Znieważenie ( weronka )

avatar użytkownika Maryla

W przededniu usunięcia Krzyża smoleńskiego z Krakowskiego Przedmieścia Kościół obchodził święto właśnie Krzyżowi poświęcone. Tak się stało, że akurat na ten dzień został wyznaczony termin mszy w intencji mojej chorej mamy. Jest prawdopodobne, że gdyby została odprawiona innego dnia, zabrakłoby mnie wtedy w kościele, a tak uczestniczyłam w obchodach święta poświęconego krzyżowi. Kolejnego dnia po długich rozważaniach wybrałam w pobliskim sklepiku niewielki srebrny krzyżyk z łańcuszkiem, bo jej własny łancuszek rozerwał się jakis już czas temu, nie został naprawiony i w rezultacie od dość juz dawna krzyżyka nie miała. Następnego dnia krzyż usunięto sprzed Pałacu, a mnie udało się "złapać" księdza po mszy, aby poświęcił krzyżyk na łańcuszku. Wysłuchałam słów święcenia krzyża i żałuję, że nie mogę dołączyć ich do tej notki; nie udało mi się ich odszukać.

Po co o tym piszę? Tak naprawdę, to pracownicy kancelarii prezydenta nie zabrali Krzyża sprzed pałacu. Jako symbolu chrześcijańskiego i dla czuwających tam symbolu żałoby. O uosabiającym go przedmiocie można zapomnieć, ale też w każdej chwili można mieć go z powrotem: z dwu desek, ze sklepiku z dewocjonaliami.To ci, którzy go zabrali sądzą, że chodziło o konkretne dwie belki zbite pod kątem prostym i nazwane Krzyżem Smoleńskim, choć umieścili je w kaplicy. To ich zdaniem właśnie ten obrobiony fragment drewna  stał się przedmiotem kultu, dlatego tak zależało im na jego usunięciu i dlatego zdecydowali się go uprowadzić bez rzucania się w oczy.

Ale to jednak niesamowity paradoks, że właśnie znak przypominający śmierć na krzyżu Jezusa, który później okazał się Zbawicielem - symbol przede wszystkim cierpienia, a dopiero potem zmartwychwstania - mógł  przeszkadzać na tyle, aby sprawa jego lokalizacji przyćmiła tragedię, z jakiej powodu został wystawiony, choć poniosło w niej tragiczną śmierć kilkudziesięciu Polaków, wśród nich urzędujący Prezydent RP.

Nikt jednak nie znieważał tego krzyża dopóki nie została rozpętana kampania przeciwko jego Obrońcom. Bo to obrońcy byli pierwsi, przeciwnicy pojawili sie znacznie później i ten konkretny krzyż zlał im się w jedno z obrońcami czyli oni nie znieważali naprawdę krzyża, tylko ludzi pod nim czuwających w modlitwie za zmarłych.

"Znieważający krzyż" wyrażali, zgodnie czy wberw intencjom, protest wobec cierpienia i śmierci, więc protest wobec tej tragedii. I pragnienie zapomnienia o niej, co krzyż pozostając przed Pałacem uniemozliwiał, a w szczególności uniemozliwiali to jego obrońcy. Oni chcieli usunięcia Krzyża smoleńskiego aby nie zbierał się przed nim tłum, aby nie zanoszono modlitw, nie opłakiwano ofiar. 

Przeciwnicy nie mieli niczego przeciwko temu, aby opłakiwanie trwało, ale w ukryciu, w kościele, w kaplicy. Czyli tam, gdzie nie musieliby go oglądać. Nikt nie dokonał dewastacji krzyży wystawionych w miejscach wypadków samochodowych, bo przy nich nie zbiera sie tłum pogrążony w rozpaczy. Nikt nie zrywa krzyżyków z szyi, nie wytrąca ich z rąk idących z pielgrzymkami na Jasną Górę czy do innych sanktuariów, procesją w Boże Ciało, a nawet z konduktem żałobnym, bo zmierza do kaplicy cmentarnej.

Abp Nycz przeprosił dziś za znieważenie Krzyża. Kto zdecyduje sie przeprosić za znieważanie jego Obrońców? 

 

http://opinie.nienachalne.salon24.pl/232252,zniewazenie

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. Kto zdecyduje sie przeprosić za znieważanie jego Obrońców?

Pospieszalski: zostałem pobity pod krzyżem


Determinacja
"obrońców krzyża" ma sens. To oni mają rację w tym sporze. Ilość
propagandy, półprawd i pospolitych kłamstw w tej sprawie jest w dalszym
ciągu tak porażająca, że tylko uliczne demonstrowanie pod
transparentami, pod biało-czerwonymi chorągwiami, może być bronią w
walce o prawdę

Jan Pospieszalski
W nocy z 9 na 10 sierpnia zostałem poturbowany
przez tzw. nieznanych sprawców. Poznałem "światłą" młodzież - pijanych
żuli, którzy rozrywali żółtą, pluszową kaczkę z okrzykiem: "Jeszcze
jeden, jeszcze jeden", a później: "Gdzie jest Jarek?". To było
nawoływanie do zabójstwa - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jan
Pospieszalski. Dziennikarz, jeden z autorów filmu "Solidarni 2010" pyta,
dlaczego nikt nie potępił tego incydentu. Ujawnia, że razem z reżyser
Ewą Stankiewicz pracuje nad kolejnym materiałem dokumentującym
wydarzenia spod krzyża.



Przeczytaj też wywiad z Wojciechem Cejrowskim: "Władze
miasta pozwoliły na oszczanie krzyża"


http://wiadomosci.wp.pl/kat,48996,title,Pijani-zule-nawolywali-do-zabojs...


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl