O krok od katastrofy (2)

avatar użytkownika godziemba

 

Bezpośrednio po ukraińskim zamachu we Lwowie, w mieście panował względny spokój.
 
Zamach na razie nie sparaliżował miasta. W kościołach odprawiano msze święte, ludzie odwiedzali, jak zwykle we Wszystkich Świętych, cmentarze. Jeździły tramwaje, funkcjonowały kawiarnie i restauracje. Ukazał się dziennik „Diło" z oskarżeniem, iż Polska Komisja Likwidacyjna chciała 1 listopada przejąć władzę we Lwowie i wschodniej Galicji. Wyszły dwa wydania, ranne i wieczorne, „Kuriera Lwowskiego" ale w żadnym z nich nie zamieszczono nawet najmniejszej wzmianki o ukraińskim zamach.
 
Pierwsze informacje o ukraińskich działaniach dotarły do przywódców do polskich organizacji konspiracyjnych dopiero o godzinie szóstej. Już między godziną siódmą a ósmą w Czytelni Akademickiej przy ul. Łozińskiego zaczęli zbierać się oficerowie legionowi i peowiaccy. W cywilnych ubraniach stawili się m.in. por. Kazimierz Świtalski, por. Antoni Jakubski, kpt. Władysław Rożen, pchor. Mieczysław Selzer-Sieleski oraz kpt. Karol Baczyński. W tym samym czasie w Domu Akademickim u zbiegu ulic Łozińskiego i Senatorskiej znaleźli się kpt. Czesław Mączyński, por. Ludwik de Laveaux, por. Adam Ajdukiewicz i inni. Po  godzinie ósmej obie grupy połączyły się i przeniosły na ul.  Fredry 3 do prywatnego mieszkania dr. Wechslera.
 
Wybór komendanta i utworzenie sztabu nie było sprawą łatwą.  Po zażartej dyskusji, wśród bałaganu spowodowanego sprzecznymi informacjami o rozmiarach ukraińskiej akcji powierzono dowództwo kpt. Władysławowi Różenowi, za którym optowali legioniści. Jednak kpt. Mączyński nie uznał tego wyboru. Po kolejnych gorących sporach ostatecznie naczelne dowództwo powierzono właśnie kpt. Mączyńskiemu. Jego pierwszym zadaniem miało być opanowanie dużego  magazynu broni, znajdującego się na terenie Dworca Czerniowieckiego, które zakończyło się jednak niepowodzeniem.
 
W tych spotkaniach nie wzięli udziału przedstawiciele Polskiego Korpusu Posiłkowego. Kpt. Kamiński około godziny szóstej wizytował Szkołę Sienkiewicza i dopiero kiedy stamtąd wyszedł, przed Pocztą Główną napotkał patrol ukraiński oraz zobaczył karabin maszynowy. Po powrocie do swej siedziby w pomieszczeniach Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Byłych Legionistów przy ul. Akademickiej, wydał  pisemny rozkaz otworzenia ognia w wypadku ataku Ukraińców. Jednocześnie uważając się za oficera Wojska Polskiego organizowanego przez warszawski Sztab Generalny, odmówił uznania dowództwa kpt. Mączyńskiego.
 
Zastępcą Mączyńskiego i szefem sztabu Naczelnej Komendy Wojsk Polskich we Lwowie został por. Stanisław Łapiński-Nilski z Polskiej Organizacji Wojskowej, a stanowiska zastępców szefa sztabu objęli Stanisław Bac (Polskie Kadry Wojskowe) i Stanisław Widomski (PKW). Oficerem do specjalnych poruczeń został por. Ludwik de Laveaux (POW).  Mączyński i sztab ciągle zmieniali swoje miejsce postoju, aby dopiero po kilku dniach zająć pomieszczenia przy ul. Grunwaldzkiej 9, w części miasta znajdującej się pod polską kontrolą.
 
Jednocześnie polscy politycy ( Tadeusz Cieński, Leonard Stahl, Edward Dubaniewicz) powołali Polski Komitet Narodowy z Władysławem Stesłowiczem jako przewodniczącym. PKN uznał Naczelną Komendę za najwyższy organ dowodzenia, kpt. Mączyński zaś zobowiązał się traktować Polski Komitet Narodowy jako najwyższą polityczną i administracyjną władzę polską w mieście.
O swoim istnieniu PKN oficjalnie poinformował mieszkańców miasta, wydając odezwę „Do ludności Lwowa", w której stwierdził również, iż mianował Naczelną Komendę, oraz wezwał „[...] całą ludność męską polską, cywilną i wojskową, aby bezzwłocznie zgłaszała się do szeregów polskich" .
 
W związku z nagłą chorobą por. de Laveaux nie najlepiej przebiegała mobilizacja POW. Zbierająca się w Domu Akademickim kompania studencka bezskutecznieoczekiwała na rozkazy. Jej dowódca pchor. Mieczysław Selzer-Sieleski jedynie część żołnierzy skierował do ochrony NaczelnejKomendy, pozostałych odsyłając do domów. W efekcie część żołnierzy kompanii studenckiej dopiero następnego dnia na własną rękę włączyła się do walk.
 
Brak zdecydowania strony polskiej mógł zaważyć na przebiegu wydarzeń. Jedynie niektóre oddziały podjęły kontrakcję. Po uzyskaniu pierwszych informacji o ukraińskim zamachu ppor. Tadeusz Felsztyn na rozkaz komendanta Szkoły Sienkiewicza kpt. Zdzisława Tatara-Trześniowskiego rozbroił posterunek policji przy ul. Gródeckiej oraz zajął pobliski magazyn starej broni. Dowodzona przez niego grupa uzbrojona w kilkadziesiąt karabinów i kilka pistoletówokoło godziny dziesiątej odparła atak oddziału ukraińskiego wspieranego przez umieszczony na ciężarówce karabin maszynowy. Wiadomość o tym incydencie szybko rozeszła się po mieście. Do Szkoły zaczęto przynosić broń i amunicję. Zgłaszali się ochotnicy, w tym kilkunastoletni chłopcy. Posiadających broń lub wyszkolenie wojskowe Trześniowski wcielał do oddziału. Wśród spieszących na ul. Polną znalazł się również kpt. Mieczysław Boruta-Spiechowicz.
Kpt. Trześniowski nie orientował się w sytuacji, jaka panowała w innych rejonach miasta. Nic też nie wiedział o genezie oraz kulisach powołania Naczelnej Komendy. Podporządkował się jednak otrzymanemu rozkazowi z Naczelnej Komendy, zgodnie z którym miał wyprowadzić część załogi Szkoły do Rzęsny Polskiej, gdzie znajdowała się bateria 130 pułku artylerii polowej pod dowództwem polskiego oficera, kpt. Tadeusza Łodzińskiego.
 
Szkoła Sienkiewicza nie była jedynym punktem rodzącego się polskiego oporu. Nocujący w Domu Techników przy ul. Issakowicza peowiacy na pierwszą wiadomość o ukraińskim zamachu przygotowali budynek do obrony. Ich położenie poprawiło się radykalnie, kiedy do Domu Techników przybyła grupa uzbrojonej młodzieży, przede wszystkim członków POW zebranych przez pchor. Ludwika Wasilewskiego na Politechnice. Wasilewski, który nie miał kontaktu z komendą POW, działał spontanicznie. Zagarnął mały magazyn broni, znajdujący się na Politechnice, i rozbroił załogę austriackiego szpitala, zajmującego część pomieszczeń uczelni. Po wysłaniu pierwszej grupy młodzieży na ul. Issakowicza zorganizował na Politechnice komórkę mobilizacyjną. Wysłał też do pobliskiego kościoła Św. Marii Magdaleny kilku podwładnych, aby informowali wszystkich zainteresowanych, iż miejscem koncentracji ochotników jest Dom Techników. Tam też przeniósł swój punkt dowodzenia.
Około południa doszło do pierwszych potyczek między polskimi patrolami ubezpieczającymi Dom Techników a ukraińskimi oddziałkami. Do wieczora Wasilewski zdołał uzbroić około 150 peowiaków.
 
Późnym popołudniem panujące w siedzibie „Sokoła"-Macierzy zamieszanie opanował przybyły kilka godzin wcześniej do miasta kpt. Wit Sulimirski. Sformował on oddział zdolny do obrony gmachu, utworzył komórkę kurierską pod kierownictwem dr Marii Opieńskiej i wywiadowczą podporządkowaną dr. Lucjanowi Szporowi. Wieczorem kpt. Sulimirski podporządkował się Naczelnej Komendzie i przekształcił podległą mu placówkę w ośrodek mobilizacyjny. Miał zgodnie z rozkazami kpt. Mączyńskiego wysyłać ochotników do zachodniej części miasta. Natomiast zaproponowany przez Sulimirskiego plan zajęcia Cytadeli Naczelna Komenda, zaprzepaszczając w ten sposób  szansę opanowania bardzo istotnego dla dalszego rozwoju sytuacji w mieście obiektu wojskowego.
 
Po południu i pod wieczór powstawały także inne, tworzone przez najaktywniejszych, oddziałki. Słabo uzbrojone, pozbawione jeszcze kontaktu z Naczelną Komendą rozpoczynały działalność przeważnie na peryferiach miasta, staczając potyczki z patrolami wroga i zdobywając w ten sposób broń. Jedną z pierwszych tego typu grup zorganizował peowiak Ludwik Kopeć, inną, liczącą kilkunastu żołnierzy, sformował po południu należący do PKW por. Roman Abraham.
W spontanicznie formujących się oddziałach służyła lwowska młodzież, doskonale znająca miejskie i podmiejskie zakamarki, lekceważąca niebezpieczeństwo i skłonna do brawury, ale jednocześnie niezdyscyplinowana i trudna do zorganizowania w regularne oddziały.
 
Potencjalnym ośrodkiem mobilizacyjnym stał się ogólnopolski zjazd studencki w Domu Akademickim. Wśród zebranych znajdowali się byli żołnierze (w tym legioniści) oraz peowiacy i przedstawiciele różnych organizacji politycznych działających w środowisku studenckim. Młodzież akademicka zareagowała na przewrót ukraiński rezolucjami o konieczności podjęcia walki o Lwów i wysłała swoich delegatów do kpt.  Mączyńskiego i Naczelnej Komendy.
 
Do końca pierwszego dnia walk w polskich oddziałach znalazło się ponad 1100 ochotników26, w tym kilkadziesiąt kobiet, które służyły w powstających komórkach sanitarnych i intendenckich oraz podejmowały się zadań kurierskich i wywiadowczych.
 
Mimo militarnych i organizacyjnych porażek kpt. Mączyńskiego wyłonienie polskiego dowództwa oraz kierowniczego organu władzy cywilnej należy uznać za istotne wydarzenie. Utworzenie bowiem instytucji reprezentujących polskie interesy w mieście i Galicji Wschodniej stawiało pod znakiem zapytania ukraiński sukces we Lwowie.
Wieczorem strona ukraińska zdała sobie sprawę z faktu, że chociaż zajęła wszystkie wyznaczone obiekty i zlikwidowała i cywilne oraz wojskowe instytucje państwa austriackiego, to nie opanowała Lwowa. Zamachowcy znaleźli się w sytuacji okupantów, a nie gospodarzy miasta. Dostrzegali, iż przewrót wywołał narastający, zbrojny opór polskiego społeczeństwa - powstały reduty oporu — Szkoła Sienkiewicza oraz Dom Techników, pojawiły się śmiało działające oddziały, doszło do pierwszych wypadków pobicia i napaści na żołnierzy i cywilów noszących kokardy z ukraińskimi barwami narodowymi.
 
Jednocześnie z propozycją rozpoczęcia rozmów wystąpiła już 1 listopada delegacja Wydziału Krajowego pod przewodnictwem marszałka Stanisława Niezabitowskiego. Mimo oświadczenia, iż nie posiada żadnych pełnomocnictw, została przyjęta przez ukraińskich polityków w Instytucie Stauropigijskim, dokąd przeniosła się URN z Narodnego Domu. Negocjacje kontynuowano 2 listopada w Izbie Handlowo-Przemysłowej. Wzięli w nich udział obok członków URN, polskich posłów do Sejmu Krajowego i prezydium Zarządu Miasta (w większości związanych z PKN) kpt. Mączyński i płk Witowski.
 
 
Ukraińcy zażądali uznania przez Polaków państwa ukraińskiego i oddelegowania przedstawicieli społeczeństwa polskiego do URN w zamian za obietnicę autonomii dla polskiej społeczności. W trakcie rozmów opracowano nawet tekst odezwy „Do ludności miasta Lwowa", wzywający walczących do zaprzestania rozlewu krwi oraz informujący o powstaniu polsko-ukraińskiego Komitetu Bezpieczeństwa odpowiedzialnego za spokój i zaopatrzenie mieszkańców w artykuły pierwszej potrzeby. Odezwę podpisali jedynie cywilni uczestnicy spotkania.
 
Ostateczne fiasko negocjacji doprowadziło do wybuchu regularnych walk we Lwowie. W obliczu zdecydowanego oporu Polaków  Witowski wprowadził w mieście stan oblężenia. Dwa dni później zapowiedział rewizje w mieszkaniach oraz oddanie pod sąd polowy lokatorów, u których zostanie odnaleziona broń. Zagroził także, iż wprowadzi ostrzejsze represje. Co dziesiąty mężczyzna z budynku, z którego padł choć jeden strzał, miał zostać rozstrzelany.
 
W ten sposób jedynie dzięki spontanicznej reakcji stosunkowo niewielkiej części lwowskich Polaków nie dopuszczono na początku listopada 1918 roku do opanowania miasta przez Ukraińców.
 
 
Wybrana literatura:
 
 
Klimecki M - Lwów 1918-1919
Krysiak F -  Z dni grozy we Lwowie (od 1-22 listopada 1918). Kartki z pamiętnika
Łapiński-Nilski S., Kron A. - Listopad we Lwowie (1918)
Mączyński C. - Boje lwowskie
Roja B. - Legendy i fakty
Hupert W. - Walki o Lwów (od 1 listopada 1918 do 1 maja 1919 roku)
Łukomski G., Partacz C., Po1ak B. - Wojna polsko-ukraińska 1918-1919.
Wrzosek M. - Wojny o granice Polski Odrodzonej 1918-1921
 
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz