Święta Katarzyna Ricci

avatar użytkownika intix

 

      

       Święta Katarzyna Ricci, dziewica zakonnica. (1522-1589.)

       Z ojca Piotra Ricci i matki Katarzyny Bonza urodziło sie r. 1522 w Florencyi dziecię, które otrzymało na chrzcie św. imię Aleksandryny. Pomimo wysokiego rodu i pomimo sposobności do rozrywek mała Aleksandryna stroniła od zabaw swych rówieśniczek, bo jedyną już wtenczas radością były modlitwy i dobre uczynki. Po utracie matki ojciec oddał ją na wychowanie do klasztoru Monticelli, gdzie siostra jej ojca Ludwika była zakonnicą. Tutaj zaznała wychowanka młoda całej słodyczy duchownego życia. Wróciwszy do domu ojca, zachowywała nadal zasady życia wewnętrznego, jakie sobie przyswoiła w zakonie. Powoli dojrzała w niej myśl, zupełnie się usunąć ze świata w zacisze klasztorne. Ojciec widząc plany swe zniweczone przez zamierzone wydanie Aleksandryny za mąż, uległ prośbom córki; w 14. roku życia wstąpiła więc do klasztoru Dominikanek w Prato, gdzie stryj jej Tymoteusz był spowiednikiem; przyjmując welon zakonny Aleksandryna zamieniła swe imię dotychczasowe na imię Katarzyny.
  
       Życie zakonne nowicyuszki było anielskie przez miłość do Boga, czystość i zaparcie się zupełne. Spełniała więc najniższe posługi w klasztorze z całą ochoczością. Wkrótce została przełożoną nowicyuszek, a w 25. roku życia objęła z woli przełożonych zarząd klasztoru, który dzierzyła aż do śmierci. Nie tak słowami jak przykładami prowadziła swe współsiostry zakonne do coraz wyższej doskonałości, bo jaśniała każdą cnotą. Dla niej samej był znowu wzorem cnót Jezus ukrzyżowany. Tajemnice życia, cierpienia i śmierć Chrystusa były przedmiotem ciągłego jej rozważania.
  
       Bóg obdarzył Katarzynę za takie życie doskonałości niezwykłą łaską. Od 22. roku bowiem wieku w każdy czwartek wieczorem po rozmyślaniu męki Jezusowej wpadała w uniesienie i pozostawała w niem aż do następnego wieczora. W tych godzinach nietylko pojmowała dokładnie dzieje męki, ale nadto odczuwała częściowo te bóle, jakie Zbawiciel musiał znosić. Przy tem Bóg wystawiał jej pokorę na ciężkie próby przez przewlekłe choroby. Otuchą w takim stanie wycieńczenia była dla niej częsta Komunia św., a nieraz się zdarzało, że po posileniu się Ciałem i Krwią Pana Jezusa jasność ją otaczała, a nawet w powietrze się unosiła.
  
       Cierpienia swego ciała Katarzyna pomnażała wszelkiemi umartwieniami; biczowała się, dręczyła się czuwaniem, postami, odmawiając sobie nieraz całemi dniami pożywienia; ograniczała się przy zaspokojeniu głodu i pragnienia na chleb i wodę, a przy potrzebie snu na trzy godziny spoczynku.
  
       Do łask zachwyceń, uzdrowień, proroctwa dołączyły się z woli Bożej wyższe i wznioślejsze łaski. Najświętsza Marya Panna jej się objawiła i złożyła Dzieciątko Boże na jej ręce do uścisku. Zbawiciel sam piętna swych ran wycisnął na jej rękach, stopach i boku, na głowę włożył jej cierniową koronę. W innym objawieniu zstąpił Zbawiciel do Katarzyny z krzyża, przed którym się modliła. Szczytem zaś duchowego tego z Bogiem obcowania było widzenie, w którym Zbawiciel włożył na palec Katarzyny pierścień na znak duchowych zaślubin czystej dziewicy z niebieskim Oblubieńcem.
  
       Pomimo tego potoku łask i przywilejów nie wynosiła się Katarzyna nad swe siostry zakonne. Chociaż starała się przeszkodzić, rozgłos o łaskach jej i cudach rozchodził się wszędzie. Przybywali ze wszystkich stron ludzie każdego stanu do świętej zakonnicy, aby za jej prośbą od Boga szczególniejsze jakie uzyskać łaski. Przeszkadzały Katarzynie te rozproszenia w skupieniu ducha; dlatego błagała Stwórcę, aby łaski jej udzielane jeśli już nie ograniczył, to przynajmniej ukrył przed oczyma świata. Bóg wysłuchał prośby, a nawet dopuścił, że niektórzy posądzali ją o udawanie i w pośmiewiskach ją wyszydzali.
  
       Gorycze te niezasłużone znosiła Katarzyna cierpliwie; osłodą dla niej były wymiany listów z św. Filipem Nereuszem, przebywającym wówczas w Rzymie. Świadectwem samego św. Filipa zdarzyło się nawet, że celem omówienia pewnej ważnej sprawy miał szczęście ujrzeć Katarzynę w Rzymie w nadprzyrodzonym widzeniu.
  
       Zapowiedzią bliskiej śmierci Katarzyny była bolesna choroba. Po przyjęciu sakramentów św. dziewica pogrążyła się w rozmyślaniu męki Jezusowej. Trzymając ciągle w rękach wizerunek Ukrzyżowanego, głośno objawiała pragnienie śmierci z Zbawicielem na krzyżu, a rozkładając ręce z imieniem Jezus na ustach wydała ostatnie tchnienie w dzień Matki Boskiej Gromnicznej r. 1589.
  
       Święta Marya Magdalena de Pazzis, żyjąca w Florencyi, widziała w objawieniu, jak św. Katarzyna otoczona zastępami aniołów unosiła się z ziemi do niebieskiego Jeruzalem. Liczne cuda po śmierci Katarzyny skłoniły Klemensa XII., że ogłosił ją za błogosławioną, a Benedykt XIV., że ją r. 1746 zaliczył w poczet świętych.

       Nauka

       Pamięć na niewymowne męki i cierpienia Jezusa uczyła Katarzynę znosić z pokorną radością wszystkie dolegliwości życia. Nie naszym wprawdzie obowiązkiem, prosić Boga o cierpienia i utrudzenia, ale naszym obowiązkiem, wszystko znosić z poddaniem się, co tylko Bóg na nas zesłać zechce. Przedewszystkiem chorobę i śmierć przyjmować mamy jako wyraz woli Bożej i na chwile te ciągle się gotować. Ale niestety wielu nie myśli o śmierci, póki śmierć im nie zajrzy w oczy; wtenczas sięgają po wizerunek Zbawiciela, o którym przez całe zapomnieli życie.
  
       Ileż przedmiotów bez wartości w życiu szanujemy i cenimy! Natomiast wizerunek Ukrzyżowanego jak często jest w poniewierce! Albo go niema w domu może albo pozostaje gdzieś na uboczu zapylony i zakurzony. Przecież ozdobą każdego domu katolickiego musi być krzyż, a krzyżyk chociażby niepozorny zdobić powinien piersi każdego katolika jako rycerza Chrystusowego.
  
       Pisze św. Paweł (I.Kor.9.27): Karzę ciało moje i w niewolę podbijam, bym śnać innym przepowiadając, sam się nie stał odrzuconym. Słowa te i św. Katarzyna w życiu swem jako zasadę przeprowadzała. Napomnienie św. Pawła i wzór św.Katarzyny przestrzegają ciebie, abyś nie hołdował wygodom, a ciału nie przysparzał namiętności i żądzy. Nie możesz się spodziewać wiecznej nagrody, jeśli nie będziesz żył wstrzemięźliwością, postów nie zachowasz, jeśli szukasz zakazanych rozrywek, oddajesz się cielesnym grzechom, jeśli wszystkie te grzechy może już przeszły w nałóg zakorzeniony! Nie wiem, powiada św. Augustyn, jak możemy żądać udziału w szczęśliwości wspólnie z świętymi, jeśli ich nie chcemy naśladować ani w drobniejszych sprawach.

 


"ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski

.    

      


       Św. Katarzyna z Ricci (13 lutego) (w posoborowym Kalendarzu Liturgicznym - 4 lutego)

       Aleksandra z Ricci, córka szlachetnej rodziny florenckiej, ur. 25 kwietnia 1522 r. w 13-tym roku życia otrzymała habit św. Dominika, w klasztorze Trzeciego Zakonu w Prato w Toskanji i przybrała imię Katarzyny ku czci św. Katarzyny ze Sienny.

       Jej miłość dla Jezusa Ukrzyżowanego była tak gorącą, że nieraz chwile rekreacji spędzała u stóp Krzyża zwanego odtąd „krzyżem małej Aleksandry”. Przez Boga oświecona poznawała uczucie smutku lub inne pokusy swych Sióstr zakonnych tak, że te starały się o nich nie myśleć, by nie narażać się na jej wymówki.

       Pełnem miłosierdzia postępowaniem, dobremi radami i modlitwami wyświadczyła wiele dobrego ludziom żyjącym wśród świata i członkom swej rodziny, szczególnie Braciom, którzy ze względu na wiek, bogactwo i życie wśród świata i jego namiętności, byli szczególnym przedmiotem jej trosk.

       W nagrodę jej miłości Pan Jezus dał jej pierścień, wyrył na niej Swoje stygmaty, zstąpił z Krzyża, by zbliżyć się ku niej. Kiedy ofiarowała się przyjąć na siebie cierpienia czyśćcowe znanej wówczas osoby, Bóg tak dalece wysłuchał jej prośby, że widziano, jak ciało jej nabrzmiało, jak iskry wychodziły z niego, a język zczerniał jak węgiel. Siostry nie mogły utrzymać jej dłoni, a cela cała przepełniona była jej palącym oddechem.

       W r. 1590 wśród pieśni anielskich oddała Bogu swą dziewiczą duszę prawie w 70-tym roku życia.

 

Źródło: o. Czesław Kaniak OP, Podręcznik Trzeciego Zakonu Św. Dominika, Lwów 1931.
Za: http://rytdominikanski.pl
 

.

      

 

       ŚWIĘCI DOMINIKAŃSCY: św. Katarzyna Ricci

       Kim są święci? Wydaje się, że najprościej mówiąc, są to osoby, które po śmierci poszły do nieba. To stwierdzenie niesie za sobą jednak poważne konsekwencje. Prowadzi nas bowiem do drugiego pytania – w jaki sposób udało się im to osiągnąć? Przede wszystkim musimy pamiętać, że było to możliwe tylko dzięki nieskończonemu Miłosierdziu Pana Boga, Jego Miłości do nas. Z tej Miłości stał się człowiekiem i umarł dla naszego zbawienia. Nie możemy jednak zapomnieć, że nikt nie jest „skazany na zbawienie”. Każdy sam musi zdecydować się na współpracę z łaską Bożą. Na czym polega to współdziałanie? Na codziennym naśladowaniu Chrystusa poprzez wytrwałe podejmowanie krzyża. Tak właśnie czynili święci. Niektórzy z nich, jak św. Katarzyna Ricci, otrzymali szczególny dar uczestnictwa w przeżywaniu Męki Pana Jezusa.

       Katarzyna urodziła się 23 kwietnia 1522 r. w rodzinie włoskich arystokratów Piotra Franciszka de Ricci i Katarzyny de Panzano. Nadali jej oni imię Aleksandra, ale ze względu na niezwykłą łagodność dziewczynki wszyscy mówili do niej zdrobniale – Alessandrina. Jako małe dziecko straciła mamę, jednak odnalazła ją w osobie pani Fiametty – drugiej żony Piotra Franciszka. Od wczesnych lat ze szczególnym nabożeństwem rozważała Mękę Pana Jezusa. W rozwoju tej pobożności pomógł jej pobyt w klasztorze benedyktyńskim w Monticelii. Przełożoną tego miejsca była jej ciotka, nosząca w zakonie imię matki Ludwiki. W kaplicy sióstr znajdował się obraz przedstawiający modlitwę Pana Jezusa w Ogrójcu. Alessandrina spędzała przed nim długie godziny, rozważając cierpienia, jakie przyjął na siebie Chrystus dla naszego zbawienia. Jej ulubioną modlitwą było pięciokrotne odmawianie Ojcze Nasz – za każdym razem kontemplowała inny moment Męki Pana Jezusa. Wtedy też odczuła w swoim sercu głos powołania do życia zakonnego. Klasztor w Monticelli nie odpowiadał jej jednak – stwierdziła, że mieszkające tam siostry nie przestrzegają należycie przepisów zakonnych. Odchodząc z tego miejsca, kierowana miłością i taktem nie zdradziła prawdziwego powodu swojej decyzji.

       Po powrocie z Monticelli, Alessandrina zamieszkała w willi ojca w San Pado. Tam modliła się gorliwie o wskazanie jej drogi, którą powinna pójść. Odpowiedź przyszła wkrótce. Do posiadłości Piotra Franciszka de Ricci przybyły dwie siostry z San Vincenzo. Znajdował się tam klasztor dominikanek, które starały się jak najwierniej zachowywać regułę. Świadectwo życia gości było dla Alessandriny obrazem ideału życia zakonnego. Postanowiła wyruszyć wraz z siostrami do San Vincenzo. Jej pragnienie spotkało się ze zdecydowanym sprzeciwem ojca. W swojej decyzji pozostawał nieugięty. Nie pomogła nawet interwencja brata Piotra Franciszka – ojca Tomasza de Ricci, dominikanina, który pełnił obowiązki kapelana sióstr w San Vincenzo. Siostry, które gościły w San Pado powróciły do swojego macierzystego klasztoru i opowiedziały ówczesnej przeoryszy – matce Małgorzacie di Bardo – o niezwykłej dziewczynce, którą spotkały w czasie jednego z noclegów. Przekazały także, że Alessandrina pragnęła przybyć do San Vincenzo, ale nie uzyskała na to zgody ojca. Znana z niezwykłych umiejętności dyplomatycznych i ogromnego taktu matka Małgorzata postanowiła udać się do San Pado i przekonać Piotra, by pozwolił swojej córce na dziesięciodniowy pobyt we wspólnocie sióstr. Ten zgodził się, ku ogromnej radości Alessandriny. Kiedy minęło przewidziane dziesięć dni okazało się, że dziewczyna bardzo mocno zżyła się z siostrami i nie wyobrażała sobie, by mogła opuścić klasztor. By sprowadzić ją do domu, Piotr uciekł się do podstępu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i Alessandrina, z błogosławieństwem rodziców, 18 maja 1535 r. przyjęła zakonny habit i imię Katarzyna. Rozpoczął się dla niej nowy etap życia.

       Na czas formacji Nowicjatu duchową przewodniczką Katarzyny została s. Magdalena de Strozzi. Była ona aniołem stróżem gorliwości i wrażliwości Katarzyny. Nie było to łatwe zadanie. W tym czasie bowiem zaczęły u Katarzyny uwidaczniać się znaki szczególnego wybrania przez Boskiego Oblubieńca. Częste ekstazy, dar modlitwy kontemplacyjnej przeszkadzały jej w wykonywaniu codziennych obowiązków nowicjuszki. W swojej pokorze Katarzyna nie chciała z nikim dzielić się tym co przeżywa. Z zewnątrz jej zachowanie wyglądało na zwyczajny brak wiary i posłuszeństwa. Taka interpretacja jej czynów doprowadziła do tego, że siostry zaczęły zupełnie ignorować jej osobę. Zastanawiano się nawet nad dopuszczeniem jej do złożenia pierwszej profesji zakonnej, ponieważ sprawiała wrażenie niezdolnej do życia we wspólnocie. Dowiedziawszy się o tym, Katarzyna prosiła każdą siostrę z osobna, by zgodziła się na złożenie przez nią profesji. Na szczęście siostry były otwarte na działanie Ducha Świętego i postanowiły dać młodej siostrze szansę. Po głosowaniu niezwykły spokój i radość spłynęły na wspólnotę, co tylko utwierdziło siostry w podjętej decyzji. Sytuacja zmieniła się jednak po złożeniu przez Katarzynę profesji – jej „dziwne” zachowanie nasiliło się. Siostry czuły się oszukane i zupełnie odizolowały się od Katarzyny. Nie zwracano nawet uwagi czy jest obecna w czasie modlitw czy wspólnych posiłków. To doświadczenie miało pomóc Katarzynie w późniejszym głębszym wejściu w samotność Chrystusa w czasie Jego Męki.

       Przełom nastąpił w 1538 r. Wtedy to Katarzyna zachorowała jednocześnie na cztery różne choroby, z których każda wystarczała, by zakończyć ziemskie życie świętej. Towarzyszyły temu bardzo silne cierpienia, potęgowane przez podawane jej lekarstwa, które zamiast oczekiwanej pomocy, zwiększały spustoszenie czynione przez chorobę w jej organizmie. Stan ten trwał dwa lata. Był to okres powrotu Katarzyny do wspólnoty. Siostry gorąco modliły się o jej uzdrowienie. Nasza Święta natomiast przyjęła całe cierpienie jako przygotowanie do przyszłego uczestnictwa w cierpieniach Chrystusa – przez cały czas trwania choroby nie skarżyła się na żadne dolegliwości, znosząc wszystko z niezwykłą cierpliwością i pokorą. Wtedy też postanowiła otworzyć swoją duszę przed o. Tomaszem, który nakazał jej czynić Znak Krzyża przed każdą postacią, którą zobaczy w czasie swoich ekstaz. Miało to ochronić świętą przed oszustwem szatana, który mógł wykorzystać tę sytuację do zwiedzenia jej duszy. W 1540 r. została cudownie uzdrowiona z dolegliwości – okazało się jednak, że nie na długo. W październiku tego roku zachorowała na ospę i przechodziła ją wyjątkowo ciężko. Kiedy została uleczona z tej dolegliwości, przyszły kolejne – bardzo silny ból zębów i wyjątkowo ciężkie zatrucie organizmu, które objawiało się drgawkami i silnym bólem. Ponadto Katarzyna stała się celem ataków szatana, który próbował powstrzymać ją na drodze do świętości. Początkowo starał się on przestraszyć młodą siostrę, powodując, że w czasie jej modlitwy roztaczał się wkoło smród, trzęsła się ziemia, rozlegały się przerażające dźwięki. Kiedy to nie poskutkowało, próbował zwieść ją podszywając się pod różnych świętych, którzy ukazywali się Katarzynie w wizjach. Tutaj niezwykłą bronią okazało się posłuszeństwo zaleceniom o. Tomasza – po uczynionym przez Katarzynę Znaku Krzyża postacie te znikały. Wszystko to miało przygotować serce Katarzyny na przyjęcie niezwykłego daru – czynnego i realnego uczestnictwa w Męce Pańskiej.

       6 czerwca 1541 r. doszło do niezwykłego wydarzenia. W czasie modlitwy Katarzyna zobaczyła, że jej serce zostało ukształtowane na kształt Serca Maryi – było zdolne do współcierpienia z Chrystusem. Święta nie powiedziała o tym nikomu oprócz jej duchowej przewodniczki – s. Magdaleny. Kolejny etap wprowadzania Katarzyny na Drogę Krzyżową nie mógł przejść niezauważony. W pierwszy czwartek lutego 1542 r. o godzinie 12.00 rozpoczęła się pierwsza ekstaza Katarzyny, w czasie której przeszła ona z Chrystusem całą drogę – od Ostatniej Wieczerzy, przez modlitwę w Ogrodzie Oliwnym, sąd, Drogę Krzyżową, śmierć na Krzyżu aż do zdjęcia z Drzewa Krzyża. Koniec tej ekstazy nastąpił w piątek o 16.00. Powtarzały się one co tydzień przez kolejne 12 lat. Po jej ruchach w czasie ekstazy można było poznać, który moment Męki Pańskiej właśnie przeżywa. Po zakończeniu każdej wizji ciało Katarzyny było posiniaczone i poranione. To niezwykłe doświadczenie zostało zbadane przez władze Zakonu. Prowincjał i Generał zgodnie stwierdzili, że mają do czynienia z niewytłumaczonym działaniem łaski. Podstawą do tego była pełna pokory i posłuszeństwa postawa Katarzyny w życiu codziennym. Co tygodniowe doświadczenia świętej ustały, kiedy została wybrana przełożoną wspólnoty w San Vincenzo. Wraz z siostrami przez kilka miesięcy błagała Pana Boga, by odsunął od niej widzialne znamiona łaski, pozostawił cierpienie. Funkcję przełożonej sprawowała przez kolejne 40 lat. Zmarła 2 lutego 1590 r.

       Czy Drogą Krzyżową św. Katarzyny Ricci były cotygodniowe wizje Męki Pańskiej? Jeżeli tak, jeżeli to jest jedyna droga niesienia krzyża za Chrystusem, to niewielu ludzi zostałoby świętymi. Taką łaskę otrzymali bowiem tylko nieliczni. Myślę, że prawdziwą Drogą Krzyżową naszej świętej było to, co czyniła każdego dnia po ustaniu wizji. Każdego dnia, pomimo towarzyszących jej cierpień (ustały bowiem tylko zewnętrzne znaki łaski towarzyszenia Chrystusowi w Jego Męce), z uśmiechem służyła swoim siostrom. Szczególnie dbała o wierność przepisom zakonnym – sama dając przykład dokładności w zachowywaniu reguły, do tego samego zachęcała siostry. Nie bała się podejmowania najniższych posług wobec wspólnoty. W imię Miłości nic nie było dla niej zbyt trudne, zbyt upokarzające. Swoje ogromne serce okazywała szczególnie chorym, odwiedzając je w ciągu dnia i w czasie nocy. W razie potrzeby spędzała przy ich łożu długie godziny na czuwaniu, dając w ten sposób możliwość odpoczynku siostrom, pełniącym posługę pielęgniarek. Towarzyszyła umierającym – otrzymała łaskę, która umożliwiała jej, w czasie modlitwy przy konającej, towarzyszenie umierającej w widzeniu aż do bram nieba. Posiadała także niezwykły dar nawracania grzeszników. Jej modlitwa w intencji dusz będących z daleka od Pana Boga poparta była surowym postem, ofiarowaniem licznych cierpień fizycznych i duchowych. Każdego dnia podejmowała z pełną odpowiedzialnością, świadomością i miłością swoje obowiązki. W ten sposób, pomimo tego, że widoczne znaki łączności z Męką Pana Jezusa zniknęły, nieustannie kroczyła za Swoim Oblubieńcem drogą Krzyża.

       Mało prawdopodobne, że będzie nam dane uczestnictwo w cierpieniach Chrystusa w taki sposób, w jaki mogła to czynić św. Katarzyna Ricci. Możliwe wręcz, że nigdy nie dotrze do naszej świadomości ogrom cierpień, jakie Zbawiciel przyjął na Siebie aby dać nam życie wieczne. Możemy natomiast dzięki naszemu codziennemu, odpowiedzialnemu podejmowaniu zadań, wyznaczonych nam na drodze życia, przez pełne miłości relacje z innymi, wytrwałą modlitwę kroczyć za Chrystusem Drogą Krzyżową. Żyjąc w ten sposób podejmiemy współpracę z łaską Bożą, dzięki czemu nie zatrzymamy się na ciszy Wielkiego Piątku, ale wraz z Chrystusem będziemy mogli świętować poranek Zmartwychwstania.

Siostra Kazimiera
Za: http://new.dominikanki.pl

 

      


(...)
Święta Katarzyna zostawiła po sobie pisma ascetyczne, utwory poetyckie i korespondencję. Najsłynniejszym utworem jest "Kantyk o Męce Pańskiej", niemal w całości składający się z cytatów biblijnych. Do dziś jest on śpiewany w klasztorach dominikańskich, szczególnie w okresie Wielkiego Postu.
Zmarła 2 lutego 1590 roku. Po wielu przerwach i opóźnieniach w procesie beatyfikacyjnym, do grona błogosławionych wprowadził ją papież Klemens XII w 1732 r.; w 1746 r. papież Benedykt XIV zaliczył ją do grona świętych. Jej relikwie spoczywają w klasztorze w Prato.
Jest patronką Prato, wytwórców fajek, handlarzy wyrobów tytoniowych i osób chorych.

 

      

 

       Św. Katarzyna Ricci: Oddaj się Jemu całkowicie a On da ci Siebie

       Niech Jego Majestat udzieli ci pomnożenia w Jego świętej miłości, i niech udzieli ci zrozumienia, że wszystko co cierpisz jest Mu znane, i że On odpłaci Tobie za wszystko jeśli będziesz znosił to z cierpliwością, jak mam nadzieję chcesz czynić; albo raczej, jak wierzę że czynisz.

       Oddaj się Jemu całkowicie a On da ci Siebie; powiedz: Uczyń ze mną cokolwiek Ci się podoba, daj mi albo chorobę, albo zdrowie, obym tylko Ci się podobał; Nie chcę niczego poza pełnieniem Twojej świętej woli.

(List do Lorenzo Strozzi, 23.08.1543 r. [fragm.], św. Katarzyna Ricci)


.

napisz pierwszy komentarz