Wildstein i Gadowski - o pouczających czytadłach

avatar użytkownika elig

  Wielu blogerów, /m. in Coryllus/ znęca się nad ulubionymi przez mainstream i salon autorami, słusznie zarzucając im, że ich dzieła to pierdoły o niczym. Co się jednak dzieje, gdy ktoś odważy się napisać powieść odsłaniającą skrywane sekrety III RP? Wtedy nagle w tych krytykach budzą się subtelni esteci, wydziwiający nad stylem, sposobem pisania i wspominający coś o grafomanii.

  Tak właśnie się stało, gdy ukazały się książki: Bronisława Wildsteina "Ukryty" oraz Witolda Gadowskiego "Wieża komunistów". Pierwsza opisuje prowokacje Palikota /powieściowy Przybysz/, jego walkę z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu oraz moralną degenerację jego środowiska i t.zw. "elyt" artystycznych. Druga zaś omawia historię FOZZ /powieściowy Fundusz Budowy Gospodarki/, kulisy jego powstania i działalność związanych z nim mafii /WSI, SB i handlarze bronią/ z ich powiązaniami międzynarodowymi łącznie. Obie książki napisane są w konwencji powieści sensacyjnej, "czytają się" dobrze i można się z nich wiele dowiedzieć o dzisiejszej Polsce /i świecie/.

  Wydaje się, iż żaden z autorów nie miał ambicji stworzenia arcydzieła literackiego, natomiast zależało im, by czytelnik zrozumiał w jakim kraju żyje. Tymczasem Coryllus miał o "Ukrytym" do powiedzenia tylko tyle, że:

  "Kiedy to się zmieni? Wtedy kiedy Wildstein zrozumie, że nie jest pisarzem. Wtedy kiedy to wszystko się zawali, a oni będą musieli zatrudnić się w dziale pism kobiecych wydawnictwa Marquard, żeby jakoś przeżyć. ".

  W komentarzu do notki "Tylko idioci piszą dziś powieści" /TUTAJ/ dodał:

  "Nie ma analfabetyzmu. Ja nie narzekam. Chodzi o to, że czytelnik nie otrzymuje treści, którego go interesują. Zamiast tego dostaje jakiś bełkot o Sylwii Nawrot i młodszym aspirancie Tatarze. [czyli "Ukrytego"]".

  No cóż, Coryllus przynajmniej zajrzał tym razem do książki. To i tak pewien zaszczyt, bo "Wieżę komunistów" zmieszał z błotem wyłącznie na podstawie okładki, nie biorąc nawet do ręki tego dzieła.

  Migalski natomiast stwierdził /TUTAJ/, że:

  "Najpierw jednak o książce - jest pisana na kolanie, charaktery są papierowe, a te, które Autor próbował pogłębić (Tatara i Rosy) są banalne i słabo przemyślane. "Ukrytego" czyta się szybko, ale to nie jest komplement - po prostu, nie ma się przy czym zatrzymać - ani postaci, ani dialogi, ani intryga nie wymaga specjalnego zastanowienia i refleksji. Tych kilka godzin, spędzonych na tej lekturze, to nie jest męka, ale też żadna specjalna przyjemność. Ot, czytadło quasi - kryminalne z ambicjami do rozprawki filozoficzno-politycznej.". I dalej:

  "Nie jest w stanie ciekawie i empatycznie oddać motywów polityka Przybysza (zakamuflowany Palikot), nie potrafi oddać mu prawa do mówienia nie kliszami i żałosnymi formułkami, ale prawdziwą wiarą i przekonaniami.".

  Dobre sobie - przekonania, wiara i Palikot. Czy Migalski kpi, czy o drogę pyta?

  Budyń 78 popada natomiast /TUTAJ/ w przeciwną skrajność i traktuje powieść Wildsteina jak zwykły reportaż. Ma więc pretensje o to, że autor nie podkreślił wystarczająco heroizmu Obrońców Krzyża. Pisze:

  " Ludziom, nad którymi w swoim mniemaniu zapewne autor pochyla się z troską, robi tą książką większą krzywdę, niż zrobili jacykolwiek bojownicy Tarasa czy Palikota. W imię większego wstrząśnięcia czytelnikiem?".

  Łagodnie się wyrażając - jest to gruba przesada. Celem Wildsteina było ukazanie zgnilizny moralnej III RP, a nie pisanie laurek bohaterom.

  Skoro przetwarzanie autentycznych wydarzeń w powieściową fabułę powoduje tyle nieporozumień, można by się więc zastanowić, czy autorzy nie postąpiliby mądrzej pisząc relacje reporterskie z dodatkiem publicystyki, zamiast powieści? Okazuje się, że w polskich warunkach nie byłoby to możliwe.

  Witold Gadowski w wywiadzie dla SDP /TUTAJ/ pisze wprost:

  "Jest to fikcja, bo nie chcę być pensjonariuszem zakładów karnych w III RP. Gdybym napisał książkę reporterską, opowiadającą o tych wszystkich sytuacjach, to najprawdopodobniej miałbym na karku kilka sądów. Ucieczka w literaturę, mam nadzieję, skutecznie mnie przed tym broni. Opowiadam jednak o rzeczach, które widziałem, słyszałem, rozmawiałem o tym…".

  Przy okazji dowiadujemy się jak skutecznie wymiar sprawiedliwości i sądy mogą zastępować dawną PRL-owska cenzurę. Witold Gadowski zapowiada zresztą w notce ""Wieża komunistów" trwa" /TUTAJ/ kontynuację swojej powieści.

  Podsumowując - obie książki są niezwykle ciekawą i pouczającą lekturą. Pozwalają zobaczyć skrywane przed nami oblicze III RP. A "znawcom literatury" chciałabym powiedzieć, że wolę przerost treści nad formą niż formy nad treścią.

4 komentarze

avatar użytkownika Unicorn

1. "Recenzje" książek na

"Recenzje" książek na podstawie okładek bez zagłębienia się w lekturę dowodzą wymownie jakim rodzajem buca jest Coryllus. Wildstein jako literat jest żaden ale przecież chodzi o coś innego.
Podejrzewam, że i tak książki obu panów zostaną zapamiętane z uwagi na politykę. A Coryllusa nikt nie będzie pamiętał za kilka lat i może go to drażni i stara się zatrzymać "chwilę."
Proponuję aby napisał odę europejską. Na pewno się sprzeda ;)

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika elig

2. @Unicorn

Akurat ta książka Wildsteina czyta się lepiej niż poprzednie. Z politycznymi książkami jest ten problem, ze gdy zmienia się sytuacja polityczna, to tracą one aktualność, chyba, że są naprawdę wybitne, ale to nie ten przypadek.

avatar użytkownika Unicorn

3. No nie wiem.

No nie wiem. Michnikowszczyzna i Polactwo nadal się sprzedają ;)

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika elig

4. @Unicorn

Bo nadal jesteśmy w III RP :)))