Mściciel i mściciele

avatar użytkownika FreeYourMind
Terminu „mściciel” użyła nieoceniona J. Paradowska w jednym ze swych proroctw, ujmując rzecz w te słowy: „Czy Jarosław Kaczyński jako prezydent, będzie kontynuatorem polityki łagodniejszego brata, czy raczej bezkompromisowym mścicielem szukającym winnych jego śmierci?” Pomijając może składnię tego zdania, która najwyraźniej odzwierciedla bliski histerii stan emocjonalny słynnej propagandzistki komunistycznej „Polityki”, warto przyjrzeć się temu sformułowaniu z tego choćby względu, by podziwiać autorkę za zdolności do kondensowania kłamstwa w tak krótkich formach. Zaznaczam od razu, że tę sentencję wytrzasnąłem z artykułu dr. D. Wincetego („Nowe Państwo” 5/2010, s. 24), bo niestety, takich ludzi jak Paradowska, Passent itp. już nie czytam i uważam nawet – z racji ich konsekwentnego zamiłowania do neokomunistycznej propagandy - iż nie powinni mieć oni prawa do wykonywania zawodu publicysty, dziennikarza czy kogokolwiek związanego z mediami w Polsce. No ale mniejsza z tym, na dokładne bowiem analizy propagandy neokomunistycznej jeszcze przyjdzie czas, gdy powstaną sążniste opracowania dotyczące „języka III RP”.

Wróćmy do tego, co powiedziała swym otwartym tekstem Paradowska. Widzimy, że mściciele dzielą się na kompromisowych i bezkompromisowych, to po pierwsze. Ciekawe, kogo do tych kompromisowych by zaliczyła (kogoś z WRON-u?), lecz nie będziemy tej kwestii drążyć, zauważmy bowiem, że - wedle linii rozumowania Paradowskiej - szukanie winnych śmierci Prezydenta jest po prostu bezkompromisową zemstą. W leksykonie propagandzistki komunistycznej „Polityki” słowo „sprawiedliwość” najwyraźniej nie figuruje, a jeśli już to w zbitce „Prawo i Sprawiedliwość”, z którą nieodłącznie kojarzony jest dla całej pożal się Boże „spółdzielni”, faszyzm (no bo przecież nie „putinizacja” - to słowo, wpuszczone swego czasu do publicznego obiegu przez wujka Adasia, który, jak wiemy, w latach 2005-2007 bał się porannych mleczarzy, nagle zniknęło z „debaty” lwów salonowych i lwic, a przecież nawet miłujący pokój J. Onyszkiewicz przed grozą putinizacji przestrzegał (http://fakty.interia.pl/tylko_u_nas/wywiady/news/o-tym-co-jest-sprawiedliwe-decyduje-pis-rozmowa,973581,766)). Wyglądałoby więc na to - trzymając się tej żelaznej logiki promoskiewskiej - że nawet, gdyby jacyś winni śmierci Prezydenta i pozostałych 95 osób z delegacji katyńskiej, rzeczywiście byli, to nie należałoby ich ścigać, bo byłaby to bezkompromisowa zemsta, a nie wymierzanie sprawiedliwości. Jest to bardzo ciekawe odkrycie, które może zrewolucjonizować sądownictwo.

A co do ciekawych odkryć, to J. Kalinowski powiedział dziś w Trójce u innej słynącej z obiektywizmu dziennikarki, B. Michniewicz, że niedawno odkryto, iż ponad połowa Polaków nie chce przyjmować ankieterów. Szkoda, że tylko połowa – ja uważam, że każdy rozsądny człowiek w naszym kraju nie powinien udzielać żadnych wypowiedzi żadnym ankieterom, dopóki się nie upewni, iż nie ma do czynienia z ludźmi wysłanymi przez „instytuty” wysłane do sterowania opinią, a nie badania opinii publicznej. Byłaby to niezła pomsta za te wszystkie „cuda sondażowe”, którymi nas raczono przez 21 lat. W ten sposób sondażownie utraciłyby jakiekolwiek podstawy do uwiarygodniania swoich manipulacji, bo po prostu nie mogłyby mieć żadnych liczących się materiałów pochodzących z ankiet, wywiadów itd. Oczywiście solidni socjotechnicy zwłaszcza ze stażem w komunistycznej machinie są w stanie w ciągu paru chwil zmajstrować „wyniki badania”, no ale mimo wszystko nie jest to to samo, co jednak jakieś podpieranie się poglądami obywateli.

Gdy czerwoni zaczęli za peerelu badać opinię publiczną, to nie robili tego, by publikować jakieś rzetelne dane, lecz by mieć orientację w nastrojach społecznych, chcieli bowiem wiedzieć z wyprzedzeniem, czy czasem się nie zbiera na wiosenne wieszanie komunistów zamiast liści. Podobnie ciemniacy z Tuskiem i gajowym Jamajką na czele, którzy z czerwonymi już się zżyli do tego stopnia, iż zaczęli być bardziej promoskiewscy od SLD, co stanowi nie lada wyczyn w XXI w., nawet jeśli chcieliby mieć potiomkinowską wieś w najlepszym sowieckim stylu, to przecież muszą mieć jakieś „rozpoznanie terenu” społecznego, by przypadkiem i ich kiedyś gniew ludu nie zaskoczył. To jednak nie wszystko – sondażownie bowiem z jednej strony służą socjotechnice, ale przecież zarabiają na analizach nastrojów konsumenckich i badaniach rynkowych o charakterze komercyjnym – jeśliby więc firmy zlecające takie badania gremialnie uznały, iż „instytuty” zajmują się po prostu publikowaniem danych „z czapki” i wycofały się z tychże zleceń, to sondażownie zaczęłyby padać jedna po drugiej jak czerwoni przed mauzoleum Lenina. Ciemniacy utraciliby kompas i runęliby w ciemność. Czego oczywiście im szczerze życzę.

A gdyby tego wszystkiego było mało, to rosemann odkrył nagle, że nie ma mitologii, na którym mógłby się on oprzeć w swym politycznym wyborze (http://rosemann.salon24.pl/187786,koniec). No więc rosemannowi chciałbym powiedzieć, że on 10 kwietnia 2010 r. wszystko jest inaczej. I nie tylko do IV RP, ale i do III RP nie ma powrotu, ponieważ państwo polskie trzeba zbudować od nowa, wrzucając pod fundament spory fragment zakrwawionej ziemi przywiezionej ze Smoleńska.


http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2009/11/kiedy-wroci-dieduszka-maroz.html

napisz pierwszy komentarz