Koniec mitu WikiLeaks?

avatar użytkownika elig

  Czy pamiętają państwo jeszcze WikiLeaks? Ta organizacja, powstała na przełomie 2006 i 2007 roku deklarowała walkę o jawność życia publicznego poprzez publikowanie tajnych dokumentów świadczących o różnych przestępstwach popełnianych przez władze wielu krajów. Zaczęła od spraw Somalii i korupcji w Kenii, a wiosną 2010 opublikowała w Internecie po kilkadziesiąt tysięcy dokumentów dotyczących wojen w Afganistanie oraz w Iraku. Szczególny rozgłos uzyskał film wideo, pokazujący jak załoga amerykańskiego śmigłowca zabiła przez pomyłkę kilku Irakijczyków, w tym korespondenta agencji Reuters.

  Prawdziwa bomba wybuchła jednak w listopadzie 2010, gdy WikiLeaks zaczęły publikacje ponad 250 tysięcy depesz dyplomatycznych z różnych ambasad USA. Wykradł je szeregowiec Bradley Manning, który siedzi obecnie za to w więzieniu /już od prawie dwóch lat/ i toczy się jego proces /patrz /TUTAJ//. Szef Wikileaks Julian Assange jest oskarżony o gwałt w Szwecji i przebywa obecnie w areszcie domowym w Wielkiej Brytanii czekając na wynik postępowania ekstradycyjnego. Niektórzy uważają, że informacje ujawnione przez WikiLeaks odegrały istotną rolę w arabskich rewolucjach pierwszej połowy 2010. Od prawie roku WikiLeaks nie przejawiało jednak jakiejś szczególnej aktywności i powoli zaczynano zapominać o tej organizacji.

  Od pierwszej chwili , gdy w ogóle o niej usłyszano, wszyscy zadawali sobie pytanie: kto stoi za WikiLeaks? Sama pamiętam jak w nocy z 12 na 13 grudnia 2010 miałam okazje zapytać o to Stanisława Michalkiewicza. Odpowiedział mi on wtedy, że cuda się czasem zdarzają, i że, być może, naprawdę jest to grupa idealistów pragnących zbawić świat. Podejrzewano jednak na ogół związki z Mossadem, FSB, CIA, a nawet z wywiadem chińskim.

  W tym roku sytuacja zaczęła się wyraźnie wyjaśniać. W styczniu dowiedzieliśmy się, że Julian Assange został zatrudniony przez rosyjską rządową telewizję. "Nasz Dziennik: napisał w dniu 27.01.2012 /TUTAJ/:

  "W marcu ruszy bowiem dziesięcioodcinkowa seria programów telewizyjnych, w których Assange będzie przeprowadzał wywiady z "czołowymi graczami politycznymi, myślicielami i rewolucjonistami". Program będzie emitowany na antenie Russia Today, finansowanej z publicznych pieniędzy, anglojęzycznej rosyjskiej stacji informacyjnej dostępnej przez satelitę w 85 milionach odbiorników w samych Stanach Zjednoczonych" i dalej: "Zatrudnienie Assange'a wydaje się idealnie pasować do założeń Russia Today. Obawy, że WikiLeaks ujawni jakieś kontrowersyjne i zawstydzające materiały na temat rosyjskiego rządu nigdy się nie spełniły. Jednak tysiące materiałów, dotyczących amerykańskich dyplomatów, które portal ujawnił, okazały się prawdziwym prezentem dla krytyków i rywali Waszyngtonu, w tym dla Kremla. "Bardzo podobały nam się rewelacje WikiLeaks. Były zgodne ze sposobem, w jaki Russia Today zdawała relację z wiosny arabskiej i jak mówiła o dwulicowości zasad stosowanych przez USA i ich sprzymierzeńców – powiedział Peter Lavelle, dziennikarz RT i gospodarz programu Cross Talk. – Myślę, że rząd rosyjski będzie zadowolony z faktu, że Assange będzie pracował w Russia Today".".

  W dniu 17 kwietnia 2012 zamierzenia te doszły do skutku i ukazał się pierwszy wywiad Assange'a z Hassanem Nasrallahem, przywódcą Hezbollahu w Libanie i Syrii /TUTAJ/. Luke Harding z "The Guardian" /TUTAJ/ skomentował to tak: "There is a long dishonourable tradition of western intellectuals who have been duped by Moscow. The list includes Bernard Shaw, the Webbs, HG Wells and André Gide. So Assange – whether for idealistic reasons, or simply out of necessity, given his legal bills and fight against extradition to Sweden – isn't the first. But The World Tomorrow confirms he is no fearless revolutionary. Instead he is a useful idiot. ["The World Tomorrow" - tytuł programu Assange'a w Russia Today]".

  Ja jednak nie sądzę, by Assange i jago ludzie byli "pożytecznymi idiotami". Uważam, że całe te WikiLeaks mogły być po prostu operacją rosyjskich służb specjalnych, tak jak za czasów Związku Sowieckiego RAF i Czerwone Brygady były sowiecką agenturą. Byłby to koniec mitu "idealistów z WikiLeaks".

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @elig

pamięta Pani nasz spór o "Ruch oburzonych" w Hiszpanii? To wsparcie międzynarodówki socjalistycznej w sieci całego świata?

To była ta sama sprężyna, co z WikiLeaks . Próbowano wszczepić "oburzonych" w USA, Anglii, nawet Wielokulturowe Liceum im. Kuronia zrobiło hucpę w Warszawie :)
W Londynie posunięto się do założenia "miasteczka" przed Katedrą.

Zbyt dobrze znamy metody działania propagandy i manipulacji rosyjskich, czy to sowieckich, czy obecnych KGB-wskich w nowym ubranku, zeby sie na to nabrać.

A w Niemczech na ruchu "oburzonych" powstała Partia Piratów, odwołująca się do tradycji z lat 30-tych , nazizmu. Zupełnie bezkarnie - i rosnie w siłę.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika elig

2. @Maryla

Zgadzam się - to są te same metody. Ciekawe jednak, że oni tak "spalili" Assange'a. Te pochwały faceta z "Russia Today". Dziwne.

avatar użytkownika Unicorn

3. Przestał być potrzebny to go

Przestał być potrzebny to go spalili albo inaczej- chronią lepszych kretów.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika elig

4. @Unicorn

Przesunęli go na inny odcinek :)))

avatar użytkownika sierp

5. @ Maryla

Niemiecka Partia Piratów nie odwołuje się jako ugrupowanie do tradycji nazizmu. Jest to partia podobna innym tego typu partiom w wielu innych krajach europejskich (pierwsza była szwedzka, mają jednego eurodeputowanego), powstała na bazie ruchów obywatelskich sprzeciwiających się inwigilacji, domagających się liberalizacji prawa autorskiego (w tym legalności wymiany plików w Internecie) i patentowego (sprzeciw wobec pomysłów patentowania oprogramowania).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Niemiecka_Partia_Piracka
Natomiast w partii tej są różni ludzie i niektórzy z nich mieli wypowiedzi w jakiś sposób dotyczące nazizmu. Np. Martin Delius stwierdził, że "poparcie dla Partii Piratów rośnie tak gwałtownie, jak popularność NSDAP między 1928 a 1933 rokiem", a Bodo Thiesen "bronił też kwestionującego Holokaust publicysty Germara Rudolfa, a także miał stwierdzić, że w wyniku działań Bundeswehry w Afganistanie zginęło więcej osób niż w wyniku mordów popełnionych przez neonazistów":
http://news.money.pl/artykul/polityk;partii;piratow;szokuje;porownania;d...
Jednak takie wypowiedzi nie są równoznaczne z odwoływaniem się do tradycji nazizmu. Szum, jaki zrobił się w mediach po tych wypowiedziach i tropienie "skrajnej prawicy" w szeregach Partii Piratów wskazują raczej na histerię mediów i środowisk lewicowych oraz ogólne przeczulenie społeczeństwa na punkcie jakichkolwiek odniesień do nazizmu.
W Polsce też działała niewielka Partia Piratów, z podobnym programem. Partia ta jakiś czas temu została skreślona z ewidencji, obecnie trwają przygotowania do wznowienia działalności. Osoby z nią związane udzielały się w ostatnich protestach przeciwko ACTA.