Przepraszam

avatar użytkownika toyah
Pragnę uroczyście zakomunikować wszystkim zainteresowanym, że sprawa umieszczenia podpisów mojej żony, moich dzieci i mojego osobistego pod listem prof. Brody i kpt. Sulatyckiego została ostatecznie wyjaśniona. Otóż, jak się okazuje, nasze podpisy pod apelem umieścił osobiście kpt. Sulatycki, który otrzymał je od nieznanego mi pana Czartoryskiego, który otrzymał je od znanego mi pana Zbigniewa Łabędzkiego z portalu www.ojczyzna.pl . Skąd pan Zbigniew Łabędzki miał nasze dane? Jak się dziś okazuje, miał je ode mnie. Dlaczego mu przekazałem te dane i dlaczego – co dziś z pokorą przyznaję – pozwoliłem mu je wykorzystać przez siebie wybrany sposób? Dlaczego tej sytuacji – co dziś też z bólem przyznaję – nie pamiętałem? Ta kwestia wymaga już dłuższego wyjaśnienia. Od czasu kiedy zacząłem prowadzić ten blog, tak się jakoś porobiło, że na moją skrzynkę przychodzą nieustannie najróżniejszego rodzaju propozycje, prośby, apele od ludzi, którzy – jak się zdaje – utożsamiają się z prezentowaną przez mnie linią polityczną i, pewnie też, publicystyczną. Najczęściej są to prośby o zgodę na publikacje moich tekstów w innych miejscach niż Salon24. Nigdy nie odmawiam i – powiem szczerze – jest mi przy tym zawsze bardzo miło, że oto jest tyle osób, które podzielają moje opinie i czasem nawet uważają mnie za skutecznego wyraziciela ich poglądów. Bywa też tak że ci sami ludzie, których już znam jako moich politycznych przyjaciół, proszą mnie o poparcie jakichś prowadzonych przez nich inicjatyw. Nigdy nie odmawiam. Zakładam bowiem, że na tym poziomie, sprawy siłą rzeczy muszą się opierać na wzajemnym zaufaniu. Ja nie jestem w stanie, ale też nie mam za bardzo i ochoty, sprawdzać, czy ktoś kto się do mnie zwraca z czymkolwiek, ma dobrą, czy złą wolę. A więc – powtarzam – zawsze mówię ‘tak’. Dam przykład. Niedawno ojciec Rachmajda zgłosił się do mnie w sprawie jednego z moich tekstów z pytaniem, czy w publikacji może zmienić tytuł. Odpowiedziałem Ojcu, że może robić sobie z tym moim tekstem, co chce. Może mu zmienić tytuł na jaki mu przyjdzie do głowy, może go skrócić, może go przeedytować – cokolwiek zechce. Dlaczego pozwalam ojcu Rachmajdzie na to wszystko? Dlatego mianowicie, że wiem, że on nie zrobi z moim tekstem i z moim podpisem pod tym tekstem nic, co by w jakikolwiek sposób zaprzeczyło moim poglądom. Które on zna i które, jak mi się wydaje, podziela. Jest jeszcze jeden powód dla którego podpisałem ojcu Rachmajdzie czek in blanco. Otóż ja zakładam, że on nie zmieni tytułu mojego tekstu na, na przykład, „Kłopoty z Irasiadem” albo „O kaczyzmie-faszyzmie”. Wiem też, że on nie opublikuje mojego tekstu w Tygodniku Powszechnym, jako głosu młodej polskiej inteligencji. Skąd to wiem? Po prostu wiem. Gdyby się miało okazać, że ja co do ojca Rachmajdy się fatalnie pomyliłem, to by mi oczywiście było głupio i przykro, ale ani przez moment nie uznałbym, że Rachmajda to jednak swój chłop. Wręcz odwrotnie. Bo, jak mówię, żyjemy w świecie, gdzie sobie albo ufamy, albo nie. Jestem bezwzględnie przekonany, że każdy kto czyta moje teksty, a tym bardziej ten kto jakoś tam je ceni, doskonale też wie, jakie mam poglądy, co lubię, czym gardzę, czego nienawidzę. Wie też ten ktoś, że jeśli ja czegoś nie lubię, to ja tego nie lubię bardzo mocno i z całego serca i nie mam najmniejszych problemów z tym, żeby to moje ‘nie-lubienie’ zademonstrować w sposób bardzo skuteczny. Dlatego też oczekuję od wszystkich osób, z którymi się tu spotykam, a którzy podzielają moje polityczne emocje WYŁACZNIE w kwestii bardzo silnej niechęci do Platformy Obywatelskiej, że nie będą próbowali mnie wykorzystywać do swoich osobistych wojen, tylko dlatego, że podoba im się mój publicystyczny spryt. A – przyznaję – że nie jest to wcale trudne. Wśród tak zwanej prawicy, można znaleźć najróżniejszych i najbardziej dziwnych osobników z ich szczególnymi pomysłami. Wystarczy tylko przypomnieć, że prawica to Lech Wałęsa, Roman Giertych, Jarosław Gowin, Wojciech Wierzejski, Janusz Palikot, Stanisław Michalkiewicz, Ludwik Dorn, Marian Krzaklewski, a nawet niejaki Adam Wielomski. Powiem więcej: są z pewnością tu tacy, którzy potwierdzą, że i ja jestem prawicowcem, jak i również Donald Tusk. Są też oczywiście ci, którzy powiedzą, że ja jestem komunistą, ale oni akurat to samo pomyślą o każdym z wymienionych wyżej, z wyjątkiem siebie samego. Do czego zmierzam? Do tego mianowicie, że podziały na prawicy są wewnętrznie jeszcze bardziej drastyczne, a niechęci jeszcze mocniejsze niż między Markiem Jurkiem, a Sławomirem Sierakowskim. Dlatego właśnie, trzeba bardzo uważać i starać się przynajmniej zachowywać wobec siebie podstawową uczciwość. Kiedy moja córka znalazła swoje nazwisko pod listem Rafała Brody zamieszczonym na stronie www.bankier.pl (swoją drogą, ciekawe, że akurat tam, prawda?) była zszokowana. Ona ma (co chyba dość naturalne) poglądy podobne do moich, a więc bardzo odległe zarówno od skrzydła narodowego, jak i – że tak powiem – finansowego, a więc nijak nie umiała zgadnąć, skąd ona się tam wzięła. Oczywiście, przyszła natychmiast na skargę do mnie, a ja – głupi staruch – nie przypomniałem sobie mojej wymiany z panem Łabędzkim. Natomiast doskonale wiedziałem, jakie stanowisko wobec najróżniejszych spraw zajmuje Rafał Broda i wiedziałem też, że stanowisko to jest dla mnie na tyle podejrzane, by nie powiedzieć, szokujące, że ja z Brodą nie chcę mieć dokładnie tak samo nic do czynienia, jak prawdopodobnie Broda ze mną. A jednak, okazało się, że Broda się pode mnie podczepił. Napisałem więc pełen oburzenia – jak się dziś okazuje, w dużym stopniu głupi – tekst, który zamieściłem w Salonie i u Maryli w Blogmediach, w którym napisałem jednak coś, co nawet dziś podtrzymuję: „A ja sobie nie przypominam, żeby tu przyłaził jakiś Broda z kolegą i mnie do czegokolwiek namawiali. A tym bardziej nie przypominam sobie, żeby mnie namawiali do podpisania listu otwartego w sprawie takiej, że marszałek Komorowski z Donaldem Tuskiem szkodzą Polsce. I – jeszcze tym bardziej – nie przypominam sobie, żebym albo taki list podpisywał, albo prosił kogoś, żeby go za mnie podpisał. I od razu muszę tu oświadczyć – choć wiem, że dla większości z tych, którzy czytają ten blog, moje oświadczenia są tu jak najbardziej zbędne – że ja się doskonale orientuję, że Komorowski z Tuskiem szkodzą Polsce. A zatem, z podpisywaniem się pod deklaracjami w tej sprawie, nie mam najmniejszego problemu. Tyle że ja również – szczególnie od pewnego czasu – mam głębokie przekonanie o tym, że lista osób, które szkodzą Polsce jest o wiele szersza, niż odkrył to właśnie prof. Broda. Powiem więcej. Problem w tym, że ja jestem bezwzględnie przekonany, że na jednym z głównych miejsc tej listy znajduje się właśnie sam Broda. Konsekwentnie więc, ja bym się pod listami pisanymi przez prof. Brodę i osób, z którymi on się czuje politycznie zafiliowany, nie podpisywał nawet wtedy, gdyby ten list dotyczył jednego jedynego tematu – że dobrze jest być zdrowym, bogatym i kochanym, a wszystko to pod wspaniałą prezydenturą Lecha Kaczyńskiego”. Dlaczego napisałem, że ten mój wpis był w dużej części idiotyczny? Dlatego, że ja po prostu zapomniałem, że osobiście upoważniłem Łabędzkiego do rozporządzania moim nazwiskiem i przez to zapomnienie zrobiłem chryję na całą lokalną blogosferę. I dziś wiem, że gdybym wtedy pamiętał o tym mailu, w którym zgodziłem się, by Łabędzki wpisywał moje nazwisko gdzie chce, to bym oczywiście w dalszym ciągu miał do niego pretensje, że mnie włączył w coś, co powinien doskonale wiedzieć jest mi obce, a być może i nieprzyjemne, ale bym przynajmniej to wszystko co napisałem, napisał tak, że i Łabędzki i Broda, i cała ta banda szkodników dostałaby po uszach, ale znacznie celniej i – naturalnie – bardziej sprawiedliwie. Muszę tu jednak też przypomnieć jedną bardzo ważną rzecz. Ja od samego początku nalegałem na jedno. Żeby mi ktoś powiedział, skąd Broda poznał dane mojej rodziny. Kto mu wrzucił do jego 10 tys. podpisów jeszcze te cztery, od ludzi, którzy – co powinno być oczywiste dla każdego, kto zna moje poglądy i poglądy Brody – z pewnością bardzo by nie chcieli znaleźć się w tym, z ich punktu widzenia, bardzo szczególnym, gronie. Więc ja bym i dziś oczekiwał od Łabędzkiego, który korzystając z mojej uprzejmości, wyciągnął jeszcze w lutym ode mnie te cztery nazwiska, widząc moje oburzenie, powiedział: „Panie! Przecież sam się pan zgodziłeś podpisać ten list. Ale jeśli się panu nie podoba nasze towarzystwo, to oczywiście idź pan w cholerę”. I sprawa byłaby załatwiona już dawno temu. A jeszcze bardziej bym oczekiwał od Łabędzkiego – nawet i dziś – żeby i wówczas i teraz i na przyszłość szukał wsparcia dla swoich projektów wyłącznie wśród ludzi, którym będzie miło owe projekty wspólnie z nim i jego kolegami popierać. Wówczas, sprawy by w ogóle nie było. Jeśli Łabędzki nie rozumie o co mu chodzi, to ja Łabędzkiemu podam bardzo – moim zdaniem – prosty przykład. Załóżmy więc, że jeden z moich bliskich przyjaciół jest masonem, o czym wiem ja i jeszcze kilka osób, ale akurat nie wie tego Łabędzki. I załóżmy, że ten mój przyjaciel – mason organizuje pewien projekt, który wiąże się z usunięciem ze sceny politycznej Platformy Obywatelskiej, tyle że do realizacji tego projektu potrzebuje błyskawicznie zebrać jak najwięcej podpisów. Prosi mnie więc mój przyjaciel o pomoc, a ja wysyłam do wszystkich moich kolegów z Salonu, z Polis, z Blogmediów, z ojczyzny.pl i jeszcze nie wiadomo skąd, następującej treści email: „Dr M.Dembowicz, poprosił mnie abym zebrał pod załączonym dokumentem maksymalną ilość podpisów (imię, nazwisko, miasto, zawód/tytuł/funkcja). Osoby które zgadzają się na umieszczenie ich nazwiska, proszone sa, najpóźniej w czwartek (to już jest pojutrze) o upoważnienie mnie (jerzy@baniak.ill) do wysłania listy podpisów do dr. Dembowicza. Proszę przekazać ten list krewnym, znajomym itp, aby żebrać jak najwięcej podpisów, czasu jest bardzo mało. Serdecznie pozdrawiam. Jerzy Baniak” A niżej zamieszczam kopię listu pt. „Niech Pan Bóg chroni naszą Ojczyznę przed Platformą Obywatelską - dziełem szatana”. I teraz załóżmy, że Zbigniew Łabędzki, człowiek, który mnie do niedawna bardzo cenił i uważał mnie za Polaka – patriotę, upoważnia mnie – a tak naprawdę – i Baniaka i Dembowicza i nie wiadomo jeszcze kogo, do umieszczenia pod tym listem nazwisk jego, jego zony i jego dorosłych dzieci. Bo mi ufa i nawet by mu do głowy nie przyszło, że ja go mogę chcieć wykorzystać. I załóżmy dalej, że któregoś dnia córka, albo żona, albo syn Łabędzkiego krążą sobie po Internecie i wpadają na stronę organizacji o nazwie na przykład Miecz, Korona i Krew, gdzie – w ewidentnie Łabędzkiemu niemiłym towarzystwie – znajduje się jego nazwisko. Ja wiem. Łabędzki mi z pewnością powie, że taka sytuacja jest kompletnie fikcyjna, dlatego, że on jak coś podpisuje, to wcześniej starannie wszystko sprawdza i w ogóle do wszystkich ma zaufanie ograniczone. A więc dobrze. Ja się przyznaję do winy i błędu. Popełniłem fatalną pomyłkę i przez to swoje gapstwo i bezmyślność sprawiłem wielu ludziom przykrość, a siebie skompromitowałem. Przepraszam wszystkich bardzo mocno. Na przyszłość obiecuję się bardziej starać i zachowywać większą czujność i staranność. Natomiast mam jeszcze parę uwag do tak zwanych narodowców. Na Was będę miał oko szczególne. Dlatego że w moim najbardziej głębokim przekonaniu szkodzicie Polsce. Zachowujecie się jak ludzie do wynajęcia. I jesteście wynajęci. Co kilka lat jesteście wyłącznie ludźmi wynajmowanymi do najbardziej przykrej antypolskiej roboty. Ile razy Polska stoi w obliczu kryzysu, Wasza pierwsza reakcja sprowadza się do tego, ze próbujecie z tego kryzysu wycisnąć jak najwięcej dla siebie. Myślicie wyłącznie o swoim najbardziej partykularnym interesie. O swojej sławie, o swojej pozycji i o swoim osobistym sukcesie, nawet jeśli ten sukces ma trwać zaledwie kilka dni. I dla osiągnięcia tego chwilowego poczucia tryumfu, gotowi jesteście zrobić wszystko. A przede wszystkim – kłamać, kłamać i jeszcze raz kłamać. Ja Was ostatnio oglądam i słucham codziennie. Czy to w osobie Romana Giertycha, czy Krzysztofa Bosaka, czy Adama Wielomskiego, czy Artura Zawiszy, czy Zbigniewa Łabędzkiego. Celowo nie wspominam Rafała Brody, bo mam wciąż zbyt mocne poczucie, ze on akurat stoi jeszcze bardziej obok. Nie zwracajcie się do mnie o nic, a ja Wam obiecuję, że od dziś zrobię wszystko, żeby Was lepiej rozpoznawać.
Etykietowanie:

7 komentarzy

avatar użytkownika michael

1. Ludzi i zjawisk, które szkodzą Polsce jest nieprzebrane mrowie.

Są jak ogień i woda, całkiem sprzeczne ze sobą, ale spotykają się na wspólnym polu. Szkodzą, bardzo szkodzą, choć mogą być życiodajne, choć bez nich obejść się nie można. Są jak trzy żywioły, gdy znają swoje granice, są jak powietrze, woda i ogień. Powietrze, przekraczając swoje granice staje się huraganem, ogień pożarem, woda powodzią. W życiu, pomiędzy ludźmi porządki wyznaczające reguły i granice biorą się z kultury, są jej aksjologiczną, filozofującą częścią. To jest świat wartości pozwalających lepiej, albo gorzej odróżniać to co jest dobre, od tego, co jest złe. Kiedyś, dawno, dawno temu, kiedy Salon24 był jeszcze ruchliwym miejscem swobodnej wymiany poglądów, jedna z czytelniczek zwróciła mi uwagę na bardzo interesujące zjawisko: NAPISAŁEM, że ideologiczny program relatywizmu i nihilizmu prowadzi do takiego stanu, że ludzie tracą umiejętność odróżnania dobrego od złego. Czytelniczka ODPOWIEDZIAŁA, że zjawisko aksjologicznego zniszczenia nie osiąga zwojego dna, gdy ludzie tracą zdolność do odróżnienia dobrego od złego. Prawdziwe dzieło szatana zaczyna się dopiero wtedy, gdy ludzie tracą potrzebę tego rozróżniania, gdy tracą wiedzę o istnieniu takiego podziału. _____________________________________________________ To zjawisko nazwałem syndromem wieży Babel. Ktoś pomieszał języki, ludzie utracili zdolność porozumiewania się, runęły wszelkie porządki, a budowa wieży Babel nigdy nie została ukończona. _____________________________________________________ Pamiętam do dziś czyste oczy pana Czarzastego, patrzącego wprost w kamerę, opowiadającego parlamentarnej Komisji Rokity o swoich własnych, przebiegle łajdackich działaniach, przeprowadzonych z chęci zysku. Widać i czuć było przez zimne szkło kineskopu, że facet ma idealnie czyste sumienie, gdy spokojnie wyjaśniał Wysokiej Komisji, że wszystkie przedstawione czynności były przeprowadzone zgodnie z prawem. To było łajdackie rozumowanie w amalgamacie z idealnym stanem sumienia, które już przestało istnieć, rozpłynęło się razem z wyparowaniem w nicość świadomości istnienia dobra i zła. Nie ma potrzeby odróżniania tego, co nie istnieje. Nie istnieje w świadomości tego czarzastego człowieka. ______________________________________________________ Moja małżonka, patrząc w zdumieniu, stała się spontanicznym autorem nowego przymiotnika, a może nawet zupełnie nowego pojęcia:
"czarzasty rozumek"
______________________________________________________ Widzę poważne asocjacje opisywanych przez Autora szkodliwych zjawisk, zdarzeń i ludzi ze zjawiskiem czarzastego rozumku. PINXIT
avatar użytkownika Anula

2. Michael,

Tylko tyle: "Czy juz naprawde pogodzilismy sie z tym, ze realne jest to, ze klamiemy, bo tak trzeba?" Nawet w Rodzinie? pozdrawiam
Anula
avatar użytkownika Przemo

3. Toyah

Sprawa podpisów została wyjaśniona i zakończona.

Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.

avatar użytkownika michael

4. Anula, to jest tylko tyle i aż tyle. Trafiasz idealnie w sedno.

Dramat jest w innym spostrzeżeniu. Atak na prawdę we wszelkich jej przejawach, znikanie prawdy jako takiej, utrata zdolności i potrzeby posługiwania się prawdą, zniszczenie umiejętności i możliwości dochodzenia do prawdy jest formą ataku na kulturę cywilizacji, jest atakiem prowadzonym w celu zniszczenia tej cywilizacji. Jest to świadomy i celowy atak. Może dlatego Władysław Bartoszewski nazywa bydłem wszystko, co mieści się w starej polskiej tradycji i kulturze. Anula, aby odeprzeć zło, koniecznie trzeba wiedzieć gdzie to zło jest, na czym polega, skąd i jak atakuje. Powiadam, mamy w tej chwili, u początku XXI wieku w Polsce do czynienia z faktem agresji aksjologicznej. Agresja aksjologiczna jest jednym ze środków napadu, mieszczącym się w standardowym arsenale wojny informacyjnej. Nie jest przypadkiem Anulo, że na blogu aspiracje zamieściłem kiedyś krótki skrypt dr Rafała Brzeskiego "Wojna Informacyjna" Skrypt, Część I dostępny tutaj Skrypt, Część II dostępny tutaj Aby ruszyć do przodu, trzeba dobrego rozpoznania, tak mówią wojskowi. Pozdrawiam serdecznie.
avatar użytkownika michael

5. Oczywiście, nie pogodziliśmy się.

Nie pogodziliśmy się ze złem, Anulo.
avatar użytkownika Maryla

6. Aby ruszyć do przodu, trzeba dobrego rozpoznania

Witam Michaelu, bez tego sie nie da, bez dobrej diagnozy pacjent umiera. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika hrabia Pim de Pim

7. >> Autor

Chciałem Panu podziękować za powyższe wyjaśnienie. Nie komentowałem dotąd relacjonowanej przez Pana sprawy podpisów i wynikłej z tego dyskusji, ale po dzisiejszym wpisie zaryzykuję kilka uwag. W tym tekście przyznał się Pan do nieroztropności polegającej na udzielaniu nieznajomym daleko idących upoważnień in blanco. Ktoś kto beztrosko ujawnia dane osobowe najbliższej rodziny i zapomina o tym (!) grzeszy jednak lekkomyślnością ... Może porównanie z królem Learem byłoby nieco na wyrost, ale przypadek, który Pana spotkał powinien stanowić dla Pana pewnego rodzaju ostrzeżenie na przyszłość. W tej sytuacji roztropne byłoby powstrzymanie się Pana od ostrych sądów formułowanych niejako przy okazji i rozszerzanych na kolejne środowiska, których zapewne dostatecznie Pan nie zna. Rozumuję tylko hipotetycznie i bardzo ogólnie, bo nie mam danych aby wypowiadać się arbitralnie ani nie piszę w imieniu tych środowisk. Chciałbym - jeśli to możliwe - abyśmy, jako Pana czytelnicy i blogerzy nieobojętni na to co się dzieje w naszym kraju, wyszli z tego doświadczenia mądrzejsi i bardziej odpowiedzialni za słowo i relacje z innymi. Pozdrawiam -

hrabia Pim de Pim