9 marca 2009

avatar użytkownika Ryszard Czarnecki
Na zapleczu angielskiej Premiership, czyli Championship pięknego gola z voleja strzelił w ostatni weekend Grzegorz Rasiak, a w bramce Arsenału w spotkaniu o Puchar Ligi Angielskiej przez cały mecz bronił Łukasz Fabiański. Jednak to nie te nazwiska elektryzują brytyjskich menadżerów piłkarskich. Oni myślą o kimś zupełnie innym. Oni myślą o napastniku pochodzącym z Wybrzeża, ale grającym obecnie w Warszawie. Ów utalentowany prawoskrzydłowy ostatnio mocno pracuje nad poprawieniem uderzenia z lewej nogi… Chodzi o Donalda Tuska. Wśród czołowych klubów europejskich rozeszła się lotem błyskawicy wieść o polskim premierze, który zamiast umierać z nudów na nieatrakcyjnych głosowaniach w parlamencie (takie tam mało ważne ustawy o gospodarce) woli pograć w piłę. Tusk wprawdzie ustępuje kondycją, techniką, przeglądem pola, dryblingiem oraz odstaje taktycznie itd. od tysięcy zawodowych piłkarzy, ale skoro włoskie czy angielskie kluby sprowadzają Japończyków czy Koreańczyków licząc na wycieczki turystów z Azji, przyjeżdżających na mecze z udziałem ich rodaków - to dlaczego nie zatrudnić polskiego premiera? Transfer byłby hitem, zwłaszcza na Wyspy Brytyjskie, gdzie mieszka dużo Polaków… Oczywiście, chodzi o tych Polaków, którzy nie wrócili jeszcze do kraju zachęceni projektem ogłoszonym z hukiem w listopadzie w Londynie przez tegoż Tuska - projekt ów nosił nazwę "Masz plan na powrót?". Plan to ma, ale premier Donald. Transfer byłby świetny dla wszystkich. Premier: nie męczyłby się dłużej w Sejmie, nie musiałby skrywać ziewania na długich naradach, nie musiałby wciskać tych przycisków w Sejmie i w ogóle tracić czasu na głupoty. Polacy na Wyspach byliby na pewno zadowoleni, bo mogliby pośmiać się wreszcie z polityków a przynajmniej z jednego. Z innych powodów zadowolony byłby jeden z liderów PO, w przeszłości sprawny prezes klubu sportowego, i nieoficjalnie menager - on mógłby zastąpić premiera nie tyle w ataku, co na urzędzie, w Alejach Ujazdowskich… Satyrycy też byliby zachwyceni układając kuplety typu: "Donald Tusk w piłkę gra, emerytów w nosie ma". Po cichu zadowolony byłby również minister finansów, bo niespodziewane funty szterlingi za transfer Tuska zmniejszyłyby choćby o setną promila tzw. dziurę Tuska, czyli nieistniejącą oficjalnie dziurą budżetową. Co prawda funt szterling nie jest tak fajny jak ukochane przez Rostowskiego euro (choć wyżej stoi!), ale " pecunia non olet". Pewnie zadowolone byłoby też w sumie społeczeństwo, bo cały ten transfer zwiększyłby szans ę na obj ę cie władzy w Polsce przez człowieka, który co prawda nie gra w piłkę, ale zajmował się jako premier pracą państwową, a nie kiwaniem na boisku… Premierowi na boisku w czwartek towarzyszyła cała plejada graczy - posłów PO. Oni na transfer szans nie mają. Mogą najwyżej startować w konkursach typu "bajera roku", jak minister, poseł, pomocnik S ł awomir Nowak, który dziś w "Kropce nad i…" tłumaczył, że przecież Kaczyński jako premier miał jeszcze więcej nieobecności niż Tusk. Może, tyle że gdy go nie było w Sejmie nie hasał za pi łką tylko pracował w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Taki drobiazg. Ale Nowak jest ministrem, a nie aptekarzem i o takie szczegóły nie dba. Donald, gola! Emeryci, bezrobotni, przyszli bezrobotni, biedni i bogaci (przed podwyżką podatkó w) trzymają kciuki.

napisz pierwszy komentarz