Nowe państwo?

avatar użytkownika FreeYourMind
Z. Krasnodębski nie ma racji, pisząc o PO, że buduje nowy model polskiego państwa – trzeba powiedzieć, że zachodzi proces dokładnie odwrotny, PO ze wszystkich sił rekonstruuje peerelowski model pseudopaństwa, w którym instytucje publiczne mają charakter fasadowy, zaś realna władza spoczywa w rękach sitw i ma charakter nieformalny, natomiast osłoną sitw zajmują się ludzie służb oraz ludzie reżimowych mediów. Rekonstruowanie peerelu zaczęło się na dobre w czerwcu 1992 r., ale na początku lat dwutysięcznych przyjęło postać nieco zdeformowaną, gdy siły komunistyczne poczuły się tak bezkarne, że zabrały się za dyktowanie warunków środowisku Michnika, to zaś kłóciło się z ideą, zgodnie z którą jednak wujek Bronek, wujek Tadek itd. są gospodarzami w naszym domu, nie zaś kolesie Millera. Wtedy doszło do chwilowego zawirowania w III RP, po którym do władzy doszły najciemniejsze czarnosecinne moce kaczystowskie, wracając, ku zgrozie wesołej ferajny wujków Bronków i kolesi Millera, do pomysłu odcięcia peerelowskiej pępowiny. W tym kontekście okazało się, że o aferze Rywina należy zapomnieć jako o kłótni w rodzinie i zrobić wszystko, by proces budowy nowego państwa trwale zablokować. Tęczowa koalicja była tak przerażona tym, co się dzieje, że chciała doprowadzić do wyłonienia „koalicyjnego rządu” z ciemniakami na czele jeszcze za poprzedniej kadencji sejmu (taką koncepcję popierał LPR i SO po wyjściu z kaczystowskiego rządu), ale, jak wiemy, ciemniakom marzyła się władza absolutna, czyli taka, która nie wymaga wchodzenia w zbytnie, polityczne kompromisy. Oczywiście taką władzę można było otrzymać za cenę jednoznacznego opowiedzenia się po stronie rekonstrukcji peerelu i przywracania pookrągłostołowego status quo.

Jak to jednak zwykle bywa z ciemniakami (bez względu na to, czy noszą czerwone, czy różowe krawaty), poczucie całkowitej bezkarności przekłada się natychmiast na pławienie się w rozkoszach władzy, co w Polsce wyraża się albo procesami prywatyzacji państwa, albo wykorzystywania instytucji publicznych do prywatnych celów. Ciemniaków wszak wyniosła potężna, brudna fala grup interesu, których personifikacją jest wujek Rysiek – grupy te liczyły na wzajemność za udzielone wsparcie i doczekały się tejże wzajemności. Nikt o zdrowych zmysłach nie mógł wierzyć, że ciemniacy faktycznie będą zdolni do zbudowania „Irlandii 2” i dokonania „cudu gospodarczego”. Ja o ciemniactwie partii przejmującej władzę w 2007 r. pisałem od pierwszych dni – wtedy jednak jeszcze część osób sądziła, że trzeba poczekać, że trzeba dać ciemniakom szansę, że „może jednak...” W takim życzeniowym myśleniu jednak nie uwzględniano jednej prostej prawdy, tj. że oligarchiczny system ze swej istoty nastawiony jest wyłącznie na konsumowanie konfitur władzy, na napychanie prywatnych kieszeni polityków i ich rodzin/znajomych etc., nie zaś na modernizację państwa. Największą zdradą „okrąglaka” było właśnie to, że uznano, iż należy poszerzyć beneficjentów (zbudowanego przez przeklętych komunistów) systemu, nie zaś unieważnić system i zbudować normalne struktury państwa, goniąc czerwonych zbrodniarzy do więzień i/lub do robót publicznych. Dogmat o nienaruszalności oligarchicznej struktury władzy w Polsce jest strzeżony przez cały okres III RP pilniej niż oko w głowie Jaruzela (któremu nieustannie śle się „głosy wsparcia” po emisji „jednostronnego filmu”; nawet dziś u Olejnik odprawiane było nabożeństwo przebłagalne) – uderzenie w oligarchię byłoby bowiem jednocześnie uderzeniem w rdzeń systemu.

Z wielkim zainteresowaniem śledzę występy rozmaitych ludzi przed komisją śledczą, wyrażają oni bowiem dość zgodną postawę świadczącą o tym, iż nepotyzm jest czymś normalnym, iż wykorzystywanie procedur publicznych do tego, by wesprzeć tego czy innego znajomego, nie jest zjawiskiem patologicznym, a już na pewno nie korupcjogennym. Oczywiście ludzie ci mają prawo tak myśleć, ponieważ tak właśnie III RP została skonstruowana. Ani przez chwilę „budowniczym III RP” nie chodziło o to, by doprowadzić do upodmiotowienia obywateli i do zapewnienia funkcjonalności i społecznej kontrolowalności instytucjom publicznym. Ci ludzie, którzy wyrośli na III RP i objadaniu się konfiturami władzy (na różnych szczeblach), nie znają pojęcia normalnego państwa, gdyż trwająca ponad 20 lat patologia jest dla nich stanem normalnym. Do złudzenia ta ich postawa przypomina mentalność peerelowskich urzędasów i kacyków, którzy na krzątaninie w bajzlu potrafili się nieźle dorobić. Neopeerel oferuje jednak o wiele większe pieniądze i o wiele większe konfitury.

Krasnodębski ma rację, przestrzegając przed konsekwencją kolejnych wyborów parlamentarnych, które mogą przypieczętować obecny stan rzeczy. Należy jednak pamiętać, że kwestie rekonstrukcji peerelu nie sprowadzają się wyłącznie do warstwy oligarchicznej - spora część Polaków przecież identyfikuje się z wujkiem Rysiem (a może nawet go podziwia?), prowadząc interesy w podobny sposób, choć może nie w tej skali, co on i jemu podobni – i chciałaby też mieć funkcjonariuszy publicznych na posyłki. I woli bajzel od budowy nowego państwa.

http://www.rp.pl/artykul/61991,436805_Krasnodebski__Tusk_buduje_IV_RP.html

napisz pierwszy komentarz