„NOWATORSKA” METODA BADAŃ

avatar użytkownika Fundacja LEX NOSTRA

Postępowanie dyscyplinarne, w którym główne skrzypce odegrały badania lekarzy psychiatrów. Notabene badania, które odbyły się ...

Postępowanie dyscyplinarne, w którym główne skrzypce odegrały badania lekarzy psychiatrów. Notabene badania, które odbyły się bez obecności pacjenta, za to na podstawie akt sądowych. W końcu badania doprowadzające do zakazu dalszego wykonywania zawodu. Jak widać, mamy „nowatorską” metodę badań, którą stosują wyłącznie dwie osoby w kraju.

Tym razem mamy do czynienia z historią, która dokładnie pokazuje, jak ogromny wpływ mogą mieć dwie, z pozoru nic nie znaczące osoby, na życie obcego dla nich człowieka. Jak wydana przez nich opinia, która notabene jest poza jakimikolwiek przepisami prawa, może zniszczyć pozycję zawodową człowieka. I w końcu, jaką w tym wszystkim rolę odgrywa wymiar sprawiedliwości, albo raczej jakiej nie odgrywa, a zdecydowanie odgrywać powinien. Aby jednak wszystko dokładnie zrozumieć zacznijmy od początku…

Niezadowoleni klienci

Główną bohaterką naszej historii jest Pani Aneta Bowszyc, wykształcona adwokat, pracująca w swoim zawodzie. Kobieta założyła własną kancelarię w Białymstoku, gdzie z dnia na dzień zdobywała nowych klientów. W pewnym momencie okazało się, że kilku z nich jest niezadowolonych z jej pracy, w wyniku czego postanowili oni złożyć skargi na niewywiązywanie się przezeń z danych obowiązków. W wyniku owych skarg przeciwko Pani Bowszyc, z wniosku rzecznika dyscyplinarnego Okręgowej Rady Adwokackiej, rozpoczęło się postępowanie dyscyplinarne, dotyczące niewłaściwego wykonywania obowiązków zawodowych z naruszeniem zasad etyki adwokackiej i godności zawodu. W trakcie postępowania kobieta wielokrotnie wnosiła o zwolnienie jej z tajemnicy adwokackiej, ponieważ tylko w ten sposób mogła się bronić, wyjaśniając podnoszone w skargach okoliczności.  Niestety zarówno ten, jak i inne jej wnioski zostały niezauważone. Dlatego też w wyniku ciągłej – mówiąc potocznie – walki z wiatrakami, mecenas zarzuciła wymiarowi sprawiedliwości choćby naruszenie prawa pozbawiającego ją obrony, naruszenie procedury karnej poprzez odmowę sprostowania wskazanych przez nią protokołów z posiedzeń oraz wniosła o uniewinnienie od zarzucanych jej czynów, gdyż nie mogła realizować swojego prawa do obrony, ponieważ – jak już powyżej wspomniano – obowiązywała ją tajemnica adwokacka. Postępowanie nadal trwało, jednak o dziwo Sąd Dyscyplinarny wciąż nie uwzględniał żadnego wniosku kobiety.

Feralne badanie, a raczej jego brak

Na jednej z rozpraw wymiar sprawiedliwości postanowił dopuścić dowód z opinii dwóch biegłych lekarzy psychiatrów, tj. Iwony Owsiejczuk oraz Anny Brzozowskiej z Samodzielnego Publicznego Psychiatrycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej im. dr. Stanisława Deresza w Choroszczy celem wydania opinii o stanie zdrowia psychicznego obwinionej. A tym samym ustalenia, czy w odniesieniu do zarzucanych jej przewinień dyscyplinarnych, miała ona zdolność do rozpoznania znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem w czasie zarzucanych jej przewinień, a także czy w aktualnym stanie zdrowia może brać udział w postępowaniu w charakterze obwinionej. W tym miejscu może nam się wydawać, że to nic. Dowód, jakich wiele w całym postępowaniu. Jednak nic bardziej mylnego. Ale po kolei. W związku z powyższym, jednym z elementów postępowania było wydanie owej opinii sądowo – psychiatrycznej, co miało miejsce 2 września 2015r. I tutaj zaczynają się tzw. schody, gdyż proszę sobie wyobrazić, że badanie zostało przeprowadzone de facto bez badania. I to nie żadna pomyłka, a fakt. Już wyjaśniam. Otóż, biegłe w żaden sposób nie zbadały kobiety, gdyż nawet nie widziały jej na oczy, za to opinia powstała. Ba, nawet się pod nią podpisały potwierdzając, że takowe badanie nie zostało przeprowadzone. Zatem, jakim sposobem? A no takim, że Panie Owsiejczuk oraz Brzozowska wydały opinię w oparciu o dokumentację sądową. Tak, dobrze Państwo widzą. W takim wypadku, nasuwa się pytanie, czy technika poszła już tak bardzo do przodu, że obecnie nie trzeba widzieć pacjenta ani z nim rozmawiać, by przeprowadzić badanie? Przypomnijmy, psychiatryczne badanie, dla którego wydawałoby się rozmowa jest elementem kluczowym. Zdaniem biegłych – ewidentnie tak. Dlaczego tak postąpiły? Być może kierowała nimi chęć zarobku, w imię której całkowicie zapomniały o przysiędze Hipokratesa. W konsekwencji powstała diagnoza, tj. choroba psychiczna w postaci uporczywego zaburzenia urojeniowego. Oznacza to, że u Pani Anety dominują urojenia, które polegają na błędnej interpretacji rzeczywistych wydarzeń. W oparciu o skargi oraz zażalenia kobiety biegłe dostrzegły „stronniczość, niesprawiedliwość, liczne nieprawidłowości oraz nieustępliwe dochodzenie swoich racji”. Dodatkowo, zagłębiając się w przygotowaną opinię możemy przeczytać, że lekarki oceniają swoją „pacjentkę”, jako osobę „ksobną w odbiorze rzeczywistości, bardzo skoncentrowaną na własnych doznaniach i przekonaniach, oporną na perswazję, nieufną wobec motywów, jakimi kierują się inni ludzie, podejrzliwą, a nawet okresowo wrogą”. Nie trudno zauważyć, że znikoma wiedza prawnicza nie pozwala im na prawidłowe pojęcie linii obrony oraz podejmowanych działań. Co więcej, według biegłych każdy, kto próbuje się bronić, czy też pisze przysługujące mu z mocy prawa zażalenia, jest po prostu chory. Trzeba przyznać, że to nadzwyczaj niewyszukana i trywialna diagnoza. Jednak najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że właśnie w wyniku owej opinii kobieta została zawieszona w czynnościach zawodowych oraz uznana jako trwale niezdolna do wykonywania zawodu. Mówiąc prościej, przedmiotowa opinia została użyta jako podstawa do wykreślenia kobiety z listy adwokatów.

Dlaczego opinia, nie powinna być opinią

Nie trzeba chyba zbytnio podkreślać, że opinia wydana przez Panie Owsiejczuk i Brzozowską, zawiera szereg nieprawidłowości i nigdy nie powinna mieć miejsca. Oczywistym argumentem, potwierdzającym powyższą tezę jest przeprowadzenie badania na postawie akt, o czym już wspomniałam powyżej. Co więcej, po głębszym przyjrzeniu się sprawie okazało się, że powstał szereg błędów faktycznych, takich jak np. te, polegające na przyjęciu, że kobiety nie były lekarzami czynnie wykonującymi zawód w 2015r., kiedy ów opinia powstała, oraz nie były także członkami białostockiej izby lekarskiej. Prawda jest taka, że odpowiedź na powyżej przytoczone kwestie jest twierdząca – otóż były. A zatem czy jest zgodne z prawem, iż wydały diagnozę jako lekarz o osobie i jej stanie psychicznym, bez osobistego badania? Logicznym jest, że nie. A jak mówi art. 53 Ustawy o izbach lekarskich „Członkowie izb lekarskich podlegają odpowiedzialności zawodowej za naruszenie zasad etyki lekarskiej oraz przepisów związanych z wykonywaniem zawodu lekarza, zwane dalej ,,przewinieniem zawodowym”. Jakby tego było mało, kobiety same przyznały się, że żadnego badania nie było, własnoręcznie podpisując dokument, dlatego też rzecznik odpowiedzialności zawodowej miał proste zadanie, nie wymagające żadnych, ale to żadnych – nie wspominając już o skomplikowanych – czynności sprawdzających. W woli jeszcze dokładniejszego wyjaśnienia pozwolę sobie dodać, że dopuszczalny jest wyłącznie jeden przypadek, kiedy to wydanie opinii sądowo – psychiatrycznej jest możliwe bez badania, a mianowicie wtedy, kiedy dotyczy stanu zdrowia osoby zmarłej, co więcej jedynie, gdy ma to miejsce w sprawie cywilnej. Nie trzeba chyba argumentować, że po pierwsze kluczowa osoba, tj. Aneta Bowszyc nadal żyje, a jej sprawa w żadnym wypadku nie była cywilna. W takiej sytuacji dla wszystkich łącznie, oraz dla każdego z osobna zasadnym jest, że Okręgowa Izba Lekarska, jak i Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej, powinni się znacząco przyjrzeć przedmiotowej sprawie osób, które jak się okazuje, kompletnie nie znają absolutnych podstaw wykonywania zawodu lekarza. Jednak to nie koniec. Otóż, należy mieć na względzie, że opinia ta nie została sporządzona na zlecenie organu orzekającego w niniejszej sprawie, dlatego też powinna być jedynie traktowana jako dowód z dokumentu, a nie jako dowód z opinii biegłego. Istotnym jest, aby w tym momencie podkreślić, że posiadamy pismo od prezesa Sądu Okręgowego w Białymstoku, który ewidentnie stwierdza, iż lekarki bezprawnie posłużyły się pieczątką biegłego sądowego, wykonując zlecenie prywatne wyłącznie jako lekarze. Nie każdy może mieć tego świadomość, jednak wymiar sprawiedliwości chyba mieć powinien? Jak widać na przykładzie naszej historii – niekoniecznie. A jakby tego było mało to pomimo uwagi prezesa z 16 listopada 2016r. lekarki nie uczyniły nic, aby poprawić swój błąd. Tym samym można by mniemać, że godzą się na poniesienie odpowiedzialności zarówno dyscyplinarnej, odszkodowawczej, jak i karnej.

Kolejne formalne działania

Oczywiście, Aneta Bowszyc nie zaprzestała swoich działań, lecz na – mówiąc delikatnie – niewłaściwą opinię złożyła skargę, na którą to Prezes Sądu Okręgowego w Białymstoku odpowiedział dość przewidywalnie. Mianowicie, nie dostrzegł on żadnych niestosowych przesłanek, które miałyby skutkować zwolnieniem lekarek, czy choćby zawieszeniem w pracy. Natomiast, użycie przez nich tytułu biegłego sądowego z oznaczeniem specjalności oraz sądu okręgowego uznał on jedynie jako „drobny błąd”. Nie trzeba chyba dodawać, że na tym kobieta nie poprzestała, przeciwnie – złożyła kolejne wnioski, zarówno do wspomnianego już Sądu Okręgowego w Białymstoku, jak również do Okręgowej Izby Lekarskiej, a dokładnie Rzecznika Dyscyplinarnego, zarzucając nie przestrzeganie przepisów, co miało ewidentne odzwierciedlenie w rzeczywistości. Niestety na treść tych, jak i na szereg innych pism, właściwe temu instytucje pozostały niewzruszone, dlatego 4 lutego 2018r. Pani Bowszyc złożyła przysługujące jej zażalenie dotyczące wcześniejszego postanowienia o odmowie wszczęcia postępowania w sprawie do Okręgowego Sądu Lekarskiego, wnosząc o zmianę postanowienia i nakazanie wszczęcia postępowania wyjaśniającego. Dodatkowo, mecenas dysponuje orzeczeniem psychologicznym z 6 listopada 2017r. wydanym przez Wojskową Pracownię Psychologiczną w Białymstoku, które jednoznacznie stwierdza, że u kobiety istnieje brak jakichkolwiek przeciwwskazań psychologicznych do pełnienia czynnej służby wojskowej. Co ciekawe, kobieta dostała się do wojska na ochotnika, jako żołnierz OT, gdzie pełni terytorialną służbę wojskową. Ponadto, na początku grudnia 2017r. uczestniczyła w szkoleniu podstawowym, podczas którego strzelała z ostrej amunicji, a które to zakończyło się przysięgą wojskową. Jak widać, nikt tutaj nie miał ani cienia wątpliwości  co do zdrowia psychicznego Pani Anety, dając jej tak odpowiedzialne zajęcie. Jaki z tego wniosek? A no taki, że skoro kobieta jest zdrowa do pełnienia służby wojskowej, to jest również zdrowa do wykonywania zawodu adwokata. Dla potencjalnych Kowalskich logiczne, dla instancji wyższych – niekoniecznie.

Gorzki smak sukcesu

Ostatecznie, Wyższy Sąd Dyscyplinarny Adwokatury po dwóch latach od wpłynięcia sprawy z Sądu Dyscyplinarnego Izby Białostockiej i wielu innych perypetiach sprawę z powodu jej przedawnienia umorzył. Można by rzecz: pierwszy sukces, bowiem ostatecznie kobieta jest niekarana dyscyplinarnie, jednak należy rzec gorzki sukces. Ponieważ jak można mówić o sukcesie, jeżeli mimo, iż sprawa karna zakończyła się umorzeniem, to Okręgowa Izba Adwokacka wydobyła z niej opinię, która do dzisiaj utrzymuje mecenas w zawieszeniu, nadal podtrzymując, że jest niezdolna do wykonywania zawodu. I tutaj pojawia się najciekawsze, gdyż z jednej strony Aneta Bowszyc jest niezdolna do zawodu, a z drugiej jednak zdolna do ponoszenia odpowiedzialności za delikty etyczne objęte sprawą karną. Czyż to nie paradoks? Jak wiadomo nie jedyny w tej historii. Pomimo bezsprzecznych dowodów, mecenas nadal nie uzyskała odpowiedzi od Wyższego Sądu Dyscyplinarnego na fundamentalne pytanie: jak ma się bronić w owym postępowaniu, skoro w dalszym ciągu nie została zwolniona z tajemnicy adwokackiej? I o ile ten precedens trwa, o tyle Okręgowa Rada Adwokacka do dzisiaj nie zmieniła decyzji, mimo dostarczenia dziesięciu różnych zaświadczeń od lekarzy psychiatrów, że jest zdrowa, a tym samym zdolna do pracy. Decyzji Okręgowej Radzie Adwokackiej wtóruje Naczelna Rada, która poza powyższymi dowodami, dodatkowo otrzymała także decyzję o przyjęciu Pani Bowszyc na studia MBA w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania w Białymstoku. Co niestety finalnie również nie miało żadnego przełożenia na podjętą wcześniej uchwałę. A jakby paradoksów w całej historii było komuś mało, to mam w zanadrzu jeszcze jeden. Otóż, Okręgowa Rada Adwokacka, jak już wiadomo, nie pozwala Anecie Bowszyc pracować, lecz za cztery lata, w trakcie których cały czas utrzymuje ją w zawieszeniu, nakazuje zapłacić należyte składki. A to chyba mówi samo za siebie, bez konieczności jakiegokolwiek komentarza.

Bo liczą się prawa wyłącznie instytucji 

Podsumowując, należy mieć świadomość, że lekarki podjęły się wydania prywatnej opinii z zakresu psychiatrii, po czym bezprawnie wezwały kobietę na badanie, które miało się odbyć na oddziale o wzmocnionym rygorze. Następnie – wbrew jakimkolwiek przepisom ustaw – postawiły diagnozę bez osobistego badania, bezprawnie nazwały dokument opinią sądowo-psychiatryczną, dodając we wnioskach, że badania tak naprawdę nie przeprowadziły, by ostatecznie postawić pieczątkę biegłego sądowego Sądu Okręgowego w Białymstoku i własnoręcznie podpisać opinię. I właśnie na takiej podstawie, Pani Aneta Bowszyc od kilku lat nie może wykonywać zawodu, a swoje życie poświęca jedynie na walkę z jawną i bezapelacyjną niesprawiedliwością, tracąc kolejne lata. Tymczasem one pozostają bezkarne. Jakby tego było mało, dodatkowo należy mieć na względzie, że prawda jest taka, iż Wyższy Sąd Dyscyplinarny wydanie opinii zlecił, Naczelna Rada Adwokacka za nią zapłaciła, natomiast Okręgowa Rada Adwokacka ją najzwyczajniej w świecie wykorzystała. Jeżeli takowa opinia została by podana przez przeciwnika procesowego, to ewidentnym jest, że – mówiąc potocznie – nie byłaby ona nic warta. Natomiast w obecnej sytuacji, kiedy to owe instytucje ją zleciły, a potem opłaciły, to logiczne, że będą się nią posługiwać, dodając przy tym, że jest wysoce rzetelna. Czego to dowodzi? A no tego, że prawa kobiety jako człowieka, obywatela, a w końcu adwokata w żaden sposób nie podlegały i nadal nie podlegają ochronie. A to wszystko przez „nowatorską” metodę badań dwóch lekarek.

Mirela Krzyżak

Maciej Lisowski

Fundacja LEX NOSTRA



Prosimy o wsparcie działalności Fundacji LEX NOSTRA i przekazanie nam 1% podatku wpisując nr KRS 0000365293 lub korzystając z programu do wypełnienia deklaracji.

Rozlicz z nami PIT i przekaż 1% podatku
https://fundacja.lexnostra.pl/rozlicz-pit-2017/

Istnieje możliwość odliczenia darowizny przekazanej na rzecz Fundacji LEX NOSTRA w roku 2018 w rozliczeniu PIT za 2018 rok, jako darowizny przekazanej na rzecz organizacji realizującej cele pożytku publicznego.

Aby skorzystać z tego odpisu, darowizna powinna byś przekazana na rachunek bankowy Fundacji w roku 2018 oraz udokumentowana zaświadczeniem wystawionym przez Fundację LEX NOSTRA.

Ulga nie może przekraczać 6 proc. uzyskanego rocznego dochodu. Numer rachunku bankowego Fundacji – PL 98 1090 1030 0000 0001 1662 5224 (SWIFT: WBKPPLPPXXX).

 

 

napisz pierwszy komentarz