Seks a sprawa polska.

avatar użytkownika UPARTY
Jak żyć na co dzień w polityce, biznesie, domu zgodnie z Objawieniem i zgodnie z prawem państwowym gdy tworzą się dwa obiegi informacji, gdy społeczeństwo podzieliło się na dwie części i każda widzi co innego. Różnice między nami są tak głębokie, że nawet przepisy prawa rozumiemy inaczej, bo mówimy innymi językami, mamy inne zwyczaje, inne tradycje. Wytworzyła się sytuacja “albo-albo”, lub jak kto woli “leninowska”, czyli “Kto, kogo!”. Ponieważ jak się wydaje salon przegrał wojnę o swój monopol kreowania idoli politycznych , to nie wykluczone, że niedługo pojawi się możliwość budowy nowego, przede wszystkim naszego społeczeństwa. Należy więc się już teraz zastanowić się na tym jak to zrobić, gdy będzie to możliwe. Ja nie twierdzę, że salon przestał już nas nękać, Wręcz przeciwnie - zdychający koń najmocniej kopie - ale my już musimy myśleć o przyszłości, o fundamencie przyszłego porządku społecznego. Chodzi mi o to, byśmy nie czuli się obco w naszym kraju i mieli zaspokojone nasze potrzeby materialne i emocjonalne. Nasze, czyli czyje? Jestem moherem, chyba skrajnym, bo chodziłem wraz z żoną pod krzyż na Krakowskie Przedmieście i tam mieszaliśmy się z tłumem szyderców by z nimi dyskutować, by rozbijać ich jednorodność, by nie mieli poczucia zwartości swojej grupy. Dyskutowałem z mędrkami z Krytyki POlitycznej , bo ja akurat mogę to robić, znam bowiem nieco dorobek ich autorytetów: Eliadego, Szkoły Frankfurckiej i innych . Ale nie chce więcej chodzić, ani na Krakowskie Przedmieście, ani na żadną inną ulicę w tym celu, by bronić godności ludzi gorzej wykształconych i mniej zadbanych przed nienawiścią. Ja chcę by od tego było państwo. Tak samo jak nie chcę patrzeć na ludzi, którym Krytyka Polityczna lub inni lewicowcy odbierają godność bezpośrednio, tak nie chce też patrzeć na ludzi, którym te środowiska obierają godność pośrednio, przez wpędzanie ich w biedę. Nie chcę patrzeć się na ludzi, którym bieda odbiera godność. Przejeżdżałem niedawno ulicą Stalową w Warszawie - jakieś 3 może 4 kilometry od Karkowskiego Przedmieścia i widziałem stojących w bramach młodych chłopców tak zabiedzonych, że mogliby być żywcem przeniesieni do Warszawy w czasie Powstania i sądząc ze zdjęć, z wyglądu nie różnili by się wiele od Powstańców. Jak oni mogą żyć zgodnie z prawem, jak mają szanować porządek społeczny i moralny? Chyba u Koholeta jest takie zdanie-modlitwa; “Dzieki Ci Boże, że nie musiałem kraść, by żyć!” Sądzę, że to nie jest chyba modlitwa ich wszystkich i to mi też przeszkadza, to też chcę zmienić. Ale nie mogę, bo zbyt wielu mnie nienawidzi. Nie słuchają co mam do powiedzenia, nie zastanawiają się nad rzeczywistością tylko mnie obwiniają za wszystko, za to, że jestem, za całe zło tego świata i są przekonani, że ja chcę by byli w nędzy lub kryminale, bo mówię porządku społecznym, bo mówię, że chcę państwa a oni widzą, że państwo to taki potwór co zabrał im wszystko. A ci co wyszli z tej biedy, z rogów ulic Stalowych i Czynszowych w całej Polsce, nie chcą być rozliczeni ze sposobu w jaki to zrobili, oni lub ich rodzice. Nie chcą historii, chcą patrzeć tylko w przyszłość. Ci nienawidzą mnie bo wiedzą, że wyszli z tej biedy pogłębiając niedostatek słabszych, tych którzy jeszcze stoją na tych rogach i wiedzą, że ja o tym wiem. Nienawidzą mojego moralizatorstwa, mojej moherowości, bo sądzą, że godzę się z biedą biednych i wręcz chce jej dla innych. Myślą sobie, że gdybym rzeczywiście nie chciał ich biedy, gdybym im dobrze życzył, to nie patrzył bym tak skrupulatnie jak się z niej wychodzi. Ja wiem, że to wszystko nieprawda, że oni nas nienawidzą bez powodu- bez realnego powodu. Skąd oni wiedzą, że ja patrząc wstecz chce im zrobić krzywdę, chce pozbawić ich dorobku. Oni tego nie wiedza, ale się domyślają. Istnieje bowiem w naszej kulturze taki niedobry stereotyp, że człowiek starający się używać na co dzień tego, co można wyczytać w Piśmie Świętym jest nieżyciowy, że jest mu trudno, że sam sobie utrudnia życie. Jak wiec ci, którzy ledwo mają siły na takie życie jakiego doświadczają , dotyczy to ludzi “na dorobku” ze wszystkich grup dochodowych, mają dobrowolnie jeszcze sobie to życie sobie utrudnić. Te obawy zbliżają ich do naszych najbardziej zaciekłych przeciwników ideologicznych, religijnych, te obawy zamykają im uszy na nasze argumenty. Nasi przeciwnicy pokazują skromnych purytanów zaczytanych w Biblii, pokazują naszych rozmodlonych eremitów by każdy widział w religii ciężar, ubóstwo i niewolę, by każdy widział ludzi, którzy ich zdaniem wbrew naturze rezygnują z seksu i wszelkich przyjemności, żyją w strachu przed groźnym i bezwzględnym Bogiem, który całe narody potrafi skazać na śmierć! Boją się więc, że chcemy ich przymusić do jeszcze gorszego życia od tego , co wiodą obecnie zabierając im ostatnie przyjemności. Niektórzy z nich wyobrażają sobie, że w moich oczach niby są oni błogosławionymi biednymi, że rzekomo sobie myślę, iż skoro mają już nadzieje na Raj, to po co im pieniądze na Ziemi i dlatego godzę się na to, by byli oni oskubywania do żywego przez innych. Oczywiście można się z tych sterotypów z łatwością pośmiać, Bo powściągliwość w kontaktach z drugą płcią ma być nienaturalna a niechęć do drugiej płci, czyli homoseksualizm jak najbardziej, bo ci z jednych środowisk zaczytanych w Bibili zawiadują prawie wszystkim pieniędzmi tego świata, więc niby są nieżyciowi, że drudzy, z drugich środowisk też zaczytanych w Piśmie Świętym tworzą w zasadzie cały postęp technologiczny, te wszystkie udogodnienia i luksusy powstają zapewne dlatego, że chcą się umartwiać ubóstwem. Ci sami, co na swym pieniądzu napisali, że w Bogu nadzieja, dysponują też w zasadzie jedyną samodzielną armią świata, więc na pewno chcą być zniewoleni. Niby proste, ale jak trudno to powiedzieć, jak trudno wyciągnąć wnioski. W filmie Wajdy Ziemia Obiecana jest scena pokazująca poranne modlitwy przemysłowców łódzkich. Wszyscy najbogatsi modlili się do tego samego Boga. Nie wiem co Wajda chciał tą sceną pokazać, ale mnie on utwierdził w tym, że jeżeli chce mieszkać w takich pałacach jak oni to muszę się dużo modlić, a nie ukrywam, że mi się one podobały. Ale czy inni też wyciągnęli podobne wnioski? Jeśli chcemy w miarę łatwo zbudować przyjazne nam państwo dobrze w nim żyć powinniśmy zaprzeczyć powszechnemu stereotypowi, pokazać że jest nie prawdziwy, że nasze “brzmię jest lekkie”, że oni nie muszą się go obawiać. Powinniśmy pokazać, że my chcemy wszystkiego tego samego co oni, plus, jeszcze dodatkowo, chcemy zbawienia a to osiągniemy, jak ten chłopak z bramy na Stalowej i jego dziewczyna będą najedzeni do syta codziennie a jak ona zajdzie w ciążę, to nie będzie się musiała martwić ani o odwapnienie swoich zębów , ani o to co da dziecku jeść i w co go ubierze, więc będą mogli sobie robić co chcą, jak chcą i kiedy chcą. Czyli co, ja moher martwię się o seks “chłopaka z bramy” i uważam go za probierz sprawiedliwości społecznej? To chyba jakaś aberracja. No właśnie, że nie! Dochodzimy tu do jednego z najważniejszych problemów społeczno-politycznych i moralnych czyli do seksu. Nasi przeciwnicy chcą nas obrzydzić i pozbawić nas wpływu na kształt społeczeństwa zaczynając dyskusje od spraw dla nas intymnych, od spraw, o których nie każdemu jest łatwo mówić, więc łatwiej niż od czego innego jest zacząć tworzyć fałszywy stereotyp o nas, by później , gdy dyskusja dotyczy innych zagadnień używać agrumentów ad personam. Oni bowiem, analizując nasz stosunek do seksu stworzyli sobie “wektor wolności”, powszechnie używane narzędzie pomiarowe, które zawsze wykaże wyższość laickiego porządku społecznego. Celibat jest najbardziej charakterystyczną, najlepiej oprócz stroju, widoczną cechą kapłanów i osób konsekrowanych. To tworzy jakby początek skali pomiarowej, od zalecanej przez św. Pawła i Kościół Powszechny pełnej powściągliwości seksualnej dla osób konsekrowanych i kapłanów, czyli dla jądra Kościoła, przez ich zdaniem warunkową akceptacje seksu u pozostałych wiernych, do pełnej swobody obyczajowej z dala od Kościoła i Objawienia. Łączą to z inną skalą, skalą samodzielności decyzyjnej. Od pełnego podporządkowania się zwierzchnictwu, czyli od zerowej swobody decyzyjnej osób kosekrowanych i kapłanów, przez ograniczenia wynikające z przykazań dla pozostałych wiernych, aż do pełnej swobody realizacji swoich interesów z dala o Kościoła i Objawienia. Z połączenia tych dwóch skal wychodzi im, niby przez indukcję, że zero seksu, zero swobody to kwintesencja wiary i moralności a im dalej od wiary i moralności, tym na więcej można sobie pozwolić, tym lepiej można zadbać o swoje interesy. I w ten sposób seks jest sprawą polityczną , bo ten “wektor wolności” jest lansowaną przez nich miarą wolność powszechnej, jest podstawowym narzędziem propagandowym promującym laicyzm i libertynizm a skalą na nim są zachowania seksualne. Oni by pokazać jak jest miara wolności danej postawy życiowej sprawdzają jej pozycję na “wektorze wolności” stosunkiem do seksu i w ten sposób sprawdzają się jak daleko jest ono od zaleceń Kościoła, od Objawienia. Im dalej, tym lepiej ich zdaniem, bo tym pełniej dana postawa może zaspokoić potrzeby człowieka i jego interesy również materialne. “Wektor wolności” służy im do oceny ustrojów politycznych! My musimy wykazać, że ta miara jest kłamstwem, że erotyka jest nieusuwalnym elementem Objawienia, że Pismo Święte nie dość, że zawiera w sobie “samouczek erotyczny” jakim jest Pieśń nad Pieśniami, to jeszcze udane życie seksualne jest wartością chronioną. Wtedy nie będzie wektora wolności, nie będzie na nim żadnej skali, bo mówiąc obrazowo odpadnie zarówno “strzałka na końcu” jak i “kreska” na początku. Mało kto zdaje sobie sprawę z symboliki pierwszego publicznego objawienia się Jezusa Chrystusa jako cudotwórcy idącego na Krzyż. W jakiej to było sytuacji? Wesele w Kanie Galilejskiej! Przenosząc to na dzisiejsze stosunki, można by tą sytuacje porównać do sytuacji zakochanej dziewczyny, która chce być ze swoim ukochanym i dla tego urządza prywatkę, licząc na to, że jej wybrany będąc wśród innych wykaże aktywność, która zostanie przez nią przyjęta. Będzie mogła publicznie go wywyższyć spośród innych. Wszyscy obecni na prywatce będą wiedzieli, że oni stali się parą- czyli małżeństwem, będą świadkami zarówno wyboru jak i początku. W czasach biblijnych tak wyglądało zawarcie małżeństwa i związane z nim wesele. W mojej młodości wielokrotnie bywałem na prywatkach, na których w pewnym momencie jakaś para, w sumie publicznie, znikała w drugim pokoju i potem mówiło się, że chodzą razem. W czasach biblinych mówiłoby się, że są małżeństwem. Była też raz taka impreza, na której zabrakło alkoholu - co zrobiło niedopite towarzystwo ze sposobiąca się do “małżeństwa” “parą” , to nie będę opisywać, ale powiem jedno- ta para się na dobre nie zeszła , dziewczyna już nigdy nie urządziła żądnej prywatki i wycofała się całkiem z życia w swoim środowisku. Czy wyszła za mąż nie wiem. Ale jak im wtedy brakowało obecności Matki Boskiej na przyjęciu, to widziałem! Brakowało do czego ? Do tego samego co wspomianym w Ewangelii narzeczonym 2000 lat temu - do udanego seksu! I teraz konkluzja: zagrożenie dla udanego seksu było pierwszym wystarczającym powodem do ujawnienia przez Chrystusa swej boskiej natury! Niech mi więc nikt nie mówi, że chrześcijaństwo jest asksualne, że nakłada zbyt duże ciężary obyczajowe na ludzi - bo jest wręcz przeciwnie.Chrześcijaństwo to droga życia pod każdym względem udanego. Przepraszam naszych czytelników za grubą dosłowność, ale może przeczyta ten tekst choćby jeden “młody, wykształcony z dużego miasta” i dobrze byłoby by zrozumiał. Naszymi chrześcijańskimi celami społecznymi, naszą drogą do zbawienia , jest i udany seks jak pary w Kanie Galilejskie ( wszystkie Ewangelie), jest i otrzymanie za darmo chleba (modlitwa Ojcze Nasz) , by najeść się do syta, po trzecie niezależność, by być jak wiatr, o którym nikt z postronnych nie wie skąd i dokąd wieje (Ewangelia św, Jana) . A zdrowie nasze jest tak ważne, że może usprawiedliwić nawet wywyższenie miedzianego węża. W sumie pełna wolność w każdym wymiarze. To jest Chrześcijaństwo i my musimy o tym mówić. To jest zarazem nasz program polityczny. Musimy tez pamiętać żę również dla umożliwienia wszystkim, nawet najbiedniejszym, zaspokojenia tych banalych potrzeb Chrystus zgodził się na Krzyż! Wielkość Krzyża jest wręcz podkreślana banalnością spraw, za które Chrystus został umęczony. I dla tego interesuje mnie “chłopak z bramy” i zdrowe zęby jego dziewczyny. Poza tym wszystkim jeden z Ojców Kościoła nakazuje wręcz nam naukę tańca. Ten Ojciec Kościoła to nie żaden zbereźnik , to nie dość, że święty, to jeszcze i biskup a w dodatku poprawny politycznie murzyn (św.Augustyn) nawoływał: Ludzie ! Uczcie się tańczyć, bo co będziecie robić w Niebie! Natomiast rzekomy smutek chrześcijaństwa znamy głównie z literatury naszych przeciwników, np. Umberto Eco i jego “Imienia Róży”, ale takich książek jest zatrzęsienie, natomiast św.Augustyna mało kto czyta. I teraz bardzo ważna uwaga techniczna. My musimy o tym mówić, ale nie dyskutować z naszymi przeciwnikami. My mamy siać ziarno a nie nim handlować, czyli wymieniać jedno na drugie, bo nie ma ziarna równie dobrego, które moglibyśmy wziąć w zamian. Czym więc jest Objawienie, czemu są zakazy i nakazy, ciągłe groźby śmiercią lub nieszczęściem. Objawienie, w swym ziemskim wymiarze, nie przykrawa naszych potrzeb a wskazuje drogę ich najprostszej realizacji, tak byśmy mogli wszyscy korzystać z uroków życia nie wchodząc jeden drugiemu w paradę. My nie zostaliśmy wygnani z Raju by było nam ciężko, tylko po to byśmy nie “zjedli konkretnego owocu”. Ewangelia to instrukcja jak użyć tego świata, by uczynić z niego Raj na Ziemi - ale dla wszystkich. Czym więc różnimy się od hedonistów. Ano tym, że uznajemy powszechność przysługujących nam praw i mamy z nich nie korzystać kosztem drugiego, nawet nieznanego nam człowieka, ani też kosztem ludzi żyjących w przyszłości. Ludzkość bowiem nie została wygnana z Raju by ludziom było ciężko! Te ciężary życia są “niechcianym konsekwencjami”, skutkami ubocznymi zuchwałości a nie karą rozumianą jako zemsta, czy odpłata. Po to byśmy mogli zbudować swoje państwo musimy najpierw przekonać do nas ludzi wątpiących, pokazać naszą kulturę, jako kulturę ludzi wygodnych. Obecnie jest tak, że wygoda przestała być istotnym parametrem zarówno przedmiotów materialnych jak i stosunków społecznych. Ludzie wyprowadzają się dzisiątki kilometrów od miejsca pracy, spędzają w samochodach czasami i dwie godziny codziennie jadąc do pracy i tyle samo gdy z niej wracają. Kupują za duże na nasze drogi samochody, które nie mieszczą się, ani w pasie jezdni, ani na parkingu , komplikują sobie struktury społeczne w miejscach pracy i życie osobiste nie panując na chuciami itd itp. W rezultacie żyć się nie daje. Kupują przedmioty statusowe a nie mają pieniędzy na wygodne buty dla dziecka, czy zdrowe jedzenie. My zaś chcemy by życie było proste i wygodne, by każdy miał czas na to, co chce i to musi być nasz program polityczny, bo to jest cel życia moralnego i powszechnie akceptowany cel istnienia państwa! To jest punkt styku moralności i polityki. Nie akceptujemy zaś państwa które koncesjonuje, czy to czas wolny, czy dostatek, czy zadowolenie z życia. To mają być dobra powszechne i prawo ma je chronić. Reszta są to warunki jakie musimy spełnić by ten cel osiągnąć. I właśnie ludzie krzewiący moralność powinni mówić o tym, że słowo Ewangelia wzięło się od instrukcji urzędowej przysyłanej ze stolicy ( Rzymu) do władz prowincjonalnych mówiącej jak należy się zachować wobec zachodzacych zjawisk społecznych, bez konieczności trudzenia się samodzielną oceną znaczenia poszczególnych czynów dla Imperium. Ewangelia to narzędzie i my musimy pokazać innym do czego ono służy i jak się nim posługiwać w życiu publicznym, by wszystkim żyło się lepiej. Czy oni mogą powiedzieć, że tego nie chcą? Czyli, po to by móc żyć normalnie w naszym kraju najpierw trzeba pokazać, że tego chcemy. Pokazać w naszych wpisach, w naszym sposobie myślenia i nie dyskutować z nimi. Co najwyżej możemy sprawdzać codzienny poziom nienawiści do nas tak jak się sprawdza poziom wody w rzekach z obawy przed powodzią. To pierwsze uwagi do dyskusji o programie politycznym i odnowie moralnej państwa.
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz