych albo zapomnianych wypowiedzi, m.in. tę znakomitą charakterystykę Marszałka w krytycznym momencie wojny o świcie 15 sierpnia, kiedy lada godzina Wojsko Polskie pod jego dowództwem miało ruszać do kontruderzenia na pewne już zdobycie Warszawy przez dywizje Armii Czerwonej:

„Twarz Piłsudskiego była strasznie wymizerowana i zmęczona, a oczy płonęły złowrogo. Widziałem przed sobą i czułem całym jestestwem tak wytężone skupienie ducha człowieka przed nieznanym jutrem, jak by to był duch Polski przed wyrocznym progiem, za którym albo zwycięstwo-życie, albo porażka-śmierć. Już nie pamiętałem, że stoję przed Naczelnikiem Państwa, Naczelnym Wodzem, Piłsudskim; widziałem przed sobą tylko człowieka w chwili (…) natężenia woli wielkiego ducha, który był duchem narodu. Zbliżyłem się i (…) najzwyklej po synowsku mocno uściskałem ramiona mojego wysokiego zwierzchnika, a ten mój odruch, najzupełniej wykraczający poza wszelką etykietę i do niczego przepisowego niepodobny, widocznie rozładował w nim napięcie (…). Piłsudski, odpowiadając mocnym uściskiem, ostro zapytał:
- No… i co myślicie? Zatrzymamy?
- Wierzę jak w Boga, że tu się skończą (odpowiedziałem)” - wspominał jeden z oficerów.

Prymas Polski kard. August Hlond w osobistym oświadczeniu po śmierci Józefa Piłsudskiego 15 maja 1935 r. nawiązał do epoki, kiedy Rzeczpospolita była przedmurzem chrześcijaństwa i Europy, co zresztą w tamtych czasach było równoznaczne:

„W przyszłą sobotę nastąpi złożenie w Grobach Królewskich na Wawelu zwłok Marszałka Piłsudskiego, który poza wielu innymi zasługami zapisał się w dziejach wskrzeszonej Polski jako pogromca zbrojnego bolszewizmu, co chciał podbić Polskę i wcielić ją we wszechświatową Republikę Sowiecką. (…) Zwycięstwami dni 15 i 16 sierpnia 1920 r. stanął Marszałek Piłsudski w szeregu dziejowych obrońców wiary. Pod jego dowództwem zwycięski czyn bohaterskiej armii polskiej, zwany Cudem nad Wisłą, osiągnął znaczenie Lepanta i Wiednia. Za to należy się Józefowi Piłsudskiemu wieczna wdzięczność nie tylko obywateli polskich, ale całego chrześcijaństwa”.

Absolutnie wyjątkowy i politycznie niepoprawny jest 3. rozdział dzieła ks. Bartnika. Autor opisuje, jak w latach 1944-89 rządzący PRL-em komuniści zwalczali zarówno Kościół, kult Matki Bożej, pamięć o 15 sierpnia i o Józefie Piłsudskim, jak i na rozkaz z Moskwy zacierali ślady wielkiego polskiego zwycięstwa z 15 sierpnia 1920 r. W III RP ponownie przywrócono wykreślone przez komunę nazwy ulic, placów i alei Piłsudskiego, Skorupki, Hallera, Sikorskiego, a zwłaszcza 15 Sierpnia. Zadziwiające, ale do dzisiaj nie przywrócono w Warszawie ul. Piusa XI.

Wprawdzie w Warszawie przed katedrą warszawsko-praską jest pomnik Ignacego Skorupki, odsłonięty w 2005 r., ale prawdą jest, że na postumencie przeznaczonym na pomnik ks. Skorupki (miał być odsłonięty 15 sierpnia 1940 r.) stoją sołdaci rosyjscy z czerwoną gwiazdą na hełmach (osławiony pomnik sowieckich okupantów na warszawskiej Pradze, nazywany pogardliwie przez mieszkańców stolicy pomnikiem „czterech śpiących”). Obecnie przeniesiony w inne miejsce z powodu budowy linii metra.

Współcześnie, w 2012 r. książka ks. Józefa Bartnika i Ewy Storożyńskiej ma znaczenie fundamentalne dla edukacji historyczno-patriotycznej nowego pokolenia Polaków żyjących już w XXI wieku, w perspektywie nieodległej już 100. rocznicy Cudu nad Wisłą, a szczególnie w kontekście tego, co Ojciec Święty Jan Paweł II określał jako polską pamięć i tożsamość. Jaką mamy młodzież w XXI wieku? Jak zachowaliby się młodzi Polacy w godzinie próby, która oby nigdy nie nadeszła? Latem 1920 r. w obronie Ojczyzny i Europy stanęli wszyscy. Młody ks. Skorupka i jego jeszcze młodsi ochotnicy nie byli wyjątkiem, ale regułą. Czytamy o tym w książce wielokrotnie:

„Bezspornie największą chwałą w całej kampanii 1920 r., a szczególnie w bitwie o Warszawę, okryła się polska młodzież, wyrostki z klas gimnazjalnych, harcerze, studenci, terminatorzy z rzemiosła. Podkreślają to wszystkie relacje pamiętnikarskie, raporty wojskowe, sprawozdania terenowych OKOP-ów.

 Najmłodszym żołnierzem odznaczonym przez Marszałka Piłsudskiego Krzyżem Walecznych był jedenastoletni Tadzio Jeziorkowski, broniący Płocka przed atakiem kozaków (…). Nie wytrzymali psychicznie szarż kozackich, poszli w rozsypkę - stąd taka hekatomba. (…) Ogromne straty wśród siedemnastolatków spowodowały, że dowódcy otrzymali rozkaz maksymalnie oszczędnego operowania jednostkami, w których było ich najwięcej. Z 201. pułku przed wyjazdem na front odesłano do Warszawy, mimo straszliwego lamentu, chmarę ochotników mniejszych od swojego karabinu”.

Ponadczasowym przesłaniem tamtego pokolenia Polaków dla nas, współczesnych, są słowa zwycięskiego wodza Józefa Piłsudskiego:


„Być zwyciężonym i nie ulec - to zwycięstwo. Zwyciężyć i spocząć na laurach - to klęska”.

Mniej znanym, ale równie ważnym przesłaniem Piłsudskiego jest sentencja:

„Historię swoją piszcie sami, bo inaczej napiszą ją za was inni i źle”.

Autorzy napisali tę książkę bardzo dobrze.

Ks. dr Józef Maria Bartnik SJ, Ewa J. P. Storożyńska, „Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą. Dzieje kultu i łaski”, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2011, s. 359

Józef Szaniawski

Niedziela Ogólnopolska 34/2012

avatar użytkownika TW Petrus13

25. „Historię swoją piszcie sami

Zaskoczona? ;). Ja choć miewam kiepskie humory!,się nie obrażam :),piszę szeptem,wciąż uporem historię Polskiego Bólu wdrażam,przed progiem ołtarza!.
dobrego dnia :*.
ps.wciąż Jesteś - Jesteście pokornie polecani,na kolanach.Już mam nie chwaląc się zbytnio,dziennie kaplicy,jak pół etatu - twarde jak skała atu!


 

avatar użytkownika gość z drogi

26. Droga @Intix :)

Cud nad Wisłą i i odchodzący Ludzie,piszący Historię tacy jak Pan Józef Szaniawski a teraz nasz Przyjaciel Pan Michał....i TEN Cud nad Wisła...c.d
Dobrego Nowego Dnia ,Wszystkim :)

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

27. Biedny jest lud… Kiedy szybko zapomina O wielkiej łasce, którą

"Biedny jest lud…
Kiedy szybko zapomina
O wielkiej łasce, którą od Boga otrzymał…"
pozdr z drogi do ... :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

28. Antypolskie sprzysiężenie sąsiadów



Antypolskie sprzysiężenie sąsiadów

Z depesz politbiura, w tym Lenina i Stalina widać, że Sowieci ustalali dalszy kierunek działania. Ustalali, że po rozbiciu Polski trzeba sowietyzować Czechosłowację, Węgry, Rumunię. Planowali dojść aż do Austrii i Włoch. Ze wszystkich polskich sąsiadów najgorzej zapisały się wtedy nie Niemcy tylko Czechosłowacja. Na drugim miejscu była Litwa - zauważa prof. Andrzej Nowak.

4 lipca przypada rocznica ofensywy Armii Czerwonej dlatego chciałbym zapytać jak doszło do tego, że 9 maja 1920 roku Polacy defilowali w Kijowie, a w sierpniu Sowieci byli pod Warszawą?

Obie strony przygotowywały się do starcia militarnego już od końca 1919. W Moskiewskim Archiwum Wojskowym znalazłem bolszewicki plan ataku na Warszawę, który od stycznia 1920 roku opracowywał Borys Szaposznikow. Plan był później rozwijany w ramach przygotowań frontu. Z kolei Piłsudski chciał zadać uderzenie wyprzedzające na Ukrainie. Liczył, że Ukraińcy poprą wkraczające wojska polskie i ukraińskie oddziały Petlury. Liczył także, że uda mu się pobić w rozstrzygającej bitwie Sowietów broniących Kijowa. Tak się nie stało. Sowieci wycofali się na południu praktycznie bez walki, bez decydującego boju. Ich zdolności operacyjne pozostały nienaruszone. Jednocześnie społeczeństwo ukraińskie okazało się niezdolne do szybkiego i energicznego poparcia akcji niepodległościowej Petlury. A zatem operacja kijowska, która przyniosła na początku błyskotliwy sukces w postaci zajęcia Kijowa, nie osiągnęła swoich celów strategicznych. Ani nie rozbiła oddziałów Armii Czerwonej na froncie południowo-zachodnim, ani też nie ustabilizowała państwowości ukraińskiej, która mogłaby już sama się bronić. Natomiast bolszewicy, o czym z resztą Piłsudski wiedział, przygotowywali uderzenie na północy. Pierwsza faza tego uderzenia została zatrzymana siłami Wojska Polskiego dowodzonego na odcinku białoruskim przez generała Stanisława Szeptyckiego. Ale potem przyszło dużo mocniejsze drugie uderzenie w wykonaniu wszystkich bolszewickich sił frontu zachodniego pod dowództwem Tuchaczewskiego i jednocześnie potężne kontruderzenie na południu siłami I Armii Konnej ściągniętej z wojny przeciwko „białym”. I te dwa uderzenia w końcu maja i w czerwcu 1920 roku zmieniły zasadniczo sytuację na froncie. Okazało się, że Polska nie jest w stanie utrzymać tej linii, którą osiągnęła na początku maja. Zaczął się odwrót.

A jak zachowywali się Sowieci na zajętych terenach? Czy inaczej traktowali Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Żydów a inaczej Polaków?

Sowieci zachowywali się w sposób nie odbiegający od ich postępowania w całym dotychczasowym przebiegu wojny domowej. Brutalnie i bezwzględnie likwidowali "wroga klasowego". Nie wprowadzano tu rozróżnień narodowościowych. Nie było tak, że prześladowano Polaków a Rosjan czy Ukraińców oszczędzano. Jeśli ginęło więcej Polaków to dlatego, że wynikało to ze struktury stanowej czy klasowej. Zabijano "panów", "pomieszczyków" jak to się po rosyjsku mówiło, zabijano księży, urzędników państwowych. Na froncie dochodziło także do morderstw na jeńcach. To z resztą nie było niestety zjawisko jednostronne. Polacy też mieli tego rodzaju przestępstwa na sumieniu, chociaż w mniejszym stopniu. Zatem zasadniczej różnicy w traktowaniu narodowościowym nie dostrzegam. Jednak ludność żydowska występująca bardzo licznie na terenach ukraińskich i białoruskich była traktowana przez bolszewików jako potencjalny "sojusznik klasowy". Ale to zależało od tego czy chodzi o młodych, najczęściej wykorzenionych już z tradycji żydowskiej chłopców, którzy garnęli się do ideologii komunistycznej, czy chodziło o nieliczną na tym obszarze grupę zamożnych Żydów-przedsiębiorców, którzy mówiąc najdelikatniej niekoniecznie z entuzjazmem patrzyli na wkraczającą Armię Czerwoną. Generalnie jeśli jakaś grupa była wyróżniana to pewnie byłaby to ludność żydowska ale nie miało to charakteru jakiegoś systemowego, filosemickiego. Było to wypadkową znacznego udziału Żydów wśród "specjalistów" politycznych, służących w oddziałach Armii Czerwonej - przykładem Izaak Babel, najwspanialszy "kronikarz" tej wojny.

A czy cierpienie jakiego Polacy doznali wtedy z rąk Sowietów było pamiętane w II Rzeczypospolitej? Czy wykorzystywano to doświadczenie w narracji historycznej i antykomunistycznej?

To tragiczne doświadczenie miało dwie fazy. Pierwsza wyprzedzała wojnę polsko-bolszewicką i była opisywana przez Zofię Kossak-Szczucką w "Pożodze". Ta faza to niszczenie dworów, śladów cywilizacji łacińskiej, którą reprezentowało polskie osadnictwo na Kresach. Miało to charakter z jednej strony żywiołowy, oddolny, chłopski, ale z drugiej strony było pobudzane przez bolszewików. Druga faza wiązała się bezpośrednio z działaniami wojennymi w 1919 i 1920 roku, kiedy chodziło o niszczenie wroga czyli "polskich panów". Te dwie fazy pozostawiły bardzo wiele tragicznych doświadczeń, jednak z drugiej pozostało mniej bo przyćmiła je opowieść o bohaterskim żołnierzu polskim, który wygrał wojnę. To dominowało nad martyrologią. Skoro wojna była wygrana to bardziej pamiętamy bohaterów, którzy ją wygrali niż ofiary, które nie zostały pomszczone. Myślę, że uzupełnieniem tej pamięci była pamięć o trzeciej Komendzie Naczelnej Polskiej Organizacji Wojskowej, która wyjątkowo bohatersko i tragicznie walczyła na zapleczu frontu. To były setki młodych Polaków o najwyższej ideowości, zaangażowanych w działalność wywiadowczo-dywersyjną na tyłach frontu bolszewickiego, którzy niestety zostali w ogromnej większości wyłapani i rozstrzelani. To byli kilkunastoletni chłopcy i dziewczęta - bo chłopcy i dziewczęta na równi obok siebie wstępowali w szeregi POW. Ta legenda oparta na faktach, na prawdzie bohaterstwa i poświęcenia POW oraz krwawej rozprawy CzeKa z nimi została w pamięci II Rzeczpospolitej.

W swojej nowej książce pan Profesor pisze o zdradzie Anglików. Jak zachowały się wobec sytuacji Polski inne kraje naszego regionu?

Obok Wielkiej Brytanii i jej rządu, głównych negatywnych bohaterów książki "Pierwsza zdrada zachodu", najgorzej zachował się rząd i przede wszystkim prezydent Czechosłowacji Tomáš Masaryk. Rozmowy prowadzone przez Masaryka z wysłannikami Lloyd Georga i premiera Milleranda w końcu lipca 1920 roku pokazują bezmiar cynizmu i nienawiści tego człowieka do Polski. Pogardy i całkowitego odczłowieczenia północnych sąsiadów Czechosłowacji w oczach Masaryka. Moim zdaniem obowiązkiem polskiej historiografii jest walka z mitem Masaryka jako humanisty, jako człowieka wyjątkowego formatu. To był jeden z najbardziej cynicznych i podłych zagranicznych polityków w polskiej historii. Czechosłowacja gotowa była z inicjatywy Masaryka otoczyć Polskę kordonem sanitarnym uważając, że z Polski może przyjść tylko tyfus. Władze Czechosłowacji nie zwracały w ogóle uwagi na to, że Armia Czerwona, która idzie na Polskę na pewno się nie zatrzyma na granicy polskiej tylko pójdzie dalej. Z depesz członków politbiura, w tym Lenina i Stalina widać, że Sowieci ustalali dalszy kierunek działania. Ustalali, że po rozbiciu Polski trzeba sowietyzować Czechosłowację, Węgry, Rumunię. Planowali dojść aż do Austrii i Włoch. Nie chodziło tylko o drogę na zachód ale także na południe. Ze wszystkich polskich sąsiadów najgorzej zapisały się wtedy nie Niemcy tylko Czechosłowacja. Na drugim miejscu była Litwa, która zawarła układ sojusznicy z Rosją Sowiecką w lipcu 1920 roku. Na mocy tego porozumienia otrzymała w posiadanie Wilno. Litwinami kierowała wyłącznie skrajna ślepota polityczna. Dla każdego myślącego człowieka oczywistym było, że jeżeli bolszewicy rozważali sowietyzację całej Europy południowo-wschodniej to po niepodległej Litwie nie zostanie nawet gram popiołu jeśli Polska upadnie. Ale zacietrzewienie małego nacjonalizmu litewskiego, tak jak zacietrzewienie małego nacjonalizmu czeskiego powodowało taką reakcję tych dwóch naszych sąsiadów. Zupełnie inaczej wyglądała postawa Węgier, Łotwy, Finlandii czy Rumunii.

Jednak najgorzej wobec Polski zachowała się wtedy Czechosłowacja, która miała z resztą na sumieniu atak na nas w styczniu 1919 roku i ludobójcze praktyki na terenie Śląska Cieszyńskiego. Blisko 100 osób zginęło tam w masowych mordach zorganizowanych przez czeskich najeźdźców. O tym nie pamiętamy, ale nie ma powodu żeby teraz o tym nie przypominać.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Michał Wałach

http://www.pch24.pl/antypolskie-sprzysiezenie-sasiadow,36729,i.html