O kontrowersjach

avatar użytkownika FreeYourMind

Określenia „sowiecki patriota” użył w odniesieniu do Jaruzela B. Musiał w filmie G. Brauna i myślę, że każdy, kto w 2010 r. broni Jaruzela lub domaga się „zniuansowania” jego historii, powinien sobie też to zaszczytne miano gdzieś nad biurkiem czy nad łóżkiem powiesić. Oglądając wczoraj po emisji filmu dyskusję z udziałem W. Mazowieckiego i J. Żakowskiego, Ł. Warzechy i P. Zaremby, prowadzoną przez R. Ziemkiewicza (który już na wstępie został poczęstowany żartem, że jest kolegą J. Urbana, skoro ten ostatni był prezesem telewizji – co z kolei miało być odpowiedzią na docinek Ziemkiewicza pod adresem Żakowskiego), doszedłem do wniosku, że z pewnymi ludźmi nie powinno się w ogóle rozmawiać z jednej prostej przyczyny – ich prawda nie interesuje. To, czy będą mówić półprawdy, ćwierćprawdy czy ewidentne kłamstwa, nie ma znaczenia, najważniejsze jest to, iż debatowanie z nimi jest stratą czasu – i dla rozmówcy, i dla ewentualnego słuchacza.

Rozumiem, że w dyskusjach, zwłaszcza przeprowadzanych na forum publicznym organizatorzy powinni zadbać o to, by reprezentowane były przynajmniej dwa stanowiska w jakiejś sprawie. Błędem jednak jest zapraszanie ludzi, którzy chcą jedynie wygłosić swoje ideologiczne przesłanie, zaś wszelkie stanowiska dotyczące dyskutowanej kwestii uznają za bezsensowne, nieuzasadnione, absurdalne, „niezniuansowane” etc. Dla czystości dyskusji oraz czystości przestrzeni publicznej, jak też dla pewnej higieny intelektualnej (niezaprzątania sobie głowy kłamstwami, dezinformacjami itd.) nie należało (i nigdy nie należy) podejmować dialogu z marksistami-leninistami – analogicznie, z tychże samych względów, nie powinno się debatować z osobami, które marksistów-leninistów bronią. Jeśli bowiem ktoś uważa, że w kłamstwie jest jakieś ziarno prawdy, to niech sobie tego ziarna szuka nawet do końca życia, lecz my nie musimy mu w tym poszukiwaniu towarzyszyć.

To tak mówię gwoli pewnego wprowadzenia i uporządkowania sytuacji, zresztą problem nie dotyczy wyłącznie wczorajszej dyskusji, wiemy wszak doskonale, iż stawianie Jaruzelowi pomnika za życia zaczęło się już w 1989 r. i właściwie trwa do dziś. Nawet w tak zdawałoby się krytycznej wobec III RP i „pisowskiej” „Rz”, pojawia się „zniuansowany” głos K. Feusette, który twierdzi, iż film Brauna będzie uznawany za kontrowersyjny. Słowo „kontrowersyjny” zrobiło wielką karierę za czasów III RP, gdyż za jego pomocą sugerowano „publiczności”, że ma się mieć na baczności i wstrzymać z osądem w jakiejś kwestii, dopóki „znawcy” nie rozsądzą zgodnie ze znawstwem swoim. „Kontrowersyjna” ustawa antyaborcyjna, „kontrowersyjny” projekt ustawy dekomunizacyjnej, „kontrowersyjna” lustracja, „kontrowersyjne” poglądy antykomunistyczne itd. To, co znawcy opatrywali przymiotnikiem „kontrowersyjny” miało pozostawać niejako poza obszarem zainteresowań przeciętnego zjadacza chleba do czasu eksperckiego rozstrzygnięcia, a nawet jeśli z tym rozstrzygnięciem zwlekano, to wbijano ludziom do głowy to właśnie określenie, by wiedzieli z góry, że skoro coś jest „kontrowersyjne”, to coś z tym jest na pewno nie tak i lepiej się o tym nie wypowiadać lub też uważać to za nonsens.

Oczywiście, bywało też inne użycie tego terminu, takie, które zmierzało do osłabienia moralnej oraz prawnej oceny jakiejś decyzji czy czyichś działań. „Kontrowersyjna” była (i jest do teraz) przecież decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego. Podejmując ją Jaruzel musiał się bić z myślami niemalże jak Hamlet, musiał się miotać między dobrem a złem, musiał rwać włosy z głowy położonej między sierpem a młotem – tłumaczono (i tłumaczy się) nam. Jak pamiętamy zresztą S. Chwin, na łamach broniącej Jaruzela od samego początku III RP, gazety Michnika, dokonał swego czasu nieprawdopodobnej wprost manipulacji, twierdząc, że „każdy z nas” postąpiłby pewnie tak samo na miejscu „generała”. Czyli co – każdy z nas, gdyby „konieczność dziejowa” go zmusiła więził, pałował lub strzelałby do swoich rodaków? Niezłe, choć dla tego środowiska intelektualnego bardzo typowe – w końcu przyjąwszy raz kłamstwo za prawdę, brnie się w nie w nieskończoność. Innej drogi nie ma, bo nie może być.

Niezwykle ciekawe jest to, wracając już do dyskusji wokół filmu Brauna, że kontrowersje ma budzić film, a nie sama postać w nim pokazana, no chyba, że „kontrowersyjna” miałaby być w tym drugim znaczeniu, tj. wewnętrznie niejednolita, pęknięta, zmagająca się ze swymi słabościami i z presją sił zewnętrznych - „zniuansowana”. Jeszcze bardziej intrygujące jest to, że tak wielkie wysiłki wkłada się w obronę sowieckiego agenta, oddanego Rosjanom i Rosji sowieckiej bez reszty, odkąd tylko wstąpił w szeregi armii czerwonej, a potem wszedł we współpracę ze Smierszem. Jeśli bowiem ktoś broni tego sowieckiego agenta, który zajmował się m.in. zwalczaniem polskiego, antysowieckiego powstania, to musi konsekwentnie uznać, że owo powstanie należało zwalczać, czyli, że ludzie z AK, WiN-u czy NSZ-u to były faktycznie zaplute karły reakcji. Jeśli ktoś broni tego sowieckiego agenta, to musi też konsekwentnie uznać, że służenie armii okupacyjnej oraz dowodzenie „ludowym wojskiem”, które planowano użyć do ataku na kraje zachodnie – to powód do chwały, zaś godzenie się na to, że Polska zamieniłaby się w nuklearne pogorzelisko, to specyficzna forma patriotyzmu lokalnego. Tego rodzaju jednak moralną gimnastykę pozostawiam kompletnym zaprzańcom.

Moim zdaniem Jaruzel zasługuje na śmierć i powinno się go skazać na śmierć nawet dziś, w podeszłym, starczym wieku – właśnie z tego powodu, że jako zbrodniarz komunistyczny i zdrajca ojczyzny powinien zostać stracony, a wraz z nim ci wszyscy, co zbrodni komunistycznych i zdrady ojczyzny się dopuścili. Tak jak gania się po całym świecie do późnej starości, oprawców hitlerowskich, tak powinno się ganiać i sądzić oprawców komunistycznych. Gdyby za zbrodnie komunistyczne tychże zbrodniarzy spotkała śmierć właśnie nawet w późnej starości, to czerwona zaraza stosunkowo szybko znikłaby z „intelektualnych salonów”. Zdaję sobie jednak sprawę, że proponuję kontrowersyjne rozwiązanie, mimo że czerwoni wymordowali i sponiewierali tyle milionów ludzi. Jaruzel wiedział, że spotka go śmierć, jeśli władzę przejmą ludzie, których gnębił, z tego też powodu ze swoimi czerwonymi pobratymcami zastosował manewr „dzielenia się władzą”. Podzielił się to władzą jednak z ludźmi, którzy zapewnili mu ochronę, nie zaś z polskim społeczeństwem. To też warto przypomnieć tym, co wciąż i wciąż bronią sowieckiego agenta, bo za to i ich rozliczenie wnet czeka.

Mam nadzieję, że nauczyciele historii będą pokazywać film Brauna na lekcjach z dziećmi i młodzieżą. To powinien być materiał obowiązkowy dla każdego, chcącego poznać naszą współczesność, wchodzącego w życie, Polaka.



http://www.rp.pl/artykul/55361,426171_Kim_jest_general.html

napisz pierwszy komentarz