Ludzkość poszła w rowery

avatar użytkownika Anonim

 Ludzie są, normalnie, wariatami, a ja największy bo z nimi rozmawiam. Przychodzą do mnie po radę, co już samo w sobie jest dość głupie, bo czy ja wyglądam na kogoś, kto potrafi udzielać rad?
Przecież gdybym potrafił, sobie bym ich najpierw udzielił!
Ale to do ludzi nie trafia, idą jak w przysłowiowy dym, bo niby jestem znanym blogerem. Nawet ich nie zastanowi fakt, że jest to pozycja świadcząca nie najlepiej o moich zdolnościach a raczej o naiwności. I żeby to jeszcze fetował mnie w ten sposób ktoś ważny w rodzaju burmistrza, pani ze sklepu albo barmana z nieistniejącego w Golinie baru. Mogłyby to by być też jakieś kobiety, ale gdzież tam! 
Blogerzy mają „branie” u wariatów po prostu! Zresztą, jak tak się zastanowić, hmmm...
Sami oceńcie. 

Wczoraj podjechał na mój punkt skupu facet całkiem niezłą Mazdą. Zagaja w ten deseń, że czyta. Trochę się zdziwiłem bo sądziłem, że chce po prostu coś sprzedać. Gada i gada. W końcu pytam, o co mu konkretnie chodzi bo widzę, że źle trafił. Podsuwam mu nicki znanych i wpływowych blogerów, Toyaha i Azraela, a on na to, że nie zna. Nie jest dobrze – myślę. 

-Bo widzi pan, ja jestem przedsiębiorcą budowlanym. Zatrudniam ludzi i budujemy no te, domy. Niby nieźle zarabiam, ale co to za życie w sumie? Ściany, kafelki, łazienki, wylewki, stropy – w kółko to samo, a jak człowiek popatrzy na telewizję. Sam pan rozumie, inne życie. Ja bym chciał być kimś, a nie w kółko ściany, kafelki, terakota, wylewki, stropy i roboczogodziny.

-No dobrze – przerywam, ale jakie Pan ma kwalifikacje bo nie rozumiem kim by pan chciał być, dziennikarzem?

-Może być, tylko żebym miał swój własny program w porze największej oglądalności!

-Co ja mam do tego bo nie rozumiem? Jakie pan ma wykształcenie?
Technikum budowlane i...

-...I przez pańskie technikum mam na blogu powielić skecz Monty Pythona o księgowym, który chciał zostać pogromcą lwów?

-… i politologię skończyłem na Uniwersytecie. Mam tytuł magistra!

-Oj, to chyba za mało!

-Jestem alkoholikiem, nikotynistą i chętnie bym został do tego narkomanem, a jeszcze mam takie różne karalne myśli przed zaśnięciem.

-Już lepiej! No, ale co ja mam do tego?

-Niech się pan za mną wstawi!

-Gdzie, u kogo? Niech pan spojrzy na tablicę. Jak byk pisze, że to skup złomu a nie biuro kreacji celebrytów.

Odjechał obrażony i zapowiedział, że nigdy mi puszek po piwie nie sprzeda. Niepotrzebnie się obraził bo miałem mu doradzić by szedł „w politykę” W sumie szkoda faceta. Ubzdurał sobie, że ma szansę, skoro nazywa się Lis, a kiedy mu powiedziałem szczerze, że Lisów w Polsce jest jak psów to się właśnie obraził. Kij mu w oko.

Myślicie, że to jednorazowy incydent? Gdyby tak było wcale bym o tym nie pisał. Dzisiaj po dwunastej, dosłownie przed chwilą podjechał na rowerze inny ananas z plecakiem. Sądziłem, że w plecaku miedź, bo akurat na giełdzie zwyżkuje. A gdzież tam! Wyciąga z plecaka dwie zszywki wydruków, w sumie ponad tysiąc stron. Dzieło życia.

-Jak mi to wydasz, odpalę ci 20% czystego zysku.

-O czym to jest – pytam z wrodzonej głupoty zamiast od razu go wygonić

-To jest alternatywna historia świata – mówi.

-Alternatywna w jakim sensie?

-Chodzi o to, że ludzkość zamiast udomowić konia, od maleńkości poszła w rowery

-Ludzkość w rowery? Nie rozumiem – Faktycznie nie rozumiałem

-A tak, własnie w rowery!

Zaciekawiłem się i poprosiłem by zostawił u mnie dzieło to przejrzę. Przeglądam. Wystarczyło pobieżnie przejrzeć spis treści. 

Bucefał – pierwszy rower górski z prawdziwego zdarzenia
Kaligulka (sic) wprowadza starą kolarzówkę do Senatu
Husaria, czyli jazda bez trzymanki
Tatarzy i ich ścieżki rowerowe
Kiedy ułan z damki spadnie
Czerwony składak Budionnego

Cholera, będzie hit wydawniczy! 

Zwróćcie uwagę jak dobrze pisać „online” Już miałem człowieka wyśmiać a widzę, że gotówka sama pcha się do kieszeni! Będzie hit oraz kontrowersje na pierwszych stronach. Może i ten Lis budowlany się załapie.

Ludzie, chyba nie do końca są tymi wariatami. Nawet na prowincji nieźle kombinują. 
W sumie taki rower nie potrzebuje ani owsa, ani nawet trawy. Ważne by była pompka, klej i kawał gumy. Od takich detali mamy media!

1 komentarz

avatar użytkownika momorgan

1. Ja jednak wolę...

abyśmy jako ludzkość w konie poszli. Rowery są dla mnie niefartowne. Zawsze zatrzymuje mnie coś pośrodku kałuży na błotnistej drodze i powoli padam na rozwodnioną glebę. A potem umorusany jak nieboskie stworzenie prowadzę rower i idę piechotą do domu. Dwa lata temu ostatni raz dosiadłem roweru i po chwili usłyszałem żonine gwałtowne i mocarne "Stój". Stanąłem ledwo utrzymawszy się jako tako pionowej pozycji i Jola kazała mi zostawić jednoślad w spokoju i nawet o nim nie myśleć. Podobno widok mnie jeżdżącego środkiem szosy wężykiem jest w stanie przyprawić drogiego obserwatora o zawał serca. A z końmi jest całkiem inna bezkolizyjna kwestia. Po prostu na koniu to ja w ogóle nie potrafię jeździć.

Pozdrawiam

Piotr W.