"To był głos..." Wspomnienia

avatar użytkownika Zenon Pigoń

 

       Książka Zenona Pigonia to bardzo interesujący zapis wspomnień działacza niepodległościowego, jednego ze współzałożycieli Solidarności nauczycielskiej na Śląsku. Autor – uczestnik wielu znaczących wydarzeń, które zmieniły polską ustrojową rzeczywistość – opisuje doświadczenia, ambicje i emocje tych, którzy u samej podstawy piramidy Solidarności tworzyli jej nieprzemijające znaczenie. Z rzetelnością kronikarza, któremu towarzyszy świadomość, iż to, co nie zostanie zapisane i utrwalone znika raz na zawsze, przywołuje z przeszłości nazwiska, miejsca spotkań i pracę ludzi najczęściej anonimowo wpisujących się w niezaprzeczenie wielkie dzieło Solidarności. W książce Pigonia rzadko pojawiają się pseudonimy i nazwiska osób z pierwszych stron gazet. Te już dawno odnotowały, często z nadmierną atencją, okolicznościowe wydawnictwa, albumy i encyklopedie. Ponaddziesięciomilionowy ruch społeczny, który wstrząsnął nie tylko Polską, ale i światem, liczył przecież niemal tyle samo bohaterów mających odwagę w demonstracjach i strajkach upominać się o swoje ludzkie i obywatelskie prawa. Im właśnie poświęcona jest ta książka. Tchnie z niej autentyzm i szczerość patriotycznych intencji zarówno osób opisywanych, jak i osobistych doświadczeń autora.
Dramaturgię tego wspomnieniowego tomu, napisanego sprawnie literacko, buduje kalendarz faktów historycznych. A więc najpierw echa wydarzeń z Wybrzeża w roku 1980, potem pierwsze inicjatywy założycielskie. Skupianie się sympatyków, a już w nieodległej przyszłości działaczy legalnego i podziemnego Związku. Ta droga przez areszty i obozy internowania  prowadzi ich do wolnej Polski. Widziana przez pryzmat własnych doświadczeń historia solidarnościowego ruchu ma bez wątpienia walor autentyku. Dzieje się tak między innymi dlatego, że niepozbawiony impresji zapis nie ma jednak wymiaru fabularnego. Autor opowiada historię, jaką była, nie tworzy legendy i niczego nie gloryfikuje.
       Czytelnik otrzymuje zatem opowieść o czasie i miejscach, w których zwykli ludzie z odwagą i poświęceniem wyrażali swój sprzeciw przeciwko złu.
       Przeczytałem te wspomnienia z prawdziwym zainteresowaniem, mam nadzieję, że będzie ono towarzyszyło także innym czytelnikom. Również tym, dla których czas wielkich przemian pozostaje wyłącznie doświadczeniem historycznym

                                                                                                 Andrzej Żak



 

 

 

 

 

                                                           „Dwunastu braci wierząc w sny, zbadało mur od marzeń strony,
                                                           A poza murem płakał głos...
                                                                                                                 /Bolesław Leśmian/


                                                             Od autora
        Zanim minęła fala wspomnień z czasów powstania „Solidarności,” a zwłaszcza z okresu stanu wojennego, poczułem potrzebę uczestniczenia w opisywaniu wydarzeń tamtych lat. To poczucie powoli zmieniało się, w miarę jak czytałem wspomnienia innych, a rzeczywistość stawała się coraz bardziej obojętna, czasem nieprzyjazna dla uczestników ruchu „Solidarności” i tych walczących w antykomunistycznym podziemiu w czasie rządów Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i latach następnych.
        Społeczeństwo, popierające postulaty „Solidarności” jeszcze w 1980 roku, nie posiadające elementarnej wiedzy o procesach ekonomicznych i możliwościach przebudowy ustroju państwa polskiego, wierzyło w mit cudu gospodarczego. Ten miał dokonać się przy pomocy Zachodu po zerwaniu stosunków gospodarczych ze Związkiem Radzieckim. Mit, często utrwalany na wiecach i zebraniach solidarnościowych przez robotniczych działaczy, którzy święcie wierzyli w to, co mówią, zaszczepił się w powszechnej świadomości. W październiku 1980 roku usłyszałem zapowiedź cudu ekonomicznego od członka Międzyzakładowego Komitetu Związkowego w Bytomiu Józefa Zadrusia. robotnika, który na zebraniu Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” Pracowników Oświaty i Wychowania w Domu Kultury Kopalni Węgla Kamiennego „Dymitrow” (dzisiejsza Kopalnia „Centrum”) w Bytomiu zapewniał obecnych tam entuzjastów nowego Związku, że Zachód ma potężne pieniądze i jeśli tylko zechce wykupi wszystkie długi „gierkowskie” i skończą się nasze kłopoty. Musi tylko powstać Polska mniej zależna od Wschodu. Zapewne nie było to jego przemyślenie, tylko „mądrość’ zasłyszana od jakiegoś lidera Solidarności krajowego formatu. A zebrani tam w większości nauczyciele wierzyli tym słowom i wynagrodzili robotniczego trybuna brawami.
          Ta wiara rozwijała się w społeczeństwie żyjącym w niedostatku, umęczonym ciągłą pogonią za artykułami pierwszej potrzeby i integrowała ludzi wszystkich zawodów w jednej organizacji mającej siłę oddziaływania na autorytarne państwo.
          Postulaty „Solidarności”, głoszone przez nią hasła ( nie tylko socjalne) przyciągały do Związku licznych działaczy, oddanych bez reszty sprawie odbudowy wolności demokratycznych. Jednak większość stanowiła w 10-milionowej organizacji związkowej masę oczekującą na cudowne przemiany w Polsce, głównie ekonomiczno – gospodarcze. Te oczekiwania, niestety, nie sprawdziły się.
         Entuzjazm roku 1989 ustępował, przyjmując dość szybko wyraz społecznego zdziwienia odnoszącego się do: niezaistnienia cudu gospodarczego, szalejącej inflacji i obojętności Zachodu wobec naszych ustrojowo-gospodarczych problemów. Już w niedługim czasie to zdziwienie zmieniało się w niedowierzanie, a następnie w zaniepokojenie. Wkrótce przerodziło się w opozycję roszczeniową. Wtedy właśnie usłyszano po raz pierwszy hasło „Komuno wróć!” A styropian, na którym sypiał Tadeusz Mazowiecki, uczestnik strajku w 1980 roku w Stoczni Gdańskiej, stał się przedmiotem żartów kabaretowych satyryków.
        Etos „Solidarności w ustach politycznych graczy, właśnie prawicowych, nabierał pustego brzmienia i odchodził do historii.
        Coraz częściej pojawiały się pytania wśród zawiedzionych działaczy Solidarności:  Po co walczyli? Co im kazało przeciwstawiać się brutalnej przemocy i ponosić ofiary?
Odpowiedzi spodziewano się od elit. Tych, które wcześniej występując w opozycji do PRL-u, mieniły się sumieniem narodu. Ale one, głoszące dotychczas poglądy pełne szlachetnych haseł, zajęły się własną podmiotowością w systemie demokratycznym i, niestety, egoistycznie skupiły się przede wszystkim nad budowaniem podstaw materialnych i władczych tej podmiotowości. Nie były zatem ani chętne, ani zdolne do uczciwych odpowiedzi. Nie zaprzątały sobie głowy sprawiedliwością społeczną, której martwy zapis widnieje w art. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej. Potraktowały tę sprawiedliwość jako pojęcie trudne do zdefiniowania. Przyjęły bez zastrzeżeń wzory wypracowane przez zachodni kapitalizm, pozostawiając odłogiem kilkumilionową rzeszę ludzi pozbawionych pracy i wtrąconych w otchłań biedy.
        Dla nich rozwiały się marzenia o lepszej ojczyźnie.
      To społeczne rozczarowanie przywołało w moich myślach pewne zdarzenie z obozu internowanych w Zabrzu Zaborzu. Zdarzenie, które przypomniał mi w liście Marek Szpor, jeden z towarzyszy obozowej niedoli w pawilonie nr 3. Tam w sali nr 7, gdzie cieszył się uznaniem tzw. robotniczy poeta z Bytomia, zorganizowano wieczór poezji, na którym każdy, kto miał ochotę, mógł popisać się recytacją zapamiętanego kiedyś wiersza.
W pewnym momencie zachęcono i mnie do deklamatorskiego popisu. Wybrałem spontanicznie spośród wielu znanych mi utworów wiersz Bolesława Leśmiana „Dziewczyna”, mówiący o materialnej sile marzeń, a także o tym, że marzenia są tylko marzeniami. Ich poetyckim uosobieniem był głos wydobywający się zza muru. Mur zburzono, a tam poza głosem nie było nic. Tylko świat, który nie okazał się lepszy.
        Ten motyw głosu przewijał się w moim życiu i był siłą sprawczą wielu działań. Znalazł się także w tytule i treści tej książki.

             Powstanie „Solidarności” w bytomskiej oświacie
 

         Echa wydarzeń sierpniowych 1980 roku docierające na Śląsk, głównie za sprawą państwowych środków przekazu informacji, wywoływały pewien rodzaj ekscytacji w znanych mi środowiskach inteligenckich, ale nie zapowiadały w najśmielszych oczekiwaniach tego, co nastąpiło później. Ruchu zintegrowanych środowisk zawodowych zrzeszonych w NSZZ “Solidarność”.
          Trzeba pamiętać, że w tym czasie na Śląsku, a także i w całej Polsce społeczeństwo było dokładnie izolowane w grupach branżowych i zawodowych. Nie istniała żadna publiczna platforma swobodnej wymiany poglądów. Programowana odgórnie propaganda tzw. socjalistycznego państwa rozlegała się nowomową na masówkach i zebraniach, nie budząc już żadnych wrażeń wśród ludzi ubezwłasnowolnionych systemem policyjnym władzy i znękanych beznadziejnością codziennego życia. Bierność powszechnie panująca jako postawa obywatelska, stanowiąca reakcję na zalew propagandowych kłamstw, rozmijających się coraz bardziej z rozpaczliwie ubogą rzeczywistością, nie zapowiadała rewolucyjnego wybuchu, który wstrząsnął strukturami władzy komunistycznej. Wkrótce jednak strajki w Tarnowskich Górach, w Hucie Katowice, w Jastrzębiu i Bytomiu pokazały, że nie będzie już sielankowego spokoju. Nie tylko na Wybrzeżu, ale również na Śląsku i w całej „ludowej ojczyźnie”.
           Bo oto już nawet w oświacie, poddanej przecież szczególnej kontroli władzy, narastać zaczęły ożywione dyskusje, w których dowiadywano się, że zachodzą zmiany w strukturach związkowych zakładów produkcyjnych, ale nikt jeszcze nie wyobrażał sobie, że obejmą one również nauczycieli.
           Ujawnienie w publicznych środkach przekazu, że na Wybrzeżu powstał NSZZ “Solidarność” zelektryzowało do działania m.in. centralne władze Związku Nauczycielstwa Polskiego, które uruchomiły swoich działaczy na szczeblach terenowych do wzmożonej aktywności, wyrażającej się licznymi spotkaniami z tzw. masami członkowskimi.
I trzeba przyznać, że zebrania te nie miały już nic ze starej drętwoty i ustalonego z góry scenariusza. Ludzie nabierali odwagi, a przede wszystkim - wiary w to, że od nich coś zależy. Powracali jakby ze stanu wieloletniego odrętwienia do życia publicznego, odzyskiwali poczucie własnej godności. Wydaje się, że wtedy właśnie zaczynała wiązać się solidarność - silna potrzeba wspólnego działania przeciw wszechogarniającemu zniewoleniu.
                                                                                   ***
       We wrześniu 1980 r. odbyło się zebranie związkowe w Zasadniczej Szkole Górniczej Kopalni Węgla Kamiennego “Powstańców Śląskich” z udziałem sekretarza Rady Zakładowej Związku Nauczycielstwa Polskiego w Bytomiu. Zebranie po żywiołowej dyskusji zakończyło się postulatami dla Rady Zakładowej oraz zgłoszeniem votum nieufności do delegata na Zjazd Krajowy ZNP Władysława Świątka, inspektora Oświaty i Wychowania. Wotum nieufności było czymś tak egzotycznym w naszym środowisku nauczycielskim, nawykłym jedynie do posłuszeństwa, że na początku wywołało skutek niedowierzania w to, co się stało. A potem spowodowało szokową reakcję władz ZNP, które nie wiedziały, jak na to zareagować. I, jak należało się spodziewać, nigdy nie zareagowały, pozostawiając sprawę bez odpowiedzi i całkowicie nie załatwioną. Oczekiwanie naszego środowiska zawodowego na zwołanie Walnego Zebrania Delegatów ZNP w mieście spełzło na niczym. Wtedy właśnie dojrzewała myśl, że starych struktur związkowych uzdrowić się nie da. Nie sposób również odrodzić skompromitowanego po wojnie Związku Nauczycielstwa Polskiego. Trzeba stworzyć nowe struktury związkowe albo przyłączyć się do istniejącego już NSZZ “Solidarność”.
           Ale najtrudniej jest zrobić pierwszy krok.
         Z początkiem października 1980 r. działała już od wielu dni “Solidarność” w Międzyzakładowym Komitecie Robotniczym w Jastrzębiu, w Hucie “Katowice” i w Międzyzakładowej Komisji Związkowej w Bytomiu. Nie wiedzieliśmy, co się tam dzieje. Władza stworzyła szczelną blokadę informacyjną, aby uniemożliwić rozprzestrzenianie się “solidarnościowej zarazy” ogarniającej coraz szersze kręgi robotnicze i inteligencji.
Tama informacyjna nie zdała się na nic. Wąskimi strumykami przedostawały się wszędzie nowe wieści, które swoją treścią i odwagą szokowały i wywoływały ukryte w głębi świadomości pragnienia i marzenia o wolnej Polsce.
       W pierwszych dniach października dotarły do mnie wiadomości o działaniu MKR Jastrzębie, przyniesione przez młodego nauczyciela Grzegorza Zielińskiego. Z młodzieńczą emfazą przedstawiał on prawdziwie demokratyczny obraz organizowanych tam zgromadzeń. Próbował w pokoju nauczycielskim przekonać kolegów do nowego ruchu związkowego. I chociaż grono pedagogiczne szkoły nie kwapiło się do obdarzenia młodego entuzjasty zaufaniem, to jednak jego opowieści przyjmowało z niemałą dozą zainteresowania.
        Powstał więc właściwy grunt do podjęcia inicjatywy organizacyjnej.
        14 października, podczas spotkania z okazji Dnia Nauczyciela, grupka nauczycieli wymknęła się z auli, aby zawiązać formalnie pierwszy w bytomskiej oświacie Komitet Założycielski NSZZ “Solidarność” przy Zasadniczej Szkole Górniczej Kopalni Węgla Kamiennego “Powstańców Śląskich”. Nie wiedząc wówczas o istnieniu MKZ NSZZ ”Solidarność” w Bytomiu, organizatorzy zamierzali się zarejestrować w MKR Jastrzębie.
                                                                                    ***
        Równolegle z tymi działaniami tworzył się spontanicznie ruch solidarnościowy w innych szkołach. Na terenie miasta powstał ośrodek informacyjny,
mający swą siedzibę w Zasadniczej Szkole Górniczej Kopalni Węgla Kamiennego „Szombierki”. Tam udzielano informacji o sposobie zakładania szkolnych kół NSZZ Solidarność oraz rozdawano wzory deklaracji wstąpienia do związku.  Dwoje nauczycieli: Barbara Hołda i Dariusz Guzik uczestniczyło w Zjeździe Krajowej Komisji Koordynacyjnej Oświaty i Wychowania NSZZ “Solidarność” w Gdańsku.
Po ich powrocie rozpowszechniano wiadomość przekazem ustnym, że organizuje się w dniu 16 października 1980 r. zebranie w Domu Kultury Kopalni Węgla Kamiennego “Dymitrow” (dzisiaj Kopalnia Centrum) dla wszystkich nauczycieli miasta. Wydział Oświaty i Wychowania, usiłując nie dopuścić do tego zgromadzenia, rozpowszechniał fałszywe informacje o jakiejś konferencji w innym miejscu, to znów o odwołaniu zebrania. Mimo to na spotkanie przybyło około 100 nauczycieli, a wśród nich prezes Rady Zakładowej ZNP w Bytomiu Anna Kucyperowa i zastępczyni Inspektora Oświaty Maria Kierzkowa.
         Atmosfera tego niezwykłego zgromadzenia wielu uczestnikom pozostała w pamięci. Oto bytomscy nauczyciele po raz pierwszy w PRL wypowiadają się szczerze i odważnie. Krytykują władzę oświatową, a przede wszystkim władze państwowe za stan oświaty, za biedę i zepsucie moralne. Trwa jakby pierwsza lekcja demokracji: nikt nie zamierza chyłkiem wymknąć się z sali obrad. Nie ma tu nudy i drętwej mowy. Wypowiedzi niczym nie cenzurowane nabierają nowego sensu.
          Na twarzach mówiących, widać emocje, a także zadowolenie z faktu, że wreszcie zwycięża odwaga mówienia prawdy. A prawda jest bolesna. Jeden z mówców porusza temat zaniku zwykłej uczciwości. Panowanie fałszu i zakłamania w nauczaniu, wychowaniu i w życiu codziennym. Wskazuje na potrzebę odbudowania wartości moralnych w narodzie. Inny z głębokim oburzeniem krytykuje skorumpowanie władzy, domagając się położenia kresu jej samowoli. Nastrój pełen ekscytacji, poczucia wyzwolenia, odkrycia własnej godności.
         Celem zebrania jest stworzenie Komitetu Założycielskiego NSZZ “Solidarność” w bytomskiej oświacie. Większość zebranych wpisuje się bez wahania na listę członków. Na zakończenie wybrano 20 - osobowy Zarząd, któremu od tego dnia przyszło mi przewodniczyć.
        W skład Komitetu Założycielskiego weszli: Bronisław Duch, Gabriela Dolna, Dariusz Guzik, Barbara Hołda, Zbigniew Jacyszyn, Maria Keyha, Maria Kosińska, Maria Kowal, Jadwiga Niedzielska,, Halina Pasierbska, Katarzyna Pizuńska, Zenon Pigoń, Cezary Raczyński, Maria Regent, Maria Rosińska, Edward Stuchlik, Eleonora Solak, Andrzej Trzcionka, Ewa Wasilewska oraz jeszcze jedna osoba, której nazwiska nie zapamiętałem.
      W atmosferze ogólnego optymizmu nie wyobrażaliśmy sobie wówczas, jaki ciężar odpowiedzialności i jakie problemy do rozwiązania wzięliśmy na swoje barki. Tworzyć nowy związek: bez środków materialnych, przy braku jakiejkolwiek siedziby, nieprzychylności, a właściwie ukrytej wrogości władz miasta i kadry kierowniczej w oświacie. Przełamywać strach przed władzą, opierać się podjazdowym atakom reprezentantów Związku Nauczycielstwa Polskiego. Załatwiać setki spraw socjalnych członków związku - to zadanie, które może powalić najsilniejszych. A nasi związkowcy nie mieli na dodatek doświadczenia w sprawach organizacyjnych. A takim właśnie przypadło mi przewodniczyć. Starałem się ukryć swoje obawy, stwarzając wrażenie osoby zrównoważonej i zdecydowanej na pokonywanie przeciwności.
        Aby przygotować pierwsze zebranie Komitetu zaprosiłem do siebie w dniu 18 października kilka osób na konsultację. Przybyli do mojego mieszkania wieczorem: Barbara Hołda, Zbigniew Jacyszyn i Cezary Raczyński. Pracowaliśmy do białego rana, ale trud się opłacił.
        Gdy w następnym tygodniu odbyły się pierwsze obrady Komitetu Założycielskiego w Zasadniczej Szkole Górniczej Kopalni Węgla Kamiennego “Miechowice”, program pierwszego zebrania był na tyle przygotowany, że po kilkugodzinnych obradach udało się wyznaczyć funkcje i zakresy odpowiedzialności poszczególnych członków Komitetu. Opracowano także pierwsze postulaty do władz oraz wybrano delegację do rozmów z prezydentem Bytomia. W jej skład weszli: Bronisław Duch, Zenon Pigoń, Edward Stuchlik oraz 2 osoby, których nazwisk nie zapamiętałem.
         Muszę przyznać, że przed tą rozmową mieliśmy dużą tremę. Brakowało nam doświadczenia. A nade wszystko trudno przychodziło pokonywanie kompleksu szarych obywateli, dopuszczonych po raz pierwszy do partnerstwa z przedstawicielami władzy. Szeregowi nauczyciele, zahukani w pracy, traktowani niejednokrotnie przez dyrektorów szkół niczym chłopcy na posyłki, wykorzystywani przez organizacje społeczne i polityczne do dodatkowej pracy poza programem szkoły, tym razem musieli udźwignąć ciężar własnej godności i godności reprezentowanych związkowców. Sprzymierzeńcem był fakt, że władza, zmuszona rewolucyjnymi wydarzeniami do pertraktacji z tzw. „dołami społecznymi”, czuła się także niepewnie. Balon pychy państwowych prominentów kurczył się coraz bardziej .
        29 października 1980 roku do rozmów z naszą delegacją zasiadło ze strony Urzędu Miasta 5 osób: prezydent Paweł Spyra, wiceprezydent Teresa Dudowa, inspektor oświaty Władysław Świątek i jeszcze dwie osoby.
         Siedzieliśmy dość sztywno w prezydenckim gabinecie, przyjmując konwencję dyplomatycznego spotkania, narzuconą zachowaniem prezydenta Pawła Spyry. Nastąpiła obustronna prezentacja osób. Potem wymiana zdań między stronami spotkania, która przebiegała już dość swobodnie. Ale cały czas miała charakter dyplomatycznej poprawności. Jednakże nie forma, ale treść tego spotkania miała swoją wagę.
         Uzyskaliśmy od władz:
-potwierdzenie legalności naszego Komitetu Założycielskiego jako reprezentanta NSZZ “Solidarność” w bytomskiej oświacie,
-obietnicę przyznania lokalu na działalność związkową,
-zgodę na swobodne działania w środowisku oświatowym w placówkach oświatowo-wychowawczych.
         Nie doszliśmy do porozumienia w sprawie korzystania z telefonicznej sieci informacyjnej będącej w gestii pracodawcy. Zdawałem sobie sprawę, jak bardzo utrudni to naszą działalność, ale nic nie było w stanie zmienić nieugiętego stanowiska Prezydenta. Tak więc, praktycznie odcięto nas od szkół i placówek wychowawczych, w których chcieliśmy tworzyć dalsze koła związkowe. Tym bardziej, że odpowiednio poinstruowana kadra dyrektorów szkół starała się udaremniać w różny sposób zamiary telefonicznego nawiązywania kontaktów między związkowcami NSZZ „Solidarność”.
Pamiętam z tego okresu przypadek, gdy dzwoniąc do Szkoły Podstawowej nr 35 w dzielnicy Szombierki, aby porozumieć się z nauczycielem w sprawach ściśle służbowych, usłyszałem od tamtejszego dyrektora Józefa F. odpowiedź w takim mniej więcej stylu: ”Wy sobie tak tutaj nie wydzwaniajcie, to nie jest prywatny jakiś tam telefon”. Na moje wyjaśnienie, że dzwonię wyłącznie w sprawach związkowych odrzekł, że o żadnym jakimś nowym związku nie słyszał.
        Znaczną osłoną była dla nas Międzyzakładowa Komisja Związkowa NSZZ “Solidarność” w Bytomiu. W jej siedzibie, w Domu Kultury Kopalni Węgla Kamiennego “Dymitrow” (dzisiaj - Kopalnia Węgla Kamiennego “Centrum”) od 17 października 1980 roku pełnione były przez nauczycieli codziennie dyżury i tam zapisywano pierwszych członków nowego związku.
         Od 1 listopada, wskutek interwencji MKZ w Bytomiu, zostałem oddelegowany do etatowej pracy związkowej. W tym samym czasie otrzymaliśmy pierwszy lokal, pokoik w Szkole Podstawowej nr 2 przy placu Klasztornym. Tam rozwinęliśmy skutecznie działalność.
Szkoła Podstawowa nr 2, położona w centrum miasta, słynęła z rozwijania w swoim środowisku propagandy partyjnej. Jej dyrektor, Ryszard B. dbał o odpowiedni wystrój wnętrza budynku. Na korytarzach widniały wielkie hasła i
plakaty partyjno - rządowe. Po wejściu do szkoły, na czołowej ścianie bił w oczy plakat, na którym mocarny proletariusz dzierżył w krzepkich dłoniach koło sterowe władzy. A napis PZPR dobitnie zaświadczał o kierowniczej roli partii.
         Tutaj, na pierwszym piętrze otrzymaliśmy pokoik obok sekretariatu szkoły. Na drugim piętrze mieściło się biuro Komitetu Środowiskowego PZPR. Wszystko pomyślane zostało tak, aby żaden nasz ruch nie uszedł uwadze  kogo trzeba.
         Trudno organizować nowy związek bez podstawowych cywilizacyjnych narzędzi technicznych. Bo telefonu oczywiście nie dano. Podzieliłem się zmartwieniem z Ernestem Fusem, kierownikiem internatu przy mojej szkole. Ernest pełnił także funkcję kwatermistrza ZHP w stanicy harcerskiej w Borowianach. Miał trochę sprzętu wycofanego po remontach. Wręczył mi niebawem stary aparat telefoniczny. Poprosiłem dyrektora, aby podłączono go do linii. Z zaskoczeniem i słabo maskowaną niechęcią polecił konserwatorowi szkolnemu wykonać moje zlecenie, nie omieszkawszy wyrazić wątpliwości co do poprawnego rozliczenia rachunku za użytkowanie.
         Do lokalu, w którym pełniliśmy dyżury od godz. 8.00 do 18.00, przychodziło coraz więcej ludzi, zgłaszających założenie koła związkowego lub wpisujących się indywidualnie do Związku. W pierwszej dekadzie listopada mieliśmy na liście związkowej około 800 osób. Niepokoiło to bardzo partyjnych obserwatorów, ale na razie nie znajdowali sposobu na zahamowanie popularności naszej organizacji.
        Lokal związkowy odwiedzali często emerytowani nauczyciele, ot tak po prostu, aby porozmawiać lub w czymś pomóc. Pamiętam pewną starszą panią, która stała dłuższą chwilę na uboczu i nic nie mówiąc, przysłuchiwała się rozmowom osób przybyłych do naszego lokalu.. Kiedy zapytałem ją o cel wizyty, ze wzruszeniem na twarzy poprosiła o pozwolenie na krótki pobyt u nas, gdyż tutaj - jak się wyraziła - czuje atmosferę prawdziwej Polski.
Był okres gorączkowej pracy.
          Od rana do wieczora dzwonił telefon od nauczycieli z wielu placówek oświatowych, do których zapraszano naszych przedstawicieli na związkowe, założycielskie spotkania. Większość członków 20-osobowego Komitetu Założycielskiego, który już wtedy ogłosił się Zakładową Komisją Związkową NSZZ Solidarność Pracowników Oświaty i Wychowania Ziemi Bytomskiej, przebywała w terenie, poświęcając każdy wolny czas na działalność związkową. Momentem przełomowym stał się dzień 5 listopada 1980 roku, gdy odbyło się spotkanie w sali Liceum Ogólnokształcącego przy ulicy Strzelców Bytomskich 9 z pracownikami oświaty i wychowania miasta Bytomia.
          Spotkanie owo, uzgodnione z władzami miasta jeszcze w październiku, kosztowało nas wiele pracy i napięcia nerwowego. Chodziło o to, aby pozyskać zaufanie nauczycieli, ale jednocześnie nie przestraszyć ich nadmiernym radykalizmem albo nie rozczarować zbytnią ostrożnością wobec władzy.
          Odbywaliśmy na zebraniach Komisji długie narady na temat najwłaściwszej formy pierwszego wystąpienia przed wielkim audytorium oświatowym. Zdawaliśmy sobie sprawę z lękliwości i oportunizmu znacznej części grupy zawodowej nauczycieli, toteż nie mogliśmy się zdecydować na program spotkania, od którego mogło zależeć dalsze powodzenie pracy nad tworzeniem nowego związku. Ostatecznie przyjęto wariant “mocnego uderzenia”.
         Rozpoczęła się gorączkowa praca nad przygotowaniem spotkania. Członkowie Komisji powielają gdzieś materiały: drugi nasz Biuletyn Informacyjny, Statut NSZZ “Solidarność” oraz przygotowują otrzymane (nie pamiętam od kogo) druki i ulotki. Do dziś nie wiem jak tego dokonywali. Mieliśmy tylko jedną maszynę do pisania. Nie było powielacza, nie było żadnego dostępu do drukarni. Maria Kowal, członkini Komisji i jeszcze jedna koleżanka w nocy wykonują uzgodnione wspólnie hasła, które w postaci transparentów na płótnie zawieszone zostały ponad sceną auli szkolnej.
       A oto ich treść:
                                                  NIECH PRAWO ZAWSZE PRAWO ZNACZY

oraz
                          PRZED NARODEM ODPOWIADAMY ZA STAN ŚWIADOMOŚCI MŁODEGO POKOLENIA

        To drugie hasło brzmiało w tym czasie jak wyzwanie, gdyż wg propagandowych schematów odpowiedzialność pracowników oświaty winna odnosić się nie do narodu, ale do partii (oczywiście rządzącej PZPR) albo do władzy ludowej, a naród mógł jedynie popierać z pełnym przekonaniem program partii.
Przedstawicieli miejskiej władzy nie zaprosiliśmy, aby swoją obecnością nie peszyli zebranych. Zwołaliśmy natomiast przedstawicieli NSZZ “Solidarność” innych miast: Katowic, Siemianowic, Piekar Śląskich, Chorzowa i Tarnowskich Gór. Inspektor Oświaty, zapewne na polecenie Komitetu Miejskiego PZPR, przybył na zebranie bez zaproszenia. Sytuacja była nader niezręczna, ale nie zaprosiliśmy go do stołu prezydialnego i musi zasiąść wśród zebranych w pierwszym rzędzie krzeseł. Oprócz niego wśród licznie przybyłych nauczycieli zauważyłem dyrektorów szkół. Niektórych z nich wydelegowano zapewne jako przeciwników NSZZ ”Solidarność”. Ich twarze zapowiadały prowokację. Nadspodziewana frekwencja stanowiła dobrą prognozę dla organizatorów. Nie można jednak było przewidzieć, jak to się wszystko zakończy.
Obraz tego spotkania tak utrwalił się w mojej pamięci:
           Sala wypełniona po brzegi. Pora zaczynać.
          Witam zebranych imieniu Związku, z wysiłkiem opanowując drżenie własnego głosu. Na początek zapowiadam odczytanie “Listu otwartego do nauczycieli i wychowawców,” wydanego przez Towarzystwo Kursów Naukowych. Jego treść, w naszym zamierzeniu miała porazić przeciwników nowego związku. Pozbawić ich złudzeń co do naszych intencji i celów. Ale jak to przyjmą pozostali zgromadzeni słuchacze? Do czytania “Listu...” poproszono Marię Keyhę, nauczycielkę Państwowej Szkoły Baletowej i Cezarego Raczyńskiego, nauczyciela Szkoły Podstawowej Nr 35. List jest obszerny treściowo i jego czytanie na zmianę jest całkowicie uzasadnione.

                                                                   List otwarty
                                                       do nauczycieli i wychowawców

Zwracamy się do Was w sprawie, od której zależy sens całej pracy wychowawczej i nauczycielskiej; w sprawie, która ma doniosłe znaczenie dla przyszłości naszego narodu i kraju. Niepokoją nas głębokie deformacje naszego systemu oświatowego i wychowawczego, które sięgają daleko i powodują nieodwracalne skutki; od lat deformacje te kładą się cieniem na wysiłki nauczycieli wychowawców, stanowiąc zagrożenie przyszłości młodego pokolenia i całej polskiej kultury.

Ten wstęp zwrócił od razu uwagę wszystkich zebranych i wprowadził ich w stan zasłuchania.

Polityka oświatowa czyni bowiem ze szkoły instrument indoktrynacji, a nade wszystko - wychowanie w uległości. Wbrew deklaracjom programowym zmierza do wyrabiania w uczniach postawy bierności i konformizmu. Od przedszkola po wyższą uczelnię zmierza się do osłabienia samodzielnego myślenia, autonomii przekonań, do uznawania istniejącego stanu rzeczy za jedynie słuszny i możliwy. Uczniów skłania się a nawet zmusza do manifestowania gorącej aprobaty dla ustroju i partii. Nie dopuszcza się nawet myśli, że uczeń może czuć i sądzić inaczej - jakby bez uległości nie było patriotyzmu. Młodzież pozbawiona została naturalnej sfery własnego życia społecznego: harcerstwo, chlubnie zapisane w dziejach polskiej szkoły i kraju, utraciło swe oblicze i wpływ moralny; samorządy szkolne, również ongiś ważna dziedzina aktywności młodzieży, dziś niemal z reguły wyznaczane odgórnie, bierne - dzielą los wszelkich pozorów samorządności w społeczeństwie dorosłych; organizacja młodzieżowa o charakterze światopoglądowym i politycznym, stała się istotnym narzędziem wpajania życiowego oportunizmu.

Głos czytającego niósł się po sali nowymi treściami. Twarze wielu słuchaczy zdradzały silne wzruszenie. Zauważyłem u niektórych łzy w oczach. Dostrzegłem także ogłupiałe spojrzenia potencjalnych prowokatorów. - Nie odważą się już zakłócić spokojnego przebiegu spotkania - pomyślałem.

     Nikt lepiej niż nauczyciele i wychowawcy nie wie, jak wielka jest siła osobistego przykładu w oddziaływaniu wychowawczym. Nauczyciel, który sam daje się obezwładnić zakłamaniu występującemu w obowiązującym systemie szkolnictwa i polityce oświatowej - staje się świadomie lub bezwiednie narzędziem destrukcji. Wprowadza do życia umysłowego i uczuciowego młodzieży fałsz, odwrócone znaczenia pojęć i wartości. Przeciwnie - nauczyciel, który szanując osobowość ucznia, budzi zaufanie do wiarygodności tego, co mówi i jak postępuje - czyni je podstawą swego oddziaływania pedagogicznego, staje się wychowawcą, który zdobywa autorytet, szacunek i przyjaźń młodzieży. Pokonując w sposób rozumny i konsekwentny strefę zakłamania, poszerza horyzont myślowy młodzieży, formuje jej postawy moralne i pełne poczucie człowieczeństwa, ocala wartości bezcenne dla życia narodu i przekazuje je przyszłości. Nie przestaliśmy być narodem, który chce oddychać i żyć w wolności. Ale by wychowanie spełniało swoją rolę drogi do wolności i prawdy - trzeba by każdy nauczyciel i wychowawca postępował jak człowiek wewnętrznie wolny. By czuł i rozumiał, że w jego powołaniu i zawodzie instancją najwyższą jest nie urzędnik administracji oświatowej, lecz własne sumienie; że za stan systemu edukacyjnego i wychowania ponosimy wszyscy odpowiedzialność nie przed rządzącymi, lecz przed narodem.
Na sali zupełna cisza.
W chwilę potem rozległy się potężne brawa zebranych. Rozbudzeni treścią listu, dawali wyraz swej akceptacji, że to naprawdę się stało, że głos prawdy i odwagi wypełnił tę salę. W takiej atmosferze obawy przed przeciwnikami nowego związku rozpłynęły się w nicość, a oni sami nie mieli odwagi się ujawniać.
        Dalsza część spotkania upłynęła w długiej dyskusji, pytaniach i odpowiedziach. Niekiedy nie treść pytań czy odpowiedzi stanowiła istotę sprawy, lecz upojenie wolnością słowa, która torowała sobie drogę właśnie na zebraniach “Solidarności”.
        Wobec poczucia narodowego zagrożenia tj. wkroczenia do Polski wojsk radzieckich, zagrożenia podsycanego przez propagandę partyjno-rządową, padło z sali pytanie: „Czy w naszej sytuacji narodowej zagrażają nam sąsiedzi?” Niemożliwe - odpowiadam bez namysłu - jesteśmy otoczeni samymi przyjaciółmi. Taka odpowiedź była większości znana, gdyż wcześniej użył jej publicznie jeden z krajowych liderów “Solidarności”. Ale pytanie miało na celu wywołanie swobodnej atmosfery. Tak też się stało. Ogólna wesołość i brawa zaznaczyły więź i wzajemne zrozumienie zwolenników nowego Związku. Jedynie przedstawiciel władzy, inspektor Oświaty i Wychowania nie miał wesołej miny. Po raz pierwszy ostro krytykowany publicznie przez nauczycieli, bardzo nieporadnie i z wielkim zdenerwowaniem usiłował odpierać stawiane mu zarzuty dotyczące: nadużyć w finansowaniu zadań socjalno-bytowych i arogancji władzy w stosunkach międzyludzkich w placówkach oświatowych.
         Na koniec zaproponowaliśmy zebranym uchwalenie rezolucji .

                                                    Do Prezydenta Miasta Bytomia
    My, pracownicy Oświaty i Wychowania zebrani w dniu 5 listopada 1980 roku na spotkaniu z przedstawicielami Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego “Solidarność” - świadomi przemian zachodzących w naszej Ojczyźnie, realizujących się w procesie odnowy życia społecznego, uznajemy potrzebę rozpowszechniania prawdziwej i rzetelnej informacji dostępnej wszystkim ludziom zainteresowanym treściami głoszonymi przez NSZZ “Solidarność”.
Uznając dotychczasowy zakres informacji o NSZZ “Solidarność” za niewystarczający, żądamy dopuszczenia do zakładowej i miejskiej poligrafii oraz dostępu na łamy “Życia Bytomskiego” autentycznych przedstawicieli ruchu związkowego “Solidarność”.

(Rezolucja uchwalona na spotkaniu nauczycieli Ziemi Bytomskiej w dniu 5.11.1980 r. – podpisy)

      W imieniu zebranych rezolucję podpisało 10 osób - ochotników z sali.
      Spotkanie skończyło się pełnym sukcesem. Po zebraniu, wykorzystując obecność przedstawicieli innych miast, zawarliśmy porozumienie w sprawie utworzenia ponadzakładowej struktury związkowej. W taki sposób na czas przejściowy powstała NSZZ “Solidarność” Pracowników Oświaty i Wychowania Miast Górnego Śląska (Bytom, Chorzów, Katowice, Piekary Śląskie, Siemianowice, Tarnowskie Góry). Ta struktura trwała do 25 listopada 1980 roku, tj. do czasu powołania Regionalnej Komisji Koordynacyjnej Oświaty i Wychowania jako organu doradczego w sprawach oświaty dla pięciu MKZ-ów działających w województwie katowickim.
      Echa tych wydarzeń docierające już prawie do całej oświaty w naszym mieście przysporzyły nam popularności, również nowych członków i sympatyków, ale także wrogów.
     Związek „Solidarność” w bytomskiej oświacie w 1980 roku rozrastał się liczebnie, a władza oświatowa czekała na okazję do odwetu za dzień 5 listopada i szukała sposobu poskromienia naszych działań. Okazja nadarzyła się za kilka dni, 10 listopada, kiedy nastąpiło ostre starcie Związku NSZZ “Solidarność” z inspektorem Oświaty i Wychowania. Było ono kolejnym wyłomem, poszerzającym drogę do niezależnych działań w pracy organizacyjnej.
      Stosunki między naszą Komisją a władzą miasta utrzymywane były w konwencji dyplomatycznej. Prezydent Miasta oraz Inspektor stwarzali pozory poprawności. Oficjalnie traktowali nas z szacunkiem i tylko tyle. Z tych powierzchownych honorów nic korzystnego dla Związku nie wynikało. Przeciwnie, stawiało to nas w sytuacji trochę podejrzanej o współpracę z nimi na niekorzyść organizacji związkowej.
      Sytuacja zmieniła się po 10 listopada. Powodem do konfliktu stał się strajk okupacyjny nauczycieli w Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku, rozpoczęty w dniu 7 listopada 1980 roku.
Transparent
      W “Przeglądzie Oświatowym” nr 10 z 15 listopada 1990 roku zobaczyłem na okładce zdjęcie transparentu, na którym był napis: NAUCZYCIELE GÓRNEGO ŚLĄSKA POPIERAJĄ STRAJKUJĄCYCH NAUCZYCIELI GDAŃSKA. Miałem osobisty związek z tym transparentem, toteż obudziły się we mnie wspomnienia z tamtych lat.
      Posłałem do “Przeglądu Oświatowego” fragment moich wspomnień oraz list:
Bytom 1990.12.31
                                                          Panie Redaktorze!
     W numerze 10.”Przeglądu Oświatowego” z dnia 15 listopada 1990 roku ze wzruszeniem spostrzegłem na stronie tytułowej zdjęcie transparentu zawieszonego w sali obrad Zjazdu Krajowego Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ “Solidarność” w dniu 9 listopada 1980 r.
      Transparent ten, wykonany w przeddzień Zjazdu, przywiozła 3-osobowa delegacja z Bytomia. Jeden z członków delegacji, Cezary Raczyński dołączył do grupy strajkujących nauczycieli w dniu 9 listopada. W stanie wojennym był internowany w Zabrzu-Zaborzu. Zmarł kilka lat temu na emigracji w Stanach Zjednoczonych. Drugi - Grzegorz Zieliński - nauczyciel  Zasadniczej Szkoły Górniczej Kopalni Węgla Kamiennego “Powstańców Śląskich” pozostał pamiętnego dnia w Gdańsku, w grupie informacyjnej, obsługującej strajkujących nauczycieli. Dzięki niemu mieliśmy na Śląsku pełny serwis informacyjny, kolportowany codziennie za pośrednictwem kolejarzy na linii Gdynia - Katowice.
Kilka lat temu Grzegorz wyemigrował do RFN.
     Transparent wykonała nauczycielka wychowania plastycznego Teresa Chlebik. W stanie wojennym została skazana na trzy i pół roku więzienia. Obecnie przebywa na emigracji w Australii.

                                                                        ***
      Wiadomość o strajku okupacyjnym nauczycieli dotarła do nas w sobotę po południu w dniu 8 listopada 1980 roku wraz z informacją, że 9 listopada w Gdańsku odbędzie się posiedzenie Krajowej Komisji Koordynacyjnej Oświaty i Wychowania NSZZ “Solidarność”.
      Usiłuję w ciągu kilku godzin zwołać zebranie nadzwyczajne naszej Komisji, ale bez powodzenia. Zjawia się zaledwie kilka osób. Mimo to decydujemy się wysłać delegację do Gdańska.
Teresa Chlebik - zwana przez wszystkich Anką - zobowiązuje się wykonać transparent i dostarczyć go wieczorem na dworzec kolejowy. Pracuje u nas zaledwie od kilku dni, ale już zdobyła sobie zaufanie zaangażowaniem i ofiarnością. Poza tym zjednuje sobie wszystkich młodzieńczym uśmiechem i delikatnością.
        Około godziny 22.00 transparent jest gotów i nasza delegacja zabiera go w podróż.
W Gdańsku już na samym dworcu czuje się tchnienie wolności: plakaty, ulotki, napisy na murach informujące o samoorganizacji obywateli.
       Na ulicy Osiek 12 rozpoczyna obrady reprezentacja krajowa oświatowej “Solidarności”. Tam poznaję Ryszarda Bonczara z Jastrzębia, organizatora “Solidarności” nauczycielskiej w południowym rejonie naszego województwa.
       Jeszcze przed rozpoczęciem obrad zawieram z nim wstępne porozumienie w sprawie stworzenia jednej organizacji “Solidarności” Pracowników Oświaty i Wychowania w skali całego regionu Górnego Śląska i Zagłębia.
        Obrady rozpoczynają się w emocji, bo i wydarzenie jest nadzwyczajne. Po raz pierwszy w PRL zbuntowali się nauczyciele i zastrajkowali, okupując budynek Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku. Strajk trwa już dwa dni.
        Trudno oddać atmosferę tamtych dni. Przeglądam więc notatki i dokumenty (zebrała się ich spora ilość), aby w miarę wiernie przedstawić najważniejsze zdarzenia.
Oto jeden z nich:
                                                                         Gdańsk, dnia 7 XI 1980 r.
                                                                     Oświadczenie
     Dnia 7 listopada 1980 roku Komisja Resortowa Oświaty i Wychowania podjęła ponownie zawieszone w dniu 10 października br. Rozmowy z Komisją NSZZ “Solidarność” Pracowników Oświaty i Wychowania.
      Stanowisko Ministerstwa Oświaty i Wychowania dotyczące rozwiązania trzech najistotniejszych postulatów nauczycielskich: odpowiedniego tj. 6,6% udziału oświaty w podziale dochodu narodowego, uregulowania czasu pracy nauczyciela, rekompensaty kosztów utrzymania, zgodnie z porozumieniem gdańskim z dnia 31 VIII br., nie wnosi nic nowego do poprzednich niezadowalających propozycji.

     Ponieważ stosowane przez nas dotychczasowe formy negocjacji oraz zabiegi mające na celu doprowadzenie do pozytywnych dla oświaty i wychowania rozwiązań nie przyniosły odpowiednich efektów, a nawet zostały zlekceważone (do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy odpowiedzi Prezesa Rady Ministrów na nasze pismo przedłożone w dniu 14 X 1980 r. w sprawie zmiany obecnego kierownictwa MOiW), postanawiamy podjąć w imieniu stanu nauczycielskiego w dniu dzisiejszym tj. 7 XI br. O godz. 10.00 okupacyjny strajk w siedzibie Urzędu Wojewódzkiego, w sali nr 920, w której wznowione zostały rozmowy. Strajk będziemy kontynuować do czasu podjęcia przez Rząd konstruktywnych działań w celu poprawy katastrofalnej sytuacji w polskiej oświacie i wychowaniu.
                                  Komisja NSZZ “Solidarność”
                                Pracowników Oświaty i Wychowania
                               Do rozmów z Komisją Resortową MOiW

                                                        Podpisy /-/
Roman Lewtak, Jerzy Roman, Zofia Madej, Antoni Mucha, Danuta Nowakowska, Krystyna Pieńkowska, Justyna Rogińska, Danuta Witkowska, Andrzej Zieliński.

Telewizja, radio i prasa milczą.

Biuletyn strajkowy NSZZ “Solidarność” Oświaty i Wychowania
(fragment)
7 listopada, 1980 r. godz. 10.00
Składamy na ręce Komisji Resortowej informację o podjęciu decyzji strajku okupacyjnego. Minister Cz. Banach prosi o godzinną przerwę. Przerwa przedłuża się do 2,5 godziny.
Godz. 12.30
Roman Lewtak odczytuje oświadczenie o podjęciu przez nas strajku okupacyjnego. Minister Cz. Banach potwierdził otrzymanie pisma i poprosił o godzinną przerwę.
Godz. 15.15

Minister Cz. Banach odczytuje tekst stanowiska MOiW. Prosi o przerwanie
strajku i proponuje wznowienie obrad 11.11.br. W imieniu Komisji NSZZ
“Solidarność” odpowiada R. Lewtak..(o kontynuacji strajku).
Sobota, 8 listopada 1980 r.
Od rana prawie bez przerwy udzielamy wywiadów korespondentom pism krajowych i zagranicznych (13 wywiadów).

Wizyty kolegów, przyjaciół, po prostu ludzi.
Kwiaty, telegramy, wyrazy poparcia, serdeczne słowa...
...Jutro przyjedzie Krajowa Komisja Koordynacyjna Pracowników Oświaty i Wychowania.

                                                                         

                                                                             Obrady
                                                         (9 listopada 1980 roku, godz. 12.00)
     Krajowa Komisja Koordynacyjna obraduje już od trzech godzin. Trwa dyskusja na temat wyrażenia formy solidarnościowego poparcia strajkujących, ale nie ma zgodnego stanowiska, co do rozszerzenia zasięgu strajku na cały kraj poprzez dołączenie do tego protestu reprezentantów innych regionów. Spoglądam na nasz transparent, który gospodarze zawiesili na jednej ze ścian sali obrad i ogarnia mnie gniew. Tyle wahań i ostrożności w wypowiedziach mówców, a sprawa nie wydaje się posuwać naprzód. Jakże więc mamy zmieniać oświatę?
        Jako reprezentant województwa katowickiego proszę o głos. Wypowiadam się krytycznie o miałkości dotychczasowej dyskusji. Domagam się głosowania nad wnioskiem o przyłączeniu do strajku delegatów z całego kraju. Mówię o krzywdach i poniewieraniu stanu nauczycielskiego przez władzę PRL-u. O potrzebie zdecydowanej walki o własną godność i rangę polskiej oświaty.
       Wypowiedzią tą zdaje się przerwałem milczenie bardziej radykalnych delegatów. Urażony, nie tyle treścią co formą mojej wypowiedzi, przedstawiciel Warszawy, Stefan Starczewski replikuje, zarzucając mi stosowanie chwytów demagogicznych. Ale dyskusja rusza z martwego punktu i wchodzi na inne tory. Przedstawiciel Wałbrzycha, o ile dobrze pamiętam, popiera moje stanowisko. Po nim robią to inni i w niedługim czasie powstaje uchwała.

                                                                                 Gdańsk, dnia 9 XI 1980r.
        Krajowa Komisja Koordynacyjna Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ “Solidarność” na posiedzeniu w Gdańsku w dniu 9.11.1980 r., żądając natychmiastowego zrealizowania postulatów nauczycielskich, będących przedmiotem rozmów z Komisją Resortową Ministerstwa Oświaty i Wychowania, wydelegowała swoich przedstawicieli w osobach: Bolesław Jurkiewicz - Wrocławskie, Roman Bulanda - Krakowskie, Andrzej Gliniak - Opolskie, Cezary Raczyński - Bytomskie, Cecylia Skowrońska - Łódzkie, Tadeusz Romanowski - Wałbrzyskie, Zenon Pilecki - Toruńskie, Ignacy Czeżyk - Lubelskie, Ryszard Bonczar - Jastrzębie Zdrój, Adam Mulczak - Bydgoskie, Irena Jarosz - Szczecińskie, Jadwiga Jantar - Warszawskie, Stanisław Śladowski - Olsztyńskie, którzy przyłączają się do strajku okupacyjnego, podjętego przez Komisję do Rozmów z Resortem Oświaty i Wychowania w dniu 7.11.1980 r. w sali 920 Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku

      W przypadku niepodjęcia przez Rząd natychmiastowych działań na rzecz poprawy katastrofalnej sytuacji w polskiej oświacie i wychowaniu Krajowa Komisja Koordynacyjna powiększy grupę strajkujących o przedstawicieli wszystkich województw. Jednocześnie Krajowa Komisja Koordynacyjna pozostawia w Gdańsku roboczą grupę informacyjną do utrzymania łączności strajkujących z nauczycielami w całym kraju. Siedzibą grupy informacyjnej jest lokal Komitetu Założycielskiego Pracowników Oświaty i Wychowania NSZZ “Solidarność” w Gdańsku, ul. Osiek 12, tel. 31-69-21.
                                                           Krajowa Komisja Koordynacyjna
                                                           Pracowników Oświaty i Wychowania
                                                                 NSZZ “Solidarność”


     Z naszej 3-osobowej delegacji 2 osoby pozostały w Gdańsku: Cezary Raczyński wśród strajkujących, a Grzegorz Zieliński w zespole informacyjnym, przygotowującym serwisy informacyjne dla placówek oświatowych całego kraju.
      Władza PRL miała monopol na każdą publiczną informację. Jej Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk, ( cenzura) nie dopuszczał do publikowania informacji, które były sprzeczne z interesami władzy lub też nie były zgodne z jej polityką czy ideologią. Własna obsługa strajkujących nauczycieli była koniecznością i w dodatku zajęciem niebezpiecznym, gdyż Służba Bezpieczeństwa stosowała do opozycjonistów różne metody represji, najczęściej w sposób potajemny i nielegalny.
Późnym wieczorem kończą się obrady Krajowej Komisji Koordynacyjnej. Biegnę na dworzec kolejowy w Gdańsku, aby zdążyć na pociąg do Katowic. Trzeba będzie od rana organizować akcję solidarnościową w województwie katowickim.
                                                              

                                                          Akcja solidarnościowa
          10 listopada o godz. 8.00 jestem już, prosto z pociągu, w lokalu Związku w Bytomiu. W biurze zastaję Barbarę Hołdę. Wkrótce zjawia się Anka. Obie z ciekawością wysłuchują moich relacji z Gdańska. Odbywamy krótką naradę w sprawie podjęcia w bytomskiej oświacie solidarnościowej akcji protestacyjnej.
        Barbara zasiada nad maszyną do pisania, Anka wykonuje pisakiem apel do pracowników oświaty. Obiecuje, że o godz. 12.00 przyniesie wydrukowane ulotki. Patrzę na nią z pobłażaniem. Jest marzycielką, więc pewno fantazjuje. Jak ona chce to zrobić? Nie mamy żadnego dostępu do poligrafii. Nie mamy żadnych innych możliwości druku ulotek.
         O godzinie 9.00 wywieszamy nad siedzibą Związku flagę narodową na znak solidarności ze strajkującymi nauczycielami w Gdańsku. Podejmujemy próby nawiązania kontaktu ze szkołami. Porozumienie z naszymi kołami związkowymi prawie niemożliwe. Dyrektorzy szkół, w obawie przed gniewną reakcją oświatowej władzy, odmawiają przyjęcia naszego telefonogramu. Zmieniamy więc metodę przekazywania informacji. Prosimy do telefonów naszych związkowców, którym dyktujemy treść apelu, ale to trwa długo i nie zapowiada masowości akcji.
         O godz.12.00, rzecz prawie niewiarygodna. Anka przynosi z druku 1000 ulotek formatu A-3! Nie chciała powiedzieć, jak dokonała tego czynu, informując jedynie, że drogą legalną tego zrobić się nie dało. W czasie późniejszym dowiedziałem się, że druk ten wykonali drukarze Kombinatu Budowlanego, a gotowe ulotki przemycono poza teren zakładu.

Ich treść jest krótka:

     STRAJK OKUPACYJNY NAUCZYCIELI POLSKICH W URZĘDZIE WOJEWÓDZKIM W GDAŃSKU
                              APELUJEMY DO PRACOWNIKÓW OŚWIATY I WYCHOWANIA
                                            O POPARCIE AKCJI STRAJKOWEJ

                                                                           NSZZ Solidarność”
                                                         Pracowników Oświaty i Wychowania
                                                                        Ziemi Bytomskiej

     W gorączce organizacyjnej nie wpisano daty, ale to nie ma większego znaczenia. Akcja protestacyjna rozpoczęta! Nasi związkowcy, nauczyciele już wiedzą, że dzieje się coś ważnego, że trzeba koniecznie przyjść do siedziby związkowej.
      Z maszyny do pisania schodzą pierwsze informacje, które odwiedzający nasze biuro nauczyciele i młodzież roznoszą w teren. W kilku szkołach ulotki trafiają na stoły w pokojach nauczycielskich. Podrzucone, jak się okazuje, przez nieznanych nawet nam kolporterów. Odbieram telefony z ostrymi protestami dyrektorów szkół. Telefon dzwoni bez przerwy, gdy tylko na chwilę zwolniony jest od nadawania telefonogramu. Po południu przybywają członkowie naszej Komisji Związkowej, przynoszą informacje o sytuacji w placówkach oświatowych.
     Nad wieloma szkołami powiewają już narodowe flagi. Widomy znak solidarnego poparcia strajkujących nauczycieli w Gdańsku.
      Godz. 14.00 - telefon od inspektora Oświaty i Wychowania, Władysława Świątka. W sposób napastliwy oskarża mnie o wywołanie fermentu i anarchii. Grozi bliżej nieokreślonymi konsekwencjami dla mnie i Związku. Domaga się natychmiastowego przerwania akcji protestacyjnej, oświadczając, że nie wyraża na nią zgody. Usiłuję przerwać burzliwy potok jego wypowiedzi. Wyjaśnić mu nasze prawo związkowe do protestu. Ale to beznadziejne. Odkładam słuchawkę, gdyż dalsza rozmowa nie ma sensu. Trzeba zająć się kolejnym działaniem. Przede wszystkim trzeba zwołać zebranie przedstawicieli oświaty miast Górnego Śląska, aby zdać sprawozdanie z obrad Krajowej Komisji Koordynacyjnej. Ustalić plan działania akcji solidarnościowej w innych miastach.
       W następnym dniu wraz z przedstawicielem Międzyzakładowej Komisji Związkowej, udaję się do wiceprezydent Teresy Dudowej z protestem przeciwko ingerencji Inspektora Oświaty w nasze - zgodne ze statutem - działania związkowe.
- Nie, niemożliwe! Pan Inspektor tak się zachował? – mówi pani Prezydent.
Jednak wobec oczywistych faktów decyduje się na udzielenie mu niezbyt zdecydowanego napomnienia. Od tej pory Świątek nie odważa się już więcej w sposób jawny atakować naszego Związku i jego przedstawicieli.
       Strajk nauczycieli wraz z akcją protestacyjną w całej Polsce skończył się 17 listopada 1980 r. znacznymi osiągnięciami dla pracowników oświaty.
       Przez cały czas otrzymywaliśmy drogą kolejową od naszego delegata z Gdańska, Grzegorza Zielińskiego bieżące informacje o przebiegu akcji protestacyjnej.
       Ostatnią nadano 17 listopada 1980 r.
Komunikat 13 (fragment)
17 listopada 1980 roku, po dziesięciu dobach strajku okupacyjnego, o godz. 4.20 w sali nr 920 Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku podpisano  porozumienie  między Komisją Resortowo-Wojewódzką Ministerstwa Oświaty i Wychowania a Komisją  do Rozmów Krajowej Komisji Koordynacyjnej Oświaty i Wychowania NSZZ “Solidarność”.
...najistotniejsze są trzy sprawy:

1. Podniesienie udziału oświaty w dochodzie narodowym od 1981 r. Do 6%...
         2.Zmniejszenie obciążenia nauczycieli godzinami dydaktycznymi.
         3. Uzupełnienie do 850 zł dla wszystkich pracowników oświaty i wychowania podwyżki.
                                                           Za Krajową Komisję Koordynacyjną
                                                           Pracowników Oświaty i Wychowania
                                                                        NSZZ “Solidarność”
                                                                      Grupa Informacyjna

      Strajk ten, odebrany przez środowiska oświatowe jako moralne zwycięstwo nad władzą komunistyczną, miał olbrzymie znaczenie. Pozwolił uwierzyć, że odwaga i determinacja są skutecznym orężem przeciwko przemocy. Odwaga bowiem stanowiła wówczas zaczyn wolności, o którą przyszło nam walczyć jeszcze przez całe dziesięciolecie.
                                                                                    ***
       Po 17 listopada zgłaszało się do nas coraz więcej nauczycieli emerytowanych. Zarząd Komisji postanowił stworzyć dla nich osobne koło związkowe.
       Ustalono datę 25 listopada na spotkanie założycielskie. Okazało się jednak, że nawiązanie kontaktu z emerytami jest praktycznie niemożliwe. Inspektorat Oświaty od lat nie zadawał sobie trudu prowadzenia ewidencji emerytów, zaś Rada Zakładowa Związku Nauczycielstwa Polskiego zazdrośnie strzegła list ewidencyjnych i wcale nie miała zamiaru ich udostępnić.
Jakakolwiek była prawda nie zmieniało to sytuacji niemożności skomunikowania się naszego Zarządu z nauczycielami na emeryturze.
        Około 20 listopada zamieściliśmy w stołówce nauczycielskiej ogłoszenie o planowanym spotkaniu naszego Związku z emerytami. Stołówka mieściła się wprawdzie w podziemiach budynku Urzędu Miejskiego, ale uznaliśmy ją za część zakładu oświaty, w którym statut pozwalał nam prowadzić działalność związkową.
Udawałem się właśnie do Urzędu na rozmowy z wiceprezydent Teresą Dudową w sprawie mieszkań dla pracowników oświaty. Po drodze wszedłem do stołówki, aby zaobserwować reakcję czytających nasze ogłoszenie.
        Ze zdziwieniem ujrzałem kierowniczkę stołówki trzymającą w rozdygotanych rękach rulon naszego ogłoszenia, które właśnie zdjęła z tablicy ogłoszeń. Oburzony zażądałem jego zwrotu i wyjaśnień. Kierowniczka, z wypiekami na twarzy, drepcąc w miejscu próbowała wybełkotać coś o poleceniu władzy, do której właśnie jest wezwana. Machnąłem na to ręką i udałem się na planowaną rozmowę.
         Tam, po krótkiej chwili z rulonem pod pachą, jak burza wpada prezydent Paweł Spyra i głosem podniesionym do krzyku, zwracając się do mnie, wypala: -Panie Przewodniczący, jak pan śmiał! To jest anarchia! Ja nie pozwolę na to, aby pan zamieszczał swoje materiały propagandowe w budynku Urzędu Miejskiego -.
        Sprowokowany jego krzykiem, również podniesionym głosem odpowiadam - Stołówka nauczycielska jest częścią zakładu oświaty. I mam prawo przynosić tam nasze materiały. I niech pan przyjmie do wiadomości, że nie zamieszczamy tam żadnych materiałów propagandowych, ale zwykłą informację o spotkaniu z emerytami.
          -To pan niech przyjmie do wiadomości, że nie będę tolerował anarchii! Jeszcze my tu jesteśmy władzą...
Wymiana zdań przerodziłaby się zapewne w kłótnię, gdyby nie równie gwałtowne wyjście prezydenta.
          Tę niezbyt budującą scenkę obserwowało kilkoro osób przybyłych na naradę oraz Edward Stuchlik, członek naszej Komisji związkowej, towarzyszący mi w spotkaniu. On mnie nakłonił, aby po spotkaniu zajść do gabinetu prezydenta i załagodzić konflikt, gdyż i tak jesteśmy skazani na współpracę z nim. A tym pokażemy dobrą dyplomatyczną klasę.
        Ten drugi argument przeważył i udaliśmy się we dwóch do jego gabinetu. Prezydent Spyra przyjął nas niezwłocznie. Wyraźnie nie spodziewał się tej wizyty, ale zachował się nad wyraz grzecznie. Poprosił, abyśmy usiedli. Przeprosiłem go za moje uniesienie, zaznaczając jednak, że nie zmieniłem zdania co do meritum sprawy. Prezydent stwierdził, że jako przedstawiciel władzy dał się też ponieść emocji, co nie powinno się zdarzyć, a więc również nas przeprasza.
       Co do możliwości przekazu informacji przez Związek “Solidarność” to pozostawia sprawę otwartą.  Zaczęliśmy go przekonywać, że  najprostszym rozwiązaniem będzie wydanie zgody na montaż gabloty informacyjnej w miejscu dostępnym dla związkowców. Obiecał rozważyć tę propozycję i udzielić nam odpowiedzi w stosownym czasie.
      Mimo trudności z dotarciem do emerytów w dniu 25 listopada do auli V Liceum Ogólnokształcącego przybyło 30 osób. Pierwszy kontakt został nawiązany. Nie stwarzało to jednak możliwości zaprezentowania naszych związkowych propozycji pozostałym członkom tej grupy zawodowej.
        Dzisiaj, kiedy społeczeństwo pluralistyczne jest nadmiernie podzielone, 30 osób na pierwszym spotkaniu zdaje się stanowić całkiem przyzwoitą frekwencję. W tamtym czasie, gdy na zebrania przybywały tłumy zainteresowanych przemianami ustrojowymi, liczba ta była w naszym odczuciu porażką organizacyjną.
       Powołano wprawdzie do działalności koło związkowe, lecz brakowało w nim lidera, który cieszyłby się popularnością i zaufaniem. Wkrótce okazało się jednak, że emeryci mają takiego reprezentanta. Owianego legendą żołnierza Armii Krajowej, Piotra Woźniaka. Autora książki autobiograficznej „Zapluty karzeł reakcji”. Wyraził on zgodę na kierowanie pracą organizacyjną Koła Nauczycieli Emerytowanych.
       I trzeba przyznać, że jako osoba charyzmatyczna porwał za sobą w wir pracy organizacyjnej wielu bytomskich emerytów. Jego aktywna obecność nie tylko wśród emerytów, ale również w działalności informacyjno – wydawniczej zaznaczyła się trwałym śladem w „Solidarności” bytomskiej oświaty.

 

Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. tak rodziła się prawdziwa 'SOLIDARNOŚĆ"

to nie skok Wałęsy przez płot, to tysiące zdeterminowanych ludzi, którzy poczuli skrzydła u ramion, budowało z mozołem fundamenty wolnego państwa.
To takich ludzi przestraszył się reżim i zamknął orły 13 grudnia 1981 r. w klatkach, to na nich polowano, to ich pozbawiano pracy i zmuszano do emigracji.

Dziekuję za to wspomnienie.

Musimy pamiętać w prawdzie, nie w narracji napisanej przy okrągłym stole.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Morsik

2. Szkoda tylko,...

...że prawda o Ludziach, którzy podjeli się trudu budowania Nowej Polski jest przywalana okrągłym stołem. Szkoda, że dzisiejsi działacze "S" wolą zapomnieć... Szkoda, że "Solidarność" i solidarność gdzieś nam sie rozcieńczyła...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Kleo108

3. Wiele ludzi jest

Wiele ludzi jest rozczarowanych ludźmi z Solidarności..., ale błędy były nieuniknione - demokracja rodziła się w bólach, ale i musiały być kompromisy... Ludzie raczej są idealistami, tylko świat często sprawia, że muszą zejść na ziemię...

avatar użytkownika adsenior

4. daliśmy sobie wyrwać Solidarność

Już na zjeździe Solidarności w hali Olivi, dalismy sobie wyrwać Solidarność z rąk. Stało się to, gdy ubecki szpicel, nieznaczna ilością głosów, pokonał w wyborach na przewodniczącego pana Gwiazdę. No a potem to już poszło, całą strukturę KK opanowało różne robactwo, w rodzaju geremkopodobnych!

Uśmiech i życzliwość, ułatwiają życie!