"Chodzi o to, by w ciągu najbliższej dekady, podczas której decydować się będzie nowy globalny porządek, Polska została wyelimin

avatar użytkownika Maryla

Krzysztof Rak publikuje na wPolityce.pl ważny tekst ukazujący grę, jaka się toczy wokół Polski.

http://www.wpolityce.pl/view/7204/_Chodzi_o_to__by_w_ciagu_najblizszej_dekady__podczas_ktorej_decydowac_sie_bedzie_nowy_globalny_porzadek__Polska_zostala_wyeliminowana_z_gry_.html

Moskwie nie zależy już na tzw. ociepleniu stosunków z ekipą premiera Donalda Tuska. Świadczą o tym wydarzenia ostatnich tygodni: raport MAK i zakończenie badania przyczyn katastrofy smoleńskiej przez rosyjski rząd, problemy we współpracy gospodarczej (umowa ws. tranzytu) i straty polskiej gospodarki, sięgające setek milionów euro oraz orzeczenie Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej, potwierdzające decyzję o utajnieniu postanowienia o umorzeniu rosyjskiego śledztwa dotyczącego zbrodni katyńskiej. Wszystko wskazuje, że próba reorientacji polskiej polityki wschodniej zapoczątkowana pod koniec 2007 roku zakończyła się spektakularną katastrofą.

„Nasz człowiek w Moskwie"

Tusk wierzył, że jako premier RP bez trudu doprowadzi do nowego otwarcia w stosunkach polsko-rosyjskich. Stała za tym podwójna kalkulacja. Premier chciał wzmocnić swoją pozycję w oczach kanclerz Merkel i udowodnić Polakom, że nie jest dyplomatołkiem, lecz mężem stanu pełną gębą.

Pierwszy ważny sygnał wysłał w trakcie sejmowego expose, deklarując, że chce „dialogu z Rosją, taką, jaką ona jest". W ten sposób zasygnalizował gotowość odejścia od pryncypiów dotychczasowej strategii Polski, zakładającej możliwość zbliżenia i pojednania z Rosją, ale Rosją demokratyczną, a nie totalitarną lub autorytarną. Była to jawna manifestacja cynizmu – jednego z najważniejszych pojęć w politycznym wokabularzu Tuska.

Do werbalno-propagadnowego przełomu doszło podczas pierwszej wizyty w Moskwie w kwietniu 2008. Tusk nie podjął dyskusji z Rosjanami na temat spraw spornych, czyli na temat realnych interesów w stosunkach dwustronnych. Nawet nie udawał, że zamierza załatwić coś konkretnego: np. problemów z dziedziny energetyki (gazociąg północny), polityki bezpieczeństwa (tarcza antyrakietowa), czy polityki historycznej (śledztwo katyńskie). Zamiast o interesach rozprawiał o zaufaniu do strony rosyjskiej. Nie dziwota, że wzbudził zachwyt gospodarzy. Rosyjska prasa okrzyknęła go „naszym człowiekiem w Warszawie". W ten sposób zamanifestował zupełny brak realizmu - kolejny obok cynizmu znak firmowy swojej dyplomacji.

Demontaż polskiej polityki wschodniej

Donald Tusk ze wszystkich sił starał się zapracować na zaufanie władców Kremla. W tym celu odszedł od dotychczasowej linii polityki wschodniej i złamał polityczny konsensus w tej dziedzinie.

Polityka wschodnia III Rzeczypospolitej czerpała natchnienie z szeroko rozumianych koncepcji piłsudczykowskich. Za jej patrona uważano redaktora paryskiej „Kultury" Jerzego Giedroycia. Oparta była na koncepcie UBL, czyli na istnieniu geopolitycznego bufora składającego się z niepodległej i demokratycznej Ukrainy, Białorusi, Litwy, który oddzielałby Polskę od Rosji. Dlatego właśnie jednym z priorytetów naszej dyplomacji było wspieranie tych państw w ich drodze do NATO i UE.

Chodziło o to, by nie graniczyć z potencjalną strefą destabilizacji, czyli nieukrywającą swych imperialnych ciągot Rosją. Warunkiem powodzenia takiej strategii było prowadzenia bardzo aktywnej polityki regionalnej na obszarze znajdującym się miedzy Niemcami i Rosją oraz między Morzem Bałtyckim i Morzem Czarnym. Lepiej lub gorzej koncepcja ta była realizowana przez kolejnych prezydentów III Rzeczypospolitej. Jej największym tryumfem była obrona niepodległości Gruzji podjęta przez Lecha Kaczyńskiego podczas zorganizowanej przez niego wspólnej wizyty prezydentów i premierów Europy Środkowo-Wschodniej w Tbilisi w sierpniu 2008 roku.

Taka polityka wschodnia wychodziła z realnych przesłanek. Dzisiejsza Rosja jest zagrożeniem dla swoich sąsiadów; jawnie rozszerza swoje imperialne wpływy na inne kraje, czego koronnym dowodem była agresja na Gruzję w 2008 roku, zakończona jej częściowym rozbiorem. Jest państwem autokratycznym, w którym morduje się wszystkich tych, którzy nie podobają się władzy. Trawi ją poważny wewnętrzny kryzys spowodowany m.in. istnieniem silnych tendencji odśrodkowych (np. Północny Kaukaz), nieefektywnym modelem gospodarczym opartym na eksporcie surowców, czy katastrofą demograficzną. Wreszcie rosyjskie elity władzy to w zdecydowanej większości oficerowie służb specjalnych, wskutek czego podstawową metodą polityczną Moskwy jest dezinformacja i osłabianie państw ościennych przez działalność postsowieckiej agentury.

W imię zaufania do takiego właśnie państwa Donald Tusk rozmontował zniszczył politykę wschodnią naszego państwa. Fakty są nieubłagane. Nigdy w historii ostatnich dwóch dekad Polska nie miała tak złych stosunków z Ukrainą, Białorusią i Litwą; nigdy w historii ostatnich dwóch dekad Moskwa tak silnie nie rozszerzała swoich wpływów na terytorium tych trzech krajów. Polska przestała się liczyć w regionie, dopasowując się do europejskiego koncertu mocarstw, przede wszystkim Berlina i Moskwy. Kilka lat temu byłoby nie do pomyślenia, by w budowanym sojuszu państw północnej Europy, skupiającym Wielką Brytanię, Islandię, Norwegię, Finlandię, Szwecję, Danię, Litwę, Łotwę i Estonię, zabrakło naszego kraju.

Politycy odpowiedzialni za strategię polskiej polityki wschodniej nie rozumieją, jakich spustoszeń dokonali w ostatnich latach. I trudno się temu dziwić. Prezydent Komorowski, Premier Tusk i minister Sikorski w swoich wypowiedziach na temat polityki zagranicznej manifestują nie tylko ignorancję, ale również ograniczoną zdolność pojmowania rzeczywistości międzynarodowej. Brak kwalifikacji umysłowych jest trzecią najistotniejszą, obok cynizmu i braku realizmu, cechą obecnej polityki polskiej.

W imię obcych interesów

Niestety, Donald Tusk et consortes w swojej polityce wobec Moskwy, jest winien nie tylko zaniechania. Aktywnie bowiem wspierał interesy państwa rosyjskiego przeciwko interesom własnego kraju.

Dowodzą tego prowadzone w latach 2009-2010 negocjacje polsko-rosyjskiej umowy gazowej. Najpierw rząd RP chciał na najbliższe trzy dekady, czyli w praktyce na zawsze, uzależnić nas od dostaw rosyjskiego gazu. Potem zrezygnował z tego wskutek nacisków USA i RFN, które także chciały robić gazowe interesy na naszym rynku.

Nie zmieniło to w niczym faktu, że podpisana w końcu 2010 roku umowa okazała się skrajnie niekorzystna dla naszego kraju. Rząd Tuska zgodził się na płacenie za rosyjski gaz więcej, aniżeli inni odbiorcy europejscy (według analityków rocznie przepłacamy ok. 0,5 mld dolarów), na w praktyce darmowy tranzyt rosyjskiego gazu przez Polskę na Zachód, na umorzenie długów Gazpromowi i prawdopodobnie, jak sugeruje część analityków, na monopol na korzystanie z rurociągu jamalskiego na naszym terytorium.

Tym samym Tusk stał się grabarzem wspólnej europejskiej polityki w dziedzinie dostaw strategicznych surowców energetycznych i liberalizacji rynku gazowego; polityki, której jeszcze kilka lat temu rząd polski był głównym zwolennikiem i promotorem.

Donald Tusk równie gorliwie wspierał interesy Moskwy podczas wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Raport MAK jest niczym więcej jak rezultatem jego rezygnacji z wyegzekwowania polsko-rosyjskiego porozumienia ws. lotnictwa wojskowego z 1993 r., które gwarantowałoby nam możliwość wspólnego ze stroną rosyjską badania przyczyn katastrofy i publikacji wspólnego raportu. I tym razem Premier tłumaczył to zaufaniem do Moskwy.

Łaska Moskwy na pstrym koniu jeździ

Skoro Donald Tusk jest tak wygodnym partnerem, to dlaczego Putin uderzył weń tak mocno kłamliwym raportem MAK?

Część komentatorów twierdzi, że rosyjski premier nie uczynił tego świadomie. Nie przewidział bowiem skutków publikacji raportu, który zawierał przecież wersję korzystną dla propagandy Tuska, tłumaczącą katastrofę wyłącznie błędem pilotów, spowodowanym presją „ważnych osób". Wolne żarty, kagiebista Putin dzięki swoim służbom i agenturze wie więcej o Polsce niż polski premier!

Dziwi, że komentatorzy zamiast formułować wielostopniowe wyjaśnienia nie zwrócili uwagi na najprostsze. Moskwa już w grudniu ubiegłego roku oficjalnie otrzymała wnioski komisji Millera. Według polskich ekspertów na wysokości 100 m dowódca Tu-154M podał komendę „Odchodzimy!". Polski pilot nie próbował lądować, a skoro tak, to nie było presji. Rosjanie byli świadomi, że w świetle tych ustaleń nie da się utrzymać kłamstw MAK-u, ani zapobiec kompromitacji Tuska, który przed Polakami odgrywał męża zaufania Rosjan. Dlatego Putin zdecydował się na manewr wyprzedzający. Uratował wizerunek Rosji na arenie międzynarodowej, ale zadał cios wizerunkowi Tuska w Polsce. Uważał, i słusznie, że sprawa smoleńska tak czy owak będzie końcem politycznej kariery Tuska. Nie przeliczył się w swoich prognozach. Obecnie co trzeci Polak uważa, że premiera RP jest zdrajcą, a tylko co czwarty jest pewny, że nim nie jest. I to pomimo, że największe polskie media uprawiają prorządową propagandę sukcesu.

Rosjanie są mistrzami długofalowych strategii. Dlatego też relacji z Polską nie będą budować na wierze w powodzenie jednego polityka. Ich cel jest jasny. Chodzi o to, by w ciągu najbliższej dekady, podczas której decydować się będzie nowy globalny porządek, Polska została wyeliminowana z gry. Gwarancją tego jest skłócenie Polaków. Brak konsensusu w fundamentalnych sprawach polityki zagranicznej kompletnie zmarginalizuje nasz kraj na arenie międzynarodowej. To jest rzeczywista strategia Moskwy realizowana od dwóch dekad i jej przede wszystkim służyła publikacja raportu MAK. Trzeba zaiste niesłychanego zaślepienia i cynizmu, aby tego nie dostrzec.

Etykietowanie:

12 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Warszawo walcz !

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tamka

2. @Maryla

Porazajaca konstatacja. Ja bym tu jeszcze dodala niemaly udzial gajowego -reformatora WSI. Nawet jesli Tusk odejdzie ten "pan na wlosciach" bedzie dalej niszczyl Polske. No, chyba, ze sprawy potocza sie zupelnie innymi torami, wszak to czas rewolucji na tym ziemskim globie, zatem - kto wie? T.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika Maryla

3. wszak to czas rewolucji na tym ziemskim globie

@Tamka

najgorsze, że jak pokazały wypadki w Egipcie, jest to internetowo sterowana rewolucja.
Liczmy tylko na siebie, dlatego dałam ten klip.
Zeby wszyscy o tym pamietali.

Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tamka

4. @Maryla

A propos mocy internetu, to dzis jeden matolek w blekitnej postulowal o przesylanie nominacji do nagrody Nobla dla jednego z tych mlodzikow, co na FB i twitterze skrzyknal tlumy.
Juz przestalam wierzyc w prestiz jakichkolwiek nagrod - jak obserwuje kto je otrzymuje, z jakich rak oraz sklad kapitul decyzyjnych, to mi sie scyzoryk w kieszeni otwiera. T.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika Maryla

5. @Tamka

chyba juz nie ma żadnej nagrody , którą mozna by nazwać prestizową.

Wszystkie juz zbrukali przez politpoprawność.

Jak to mówiono za PRL-u : "nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera".

Dzisiaj nagrody i nominacje są czysto polityczne, zero merytorycznego uzasadnienia. Nawet te naukowe.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika ciociababcia

6. Witam,

Jestem wstrząśnięta. Nie Moskwą, bo to było pewne. Świadomością, że wszystko może być realne. A czy jest inne wyjście?

ciociababcia

avatar użytkownika Maryla

9. A RADEK CHODZI I ŻEBRZE - dajcie choć atrapę ...

Porozumienie o amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Rumunii podpisane


Waszyngton i Bukareszt zawarły we wtorek umowę o rozmieszczeniu w
Rumunii bazy amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej, który ma
bronić Europy i USA przed rakietami balistycznymi z Bliskiego Wschodu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. a Polska? baza w Redzikowie - sprawdź co to jest !

W czwartek weszła w życie polsko-amerykańska umowa z 2008 r. o rozmieszczeniu w Polsce elementów amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej - poinformowało MSZ.

Instalacje systemu obrony przeciwrakietowej mają zostać umieszczone w bazie w Redzikowie do 2018 r., jako część etapowego systemu obrony przeciwrakietowej USA w Europie.

Umowa o rozmieszczeniu w Polsce antybalistycznych rakiet przechwytujących została zawarta w sierpniu 2008 r. w Warszawie. Koncepcja forsowana przez administrację George'a W. Busha zakładała umieszczenie w Polsce wyrzutni 10 rakiet przechwytujących dalekiego zasięgu, radar naprowadzający miał zostać umieszczony w Czechach.

We wrześniu 2009 demokratyczny prezydent Barack Obama ogłosił zmianę planów. Uzasadniano ją względami strategicznymi (mniejszym zagrożeniem ze strony Iranu niż oceniano wcześniej), technicznymi i budżetowymi.

Zgodnie z zmienioną koncepcją system ma wykorzystywać nie rakiety dalekiego zasięgu, lecz średniego zasięgu rakiety SM-3, od lat wykorzystywane w wersji morskiej i stosowane m.in. do ochrony wojsk amerykańskich w Europie. Kilka tygodni po ogłoszeniu zmiany planów Amerykanie zapewnili, że nadal chcą rozmieścić w Polsce swoje rakiety. W Polsce ma też zostać ulokowany radar naprowadzający.

W 2010 r., wobec zmiany amerykańskiej koncepcji obrony balistycznej, Polska i Stany Zjednoczone podpisały protokół zmieniający umowę z 2008 r. W czwartek wchodzi w życie również ten protokół.

Najpierw, do roku 2015, Amerykanie planują rozmieszczenie bazy SM-3 w Rumunii (umowę w tej sprawie oba kraje podpisały we wtorek), trzy lata później miałaby być gotowa instalacja w Polsce.

W trakcie negocjacji dotyczących zgody na umieszczenie elementów "tarczy antyrakietowej" Polska jako warunek zgody umieszczenia amerykańskiej instalacji stawiała wzmocnienie swej obrony powietrznej.

Amerykanie zobowiązali się w zamian do rotacyjnego stacjonowania baterii przeciwlotniczej Patriot. Od ubiegłego roku Amerykanie kilkakrotnie przeprowadzili ćwiczenia polegające na przewiezieniu do Polski i ustawieniu baterii rakiet Patriot.

Polska rozważa zakup własnych zestawów tego typu, na początku roku MON poinformowało, że prowadzi rozmowy o zakupie używanych zestawów Patriot od Niemiec. Propozycję budowy "Tarczy Polski", wykorzystującej krajowe radary i rakiety europejskiego konsorcjum MBDA wysunęła grupa Bumar.

Wcześniejsza koncepcja "tarczy" budziła zastrzeżenia, ponieważ w razie ataku rakietowego nie zapewniała ochrony całemu terytorium europejskich członków NATO.

Zgodnie z nową koncepcją baza w Redzikowie ma być wkładem w budowę zdolności NATO do obrony przeciwrakietowej. System obrony balistycznej dla całego sojuszu, wykorzystującego instalacje USA i ich europejskich sojuszników, jest częścią koncepcji strategicznej NATO.(PAP)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. "Ambasador USA donosił w 2008

"Ambasador USA donosił w 2008 r., że to od ministra spraw zagranicznych zależy decyzja Polski w sprawie tarczy antyrakietowej

W depeszy z 2008 r. ambasador Victor Ashe pisze, że „prezydent Kaczyński nie chce, żeby tarcza antyrakietowa stała się przedmiotem rozgrywki w Polsce, i jest gotów oddać sukces Tuskowi i Sikorskiemu za zawarcie porozumienia, byle tylko było zawarte".

Jednak, jak pisze Ashe, to szef MSZ miał kluczowe zdanie w sprawie negocjacji. Radosław Sikorski miał przekonać premiera, by zaostrzyć stanowisko w negocjacjach z Amerykanami, m.in. domagać się stałej obecności rakiet Patriot w Polsce. „Z wielu dobrze uplasowanych źródeł słyszeliśmy, że Sikorski systematycznie, jeśli nie fanatycznie, kontroluje przepływ informacji do Tuska o negocjacjach" – pisał ambasador. I dodał, że w rozmowie z nim 3 lipca premier Donald Tusk sam przyznał, iż w sprawie tarczy jest „w pełni zależny od swoich doradców", a Sikorski jest osobą, której ufa w tej kwestii niemal bezgranicznie.


Tusk w USA 4 lipca 2008 r.
http://www.tvn24.pl/-1,1556083,wiadomosc.html


Polski rząd nie zgadza się na razie na instalację w
kraju elementów tarczy antyrakietowej. - Czekamy na realne gwarancje
bezpieczeństwa dla Polski ze strony Stanów Zjednoczonych - tłumaczy
Donald Tusk. Prezydent Lech Kaczyński zaprosi premiera na rozmowę w
sprawie tarczy. Tymczasem Amerykanie mówią krótko: negocjacje trwają.

Jak
podkreślił premier, instalacja tarczy antyrakietowej zwiększa przede
wszystkim bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych. Natomiast lokalizacja
tarczy w Polsce zwiększa ryzyko i niebezpieczeństwo dla naszego kraju. -
Potrzebne są gwarancje militarne – zaznaczył Donald Tusk.



Słowa premiera negatywnie przyjął prezydent Lech
Kaczyński. Jak podała Informacyjna Agencja Radiowa, w najbliższym czasie
ma dojść do spotkania Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem. Mają
rozmawiać właśnie o stanie negocjacji w sprawie tarczy. - Prezydent
liczy na pozytywne zakończenie rozmów - podkreślił w rozmowie z IAR szef
Biura Spraw Zagranicznych Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik. W
rozmowie z PAP dodał, że Lech Kaczyński chce wesprzeć rząd w dalszych
negocjacjach: - Prezydent Lech Kaczyński będzie wspierał wysiłki rządu w
osiągnięciu pozytywnego rezultatu negocjacji w sprawie tarczy
antyrakietowej - powiedział.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl