Przełom w parlamentarnym śledztwie?

avatar użytkownika FreeYourMind

Wiadomość o tym, że parlamentarny zespół pod kier. A. Macierewicza oficjalnie zwrócił się do amerykańskich generałów lotnictwa w Ramstein o przybycie do Polski i wzięcie udziału w posiedzeniu dotyczącym badania przyczyn katastrofy smoleńskiej, jest bardzo dobra. Już samo to, że nareszcie w naszym kraju moglibyśmy usłyszeć głosy specjalistów (a nie nieustannie lansowane przemowy prorosyjskich ekspertów z Bożej łaski) mogłoby mieć przełomowe znaczenie dla parlamentarnego śledztwa (bo to, co robi prokuratura wojskowa trudno po 5 miesiącach nawet nazwać śledztwem). Poza tym na tle wymagającej osobnego dochodzenia (to oczywiście po zdymisjonowaniu obecnego „rządu”), skandalicznej wprost kwietniowej decyzji D. Tuska o oddaniu śledztwa Rosji, można by zacząć mówić o odzyskiwaniu przez państwo polskie (przynajmniej częściowo) podmiotowości w całej tej sprawie dochodzenia prawdy. Oczywiście to, że dopiero zespół Macierewicza zaczął to dochodzenie na serio (włącznie z uruchamianiem takich właśnie kontaktów, jak te z wojskowymi NATO), może być dla nas sporą pociechą, jednakże powinniśmy stale mieć przed oczami postawę gabinetu ciemniaków, który permanentnie od 10 kwietnia robił wszystko, by kwestię wyjaśnienia przyczyn tragedii zamieść pod moskiewski dywan i najlepiej jak najszybciej o wszystkim zapomnieć. Jedni mogą to tłumaczyć tchórzostwem, inni cynizmem, jeszcze inni prorosyjską prywatą. Jakiekolwiek jednak nie byłyby motywacje ciemniaków, pewne jest jedno – postawa „polskiego rządu” wydatnie przyczyniła się do karygodnych zaniedbań dotyczących miejsca katastrofy, samego wraku, sposobu obchodzenia się z ofiarami i ich rzeczami, no i przede wszystkim – samego dochodzenia. Przy najbardziej więc spolegliwym traktowaniu tego „rządu”, mamy ewidentnie do czynienia z działaniem na szkodę polskiego państwa. Za takie zaś rzeczy trafia się pod sąd, czego ciemniakom szczerze życzę.

Wracając zaś do sprawy współpracy z amerykańskimi specjalistami. Ze swej strony proponowałbym, by wśród nich pojawili się przedstawiciele najbardziej doświadczonej i najlepiej wyposażonej na świecie instytucji zajmującej się wyjaśnianiem przyczyn katastrof lotniczych (także tych spowodowanych kolizjami (w powietrzu lub na lądzie), zamachami terrorystycznymi, uprowadzeniami, zestrzeleniami itd.), jaką jest amerykańska niezależna National Transportation Safety Board (http://www.ntsb.gov/). Należy się, rzecz jasna liczyć z tym, że na wieść o tym, jak udokumentowano pobojowisko, jak Rosjanie (za zgodą „polskiego rządu”!) obeszli się z wrakiem (jak nadal – przez PIĘĆ MIESIĘCY niszczeje on pod gołym smoleńskim niebem), jak wyglądały analizy patomorfologiczne zwłok itd. - Amerykanom staną włosy dęba na głowie, ale też mogą oni z tego powodu (tj. przerażeni skalą zaniedbań) jeszcze uważniej zająć się całą sprawą i włączyć z całym swym profesjonalnym zapleczem w pomoc w wyjaśnianiu przebiegu zdarzeń z 10 kwietnia (i potem). Z dużą dozą prawdopodobieństwa można bowiem mówić zarówno o sabotażu prowadzącym do katastrofy (nie wchodząc tu w warianty zamachu, gdyż te były już wielokrotnie także na moim blogu analizowane), ale – co także warto szczególnie podkreślić – o sabotażu dotyczącym zabezpieczania miejsca, szczątków (lotniczych i ludzkich), śledztwa itd. Wydaje się nawet, że w tym drugim wzięło udział więcej osób niż w tym pierwszym, co również powinno kiedyś posłużyć w formułowaniu aktów oskarżenia (bez względu na to, czy będziemy sądzić polityków działających na szkodę polskiego państwa, czy np. dziennikarzy celowo szerzących fałszywe, spreparowane, przekazywane przez rosyjskie służby, materiały dotyczące katastrofy czy śledztwa).

Jeśli specjalistom wojskowym i pracującym w NTSB przekaże się jak najobszerniejszą dokumentację fotograficzną i filmową dotyczącą katastrofy smoleńskiej, poczynając od zdjęć amatorskich, a na oficjalnych kończąc – uwaga, także z tymi dokumentami, które były zmontowane w celach dezinformacyjnych (słynne już „analizy Amielina”, „zdjęcia zwłok”, „zdjęcia drzew ściętych przez tupolewa” itd.)) – to bez większego problemu (zwłaszcza gdyby do analizy tychże materiałów włączyło się też FBI) wykryliby to, czego za cholerę nie mogą wykryć specjaliści w naszym kraju. Dotyczy to także analizy fonoskopijnej zapisów czarnych skrzynek i ścieżki dźwiękowej filmiku Koli.

Należy się jednak liczyć z tym, że promoskiewska ekipa trzymająca w Polsce władzę, będzie chciała sabotować współpracę polsko-amerykańską w dziedzinie parlamentarnego śledztwa, zaś sami Rosjanie będą chcieli zrobić wszystko, by nie dopuścić np. do zbadania szczątków wraku oraz terenu po katastrofie (gdzie w ziemi jeszcze sporo fragmentów pozostało). Wśród kawałków wraku zapewne są nie tylko te, które świadczą o tym, że wysadzono tupolewa, ale i mogą być (o ile nie zostały „przebrane” na przestrzeni 5 miesięcy) szczątki innej maszyny, z którą doszło do kolizji podczas zniżania się w kierunku lotniska – kolizji, która, jak sądzę, doprowadziła do strącenia polskiego samolotu przed jego całkowitym zniszczeniem (http://freeyourmind.salon24.pl/219683,medytacje-smolenskie). Niewykluczone, że za jakiś czas dojdzie do dziwnego pożaru tam, gdzie składowany jest wrak i się okaże, że w ogóle wszystko jest zwęglone i „nadaje się tylko do przetopienia” w ruskiej hucie. To wszystko jednak powinno wpłynąć na Amerykanów, by pozwolili nam sięgnąć po ich materiały dotyczące katastrofy zwłaszcza dotyczące tego, jak wyglądały ruchy innych maszyn na lotnisku smoleńskim przed przybyciem polskiego tupolewa i w trakcie jego sprawdzania warunków do lądowania. Na zdjęciach satelitarnych powinny być widoczne wszystkie grupy biorące 10 kwietnia udział w „operacji Smoleńsk”.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100910&typ=po&id=po32.txt

napisz pierwszy komentarz