7 Grzechów Głównych... PYCHA...

avatar użytkownika intix

 

.

 

 

 

 

O... pycho ludzka

córo Szatana

która człowieka

od Boga

oddalasz...

 

pycho ludzka

która

inne córy Szatana

do serc ludzkich

wpuszczasz…

 

o... pycho ludzka

większa od człowieka

którego

gubisz...

 

jak pozbyć się

ciebie

jak... ciebie

zgubić...?

 

 

* * *

.

 

 

.

*****************************************************

/”7 Grzechów Głównych… PYCHA…” – J.B.K. – 28.07.2014r./

 

26 komentarzy

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Pycha zamaskowana

Wielokrotnie zauwazylem, ze PYCHA ma niezwykly talent maskowania sie. Umiejetnie przebiera sie w POKORE i GRZECZNOSC.
Serdecznie pozdrawiam.

avatar użytkownika intix

2. Drogi Tymczasowy

image
++++++++++    ++++    ++.+.


***
...PYCHA ma niezwykly talent maskowania sie. Umiejetnie przebiera sie w POKORE i GRZECZNOSC.

To prawda... PYCHA przebiera się w różne... "ładne" ubranka...

***
PYCHA... to córa szatana
wiemy, że on tak właśnie działa...
podstępnie... pokrętnie...
maskująco...

zwodząc
tego, kogo dopadł
i otoczenie...

biedny ten
kto mu ulegnie...

walczmy z pychą
w sobie
i wokół siebie...

Miłość Nadzieja Wiara
w nas... żywa... głęboka...
komunia z Panem Bogiem...
są bardzo potrzebne...

bo szatan nie próżnuje...
w każdej chwili
na każdego człowieka poluje...
na każdego...

żyjemy w czasach ostateczmych
działania szatana są coraz silniejsze
w walce o Nasze Dusze
by nie być wiernym Bogu, by grzeszyć...

Módlmy się
wzajemnie za siebie...
za wszystkich grzeszników...
w walce ze Złem...wspierajmy siebie... także modlitwą...

***
Dziękuuuję... za Wizytę i wymianę refleksji... w tym trudnym, kolejnym temacie wspólnego dążenia do poprawy......
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika intix

3. Pycha

...pycha, jak czytamy w Piśmie Świętym, jest „obmierzła Panu i ludziom” (por. Syr 10, 7).

Człowiek w pełni dojrzały umysłowo i emocjonalnie umie na siebie spojrzeć jakby z boku. Dzięki owemu dystansowi jest zdolny do dokonania autoanalizy, która pozwala mu na obiektywną ocenę własnego myślenia i zachowania. Potrafi też zdobyć się na samokrytycyzm, przyznając się do popełnionych błędów. W tym tkwi jego wielkość. Wypływa ona bowiem z cechy, o której w dzisiejszych czasach zwykło się zapominać lub którą błędnie się rozumie. Jest nią pokora.

Grzech pychy, według Katechizmu Kościoła Katolickiego, zgodnie z tradycją wywodzącą się od św. Jana Kasjana (zm. ok. 435 r.) i potwierdzoną autorytetem papieskim w osobie św. Grzegorza Wielkiego (zm. w 604 r.), jest wymieniany na pierwszym miejscu w katalogu grzechów głównych (por. KKK 1866). Popularnie pychę definiuje się jako wygórowane mniemanie danego człowieka o sobie samym. Jej zaś synonimami bywają niejednokrotnie m.in.: duma, wyniosłość, zarozumiałość i próżność.

Źródła

Lapidarnie można powiedzieć, że źródłem pychy jest sam człowiek ze swoimi nieokiełznanymi ambicjami dorównania Bogu, a jej duchowym ojcem jest szatan (por. Rdz 3, 1-24; 11, 1-9). Pyszny jest zatem każdy, kto zapomina o swojej dotkniętej niedoskonałością i grzesznością naturze, która potrzebuje ożywiającej obecności Stwórcy. Człowiek pyszny uważa się za stworzenie idealne i absolutnie dobre. W konsekwencji ufa tylko i wyłącznie samemu sobie, widząc w swoich możliwościach i osiągnięciach szczyt wszystkiego, co istnieje. Taki człowiek nie liczy się ze zdaniem innych, nie doceniając ich i traktując z pogardą.
W rezultacie pychę można postrzegać jako pewną ludzką postawę, którą charakteryzuje nadmierna wiara we własną wartość i potencjał. Człowiek pyszny ma nadmiernie wysoką samoocenę oraz mniemanie o sobie, co prowadzi zazwyczaj do wyniosłości połączonej niekiedy z agresją. Pycha niszczy bowiem relacje międzyludzkie i zrywa więzi z Bogiem.
Pismo Święte wiele razy jednoznacznie piętnuje ten wielki grzech, który jest bezpośrednio skierowany przeciwko Panu Bogu (por. np.: Syr 10, 7-13; 1 Kor 4, 6; 8, 1 czy Łk 1, 51). Nauczanie Kościoła dopowiada natomiast, że „nienawiść do Boga rodzi się z pychy. Sprzeciwia się ona miłości Boga, zaprzecza Jego dobroci i usiłuje Mu złorzeczyć jako Temu, który potępia grzech i wymierza kary” (KKK 2094).
Człowiek pyszny nie umie przyjmować darów od innych. Nie umie też prosić. Nie pozwala mu na to jego źle pojmowana duma. On może tylko rozdawać coś innym, by w ten sposób pokazać swoją wyższość nad nimi i swoje miejsce w społecznej hierarchii. Ta jego „łaskawość” pozwala mu poczuć się lepszym, a nawet kimś na podobieństwo Boga.
Można śmiało podsumować, że pycha jawi się jako źródło innych grzechów. Wyobcowuje ona człowieka ze środowiska, alienuje go też od Boga. Jest również fundamentem złego postępowania, ponieważ jest źle pojętą miłością własną. Prowadzi wprost do próżności, wywołując stan zadowolenia z samego siebie i pragnienie ludzkiego docenienia. Innymi słowy - nasze zadufanie osiąga niebotyczne szczyty, a nasz egoizm nie pozwala nam na ukształtowanie obiektywnej wizji otaczającej nas rzeczywistości.

Przejawy

We współczesnym świecie pycha przejawia się w na pozór niewinnie wyglądających aspektach naszej codzienności. Obecnie docenia się ludzi, którzy umieją sobie radzić w życiu. Ci, którzy nie są w stanie za nimi nadążyć, bywają niekiedy spychani na margines życia społecznego. Dotyczy to przede wszystkim ludzi starszych, chorych, biednych i upośledzonych. Bardzo często, niestety, dążenie do osiągnięcia sukcesu staje się celem samym w sobie. Wygórowane zaś ambicje poszczególnych ludzi prowadzą do tzw. wyścigu szczurów. Obserwuje się go nie tylko w wielkich miastach, gdzie ludzie, szczególnie młodzi, walczą wręcz o intratne posady, niszcząc konkurencję wszelkimi możliwymi środkami, lecz również w mniejszych skupiskach ludzkich. Bez wątpienia sprzyja temu medialna propaganda sukcesu, którą bez przerwy epatują nas środki masowego przekazu.
Osiągnięcia naukowo-techniczne i daleko posunięte stechnicyzowanie naszego codziennego życia prowadzi do błędnego wniosku o samowystarczalności człowieka. Stąd też rodzi się pokusa decydowania o początku i końcu naszego życia (np.: aborcja czy eutanazja). Homo sapiens chce się stać absolutnym panem nie tylko samego siebie, lecz całego kosmosu. Technologiczne osiągnięcia wbijają człowieka w pychę, prowadząc go na manowce m.in. inżynierii genetycznej, której wytworem mogą stać się ludzkie hybrydy.
Wracając jednak do bardziej zauważalnych przejawów pychy, warto pokusę górowania nad innymi zobrazować choćby przykładem masowego powstawania tzw. strzeżonych osiedli. Wyrastają one jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Ich mieszkańcy zaś są niekiedy przesadnie zazdrośni o swój społeczny status, manifestując swoją odrębność przez dziesiątki kamer monitorujących ich domy lub wysokie mury odgradzające od tzw. przeciętności. Oczywiście, niekoniecznie mieszkających tam ludzi cechuje jaskrawy egoizm bądź egocentryzm. W każdym razie izolowanie się sprzyja ugruntowaniu postaw, które mają swoje źródło w pysze.

Pochodne

Powszechnie zauważalną pochodną pychy jest próżność (bardzo często traktowane są one synonimicznie). Warto przywołać w tym miejscu końcową scenę z filmu „Adwokat diabła” z Alem Pacino w roli głównej, gdzie szatan wypowiada pamiętną kwestię: „Vanity is my favourite sin” (Próżność jest moim ulubionym grzechem). Nic dodać, nic ująć. Człowiek próżny wydaje się nie tylko pusty, lecz także coraz bardziej oddalony od rzeczywistości i znajdujący się w szponach zła. Z tą problematyką wiążą się też trendy obowiązujące w modzie na dany sezon. Nie bez kozery pokazy mody bywają nazywane targowiskami próżności. Wielu ludzi wstydzi się pokazywać publicznie w niemodnych rzeczach.
Od próżności już bardzo łatwo przejść do narcyzmu. Egocentryk popadający w narcyzm zakochuje się w sobie. Jest święcie przekonany, że na całym świecie nie ma nikogo, kto byłby tak piękny i wspaniały jak on. Często owej „miłości” towarzyszy autoerotyzm.
Pycha przeradza się też w snobizm. Tę niezdrową postawę prezentują osoby, które za wszelką cenę chcą innym zaimponować swoją wiedzą na jakiś wybrany temat. Zwykle mają o nim mgliste pojęcie, ale - chcąc być na „topie” i „cool” - na każdym kroku objawiają swoją głupotę. Snoby nie zauważają nawet, że się ośmieszają, ponieważ nie pozwala im na to ich źle pojmowana miłość własna i dobre zdanie na swój temat. Z myślą o nich powstają też specjalne sklepy. Snoby bowiem przywiązują się do konkretnego znaku firmowego bądź marki.
Z tą tematyką wiąże się przesadna dbałość o swój image, czyli wizerunek. Nie chodzi tu tylko o modny ubiór, ale przede wszystkim o pokazywanie się tylko i wyłącznie z konkretnymi ludźmi (np. z postaciami życia publicznego). Z tym związana jest też sprawa bywania w odpowiednich miejscach (np. takich, a nie innych lokalach). Ponadto człowiek zatroskany o swój wizerunek bardzo często zatraca poczucie rzeczywistości, gdyż jego życie staje się jednym wielkim teatralnym przedstawieniem, gdzie właśnie on gra rolę swojego życia.

Pokora lekarstwem na pychę

Człowiek w pełni dojrzały umysłowo i emocjonalnie umie na siebie spojrzeć jakby z boku. Dzięki owemu dystansowi jest zdolny do dokonania autoanalizy, która pozwala mu na obiektywną ocenę własnego myślenia i zachowania. Potrafi też zdobyć się na samokrytycyzm, przyznając się do popełnionych błędów. W tym tkwi jego wielkość. Wypływa ona bowiem z cechy, o której w dzisiejszych czasach zwykło się zapominać lub którą błędnie się rozumie. Jest nią pokora. Można ją zdefiniować jako umiejętność patrzenia na siebie w prawdzie. Prawda ta odnosi się zarówno do porządku naturalnego, jak i rzeczywistości objawionych przez osobowego Boga, w którego wierzymy. Człowiek wierzący, mając świadomość przemijalności i ulotności swojej egzystencji, może spokojnie spoglądać w przyszłość, ponieważ czeka na niego - nie tylko na końcu tego życia - osobowa Miłość.
Ona właśnie objawiła się światu w słowach i czynach Jezusa z Nazaretu. On zaś poprzez swoją ziemską misję zakończoną chwalebnym powrotem do Niebiańskiego Ojca przetarł nam szlak do wieczności, w której będziemy oglądać Boga takim, jakim rzeczywiście jest (por. 1 Kor 13, 12).
Chrześcijanin wie, że tam, gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na miejscu właściwym. Dlatego też chce w pokorze przeżywać życie, pamiętając o słowach Apostoła Narodów: „…niech nikt w swej pysze nie wynosi się nad drugiego. Któż będzie cię wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4, 6nn.) - które mogą stać się mottem egzystencji każdego z nas.

Ks. Antoni Tatara
http://www.niedziela.pl/artykul/81715/nd/Pycha

avatar użytkownika guantanamera

4. @intix

No cóż. Jako osoba pełna pychy miałabym na ten temat (zwłaszcza gdybym się głębiej nad tym zastanowiła) naprawdę wiele do powiedzenia i napisania ... Można powiedzieć - z autopsji..:)
Ale czy to nie byłoby także objawem pychy?!
Ekspertka od pychy! Dobre sobie!
Pozdrawiam...

avatar użytkownika intix

5. @guantanamera

...Ekspertka od pychy! Dobre sobie!

Myślę, że wszystko zależy od tego, czym kierujemy się i w pisaniu... i w odbiorze pisanego słowa...
Jeśli o mnie chodzi... ja już wspominałam o tym, że piszę z miłości i dla miłości... ale można to na swój sposób interpretować... tak, jak wszystko inne...
Tym razem... kolejny raz  poruszam temat "siedmiu"...
Każdemu z nich poświęcam odrębny wpis, celem szerszego omówienia...
Pozwolę sobie kontynuować... po kolei... publikować...
Kto zechce... skorzysta, aby grzech dobrze rozpoznać i może podejmie z nim walkę...
Wszyscy jesteśmy grzesznikami... niestety...

Dziękuję za podzielenie się refleksjami i również pozdrawiam...

avatar użytkownika intix

6. Pycha, czyli powtarzanie grzechu pierworodnego

Jest to kolejna wypowiedź Ks. Marka Dziewieckiego ... tym razem na Wielki Post...
Pomyślałam, że nie powinno to być przeszkodą w zamieszczeniu teraz... w omawianym  aktualnie temacie grzechu pychy.

***


Człowiek, który uwierzy w to, że jest jak Bóg,
zacznie zachowywać się jak zwierzę.


Niska kultura, chore ideały

Okres Wielkiego Postu to szansa dla każdego z nas na uważne i odważne przyglądanie się własnej tajemnicy i na dojrzalsze kierowanie własnym życiem. Żyjemy w cywilizacji, którą największy prorok naszych czasów — Jan Paweł II — nazwał cywilizacją śmierci. W niskiej kulturze ponowoczesności, która obecnie jest agresywnie promowana, za „nowoczesnego” i „postępowego” uważany jest taki człowiek, który coraz lepiej rozumie świat wokół siebie i który coraz mniej rozumie samego siebie: skąd się wziął, dokąd zmierza, w oparciu o jakie więzi i wartości może zrealizować własne aspiracje i pragnienia. Niepisanym ideałem niskiej kultury okazuje się to, co zaburzone, niemoralne, cyniczne. Nic więc dziwnego, że tego typu niska kultura domaga się tolerancji i akceptacji dla każdego niemal zła czy dla każdej niemal patologii i że sztandarowi przedstawiciele tej (anty)kultury szydzą sobie z tego, co Boże i święte. Wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy na co dzień bombardowani toksycznymi sloganami i ideologicznymi fikcjami tego typu chorej cywilizacji i właśnie dlatego na początku trzeciego tysiąclecia czas Wielkiego Postu jest nam szczególnie potrzebny.

Post od zła, by karmić się dobrem

Najbliższe sześć tygodni to zaproszenie do wypływania na ewangeliczną głębię mądrości i wolności. To nie tylko zaproszenie do postu w sposobie odżywiania. To przede wszystkim zaproszenie do postu od hałasu, od słabości i naiwności, od grzechu i od tego wszystkiego, co oddala nas od Bożej prawdy o człowieku oraz od Bożej miłości do każdego z nas. Wielki Post to zaproszenie do szczególnej troski o serdeczną przyjaźń z Bogiem, z samym sobą i z drugim człowiekiem. To także szansa na uwolnienie się od każdego przejawu zła, które nas niepokoi i które oddala nas od tej radości, jaką przynosi nam Chrystus. Bóg obdarzył człowieka życiem i wolnością. On nigdy tych darów nie wycofa. Właśnie dlatego każdy z nas osobiście decyduje o tym, czy przyjmuje Boga do swego życia doczesnego i wiecznego. Wielki Post jest nam potrzebny po to, byśmy wybierali błogosławieństwo i życie, a nie przekleństwo i śmierć. Przekleństwem dla człowieka nie jest śmierć doczesna lecz umieranie w nas tego, co Boże i święte. Od początku historii Stwórca uczy nas realizmu i wyjaśnia: „Ja dziś kładę przed wami błogosławieństwo i przekleństwo” (Pwt 11,26). Jeśli nie słuchamy poleceń Boga, wtedy wybieramy drogę przekleństwa i cierpienia (por. Pwt 11, 28).

Pycha — początek zła

Szczególnie groźnym złem, które prowadzi na drogę przekleństwa, czyli umierania w nas tego, co Boże, jest owe siedem grzechów, które nazywamy grzechami głównymi. Pierwszym z nich jest pycha. Warto postawić sobie pytanie o to, jakie wyjątkowe zło sprowadza na nas grzech pychy, skoro pycha jest pierwszą i najbardziej radykalną pokusą, jakiej może ulec człowiek. Cała historia ludzkości potwierdza fakt, że pycha stanowi początek wszelkiego zła. To właśnie pycha była istotą grzechu pierworodnego! Pierwsi ludzie wmówili sobie to, że własną mocą odróżnią dobro od zła i że sami poradzą sobie z życiem. Własną mocą, to znaczy bez Boga, a nawet wbrew czy przeciw Bogu. A jeśli będą się kogoś radzić, to z pewnością nie Boga, lecz jakiegoś syczącego głosu tych, którzy — jak widać to z perspektywy czasu - walczą zarówno z Bogiem, jak i z człowiekiem. W swojej pysze Adam i Ewa uwierzyli w to, że Bóg jest zazdrosny o ich mądrość i niezależność. W konsekwencji uwierzyli w to, że sami staną się jak bogowie, jeśli tylko nie posłuchają Boga. W rzeczywistości okazało się, że sami potrafią jedynie mieszać dobro ze złem i czynić zło, zamiast odróżniać jedno od drugiego. W XXI wieku ludzie przewrotni i cyniczni doprowadzili tę pierworodną pychę do absurdu, wmawiając sobie i innym to, że w ogóle nie ma potrzeby odróżniania dobra od zła, gdyż według ludzi cynicznych żadne zło nie istnieje! W konsekwencji „postępowa” moralność polega na uwierzeniu w to, że żadna moralność nie jest nam potrzebna i że w miejsce miłości, odpowiedzialności i sumienia należy postawić tolerancję, akceptację i demokrację.

Pycha to ucieczka od prawdy

Istotą pychy jest ucieczka człowieka od prawdy o sobie, a także ucieczka od twardej rzeczywistości, którą tworzy człowiek buntujący się wobec Boga. Pyszałek żyje w toksycznym świecie fikcji, gdyż widzi w sobie tę wielkość, której nie posiada. Staje się samolubnym egoistą, czyli kimś niezdolnym do miłości i do bycia darem dla innych. Pyszałek odnosi się do innych ludzi z pogardą albo traktuje ich jak swoją własność, którą bez skrupułów posługuje się dla zaspokojenia własnych potrzeb. Pyszałek wpada w najbardziej groźną pułapkę, jaką człowiek może zastawić na samego siebie. Wierzy mianowicie w to, że istnieje łatwo osiągalne szczęście: bez zasad moralnych i poczucia grzechu, bez pracy nad sobą i czujności, bez wysiłku i dyscypliny, bez pokuty i nawrócenia, bez miłości i dorastania do świętości. Taki człowiek nie szuka tego, co wartościowe lecz jedynie tego, co przyjemne i co przyziemne. Pycha współczesnego człowieka stała się obecnie aż tak arogancka, że przejawia się ona nie tylko w postawach poszczególnych ludzi, ale stała się chorym ideałem całych środowisk i grup społecznych. Doszło nawet do tego, że nauki o człowieku nie opierają się już na empirycznych faktach, lecz na pełnych pychy i fikcji ideologiach, które zakładają, że człowiek jest wewnętrznie dobry, harmonijny i bezkonfliktowy, że jest zatem nieomylny, że może czynić to, co chce, że jest poza, a nawet ponad dobrem i złem.

Pycha degeneruje człowieka

Po grzechu pierworodnym pycha grozi każdemu z nas. W naszych czasach pokusa pychy jest szczególnie silnie odczuwana, a nawet promowana, gdyż w dominującej obecnie niskiej kulturze jednym z chorych „ideałów” stało się powtarzanie dramatu grzechu pierworodnego. Człowiek „ponowoczesny”— podobnie jak pierwsi ludzie - wmawia sobie to, że jest nieomylny i że może czynić wszystko to, co sam uzna za stosowne. Przedstawiciele niskiej kultury usiłują nam wmówić, że jesteśmy niezwykli i szlachetni jak bogowie, a jednocześnie twierdzą, że niczym nie różnimy się od zwierząt i że nawet miłość to nie wynik naszej świadomości i wolności, lecz jedynie kwestia popędów, hormonów i funkcjonującej w nas biochemii.

Codzienne doświadczenie potwierdza, że człowiek, który nie odróżnia siebie od Boga, przestaje odróżniać siebie od zwierzęcia, stając się niewolnikiem instynktów i popędów. Pycha potrafi tak bardzo zaślepiać człowieka, że zaczyna on nie tylko kpić sobie z bliźnich, ale nawet szyderczo wyśmiewać Boga, Jego miłość i Jego prawdę. Obecnie coraz częściej całe grupy społeczne stawiają siebie w miejsce Boga i przypisują sobie boską władzę. Przykładem są choćby ci politycy, którzy przypisują sobie prawo decydowania o tym, kogo będzie chroniło przyjęte przez nich ustawodawstwo, a którą grupę obywateli będzie można legalnie zabić.

Grzeszna pycha, chora pokora i zdrowa duma

Chrześcijańska dojrzałość polega na tym, by strzec się nie tylko grzechu pychy, ale też popadnięcia w drugą skrajność, jaką jest fałszywa „pokora”, czyli dostrzeganie wyłącznie własnych słabości. Tam, gdzie jest promowana jedna skrajność, tam na zasadzie reakcji pojawia się tendencja do ulegania drugiej skrajności, jaką jest naiwnie rozumiana pokora. Pycha prowadzi do arogancji i bezmyślności, a opacznie rozumiana pokora prowadzi do zniechęcenia i rozpaczy. Bywa też ukrytą formą pychy wtedy, gdy ktoś mówi o swoich słabościach (zwykle nie o tych największych!) po to tylko, by inni temu zaprzeczali i by wychwalali jego cnoty.

Grzeszną pychę i chorą pokorę należy odróżnić od zdrowej dumy. Taka duma to świadomość otrzymanej od Boga godności dziecka Bożego, którą możemy w sobie ochronić tylko wtedy, gdy będziemy pokorni, czyli gdy będziemy uznawać całą prawdę o sobie: zarówno o naszych cechach pozytywnych, jak też o naszych słabościach i grzechach. Człowiek pokorny wie o tym, że jest kimś kochanym przez Boga i powołanym do świętości, ale wie również o tym, że potrafi krzywdzić siebie i bliźnich oraz ulegać negatywnemu naciskowi ze strony innych ludzi. Taki człowiek nie jest ani zadufanym w sobie pyszałkiem, ani bezradnym nieudacznikiem. Jest natomiast mądrym realistą. Wie, że potrzebuje czujności, dyscypliny i pomocy Boga, gdyż tylko wtedy może wytrwać na drodze błogosławieństwa i radości. Człowiek pokorny jest człowiekiem nadziei, gdyż żyje w prawdzie i miłości, a nadzieja płynie właśnie z prawdy i miłości. Taki człowiek — w przeciwieństwie do pierwszych ludzi - odnosi się do Boga z całkowitym zaufaniem, gdyż wie, że to nie on, ale Bóg ma rację. Zawsze i w każdej sytuacji.

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TM/md_gg_pycha.html#

avatar użytkownika guantanamera

7. @intix

Miałam nadzieję, że Cię mój komentarz choć odrobinę rozbawi.
Ponieważ - tak mi się przynajmniej wydaje - prawie każdy z nas mógłby być ekspertem od pychy - tej własnej ...
Co oczywiście nie zmienia faktu, że pycha jest grzechem. Dlatego Twój wiersz od pierwszej chwili czytałam tak:

O... pycho moja
córo szatana
która mnie
od Boga
oddalasz...
...

jak pozbyć się
ciebie
jak... ciebie
zgubić...?

A potem zdałam sobie sprawę jak skomplikowana może być rozmowa o pysze - właśnie z powodu jej znajomości "z autopsji"... :)

Pozdrawiam.

avatar użytkownika intix

8. @guantanamera

avatar użytkownika intix

9. Pycha przeciwnikiem jedności


Pycha albo nie pozwala dostrzec w sobie dobra, którym można posłużyć bliźniemu, albo nie pozwala usłużyć drugiemu, gdyż to mogłoby strącić z piedestału.

No cóż, „pycha” (gdy się jej bliżej przyjrzeć) to wbrew pozorom nie jest najbardziej apetyczne słowo! Można nawet powiedzieć, że najczęściej staje się ono przyczyną ostrej niestrawności zarówno dla tego, kto się nią „posługuje” jak i dla tych, co się o niego „ocierają”…

Tadeusz Sikorski w „Słowniku Teologicznym” zdefiniował pychę jako „bezkrytyczne, wysokie mniemanie o sobie, dumne wynoszenie się ponad innych”, a rozwijając temat dodał, że „człowiek pyszny, który chełpi się swoimi złudnymi czy nawet rzeczywistymi wartościami, niekiedy wręcz uniemożliwia budowanie więzi międzyludzkich, dezorganizuje życie społeczne. Wszystko bowiem, co przedsiębierze, czyni przede wszystkim ze względu na siebie, dla własnej chwały i dlatego do innych odnosi się zawsze z lekceważeniem i pogardą, zwłaszcza gdy ich racje przeważają nad jego osobistymi racjami. Nie zna on bezinteresownego poświęcenia się dla bliźnich, obca jest mu tolerancja i nie potrafi z niezbędnym krytycyzmem spojrzeć na siebie, choć nie ma miary w krytycznym ocenianiu intencji i poczynań współbraci”.

Pismo św. często odnosi do pychy, nazywając ją kłamstwem i iluzją, gdyż człowiek pyszny przypisuje sobie to, czego nie posiada albo czego nie zdobył własnymi siłami (por. Iz 10,13–14; 14,10–15; Ga 6,3; 1 Kor 4,6n; 2 Kor 10,7n). Pycha to brak prawdy w człowieku. Zarówno brak prawdy o Bogu, jak i o sobie samym, i o drugim człowieku. Ona to sprawia, że człowiek pyszny widzi w innych zagrożenie. Sam w sobie nieuporządkowany ocenia drugiego jako przeciwstawnego sobie. Czując się zagrożony, sam staje się zagrożeniem dla otoczenia…

W życiu religijnym pycha może się objawić w szczególnie ostrej postaci niepodporządkowania się Bogu i Jego prawom, w chęci bycia ponad Bogiem, w uznawaniu własnych ideałów życiowych i ocen spraw ludzkich za rozumniejsze, za bliższe prawdy. Ten bunt przeciw pozycji Boga przybiera nieraz bardzo radykalne postawy. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Przeciw miłości Bożej można grzeszyć w różny sposób… obojętność… niewdzięczność… oziębłość… znużenie lub lenistwo duchowe… (2303). Nienawiść do Boga rodzi się z pychy. Sprzeciwia się ona miłości Boga, zaprzecza Jego dobroci i usiłuje Mu złorzeczyć jako Temu, który potępia grzech i wymierza kary” (2094). Tak dzieje się w osobistej relacji konkretnego człowieka do Boga, ale i tak dzieje się wśród ludzi, w społeczności, która sama chce ustanawiać zasady życia z pominięciem Stwórcy.

Iluzoryczność takich wysiłków ukazuje chociażby zamysł upadłej ludzkości zbudowania jedności w oparciu o własne pomysły i siły, co znajdujemy w opisie budowy wieży Babel (Rdz 11,1n). Tak to odrzucając raj przez Boga nam dany w jakimś dziwnym zadufaniu człowiek próbuje budować go według własnego pomysłu. Szybko jednak przekonuje się o tym, że – jak mówi polskie porzekadło – „pycha i z nieba spycha” i że boleśnie doświadcza skutków swego złudnego szczęścia.

Nie przyjmowanie do wiadomości prawdy o własnej zależności w istnieniu od Stwórcy rodzi w konsekwencji błędne spojrzenie na siebie samego. Człowiek pyszny albo pełen kompleksów czuje się zagubiony i sfrustrowany w świecie spraw, które go przerastają albo z nieokiełznanym tupetem stawia się w miejsce Pana Boga i sam sobie jest „sterem, żeglarzem, okrętem”… Stąd albo przeżywa swoje życie jako niekończące się pasmo porażek i „niemożliwości”, co wiedzie do rozpaczy, bądź nie bacząc na konsekwencje swoich zachowań zmierza miotany wichrem namiętności do bliżej nieokreślonego celu, co z kolei prowadzi do bezdusznego tryumfalizmu i przekonania o swej nadzwyczajnej roli w tym świecie.

Zainteresowany jedynie sobą, pyszałek ulega narcystycznej skłonności do samouwielbienia. Inni ludzie stają się dla niego jedynie środkiem do utwierdzenia w tym sposobie myślenia. Takiemu nie zależy na dobru wspólnym, tym bardziej nie jest zainteresowany dobrem innych. Pycha więc albo nie pozwala dostrzec w sobie dobra, którym można posłużyć bliźniemu, albo nie pozwala usłużyć drugiemu, gdyż to mogłoby strącić z piedestału, na którym człowiek sam się stawia. Ta postawa uniemożliwia w praktyce stawanie przy drugim człowieku, solidarną pomoc, pozbawia zdolności empatii. Niewyobrażalnym staje się sytuacja, w której odczuwa się radość z „posiadania siebie w dawaniu siebie”…

Jeżeli człowiek pyszny natrafia na opór wobec takiego swojego sposobu myślenia i stylu życia, odczuwa zagrożenie. Nie widzi w tym szansy do zweryfikowania swych poglądów, ale zazwyczaj jedynie zagrożenie „swej pozycji”. Gotów jest wtedy „broniąc się” ranić wszystkich dookoła. I nic na tym nie zyskuje. Rodzi się w nim osamotnienie, lęk przed drugą osobą, a w miejsce przewidywanego zadowolenia – poczucie straty i frustracji. Niemieckie przysłowie mówi, „gdy wschodzi pycha, to zachodzi szczęście”. I jest wiele w tym prawdy, że dla tego, kto koncentruje się na swoim małostkowym wyobrażeniu szczęścia, prawdziwe szczęście przechodzi obok.

Pycha jest pierwszą wśród wad głównych człowieka. To z niej zazwyczaj wypływa i chciwość, i zazdrość, i wszelki grzech, i każda forma odrzucenia miłości. Zaciemnienie rozumu sprawia chorobę naszej woli. To zazwyczaj jest tak, jak w ostatnio lansowanej piosence „Budki suflera” śpiewa Krzysztof Cugowski, że „kiedy nasz rozum śpi to budzą się demony…”. Pycha jest jak uśpienie rozumu, to brak rzeczywistego odniesienia do obiektywnego stanu rzeczy. To fałsz myślenia, że „muszę jakoś zrekompensować sobie własny brak i to najlepiej kosztem bliźniego”.

„Do Mahometa przyszedł wczesnym rankiem jeden z jego gorliwych uczniów uskarżał się na kolegów:
- Popatrz, mistrzu, wszyscy jeszcze leżą w łóżkach i śpią jak bobry. Tylko ja jeden wstałem tak rychło, aby wielbić Allacha.
Prorok miał mu odpowiedzieć:
- Jeżeli myślisz, że oskarżaniem swych braci uczcisz Allacha, to lepiej byś zrobił, gdybyś spał dalej!”

Może i lepiej spać niż siać zło i czynić krzywdę.

Można jednak pokornie obudzić się, aby kochać, aby być darem dla drugich. Chrystus Pan przyszedł po to, aby oddać życie za swoich braci i rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno (por. J 11,51–52). Dlatego dla chrześcijanina wciąż aktualnie brzmi pełne nadziei wezwanie „zbudź się o śpiący i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus” (Ef 5,14).

Ks. Ryszard Nowak
http://www.katolik.pl/pycha-przeciwnikiem-jednosci,22510,416,cz.html

avatar użytkownika guantanamera

10. @intix

Nie wiem, czy Cię dobrze zrozumialam...
Czy chodzi o to, że najpierw żartuję, a potem domagam się poważnego pisania o poważnych sprawach?
Jeżeli tak, to odpowiem: ale przecież można pisać o poważnych sprawach żartując. O bardzo poważne sprawy można nawet walczyć w kabaretach. Przykładem Jan Pietrzak, który z humorem omawia najpoważniejsze sprawy - nie odchodząc na krok od tematu.
Niepoważna natomiast jest dla mnie rozmowa, w której jako argumentów używa się uwag o czyimś wyglądzie albo wieku, a nawet o chorobach... Albo - jeszcze "lepiej" - rzuca się wulgarnymi słowami i nimi określa ludzi... To jest dla mnie niepoważne. Sporo pisałam o tym tu: http://blogmedia24.pl/node/68444
No, ale nie wiem czy Tobie o to chodziło :)
Pozdrawiam.

avatar użytkownika intix

11. @guantnamera

To, o co mi chodzi... wybacz, ale pozwolę sobie pozostawic do Twojego, samodzielnego myślenia...
Pozdrawiam.

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

12. Pycha

wydaje mi sie najmniej usystematyzowanym grzechem i stąd może wzbudza najwięcej wątpliwości i kpiny - zwłaszcza w czasie zmasowanego ataku na Kościół i związanych z nim tendencjach obniżania poprzeczki minimum trudności dla wiernych.

Mam na myśli, że brakuje tu zwięzłej, uporządkowanej definicj w odniesieniu do dakalogu - począwszy od przykazania miłości Boga, a na miłości bliźniego kończąc - w sposób uniemożliwiający dowolność interpretacji.

Dlaczego to jest ważne? Otóż dlatego, że dowolne interpretacje wywołują tu zamęt i przeginanie tzw. pały w zupełnie innym - równie grzesznym kierunku - jak nieodczuwanie ogromnej dumy; że oto jesteśmy stwożeni na obraz i podobieństwo Boże.

Tu akurat ks. Dziewiecki wspomniał o chorej pokorze, która jest również grzechem szalejącym z przykrością w Polsce. Otóż to właśnie Polacy słyną statystycznie z bardzo kiepskiego mniemania o sobie, co łączy się wprost z grzechem przeciwko Duchowi Świętemu i odbija się niekorzystnie na naszej incjatywie, zaangażowaniu i co za tym idzie sukcesach narodowych.

Dla porównania popatrzmy na Żydów, którzy mimo odrzucenia Nowego Przymierza wciąż trwaja w fałszywej iluzji wybraństwa - co daje im ogromną siłę przebicia się i odnoszenia przeróżnych sukcesów życiowych.

Przypomnę Państwu, że właśnie św. Jan Paweł II w swojej ostatniej książce uczulił nas na to, że to właśnie my katolicy dziedziczymy owo wybraństwo.

Duma z tego faktu nie jest żadną pychą lecz proszę Państwa cnotą.

Alleluja, alleluja POLSKO !

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika intix

13. Wojciech Kozłowski

Bardzo dziękuję za Pana wypowiedź...
Całą pierwszą jej część aż do słów:

...że dowolne interpretacje wywołują tu zamęt i przeginanie tzw. pały w zupełnie innym - równie grzesznym kierunku - jak nieodczuwanie ogromnej dumy; że oto jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże...

pozwolę sobie wykorzystać do innej refleksji,  nie idącej w kierunku  ...nieodczuwania dumy... co też jest jeż ważne... ale o tym Pan już napisał.
Wracając do myśli jaka nasuwa się w odniesieniu do Pana refleksji...
Kościół... jest Mistycznym Ciałem Chrystusa...
Wszystko... co dotyczy Kościoła... wszystko, co dotyczy Pana Boga... wszystko, co dotyczy relacji człowieka z Panem Bogiem... powinno być traktowane z wielką powagą...
To podstawa... wszelkie inne próby są, delikatnie mówiąc, niedopuszczalne...

Dowolność interpretacji, o której Pan pisze...
Otóż w moim odczuciu... mogę się mylić, ale na tę chwilę myślę w ten sposób, że każda interpretacja, każda, która zmierza do PRAWDY JEDYNEJ może zostać uznaną za właściwą...To trochę tak, jak z interpretacją Słowa Bożego czy Dekalogu...
Jesteśmy ludźmi, którzy ośmielamy nazywać siebie dziećmi Bożymi...
Jesteśmy "tylko" ludźmi ale też "aż" ludźmi... stworzonymi przez Pana Boga... w naszym przypadku ludźmi, dzięki Panu Bogu ochrzczonymi... należącymi do Kościoła Chrystusa...
Zmierzam do tego, że każda interpretacja, w której dążymy do PRAWDY JEDYNEJ ... ale też sami stając w całej PRAWDZIE... a więc każda interpretacja w PRAWDZIE i bez żadnej próby MANIPULACJI... może być uznana za właściwą...
Sami jednak... niewiele zdołamy... bez pomocy Pana Boga... bez pomocy Ducha Świętego...
Módlmy się przed każdym działaniem... prośmy pokornie o zesłanie na nas Ducha Prawdy...

...Poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli (J 8,32)

Myślę, że te Słowa  mają odzwierciedlenie,  także w tym wątku... wątku grzechu...
Prośmy pokornie o Dary Ducha Świętego...

...„Jakość rozumu nie jest mierzona ilością wiedzy, lecz stosunkiem do PRAWDY."
(Ks.prof.Tadeusz Guz)

***
...ks. Dziewiecki wspomniał o chorej pokorze, która jest również grzechem szalejącym z przykrością w Polsce. Otóż to właśnie Polacy słyną statystycznie z bardzo kiepskiego mniemania o sobie, co łączy się wprost z grzechem przeciwko Duchowi Świętemu i odbija się niekorzystnie na naszej inicjatywie, zaangażowaniu i co za tym idzie sukcesach narodowych...

Chora pokora... i to co Pan porusza... myślę, że wiele jest w tym racji... ale też myślę o tym czy "chora pokora" nie wypływa z braku żywej... głębokiej wiary... która to... niesie "zdrową pokorę"...
Niesie świadomość, że bez Pana Boga niczym jesteśmy sami... że Pan Bóg JEST Prawdą... Życiem... Drogą....
JEST naszą Siłą... Mocą... Miłością... Która wszystko zwycięża...
Brak TEJ... żywej w nas, głębokiej WIARY... a jeżeli brak żywej wiary to też jest objaw naszej pychy... to i brak zaufania do Pana Boga i zawierzenia Mu...
Wszystko to, o czym Pan wspomniał w powiązaniu z tym o czym ośmieliłam się teraz nadmienić...  myślę, że wszystko to ma wpływ i ...odbija się niekorzystnie na naszej inicjatywie, zaangażowaniu i co za tym idzie sukcesach narodowych...
Tak myślę... o statystykach w odniesieniu do naszej wiary wspomniałam w komentarzu wpisu poświęconego Warszawskim Powstańcom...

***
...św. Jan Paweł II w swojej ostatniej książce uczulił nas na to, że to właśnie my katolicy dziedziczymy owo wybraństwo.
Duma z tego faktu nie jest żadną pychą lecz proszę Państwa cnotą...


Dziękuję, że i ten wątek Pan poruszył...
Nasuwa się natychmiast refleksja i pytania, które pozwolę sobie zadać pozostawiając je też do ew. własnych rozważań Czytelnika...
Jak, czym nazwać brak przyjęcia wybraństwa... ?
Tu myślę o naszej MISJI... o Przesłaniu Pana Jezusa, które przekazane zostało Sł. Rozalii Celakównie...
O przyjęciu królowania Jezusa Chrystusa Króla Polski... o całkowitym odejściu od grzechów... aby za Nami poszły inne Narody...

Brak uszanowania Nieskończonej Miłości Bożej, okazywanej także w tym, że jesteśmy Narodem wybranym... poprzez wiele, wiele Łask Bożych spływających na nas przez całe wieki... pośród których jest też niesienie krzyża Ojczyzny wraz z Chrystusem...
CO prowadzi nas do DUCHOWEJ ODNOWY... do ZMARTWYCHWSTANIA...

Odrzucenie tego... uciekanie od tego... czym nazwać...?
Kiedy zaczniemy wypełniać Wolę Bożą...?
Kiedy... otworzymy NA OŚCIEŻ drzwi Chrystusowi... Jego zbawczej władzy...?
Kiedy przyjmiemy Królowanie Jezusa Chrystusa Króla Polski...?

Każdy, począwszy od Siebie... co jest najważniejsze, bo należy pamiętać o tym, że każdy z Nas jest Ogniwem Wielkiego Łańcucha tworzącego Wielką Polską Rodzinę...

***
Każde ogniwo... albo scala... albo osłabia... albo wręcz rozrywa łańcuch...
Bądźmy, każdy z Nas... starajmy się być tym Ogniwem scalającym... wzmacniającym...
***
Módlmy się pokornie... prośmy o pomoc w odejściu od grzechów... o całkowity powrót do Pana Boga...
Módlmy się... przystępujmy też do Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę...

***
Panie Wojciechu... nie są to łatwe rozmowy... ale też nie powinniśmy od nich uciekać... tym bardziej dziękuję Panu za Pana głos w tym temacie...
Abyśmy mogli głębiej rozpoznać grzech, pozwolę sobie podłączać jeszcze, znalezione wypowiedzi Autorytetów w tym, omawianym temacie grzechu pychy i w tematach dotyczących pozostałych grzechów głównych...
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika intix

14. POMOC W UWOLNIENIU SIĘ OD PYCHY I PRÓŻNOŚCI



Część bolesna

I. Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu

Ach, ileż wielkich spraw dokonałeś, Panie, w tamten czwartkowy wieczór, nim po Wieczerzy Paschalnej wyszedłeś do ogrójca (Mt 26,36). Ileż miłości, ile troski i pokory okazałeś swym uczniom, Ty - Mistrz i Nauczyciel, Syn Boży, Bóg Prawdziwy, gdy pochylając się przed każdym, kolejno umyłeś im nogi, zniżając się aż do poziomu niewolnika; nie myśląc o tym, jakie to było upokarzające. Bo chciałeś nam pokazać jak powinniśmy odnosić się jedno do drugiego; jak się szanować, jak traktować się nawzajem... Tymczasem nas, "nawet nie wiadomo kiedy i jak bierze w swoje wszechwładne posiadanie okropna pycha" (ks.bp Kazimierz Romaniuk). A to prowadzi nas na drogę śmierci wiecznej...

Ty, Panie Jezu, nigdy "nie cierpiałeś pysznych" (PJ do Małgorzaty Balhan), bo "pycha jest zuchwałym wywyższeniem wobec Boga" (wg o.Alojzego Pańczaka OFM); bo pyszny anioł tak zbuntował grono przeczystych duchów, że z Woli Boga musiał być na wieki odtrącony. To "pycha sprawia, że człowiek przypisuje sobie władzę decydowania, jako najwyższy sędzia, o tym, co jest prawdą, a co fałszem, zaprzeczając transcendencji prawdy wobec naszego stworzonego rozumu" (św.Jan Paweł II). "Pycha prowadzi do gloryfikowania własnego zdania nawet kosztem wypaczenia prawdy" ("Słowo wśród nas"). Dlatego Bóg nie oszczędził nawet aniołów, gdy okazali się pyszni, bo "pycha [w nich] zrodziła nawet nienawiść wobec Boga... Nienawiść, która sprzeciwia się miłości Boga, zaprzecza Jego dobroci i usiłuje Mu złorzeczyć jako Temu, który potępia grzech i wymierza kary" (wg KKK 2094). Bo właśnie ona "jest początkiem wszelkich grzechów" (wg Syr 10,15).

Pycha nie tylko stała się "przyczyną sprzeniewierzenia aniołów, ale zepsuła ludzki ród, a przez to sprowadziła na ziemię niekończące się klęski, które wciąż będą trwały, aż do skończenia świata, a ściślej - wieczność całą" (wg Ojca Świętego Leona XIII)... A "wszystko się zaczęło się od występnego pragnienia, żeby się stać jak Bóg. Skończyło się natomiast na podobieństwie do zwierzęcia. Skończyło się strąceniem do poziomu tych rzeczy, które zwierzętom sprawiają rozkosz, gdyż człowiek pod brzemieniem pychy zawsze osuwa się ku nizinom" (św.Augustyn). Błagam więc, Panie, pomóż mi uwolnić się od pychy, bo "lepsza staję się tylko wtedy, gdy w głębi duszy boleję nad sobą i szukam Twego miłosierdzia, by naprawiło we mnie to, co jest ułomne; bym osiągnęła kiedyś ten pokój, którego, nie są w stanie dostrzec oczy pyszałka" (wg św.Augustyna)... bo "aby żyć, muszę zgubić samą siebie, gdyż Judasz, nie chcąc stracić nic ze swojego "ja"... niestety, stracił wszystko" (wg o.Dominika Widera OCD).

"O Jezu pochylony u stóp Apostołów, racz ustrzec duszę moją od wyniosłości i pychy... [Naucz mnie naśladować tę miłość i pokorę, jakiej przykład nam dałeś] i niechaj pamięć Twego upokorzenia zetrze w mym sercu fałszywe pojęcie o mojej nad innymi wyższości" (ks.Jacques Bénignus Bossuet), bym się nie stała jak ewangeliczny faryzeusz. Tobie się bowiem znacznie bardziej podobała pokora skruszonego celnika, pomimo jego złych uczynków, niźli pycha faryzeusza z powodu dobrych czynów (Łk 18,10-14)... Dopomóż mi pamiętać, że "pycha niszczy dusze" (PJ do Małgorzaty Balhan), bo "jest łańcuchem wszystkich wad" (św.Jan Maria Vianney) i "fałszem, którym demon posługuje się, aby spustoszyć pole przygotowane pod dobre żniwo" (PJ do Małgorzaty jw.)... "Pycha odbiera wartość i zasługę na niebo wszystkim naszym czynom" (ks.Stanisław Klimaszewski MIC), dlatego jest najpewniejszą "drogą na skróty" do piekła.

Ty wiesz, o Panie, że tak "jak wicher wyrywa drzewa z korzeniami, tak pycha potrafi odrywać człowieka od Boga" (św.Antoni z Padwy), bo "człowiek pyszny stawia siebie w miejsce Boga" (św.Augustyn jw.); "swoje "ja", swoją miłość własną... Tak występuje przeciw naturalnemu poddaniu się Bogu jako przyczyny wszystkich wartości, przykazań, praw i porządku. Uważa bowiem, że tylko sobie, a nie Bogu zawdzięcza wszystko, co posiada, a wtedy Bóg przestaje mu być do czegokolwiek potrzebny" (wg o.A.P.jw.). "W ten sposób pycha usuwa Boga z ludzkiego życia zwłaszcza dziś, gdy "na świecie zapanował duch pychy... Ten sam duch, który zawładnął sercem i duszą pierwszych rodziców i rządzi w wielu sercach buntując się przeciwko Woli Ojca" (wg o.Slavko Barbaricia OFM).

I chociaż "wszystkie wady od Boga oddalają, to pycha posuwa się dalej przeciwstawiając się Mu" (Boecjusz). Proszę Cię więc, racz mnie uwolnić od tej strasznej przywary, bo moja walka z nią często jest bezskuteczna, gdyż "z tego, co się mówi i czego inni dowiadują się o moich czynach, wyłania się groźna pokusa rozmiłowania się w pochwałach, nawet wyżebrywanie ich, aby w ten sposób móc osiągnąć osobiste wywyższenie" (wg św.Augustyna jw.).

Czuję to, że dopiero wtedy, "kiedy pycha obumrze we mnie, będę zawsze spokojna i zrównoważona. Dopiero wtedy będę mogła zaufać Bogu z taką siłą, z jaką odczuwam swoją słabość" (wg Anny Dąmbskiej), dlatego proszę, pomóż mi "wyrzec się ducha pychy i wszystkich następstw z niego płynących" (o.S.B.jw.). Pomóż "daleko trzymać się od tego strasznego potwora jakim jest właśnie pycha" (św.Augustyn jw.). "Odbierz mi, proszę, wszelką pewność, która się nie opiera na Tobie" (o.Lomurno OCD) i pozwól nosić w sercu słowa, że "kto pamięta o tym, iż jest popiołem i ziemią i że się wkrótce w proch obróci, ten nigdy się nie wbije w pychę" (św.Hieronim) - pokornie proszę Cię.

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...

II. Biczowanie Pana Jezusa

Ty wiesz najlepiej, Panie Jezu, że nie ma nic gorszego w stosunkach międzyludzkich, niż władza bez zasad moralnych; władza, która wbrew faktom i wbrew wszelkiemu prawu, potrafi skazać niewinnego na straszliwą masakrę - jak to uczynił Piłat, każąc Cię ubiczować (Mt 27,26). O jak żałosny musiał być wtedy w Twoich oczach - zadufany w sobie, arogancki i pełen pychy... "Czy nie wiesz - pytał z wysokości swojego urzędu - że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzę Ciebie ukrzyżować?" (J 19,10)... A Ty, Władca wszechświata, stałeś przed "prochem" pełnym pychy, który miał czelność się wywyższać i "straszyć" Cię swoją możnością, Ciebie... Syna Bożego.

Ach, Panie mój... władza i pycha... i ta zuchwała próżność, które już od zarania dziejów zdolne były zniweczyć całe połacie ziemi i unicestwiać narody. Stąd pycha jest "początkiem wszelkiego zniszczenia" (Prz 16,8)... Najczęściej daje znać o sobie przemożną "chęcią panowania nad innymi, przewodniczenia, narzucania swojej woli innym, chlubieniem się, a także samozadowoleniem; oczekiwaniem pochwał od innych i przecenianiem własnych sił, zbytnią pewnością siebie, pożądliwością, która wiedzie do zawłaszczania cudzych dóbr, wzburzeniem, usprawiedliwianiem się, obmową, kłótliwością, wzniecaniem sporów, zuchwałością, niecierpliwością, wielomówstwem, a nawet złośliwością" (wg św.Franciszka z Asyżu). Dlatego człowiek "pyszny jest zawsze źle widziany w Twych oczach oraz godny pogardy w oczach otoczenia" (św.Jan Bosco). Pycha zaś staje się "jego najgorszym doradcą, oddala go od Boga, a także i od braci" (ks.abp Angelo Comastri).

Mimo to, pyszny nigdy "nie pragnie, aby stać się maluczkim, a jeśli już nim nie jest, to robi wszystko, aby dłużej nie pozostawać nim. Wielkość bowiem imponuje, wielkości się pożąda, o wielkość się stara, dla wielkości się pracuje i ponosi mnóstwo ofiar, a to wszystko tylko karmi pychę" (MB do Barbary Kloss). I póki co, nie myśli o tym, że "pycha wcześniej czy później prowadzi do upokorzenia wobec środowiska każdego, kto uważa się za "wyższego" człowieka, choć działa niczym marionetka, próżna i bez mózgu, poruszana nitkami sterowanymi przez szatana" (św.Josemaria Escriva de Balaguer). Proszę więc, uchroń mnie od tego, aby mi miało imponować cokolwiek powiązane z pychą, bo ona jest "obmierzła przed Tobą i przed ludźmi" (wg Syr 10,7).

Ona jest "ogniem, który rodzi dym próżnej chwały, próżności serca, chlubiącego się tym, co do niego nie należy. Ona jest niby pień mający liczne gałęzie. Główną gałęzią własna sława, z której wypływa chęć, by być czymś więcej niż inni... Serce, pod wpływem takiej chęci, przestaje być szlachetne. Zamiast być szczerym, staje się obłudne i kłamliwe. Język zaś, mówi co innego niż to, co kryje serce: zataja prawdę i głosi kłamstwa dla własnej korzyści" (św.Katarzyna ze Sieny). Stąd "człowiek pyszny przeradza się w karykaturę człowieka: jest zakłamany i zadufany w sobie... bo nie dostrzega wokół siebie innych ludzi, nie przyznaje się do swych błędów i myśli, że nie potrzebuje nawet Bożej pomocy" (ks.Franciszek Mickiewicz SAC).

Proszę Cię zatem, racz mi dać "świadomość tego, że jestem niczym i że cokolwiek umiem, i cokolwiek rozumiem lub, że kimkolwiek jestem" (wg św.Hieronima), gdyż "pod tym względem każdy z nas jest niesłychanie skłonny do tego, aby samemu sobie przypisywać zasługi" (wg ks.Krzysztofa Skorulskiego SJ)... "Odbierz mi wszelką pewność, która się nie opiera na Tobie" (o.Lomurno OCD) i czuwaj, abym "nie pyszniła się z niczego, na nic nie narzekała, nie była kłótliwa, niewdzięczna; abym nie uskarżała się z powodu byle błahostki, ale bym zawsze i za wszystko umiała podziękować Bogu, chwaliła Go za wszystko, gdyż wszystkie Jego wyroki są sprawiedliwe i łaskawe" (św.Anzelm). Ty, Panie, o tym wiesz...

Dopomóż mi uwolnić się od tej okropnej pychy, tej straszliwej przywary, gdyż ona łatwo "gubi człowieka, bo człowiek kocha tylko to, co jeszcze ją powiększa... Pycha jest gorsza od śmierci ciała, albowiem niesie śmierć i pewną zgubę duszy. Tak więc, skutecznie przywołuje na niego karę Bożą" (wg PJ do Małgorzaty Balhan)... Pozwól pamiętać o tym, że "gdy rezygnuję ze swojej pychy, z oszczerstw i z obmawiania innych; gdy poprzestaję na małym, gdy się wyrzekam dobrowolnie wszelkiego samozadowolenia, uznania u ludzi - to składam z tego wszystkiego duchową ofiarę" (ks.bp Kazimierz Romaniuk). A to jest miłe Bogu... "Grzech pychy bowiem, to jest zło aż tak odrażające, że nie ma już innego zła, czy to na ziemi, czy to w piekle, które by dało się z nim porównać. Ludzie zaś pyszni są naśladowcami szatana" (Ojciec Święty Leon XIII). I to niech będzie ostrzeżeniem na resztę moich dni.

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...

III. Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa

Ty, Panie Jezu, w jednej ze swoich przypowieści (Łk 14,7-11), napiętnowałeś tych, co wywyższają się. Kiedy więc przyszło dać świadectwo zgodności tego, co mówiłeś, z Twoim postępowaniem, Ty, będąc przecież Synem Bożym, Królem królów i Panem panów, tak pozwoliłeś się poniżyć, że Cię potraktowano gorzej niż innych ludzi (Mt 27,28-29)...

Ty, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, Światłość ze Światłości, "zgodziłeś się w oczach ludzkich uchodzić za ostatniego i najbardziej godnego pogardy... Zamiast uciekać od upokorzeń, przyjąłeś je, aby odpokutować za grzechy naszej pychy i swoim własnym przykładem pociągnąć ludzkie dusze... Dopuściłeś, by głowę Twoją uwieńczono cierniem, chcąc przez to cierpienie wynagrodzić za grzechy tylu pysznych dusz, które nie chcąc przyjąć niczego, co by w oczach stworzeń poniżyć je mogło... Zgodziłeś się, aby Ci na ramiona zarzucono błazeński płaszcz i potraktowano Cię jako szaleńca, aby wiele dusz nie wzbraniało się pójść za Tobą przez drogę, którą świat uważa za poniżającą i bez znaczenia, i którą może one same uważają za niegodną swego stanu" (wg PJ do Sługi Bożej Józefy Menéndez)...

Tak wypłacałeś Ojcu "za pychę naszego rozumu, który nie chce skłonić się przed wyższą Bożą mądrością, by uznać swą ograniczoność i zawodność... Za pychę woli, która nie chce służyć i poddać się Woli swojego Stwórcy i Pana. Za pychę serca, które z powodu lada drobiazgu obraża się na bliźnich, nie chce przebaczyć i chowa w sercu zawiść" (wg OFM)... Za próżność, "przypisującą sobie zalety, których nie posiada, chełpiącą się nieprzyzwoicie: swoim bogactwem, urodzeniem, wiedzą, sprawnością fizyczną, urodą, znajomościami i osiągnięciami, często wyolbrzymiając je albo nadmiernie podkreślając nie tylko wobec tych, co chcą, lecz i tych, którzy wcale nie chcą słuchać tego" (wg o.Alojzego Pańczaka OFM)...

Dzisiaj, niestety, jakże wielu, pragnąc dogodzić własnej pysze, sięga po najwyższe zaszczyty nie przebierając w środkach... bo nie pojmują tego, że jedynie pokora może ich uczynić wielkimi w oczach Boga. I choć "patrzącym starają się przedstawić jako osoby pełne świetności i chwały, w rzeczywistości są, niestety, ludźmi bardzo lichymi, co można poznać niemal po wszystkim, co czynią" (św.Bazyli Wielki). Proszę więc, Panie, pomóż mi "przemilczać wszystko, czym mogłabym pysznić się przed innymi, że jestem kimś rozumnym i godnym poważania" (wg Ojca Św.Leona XIII), bo nikt z nas "nie jest niczym innym niż tym, czym jest przed Tobą" (wg św.Jana Bosco); bo tylko Bóg dokładnie "widzi jakie co jest" (św.Augustyn). A ten, "kto myśli, że jest w oczach Bożych wartościowy, ten jest po prostu człowiekiem pełnym pychy" (do Małgorzaty Balhan)...

Pozwól mi "czynić wszystko jedynie dla podobania się Bogu, przy tym starannie badać wszelkie swoje intencje, które mnie pobudzają do jakiegoś działania, aby w ten sposób odkryć każdą zasadzkę próżności i miłości własnej. Pozwól pamiętać, że "jeżeli ktoś jest próżny, jeżeli troszczy się tylko o własną wygodę; jeśli chce, aby wszyscy ludzie, a nawet cały świat kręcił się wokół niego, to nie ma prawa się nazywać chrześcijaninem ani uważać się za ucznia Twego, Panie" (św.Josemaria Escriva de Balaguer). A "jeśli ktoś chce gonić za popularnością i ludzkim podziwem, to niech nie liczy na to, że zauważy go i będzie go podziwiał Bóg. Ty bowiem, Panie, chcesz się cieszyć człowiekiem w samotności. Pozwól mi więc wybierać to, co będzie miłe Bogu, bo z Nim, jak widać, nie ma żadnych kompromisów" (wg Jeana Lafrance�a)...

Jezu, Ty wiesz, że "człowiek próżny, czyli pusty od wewnątrz, jest chorobliwie łasy na pochwały, uznanie i szacunek, często zupełnie nie dla swoich rzeczywistych przymiotów, ale ze względu na rzeczy nieistotne, drugorzędne" (o.A.P.jw.). "Zdarza się, również że ktoś działania łaski Bożej zaczyna uważać za swoje wyjątkowe czyny. I tak zaczyna się rodzić w duszy pycha... Bóg daje wówczas odpowiednie lekarstwo, jakby pigułkę gorzką ale skuteczną w swym działaniu. Odsuwa się na chwilę od duszy, pozostawiając ją niejako samej sobie. Wtedy następuje upadek, niejednokrotnie bardzo bolesny" (św.Maksymilian Maria Kolbe). "Pychą jest bowiem przypisywanie sobie wartości i chwały" (Jan Budziaszek). I "nie ma nic na świecie tak próżnego i śmiesznego, jak pragnąć uznania za dary, które człowiek dostaje z łaski swego szczodrobliwego Stwórcy" (wg Ojca Św.L.XIII jw.).

Proszę więc, Panie, wybacz mi, jeżeli się poddaję pysze, która "powodowana miłością własną obleka mnie w głupotę wielkiego mniemania o sobie" (wg PJ do Anny Dąmbskiej). Wybacz, i "nie pozwalaj mi nigdy mówić: "doszłam", "wiem", "osiągnęłam", bo ten "kto stoi, niechaj baczy, aby nie upadł". Zwłaszcza, gdy ktoś stoi wysoko, tak wysoko, że myśli, iż nic mu już nie grozi; że może być spokojny o to, co osiągnął" (wg ks.Adama Bonieckiego MIC).

Racz mnie napełnić "wstrętem do wszelkiej chełpliwości. Pomóż odrzucać próżność i naucz zwalczać pychę, codziennie, w każdej chwili" (wg św.J.E.jw.)... i nie dozwalaj "chwalić za to, czego sama w sobie nie uważam za godne uznania, albo drobnym i błahym moim zaletom przypisywać większe, niż należy, znaczenie" (wg św.Augustyna). A przede wszystkim pomóż mi się "strzec wykonywania uczynków pobożnych przed ludźmi po to, aby mnie ludzie widzieli, bo nie zasłużę na nagrodę u Ojca, który jest w niebie" (wg Mt 6,1)...

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...

IV. Droga Krzyżowa Pana Jezusa

Ty wiesz, o Chryste, że pycha potrafi dotknąć nie tylko możnych, ale i zwykłych, prostych ludzi. Już bowiem Szymon z Cyreny zmuszony przez żołnierzy do niesienia Twego Krzyża, starał się robić wszystko, aby tego uniknąć. Nie chciał iść Twoją drogą pomiędzy skazańcami. Nie chciał być poczytany za jednego z nich. Nie chciał czuć na swoich plecach Twego ciężkiego oddechu ani poplamić swojej sukni Twoją Krwią... Wstydził się dźwigać brzemię hańby na oczach licznie zebranych tłumów, bo mu nie powalała na to jego miłość własna... Ty jednak, będąc pełen pokory, raczyłeś przyjąć nawet taką, wymuszoną pomoc.

Nie uniosłeś się honorem, nie odtrąciłeś jej. Wiedziałeś bowiem, że Cyrenejczyk na tyle stanie się człowiekiem, na tyle się uświęci, na ile uda mu się pokonać swoją pychę, bo "to wstyd, żeby człowiek był pyszny, skoro Bóg stał się pokorny" (św.Augustyn)... Proszę więc, pomóż mi pamiętać, że "jeśli Pan Bóg stawia mi kogoś na drodze, z jakąś bolesną "strzałą" i z jakimś upomnieniem, trzeba go przyjąć z otwartymi ramionami jako posłańca Bożego, który ma mi dopomóc w osiągnięciu świętości" (wg Marii Jurczyńskiej).

Niech doświadczenie Cyrenejczyka stanie się dla mnie gorzkim lekarstwem, podanym Twoją zawsze miłującą ręką. Obym nigdy z obawy przed utratą godności nie wzdrygała się przed posługą wobec nikogo, kto swym wyglądem miałby nie przynieść mi zaszczytu. Obym umiała dostrzec, że każdy z takich ludzi "też cierpi, martwi się i niepokoi... że myśli, usiłuje, że stara się i troszczy; że cieszy się drobnymi swoimi sukcesami... że ma swój dom, swoją rodzinę; że ma swą przeszłość i swoje plany na przyszłość; że może ma i wielkie pasje, i drobne zainteresowania, i że on jest człowiekiem, podobnie jaki i ja" (wg ks.Mieczysława Malińskiego).

Obym zawsze była gotowa do "niesienia posługi nie tylko tym, którym miłość i uszanowanie się należy, ale każdemu, kto tej miłości i uszanowania będzie ode mnie potrzebował" (ks. Jacques Bénignus Bossuea). I obym zawsze pamiętała, że nie skądinąd, tylko "z pychy wypływa pogarda dla innych, a zwłaszcza dla ubogich. Z niej wypływa obłuda i wielki brak pokory, wyniosłość i zarozumiałość, pogoń za zaszczytami" (wg o.Alojzego Pańczaka OFM)... że "pycha nieustannie dręczy i niepokoi. Ona to bowiem sprawia, że nasze wyobrażenie o sobie bez przerwy spada, podnosi się i znów spada, nie dając nam odpoczynku" (Anna Dąmbska)...

Nie dozwól mi "mieć za złe tym, którzy krążą obok mnie nieporadni, słabi, prawie nieprzytomni z nieporadności, ze strachu, ze wstydu przede mną, przed innymi ludźmi, że nie potrafią sobie dać rady ze swoją pracą. Nie dozwól mi, ażebym była na nich wściekła, abym gardziła nimi, ich słabością; abym czekała na okazję, by jak najprędzej pozbyć się tego obcego balastu; tych ludzi, którzy się za mną wloką - [a tak naprawdę, to] Ciebie, o Chryste, któryś nie jest w stanie udźwignąć Swego Krzyża" (wg ks.M.M.jw.).

Nie dozwól mi wobec nikogo nadymać się pychą, która "odbiera miłość do ludzi, sprawia, że zapomina się o przykazaniu przebaczania i nie pozwala pojąć, że to nas oddala od naszych towarzyszy, czyniąc nienawistnymi" (wg św.Jana Bosco). Nie dozwól, aby mną powodował zły "duch, który depcze ubogich i niższych od siebie, wyśmiewa zaś i szydzi nawet z wyższych od siebie" (św.Antoni z Padwy), bo tylko "głupi się unosi i czuje się pewny" (Prz 14,16).

O Chryste, któryś zalecał "kochać, co małe i skromne, natomiast pychę traktować ze wstrętem we wszystkich jej postaciach" (do Małgorzaty Balhan), racz mnie "uleczyć z niej, a zaniknie wszelka niegodziwość" (św.Jan Maria Vianney). "Prawdą jest bowiem to, że dusza, którą zaślepia miłość własna, nie tylko nie poznaje, ale i nie rozróżnia tego, co jest prawdziwym dobrem i co przynosi pożytek zarazem duszy i ciału" (św.Katarzyna ze Sieny). Błagam więc, Panie, wybaw mnie "od obawy, by nie być upokorzoną. Od obawy, by nie być zlekceważoną, by nie być odrzuconą, by nie być oszukaną, by nie być zapomnianą, by nie być obrażoną, by nie być podejrzaną, by nie być wyśmianą i by nie być ostatnią" (wg Grzegorza H). Od całego bagażu pychy opartej na miłości własnej, zechciej wybawić mnie...

Racz mnie uwolnić jak najszybciej od tej straszliwej wady, bo "pyszni są jak dym, który się wznosi wysoko i ginie; [bo pychą niesłychanie obrażam swego Stwórcę. Ona jest bowiem najzuchwalszym] usiłowanie górowania - w zapomnieniu o tym, że tylko jeden Bóg nad wszystkim góruje" (św.Augustyn jw.). Ona tak bardzo "wzbudza gniew Ojca, że nienawidzi jej nieskończoną nienawiścią" (PJ do Sługi Bożej Józefy Menéndez)... A zresztą "jaką korzyść może mi przynieść pycha ? I co dadzą bogactwa, którymi chełpię się ? Wszystko przeminie jak cień" (Mdr 5,8)... Bo "pyszni zawsze są w ubóstwie i zawsze w nędzy, gdyż łaska Boża jest od nich odwrócona" (wg PJ do św.Faustyny). Bóg bowiem "strzeże ludzi, ale pełnych prostoty" (wg Ps 114,6).

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...

V. Śmierć Pana Jezusa na Krzyżu

Mogłeś naocznie, Panie Jezu, przekonać się jak pycha może kogoś zdemoralizować; jak może zniszczyć nawet instynkt samozachowawczy. Któż bowiem mógł mieć większą szansę na zbawienie, niż wiszący na krzyżach obok Ciebie, łotrowie ? Kto łatwiej niźli oni, mógł zaskarbić sobie największą z łask w ostatniej godzinie swego życia...? "Żaden z nich nie był "lepszy" od drugiego. Obydwaj mieli te same zbrodnie na sumieniu" (Philippe Madre), tyle że jeden z nich potrafił przyznać się do swych win, stwierdzając: "My przecież sprawiedliwie odbieramy słuszną karę za nasze uczynki" (Łk 23,41). Drugi, niestety, ale nie mógł zdobyć się na to. I tak próżność i pycha przekreśliły go...

Mój Boże... Iluż to ludzi nigdy nie myśli o Tobie... Ilu z nich, podobnie jak on, nie wierzy w Twe istnienie, lecz w sytuacjach ekstremalnych, bywa, że "na wszelki wypadek" wzywają Cię i uciekają się do Ciebie. Tamten łotr jednak aż do końca, aż do ostatniej chwili życia nie uczynił tego. To był prawdziwy łotr i w dodatku głupiec... "Pyszałek, który chciał być wyższy za każdą cenę, dlatego nie chciał uznać Twego autorytetu" (św.Antoni z Padwy). A przecież wystarczyłoby tak bardzo, bardzo niewiele - trochę pokory i ufności... Tak też i dziś wielu jest takich, którzy nie życzą sobie poddać się Miłości... "A Miłość żebrze ! A Miłość żali się ! A Miłość czeka... daremnie. A Święta Sprawiedliwość szykuje się, aby uderzyć. Ty jednak czekasz, aż raczysz się im spodobać" (wg PJ do Małgorzaty Balhan).

"Są tacy, którzy szukają Prawdy tylko o tyle, o ile to przytakuje w czymś ich miłości własnej, przez co sami stają się błędem, kłamstwem i pychą. Proszę Cię zatem, "postaw ich na odpowiednie miejsce, aby Bogu oddali to, co nieprawnie zajęli w swojej pysze" (do Małgorzaty jw.). A niechaj staną się dożywotnią nauczką. "Z wiekiem bowiem pycha narasta, jeśli nie jest na czas poskromiona" (św.Josemaria Escriva de Balaguer).

"Chciałabym tę nadętą pychę,
co mi tak duszę truje oparami
precz wygnać z serca, stawszy się
jak trawa na Twoim polu deptana nogami"
(wg Giovanniego Papiniego)

Zechciej mi "dać postawę celnika Mateusza. Spraw, abym nigdy się nie łudziła, że należę do grona tak zwanych zacnych, lepszych i godnych - bo wtedy zawsze będę pogardzać innymi. Obdarz umiejętnością krytycznego patrzenia na siebie i mocą, bym umiała z niej korzystać... Nie dozwól mi należeć do grona szyderców zadufanych w sobie, pewnych swojej wierności, bo wtedy już nie będę chciała być przedmiotem Twojego miłosierdzia" (wg ks.Andrzeja Bosowskiego). "Strzeż mnie od tego, bym miała chlubić się z czego innego, jak tylko z Krzyża Twojego, Panie nasz Jezu Chryste" (wg Ga 6,14). "Pod Krzyżem bowiem każdy musi przejść; każdy kto pragnie wejść do Królestwa Bożego, bo innej drogi nie ma... Ty wiesz, że nisko schylić się trzeba, aby uwielbić Twą Ofiarę... Ofiarę Boga-Człowieka, gdyż ramiona Krzyża odtrącą każdą hardo uniesioną głowę" (PJ do Anny Dąmbskiej)

Pomóż mi, Panie mój, pamiętać o tym, że "Bóg jest ponad wszystko... że jeśli będę się wynosić, to nie dosięgnę Go. Dopiero gdy uniżę się, wtedy On zstąpi do mnie" (wg św.Augustyna). Dopiero "kiedy tak wydobędę się z siebie, że będę miała już odwagę być poczytaną za nic, potrafię poznać czym jest wolność, wielkość, wspaniałość i zwycięstwo... do tego najtrudniejsze, bo nad samą sobą ! Wtedy się zrodzi we mnie pokój wewnętrzny, radość, uległość, zaufanie i gotowość bez zastrzeżeń" (wg Sługi Bożego Stefana Wyszyńskiego).

Prowadź mnie, proszę Cię, drogą daleką od pychy i pomóż mi uwolnić się od wszelkiej próżnej pozy "żebym nie zasłaniała sobą Ciebie" (ks.Jan Twardowski) i żebym wciąż się umniejszała gdy Ty, o Panie, będziesz wzrastał (J 3,30)... Obym wyryła w swej pamięci to, że "im bardziej będę się stawała pokorną sama w sobie, tym większą będę przed Twoim Boskim obliczem, bo pyszny, im wspanialszy wydaje się wśród ludzi, tym nikczemniejszy jest przed Tobą" (wg św.Augustyna jw.), Panie i Boże mój...

Obym wciąż miała przed oczyma i powtarzała niczym pacierz, że wszyscy pyszni, to są ludzie, z którymi nie da się wytrzymać, od których inni uciekają widząc, jak "nie lubią karcenia i zawsze "mają rację"; jak robią wszystko, aby trwać w swojej samowystarczalności, mając w pogardzie innych; jak obojętni są na losy swoich bliźnich i gardzą resztą świata. Jak są drażliwi, jak ich "rani" każda, nawet najniewinniejsza, uwaga skierowana pod ich adresem. I jak przy każdej cudzej klęsce wyrywa się im spontanicznie: "a nie mówiłem ?" (wg ks.Jesúsa Urteagi)... I chociaż "wiele razy mówią, że są największą nędzą i śmieciem tego świata, to nie daj Boże, gdyby ktoś łapiąc ich za słowo, publicznie to powtórzył" (wg św.Franciszka Salezego)... A jeśli serce moje będzie tęsknić do pochwał i komplementów, to zechciej mi "przypomnieć osła, na którym Ty, pokorny Jezu, wjeżdżałeś do Jeruzalem w Palmową Niedzielę (Mt 21,7-9). Gdyby on, słysząc poklask tłumu, popadł w pychę i zaczął - on, zwykły osioł - dziękować na prawo i lewo za owację niczym primadonna, jakąż wesołość by wzbudził !" (wg A.Lucianiego)...

Niech moim wzorem będzie Najświętsza Matka Twoja, bo "chociaż nikt na świecie nie mógł być lepszy niźli Ona - Ona wolała pozostać jedynie Służebnicą Pańską" (bł.Matka Teresa z Kalkuty). Wiedziała bowiem, że to jest najmilsze Panu Bogu. Tymczasem "próżność albo pycha zawsze każe domyślać się istotnych niedoborów serca lub umysłu" (wg św.Teresy od Jezusa). Proszę więc, pozwól mi pamiętać, że "chociażbym z wielkim spokojem umiała znosić pogardę i wszelkie przeciwności, to niechaj mi się nie wydaje, że już posiadłam doskonałą i łagodną pokorę, gdyż często bywa to chwilowe uśpienie pychy, która, gdy się obudzi, od nowa zacznie dokonywać swych zbójeckich napadów" (wg Ojca Św.Leona XIII).

A wtedy "ten, kto się stał lepszym od gorszego, niespodziewanie może stać się gorszym od lepszego. Jedyna ufność i jedyna niewzruszona obietnica - w miłosierdziu Twoim" (wg św.Augustyna). I racz umocnić mnie w tym ważnym przekonaniu, że choć "choroba pychy bywa niezwykle groźna, to jednak uleczalna. Wystarczy w sobie ją rozpoznać, a potem zwrócić się po pomoc do Ciebie, Panie, któryś rzekł: "Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają" (Mk 2,17)" (ks.Sylwester Gaworek), bo w tym jest nasz ratunek.

Ojcze nasz... 10 Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu... O mój Jezu...

avatar użytkownika intix

15. Pycha i ubóstwo w Duchu - Stanisław Łucarz SJ


Gdy mówimy o grzechu...


Grzech jest pojęciem bardzo wieloznacznym. Lokuje się on bowiem na różnych poziomach życia duchowego, skażając je. Każdy zaś z tych poziomów inaczej się wyraża, stąd też i grzech, który je dotyka ma inny charakter. Gdy mówimy o grzechu, myślimy najczęściej o grzechach jako myślach, słowach czy uczynkach, które są przekroczeniem prawa Bożego. Z takich rzeczy się spowiadamy i być może wydaje nam się, że to wyczerpuje naszą grzeszność. Tymczasem grzech jest czymś o wiele głębszym. Pismo Święte mówi często o grzechu jako pewnej rzeczywistości, która istnieje poza myślami, słowami, czy uczynkami. Św. Paweł pisał o grzechu, który manewruje nawet prawem Bożym, który bierze podnietę z Prawa, o grzechu, „który we mnie mieszka”, dodając, że to zło, które czynię, już nie ja czynię, ale właśnie ów grzech mieszkający w moich członkach. Wszystko to brzmi bardzo tajemniczo i przypuszczam, że niewielu z nas to rozumie. Ową wieloznaczność i tajemniczość pojęcia „grzech” widać w szczególny sposób w przypadku tzw. „grzechów głównych”. Grzechy główne bowiem same w sobie nie są konkretnymi uczynkami. Wyraz temu daje tradycja chrześcijaństwa wschodniego, która nie nazywa ich grzechami, ale używa greckiego słowa logismoi, aby zaznaczyć, że nie chodzi tu o grzechy takie jak inne. (A propos chrześcijaństwo wschodnie wylicza nie siedem, ale osiem owych logismoi.) Słowo logismos oznacza roztrząsanie, rozważanie, rozumowanie, argument, powód... W żadnym słowniku greki klasycznej nie znajdziemy znaczenia grzech. To bardzo zastanawiające. Nasi bracia ze Wschodu każą nam się oderwać od typowego dla Zachodu praktycyzmu i spojrzeć w głąb, dostrzec, że pod grzechami konkretnymi, z których się spowiadamy, kryje się coś jeszcze. Zapewne i my słyszeliśmy, że grzechy główne są przyczyną grzechów konkretnych, ale na jakiej zasadzie?

Siedem grzechów głównych

Aby zrozumieć naturę grzechów głównych, a zwłaszcza pierwszego i podstawowego z nich – grzechu pychy – trzeba się cofnąć do początku i modelu wszystkich grzechów, jakim jest grzech pierworodny opisany w trzecim rozdziale Księgi Rodzaju. Z braku miejsca nie możemy wdać się tu w jego dokładną analizę, stąd też skupimy się tylko na samej jego istocie. Polega ona na tym, że człowiek dał się oszukać szatanowi i to w najczulszym punkcie dotyczącym natury Boga. Szatan przekonał człowieka, że Bóg nie jest miłością, że jest zagrożeniem, rywalem człowieka oraz do tego, że jeśli człowiek zerwie układ z Bogiem i stanie na własnych nogach, sam będzie jak Bóg, sam będzie decydował o tym, co jest dobre, a co złe. Za grzechem pierworodnym stoi pierworodne kłamstwo tego, który kłamcą był od początku. Ponieważ kłamstwo to, w które człowiek uwierzył, dotyczy miłości, a miłość Boga dostępna jest jedynie przez wiarę, człowiek zamknął sobie drogę do miłości Boga, co więcej, zamknął w swym sercu drogę do Boga jako miłości. Człowiek zaś stworzony z miłości i dla miłości, nie może bez niej żyć. Życie człowieka bez miłości staje się absurdem. Słowo Boże nazywa taki stan człowieka bez ogródek – „śmiercią”. Tak żyć po prostu nie można, człowiek musi być kochany. Dlatego po odcięciu się od bezwarunkowej miłości Boga człowiek stwierdza z przerażeniem, że może być niekochany, że może być niegodny miłości. Traci grunt pod nogami, zaczyna czuć się zagrożony i to w tym, co dla niego najważniejsze. Jest to pierwsza reakcja człowieka po grzechu. Pismo Święte mówi: „poznali, że są nadzy”. Rodzi się wstyd, który w gruncie rzeczy jest lękiem o własną godność, ostatecznie o godność bycia kochanym. Poprzez ten specyficzny lęk człowiek mówi: „Nie mogą mnie pozbawić mojej godności, mojego honoru, poczucia, że jestem kimś, nie mogą mnie sprowadzić do rangi zwierzęcia”. W pewnym sensie spełnia się tu kłamliwa obietnica szatana: poprzez lęk o siebie i o swoją godność człowiek staje w centrum swojego świata, on sam dla siebie staje się najwyższą, ale jednocześnie zagrożoną wartością. Zyskuje pewne atrybuty boskości, ale nie czynią go one Bogiem, lecz bożkiem dla samego siebie. Tekst święty mówi dalej, że „zrobili sobie wtedy przepaski”.

Tu rodzi się pycha jako pewna strategia ukrywania tego, o co się w nas boimy, i zdobywania ludzkiej miłości. Jej podstawą jest więc lęk o własną godność niegwarantowaną już przez bezwarunkową miłość Boga i postawienie w centrum swego świata własnego zalęknionego i obolałego ja. Tak naprawdę człowiek po grzechu pierworodnym nie ma wyboru. Czy chce, czy nie chce, musi być pyszny, bo przecież musi być kochany. Inaczej jego życie staje się bezsensowne, staje się wegetacją...

Ten podstawowy lęk każe mu używać wszelkich sposobów, by zachować godność, honor, by zdobyć miłość, albo przynajmniej niektóre jej atrybuty. Pycha jest w istocie postawą wymuszania na innych takich zachowań, bym czuł się kochanym, bym był kimś dla innych. A ponieważ serce człowieka zaspokaja tylko bezwarunkowa miłość Boga, na którą drugiego człowieka nie stać, stąd też owo wymuszanie miłości, czy jej atrybutów, jest studnią bez dna. Ciągle jej za mało. Widać tu wyraźnie, jak pycha jest źródłem innych grzechów. Nie są one niczym innym jak jej strategiami do osiągnięcia celu głównego, który zawsze pozostanie nieosiągalny. Drugi człowiek przez to, że nosi w sobie Boże podobieństwo, jest obietnicą miłości bezgranicznej, ale obietnicą nigdy nie spełnioną do końca. Jest więc źródłem nadziei i frustracji jednocześnie. W tym kontekście zrozumiałym staje się słynne zdanie czołowego przedstawiciela dwudziestowiecznego egzystencjalizmu ateistycznego J. P. Sartre'a: „Drugi człowiek to piekło”.

Rodzaje pychy

Jest tyle odmian pychy, ilu ludzi na świecie. Każdy jest pyszny na swój własny sposób. Nam pycha kojarzy się zazwyczaj z chełpliwością, narzucaniem się innym, bezwzględnym wykorzystywaniem swej władzy itd. Myślimy, że pycha sprzeczna jest z kulturą. Tymczasem istnieją też bardzo kulturalne odmiany pychy, ba, nawet bardzo „pobożne”. O wiele trudniej je rozpoznać, ale przez to bywają bardziej dokuczliwe i niszczące. Analizując proces Jezusa można zobaczyć, jak wyładowała się na Nim pycha różnych grup ludzkich. On rzeczywiście wziął na siebie skutki grzechu pierworodnego, w sposób szczególny właśnie ludzką pychę. Każdy załatwił w Jego procesie jakiś swój interes: faryzeusze, saduceusze, Piłat i Herod. Nie było to wprawdzie przyjemne, ale w urządzaniu świata po swojemu każdy z nich odniósł chwilowy sukces. Faryzeusze i saduceusze wyszli tam nawet na obrońców Prawa Bożego, narodu i świątyni. Nie przypadkiem św. Piotr musiał udowadniać Żydom w dzień Pięćdziesiątnicy, że za tym wszystkim kryła się niebotyczna arogancja i pycha, której ci ludzie nawet nie byli świadomi. Zdawało im się, że działają w dobrej wierze.

Miejscem, gdzie szczególnie wyraźnie ujawniają się różne rodzaje pychy, są małe wspólnoty - zwłaszcza rodzina. Jeśli wspólnoty te funkcjonują dłużej, nie udaje się ukryć tej typowej dla pychy postawy wymuszania na innych miłości takiej, jakiej potrzebuję. Im bardziej ktoś został zraniony, tym ostrzejsze jest owo domaganie się. Najczęściej przybiera ono formę pretensji i żalów. Rzadko kto uświadamia sobie wtedy, że za tą postawą kryje się koncentracja na sobie (bycie dla siebie bożkiem) i bunt wobec konkretnej rzeczywistości, jaką dał mi Bóg. Pretensje i żale to też pewna strategia pychy i forma przemocy, aby inni, którzy chcą uważać się za dobrych i godnych miłości, przyjęli moje warunki, abym stanął w centrum ich zainteresowania. Pycha zawsze ma tę tendencję, by ograniczać wolność innych i urządzać świat na moich często nie do końca uświadomionych warunkach, zawsze też posługuje się jakąś formą przemocy od najbardziej prymitywnych form przymusu zewnętrznego i gwałtu, poprzez różnorakie intrygi, aż po wzbudzanie poczucia winy i takiego udręczenia, że drugi już nie ma wyboru i musi się ugiąć.

Szczególnym rodzajem pychy jest perfekcjonizm. To bardzo rozległa plaga pośród ludzi wrażliwych i pobożnych w ruchach religijnych i zakonach. Jeśli owa głęboka, egzystencjalna postawa pychy wynikająca ostatecznie z grzechu pierworodnego nie zostanie w człowieku jasno zidentyfikowana i rozpoznana, to dążenie do doskonałości chrześcijańskiej – dobre samo z siebie –zamienia się właśnie w perfekcjonizm. Staje się ono często nieświadomą służbą bożkowi swojego własnego „ja idealnego”, utożsamianego z wolą i oczekiwaniami Boga. Człowiek staje się wtedy zakładnikiem swej własnej pychy, której absolutnie nie widzi. Nie znosi swoich niedoskonałości, a zwłaszcza grzechów, dręcząc się ustawicznym poczuciem winy sięgającym skrupułów i stanów lękowych. Jako że sam siebie takiego kochać nie potrafi, myśli, że tym bardziej nie może kochać go Bóg. Pyszałka-perfekcjonistę nie stać na miłosierdzie wobec siebie, a to dlatego, że nie zna natury Boga i Bogu przypisuje swoją naturę i ideały. Jest to koronny dowód na bałwochwalstwo samego siebie. Człowiek w takich stanach może mieć wrażenie, że jest niezwykle pokorny, bo przecież czuje się udręczony i najgorszy ze wszystkich, ale to tylko pozór. Smutna, zgorzkniała pokora jest zawsze maską pychy.

Stare przysłowie mówi, że pycha umiera dopiero w kilka godzin po śmierci. Jest w tym sporo racji, choć i duża doza niechrześcijańskiego fatalizmu. Jest bowiem z jednej strony prawdą, że człowiek nie jest w stanie wyzwolić się z egzystencjalnej postawy pychy o własnych siłach i że ta postawa oddziaływuje na ludzi jeszcze przez jakiś czas po jego śmierci, nie jest prawdą jednak, że jest w sytuacji beznadziejnej. Jedynym lekarstwem na pychę jest głębokie doświadczenie miłości Boga w Jezusie Chrystusie, a więc dotknięcie przez Boga tego miejsca w człowieku, skąd rodzi się pycha. Bóg w Jezusie Chrystusie leczy człowieka z pychy u samego jej źródła, objawiając w Jego krzyżu i zmartwychwstaniu miłość do grzeszników: miłość do pysznego Piotra, który zaparł się Jezusa, miłość do pysznego faryzeusza Szawła, który prześladował Kościół i miał na rękach niewinną krew pierwszych chrześcijan, miłość do pysznej grzesznicy Marii Magdaleny, która szukała szczęścia w nieczystości, uwodząc innych i zapewne niszcząc małżeństwa. Tak jest i z każdym z nas. Bez Jezusa i Jego Ducha nikt nie przestanie być pysznym. Co najwyżej dopracuje się tak subtelnych form swej pychy, że nie będzie jej w stanie dostrzec. Tu właśnie, wyraźniej niż w jakimkolwiek innym aspekcie życia, okazują się prawdą słowa Jezusa: „Beze mnie nic uczynić nie możecie”.

Ubodzy w Duchu

Punktem zwrotnym w uwalnianiu się od pychy jest rozpoczęcie odkrywania swego ubóstwa duchowego. To jest ten moment, kiedy się odkrywa, że całe bogactwo, jakie się nagromadziło, jest śmieciem, gdyż służyło tylko pysze i oszukiwaniu samego siebie. Klasycznym przykładem owego zwrotu jest wyznanie św. Pawła: Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim – nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze... (Flp 3,8-9). Owi ubodzy w duchu, których Jezus nazywa błogosławionymi, to ci, którzy nie mają iluzji co do samych siebie, którzy zrzucają z siebie rajskie przepaski figowe i nie ukrywają się już przed Bogiem. Wchodzą na drogę duchowego ogołocenia. Oczywiście, droga do pełnego ubóstwa duchowego jest drogą długą i żmudną. To droga zrzucania kolejnych masek pychy, masek coraz subtelniejszych i dlatego wymaga ona pomocy Kościoła. W tradycji duchowości Zachodu nazwana jest ona via purgativa, a więc drogą oczyszczenia. Tej drodze odkrywania swego ubóstwa duchowego towarzyszy jednocześnie stopniowe odkrywanie bezwarunkowej miłości Boga do mnie jako grzesznika. Jest to, owszem, droga rozczarowań samym sobą, ale i coraz większego zadziwienia miłością Boga do mnie, przekraczającą wszelkie ludzkie wyobrażenia. Do Królestwa Niebieskiego wchodzi się przez ubóstwo w duchu, które jest inną nazwą pokory, a pokora to prawda o sobie, którą dopiero umożliwia dostrzeżenie pełnej prawdy o Bogu.

Stanisław Łucarz SJ
http://www.katolik.pl/pycha-i-ubostwo-w-duchu,23243,416,cz.html

avatar użytkownika guantanamera

16. @intix

"Jest tyle odmian pychy, ilu ludzi na świecie. Każdy jest pyszny na swój własny sposób."
Nooooo, o to właśnie mi chodziło, kiedy napisałam w komentarzu (bodajże 4), że jestem ekspertką od własnej pychy - którą do tego zapewne widzę tylko częściowo :) .
Ale przy okazji chcę polecić rozważania, które można znaleźć tu: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/rozwaz_wiara_05.html - „Cnota" humoru w służbie wiary.
Pozdrawiam serdecznie.

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

17. Oooo

„...kiedy napisałam komentarz (bodajrze 4)...” Coż za niesłychana pamięć ;)))

Co do „cnoty” humoru, to zgoda - może być nawet i w służbie wiary, jeśli tylko nie wejdzie w konflikt z jakimkolwiek przykazaniem, np. miłości bliźniego – choćby nietaktem – nie mówiąc już o drwinie cynicznej i chamstwie, kiedy to ewidentnie działa w służbie szatana...

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika intix

18. @guantanamera

Miło przeczytać, że w tym wpisie... w tym trudnym, kolejnym temacie wspólnego dążenia do poprawy... znalazłaś coś dla siebie...
Dziękuję też za polecany przez Ciebie artykuł... w którym wiele refleksji...
Artykuł na temat Naszej Wiary... odczuwania radości...  aby być w wierze... w życiu... radosnym...
Aby umieć też śmiać się z samego siebie...
To bardzo cenne wskazówki... ale... pozwolę sobie przypomnieć...

Wpis w temacie głównym... też oscyluje w temacie Naszej Wiary...
Dotyczy jednak tego, co... oddala nas od Pana Boga... dotyczy grzechów naszych...

Dotyczy siedmiu grzechów głównych... pierwszego z nich... pychy...
Grzechu bardzo poważnego...
Bardzo poważnego przewinienia wobec Pana Boga naszego...

Ty proponujesz mi żarty, sugerujesz kabarety...
Ja lubię żartować... ale w tym wątku... na Twoją propozycję nie przystaję... niestety...

***
Znaczenie... znaczeń...
Na tę chwilę pozostanę z myślą... czy szczęście i radość z otrzymania łaski Wiary, z łaski  doświadczania Bożej Miłości... i dzielenia się TYM z Bliźnimi...
Czy w Twojej interpretacji nie zostały pomylone z powagą i czcią wobec Pana Boga i z powagą wobec świadomości grzechów naszych...
Z których... w moim odczuciu nie powinno się żartować...
Ale trzeba za nie... pokutować...
I prosić Pana Boga o pomoc w pojednaniu się z Nim...

Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

19. Panie Wojciechu

Pokładam nadzieję w Panu Bogu i Matce Bożej...
Może ten wpis i inne... chociaż w malusieńkim stopniu przyczynią się do naszej odnowy duchowej...
Módlmy się... prośmy Pana Boga...

Jeśli taka będzie Jego Wola...
Aby zsyłał na nas Ducha Prawdy...
I inne Dary Ducha Świętego...
Módlmy się też do Matki Bożej...
> O odnowę moralną narodu
W tych trudnych czasach pamiętajmy też o
> Litania Narodu Polskiego
Prośmy też o wsparcie św. Michała Archanioła...
>Tarcza w pokusach
***
Jeszcze... pozwolę sobie podpiąć do tego wpisu komentarz
>Refleksja złożona...

***
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika guantanamera

20. @intix

Jednak
spróbuję wyjaśnić jeszcze raz.

Napisałaś:

Wpis
w temacie głównym... (...)
Dotyczy siedmiu grzechów głównych...
pierwszego z nich... pychy...
Grzechu bardzo poważnego...
Bardzo
poważnego przewinienia wobec Pana Boga naszego...


         Ależ ja przez cały czas - od pierwszego komentarza –
nie mówię o kpieniu z grzechu pychy tylko z pyszałków. Kpiąc trochę z samej siebie...  

W
rozdziale książki (do którego podałam link) też tylko o tym jest
mowa. I to zostało powiedziane expressis verbis: „
gdybyśmy
pozwolili, żeby się z nas trochę pośmiano, jak bardzo wzrosłaby
wtedy nasza pokora, wiara i miłość.

W świetle wiary ważna jest przecież tylko jedna rzeczywistość, z
której nie wolno się śmiać - Bóg.

Zostało
też powiedziane jasno, że chodzi o pychę:

Chrześcijański
humor jest zabiegiem strącania bożka twojego "ja" z
tronu. Gdy dostrzeżesz komizm sytuacji, w których twoje "ja"
zasiada na tronie, to przynajmniej na pewien czas sytuacje te zostaną
ośmieszone i ukażą się jako niegroźne dla ciebie. Zdemaskowana
zostanie twoja próżność i pycha,...
(Moje
zastrzeżenie: ja zapewne pisałabym to wszystko w pierwszej
osobie...)
A
co do zarzutu:
Ty
proponujesz mi żarty, sugerujesz kabarety...
Ależ
nie... Ja tylko uważam, że w kabaretach też można
dobitnie - w sposób który trafia do słuchaczy jako celne, trafne i
pełne humoru skróty myślowe - piętnować zło. Powiem więcej -
tym
,
w co mierzy najczęściej humor w kabaretach jest chyba właśnie
ludzka pycha. Nie odbierajmy kabaretom praktycznych zasług w tej
dziedzinie :).

     Jeszcze
raz zastrzegam, że mam na myśli kabarety prawdziwe, na p o z i o m
i e naszej kultury, a nie te rodem z antycywilizacji - rechoczące z
fizjologii, chorób, wieku, czy nazwisk. Wyśmiewanie przypadłości
na które obiekt żartów nie miał i nie ma wpływu to zresztą też
objaw pychy. Takiemu poziomowi to ja kiedyś
poświęciłam cały wpis:
http://blogmedia24.pl/node/62201

  Diabelska pycha niemieckich nadmenschów też była wydrwiwana w kabaretach - czego symbolem na
zawsze pozostanie kabaretowa piosenka:
http://www.youtube.com/watch?v=zTenLlVcXuQ
.

   Poważne podejście do spraw oznacza dla mnie skupianie się na tym,
co naprawdę najważniejsze: na odróżnianiu dobra od zła i poszukiwaniu skutecznych metod przywracania dobra ... Nawet jeżeli czyni się to poprzez
kabaretowy humor. Sztandarowym przykładem pozostaje Jan Pierzak i
kabaret „Pod Egidą”. Tylko o to mi chodziło.

Pozdrawiam
serdecznie.

avatar użytkownika intix

21. @guantanamera

Może się mylę, ale w moim odczuciu wyrażałaś się jasno...
W tym wpisie nie o to chodzi abyś Nam...  tłumaczyła, wyjaśniała...
Ten wpis ma inny cel...

Po ludzku... trudno jest nam być jednej myśli... a po Bożemu, to już Pan Bóg będzie nas...  
Pan Bóg doskonale zna serce każdego człowieka... jak i intencje w każdym działaniu...
Każdemu dał rozum, serce, wolną wolę... i wybieramy...
Za każdy nasz wybór jesteśmy odpowiedzialni...

Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

22. Sentencje...

W naszym wspólnym dążeniu do poprawy... pozwolę sobie zapisać także pod tym wpisem:

>>> CODZIENNIK... SENTENCJE ZE SKARBCA KARMELU

na dzisiaj:
21 września:

Moją intencją ma być tylko to, żebym się podobała Bogu.
(święta Teresa od Jezusa z Los Andes)

Stawianie pytań odnośnie do intencji i motywów własnego postępowania jest podstawowym aspektem pracy nad czystością serca. Jezus zaprasza do wypłynięcia na głębię serca, przyjrzenia się najskrytszym intencjom i postawienia sobie istotnych pytań. Nie idzie tutaj wyłącznie o pytania z Dekalogu, o cudzołóstwo, zabójstwo, fałszywe świadectwo, ale także o pytania sięgające jeszcze głębiej: czy przypadkiem nie patrzyłeś pożądliwie, czy nie gniewałeś się na bliźniego, bo to również jest forma zabijania, czy twoje ''tak'', wypowiedziane ustami, w sercu również znaczyło ''tak''. Zadawanie sobie uczciwych pytań otwiera przed tobą wielką szansę spotkania się z prawdą. Stanie się tak wówczas, gdy odkryjesz w sobie i uznasz, że nie jest ci obce lekceważenie zdania innych, że drażni cię wszystko to, co nie jest zgodne z twoimi wyobrażeniami, że jesteś gadatliwy i żądny uznania, że pragniesz osiągnąć znaczenie, że dążysz do korzyści, że pragniesz skrycie zapłaty i wdzięczności za to, co wykonałeś, służąc innym, że chcesz mieć więcej niż inni, że cierpisz, gdy cię nie doceniają, gdy nie masz osiągnięć. To wszystko trzeba wyraźnie zobaczyć, nazwać i wypowiedzieć przed Jezusem. Tylko na tej drodze dokonuje On twego uzdrawiania i oczyszcza serce z intencji, które nie mogą Mu się podobać.
***
Publikuję za zgodą... dzięki uprzejmości i dobroci Wielebnych Adminów Strony karmel.pl

avatar użytkownika intix

23. W drodze do «pełni życia» - ks. Krzysztof Biros

Grzechy główne (wstęp)
1. Dar i zadanie
 Największym darem jaki człowiek otrzymał od Boga jest życie. Nie ma bowiem nic cenniejszego na świecie nad ludzkie życie. Stwórca jednak nie tylko obdarzył nas życiem, ale swój dar uczynił dla nas zadaniem. Moim zadaniem jest więc tak postępować, by otrzymaną od Boga w darze księgę życia dzień po dniu zapisywać złotymi zgłoskami dobrych czynów.

 Stwórca wezwał człowieka do «pełni życia» i dał mu wytyczne jak dobrze wykorzystać ten najcenniejszy Jego dar – darowane nam życie – jak właściwie je przeżyć. Zawarł je wszystkie w ewangelicznych wskazaniach, które stanowią wykładnię moralności. W Osobie Swojego Syna, Jezusa Chrystusa, który jest Wzorem wszelkiej doskonałości, pozostawił każdemu z nas przykład realizowania jej w codzienności. Głoszona przez Boskiego Mistrza «świętość życia», której o­n sam staje się sprawcą, pociągała i pociąga kolejne pokolenia chrześcijan, wewnętrznie pobudzanych mocą Ducha Świętego, do realizowania swojego zasadniczego powołania i bycia na co dzień świętymi – tak jak o­n jest święty (por. Kpł 11,44; Mt 5,48).
 To Boże wezwanie do świętości jest przez nas realizowane poprzez miłowanie Boga «całym swoim sercem» i miłowanie siebie nawzajem, tak jak Chrystus nas umiłował (por. Mt 22,37-40).

 Vaticanum II przypomni: «Wyznawcy Chrystusa, powołani przez Boga i usprawiedliwieni w Panu Jezusie nie ze względu na swoje uczynki lecz wedle postanowienia i łaski Bożej, w chrzcie wiary stali się prawdziwie synami Bożymi i uczestnikami natury Bożej, a przez to rzeczywiście świętymi. Toteż powinni o­ni zachowywać w życiu i w pełni urzeczywistniać świętość, którą otrzymali z daru Bożego» (KK 40).

2. Sakrament wewnętrznej przemiany

 Obdarzeni życiem i wezwani do «pełni życia w Nim», wyszliśmy z Bożych rąk i do rąk Bożych winniśmy powrócić. Natomiast każdy człowiek, który żyje z dala od Boga, nie stara się o uczestnictwo w życiu Boga i nie troszczy się o udział w Jego łasce. Taki człowiek zawsze będzie daleko od Boga i nigdy też do Niego nie powróci. Bez Bożej interwencji nie zrealizuje więc danego mu przez Stwórcę istnienia, a tym samym nie osiągnie szczęścia.

 Człowiek całe swoje życie – jako zadane mu przez Boga – ma w swoich rękach i nie może nie myśleć o naznaczonej Bożą obecnością wieczności. Widząc więc cel swojego życia, którym jest Bóg i pełne zjednoczenie się z Nim w wieczności, odnajduje tę jedyną drogę, drogę do Boga – najwyższego Dobra; zdecydowanie ją podejmuje i wyrusza w nią bez zbędnego ociągania się.

 Ta wędrówka – jak sami tego wielokrotnie już doświadczyliśmy – nie jest wolna od zasadzek i przeszkód stawianych przez złego. Bóg jednak i temu pragnie zaradzić, dając nam szanse odnowy – ponownego odrodzenia się do życia Bożego. Dokonuje się to mocą ustanowionego w Chrystusie Sakramentu Pokuty. To w nim, przez ręce kapłana – żałujący za popełnione przewinienia i zdecydowany na przemianę swojego życia – otrzymuje od Boga łaskę wraz z przebaczeniem win. Mocą otrzymanego rozgrzeszenia, dokonuje się wielka przemiana – człowiek z dziecka grzesznego staje się dzieckiem Boga. «Jeśli nawet kto zgrzeszył – poucza nas w swoim liście św. Jan Apostoł – mamy Rzecznika wobec Ojca – Jezusa Chrystusa sprawiedliwego (…). Jeśli wyznajemy nasze grzechy, Bóg odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości» (1,9; 2,1). Jak zatem sami widzimy, to nasze kruche ludzkie życie w swoim ziemskim wymiarze jest nieustanną przemianą «z łaski w łaskę», aż do pełnego zjednoczenia z Bogiem.

 Sakrament Pokuty posiada podwójny wymiar. Pierwszym jest odpuszczenie win przez przyjęcie łaski. Drugim natomiast pozostaje praca nad sobą. Daje więc o­n człowiekowi nie tylko szansę oczyszczenia się z grzechów, ale jest również pomocny w jego duchowym wzroście. Dlatego bywa określany mianem sakramentu wewnętrznej przemiany. Ta przemiana ludzkiego wnętrza – owoc pracy wewnętrznej – polega na wykorzenieniu najmniejszych nawet wad. Te zakorzenione w nas złe przyzwyczajenia i nawyki trzeba najpierw właściwie rozpoznać.

3. Korzenie grzechów

 Wada jest przeciwieństwem cnoty i bywa definiowana jako stała skłonność do spełniania czynów moralnie złych. Zródłem wad są ujemne skłonności, które każdy z nas posiada, gdyż stanowią o­ne element temperamentu. Zakorzenione w ludzkiej psychice wyzwalają się między innymi wskutek błędnego wychowania, negatywnych czynników społecznych, nieodpowiedniego środowiska. Powtarzane w podejmowanych przez człowieka aktach jego działania utrwalają się i ze skłonności przekształcają się w wady. Nie jest to proces natychmiastowy, jeden zły moralnie czyn nie powoduje od razu powstania wady.

Pierwszy bowiem zły czyn przychodzi trudno i napotyka duży opór. Kolejne popełnia się już łatwiej. Wreszcie dochodzi do tego, że człowiek podejmuje je mechanicznie i nie zauważa ich. Zastarzała wada staje się przyzwyczajeniem, które zniewala wolę i prowadzi do zniszczenia wrażliwości i zagłuszenia sumienia.

 Od prawidłowej postawy (cnoty) może być nieskończenie wiele odchyleń. Stąd też jest bardzo wiele wad. Różnie się je ujmuje i klasyfikuje. W teologii funkcjonuje wypracowany przez św. Grzegorza Wielkiego, a utrwalony przez św. Tomasza z Akwinu podział na siedem wad (grzechów) głównych. Nazwane zostały głównymi nie ze względu na to, że stanowią przyczynę najczęstszych grzechów, ale ze względu na fakt, że pociągają za sobą wiele innych wad i grzechów. Jak pisze wielki profesor ascetyki i mistyki Réginald Garrigou-Lagrange (1877-1964) «grzechy główne próżności, lenistwa, zazdrości, gniewu, chciwości, obżarstwa i nieczystości nie są grzechami najcięższymi ze wszystkich; są o­ne mniej ciężkie niż herezje, odstępstwo, rozpacz i nienawiść Boga, ale są to grzechy, do których jesteśmy przede wszystkim skłonni i które prowadzą do oddalenia się od Boga i grzechów jeszcze cięższych». Za św. Tomaszem wskazuje, iż źródłem ich staje się egoizm – nieuporządkowana miłość samego siebie – który przeszkadza człowiekowi miłować Boga ponad wszystko i skłania go do odwrócenia się od Niego.

4. Wytrwała praca nad sobą

 Zakorzenione w nas wady utrudniają człowiekowi jego duchowy wzrost i rozwój, często też stają się przeszkodą w kontaktach z innymi oraz nie pozwalają na osiągnięcie pełni człowieczeństwa. Nie jest też łatwo je opanować. To bowiem wymaga ze strony człowieka ogromnego wysiłku i rozłożonej w czasie (niekiedy długotrwałej), systematycznej pracy nad sobą. Polega o­na przede wszystkim na eliminowaniu swojej wady głównej. Jednak by było to możliwe, potrzebne jest jej poznanie. Nieuświadomione bowiem wady utwierdzają człowieka w przekonaniu o jego wewnętrznej doskonałości. Ponadto nie odkryte, nie mogą być wyeliminowane i nadal w nim pozostają. Z drugiej jednak strony trudno jest dokonać umiejętnej i trafnej samooceny. Zawsze wymaga o­na od człowieka dużej pokory i szczerości. Jakże często nie dostrzegamy swoich wad. Bywa też i tak, że błędnie uznajemy je za cnoty – dla przykładu: za pokorę ktoś uznaje zwykłe płaszczenie się przed ludźmi.

 Rzeczą niezmiernie ważną w pracy nad sobą jest branie pod uwagę tego, co inni o mnie mówią. Ci, którzy nas kochają, robią to z życzliwości i mówią nam o naszych wadach, ponieważ boleją nad nimi i chcą nam pomóc w ich przezwyciężeniu. Nasi wrogowie również widzą w nas to co niewłaściwe. Zadowoleni z siebie, wytkają nam to ze złości i często dla własnej satysfakcji. Nie należy jednak wstydzić się tej krytyki. Stanowi o­na materię do naszej wewnętrznej pracy nad sobą, której celem jest przecież dążenie do doskonałości poprzez eliminowanie tego co niewłaściwe i złe, a w konsekwencji stawanie się lepszym.

 Na drodze tej wewnętrznej przemiany człowiek często napotyka wiele trudności. Walka z własnymi wadami wymaga nie tylko samozaparcia, ale dużej cierpliwości. By przyniosła oczekiwane rezultaty potrzeba trochę czasu. Ile? To zależy od indywidualnych cech charakteru każdego z nas. Wiara w siebie, niezniechęcanie się trudnościami oraz ciągle podejmowane próby osiągnięcia obranego celu stają się ważnymi elementami naszego rozwoju duchowego.

 Czas Wielkiego Postu, w który niebawem wkroczymy, sprzyja temu, by wejść w siebie, by szczerze przyjrzeć się sobie i podjąć walkę ze swoimi słabościami. Nie wystarczy jednak poznać korzeni siedmiu grzechów głównych, trzeba też zobaczyć ich następstwa, co też będziemy czynić przez kolejne tygodnie wielkopostnego czasu przemiany, nawrócenia i pokuty.

     ks. Krzysztof Biros

avatar użytkownika intix

24. Pycha - najpoważniejsza choroba duszy

1. Współczesne oblicza pychy

 Lubimy chwalić się znajomościami. Lepiej jest jeszcze pokazać się w towarzystwie kogoś znaczącego, tak żeby nas inni widzieli. Prestiż zwiększa fotografia, którą będzie można pokazywać. Wówczas moja wartość w oczach innych automatycznie rośnie. To jednak niestety nie sprawia, że jestem bardziej szlachetny czy wartościowszy.

 Niejednokrotnie też słyszymy: „pchaj się sam, sama”, „niech inni zobaczą, że jesteś lepszy, lepsza”. Tak często mówią rodzice do dzieci, koledzy w szkole czy na studiach. Tak jest w pracy. Niezdrowa rywalizacja, wyszukane samooceny, domaganie się szacunku i uznania dla siebie, przecenianie siebie, schlebianie sobie i zbytnie dowartościowanie samego siebie, wiara w siebie i w swoje możliwości, zdolności, czy umiejętności, postępowanie zaspokajające ambicje, które niejednokrotnie są zbytnio wygórowane – oto oblicza, jakie współcześnie przybiera pycha. Tak więc, obserwując codzienne życie i różne zachowania ludzi, możemy dojrzeć, jak bardzo grzech pychy zbliżył się do cnoty wiary w siebie. Temu wszystkiemu sprzyja medialna propaganda sukcesu, czy stechnicyzowanie codziennego życia.

 Pycha to najpoważniejsza choroba duszy, która w różnym stopniu dotyka wszystkich ludzi. To nic innego jak egoizm, egocentryzm, skrajny indywidualizm, samowystarczalność, wyższość nad drugim człowiekiem i pogarda nim. Taka postawa izoluje człowieka od innych ludzi, wyobcowuje go. Powoduje także jego alienację z realnego, rzeczywistego świata, a w konsekwencji prowadzi do oderwania od Boga i stawianie siebie ponad Nim.

2. Zródła pychy

 Obrazem pychy jest biblijny opis wieży Babel (Rdz 11,1-8). Kara potopu, zesłanego przez Stwórcę na ludzi za ich odstępstwa od przymierza, niewiele dała. Z upływem czasu człowiek zapomniał o Bogu i postanowił wznieść, sięgającą nieba, wieżę – „znak, abyśmy się nie rozproszyli” (Rdz 11,4). Budowli nigdy nie ukończył, a za pychę ludzkość została ukarana pomieszaniem języków i rozproszeniem. Lapidarnie można więc stwierdzić, iż źródłem pychy jest sam człowiek, ze swoim nieokiełznanym pragnieniem dorównania Bogu i byciu jak O­n.

 Pycha swoje korzenie ma jednak głębiej. Sięgają o­ne do początków stworzenia, do dramatu, który rozegrał się na wyżynach raju, kiedy to anioł zbuntował się i powiedział Bogu – swemu Stwórcy, że nie będzie Mu służył. Jak powie św. Augustyn, to pycha – zawiść diabła jest przyczyną jego upadku. Ojcowie Kościoła i chrześcijańska tradycja do tamtego wydarzenia – upadku szatana – odnoszą tekst Izajasza (przeciwko Nabuchodonozorowi: Iz 14, 3-21) i Ezechiela (przeciwko Baalowi: Ez 28,1-19).

 Pierwszy z nich mówi bowiem: „Do Szeolu strącony twój przepych (…). / Jakże to spadłeś z niebios, / Jaśniejący, Synu Jutrzenki? / Jakże runąłeś na ziemię, / ty, który podbijałeś narody? / Ty, który mówiłeś w swym sercu: / Wstąpię na niebiosa; / powyżej gwiazd Bożych / postawię mój tron. / Zasiądę na Górze Obrad, / na krańcach północy. / Wstąpię na szczyty obłoków, / podobny będę do Najwyższego. / Jak to? Strąconyś do Szeolu / na samo dno Otchłani!" (Iz 14,11-15).

 Drugi z kolei: „Ponieważ rozum swój chciałeś mieć równy / rozumowi Bożemu, (…) / Czy będziesz jeszcze mówił: «Ja jestem Bogiem» (…). / Byłeś odbiciem doskonałości, / pełen mądrości i niezrównanie piękny. / Mieszkałeś w Edenie, ogrodzie Bożym; / okrywały cię wszelkiego rodzaju szlachetne kamienie / (…) Jako wielkiego cheruba / opiekunem ustanowiłem cię / na świętej górze Bożej, / chadzałeś pośród błyszczących kamieni. / Byłeś doskonały w postępowaniu swoim / od dni twego stworzenia, / aż znalazła się w tobie nieprawość (…) i zgrzeszyłeś, / wobec czego zrzuciłem cię z góry Bożej / i jako cherub opiekun zniknąłeś (…). / Serce twoje stało się wyniosłe / z powodu twej piękności, / zanikła twoja przezorność / z powodu twego blasku. / Rzuciłem cię na ziemię, (…). / Mnóstwem twoich przewin, (…) / zbezcześciłeś swoją świątynię. / Sprawiłem, że ogień wyszedł z twego wnętrza, / aby cię pochłonąć, / i obróciłem cię w popiół na ziemi / na oczach tych wszystkich, którzy na ciebie patrzyli. / Stałeś się (…) postrachem” (Ez 28,6-19).

Tak więc duchowym ojcem pychy jest szatan. Jej to, za przyczyną diabła, uległ człowiek. Przejawem tego było niewątpliwie poddanie się pokusie węża, który w Raju zwiódł pierwszych rodziców obietnicą, że będą równi Bogu przez uzurpowanie sobie stanowienia o dobru lub złu moralnym (por. Rdz 3,4-5). Ten dramat z kolei rozegrał się na ziemi i od tamtego czasu po dziś dzień człowiek sam próbuje określać co jest dobre, a co złe. Stary Testament określa pychę jako „wyniosłe oczy” (Prz 6,16), lub „wyniosłe serce” (Prz 16,5). Należy więc się jej wystrzegać (por. Prz 8,13; Syr 25, 2), gdyż jak stwierdzi Syrach „pycha jest obmierzła Panu i ludziom” (10,7), a jej skutkami są: „odstępstwo od Pana” (Syr 10,12-13), „kłótnie” (Prz 13,10), „wyniosłość” (Prz 13,10; 16,18-19), zarozumiałość (por. Prz 21,24; 26,12; 27,2; 30,12-13). Trafnie pychę ujmuje Księga przysłów, jako mądrość we własnych oczach (por. Prz 3,7; Ps 36,2-3).

 Pan Jezus pychę wymienia pośród uczynków pochodzących z serca człowieka (por. Mk 7,21-22) i poucza, że „kto się wywyższa będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Mt 23,12; por. 18, 1-11; Łk 14, 11). Zasadę tę wcześniej wyśpiewa Maryja w Magnificat, w słowach: „On przejawia moc ramienia swego, / rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. / Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” (Łk 1,51). Przypomni ją również św. Piotr Apostoł, który w jednym ze swoich listów stanowczo stwierdzi: „Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (1 P 5,5; por. Jk 4,6; Ps 18,28; 138,6;145,20; 147,6; Prz 3,34).  

3. Cechy pychy

 Pychę (łac. superbia) możemy zdefiniować jako nieuporządkowaną chęć wywyższania samego siebie. Jest grzechem, ponieważ wprost zwraca się przeciwko Bogu. Ewagriusz z Pontu (345–399) w swym dziele O ośmiu duchach zła na szóstym i siódmym miejscu odpowiednio wymieni próżność (próżna chwała, samouwielbienie – łac. vana gloria, inanis gloria) i pychę. Z biegiem czasu pycha i próżność zostaną złączone w jeden grzech – grzech pychy. Św. Augustyn (354- 430) wskaże, że każdy występek poprzedzony jest arogancją, zaś pycha jest „tęsknotą za perwersyjnym wyniesieniem”.

 Św. Grzegorz Wielki (ok. 540-604) uzna pychę za „królową i matkę wszystkich wad”. Uważał bowiem, że zawładnięte nią serce poddaje się wszystkim innym wadom. Stąd też w ustalonym spisie grzechów głównych wymieni ją na pierwszym miejscu. Jego zdaniem pycha sprawia, iż człowiek ma zaburzone poczucie sprawiedliwości i miłości bliźniego. Zajmuje się głównie podziwem dla siebie, z biegiem czasu drażnią go dobre strony bliźnich, zaczyna ich lekceważyć i nimi pogardzać. Wyróżnił cztery rodzaje pychy: (1) gdy ludzie wyłącznie siebie mają za przyczynę własnych talentów i osiągnięć; (2) gdy ludzie przyznają wprawdzie, że owe dary zawdzięczają Bogu, lecz uważają, że im się o­ne należą; (3) gdy ludzie szczycą się tym, czego nie posiadają; (4) gdy ludzie pysznią się swoją wyjątkowością, pogardzają tymi, którzy pozbawieni są cech, które sami posiadają.

 Natomiast św. Tomasz z Akwinu (1225-1274) wskazywał pychę jako początek wszelkiego grzechu (initium omnis peccati) i uznawał ją za nieuporządkowaną miłość do siebie (Sth I-II, q. 84, a. 2). Pisał, iż przyrodzona miłość własna jest właściwa i polega na tym, że człowiek kocha siebie i pragnie doskonałości. Natomiast pyszna wyniosłość zakłada wywyższanie się ponad swoje miejsce.

 Pycha chce dzielić i rozbijać, a w ten sposób niszczyć, nie znosi bowiem jedności i miłości, która jest jej warunkiem i fundamentem. Jest uparta – wbrew racjom innych, chociażby były o­ne słuszne i uzasadnione, obstaję przy swoim, ponieważ w moim mniemaniu tylko to jest słuszne. Dalej, pycha jest głośna – człowiek za wszelką cenę, zawsze i wszędzie chce zwrócić na siebie uwagę. Jest buntownicza – by tak bez powodu, „dla zasady” postawić na swoim. Często dochodzi do tego agresja, która towarzyszy wyniosłości. To pycha każe nam widzieć u innych te wady, które my sami mamy, i potępiać te błędy, które sami popełniamy, a od których w swoim mniemaniu jesteśmy wolni, oraz pogardzać tymi przymiotami, których sami nie posiadamy.

4. Skutki pychy

 Pycha stanowi formę egoizmu, przejawiającą się w nadmiernym skoncentrowaniu się na swojej osobie, czy zafałszowanej ocenie siebie. Pasmo wysokich osiągnięć, odnoszone sukcesy, szybkie polepszenie swojej sytuacji, wyższa pozycja w hierarchii społecznej, często jako rekompensata wcześniejszego poniżenia, powoduje, że człowiek stawia siebie ponad innymi, na innych patrzy z góry, niekiedy wręcz nimi pogardza. Człowiek pyszny chce być jak Bóg i nie tylko chce Mu dorównać, ale chce Boga przewyższyć. Stąd pycha staje się główną przeszkodą w zbliżeniu do Boga.
 Pycha rodzi próżne zachowanie. Może się o­no przejawiać w demonstrowaniu swojej wiedzy i umiejętności wobec mniej zdolnych czy wykształconych; w pokazywaniu swojej zamożności wobec biedniejszych od siebie; manifestowaniu swojej wyższości wobec słabszych, czy podporządkowywaniu ich sobie. Arystoteles zwykł mawiać, że: „demonstrowanie wyższości wobec stojących niżej jest tak wulgarne, jak demonstrowanie siły wobec słabych”.

 Innym przejawem pychy jest nadmierna krytyka – liczy się tylko mój talent, moja uroda, moje zasługi. Człowiek pyszny jest więc nadwrażliwy na punkcie własnej osoby. Wybucha gniewem, który uznaje za zasadny ze względu na swoją wyższość nad innymi. Na wszystko patrzy z góry i często nie dostrzega tego co przyziemne i co wokół niego.

Pycha powoduje zaburzenie miłości bliźniego i zachwianie poczucia sprawiedliwości. Podziw siebie sprawia, że człowiek pyszny gardzi i lekceważy drugiego. Dlatego też cieszy się z jego potknięcia, klęski, przegranej, jak z odniesionych przez siebie sukcesów. Pycha powoduje stres i frustracje z powodu braku umiejętności przegrywania. Przejawia się w lenistwie, czy braku punktualności, co jest wyrazem pogardy drugim człowiekiem.

 Pycha rodzi też niewłaściwie pojmowaną potrzebę niezależności. Człowiek pyszny – uważający się za perfekcjonistę – nie chce słuchać rad czy wskazówek drugiej osoby, nie lubi gdy się go poprawia, poucza. Pycha przeszkadza więc w słuchaniu drugiego. Skoro ktoś jest głuchy na drugiego człowieka, to tym bardziej nie słyszy o­n głosu Boga. Potwierdzeniem stają się tu słowa proroka Jeremiasza: „Słuchajcie i uważajcie bacznie, nie unoście się pychą, bo Pan przemówił” (Jr 13,15; por. 13,17).

 Pycha często bywa skrywana w zaciszu ludzkiego serca – ktoś nie mówi głośno o swojej doskonałości. Ujawnia się o­na dopiero w chwili, gdy ten ktoś awansuje, zostanie postawiony wyżej w hierarchii. Wewnętrznie przekonany o słuszności swoich racji, niejednokrotnie w swoim traktowaniu innych, dopuści się wykorzystywania tych osób, czy też będzie je lekceważył, poniżał, terroryzował, kpił z nich. W grupie osób, często do tego nieupoważniony, chce kierować nimi - uzurpuje więc sobie prawo do przewodzenia grupie. Człowiek pyszny jest zawsze nieomylny, na wszystkim zna się najlepiej i tylko o­n potrafi to zrobić, w taki sposób rozwiązać. Zawsze chce być w centrum uwagi, albo, pogardzając wszystkimi, milczy, czekając chwili, by z krytyką odnieść się do zaistniałej sytuacji, zdarzenia.

 Człowiek pyszny chce być od nikogo niezależny, dlatego zdolny jest jedynie dawać, nie potrafi zaś przyjmować. Przejawem tego może być natychmiastowy rewanż usprawiedliwiany honorem czy wdzięcznością. Chociaż tak naprawdę uważa, że skoro stoi wyżej od innych, to wszystko mu się należy i nie widzi powodów, dla których miałby okazywać wdzięczność. W jego charakterze nie leży przyznanie się do błędów czy okazanie skruchy – stąd też nie przeprasza. Nadmierna duma sprawia, że nie umie też prosić. Taka postawa – w jego mniemaniu – uwłacza jego godności. Pycha rodzi zazdrość.

5. Walka z pychą

 Człowiek pyszny nie dostrzega swojej pychy – nie widzi, że jest pyszny i że w ten sposób wyrządza szkody innym. Potrzeba tu Bożej łaski. Już w antyku głoszono zasadę konieczności zachowywania dystansu wobec samego siebie, czyli innymi słowy propagowano cnotę pokory. Polega o­na na patrzeniu na siebie w prawdzie i stanowi lekarstwo na pychę. Dojrzały bowiem człowiek umie z boku spojrzeć na siebie. Podchodząc do siebie z dystansem, potrafi obiektywnie ocenić własne myślenie i zachowanie. Jest też w stanie zdobyć się na samokrytycyzm i przyznać do błędów.
 Starajmy się więc wyzbywać pychy i wszystkiego co od niej pochodzi, a swoje życie przeżywać w pokorze. Pomocą w tym niech okaże się zachęta Apostoła Narodów: „niech nikt w swej pysze nie wynosi się nad drugiego. Któż będzie cię wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał” (1 Kor 4, 6-7). Niech te słowa stają się również mottem naszej nieustannej pracy nad sobą, doskonalącej charakter i zbliżającej nas do Boga, który „sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę” (Jk 4,6).   
       
        ks. Krzysztof Biros

avatar użytkownika intix

25. Dwanaście stopni pychy wg. św. Bernarda z Clairvaux

Proces schodzenia po stopniach pychy opisał szczegółowo w XII w. św. Bernard z Clairvaux w traktacie „O stopniach pokory i pychy”. Mówi tam o tym jak pewni ludzie „schodzą” po stopniach pychy osiągając wreszcie stan „śmierci duszy”.

Człowiek „umarły na duszy” – „żywy trup” zaczyna się „rozkładać” tracąc powoli, ale nieubłagalnie to, co można nazwać resztką jego człowie­czeństwa, stając się coraz bardziej „trupem” i to tak dalece, stwierdza wielki Doktor Kościoła, że aż, w pewnym momencie, „już cuchnie”. Ten stan jest czymś najgorszym, co może nas spotkać, szczytem nieprawości i niegodziwości, a zarazem nieodwracalną. całkowitą degeneracją duchową i moralną człowieka. W jaki sposób dochodzi do tej degeneracji? Św. Bernard wyróżnia dwanaście etapów tego procesu.

l. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła

Każdy z nas, mówi św. Bernard, musi, przede wszystkim, poznać samego siebie i „dojrzeć własną nędzę”. Musimy przecież wiedzieć kim jesteśmy, co się w nas i co się z nami dzieje, dokąd zmierzamy, gdzie chcemy zmierzać, dokąd po­winniśmy zmierzać.

Musimy wiedzieć. co powoduje, że jesteśmy wolni, a co nas zniewala. co nam służy, a co nas niszczy, kiedy wzrastamy a kiedy się degenerujemy. Musimy znać swoje braki, wady, słabości i błędy. Potrzebne jest to nam do odnalezienia własnego miejsca w życiu, do znalezienia się w każdej sytuacji, do uniknięcia nieszczęścia, przykrości, kompromitacji. Potrzebne jest to nam również po to, byśmy mogli pracować’ nad sobą, doskonalić się, posuwać się do przodu, a nie do tyłu, w górę, a nie w dół.

Musimy być w ciągłym kontakcie z prawdą o nas samych, by móc sprawować nad sobą kontrolę i nad wszystkim tym, co robimy.Człowiek jest istotą niedoskonałą. Jego możliwości są bardzo ograniczone. Jest też ograniczony czasem i przestrzenią. Jego „pojemność” jest zatem niewielka. Musi więc bardzo roztropnie gospodarować swoim „potencjałem”. Jeśli uczyni jedną „inwestycję” nie uczyni innej. Musi zatem wybierać jedno kosztem drugiego. Wybór taki jest często bardzo ograniczony. Niekiedy wcale go nie ma. Tylko bowiem szaleniec odrzuca to, co mu służy na rzecz tego, co go niszczy.

W pierwszym rzędzie nie może nam, co chyba jest oczywiste, zabraknąć ..potencjału” dla poznania samego siebie, zobaczenia i pełnego uświadomienia sobie własnej „nędzy”, dla sprawowania nieustannej kontroli nad sobą.

Tym, co nie tylko utrudnia ale także, w konsekwencji, faktycznie uniemożliwia spełnienie tej podstawowej dla nas czynności jest, stwierdza św. Bernard, ciekawość. Jest ona, sama w sobie, czymś absur­dalnym. W jej efekcie przecież, angażując często wiele sił, środków i czasu, nabywamy informacje i rozumienia, które są i będą dla nas całkowicie bezużyteczne. Jest ona ponadto rodzajem obżarstwa. Obżarstwo zaś nie powoduje jedynie „niestrawności”. Nie bez powodu jest jednym z grzechów głównych.

 Przede wszystkim jednak ciekawość odwraca naszą uwagę od samych siebie, jest, jak mówi św. Bernard, chorobą duszy będącą przyczyną zaniedbywania siebie i zajmowania się wszystkim innym. Ponieważ dusza taka nie zna siebie – czytamy w traktacie „O stopniach pokory i pychy” – wygnana jest jakby na zewnątrz, „aby paść koźlęta” (por. Pnp 1.8). Koźlętami, oznaczającymi grzech, słusznie mógłbym nazwać oczy i uszy, bowiem jak śmierć weszła na świat przez grzech, tak do duszy przez te właśnie okna przenika. Takie to więc koźlęta wyprowadza na pastwisko w ciekawości swojej, nie troszcząc się o poznanie swojego wnętrza. Bo istotnie gdybyś, człowiecze, badał się dokładnie byłoby dziwne, żebyś jeszcze na co innego zwracał swą uwagę!

Posłuchaj ciekawcze, Salomona, posłuchaj głupcze, Mędrca: „Z całą pilnością strzeż serca swego” (Prz. 4. 23), w tym mianowicie celu, by wszystkie zmysły czuwały i strzegły źródła dającego życia. Dokąd to ciekawcze od siebie odchodzisz? Czyjej opiece powierzasz się na ten czas? Jak śmiesz podnieść oczy ku niebu – ty, co zgrzeszyłeś przeciwko niemu? Patrz w ziemię, abyś poznał samego siebie”. Ciekawość zamienia naszą świadomość w wielkie śmietnisko. Wszystkie te śmieci zakrywają to, co ważne, cenne, istotne. Rodzi się w nas chaos, w którym się gubimy. Zarazem zaczynamy mieć poczucie pewnego nasycenia, wewnętrznego bogactwa. Czujemy się pełni.

To, w połączeniu z brakiem samokontroli powoduje, iż zaczyna nas powoli ogarniać pycha. Nie widzimy naszych błędów, słabości, nie czujemy pustki. Jesteśmy zatem we wszystkim O.K. Nasze wady, których nie zwalczamy, powiększają się. Zaczynają, coraz bardziej, dawać znać o sobie skutki grzechu pierworodnego. Uwalniają się niskie instynkty. Zaczynają w nas, przyjmując taką czy inną, czasami, wydawałoby się zaskakującą postać, dominować.

Budzą się w nas „demony”. To ciekawość, mówi św. Bernard, spowodowała upadek szatana, grzech Ewy. „Szatan – czytamy – odpadł od prawdy przez ciekawość, albowiem wpierw z wielkim zainteresowaniem podglądał to czego potem grzesznie pożądał i zuchwałe oczekiwał”. Ewa wiedziona ciekawością uległa namowom szatana.

2. Zazdrość i poczucie wyższości

Pierwszym efektem ciekawości jest powierzchowne, płytkie, małostkowe myślenie. Św. Bernard nazywa to zjawisko lekkomyślnością.

Polega ono na ujmowaniu wszystkiego w prymitywnych kategoriach „więcej” i „mniej”, które odnoszone są do naszego, niekontrolowanego już, degenerującego się, rozdętego ,Ja”. Człowiek „lekkomyślny” odnosi siebie wciąż do innych, dzieląc ich na jakoś lepszych i jakoś gorszych od siebie – tych, co mają czegoś więcej i tych, co mają czegoś mniej.

Zaczynają w nim dominować dwa uczucia: zazdrość i poczucie wyższości. Zazdrości „tym lepszym”, pogardza „tymi gorszymi”. Całe swoje życie zaczyna poddawać zazdrości i pogardzie – ukazywaniu swojej wyższości. Z jednej więc strony robi wszystko byle tylko dorównać „tym wyższym”, goni za pieniędzmi, władzą, sławą. Z drugiej strony poświęca dużo sił i środków na to, by wciąż udowadniać „tym niższym”, że on jest lepszy, manifestuje swój stan posiadania, wyolbrzymia go, daje wciąż poznać jaką to on ma władzę, jaki jest wolniejszy, silniejszy, itd.

3. „Serce głupich gdzie wesele” (Syr 7, 5).  Zabić smutek

Następnym krokiem w dół jest zawężenie horyzontu myślowego do obszaru, w ramach którego "ja" może się nadal rozdymać, i w którym rodzi się nieustające poczucie samozadowolenia.

Człowiek znajdujący się na tym stopniu pychy ogranicza swoją ciekawość tego wszystkiego, w czym ukazać się może jego własna miernota i wyższość innych, i kierują ją w zupełnie inną stronę: zwraca uwagę na swe domniemane cnoty i w żadnym wypadku nie uznaje zasług drugiego.

Usunąwszy z pamięci wszystko, co dotychczas uznawał w sobie za godne pogardy, a więc przykre, a zebrawszy to, co według niego zasługuje na szacunek, nie myśli przy tym o niczym innym jak tylko o tym, co mu się w sobie podoba.

” Największym problemem dla takiego człowieka jest, stwierdza św. Bernard, smutek, który rodzi się w nim gdy, pomimo wszystko, uświadomi sobie jakąś swoją słabość, jakiś brak, jakiś swój błąd. Stara się go „zabić” – po tym można go rozpoznać – „niestosowną wesołością” traktowaniem wszystkiego w sposób nie do końca poważny, jakoś żartobliwy, najczęściej z cynicznym i zjadliwym humorem nie szanującym żadnych świętości. Chce nią nasycić swoje życie tak dalece, by nie było już w nim miejsca na poważną refleksję mogącą obnażyć prawdę o nim.

4. Potok próżności

Czwarty stopień pychy to stopień ..wzmożonej próżności”, która najczęściej, choć w różny sposób, objawia się w „wielomóstwie”. Jest to sensu stricte chełpliwość. Sprowadza się ona do zjawiska, które młodzież nazywa „szpanem”. Jest to popisywanie się własną wiedzą, erudycją, umiejętnością wysławiania się, dowcipem. „Będzie więc mówił – stwierdza św. Bernard – albo pęknie. Jest bowiem wypełniony gadaniną i ciśnie go para, która w nim jest. Łaknie i pragnie słuchaczy, przed którymi mógłby się popisać swoją próżnością, na których mógłby wylać to, co czuje, aby dowiedzieli się o jego wielkości.

Przy nadarzającej się okazji, ilekroć rozmowa dotyczy nauki, on przytacza problemy stare i nowe – płyną błyskotliwe sentencje, latają pompatyczne frazesy, Odpowiada chociaż go nikt nie pyta. Sam zadaje pytania i sam udziela odpowiedzi; przerywa mówiącym. /…/ Mógłby budować, ale nie ma zamiaru. Nie myśli uczyć ciebie, albo uczyć siebie, ale mówi i mówi, by wiedziano do czego jest zdolny.

5. „Nie jestem jak inni ludzie”

„Przykro jest wynoszącemu się nad innych – mówi św. Bernard – nie czynić czegoś, co by go wyróżniało”. W ten sposób rodzi się to zjawisko, które wielki Doktor Kościoła nazywa „kultem własnej odrębności”.

Człowiek, który zstąpił na ten stopień pychy: „Wcale nie stara się być lepszym, chce tylko za takiego uchodzić. Nie pragnie żyć doskonale, pragnie tylko, by go za doskonałego uważano, ażeby mógł powiedzieć: „Nie jestem jak inni ludzie” (Łk 18, 11).

Cały swój wysiłek poświęca więc tworzeniu swojego „image” – zaczyna udawać najlepszego, manifestacyjnie podejmując takie działania, które w powszechnej opinii uchodzą za oznakę wielkości. Wszystko robi na pokaz, stwarza tylko pozory zaniedbując, faktycznie, całkowicie swoje życie moralne i duchowe.

6. Zarozumiałość

Człowiek zstępujący na ten stopień pychy pozbywa się niepokoju, który mu dotąd towarzyszył, niepokoju rodzącego się w związku z pytaniem: Czy jestem doskonały?

Taki człowiek jest teraz pewny, stuprocentowo pewny – jestem wspaniały pod każdym względem, wszyscy przy zdrowych zmysłach muszą to uznać. Św. Bernard mówi, że życie takiego człowieka zdominowane jest przez niezachwianą niczym pewność siebie, pyszałkowatość i głód pochlebstw. Odrzuca on autorytety, wierzy tylko sobie, wszystko, co robi uznaje za szczyt doskonałości. Wciąż manifestuje tą swoją „doskonałość”, opowiada o niej, popisuje się swoimi zdolnościami. Zarazem robi wszystko, by usłyszeć pochwały. Podejmuje je w taki sposób, by, przede wszystkim. innym się to podobało. Działa „pod publiczkę”, zadaje się tylko z takimi ludźmi, którzy albo go podziwiają, albo przynajmniej nie szczędzą mu komplementów.

7. Niepohamowana ambicja

Normalny człowiek szuka swojego miejsca w życiu, nie za niskiego, nie za wysokiego, tego właśnie, które jest mu przeznaczone, które odpowiada jego możliwościom, w którym nie tylko dobrze się czuje ale i potrafi sprostać wszystkim, związanym z nim wymaganiom.

Człowiek, który zstąpił na siódmy stopień pychy chce być jak najwyżej. Jego ambicja jest nieograniczona. Wszystko jej podporządkowuje. W pierwszym rzędzie poświęca się temu, co nazywa się karierą zawodową. Bez pardonu, bez miłosierdzia dla innych, ale także i dla siebie, wręcz, niekiedy nawet wprost, po trupach pnie się w górę. Także w innych sferach nie zapomina nigdy o swoich aspiracjach. Zawsze chce być najlepszy, stać jak najwyżej.

„Jakże człowiek przekonany o swej wyższości – stwierdza św. Bernard – może bardziej cenić innych niż siebie? Na zebraniach zajmuje pierwsze miejsce, w naradach pierwszy zabiera głos. Zjawia się nie proszony, wtrąca się bez przyczyny, poprawia porządek, kwestionuje decyzje. Czego sam nie przeprowadził i nie uporządkował, nie uważa za słuszne i sprawiedliwe. Wydaje sądy o sędziach, wyroki uprzedza projektami orzeczeń. 1…1 Gdy mu zlecają wykonanie jakiejś drobnostki, zżyma się, protestuje, uważa bowiem, iż nie wypada zajmować się błahostkami, ponieważ jest stworzony do wielkich rzeczy”.

8. ..Nie zrobiłem niczego złego”

Człowiek, który - uznaje się za doskonałego, który - nie ma żadnych wątpliwości, co do swojej doskonałości, zarozumiały i chorobliwie ambitny staje się, jeśli chodzi o własną osobę, „ślepy moralnie”.

Nie jest w stanie, w żaden sposób dostrzec swoich słabych stron, błędów, grzeszków nawet wtedy, gdy jawią się one jak na dłoni, gdy są bezdyskusyjne, oczywiste, gdy aż „kolą w oczy”. Gdy ktoś więc coś mu wytknie, przedstawi świadków, udowodni niezbicie nie przyjmie tego do wiadomości bądź do upadłego będzie się bronił starając się udowodnić, że faktycznie nie ma tu żadnej jego winy.

Taki człowiek, stwierdza św. Bernard, gdy wspomni się o jakimś jego przewinieniu, zawsze zaczyna swą obronę od zdania: „Nie zrobiłem tego”. Gdy się go trochę „przyciśnie do muru” mówi: .,Zrobiłem. Rzeczywiście, ale dobrze”. Gdy mu się udowodni grzech w taki sposób się usprawiedliwia, że wynika z tego co mówi, iż on za to nie odpowiada. Stwierdza np.: „Chciałem dobrze, a że stało się tak jak się stało to już nie moja wina”. Oskarżony reaguje zawsze agresywnie, „złości się”, wreszcie stara się udowodnić, przede wszystkim sobie, ale także innym, że powodem oskarżenia jest uprzedzenie, zazdrość, że jest ono zakamuflowanym prześladowaniem itp., itd.

Ten stan, czytamy w traktacie „O stopniach pokory i pychy” jest charakterystyczny dla ósmego stopnia pychy. W tym momencie zstępujący po stopniach pychy „wkracza w przedsionek piekła”, staje się podobny szatanowi, już zaczyna traktować siebie jak Boga – istotę, w wypadku której słabości, błędy, pomyłki, grzechy są nie do pomyślenia.

Człowiek, który osiągnął ósmy stopień pychy „dusi się” moralnie, „usycha” duchowo, zaczyna „konać”, by wreszcie „umrzeć” na duszy. Na tym stopniu pychy staje się więc, stwierdza św. Bernard, żywym trupem. Od tego momentu zaczyna się już „rozkładać”.

9. Kłamstwo i przewrotność

W świadomości człowieka zstępującego po stopniach pychy zachodził dotąd proces utraty kontaktu z prawdą o sobie i, w znacznej mierze, również prawdą o innych ludziach oraz, w konsekwencji, całej rzeczywistości.

W ramach tego procesu zanika zatem tak samokrytycyzm tego człowieka jak i zdolność prawidłowej oceny wszelkich zjawisk i faktów.

W efekcie człowiek taki traci zdolność rozpoznania swojego realnego (faktycznego) „ja” biorąc za nie swoje „ja” idealne (wymyślone przez siebie) i dokonując, za jego pośrednictwem projekcji na całą rzeczywistość tak, że zaczyna funkcjonować w większym stopniu w krainie fikcyjnej wykreowanej przez swoje marzenia i oczekiwania niż w realnym świecie, wierząc zarazem wciąż głęboko, że wszystko to jest „nagą” prawdą. Takie postępowanie podyktowane jest jego naturalnym przywiązaniem do prawdy. Fakt, iż przywiązanie to zaczęła przewyższać pycha powodował, że człowiek taki robił wszystko, by za prawdę uznawać tylko to, co „karmiło” tę pychę.

Śmierć duszy, która nastąpiła na ósmym stopniu pychy polegała, także, na całkowitym zanegowaniu swojego realnego „ja” (można powiedzieć „zabiciu” go), a co za tym idzie również pozostałej części rzeczywistości, co spowodowało, w konsekwencji, utratę przywiązania do prawdy.

Teraz zaczęła się już liczyć dla tego człowieka i rządzić nim niepodzielnie pycha. Ustało więc działanie przyczyn zmuszających go do separowania się od faktów. Nastąpiło otwarcie na nie i zarazem całkowite ich lekceważenie. Ze stanu zatem wyalienowania z rzeczywistości, swego rodzaju niepoczytalności człowiek taki przeszedł nagle do stanu chłodnej, obiektywnej oceny faktów i pełnej odpowiedzialności za swoje pomysły i czyny. Jedynym efektem tego mogły być, w takim kontekście tylko „narodziny” kłamstwa i przewrotności jako środków pielęgnacji pychy.

Św. Bernard podaje przykład zachowania zakonnika znajdującego się na tym stopniu pychy, który twierdząc dotąd, że jest bez grzechu zaczyna nagle „kłamliwie wyznawać grzechy”. „Tego rodzaju człowiek – czytamy w traktacie „O stopniach pokory i pychy” – nie tylko nie usprawiedliwia czynionych mu zarzutów, ale wręcz przeciwnie – winę swą powiększa do tego stopnia, że widząc jak dodaje do niej rzeczy wprost niewiarygodne i dziwne, jesteś skłonny odrzucić nawet to, coś dotąd uważał za pewne. Rozgłaszając rzeczy nie do wiary, przewrotnie zakrywają grzech, kiedy go wyznają: słowa oskarżenia brzmią chwalebnie, lecz nieprawość wciąż kryje się w sercu ­ słuchacz ma utwierdzić się w przekonaniu, że to nie tylko prawda, ile raczej pokora przez nich przemawia, według tego, co napisano: „Sprawiedliwy najpierw sam siebie oskarża” (prz 18, 17)”.

Człowiek, który znajduje się na dziewiątym stopniu pychy zaczyna świadomie przeciwstawiać ją prawdzie. Jeszcze jednak prawdy nie neguje. Chce tylko żeby mu w żaden sposób nie przeszkadzała. Pragnie żyć i funkcjonować i być akceptowanym w „porządku prawdy”. Pragnie aby, w jej perspektywie, go doceniono”. Stara się więc ją naginać tak, by „była po jego stronie” (przewrotność) lub zniekształcać aż do faktycznego (ale nie formalnego) jej zakwestionowania – „neutralizować” (kłamstwo) tak, by zawsze mu „służyła”. Chce ją zatem, po prostu, podporządkować swojej pysze.
Wysiłki te jednak satysfakcjonują go nie w pełni i krótko. „Apetyt rośnie w miarę jedzenia”. Zstępuje więc na kolejny stopień pychy. Proces „gnicia” zaczyna przebiegać coraz szybciej.

10. Bunt

Ten stopień pychy jest początkiem buntu woodu. Jest to w pierwszym rzędzie, i to jeszcze skrywany, bunt przeciwko ludziom, głównie przeciwko wszelkim „szefom” i autorytetom.

Żywy trup nie chce już, nawet formalnie, w żaden sposób być komukolwiek podporządkowany. Nie chce nikogo słuchać ani z nikim się liczyć. Otwarcie więc kwestionuje zasadność wszystkich takich zależności, także intelektualnych, moralnych, obyczajowych. On jest przecież „najlepszy”, „najmądrzejszy” , „największy” itd. Nie zniesie, by ktoś, choćby pośrednio, to kwestionował.

Taka postawa prowadzi go wprost do buntu również przeciwko prawdzie jako takiej, przeciwko całej rzeczywistości. Ludzie, którzy go do czegoś „zmuszają” odwołują się przecież do prawdy, wskazują na rzeczywistość, mówią – „musi być tak. a nie inaczej”, „tak jest głupio”,  ”to jest zło” itd.

Żywy trup na tym etapie ”swojego rozwoju” nie próbuje jeszcze otwarcie „brać się za bary” z Bogiem, jeszcze woli Go ignorować, lub wierzy, że to jego właśnie, jako tego najlepszego, Bóg promuje.

Atakuje agresywnie nie przebierając w środkach to, co nazywa „ludzką prawdą”, „ludzkim rozumieniem dobra”, ”ludzkim ujęciem Boga” i jest przekonany, że może, de facto, innych ludzi, całą rzeczywistość, samego Boga „owinąć sobie dookoła palca”.
Wierzy w swój sukces – w to, że uczyni życie śmiercią, a śmierć życiem. Próbuje jeszcze trzymać się, chociażby formalnie, faktów, uznaje jakoś czy raczej toleruje pewne aspekty natury. Jest wodzem swojej własnej, prywatnej, totalnej „rewolucji” i ma głęboką nadzieję zwycięstwa.

11. Wystąpienie przeciwko Bogu. Żywy trup

Zwycięstwo to nie nadchodzi. Mnożą się natomiast porażki. Rzeczywistość, pomimo wszystkich manipulacji, pozostaje rzeczywistością, prawda, wbrew wszystkim wysiłkom, pozostaje prawdą.

Prawo naturalne wciąż daje o sobie znać. Bóg wciąż jest Bogiem. Panem stworzenia i Prawodawcą, a Jego obecność i działalność, Jego Miłosierdzie, od których nie można uciec, przypominają o ludzkiej słabości, małości, bezradności, boleśnie godzą w. podsycaną wciąż przez rosnące ciągle, jak na drożdżach” pychę, „miłość” własną.

Żywy trup nie może pogodzić się z taką sytuacją. Występuje otwarcie, wprost przeciwko Bogu. Już nie jest „nieśmiałym” uczniem szatana. Jeśli świadomie uznawał go za swojego mistrza i przewodnika odrzucającego autorytet, nawet, niekiedy, gardzi nim z powodu jego porażek. To on – żywy trup będzie nosicielem światła – Lucyferem. To on pokona Boga i zajmie Jego miejsce. Układa sobie więc teraz plan „detronizacji” Boga. Plan taki przybrać może różne postacie. Niekiedy jest bardzo rozbudowany, precyzyjny. finezyjny, drobiazgowy. Jego pierwszy punkt, jedyny zresztą, który udaje się żywemu trupowi zrealizować, jest zawsze taki sam: postępować tak jakby Boga nigdy nie było.

Św. Bernard nazywa to „swobodą grzeszenia”. W tym momencie żywy trup zaczyna głosić „wolność bez granic” i realizuje ją podejmując i gloryfikując takie działania, co do których przypuszcza, że najbardziej zabolą Boga, najbardziej w Niego ugodzą.

Grzech czyni swoim chlebem powszednim. „Nurza się” w nim i „tarza” jak świnia w błocie. Wychwala jego „smak”. „Pieje” nad swoim „szczęściem”. Drwi: „No i co, cóż na to Bóg, nic nie może, nie reaguje, jest bezsilny. nie ma go – umarł.”
Bada granice swojej niegodziwości, kroczy wciąż dalej i dalej. grzeszy coraz więcej, coraz częściej, coraz intensywniej.

To zjawisko świetnie uchwycił Henryk Sienkiewicz w „Quo vadis” gdzie Neron, w chwili szczerości, mówi: „Zabiłem nawet swoją matkę, by zobaczyć czy bogowie zareagują” .

Pozbywa się resztek niepokoju, jest coraz pewniejszy siebie, czuje się coraz silniejszy, czuje się coraz bardziej bogiem. Powoli, niedostrzegalnie, dla siebie, przekracza ostatnią granicę – wchodzi w ostatni etap swojego „rozkładu”.
„Niestety. podobnie jak bywa z próbującym przejść rzekę w bród – stwierdza św. Bernard – i on zwolna pogrąża się w wirze grzechów”. Dodajmy: by dotrzeć za życia, jeżeli to można jeszcze nazwać życiem, do samego dna „piekła”.

12. „Już cuchnie”

To dno „piekła” św. Bernard nazywa „nałogiem grzechowym”.

„Gdy pierwsze występki – czytamy w traktacie ”O stopniach pokory i pychy” – unikną straszliwego wyroku Bożego, szuka się nowych rozkoszy; te zaś uwodzą coraz bardziej. Rozbudza się pożądanie, rozum popada w stan uśpienia, a nałóg zacieśnia pęta. Nieszczęśnik stacza się w przepaść zła i jako więzień poddany zostaje tyranii występków”.

Proces „rozkładu” żywego trupa kończy się w tym momencie. Już nie ma w nim nic, co mogłoby jeszcze zgnić. Nad niczym już nie panuje. Jest tylko kukłą, którą wprawia w ruch, taka czy inna, teraz niejako samoistna, żądza. Jest mumią, która porusza się ruchem robactwa, które ją toczy. To dosłownie trup i to trup, który ”już cuchnie”.

13. Pycha i wolność

Wolność jest tym, co człowiek zawsze rozpoznawał jako stan, w którym powinien się znajdować – jako jeden z podstawowych warunków prawdziwie ludzkiej egzystencji.

Wolność to chyba najbardziej „ogólnoludzka” wartość ze wszystkich tych, które kiedykolwiek przyjmowała ludzkość.

Nikt zatem z tych. którzy mają na ustach hasło „człowiek” nie będzie przeczył, że należy ona do natury człowieka, że jest jego prawdą, drogą, życiem. I nic dziwnego, bo przecież, w istocie wolność jest jednym z imion Boga.

To Bóg ofiarował ją nam w momencie stworzenia, abyśmy ją pomnożyli aż do granic naszych możliwości, aż do tego momentu, w którym Jego Wola stanie się naszą wolą, a Jego wolność naszą wolnością.

To jednak nie oznacza, że mamy stać się bogami, zostać wprost i dosłownie Bogiem.

Wręcz przeciwnie – mamy maleć. To pokora, co jest przecież tak oczywiste. jest kluczem, który otwiera drzwi naszej wolności.

Kto tego jeszcze wyraźnie nie widzi niech przyjrzy się pysze i jej owocom. W dziejach kultury ludzkiej, szczególnie w ostatnich dziesiątkach lat, formułowano wiele definicji wolności. Nie ma co ich tu omawiać. Nie warto wdawać się w polemiki. Jakby bowiem nie rozumieć wolności, pycha będzie zawsze tym, co ją skutecznie niweczy. Nawet więc to, zafałszowane przecież, rozumienie wolności jakie podsuwają nam tak nachalnie żywe trupy, gdy skonfrontować je z ich stanem, na którymkolwiek stopniu „umierania” czy „rozkładu” się znajdują pozwoli nam stwierdzić, że wolność jest im całkowicie obca, że zadziwiająco konsekwentnie robią wszystko, by jej uniknąć.

Weźmy pod uwagę pierwszy stopień pychy. Czy można wolnym nazwać człowieka, który nie poświęcając czasu, sił i środków na poznanie samego siebie, nie wie. tak naprawdę, czego potrzebuje, pragnie, chce, który nie wie, o nie poznaje „swojej nędzy” i nie próbuje w konsekwencji, jej usunąć?
Czy człowiek wolny to człowiek, który nie zabiega o swe podstawowe interesy? Wyraźnie widać tu zjawiska popadania w niewolę. Jest to, w tym momencie, niewola, którą można nazwać niewolą niewiedzy.

Weźmy pod uwagę drugi stopień pychy. Pojawia się tu jak na dłoni, nowy typ niewoli. Jakże inaczej bowiem można nazwać poddanie się rządom zazdrości i poczucia wyższości. Jest to, posługując się językiem św. Bernarda, niewola „lekkomyślności”.

A trzeci stopień pychy. To już wprost „zabijanie” wolności, intensywne pogłębianie niewoli niewiedzy. To także nowy typ niewoli – niewola „niestosownej wesołości”.

Czwarty stopień. Kolejne więzy – niewola próżności.

Piąty. Dalsze ograniczenia: niewola „kultu własnej odrębności”.

Szósty. Pogłębianie niewoli niewiedzy, a ponadto, niewola zarozumiałości.

Siódmy. Straszna niewola ambicji.

Ósmy. Niewola niewiedzy osiąga swój szczyt.

Dziewiąty. Bezpośrednie, całkowite zniewolenie przez własną pychę. Zwiększenie się pozostałych typów niewoli. Znaczne zmniejszenie się niewoli niewiedzy często identyfikowane przez żywego trupa jako odzyskanie wolności.

Dziesiąty. Umacnianie się niewoli pychy.

Jedenasty. Dodatkowe więzy: poddanie się „regulaminowi grzechu”.

I wreszcie stopień dwunasty. Zamknięcie wszystkich furtek do wolności. Piekło totalnego uzależnienia. Można powiedzieć, że w zasadzie nie ma już tego, kto mógłby być wolny czy zniewolony. To już bowiem nie on myśli, podejmuje decyzje, działa. Jest tylko, jak już o tym mówiliśmy, bezwolną kukłą.

[ „Masoneria polska i okolice”, Stanisław Krajski, 1997, 316-331 ]

http://fides-et-ratio.pl/index.php/2012/08/stanislaw-krajski/