Sąd apelacyjny nie zaakceptował nieumiejętnego obchodzenia się z moją dr(h)abiną akademicką

avatar użytkownika Józef Wieczorek

 

Sąd apelacyjny nie zaakceptował nieumiejętnego obchodzenia się z moją dr(h)abiną akademicką przez doskonałego profesora wspieranego na platformie nieuczciwości naukowej Forum Akademickiego

Miesiąc temu ujawniłem: Sprawa plagiatu Bogusława Śliwerskiego w redakcji miesięcznika Forum Akademickie  https://blogjw.wordpress.com/2024/01/08/sprawa-plagiatu-boguslawa-sliwerskiego-w-redakcji-miesiecznika-forum-akademickie/ gdzie można się zapoznać ze sprawą zarekwirowania przez prof. Śliwerskiego mojego modelu awansu naukowego przedstawionego w postaci grafiki nazwanej „Dr(h)abina akademicka” i rolą miesięcznika Forum Akademickie, które na tę okoliczność przekształciło się w platformę nieuczciwości akademickiej.

Nie tylko bezprawnie wykorzystano moją grafikę do nierzetelnego artykułu Marka Wrońskiego[Polowanie na nieistniejącego plagiatora –opublikowany w Forum Akademickie 12/2023] , do tej pory nie opublikowano mojej reakcji na ten tekst, ale umieszczono dodatkowy artykuł [https://miesiecznik.forumakademickie.pl/czasopisma/fa-1-2024/wazne-inicjaly%e2%80%a9/    ] profesora Pawła Kosseckiego, twórczo zmieniającego dotychczasowe standardy funkcjonowania nauki . „Profesor” ten uważa (a redakcja FA to popiera, bo rozpowszechnia, bez dyskusji] że „stosowanie rygorystycznych przepisów prawa autorskiego jest niewłaściwe” a źródło to każdy czytelnik może sobie łatwo znaleźć w internecie i nie można obarczać autora tekstu koniecznością podawania skąd zarekwirował materiał.

Jasne, nie po to wprowadzano z trudem system komunistyczny niszczący własność prywatną a intelektualną w szczególności, aby kogokolwiek karać za takie czyny, nawet po medialnym obaleniu komunizmu. Czy te osiągnięcia profesora zostaną zgłoszone do nagrody Nobla, na którą czekamy już tyle lat? W końcu chodzi o innowacyjne stworzenie jakiejś neonauki bezźródłowej!
Sąd nie podzielił wysoce niedoskonałych argumentów doskonałego profesora (członka Rady Doskonałości Naukowej), nie odniósł się do tez głównego ideologa plagiaryzmu – Marka Wrońskiego – o dopuszczalności rekwirowania modeli graficznych o ile się one podobają doskonałym profesorom a oni nie mają takiej doskonałości, aby taki model skonstruować.
Zgodnie z wyrokiem sądu, którego uzasadnienie przedstawię jak otrzymam tekst, doskonały profesor musi przeprosić za swoją nieumiejętność obchodzenia się z moją dr(h)abiną akademicką ale nie dał mu szansy na zrehabilitowanie się poprzez wsparcie wydania kolejnego tomu plag akademickich obrazujących niedoskonałości polskiej domeny akademickiej, w tym niedoskonałości doskonałych profesorów. To wielka szkoda, bo profesor sam z takiej szansy chyba nie skorzysta.
Finansowany ze środków budżetu państwa, przez Ministerstwo nauki miesięcznik Forum Akademickie niestety ma osiągnięcia w rozwoju plag akademickich, co nie przeszkadza, aby prowadził akcję „Nauka do naprawy”. Czy przez wspieranie patologii można naukę naprawić? Czy nie należałoby skromnych środków finansowych księgowanych po stronie wydatków na naukę kierować na rzetelne działania naukę rozwijające/wspierające zamiast propagowania nierzetelności nauce szkodzących?
Ja w każdym razie nie wyrażam zgody, aby na taką platformę nieuczciwości i takich „profesorów’ przeznaczono chociażby 1 grosz z mojej kieszeni (podatków). Zapaść nauki w Polsce w głównej mierze bierze się stąd, że finansowane są działania/osoby pozorujące/szkodzące nauce a działalność pro publico bono, także w domenie akademickiej, jest eliminowana/karana.
Różne aspekty tej sprawy wymagają omówienia w szerszym kontekście, w osobnych tekstach, co niebawem nastąpi. Poniżej zamieszczam moją odpowiedź na apelację doskonałego profesora, podkreślając, że sąd taktownie nie udzielił mi w rozprawie apelacyjnej głosu, jakby dla zaznaczenia, że co prawda zgodnie z Konstytucją wszyscy są równi wobec prawa ale niektórzy są równiejsi.
Podczas rozprawy został jednak dopuszczony do głosu mój pełnomocnik mec. Andrzej Wołoszyn (Gliwice), skutecznie rozprawiający się z infantylnymi argumentami pozwanego.
W wyroku sąd orzekł to co żadną miarą nie mógł nie orzec. Naruszenie prawa autorskiego miało miejsce i tak postępować nie wolno, nawet doskonałym profesorom. 

 Appendix: 

Kraków, 15 listopada 2023 r.

Józef Wieczorek

Sąd Apelacyjny w Warszawie

Za pośrednictwem Sądu Okręgowego w Warszawie

XXII Wydział Własności Intelektualnej

Al. Czerniakowska 100, 00-454 Warszawa

Sygn. Akt:XXII GW 523/21

W odpowiedzi na apelację Pozwanego

Zarzuty Pozwanego są infantylne i wskazują, że mimo procesu sądowego Pozwany nie zrozumiał, że naruszył prawo własności intelektualnej poprzez wykorzystanie nie swojego utworu (mojego modelu patologii awansu akademickiego – Dr(h)abina akademicka) bez podania źródła jego pochodzenia, bez zgody autora i choćby próby nawiązania kontaktu z autorem. Tym samym dał do zrozumienia., że to co w cyberprzestrzeni mu się podoba, a sam tego nie potrafi zrobić, może zarekwirować na swój blog, a nawet wziąć – to co nie jego – pod ochronę prawną (informacja na pierwszej stronie bloga Pedagog  https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/Treści moich wpisów chronione przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych”

Tym samym czytelnik bloga rozumie, że i ten mój model zaopatrzony inicjałami JW jest prawną własnością Pozwanego! Oznaczenie JW bynajmniej nie wskazuje na moje autorstwo, bo przecież takie czy inne oznaczenie mógł zastosować każdy, nawet i sam Pozwany! Gdyby ktoś ten model wykorzystał, także jego rzeczywisty autor (czyli ja), musiałby się liczyć z konsekwencjami naruszania ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych czym grozi pozwany!

Pozwany twierdzi, ze wykorzystanie mojego rysunku-modelu nie jest plagiatem (niestety taką błędną wykładnię zastosował też werdykt sądu ) gdy tymczasem ten czyn nosi znamiona plagiatu ukrytego  – vide np. : Plagiat ukryty – polega na przejęciu tylko fragmentów cudzego utworu i niepodaniu przy tym źródła oraz prawdziwego autora; Zobacz więcej: https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-czym-jest-plagiat-i-jakie-sa-jego-konsekwencje]

czy https://lexplay.pl/pojecie-i-rodzaje-plagiatu/ gdzie wyróżnia się różne rodzaje plagiatów m.in. inkorporacyjne:

  • „plagiaty inkorporacyjne, które polegają na wcieleniu do własnego utworu cytatów z prac innych autorów bez podania ich źródła, nazwiska autora i oznaczenia cudzysłowem;”

Niby dlaczego przejęcie mojego modelu na blog Pozwanego bez wskazania źródła ma nie być plagiatem? Kto się domyśli z bloga Pozwanego, że to ja jestem autorem tego modelu -umieszczonego pierwotnie na moim nie anonimowym blogu oznaczonym imieniem i nazwiskiem i konkretnym adresem internetowym – Blog akademickiego nonkonformisty Józefa Wieczorka  https://blogjw.wordpress.com/

Infantylne tłumaczenie – jakkolwiek częste wśród plagiatorów, także profesorskich- po prostu kompromituje pozwanego jako profesora i to w dodatku członka Rady Doskonałości Naukowej, decydującego kto może a kto nie może być profesorem.

Trzeba mieć na uwadze, że nie trzeba być profesorem, a co najwyżej jako tako rozgarniętym studentem, czy chociażby uczniem nawet niższej szkoły, aby za pomocą wyszukiwarki Google wpisując nazwę rysunku drhabina akademicka, w niecałą minutę, odnaleźć jego żródło

I jego autora. (vide załącznik na mojej przeglądarce Chrom)

 Ja z tym nie mam trudności, mimo że Sąd I instancji podczas zdalnej rozprawy potraktował mnie jako osobę poniżej poziomu pierwszoklasisty i oznajmił, że trzeba się podszkolić, bo Sąd nie będzie miał litości!! Jaki zatem poziom prezentuje profesor-członek Rady Doskonałości Naukowej? Czy naprawdę jest doskonały? Dobrze, aby Sąd to sprecyzował, skoro określał mój poziom.

W końcu trzeba być w zgodzie z art. 32 Konstytucji [Art. 32. Zasada równości obywatela wobec prawa

  1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
    2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.

Wymagania poszanowania własności intelektualnej od takiego profesora winny być wyższe niż od studenta, nieraz za takie czyny karanego, gdy u nas częściej się karze ujawniających plagiaty, niż tych którzy je popełniają. Degradacja domeny akademickiej ma mocne podstawy, a jako walczący z plagami akademickiej nieraz byłem obiektem brutalnych personalnych ataków, ostatnio także ze strony pozwanego (m.in. jego paszkwil https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2021/05/jak-drjozef-wieczorek-geolog-z-pasja.html obecnie (stan 10.11.2023) zmieniony w porównaniu z wersją pierwotną, po ujawnieniu plagiatu w artykule w Kurierze WNET (kwiecień 2021) https://blogjw.wordpress.com/2021/04/09/po-co-doskonalym-plagiatowanie-akademickiej-sciany-placzu/.

O ujawnieniu plagiatu informowałem e-mailem Pozwanego, jak i Radę Doskonałości Naukowej. Bez skutków, aż do wczszęcia procedury sądowej..

A na paszkwil Pozwanego zareagowałem kolejnym tekstem w czerwcowym Kurierze WNET (załącznik  Jak doskonały profesor (nie)radzi sobie z plagami akademickimi).

Pozwany wprowadza Sąd w błąd nie podając faktu, że o moich tekstach w Kurierze WNET informowałem zarówno Pozwanego, jak i Radę Doskonałości Naukowej, bez jakiejkolwiek reakcji Pozwanego (poza w/w paszkwilem), ani władz Rady Doskonałości Naukowej.

Upublicznienie faktu bezprawnego naruszenia mojej własności intelektualnej nazywa medialną nagonką! wykazując się całkowitym niezrozumieniem powinności dziennikarskiej i akademickiej – ścigania nierzetelności także środowiska akademickiego zobowiązanego do stosowanie w swej działalności najwyższych standardów etycznych, szczególnie na najwyższvch szczeblach „dr(h)abiny akademickiej”.

Obrona i ujawnienie doznanej krzywdy i szkody społecznej jaką jest nierespektowanie własności intelektualnej przez osobę na najwyższych szczeblach akademickich zostały uznana za niegodziwość i atak personalny. Z tego ma chyba wynikać, że osoby z panteonu akademickiego (szczyt dr(h)abiny akademickiej) zobowiązanych do stania na straży prawa własności intelektualnej, dawania należytego przykładu społeczeństwu a w szczególności akademikom z niższych szczebli drabiny akademickiej, nie mogą podlegać żadnej kontroli, żadnej krytyce i mogą rekwirować na swoje konto to co im się podoba. Tak było przez lata i nie można było odebrać tytułu profesora nawet gdy został on uzyskany przez plagiatora.

Pozwany (jak i Sąd I instancji) w całości pominął fakt ataku personalnego na Powoda w/w tekście https://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2021/05/jak-drjozef-wieczorek-geolog-z-pasja.html rzekomo stanowiącego krytykę mojej książki „Plagi akademickie”, która to „krytyka” w istocie jest personalnym hejtem dla zdyskredytowania w opinii publicznej ujawniającego od lat patologie akademickie.  Opinię w tej sprawie przedstawiłem w „obronnym” wspomnianym wyżej tekście (załącznik  Jak doskonały profesor (nie)radzi sobie z plagami akademickimi).
To nie ja „dokuczyłem” Pozwanemu kreującemu się na krzywdzonego przez mnie. To Pozwany sam się swoim tekstem skompromitował w opinii publicznej, pozostając bez kontaktu z prawdą., chyba niezdolny do merytorycznej krytyki, zamieszczając nieprawdziwe informacje w sprawie jakiejś osoby o nazwisku Józef Wieczorek, tak aby opinia publiczna kojarzyła je z autorem Plag akademickich (czyli mną).

Nie jestem Józefem Wieczorkiem, który za darmo kończył studia na UJ i otrzymał tam doktorat (fakt, że żadnego dyplomu nie kupiłem, lecz otrzymałem je za uczciwą pracę naukową, która mnie sporo kosztowała – studiując na UW i robiąc doktorat w PAN!)

Nie jestem Józefem Wieczorkiem składającym przysięgę doktorską wobec UJ, bo doktoratu broniłem w PAN i żadnej przysięgi nie składałem, a pozwany podaje nawet tekst mojej przysięgi, także w łacinie (sic!) – którą podobno łamałem, a łatwo przecież mógł zapoznać się z prawdą, czy to pytając mnie, czy UJ, czy odczytując je z łatwo dostępnych danych w przestrzeni publicznej ( choćby na moim blogu, w bazie danych o ludziach nauki ….)

Nie jestem Józefem Wieczorkiem nie mającym dorobku naukowego po doktoracie – mam go wielokrotnie większy a tym stwierdzeniem Pozwany dyskredytuje się jako profesor i to „doskonały”, bo każdy jako tako rozgarnięty człowiek na wyszukiwarce Google może się przekonać, że to nie jest prawda.  Np.

Ktoś kto nie jest w stanie/nie ma najmniejszej ochoty sprawdzić takich danych a pisze nieprawdę, aby kogoś zdyskredytować w opinii publicznej nie powinien pełnić żadnych funkcji decyzyjnych w domenie akademickiej a tym bardziej w Radzie Doskonałości Naukowej, bo jest to świadectwo doskonałej wręcz niedoskonałości. Studentom za „wypracowania” na takim poziomie stawiałem dwóje. Widać jaka jest zapaść domeny akademickiej.

Nie jestem Józefem Wieczorkiem -socjalistycznym geologiem, lecz Józefem Wieczorkiem, geologiem represjonowanym w systemie komunistycznym (status represjonowanego IPN, legitymacja członka opozycji antykomunistycznej nr 5764) i także do dziś ze strony beneficjentów (wysoko utytułowanych, ulokowanych na stanowiskach) tego systemu, jak Pozwany.

Niestety kłamstwo i brak poszanowania własności intelektualnej w środowisku akademickim stały się niemal standardem, którego nie można bezkarnie naruszać a Sąd I instancji w tej sprawie nie zabrał nawet głosu, negatywnie natomiast oceniając obronę mojej własności intelektualnej i standardów wprowadzonych jeszcze w średniowieczu, które zobowiązywały akademików do poszukiwania prawdy, gdy kłamstwa ich winny eliminować.

Zrozumiała jest obecna degradacja uniwersytetów w Polsce sytuowanych we wszystkich rankingach światowych na odległych pozycjach i tylko w niektórych z nich (w zależności od kryteriów) nasze najlepsze czasem sytuują się nieco lepiej od uczelni Bangladeszu, Ghany czy Kolumbii a większość pozostaje poza nimi. Skoro mamy taki system, takie standardy bronione nawet sądownie, takich członków Rady Doskonałości Naukowej nie ma szans abyśmy osiągnęli przynajmniej przyzwoity poziom europejski. Ta sprawa jest ilustracją zapaści moralnej i intelektualnej domeny akademickiej, która winna służyć społeczeństwu, formowaniu koniecznych dla zarządzania dużym europejskim krajem elit.

Faktem jest, że sędzia I instancji – Krzysztof Kurosz [https://www.uni.lodz.pl/pracownicy/krzysztof-kurosz ]zatrudniony jest na tym samym uniwersytecie co Pozwany (co prawda bez bezpośredniej podległości służbowej) ale usytuowany na pierwszych szczeblach  dr[h]abiny akademickiej, gdy Pozwany na jej szczycie (Rada Doskonałości Naukowej!) co chyba wyjaśnia treść wyroku z jednej strony nieco niekorzystnego dla Pozwanego, ale w większej części niekorzystnego dla Powoda. Bez dogłębnej analizy uznano, że to nie był plagiat a tylko naruszenie prawa autorskiego a przecież ten czyn jest zgodny z definicją plagiatu ukrytego. Co więcej, to mnie zarzucono, że po stwierdzeniu naruszenia mojej własności intelektualnej, winienem występować w roli petenta, aby krzywdzący nie robił mi i społeczeństwu krzywdy swoim postepowaniem. Faktem jest, że po doświadczeniach sądowych może nieświadomie popełniłem błąd nie kierując wprost sprawy do prokuratury, aby ścigała plagiatora.

Chciałbym przy tym podnieść, że kilkanaście lat temu przedstawiając przed WSA sprawę podobnego medialnego (Gazeta Wyborcza) ataku personalnego na mnie ze strony rektora UW w celu zdyskredytowania mnie w opinii publicznej zostałem poinformowany przez WSA, że mam swój blog, więc mogę się sam bronić. Zgodnie z dyrektywą WSA to czynię będąc obiektem kolejnych personalnych ataków, gdy atakujący personalnie -a nie merytorycznie -czy plagiatujący mnie pozostają bezkarni.

Dla przykładu, kiedy zostałem splagiatowany przez zespól szefa Fundacji Rektorów Polskich i przedstawiłem Rektorowi udokumentowany fakt plagiatu (po prostu mój tekst się podobał i został włączony do ich opracowania bez podania autora) nie było żadnej reakcji. Także po opisaniu/udokumentowaniu tego faktu na moim blogu ( https://wobjw.wordpress.com/2009/12/31/darmowy-program-antyplagiatowy/) i dopiero po 2 latach kiedy rektor prof. Aldona Kamela-Sowińska, przyłapana na plagiacie (nie moich materiałów, lecz kilku linijek z Wikipedii –  https://www.komputerswiat.pl/aktualnosci/kilka-linijek-z-wikipedii-tez-moze-byc-plagiatem/km00vzr?utm_source=blogjw.wordpress.com_viasg_komputerswiat&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=undefined&utm_v=2 ) została sowicie ukarana przez sąd i straciła stanowisko rektora, po interwencji minister nauki zostałem przeproszony i plagiat moich materiałów usunięty, ale żadnych konsekwencji decydenci nauki nie ponieśli. Jasno to pokazuje, że jedynie droga sądowa może w tej materii coś zmienić o ile sąd stanie na wysokości zadania.

Niestety, skoro wyrok w sprawie prof. Śliwerskiego jest nieprawomocny nic nie przeszkodziło Pozwanemu, aby ponownie został wybrany na członka Rady Doskonałości Naukowej. jak widać wysoce niedoskonałej, co skutkuje niedoskonałością polskiej domeny akademickiej

W gruncie rzeczy, w praktyce profesorowie uważani są za „święte krowy”, którym wszystko można, bo znajdują się na szczycie narysowanej przeze mnie dr(h)abiny akademickiej. Kto ujawnia patologie, plagiaty, niegodziwości, nie ma szans aby się przedostać na kolejne wyższe szczeble drabiny i nieraz musi opuszczać domenę akademicką gdy popełniający plagiaty, mobberzy i akademiccy hejterzy, całkiem bezkarni nieraz znajdują się na samych szczytach domeny.

Skoro za standard zachowania uznaje się kłamstwo mówienie prawdy stanowi niedopuszczalne naruszanie standardów i to akademickich!

W sprawie pomijany jest całkiem fakt ataków personalnych (a nie krytyki merytorycznej) na innych akademików (z niższych szczebli dr(h)abiny akademickiej) ze strony Pozwanego co spotykało się z moją reakcją – obronną krzywdzonych w ramach mojej wieloletniej działalności pro publico bono na rzecz naprawy patologicznej domeny akademickiej.( np. O konieczności przenoszenia „doskonałych” w stan nieszkodliwości | Blog akademickiego nonkonformisty – Józefa Wieczorka (wordpress.com)

Jestem autorem setek tekstów publicystycznych, kilku książek w wydaniu papierowym, kilkunastu w pdf, monitorując społecznie naruszenia etyki i patologie akademickie. To mnie wystawia na hejterski „ostrzał’ ze strony najwyższych decydentów domeny, ale bez merytorycznej dyskusji o co wielokrotnie się zwracam do tych gremiów akademickich przedstawiając im moje krytyczne, merytoryczne teksty. Odnosi się wrażenie, żeniektórzy ‘akademicy’ mogliby raczej tworzyć radę doskonałości hejterskiej a nie naukowej.

Niestety w systemie nie powołano do tej pory Polskiego Ośrodka Monitoringu Patologii Akademickich [POMPA] co przed laty postulowałem dla ‘wypompowania’ z systemu chociaż części patologii degradujących domenę akademicką  (https://nfaetyka.worpress.com/2010/03/13/postulat-organizacji-osrodka-monitoringu-patologii-akademickich/)

W jakiś stopniu takie działania sam społecznie prowadzę i to do mnie wielu akademików niszczonych w systemie zwraca się o pomoc.

We Włoszech patologie akademickie są ścigane przez prokuraturę/sądy w ramach operacji „ Universita bandita” [ https://niezalezna.pl/polska/czas-na-operacje-universita-bandita-w-polsce-rozbijmy-akademickie-sitwy-jak-wlosi-film/443985; https://wnet.fm/kurier/polakom-mafia-kojarzy-sie-z-wlochami-ale-metody-mafijne-czy-paramafijne-traktuje-sie-jako-standard-nauki-polskiej/ i wielu profesorów i rektorów trafia na ławy sądowe a u nas „patologów’ wynosi się na piedestały.

Sąd Najwyższy przed kilku laty oznajmił mi, że mogę kontrolować każdą władzę, nawet władzę Sądu Najwyższego i nie wykluczył możliwości kontroli władz akademickich! co staram się czynić w ramach mojej społecznej odpowiedzialności za losy Polski.

Józef Wieczorek

napisz pierwszy komentarz