Idea placement

avatar użytkownika FreeYourMind
Ileż to ludzie muszą się napracować, by starej, ale wciąż jarej indoktrynacji ponadawać jakieś nowo- i niewinnie, a nawet wyjątkowo fachowo brzmiące imiona, jak np. „idea placement”. Tak jak umieszczanie rozmaitych towarów należących do „sponsorów” czy „patronów medialnych” służy rozmaitym produkcjom filmowym czy rozrywkowym do promowania określonych marek, dóbr czy usług – tak zbawienne, ideologiczne pomysły na lepszy świat, pakowane są do seriali, filmów, słuchowisk, „prasy lub czasopism”, literatury sowicie nagradzanej i obcmokiwanej przez salon, że o zwykłych „publicystycznych programach” z rozmaitymi znawcami od siedmiu boleści, nie wspomnę. Tak np. postąpił zimą tego roku MEN pod przewodem przewybitnej (kto wie, czy nie najwybitniejszej od czasów komunistycznej reformy szkolnictwa w „Polsce Ludowej”) minister K. Hall, wykładając ponad pół miliona złotych na to, by bohaterowie najpopularniejszych seriali emitowanych przez TVP, spontanicznie zachwalali posyłanie pięciolatków do szkół. Pomysł z 5-latkami może idiotyczny i oprotestowany przez rodziców oraz nauczycieli – nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by z tym większym biurokratycznym uporem, rzecz jasna, za pieniądze podatników, go forsować.

Ktoś powie, no bo i cóż złego w indoktrynacji? Oczywiście, że nic, dlatego wiodąca w krzewieniu politycznej poprawności Czerska Brigade nie ustaje i od 21 lat tłucze wielu ludziom do głowy najbardziej postępowe, jakie można tylko z neomarksizmu zaczerpnąć, treści – sama bowiem będąc Instytucją, stanowi jednocześnie awangardę nowego proletariatu, a jej funkcjonariusze w koszulkach liderów, pędzą już nie w przemarszu, ale sprincie „przez instytucje”. Indoktrynacja jednak ma to do siebie, że okazuje się skuteczna wyłącznie w warunkach monopolu medialnego.

Rzecz jasna, Polska, jako twór neokomunistyczny, bliska jest ideału takiego na nowo zmonopolizowanego (pod czujnym i czułym okiem ludzi oświeconych oraz dojrzałych do demokracji) raju na ziemi, gdzie pewnych pytań się już nie stawia, bo wszelkie wątpliwości rozwiewa jakaś czerwona książeczka czy inny podręcznik dla inteligencji pracującej, no ale jak na razie tego ideału nie udało się osiągnąć, bo na tym ponurym świecie rozsiane są oddziały partyzantki elektronicznej, które znienacka i zza węgła strzelają treściami, których nie usankcjonowało żadne zdrowe politbiuro, podkładają brudne bomby jeszcze brudniejszych idei i w ogóle pakują złe pomysły w niewłaściwe miejsca, czyli właśnie do ludzkich głów. Już niby wszystko było po Bożemu, czyli oświeceni wychowywali światłych obywateli, tak by ci dojrzeli w końcu do demokracji, a tu wyłazi z jakichś kanałów jakaś czerń i deklasuje oświeconych.

Skala tego partyzanckiego niebezpieczeństwa narasta, o czym mogliśmy się przekonać z wielu coraz bardziej panicznych wypowiedzi „autorytetów” (część z nich przywołał wczoraj tad9 (http://perlyprzedwieprze.salon24.pl/202875,sukces-zaplecza)), które nie wyobrażają sobie, by ktoś strącił ich z pomników, jakie sobie przez te 21 lat wystawili i zawiózł do Kozłówki. Skoro zaś coraz głośniej się brygadziści od „idea placementu” burzą na buszowanie w Sieci, to znaczy, że już dłużej elektronicznej partyzantki przemilczać nie mogą. Rzecz jest o tyle ciekawa, że brygadziści mają telewizje, radiostacje, gazety, pisma kolorowe, firmy takie i owakie, słowem kokosy robią niesamowite, a tu jakieś polne myszy im w spichlerzu przeszkadzają. Tak więc sobie myślę, że może ten ich domek z kart wcale nie jest taki trudny do rozwalenia?

http://www.rp.pl/artykul/17,434522_Ludzie_ufaja__serialom_bardziej_niz_ministrowi.html

napisz pierwszy komentarz