Vincent rozdaje posłom cukierki zamiast informować o stanie finansów. Zyta Gilowska o 100 mld deficytu.

avatar użytkownika Maryla

"Osobiście o tak wysokim deficycie finansów publicznych mówiłam w wywiadach od ponad roku. W odpowiedzi na te wyliczenia spotkałam się z szyderstwami i zarzutami ignorancji" -

Była minister finansów zarzuca Rostowskiemu wprowadzanie w błąd Polaków. I to wprowadzanie w błąd uporczywe, bo trwające już trzy lata. Gilowska wskazuje też na kolejną woltę rządu i szefa MF. "Przed wyborami było świetnie, kryzysu nie ma, panujemy nad wszystkim, zielona wyspa itd. Po wyborach buch - podatki rosną, dług publiczny eksplodował. Minister Rostowski po raz kolejny wprowadził opinię publiczną w błąd. I nigdy się z tego nie tłumaczy. Tylko raz, gdy zarzucono mu ukrywanie przed Polakami faktu, że kryzys dotarł do Polski, wyjaśnił, że nie chciał nas martwić. Poza tym kombinuje i rozdaje posłom cukierki" - mówi rozmówczyni gazety.

"Polski The Times"  publikuje wywiad Zyty Gilowskiej i komentarz do informacji ministra Jacka Rostowskiego.

Rząd ma obowiązek z wyprzedzeniem informować obywateli, dyskutować z nimi - a przede wszystkim nie okłamywać ich w tak podstawowej kwestii, jak stan finansów publicznych.

Pełny zapis rozmowy z Zytą Gilowską zamieszcza dziś "Polska The Times".

http://biznes.onet.pl/rostowski-rozdaje-poslom-cukierki--mowi-gilowska,18543,3701336,1,prasa-detal

Vincent rozdaje cukierki - od 500 tyś do 1 milarda

Polska najgorzej w Unii wspiera rodzinę.Vincent rozdaje cukierki

Doktryna szoku. UBekistan. Recesja. Rostowski dalej rozdaje cukierki. Co z gospodarką?

W 2009 r. możliwa korekta wzrostu do 2,8 proc. Łajdactwo precz! Rostowski rozdaje cukierki.

 

 

 

 

Etykietowanie:

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Przed wyborami było świetnie,

Przed wyborami było świetnie, kryzysu nie ma, panujemy nad wszystkim, zielona wyspa itd. Po wyborach buch - podatki rosną, dług publiczny eksplodował. Minister Rostowski po raz kolejny wprowadził opinię publiczną w błąd. I nigdy się z tego nie tłumaczy - twierdzi Zyta Gilowska, ekonomistka i była minister finansów, w rozmowie z Agatonem Kozińskim.

Minister Jacek Rostowski podał, że tegoroczny deficyt sektora finansów publicznych wyniesie ponad 100 mld zł. Jesteśmy w kłopotach?

Tak, jesteśmy. Osobiście o tak wysokim deficycie finansów publicznych mówiłam w wywiadach od ponad roku. W odpowiedzi na te wyliczenia spotkałam się z szyderstwami i zarzutami ignorancji. Taką kwotę dało się wyłuskać z rozmaitych informacji cząstkowych już wiosną 2009 r. Podobnie prognozował prof. Gomułka. Rzetelne i szczegółowe wyliczenia przedstawiła z mównicy sejmowej podczas dyskusji o budżecie na 2010 r. śp. posłanka Aleksandra Natalli-Świat. Fachowcy wiedzieli, zaskoczenia nie ma. Natomiast warto skomentować kolejną woltę rządu i ministra finansów.

Co Pani nazywa woltą?

Przed wyborami było świetnie, kryzysu nie ma, panujemy nad wszystkim, zielona wyspa itd. Po wyborach buch - podatki rosną, dług publiczny eksplodował. Minister Rostowski po raz kolejny wprowadził opinię publiczną w błąd. I nigdy się z tego nie tłumaczy. Tylko raz, gdy zarzucono mu ukrywanie przed Polakami faktu, że kryzys dotarł do Polski, wyjaśnił, że nie chciał nas martwić. Poza tym kombinuje i rozdaje posłom cukierki.

Zarzuca Pani ministrowi dezinformację.

Zarzucam wprowadzanie w błąd. I to wprowadzanie w błąd uporczywe, bo trwające już trzy lata. W demokratycznym współczesnym państwie rząd - np. brytyjski, francuski, niemiecki - prowadzi dialog z obywatelami. Głównie na forum parlamentu, ale nie tylko. Rząd ma obowiązek z wyprzedzeniem informować obywateli, dyskutować z nimi - a przede wszystkim nie okłamywać ich w tak podstawowej kwestii jak stan finansów publicznych.

Rozmawiamy dwa lata po upadku banku Lehman Brothers, symbolu wielkiego kryzysu finansowego. Ten kryzys wpędził w kłopoty cały świat, w tym Polskę. Czy była sposobność, by uniknąć tak wielkiego deficytu?

Przede wszystkim kryzys nie zaczął się dwa lata temu. On tlił się od połowy 2006 r. na rynkach nieruchomości w Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. W 2007 r. upadały niektóre europejskie banki hipoteczne i stawało się jasne, że może być z tego większe nieszczęście. Ale nikt nie przewidywał takiej skali perturbacji. Od marca 2008 r., od krachu potężnego banku inwestycyjnego Bear Stearns, było wiadomo, że kryzys finansowy się rozwija w klasycznym scenariuszu. Gdyby więc starannie liczyć, to kryzys zaczął się dwa i pół roku temu. Było więc sporo czasu, żeby przygotować jakieś instrumenty taktycznej i strategicznej obrony naszej gospodarki oraz finansów.

Polska jest powszechnie chwalona za to, jak sobie z tym kryzysem radzi. W ubiegłym roku jako jedyni w Europie utrzymaliśmy wzrost gospodarczy.

Ale też powszechnie wiadomo, że Polsce skórę uratowały dwa fakty. Po pierwsze, elastyczna waluta, która pozwoliła utrzymać konkurencyjność naszego eksportu. Po drugie, obniżka podatków, która bardzo istotnie zasiliła popyt krajowy. To utrzymało gospodarkę w ruchu i spowodowało bezinflacyjny wzrost dochodów ludności o mniej więcej 10 proc. Ten potężny impuls wystarczył na półtora roku. Jeśli weźmiemy pod uwagę wpływy z trzech głównych podatków: VAT, PIT i CIT za 2008 r., to były one nominalnie wyższe o prawie 30 mld zł niż w 2007 r. Z kolei te wpływy w 2009 r. były jeszcze o 15,3 mld zł wyższe niż w 2008 r.

Pozytywny wpływ takiego impulsu zauważa także minister Rostowski - przyznał to także na naszych łamach ("Polska", 21.09.2010 r.). Ale w tym samym wywiadzie powiedział, że uratował kraj przed katastrofą, jaką byłaby realizacja żądań opozycji, która chciała dodatkowych pakietów stymulacyjnych w wysokości 46 mld zł. Gdyby je zastosowano, to - według słów ministra - przerabialibyśmy dziś scenariusz grecki.

To jakieś brednie. Nie wiem, o jakim pakiecie mowa. I niby w czym tkwiło niebezpieczeństwo dla ministra? Jeśliby by nawet takie oczekiwania się pojawiły, to co z tego? Czyżby miały spaść na gospodarkę jak deszcz z nieba? Przecież udzielanie pomocy publicznej jest bardzo ściśle regulowane przepisami unijnymi. Nie ma legalnych kanałów transmisji takich kwot poza obniżką podatków, o czym rządzący słyszeć nie chcieli. Przecież minister wie, że nie da się rozrzucać pieniędzy z helikoptera.
Niemcy i Francja nie rozrzucały, ale znalazły sposób, by pomóc własnym gospodarkom.
Tamte państwa miały problemy z bankami i im pomagały wedle pośpiesznie tworzonych, skomplikowanych reguł prawnych. Tylko Francuzi zasilili przemysł, ignorując restrykcje unijne.

Pani Profesor, wrócę do 100 mld zł deficytu. Czy można było coś zrobić, żeby uniknąć tak dużego deficytu mimo kryzysu?

Oczywiście. 100 mld zł dla naszego państwa na dorobku to gigantyczna kwota. Najlepiej widać to po rentowności naszych obligacji skarbowych. Aby pożyczać pieniądze, musimy oferować rentowności wprawdzie trochę niższe niż Grecja czy Węgry, ale wyższe niż Hiszpania. Rząd nie podejmował żadnych istotnych działań z wielu powodów (święty spokój) i dlatego, że miał złą diagnozę sytuacji. Przykładowym dowodem jest miotanie się od ściany do ściany w kwestii skutków obniżki podatków i składki rentowej oraz perspektyw rozwoju gospodarczego.

Te skutki co kwartał były oceniane inaczej. Rząd mniej więcej raz na kwartał zmieniał zdanie. Jeżeli rząd był do tego stopnia zdezorientowany, że nie posiadał porządnej analizy wpływu zmian podatkowych na perspektywy i składowe wzrostu gospodarczego, to jak mógł podejmować działania? W odstępie kilku tygodni minister finansów chwalił w Sejmie poprzedników za przeforsowanie obniżek danin publicznych, a premier ich atakował za pozbawienie dochodów na kwotę 40 mld zł. Chociaż powinien wiedzieć, że wpływy z głównych podatków za lata 2008-2009 były łącznie o 74 mld zł wyższe niż w 2007 r. Jest zresztą mocny dowód na to, że rząd błędnie oceniał sytuację od samego początku, tj. od listopada 2007 r.

Cały tekst przeczytasz w weekendowym wydaniu "Polski" lub na stronie prasa24.pl.

http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/311552,zyta-gilowska-rostowski-wp...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. WAGA ARGUMENTÓW-Krzysztof Rybiński

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Zabójcza dla Polski polityka fiskalna

Jedynym sposobem na kryzys finansów publicznych ma być - wg polskiego rządu - jeszcze większe zdzieranie podatków z rodzin. I chodzi nie tylko o podatek VAT, który ma nadal rosnąć, ale także o odebranie rodzinom przyznanych wcześniej ulg.

Ministerstwo Finansów przedstawiło już swój projekt „reformy finansów”, a także leczenia dziury budżetowej. Ma nim być oczywiście - jakże typowe dla deklarującej się jako liberalna Platformy Obywatelskiej - podwyższenie podatków. Chadecki i konserwatywny komponent PO widać zaś w tym, że platformersi chcą obłożyć największymi obciążeniami rodziny, w tym rodziny wielodzietne, odbierając im z trudem uzyskane ulgi.

I nie jest to przesada. Jak nieoficjalnie dowiedział się PAP, metodą na zmniejszanie deficytu ma być likwidacja lub ograniczenie ulgi prorodzinnej, w sytuacji, gdyby dług publiczny przekroczył poziom 55 proc. PKB. Projekt zakłada także wprowadzenie mechanizmu kolejnych podwyżek VAT (oprócz planowanej podwyżki w 2010 roku), gdyby dług przekroczył 55 proc. PKB.

Co będą oznaczały takie decyzje, jeśli rzeczywiście zostaną wprowadzone? Odpowiedź jest dość oczywista. Otóż mniej więcej tyle, że w PO nie ma już ani realnych liberałów, ani konserwatystów (a przynajmniej się nie ujawniają w głosowaniach). Nie ma w niej także ludzi, którzy myślą i działają w perspektywie dłuższej niż kilkumiesięczna. Dlaczego? Otóż podnoszenie VAT-u, o czym wielokrotnie pisałem, najbardziej uderza w rodziny wielodzietne. To one poniosą najwyższe (relatywnie do własnych dochodów, ale i uczestnictwa w budowaniu przyszłości Polski) koszty rządów Tuska. Odebranie im zaś ulg jest jasnym sygnałem pokazującym, że rząd nie docenia wysiłków rodziny i małżonków.

Trudno też nie dostrzec, że jest to polityka niesłychanie krótkowzroczna. W sytuacji, gdy system emerytalny zmierza ku nieuchronnej katastrofie, a procesy demograficzne sprawiają, że za kilkanaście lat nie będzie miał nie tylko kto pracować, ale nawet kto zajmować się obecnymi podatnikami, stałe podwyższanie obciążeń ciążących na rodzinach i odbieranie im nielicznych ulg – jest polityką samobójczą. Jednak nie dla partii, ta bowiem otoczona jest ścisłą opieką medialną, ale dla Polski i Polaków. W takich warunkach coraz trudniej decydować się na dzieci. A jeśli państwo daje jeszcze jednoznaczny sygnał, że wielodzietność czy choćby dzietność to dla niej nie jest wartość, że można być za nie podatkowo „karanym”, to tylko „Boży szaleńcy” decydować się mogą na liczne potomstwo. Potomstwo, które jako jedyne może uratować system ubezpieczeń, emerytur i zapewnić przyszłość naszemu państwu.
Tomasz P. Terlikowski

http://fronda.pl/news/czytaj/zabojcza_dla_polski_polityka_fiskalna

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. licznik długu

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Pieniądze dla Polski wracają do krajów UE

Unijne pieniądze, jakie Polska otrzymuje, wracają do jej członków w postaci kontraktów na usługi albo np. zapłaty za maszyny i urządzenia - wylicza "Gazeta Wyborcza".

Wg analizy Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, z każdego euro przekazanego Polsce, Niemcy odzyskują 85 eurocentów. Austriacy - 68, Finowie - 55 a Szwedzi - 54. Na końcu zestawienia są Francuzi i Brytyjczycy z kwotą 22 eurocentów. Średnio jest to 46 eurocentów dla krajów starej Unii.

http://biznes.onet.pl/pieniadze-dla-polski-wracaja-do-krajow-ue,18490,37...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl