Wybory w stylu (wolno)amerykanskim

avatar użytkownika Tymczasowy

Wielkie oburzenie ostatnio ogarnelo tak zwany postepowy swiat z powodu nieprawidlowosci w wyborach prezydenckich w Iranie, ktore zostaly przeprowadzone wedlug regul demokratycznych. Mieszkancy autokratycznie rzadzonych krajow ze Stanami Zjednoczonymi zaprzyjaznionych: Arabii Saudyjskiej, Maroka, Tunezji, Jordanii i Egiptu nawet nie moga marzyc o poziomie demokracji obowiazujacym w Iranie. Trudno tez te wybory porownywac z "uczciwymi" wyborami w Iraku i Afganistanie.

W tych krajach, "po prostu" nie dopuszczono do wyborow grup opozycyjnych, ktorym nie podobala sie okupacja amerykanska. Gdybym byl bezczelny, to powiedzialbym, ze nie dopuszczono do wyborow wiekszosci tych narodow. No i "caly postepowy swiat" nawet nie mrugnal okiem.

 

Nawet w Warszawie "usual suspects", czyli pewni mlodzieniaszkowie nie poszli na zaden plac pyszczyc do zyczliwych i wybiorczo dzialajacych kamer i mikrofonow("pyszczyc" dlatego, ze maja pyski, a nie nawet facjaty;na cyrk Calej pojda oczywiscie chetnie, bo wynaturzenie to niestety rzeka nadzwyczaj szeroka i pojemna na roznego rodzaju smiecie). Dotad mowilismy o peryferiach, a przeciez do podciecia jest gardlo tlusciutkiego pieszczocha Nowoczesnosci, Demokracji i Porzadku w Swiecie, czyli The Great Country of United States of America.

ONY ciesza sie kompletna taryfa ulgowa. Nawet jezeli w mechanizm wyborczy wpisana jest dyskryminacja. I za to rozne miedzynarodowe dupkowate trybunaly powinny ich pociagnac juz dawno za konsekwencje.

Ale o tym, troche dalej, choc nie w appndixach.A juz realny przebieg wyborow w USA, to jeden wielki kwik zwierzat, ktore ten dzwiek wydaja. Zacznijmy, niewinnie od przypadku empirycznego nr 1 czyli "Exhibit#1", jak w filmie kryminalnym. Ale tez z kryminalem wlasnie obcujemy,

Drogi Czytelniku! Odbywaja sie wlasnie wybory prezydenckie w roku 1960. W jednym rogu ringu staje JFK, czyli John Kennedy -pieszczoszek Lewicy. W drugim zas, Richard Nixon. Otoz, na 68 mln. oddanych glosow, Pieszczoch wygrywa roznica 113 000. Raczej mala, trzeba powiedziec. O zwyciestwie JFK zadecydowalo Chicago. A "Szikagou" znane jest z korupcji od wielu lat. Natenczas, rzadzil tam slynny burmistrz Richard Daley operujacy specyficzna, delikatnie mowiac, maszyna wyborcza. no i Kennedy w jednym tamtejszym powiecie o nazwie Cook, wygral, zdecydowanie podejrzanie, roznica 450 000 glosow. A tam dzialy sie cuda nad urna. Glosowali ludzie umarli, czyli niezywi; trupy po prostu. W "ward#2" nalezacego do "precinct#22" jedna osoba wrzucila do urny cala garsc 6 glosow. W wiekszosci punktow wyborczych trzymano kartki az do poznego ranka nastepnego dnia.

Dziennikarze Seymour Hersh i Anthony Summers dali dowody, ze w Chicago "rozgrywajacym" w wyborach byl szef tamtejszej rodziny mafijnej o nazwisku Sam Giancana. No i za to ten caly balagan tylko trzech osobnikow trafilo do haresztu, choc oskarzonych bylo kilkuset. Wypada dodac takze The Great State Texas. Tam Demokraci zafundowali kartki wyborcze dla kilkuset biednych Meksykanoiw bez uprawnien wyborczych. By zwiekszyc szanse Pieszczoszka Kennedy'ego ustawiono w San Antonio sporo maszyn wyborczych tak, by nie rejestrowaly glosow oddanych na Nixona.W powiecie Fannin mozgi zaangazowane w amerykanski, przeciez, procesie wyborczym, doliczyly sie 6 138 glosow. Problem polegal na tym, ze uprawnionych do glosowania w tej okolicy bylo tylko 4 895 obywateli (traktowanych jako ciule).

Szerzej mozna o calej sprawie poczytac u dziennikarza Earla Mazo piszacego w "Washington Post", "New York Herald Tribune" i "Chicago Sun-Post". W roku 2 000 Republikanie odwdzieczyli sie Demokratom. Tym razem, posmiewiskiem swiata stala sie Floryda, gdzie rzadzil braciszek jednego z kandydatow, a mianowicie G. "Dabja" Busha.

Jak wiadomo, Bush wygral z Al Gorem roznica 5 glosow elekcyjnych (electoral vote). Dokladniej, w stosunku: 271:266. Floryda dawala 25 "electoral votes". uprzedzajac przebieg wydarzen, zapodaje, ze "Dabja", ktory sprowadzil nieszczescie na swiat, wygral na Florydzie roznica 537 glosow, czyli 0.0092%. Jaja polegaly na tym, ze uwzgledniono cechy demograficzne mieszkancow pewnych powiatow florydzkich (starsi ludzie, emeryci). Zafundowano wiec im skomplikowane karty wyborcze ("butterfly ballots") i trudna maszynerie. Mieli wciskac dziurkarki. No i zrobilo sie posmiewisko na caly swiat. Te "hanging chads", "dimpled chads" i "pregnant chads". Nawet Ruskie chcialy pomoc w tym liczeniu na palcach jednej reki. Dowcip polega na tym, ze w Stanach Zjednoczonych, wybory prezydenckie leza w gestii poszczegolnych stanow. No i partie w nich rzadzace nie osmielaja sie naruszyc zelaznej zasady wykorzystywania tego przywileju do kantowania na swoja korzysc. Jak daja, to sie bierze.

Tworzone sa takie zasady, by wyeliminowac potencjalny nieprzychylny elektorat. Przykladowo, w Indianie i georgii zada sie dowodu osobistego ze zdjeciem jako dowodu identyfikacyjnego. tymczasem, wiadomo, ze jakkolwiek, w calych Stanach Zjednoczonych 80% ludzi ma samochody, to akurat, tylko 22% Murzynow ma prawo jazdy. Raeszta jezdzi na rowerach, ktore zwykle udaje im sie ukrasc. Generalnie, dyskryminowani sa ludzie biedni i gorzej wyksztalceni.

Rozpowszechniane sa ulotki i broszury, wygladajace na oficjalne, w ktorych informuje sie, ze nie maja prawa glosu ludzie, ktorzy nie zaplacili mandatow za przekroczenia drogowe, nie zaplacili za niewlasciwe parkowanie, spoznili sie z oplata czynszu czy nie zaplacili alimentow. W najsmakowitszych przypadkach, informuje sie ich uprzejmie, ze beda aresztowanie w lokalu wyborczym. W zwyczaju amerykanskim jest rozsylanie broszur, z logo i oficjalna pieczecia, w ktorych informuje sie na ten pryklad, ciemnych Latynosow, ze z roznych waznych powodow,zmienia sie dzien wyborow z wtorku na sobote.

Co gorsza, bywa, ze slady oszustwa prowadza "straight" czy "right" do komisji wyborczej. Jaja, co nie? Studentow tez robia w ciula. Strasza ich, ze straca stypendia, a ich "sarkofagi", czyli rodzice, straca odpisy podatkowe. O oszustwach dokonywanych droga telefoniczna i internetowa nawet nie wspominam, bo to temat na dluzsze opowiadanie. I tak ten caly cyrk wyborczy w stylu Hollywood biega w The Great Country of United States Of America.

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Aspiryna

1. A nasze oszusty,

choć mniej techniczne, też dobrze parę sztuczek opanowały! Jeśli cokolwiek będą gmerać przy ordynacji - to w wiadomym z góry celu: jak sobie zwiększyć "potencję wyborczą". Przeczytałam z dużym zainteresowaniem:)) Pozdrawiam
Tabletką w Imperium Zła