Wdowiec Deresz w roli trefnisia smoleńskiego dla przykrycia komisji sejmowej na temat obecności śladów materiałów wybuchowych n

avatar użytkownika Maryla

Przedstawiciele prokuratury wojskowej udzielają  sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka informacji na temat badań dotyczących ewentualnej obecności śladów materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M.

 

Artymiak przyznał, że niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu (TNT). Zaznaczył, że "nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia z całą pewnością z materiałami wybuchowymi".

- Te same urządzenia (...) po skalibrowaniu i zbliżeniu do opakowania pasty do butów zareagowały pokazując TNT, co może wskazywać na zbliżony skład chemiczny" - zastrzegł płk Artymiak. Dodał jednocześnie, że urządzenia są wysokiej jakości.

 

Obecny na posiedzeniu komisji Jan Bokszczanin - producent urządzeń używanych do wykrywania śladów ewentualnych materiałów wybuchowych - powiedział, że "nie może zgodzić się ze stwierdzeniem", że jeśli takie urządzenie wskazuje na jony trotylu, to "mogą to być także jony innych substancji".

Bokszczanin powiedział też, że takich urządzeń używa około 60 państw i gdyby ich wskazania były nieprecyzyjne i miały błędy, to urządzenia te "nie byłyby kupowane i takie drogie". Poinformował też, że urządzenia te produkowane są na licencji rosyjskiej. 

Nowe oświadczenie prokuratury ws. trotylu

19:10

Prokuratorzy w Sejmie: Niektóre urządzenia wykryły cząsteczki trotylu

Prokuratorzy w Sejmie: Niektóre urządzenia wykryły cząsteczki trotylu

Podczas środowego posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości prokuratorzy przyznali, że niektóre urządzenia biegłych... czytaj dalej »

 

Wdowiec Deresz obleciał Czerską , okolice i Wiertniczą. Robił za głupa, jakby nie wiedział, kto prowadzi śledztwo i gdzie sa dowody .

 

 

 

 

Paweł Deresz: To Kaczyński kazał bratu lądować

Paweł Deresz: To Kaczyński kazał bratu lądować
dt,pap

- Wcześniej czy później zostanie ujawnione nagranie amerykańskich i rosyjskich służb wywiadowczych, które - o czym jestem przekonany - potwierdzi, że w czasie rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z Lechem Kaczyńskim padło sformułowanie "lądujcie koniecznie w Smoleńsku", odpowiada Deresz na na pytanie, co jego zdaniem stało się 10 kwietnia.

Deresz prowokuje: To Jarosław Kaczyński kazał lądować w Smoleńsku

Deresz prowokuje: To Jarosław Kaczyński kazał lądować w Smoleńsku
Agnieszka Kublik

Agnieszka Kublik: Ze zdumieniem przeczytałam dziś pański wywiad w "Fakcie". Ze zdumieniem, bo z dużym przekonaniem twierdzi Pan tam, że "w czasie rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z Lechem Kaczyńskim padło sformułowanie 'lądujcie koniecznie w Smoleńsku'".Paweł Deresz, mąż Jolanty

 

 

 

"Niech Kaczyński mi odpowie, kto zamordował moją żonę"

"Niech Kaczyński mi odpowie, kto zamordował moją żonę"

 

- Chce, żeby pan Kaczyński odpowiedział mi na pytanie: kto zamordował moją żonę - powiedział w "Tak jest" w TVN24 Paweł Deresz,... czytaj dalej »

 

ONET na głównej

"Chcę, by Jarosław Kaczyński odpowiedział na pytanie, kto zamordował moją żonę"

Chcę, żeby pan Kaczyński odpowiedział mi na pytanie: "kto zamordował moją żonę?" – mówił w TVN24 Paweł Deresz. Jak podkreślił, nie może być tak, że prezes PiS ciągle mówi "wiem, ale nie powiem".

Wdowiec po Jolancie Szymanek-Deresz na gorąco komentował w magazynie "Tak jest" spotkanie wojskowych prokuratorów z sejmową komisją sprawiedliwości. Śledczy udzielali informacji nt. domniemanych śladów trotylu na wraku Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku w 2010 roku.

Deresz podkreślał, że nie jest ekspertem od materiałów wybuchowych, jednak bardzo niejasne są dla niego niektóre wypowiedzi prokuratorów. Chodziło przede wszystkim o rozbieżności w wypowiedziach z początku i z końca posiedzenia.

Najpierw śledczy oświadczyli bowiem, że na wraku tupolewa nie wykryto materiałów wybuchowych, potem powiedzieli, iż niektóre z urządzeń wskazały obecność trotylu. - Jest to niejasne. Mam też wątpliwości, że prokuratura tak długo milczy – komentował Paweł Deresz.

Gość TVN24 ma żal do Jarosława Kaczyńskiego o sposób mówienia o rzekomym morderstwie w Smoleńsku. - Chcę, żeby pan Kaczyński odpowiedział mi na pytanie: "kto zamordował moją żonę". Kawa na ławę, nie możemy się bawić już w ciuciubabkę – mówił.

Jego zdaniem, nie może być tak, że Jarosław Kaczyński na pytanie, kto stoi za ową zbrodnią odpowiada: "wiem, ale nie powiem".

Deresz liczy także na porozumienie różnych środowisk w kwestii smoleńska. - Mam nadzieję, że dożyję czasów, kiedy Macierewicz przyzna rację naszym prokuratorom – powiedział.

 

Jako dodatek do Deresza Czerska i Wietnicza zaprosiła Waldiego Kuczyńskiego i mundrola Europy i Azji

 

 

 

Wałęsa: Kaczyński mówi o zamachu, by ulżyć sumieniu

 

 a Jarosław Kaczyński znów nienawistnie milczy... :))

 

 

 

Etykietowanie:

44 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

2. Na wraku tupolewa jednak trotyl?

We wraku tupolewa Tu-154M prokuratorzy jednak wykryli trotyl - wynika z sensacyjnego oświadczenia producenta spektrometrów podczas posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości.
Sejmowa komisja sprawiedliwości zajęła się sprawą trotylu, którą wedle informacji "Rzeczpospolitej" polscy biegli stwierdzili na miejscu katastrofy polskiego tupolewa pod Smoleńskiem. Wniosek o zwołanie komisji złożył wiceprzewodniczący Stanisław Piotrowicz z PiS. Jego zdaniem omówienia wymagały nie tylko doniesienia prasowe o wykryciu substancji na próbkach wraku ale i zachowanie prokuratury bezpośrednio po ujawnieniu tej informacji.

- Rolą prokuratora nie jest uspokajanie opinii publicznej, ale rzetelne informowanie - podkreślał poseł. I zwracał uwagę na fakt, że ustalenia biegłych musiały być szczególnej wagi skoro prokurator generalny uznał za stosowne poinformować o nich premiera. W imieniu prokuratury głos zabrał naczelny prokurator wojskowy płk Jerzy Artymiak.

- Stanowczo twierdzę, że prokuratorzy przedstawiali ustalenia śledztwa w sposób rzetelny i prawdziwy. Każde zdanie było konsultowane z biegłymi - oświadczył. Artymiak podobnie jak prokuratorzy na słynnej konferencji 30 października twierdził, że choć użyte w Smoleńsku urządzenia zareagowały pozytywnie, to jednak te wyniki nie są jednoznaczne z wykryciem materiałów wybuchowych w tym trotylu i nitrogliceryny.

- Używano spektrometrów do przesiewowego badania. Nie stwierdzili trotylu ani nitrogliceryny, nie mieli nawet narzędzi by to stwierdzić Detektory są wykorzystywane do wstępnych testów przesiewowych, a w wyniku takich testu wybiera się dopiero próbki do badań - przekonywał prokurator.

Artymiak powtarzał, że o wykryciu materiałów wybuchowych będzie można wyrokować dopiero po przeprowadzeniu szczegółowej analizy wszystkich próbek, które potrwają kilka miesięcy. Zapewnił też że urządzenia reagują podobnie przy natrafieniu na substancje takie jak pasta do butów, detergenty, czy nawet wędliny.

- Czy po to brano do Smoleńska tak drogie urządzenia, żeby odkryć pastę do butów? - dziwił się w reakcji na te informacje poseł PiS Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską.

W tej sytuacji sensacyjnie zabrzmiały słowa zaproszonego na posiedzenie komisji Jana Bokszczanina - producenta spektrometrów używanych przez biegłych prokuratury w Smoleńsku.

- Nie mogę się zgodzić, że jeżeli urządzenie pokazuje, że są to jony trotylu? To są to jony również innych substancji - stwierdził Bokszczanin.

- Jeżeli to urządzenie wskazuje, że był to trotyl, to prawdopodobieństwo, że to nie był trotyl ? jest bliskie zeru. Jak ten trotyl tam trafił ? to już nie moja sprawa. Jeżeli to urządzenia wykazały obecność trotylu, to znaczy ten trotyl tam był - oświadczył kategorycznie.

- W warunkach naturalnych, gdy mamy do czynienia ze śladowymi nawet ilościami - detektor 3M rozpoznaje jedną cząstkę trotylu w 100 miliardach innych cząsteczek, to urządzenie pokazuje wykrytą substancję. Jeśli to urządzenie i jeszcze inne urządzenie pokazują trotyl, to prawdopodobieństwo, że nie był to trotyl jest dla mnie równe zero - podkreślał Jan Bokszczanin.

- Jak ten trotyl się znalazł? Czy on został naniesiony przez ludzi, którzy mają na co dzień kontakt z materiałami wybuchowymi i wystarczy, że mieli zanieczyszczone ubranie trotylem i mogli ten trotyl nanieść? To już nie moja sprawa. To już sprawa śledztwa - powiedział i dodał:

- Jeśli urządzenie MO2M i inne wykazały obecność trotylu, to ten trotyl tam był. Zakładam, że nie można mówić o urządzeniu z rzędu najwyższych technologii, które jest stosowane przez siły specjalne ponad 60 krajów - takich jak Francja, USA, Indie, Chiny, Rosja, Polska, że wykrywa perfumy. Gdyby one miały tak duże błędy to nie kosztowałyby tyle i nie byłyby kupowane. Te urządzenia nazywają się detektory par materiałów wybuchowych. Detektory materiałów wybuchowych, a nie detektory substancji o podobnym charakterze jonów - podkreślił.

- Jeżeli został wykryty materiał albo jest podejrzenie, że wykryto materiał wybuchowy, jest mnóstwo metod, by sprawdzić, co to za materiał. Ten, kto mówił, że potrzebne są długie miesiące, żeby to stwierdzić, przesadził. W ciągu godziny czy dwóch godzin za pomocą spektrometrii masowej albo chromatografii można stwierdzić, czy tam był materiał wybuchowy czy nie. Jak znam specjalistów, którzy mają do czynienia z materiałem wybuchowym, i którzy używają dostarczanych przez nas urządzeń, to oni są profesjonalni i na pewno zabezpieczyli próbki - podsumował producent spektrometrów.

ansa, mall

http://www.stefczyk.info/wiadomosci/polska/na-wraku-tupolewa-jednak-trot...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Rodziny nie ponaglały

Z Ewą Kochanowską, wdową po śp. Januszu Kochanowskim, rzeczniku praw obywatelskich, rozmawia Anna Ambroziak
Czytała Pani wywiad, jakiego Paweł Deresz udzielił na łamach "Faktu"?

- Z zasady nie czytuję bulwarówek, ale wątek, który wybiły portale internetowe, wzbudził moje zainteresowanie, więc zapoznałam się z tym wywiadem.
Deresz powraca do starych tez: mówi o niedostatecznym wyszkoleniu pilotów, złej organizacji wizyty, o tym, że samolot nie powinien wystartować z uwagi na złą pogodę, a tym bardziej lądować w Smoleńsku.

- To tezy dawno przebrzmiałe... A jeśli chodzi np. o złą pogodę, to nie można nie wspomnieć, że to kontroler lotów w Smoleńsku miał obowiązek zamknąć lotnisko... Ale ja już od dawna mówię, że bardzo panu Dereszowi zazdroszczę.
Zazdrości Pani? Czego?

- Zazdroszczę mu tego spokoju, tej pewności. Ja też chciałabym w ciszy i zadumie stanąć nad grobem mojego męża, mieć świadomość, że wszystko zostało wyjaśnione. Wiedzieć, jakie były przyczyny katastrofy, kto był winien... Niestety, nie jest mi to dane.
"Wcześniej czy później zostanie ujawnione nagranie amerykańskich i rosyjskich służb wywiadowczych, które - o czym jestem przekonany - potwierdzi, że w czasie rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z Lechem Kaczyńskim padło sformułowanie "Lądujcie koniecznie w Smoleńsku"" - mówi Deresz.

- Niestety, nie mam jak pan Deresz takich znajomości w wywiadzie amerykańskim czy rosyjskim, by takie rzeczy stwierdzać czy nawet cytować. Więc nie mogę żadnych tego typu supozycji podnosić, że wiem, kto co powiedział lub ujawni.
Teraz Pani ironizuje.

- Trudno tego nie robić. Już dawno okazało się, że różnego rodzaju rzeczy, które rzekomo zostały wypowiedziane, a które rozpowszechniano - wspomnę tu choćby cytaty stwierdzające, jakoby piloci lądowali na siłę, bo taki był rozkaz pana prezydenta Kaczyńskiego, czy też kwestię obecności generała Błasika w kokpicie - nie potwierdziły się. Wywiad, jakiego udzielił pan Deresz "Faktowi", to kolejna wrzutka, która ma skierować zainteresowanie opinii publicznej - zwłaszcza tej czytającej "Fakt" (á propos, wydawany przez słynną spółkę RingierAxel Springer, która w bulwarówkach, których jest właścicielem, zajmuje się głównie tworzeniem sensacji) - w stronę nierzetelnych przekazów na temat katastrofy smoleńskiej, a tym razem winy Jarosława Kaczyńskiego. Jeszcze raz powtarzam: nie mam takich znajomości jak pan Deresz w obcym wywiadzie. Wciąż jest we mnie niepokój i przerażenie, które towarzyszą mi od samego początku.
Deresz sugeruje, że był nacisk ze strony rodzin, by jak najszybciej przewieźć ciała do kraju - stąd błędy w pochówkach. I że jest pewny tego, że szczątki jego żony spoczęły na warszawskich Powązkach. Mimo że nie identyfikował ciała w Moskwie.

- Rozumiem, że pan Deresz wypycha ze swojej świadomości to, że podobnie jak w przypadku śp. pani Anny Walentynowicz czy pani Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej pozostałe ciała mogły zostać zamienione. W Moskwie nie było absolutnie żadnego nacisku ze strony rodzin! Oczywiście chcieliśmy zabrać ciała naszych bliskich do kraju. Ale rodziny w żaden sposób nie artykułowały pośpiechu! Rodziny artykułowały staranność badań oraz nadzieję, że ciała zostaną zbadane w Polsce. Byłam w Moskwie, wiem, jak to wyglądało. Na identyfikacje ciał przez rodziny przeznaczono czas od poniedziałku do czwartku. Wiedzieliśmy, że wiele szczątków musi zostać poddanych badaniom DNA na podstawie materiału genetycznego, co postulowała moja córka, a pan Andrzej Melak i jeszcze kilka innych osób domagali się otwarcia trumien w Polsce.
Czego, niestety, rodzinom zakazano.

- I to jest ta podstawowa sprawa. Dlatego zazdroszczę panu Dereszowi spokoju nad grobem żony. Być może miał on w tych kwestiach jakieś szczególne względy, których inni nie mieli.
Deresz jest przekonany, że rząd zrobił wszystko, co możliwe, by ustalić przyczyny katastrofy, czego efektem jest raport komisji Millera. Oraz że niepotrzebne są żadne polemiki z teoriami spiskowymi, co zresztą podkreślał już prof. Zbigniew Brzeziński.

- Zdecydowanie mamy z panem Dereszem różne autorytety... Osoby, które wymienił, prawdopodobnie albo nie wiedzą nic bliższego na temat katastrofy, albo wiedzą to, co im przekazują oficjalne media, a już na pewno mają inne poczucie humoru niż ja. Dla mnie jest absolutnie nie do przyjęcia widok roztrzaskanego w drobny mak samolotu, ciał odartych z odzieży i rozczłonkowanych ponad wszelkie ludzkie wyobrażenie jako wynik rozbicia się samolotu o drzewo. Kompletnie nie mam zaufania do komisji Millera, która straszliwie obnażyła swoje braki - w uwagach do raportu MAK komisja sama przyznaje, że nie dysponowała podstawowymi dokumentami i dowodami w sprawie. Lista tych zaniedbań jest tak długa, że trudno mieć jakiekolwiek zaufanie do tego raportu. Ogromną sprawność rząd wykazał tylko w próbach zakończenia kwestii smoleńskiej: w pospiesznych pogrzebach, w ukrywaniu niewygodnych faktów, które wychodzą teraz na jaw i jeszcze bardziej przerażają. Okazuje się, że nasi prokuratorzy do wielu rzeczy nie mieli dostępu. Chociażby ta słynna brzoza, którą teraz się bada. Jeżeli zachodziły podejrzenia, że uderzenie samolotu w drzewo było przyczyną tragedii, to takie badania powinny być zrobione tuż po katastrofie! A są robione po dwóch i pół roku. A skoro prokuratura podjęła się tych badań, to coś musiało ją na to nakierować. Może weryfikacja tezy o nienaturalnym rozpadzie samolotu? Niewątpliwie zachodzą pewne okoliczności, o których nie wiemy, a pan Deresz ma spokój w sercu i rozumie, co jest - powiedziałabym - godne pozazdroszczenia.
Prokurator ma przywieźć dzisiaj próbki pobrane z wraku Tu-154M. Wszystko dzieje się po ponad dwóch latach od tragedii.

- Dlatego korzystna była dymisja naczelnego prokuratora wojskowego Krzysztofa Parulskiego, który zaniedbał wiele spraw u zarania badań przyczyn katastrofy. W tej chwili prokuratorzy referenci starają się wiele aspektów tej tragedii wyjaśnić, natomiast mają pewne ograniczenia wynikające stąd, że dowodami rzeczowymi dysponują Rosjanie. Nasi śledczy są uzależnieni od tego, co przechodzi przez maszynkę rosyjską. Musimy mieć tego świadomość.
Deresz twierdzi, że tragedia smoleńska jest wykorzystywana do politycznych rozgrywek, w czym wiodą prym Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński.

- Nie chciałabym być niedelikatna, ale chciałabym tu dokonać pewnego porównania. Samobójczą śmiercią posłanki Barbary Blidy zajmowała się komisja sejmowa - nie zespół parlamentarny - przez dwa lata. Komisja zakończyła się wnioskami, które od początku sugerował pan Kalisz - ale to pozostawmy. Do badania wielkiej tragedii narodowej polski Sejm nie zdobył się nawet na to. To, że Macierewicz podjął się tej sprawy, to jest wielkie z jego strony poświęcenie. Ta ilość inwektyw i kłamstw, która się na niego wylewa z tego powodu, świadczy o tym, że zrobił dobrze. Sprawa smoleńska to jest wielka sprawa polityczna! Trudno, by nie była podnoszona w dyskusjach polityków! Dlatego ekipa rządząca powinna była dołożyć największej staranności w wyjaśnianiu tej tragedii. Tak się jednak nie stało. Nad czym niezmiernie boleję.
Sądzę, że zgodzi się Pani tylko z jedną tezą podnoszoną przez Pawła Deresza - że prokuratura powinna szerzej informować rodziny o wynikach postępowania...

- Sprawa ta była podnoszona na ostatnim spotkaniu rodzin w Sejmie. Jak również kwestia szatkowania postępowania smoleńskiego - poszczególne wątki śledztwa są wydzielane, traktowane odrębnie, bez dostępu do szerokiego tła. Rodziny powinny mieć szerszy dostęp do akt śledztwa - dlatego uprawomocniliśmy pełnomocników do badania wycinków śledztwa niekoniecznie przyporządkowanych danej rodzinie.
Dziękuję za rozmowę.

Anna Ambroziak

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/17069,rodziny-nie-ponaglaly.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika benenota

4. Deresz na liscie Wildsteina

http://www.ny.pl/Lista_Wildsteina/d/de.html

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika Maryla

5. 18:31 "Jeżeli spektrometr

18:31

"Jeżeli spektrometr wykrył trotyl, to prawdopodobieństwo, że go nie było - równe zeru"

"Jeżeli spektrometr wykrył trotyl, to prawdopodobieństwo, że go nie było - równe zeru"

- Jeżeli spektrometr i jeszcze jakieś inne urządzenie
wskazują, że był to trotyl, to prawdoodobieństwo, że go tam nie było
jest...
czytaj dalej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

6. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Deresz to dawny ubek
Vide: http://niezalezna.pl/5276-pawel-deresz-w-uscisku-tajnych-sluzb

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Figa

7. Mam brzydkie podejrzenie

że próbki , ktore po lezakowaniu w Moskwie przyleciały do Polski beda czyste jak sznur , na którym powiesił sie sp. Andrzej Lepper, zero trotylu, zero pyłków jeno odciski palców pobierajacych ;-o)

Figa

avatar użytkownika gość z drogi

8. Panie Michale,chyba TAK

ponadto kojarzy mi się z złym słowa znaczeniu ze śledztwem Olewników...i chyba jakąś elektrownia,ale muszę poszukać w" pamieci.."
serd pozdr

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

9. transmisja z komisji sejmowej

http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/transmisje_arch.xsp?unid=FE0EA708C584E9...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. Czerska i Wiertnicza dalej badają kiełbasę i pastę do butów

PiS chce wyjaśnienia matackiej konferencji prokuratury

Posłowie PiS chcą by sprawa kłamliwej konferencji prokuratury wojskowej o trotylu na wraku Tupolewa była nadal wyjaśniana.

Odpowiedni wniosek w tej sprawie  politycy mają przygotować jeszcze w tym tygodniu – zapowiada poseł Stanisław Piotrowicz.

Wczoraj podczas posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości naczelny
prokurator wojskowy przyznał, że niektóre z urządzeń użytych w
Smoleńsku wykazały n a czytnikach cząsteczki TNT – czyli trotylu.
Wcześniej po publikacji „Rz” prokuratura informowała jedynie o
znalezieniu cząstek wysokoenergetycznych, wykluczając trotyl.

Wiceprzewodniczący komisji poseł Stanisław Piotrowicz pytał więc  o
powody zmiany stanowiska, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Stąd potrzebne
jest kontynuowanie posiedzenia.

- Chciałem usłyszeć wyjaśnienia dlaczego wtedy wprowadzono
opinię publiczną w błąd, ale przewodniczący przerwał posiedzenie, tak,
że wojskowi już nie musieli na postawione pytanie odpowiadać.
Zastanawiamy się nad tym jakie dalsze czynności w tej sprawie trzeba
podjąć. Niewątpliwie jako komisja wrócimy do tematu i jesteśmy
zdeterminowani żeby kontynuować posiedzenie, natomiast przygotujemy
formułę w jakiej to posiedzenie miałoby się odbyć
– powiedział poseł Stanisław Piotrowicz.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. temu się wydaje, że jest dowcipny jak wdowiec Deresz

Rachunek prawdopodobieństwa i trotyl-Piotr Cieśliński
http://wyborcza.pl/1,75968,12998718,Rachunek_prawdopodobienstwa_i_trotyl...

Mam wrażenie deja vu. Ta sama informacja sprzed kilku tygodni - o tym, że detektor w Smoleńsku wskazał na obecność cząsteczek wchodzących w skład materiałów wybuchowych - znowu wywołuje emocje. Mimo że jej znaczenie było wyjaśniane na tysiąc i jeden sposobów.
Mogę to tylko tłumaczyć tym, że niewielu z nas ma pojęcie o fizyce, detektorach, a także prawdopodobieństwie. Bo w całej tej sprawie matematyka - a dokładniej rachunek prawdopodobieństwa - odgrywa kluczową rolę. Niestety, w tej dziedzinie niewielu z nas ma dobrą intuicję.

Spróbuję może więc wytłumaczyć, o co chodzi ze "śladami trotylu" raz jeszcze, na sposób tysiąc drugi. Posłużę się prostym przykładem. Załóżmy, że mamy do dyspozycji test, który z dużą dokładnością wykrywa jakiegoś tropikalnego wirusa we krwi. Niech to będzie test naprawdę dokładny, tzn. średnio tylko w jednej próbce krwi na tysiąc wynik testu może być dodatni, ale fałszywy. To znaczy, że test myli się tylko w jednym wypadku na tysiąc.
(..)

Z detektorem materiałów wybuchowych i wynikami badań przesiewowych w Smoleńsku jest podobnie. Jeśli nie ma uprawdopodobnionego podejrzenia zamachu, wskazanie detektora jest w tej chwili niewiele warte. Cokolwiek więcej będzie można dodać do tej diagnozy dopiero po szczegółowych badaniach i analizach laboratoryjnych.

Na razie można tylko powiedzieć pacjentowi "proszę się nie niepokoić".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. "Fakty już dawno przestały

"Fakty już dawno przestały się liczyć. Może jest zapotrzebowanie opinii publicznej na trotyl?" [PUBLICYŚCI]

Może jest zapotrzebowanie opinii publicznej na trotyl? - zastanawiała
się Janina Paradowska w TOK FM. Sprawą obecności śladów materiałów
wybuchowych we wraku prezydenckiego tupolewa zajęła się sejmowa komisja.
- Nawet jeśli znaleziono ślady trotylu, to jeszcze trzeba zbadać, skąd
on pochodzi. I to są fakty. Ale fakty polityków już dawno nie obchodzą.

Zdaniem Pawła Wrońskiego największym plusem kilkugodzinnego posiedzenia
były wyjaśnienia składane przez prokuratorów wojskowych prowadzących
śledztwo. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" ocenił, że śledczy wypadli
bardzo przekonująco. - Wiele spraw zostało przedstawionych w sposób
bardzo jasny, rozwiewający wątpliwości.

Paweł Fąfara z dziennika "Polska
The Times" nie ma wątpliwości, że nie o wyjaśnienie wątpliwości
chodziło posłom PiS, którzy chcieli zwołania posiedzenia komisji.
Dziennikarz przypomniał, że jego redakcja przeprowadziła testy,
sprawdziła, jak pracuje detektor.

- To urządzenie wyjątkowo
czułe. Mieliśmy w moim gabinecie m.in. próbkę trotylu. Być może więc,
gdyby teraz mnie zbadano, też bym "piszczał". A przecież trzeba
pamiętać, co działo się w Smoleńsku po katastrofie. Pracowało tam
mnóstwo ludzi ze służb. A to nie są osoby, które spędzają czas w
przedszkolach - tylko na poligonach - mówił Fąfara w "Poranku Radia TOK
FM". Według dziennikarza, sama obecność trotylu nie przesądza więc o
niczym.
- Trzeba zbadać, skąd on pochodzi. To są fakty. Ale polityków
już dawno fakty nie obchodzą.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

13. "zdaniem Pawła Wrońskiego..."

teRAZ rozumiem dlaczego Polska pękła na pół, a ja na pewno nie jestem z tej połowy ,ktorą reprezentuje Wroński

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

14. Seremet wie więcej niż

Seremet wie więcej niż biegli?
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/17189,seremet-wie-wiecej-niz-bieg...

Z mec. Bartoszem Kownackim, pełnomocnikiem rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, rozmawia Marcin Austyn
Badania weryfikujące hipotezę o udziale osób trzecich podjęte zostały 2,5 roku po katastrofie. Wrak był badany, ale pod innym kątem, bo śledczy - jak mówi "Gazecie Wyborczej" Andrzej Seremet - "nie trafili na żaden dowód potwierdzający hipotezę zamachu". Dopiero powołany w sierpniu 2011 r. zespół biegłych przedstawił potrzebę takich badań. Już na wstępie popełniono błąd?

- W mojej ocenie, mamy tu do czynienia z poważnym uchybieniem. Badania pirotechniczne, ze względu na charakter, rozmiar katastrofy, powinny być jednymi z tych, które przeprowadza się od razu, bez zbędnej zwłoki. Prokuratura powinna powołać biegłych, którzy winni byli jeszcze na miejscu zdarzenia zabezpieczyć próbki. To, że istnieje konieczność takich badań, potwierdził powołany później zespół. Sprawa jednak od początku wydawała się oczywista. No, chyba że na samym początku niezasadnie wykluczano niektóre wersje tego zdarzenia.
Prokurator generalny sugeruje, że prokuratura mogłaby zakończyć postępowanie bez fizycznego dysponowania oryginałami skrzynek bądź wrakiem. Tłumaczy: "polscy biegli już zbadali polskie rejestratory lotu w zakresie, jaki uznali za konieczny", i dodaje, że jeśli zajdzie potrzeba, to prokuratura zorganizuje kolejne badania.

- Zgodnie z kodeksem postępowania karnego obowiązuje zasada bezpośredniości, zatem prokurator powinien zapoznać się bezpośrednio z materiałem dowodowym. Ten materiał powinien być włączony w poczet materiałów dowodowych w Polsce. Prokuratura, o ile pamiętam, sama mówiła, że potrzebne są oryginały czarnych skrzynek. Zatem argument polegający na tym, że można zakończyć postępowanie bez uzyskania wraku, bo badania już wykonano, jest dla mnie porażający. To wskazuje, że tą katastrofę prokuratura bada mniej profesjonalnie niż mniej tragiczne w skutkach wypadki. Mam na myśli choćby lądowanie na rzece Hudson. Tam nikt nie zginął, wiadomo było, jakie są przyczyny katastrofy, a samolot został wydobyty z rzeki i zrekonstruowany. Widać, że nieprzebadanie wraku Tu-154M w Polsce, niewykonanie jego rekonstrukcji jest działaniem błędnym. Oczywiście może być tak, że próba pełnej rekonstrukcji się nie powiedzie, bo okaże się, że wielu części samolotu nie ma. To wyzwanie należy jednak podjąć. Inaczej działania prokuratury będą wadliwe. Fizycznej rekonstrukcji nie zastąpi program komputerowy i aparat fotograficzny. Mam nadzieję, że opinie prokuratora Seremeta są wyrazem braku świadomości, na jakim etapie jest postępowanie i jakie są zamierzenia prokuratorów wojskowych. Tego rodzaju wypowiedzi PG, niezgodnych ze stanem rzeczywistym, byliśmy już świadkami, chociażby przy okazji ekshumacji. Być może podobnie jest i tym razem.
Rosjanie nie oddają nam tych dowodów. Są im potrzebne. Nam nie?

- Dokładnie. Rosjanie przetrzymują te dowody aż do zakończenia postępowania, a my rzekomo mamy zakończyć śledztwo bez nich. Zapewne przetrzymywanie wraku przez Rosjan wynika z procedur, bo nie sądzę, by wykonywano jeszcze jakieś badania. Na tym wraku, w ramach polskiego śledztwa, trzeba wykonać fundamentalną dla oceny przyczyn katastrofy czynność - rekonstrukcję. A spodziewam się, że z biegiem czasu mogą pojawić się również inne niezbędne dla śledztwa badania.
Seremet uważa, że wykonano dwie trzecie planowanych czynności procesowych. Wcześniej deklarował, że śledztwo może zakończyć się w kwietniu 2013 roku. Jaki jest realny termin?

- Mam wrażenie, że prok. Seremet nie interesuje się specjalnie tym postępowaniem. Inaczej wiedziałby, że zakończenie go na wiosnę jest nierealne. To jest technicznie niemożliwe. Moim zdaniem, to postępowanie będzie trwało jeszcze kilka lat. Ukończenie go na wiosnę przyszłego roku świadczyłoby o niczym innym jak o chęci zamiecenia sprawy pod dywan. Przecież do tego czasu nie uda się wykonać wielu istotnych dla tego śledztwa czynności, a zatem prokuratura musiałaby je w pełni świadomie pominąć, kończąc postępowanie.
Prokurator tak relacjonuje sprawę "trotylu na wraku": "Dostałem telefon, że może być problem. Spotkałem się natychmiast z prokuratorami wojskowymi. Przekazali mi, że instrumenty reagują tak jak na cząstki wysokoenergetyczne i że jeżeli ta informacja zostanie ujawniona bez odpowiedniego komentarza, będzie groźną sensacją. Premier przyjął to do wiadomości". Dlaczego przez miesiąc oczekiwano na ujawnienie sensacji?

- Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Prokuratura była świadoma, że przeciek może nastąpić, i powinna o swoich ustaleniach poinformować rodziny, a potem opinię publiczną. Potrzebny był szybki, profesjonalny, niebudzący wątpliwości komunikat. Pan prokurator sam przyznaje, że spodziewał się, że może być problem. Dlaczego milczano wobec publikacji w "Rzeczpospolitej"? Dlaczego miesiąc po relacjonowanym spotkaniu i przekazaniu informacji premierowi prokuratura sprawiała wrażenie nieprzygotowanej? To świadczy albo o braku profesjonalizmu, albo o tym, że były co do tej sprawy jakieś inne zamierzenia.
Podobno pełnomocnicy nie czytają akt, choć publicznie ubolewają, że nie mają do nich dostępu.

- Byłem w zeszłym tygodniu w prokuraturze i czytałem akta. Staram się to robić na bieżąco. Mogę też powiedzieć, że wszystkie rodziny, które reprezentuję, wyraziły chęć zapoznania się z dokumentacją niejawną. Niestety, tu terminy są dość odległe. Problem jednak polega na tym, że nie miałem dostępu do "najnowszych akt" postępowania, bo były to dokumenty sprzed kilku miesięcy. Być może pan prokurator uważa, że jest to naturalna praktyka.
Śledczy nie dokonali jeszcze oceny działań rosyjskich kontrolerów, bo Rosjanie zwlekają z przesłaniem dokumentacji. Skoro nie trzeba sprowadzać wraku, by zakończyć śledztwo, to dlaczego tu nie wystarczą znajdujące się w Polsce dane? Przecież wojsko wykonuje loty do Rosji i zna zasady.

- Rzeczywiście, można mieć tu pewne wątpliwości. Jednak w mojej ocenie, ta dokumentacja jest potrzebna. Strona polska wie, jakie obowiązują zasady, zna swoje uprawnienia, ale nie mamy pełnej dokumentacji rosyjskiej, która pozwoliłaby w sposób niebudzący wątpliwości ocenić działania pracowników kontroli lotów. Rosjanie tych danych nam nie przekazują, bo najwyraźniej wiedzą, że zaniedbania po stronie rosyjskiej, które mogą doprowadzić do odpowiedzialności karnej, są spore.
Seremet umniejsza dorobek naukowców zajmujących się katastrofą, bo albo rzekomo nie podejmują współpracy z prokuraturą, albo są specjalistami z innych dziedzin. Twierdzi też, że prokuratorzy nie mogą polemizować z każdą teorią.

- Jeżeli ktoś posiada tytuł naukowy, wypowiada się na temat katastrofy w sposób wiążący, to takich głosów nie można lekceważyć. Sprowadzanie przez prokuratora generalnego sprawy do specjalisty od technologii betonu, bo taki przykład jest przywoływany, to trywializowanie problemu. Mówimy o naukowcach, którzy dokonują poważnych analiz: czy to fragmentów samolotu, czy to danych dotyczących przebiegu lotu, i prokuratura ma obowiązek odnieść się do zgłaszanych wątpliwości. Chociażby dlatego, że jeśli pewnych spraw się nie zweryfikuje, to będą one funkcjonowały w przestrzeni publicznej. Mówimy o ludziach z naukowym doświadczeniem, którzy w wielu przypadkach posiadają wiedzę specjalistyczną znacznie obszerniejszą niż biegli powołani przez prokuraturę.
Publikowane są kolejne zdjęcia z katastrofy smoleńskiej. Tego rodzaju działalności blogerów nie da się zatrzymać?

- Jest to możliwe poprzez blokowanie serwerów i uniemożliwienie tego rodzaju publikacji. Owszem, często takich spraw nie można załatwić procesowo, bo unormowania prawne danych krajów nie są łamane przez internautów. Są jednak inne możliwości działania. Dobrze przygotowane służby powinny wiedzieć, jak bronić godności swoich obywateli i majestatu Rzeczypospolitej, także w sferze informatycznej. Jestem przekonany, że gdyby zamieszczono na polskim serwerze rozebrane zdjęcie Władimira Putina, to w ciągu kilku godzin padłby cały system informatyczny w Polsce, gdyż rosyjskie służby specjalne są świetnie przygotowane do odpowiednich retorsji.
Prokurator Seremet mówi: "biegli stwierdzili, że poza głosami członków załogi są inne głosy niż należące do członków załogi". Nierozpoznany głos mógł należeć do któregoś z pilotów? Jest absolutna pewność, że był to ktoś z zewnątrz?

- Uważam tego rodzaju wypowiedzi za nadużycie. Na to mogą pozwolić sobie dziennikarze TVN lub jakiejś pośledniej gazety, a nie funkcjonariusz publiczny. Jest rzeczą oczywistą, że skoro nie rozpoznano konkretnego głosu, to może być to głos zarówno członków załogi, jak i osoby postronnej. W jaki sposób prokurator Seremet ustalił coś, czego nie byli w stanie ocenić biegli, pozostaje jego tajemnicą.
Dziękuję za rozmowę.

Marcin Austyn

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

15. pani Marylu ,dzięki za LINK

Nasz Dziennik
jest z nami od początku w tej dramatycznej sprawie....Jego relacje są rzetelne i bardzo dociekliwe...
ukłony dla odważnych i dociekliwych Dziennikarzy

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

16. "jestem przekonany,że gdyby zamieszczono na polskim serwerze

rozebrane zdjęcie Władimira Putina,to w ciągu kilku godzin padłby cały system informatyczny... /.../"
ja TEZ....

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

17. komunikat NPW

Komunikat Naczelnej Prokuratury Wojskowej

06.12.2012

W nawiązaniu do wypowiedzi i komentarzy, formułowanych po wczorajszym posiedzeniu Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, w którym uczestniczyli Naczelny Prokurator Wojskowy płk Jerzy Artymiak i Wojskowy Prokurator Okręgowy w Warszawie płk Ireneusz Szeląg, prokuratura podtrzymuje następujące tezy:

Podczas badań przeprowadzonych na przełomie września i października br. biegli pracujący wraz z prokuratorem na terenie Rosji nie stwierdzili na wraku samolotu Tu 154 M 101 trotylu ani żadnego innego materiału wybuchowego.
Użyte przez biegłych detektory nie są wystarczające do potwierdzenia bądź wykluczenia takiej okoliczności.
Biegli użyli detektorów wyłącznie w celu wyselekcjonowania materiału (próbek) do dalszych specjalistycznych badań laboratoryjnych.
Pojawienie się na wyświetlaczu użytego urządzenia napisu TNT nie jest tożsame z wykryciem trotylu.
Dla stwierdzenia bądź wykluczenia obecności materiałów wybuchowych konieczne jest przeprowadzenie specjalistycznych badań laboratoryjnych (należy przebadać ponad 250 próbek, a biegli szacują czas badania jednej próbki od kilku do kilkudziesięciu godzin, zatem opinia może być gotowa za kilka miesięcy).
Dotychczasowe ustalenia śledztwa nie wskazują na wybuch na pokładzie samolotu Tu 154 M 101.

Rzecznik prasowy NPW
płk Zbigniew Rzepa

http://www.npw.gov.pl/491-Prezentacjanewsa-42057-p_1.htm

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

18. my im plujemy w kłamliwe twarze,a UNE

mówią,ze deszcz pada,i trzeba to sprawdzić....bo na pewno krople deszczu...a nie co innego....
"mondrość "ale inaczej POjmowana...
DEZINFORMACJA,PLOTKA i kłania się
Anatolij Golicyn major KGB

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

19. " nie stwierdzono,ale wyświetla się"

klucz do ich "mowy "
i robienie z ludzi Idiotów,ale się w swej bucie przeliczyli

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

20. Gmyza zwolnili za trotyl, co z ARTMIAKIEM ? :)

Śledczy znów manipulują. Opracowanie neurochirugów z Poznania podważa wiarygodność wojskowej prokuratury

Tylko u nas

Idąc tropem komunikatu prokuratury, należałoby stwierdzić, że w londyńskim metrze nie doszło do wybuchów...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. Katastrofa w Smoleńsku. Spada

Katastrofa w Smoleńsku. Spada liczba niewierzących w zamach


Tak wynika z sondażu CBOS. Od doniesień Rzeczpospolitej o rzekomym trotylu na wraku tupolewa odsetek ten spadł o 6 punktów - do 56 procent.

Według CBOS w ciągu miesiąca, który upłynął od poprzedniego badania,
nie zmieniły się oceny postępowania rządu w sprawie wyjaśnienia
okoliczności i przyczyn katastrofy. 50 proc. uważa, że rząd wiele
zrobił, ale dopuścił się też wielu zaniedbań. 30 proc. ocenia, że rząd
zaniechał wszelkich możliwości rzetelnego wyjaśnienia. 13 proc. uważa,
że rząd zrobił wszystko, co możliwe.

CBOS ocenia, że w porównaniu z wcześniejszymi wynikami widać, że już
po ujawnieniu sprawy zamiany zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej wzrósł
odsetek krytycznych ocen postępowania rządu w tej sprawie. Natomiast
burza, jaka rozpętała się po opublikowaniu w Rz rewelacji o
znalezieniu śladów trotylu na wraku samolotu, nie wpłynęła na społeczną
ocenę postępowania rządu w tej sprawie - dodano.

54 proc. ankietowanych uznaje raport komisji Jerzego Millera za niepełny,
gdyż nie uwzględniono w nim wszystkich ważnych okoliczności katastrofy.
16 proc. uważa, że wszystkie ważne uwarunkowania i fakty zostały w nim
uwzględnione.
Porównanie z opiniami wyrażanymi bezpośrednio po
ogłoszeniu raportu pozwala stwierdzić, że oceny tego raportu są obecnie
bardziej krytyczne niż wówczas - podkreśla CBOS.

48 proc. respondentów jest za powołaniem międzynarodowej komisji do
wyjaśnienia katastrofy.
Według 43 proc. nie ma takiej potrzeby. 9 proc.
nie ma zdania. Jednocześnie 56 proc. uważa, że nawet werdykt takiej
komisji nie będzie miał mocy rozstrzygającej, ponieważ osoby
niezadowolone z niego zawsze będą mogły go kwestionować i podważać. 31
proc. jest zdania, że taka komisja wyjaśniłaby wszelkie niejasności. 13
proc. nie ma zdania.

Badanie przeprowadzono 8-17 listopada na 952-osobowej reprezentatywnej próbie losowej dorosłych Polaków.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

22. @Benenota ,dzięki,ten misiowaty czerwony pan

jest wyjątkową karykaturą,jego żona nie była z tych,ktoóre lubiłam,ale miała przynajmniej klasę....a prostackiemu Dereszowi zawsze jej brakowało...nawet nie widać żalu po śmierci żony,która i tak więcej osiągnęła niż ów aparatczyk z lat inwazji na Czechosłowację...
serd podziekowania za wykaz ....

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

23. Gmyz zwolniony za prawdę o trotylu,a konferencja producenta

urządzeń,zapowiedziana rano,jakoś nie doszła do skutku,a szkoda...
bo pan Jan Bokszczanin świetnie na konferencji wyjaśnił,jak urządzenia działają...

gość z drogi

avatar użytkownika gość z drogi

24. przed chwilą było krótkie oświadczenie PIS i Jarosław Kaczyńskie

krótkie i dobitne,,,
czyżby powtórzono słowa naszego blogera Krzysztofjaw ?
albo po prostu tak samo myślimy....
Gmyz ,odszkodowanie za nieprawne wyrzucenie z redakcji....a Kłamcy...?
a co z wolnościa słowa w państwie zwanym tuskolandia ?
nie odpuśćmy tego KŁAMSTWA,a fircyk Deresz niech milczy...bo przeszłośc ma paskudną i ostatnim jest do wypowiadania sie na temat wiarygodności Jarosława Kaczyńskiego Deresz ,odczep się od Prezesa PISu,boś pakudny człek i małej "kondycji"wot aparatczyk czerwony z płockiej czerwonej kliki...Orlen i dziwbna twoja rola w spr Olewników,nie przydają ci człeku ,blasku...

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

25. po wdowcu Dereszu kolejny uczestnik pielgrzymki Anny Dziadzia

syn wdowy Komorowskiej od upamiętniania pancernej brzozy - Komorowski. U Moniki O.

Podważa wiarygodność naukowców, badających katastrofę. Materiał wrzucę, jak się pojawi na TVN24 . Do archiwum. Identyfikacja ciał - wina Rodzin. Katastrofa - wina ś.p. Lecha Kaczyńskiego, bo kazał lądowac za wszelką cenę. Rozmowa KACZYŃSKICH - typa Deresza - powiela.

Wyjątkowy typ człowieka. Znałam podobnego, ale wyhodowano go na człowieka sowieckiego w PRL-u. Był to syn oficera zamordowanego w Katyniu, wywieziony jako dziecko na Sybir, wcielony do LWP, z którym przeszedł szlak do Berlina i został w wojsku. Dla tamtego potrafiłam znaleźć zrozumienie, dla tego - NIE.

Wyjątkowy egzemplarz , Deresz przy nim to trefniś, - powołuje sie tylko na publikacje GAZETY WYBORCZEJ , trzeba uważać na jego karierę.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. 20:59 "Jeśli ktoś wierzy w

20:59

"Jeśli ktoś wierzy w zamach, jest naiwniakiem"

"Jeśli ktoś wierzy w zamach, jest naiwniakiem"

Jeśli ktoś na obecnym etapie wierzy, że przyczyną
katastrofy smoleńskiej był zamach, jest naiwniakiem - stwierdził w
"Kropce...
czytaj dalej »

Pytany, jak ocenia sprawę domniemanej obecności trotylu w Tu-154M, o
czym jako pierwsza poinformowała "Rzeczpospolita", Komorowski
stwierdził, iż "jest to jedna z kolejnych informacji, jeden z wątków"
tej sprawy.

Przyznał, iż początkowo był bardzo zaskoczony, ale
postanowił poczekać na dokładne wyjaśnienie tej informacji. -
Poczekajmy, niech to słowo (trotyl - red.) nabierze jakiejś wartości.
Poczekajmy, nim zaczniemy nim ferować - powiedział.

"By katastrofa żyła swoim życiem"

Zaznaczył,
iż nie podoba mu się, że w związku z publikacją "Rzeczpospolitej"
Jarosław Kaczyński mówił o "zamordowaniu 96 osób". - Mam nadzieję, że
tak nie było. Nie podoba mi się, że ktoś tak mówi, nie mając dowodów.
Dodał, że - w jego opinii - takim dowodem na pewno nie jest stwierdzenie
obecności trotylu na wraku prezydenckiego samolotu.

Syn
Stanisława Komorowskiego zauważył też, że obecnie różne aspekty śledztwa
smoleńskiego wykorzystywane są tak, by ta "katastrofa żyła swoim
życiem". Dodał, że najwyraźniej ktoś ma w tym swój cel. Zasugerował, że
być może chodzi o zbliżające się wybory - "to może komuś pomóc".

----------------------------

To tylko fragment, trzeba odsłuchac całość, jak wrzucą na strone Kropki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

27. urządzenia wykazały trotyl na wraku Tu 154M

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

28. Wszyscy mówią, ze ci panowie nie byli przygotowani do takiej mis


Syn ofiary smoleńskiej: Jeśli ktoś na tym etapie chce wierzyć w zamach, jest naiwniakiem


Syn ofiary smoleńskiej: Jeśli ktoś na tym etapie chce wierzyć w zamach, jest naiwniakiem

Stwierdzenie, że był trotyl, nie jest
równoważne z zamachem - powiedział w "Kropce nad i" Maciej Komorowski.
Syn wiceszefa MSZ, Stanisława Komorowskiego, który zginął w katastrofie
smoleńskiej, podkreślił, że "nie podoba mu się, kiedy ktoś rzuca tak
mocne oskarżenia, aktualnie nie mając ku temu żadnych podstaw".

- Był szok, byłem
zaskoczony, "Rzeczpospolita" jest jednym z najważniejszych dzienników.
Ale [] to jeden z wątków, które do nas docierają, poczekajmy, niech to
słowo nabierze jakiejś wartości, żeby nim operować - mówił w "Kropce nad
i" syn Stanisława Komorowskiego, wiceministra spraw zagranicznych,
który zginął w katastrofie smoleńskiej.

Przypomnijmy: na wniosek PiS
w środę odbyło się nadzwyczajne posiedzenie sejmowej komisji
sprawiedliwości ws. wątpliwości wobec sposobu prezentacji wojskowej
prokuratury podczas konferencji po tekście Cezarego Gmyza o trotylu w "Rzeczpospolitej". Posłowie PiS zarzucili prokuratorom kłamstwo.
Na posiedzeniu prokurator wojskowy Jerzy Artymiak mówił m.in., że
"niektóre detektory użyte w Smoleńsku wykazały obecność trotylu. Co nie
oznacza, że mamy do czynienia z materiałami wybuchowymi. To samo
pokazywały po zbliżeniu ich do pasty do butów".

"Jeśli ktoś na tym etapie chce wierzyć w zamach, jest naiwniakiem"


- Aktualnie nic nie wskazuje na zamach. Nie podoba mi się, kiedy
ktoś rzuca tak mocne oskarżenia, nie mając ku temu na dziś żadnych
podstaw. Stwierdzenie, że był trotyl, nie jest równoważne z zamachem -
mówił w rozmowie z Moniką Olejnik Komorowski. - Jeśli ktoś na tym etapie
chce wierzyć w zamach, jest naiwniakiem - dodał.


Przeczytajmy artykuł profesora Laska w "Gazecie Wyborczej", wróćmy do
korzeni, potem się zastanówmy, czy znaleźliśmy coś świadczącego o
wybuchu, czy ciała wyglądają jak po katastrofie, czy jak po wybuchu,
itd., czy błona bębenkowa ekshumowanych była pęknięta jak po wybuchu, i
na tej podstawie zróbmy analizę za i przeciw i wtedy wróćmy do rozmowy -
dodał w dalszej części rozmowy w "Kropce nad i" Komorowski.


- Czyli zapisy czarnych skrzynek, te które w Polsce analizowaliśmy,
skopiowane przez nas z oryginałów, też były zmanipulowane? To, jak
wyglądało pogorzelisko, wskazuje na katastrofę. Jeśli ktoś na tym etapie
chce wierzyć w zamach, jest naiwniakiem. Brzoza też była ścięta
później? - pytał ostro syn zmarłego w Smoleńsku wiceszefa MSZ.

"Niech się rozpędzą do 300 km na godzinę i walną w brzozę"


Komentując prace naukowców, z których korzystał sejmowy zespół
badający katastrofę smoleńską, syn Stanisława Komorowskiego zaczął od
przypuszczenia, że być może "przyjęli oni złe parametry obliczeń". - Mam
tez dla nich bardziej ludzką propozycję: niech się rozpędzą samochodem do 300 km na godzinę i walną w brzozę - powiedział.


Pytany, dlaczego nie pojawił się w Sejmie podczas prac zespołu
Antoniego Macierewicza, odparł, że wprawdzie popiera działania ludzi
dążących do prawdy, ale "chyba nie w ten sposób". - Nie zgadzam się z
działaniem komisji Antoniego Macierewicza, więc nie będę uczestniczył w
tego typu wydarzeniach - stwierdził Komorowski.

"Ja widziałem tę brzozę. A pan Kaczyński tam był i widział?"

- Ja widziałem tę brzozę. A czy pan Jarosław Kaczyński
był tam na miejscu i widział tę brzozę? I panowie profesorowie byli? Ja
tam byłem dwukrotnie. Nikomu ni życzę spotkania z tą brzozą. Nie jestem
politykiem, nie umiem tego ocenić w kategoriach politycznych, ale na
pewno jest to wykorzystywane, żeby lotnicza katastrofa smoleńska żyła
swoim życiem, i na pewno ktoś ma w tym głębszy cel. Jest tu dużo wątków,
które mogą pomóc w wyborach... - stwierdził syn Stanisława
Komorowskiego.

- Nie oszukujmy się: z tego, co się chyba
wszyscy jako Polacy domyślamy, pan prezydent chciał wygłosić
przemówienie w Katyniu, za wszelką cenę. Ale może trzeba było
wystartować wcześniej, znaleźć czas na zapasowe lotnisko, na plan B -
mówił dalej Komorowski. Przypomniał też braki i błędy w szkoleniu
pilotów tupolewa. Stwierdził, że rozmawiał o tej sprawie z wieloma
pilotami wojskowymi i cywilnymi. - Wszyscy mówią, ze ci panowie nie byli
przygotowani do takiej misji. To wszystko razem mogło spowodować taki
straszliwy wypadek - dodał.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika benenota

29. gosc z drogi

Witam.
-Przepraszam ze dopiero teraz reaguje na skierowane do mnie slowa.

Po prostu-Dereszczowiec.

Pozdrawiam-Ben.

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika benenota

30. Dereszczowiec

piZap.com free online photo editor, fun photo effects

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika Tymczasowy

31. Bracie

Dzielki za przywolanie niezwykle Waznej Listy Wildsteina. Wczoraj siegnalem po elementarne dane i cos mnie martwilo. Najpierw to, ze Deresz (ur. 1937) byl bardzo funkcyjny. Zaraz potem, ze efektowna zonka (ur. 1954) nalezala do Partii w latach 1979-1990, podczas, gdy kto mogl wypisywal sie w 1980 r., a ona sie gorliwie zapisywala. Siedemnascie lat roznicy. Ten zgred - ubek w wieku pozaemerytalnym cos z siebie wydusza. Dwadziescia piec batow na gola doope!.
Pozdrawiam z nadzieja, ze ja bede lal tya laga po kosciach "kapuchy".

avatar użytkownika benenota

32. Bracie

Tzn....Ja mam robic za Pana Majstra,a Ty ewentualnie za Jasia,co to kazdemu opornemu jest w stanie wszystko wytlumaczyc?

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika Tymczasowy

33. Nie przemyslalem

waznej sprawy "spolecznego podzialu pracy" . Mimo wieku, ale dzieki znacznej nadwadze, nadaje sie do roli tego, ktory "kazdemu opornemu jest w stanie wszystko wytlumaczyc". Chyba, ze jest to Kliczko brother czy M. Tyson. Wtedy bede zmuszony zachowac sie falszywie, usmiechac sie jak koorwa do milicjanta i walnac w grdyke na smierc lub zwykle zadlawienie.
Pozdrawiam w tych gorszych od krwawych okolicznosciach.

avatar użytkownika Maryla

34. Od wczoraj na ekranach stacji

Od wczoraj na ekranach stacji telewizyjnych trwa festiwal spektrometrów. A te mimo zaklęć prokuratury nic chcą reagować na pastę do butów.

W kanałach informacyjnych TVN 24 i w TVP Info – przeprowadzono na żywo eksperyment. Zbadano spektrometrem m.in. kanapkę i pastę do butów. Urządzenie nie zareagowało.

(O tym, że takie reakacje mogą wystąpić – przekonywał wczoraj prok. Artymiak). Nieco zamieszania w odczycie spektrometru wywołało spryskanie czujnika perfumami. Jednak i w tym przypadku po kilku minutach – wskaźniki urządzenia przestały szaleć. Jak twierdzi Bokszczanin – doświadczony użytkownik urządzenia bez problemu odróżni nieprawidłowe działanie spektrometru wywołane "zatkaniem" nosa urządzenia inną niż poszukiwana substancją - od reakcji na materiał wybuchowy.

Producent podkreślał też, że urządzenia produkowane przez jego firmę wykrywają 1 cząsteczkę substancji wybuchowych wśród 100 mld innych. Zostały jednak tak ustawione, by nie wykrywać np. azotanu amonu – związku występującego w żywności lub nawozach. A to po to, by ograniczyć do minimum liczbę fałszywych alarmów. Ich wskazania są więc wiarygodne.

Bokszczanin nie przesądzał, skąd trotyl wziął się na przebadanych próbkach. Ale za dokładność spektrometrów - ręczył.

Mimo to prokuratura twardo utrzymuje, że wskazanie TNT na spektrometrze nie oznacza właściwie nic, poza tym, że taką próbkę należy zbadać. I te badania mają potrwać nawet kilka miesięcy. Choć jak przekonują eksperci- ten czas wynika jedynie z liczby próbek. Jedną bowiem można zbadać w ciągu kilku dni.

ansa/TVN24/TVP Info

http://wpolityce.pl/wydarzenia/42137-spektrometry-na-wizji-nie-sluchaja-...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

35. Kaman

Prawdopodobienstwo jak jeden do stu miliardow, to moge sie zalozyc, ze jestem prababka Lisa, Kolega z podstawowki Baka Sr., itd. Cuda nie widy. Taka skala prawdopodobienstwa? Wszystko jest mozliwe. Nawet, ze ja jestem Sophie Loren.
Moge sie nawet okazac protoplasta rodziny krolewskiej w kazdym kraju. Nawet w Bhutanie.

avatar użytkownika benenota

36. :)

piZap.com free online photo editor, fun photo effects

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika Tymczasowy

37. Putiny

wyglada jak konik deresz.Albo gorzej.

avatar użytkownika Maryla

38. to nawet nie trefniś, to nie wiadomo co jest :) bo że cieć, to w

Graś o Smoleńsku: Jarosław Kaczyński ingeruje w wolne media
 To ingerencja polityka w wolne media. Powinny interweniować stowarzyszenia dziennikarskie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

39. @Benenota :) super Dereszczowie

deszcz forsy zawsze był mu miły....nawet i za Żonę...
serd pozdr :)

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

40. Głos Rosji-Andrzej Rozenek, Poseł na Sejm RP, Ruch Palikota,

O pożytkach ze Smoleńska


Trwa emocjonalna dyskusja: zamach, czy wypadek? Polska komisja rządowa
wskazała jednoznacznie - wypadek. To samo ustaliła komisja rosyjska.
Spekulacje jednak trwają w najlepsze, bo główna partia opozycyjna z
katastrofy smoleńskiej uczyniła oręż walki politycznej. →

Trwa emocjonalna dyskusja:
zamach, czy wypadek? Polska komisja rządowa wskazała jednoznacznie -
wypadek. To samo ustaliła komisja rosyjska. Spekulacje jednak trwają w
najlepsze, bo główna partia opozycyjna z katastrofy smoleńskiej uczyniła
oręż walki politycznej. Dzieje się to pod szczytnymi hasłami - musimy
wykazać, że ich zamordowano, by zwrócić cześć i honor poległym. W
szczególności prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, którego dokonania
mitologizuje się i wyolbrzymia. Na tym fundamencie brat bliźniak
tragicznie zmarłego prezydenta buduje siłę polityczną, która w jego
mniemaniu zmiecie ze sceny politycznej znienawidzonych przeciwników.
Czyli wszystkich, którzy nie nalężą, albo chociaż nie sympatyzują z PiS.

Mitologizacja
nieżyjącego prezydenta polega między innymi na wyolbrzymianiu jego roli
w stosunkach międzynarowdowych, na przedstawianiu go jako inspiratora i
współtwórcy ruchów demokratycznych w Gruzji i na Ukrainie. Te wmawiane
Polakom półprawdy i kłamstwa mają skutkować ulokowaniem w zbiorowej
pamięci Lecha Kaczyńskiego jako polityka, który skutecznie i godnie
reprezentował państwa Europy Wschodniej w ich kontaktach z Europą oraz
Rosją. Swą polityką miałby rzekomo łączyć a nie dzielić i wpływać
korzystnie na sytuację w tym regionie.

Fakty, które przy okazji katastrofy smoleńskiej poznajemy jednak przeczą takiemu obrazowi byłego prezydenta Polski.

Weźmy
jednen, znaczący i znamienny: prezydenckim samolotem, dokładnie tym,
który rozstrzaskał się pod Smoleńskiem, szmuglowano na teren Gruzji
polskie rakiety ziemia-powietrze Grom (wersja rosyjskich rakiet 9K38
Igła). W czasie wojny rosyjsko-gruzińskiej odpalono je 12 razy z czego 9
razy trafione zostały rosyjskie śmigłowce i samoloty. Pikanterii dodaje
fakt, że zdaniem niektórych źródeł plany Igieł zostały Rosjanom
wykradzione przez polski wywiad.

Polsko - gruziński
kontrakt na zakup rakiet Grom był znany, wiedziano również o libijskim
pośredniku, nieznana jednak była dotąd droga, którą rakiety dostarczono.

Teraz
już wiemy - użyto TU 154M, pasażerakiego statku powietrznego należącego
do floty rządowej RP! Operację te przeprowadzono za czasów prezydenta
Lecha Kaczyńskiego, gdy rządził jego brat bliźniak Jarosław Kaczyński.

Tak realnie wyglądała rzekomo pokojowa i jednocząca polityka zagraniczna braci Kaczyńskich.

I
to, że poznajemy takie szczegóły, to chyba jedyny pozytyw wynikający z
histerii smoleńskiej rozpętywanej w Polsce przez PiS - partię Jarosława
Kaczyńskiego.

Andrzej Rozenek

Poseł na Sejm RP, Ruch Palikota


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

41. Ashton do Radka

Sikorski prosi Unię o pomoc w sprawie wraku. Nałęcz: To prośba do rodziny. Gronkiewicz: Ja bym tego nie zrobiła-
Zwracamy się właśnie do rodziny o pomoc. Próbowaliśmy, ciągle próbujemy zrobić to [odzyskać wrak] sami ale...
Nałęcz: Unia Europejska to nasza rodzina


- Pokazujemy rodzinie: jesteśmy zdeterminowani, bardzo nam na
tym zależy, próbujemy to robić konsekwentnie sami, ale nie jesteśmy
skuteczni, pomóżcie - komentował we wtorek rano w "Kontrwywiadzie RMF
FM" prof. Tomasz Nałęcz, który w prośbie Sikorskiego do Unii nie widzi
nic złego. Prezydencki doradca zaznacza, że "prośby skierowane do Unii
Europejskiej nie są prośbami o pomoc zewnętrzną".

- Unia to Polska. Unia to nasza rodzina - mówił.

Zdaniem Nałęcza Sikorski popełnił jednak błąd, informując o sprawie media.


- Na pewno nie ułatwił działania pani Ashton. Wydaje mi się, że
prezydent Rosji, rząd Rosji powinni się o sprawie dowiedzieć z rozmowy z
panią Ashton, a nie z oświadczeń ministra - powiedział prezydencki
doradca. Dodał jednak: - Ale to minister, on zna tą sprawę od podszewki,
on wybiera drogę postępowania. Moim zdaniem w dobrej dyplomacji uczynek
idzie przed słowem, a słowo jest ozdobnikiem uczynku. W tej sprawie nie
wiem, jak wyglądają uczynki. Być może minister z panią Ashton
rozmawiał, być może pani Ashton prowadziła już jakieś rozmowy z
Rosjanami. Zależy [nam] tutaj na działaniu, na skuteczności, a nie na
słowach. Słów w tej sprawie mieliśmy już bardzo dużo.


Gronkiewicz-Waltz: To w jakimś sensie bezradność


Prośby o pomoc do władz Unii nie wysłałaby prezydent Warszawy
Hanna Gronkiewicz-Waltz, wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej.


- Na razie to wygląda na bezradność naszych działań, ale jeżeli
Rosjanie oddadzą wrak w krótkim czasie po tym, jak pani Ashton skieruje
do prezydenta Putina swoje uwagi, to znaczy że [Sikorski] zrobił dobrze.
Pewne rzeczy trzeba zobaczyć po czasie - mówiła Gronkiewicz-Waltz w
Radiu Zet.

Przyznała, że gest Sikorskiego to "w jakimś
sensie bezradność". - Jeśli nie jesteśmy w stanie sami tego
wyegzekwować, to zwracamy się do Unii Europejskiej. Wątpię, żeby
prezydent Putin zmienił swoje postępowanie, ale to jest trochę
przyznanie się do bezsilności - komentowała w rozmowie z Moniką Olejnik.


Bruksela odpowiedziała w sprawie TU-154

Szefowa unijnej dyplomacji nie deklaruje, że pomoże Polsce w
sprowadzeniu z Rosji wraku samolotu TU-154, który rozbił się pod
Smoleńskiem.

Komentarz jej rzeczniczki Maji Kocijancić jest bardzo krótki: - Mogę
tylko powiedzieć, że minister Sikorski rzeczywiście podniósł tę sprawę i
szefowa unijnej dyplomacji przyjęła ją do wiadomości. Przygotowania do
szczytu trwają, ale w tej sprawie mam tylko tyle do powiedzenia
.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. Putin celowo przetrzymuje

Putin celowo przetrzymuje wrak?
http://www.naszdziennik.pl/polska/17733,putin-celowo-przetrzymuje-wrak.html

Nie ma merytorycznych podstaw do dalszego przetrzymywania wraku Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem - uważa Jarosław Gowin. W jego opinii, obecnie mamy do czynienia z grą prowadzoną przez Rosję, by podsycać w Polsce awantury.

- Sam parokrotnie rozmawiałem z moim rosyjskim odpowiednikiem ministrem [Aleksandrem – przyp. red.] Konowałowem, który należy do tej grupy polityków uważanych za najbardziej prozachodnich, i miałem za każdym razem poczucie dobrej woli i kompletnej bezsilności z jego strony. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że decyzja w sprawie wraku zapada w Rosji na szczeblu najwyższym – stwierdził Gowin w rozmowie w jednej z rozgłośni komercyjnej. Odnosząc się do zapowiedzi Radosława Sikorskiego, ministra spraw zagranicznych, o poruszeniu na szczycie UE z Rosją tematu sprowadzenia wraku Tu-154M, wyraził podejrzenie, że „nie będzie to skuteczne”.

- Ale trzeba sięgać po wszystkie metody. Widać, że w relacjach bilateralnych doprowadzenie do decyzji rządu rosyjskiego i prezydenta Rosji wydaje się wątpliwe. Dziś mam już zdecydowane przekonanie, że przetrzymywanie tego wraku nie służy potrzebom śledztwa, tylko jest sposobem na dzielenie Polaków – powiedział Gowin.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. no, sięgaja po rezerwy, córka TW Skapskiego , pielgrzymka z Dere

Sariusz-Skąpska: Wrak samolotu powinien trafić do huty i zostać przetopiony

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,13069396,Sariusz_Skapska...

Czy ktoś robi muzea, gdzie można zwiedzać wrak samochodu, w którym zginęli ludzie? Czy autobus z Grenoble został wystawiony na widok publiczny? Trzeba pamiętać, że wrak samolotu prezydenta to jest prawie otwarty grób - powiedziała na antenie RMF FM Izabella Sariusz-Skąpska, prezes Federacji Rodzin Katyńskich. Jej zdaniem wrak tupolewa powinno się przetopić na pomnik.
- Jeśli politycy, i to ze wszystkich grup, a to mnie przeraża, mówią, że wrak będzie można oglądać, to pytam: w jakim celu? Czy doszliśmy do takiego etapu, w którym nie ma już żadnego tabu? Czy ktoś pomyślał, co to znaczy dla rodzin? - mówiła w rozmowie z Konradem Piaseckim Izabella Sariusz-Skąpska. Jej zdaniem sytuacja, w której wrak samolotu prezydenta zostaje wykorzystany jako eksponat muzealny i udostępniony zwiedzającym, jest niedopuszczalna. - To jest wrak, to słowo powinno wszystko wyjaśniać. Jeśli ktoś nie zna jego znaczenia, to odsyłam do słownika - ironizowała.

Co zatem powinno stać się z wrakiem? - Huta, przetopienie i element pomnika. Ale żaden eksponat. I żadna obawa mojej rodziny, że zmieni się władza i kolejny raz będzie chciała wygrzebywać katastrofę smoleńską - mówiła prezes Federacji Rodzin Katyńskich. - Taka makabra to nie jest coś, na co jesteśmy przygotowani. Nikt nie jest - stwierdziła.

"To kolejna porcja bólu dla nas"

Sariusz-Skąpska skrytykowała także polityków, którzy wykorzystują temat katastrofy smoleńskiej w grze politycznej. - Nie mówiłabym "my, Polacy", mówiłabym raczej o pewnych grupach. To ciągle powoływanie się na katastrofę smoleńską, mówienie o czczeniu ofiar... Chciałabym spytać liderów takich czy innych manifestacji, czy potrafią z pamięci wymienić 96 ofiar - mówiła. Ja potrafię. To też różnica pomiędzy nami a tymi, którzy na temat tego wraku powrzaskują. Myśmy ten wrak widzieli - podkreśliła.

- Nie spodziewałam się, że po trzech latach codziennie będę musiała zastanawiać się, czy włączając telewizję i patrząc na pasek wiadomości, zobaczę tam Smoleńsk i czy dziennikarze o 8 rano nie spytają mnie o pierwszy komentarz przy jakiejś nowej odsłonie makabry. Rzadko są to fakty, zazwyczaj to nowa porcja bólu dla nas.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. Dwie kolejne osoby z rodzin

Dwie kolejne osoby z rodzin smoleńskich - krytyczne wobec PiS - nie chcą komentować listu legend "Solidarności".

Frasyniuk i Wałęsa: staniemy naprzeciwko Kaczyńskiego

Władysław Frasyniuk i Lech Wałęsa zaapelowali o zaangażowanie 10 lipca - w praktyce chodzi o protest przeciwko miesięcznicy smoleńskiej. Wskazują oni bowiem na zagrożenie demokracji przez PiS. Stają "w obronie podstawowych wolności". Zapowiadają "walkę z wszelkimi ruchami mającymi na celu wyprowadzenie Polski z UE". Wzywają do pomagania uchodźcom. Sprzeciwiają się "agresji i nietolerancji zalewającej Polskę". Stają w obronie obowiązującej konstytucji cytując jej preambułę.

Uderzają też w PiS za "brutalne wykorzystywanie" ofiar 10 kwietnia w "do bieżących celów politycznych". I wzywają: - 10 lipca my, obywatele, staniemy na Krakowskim Przedmieściu naprzeciwko Jarosława Kaczyńskiego w obronie naszych praw.

Deresz: będę, manifestacja potężna

Paweł Deresz, który 10 kwietnia 2010 r. stracił żonę, odpowiada na apel Wałęsy i Frasyniuka, więc przyjdzie przed Pałac Prezydencki na kontrdemonstrację. - Będę obecny w czasie tej, mam nadzieję, potężnej manifestacji. Nie będę niczego blokował, ale będę demonstrował dążenie, by państwo polskie stało się z powrotem państwem demokratycznym - zaznacza.

Dalej uzasadnia to tak: - Miesięcznica smoleńska to bardzo dobry moment na zaangażowanie się pod wskazanymi przez Frasyniuka i Wałęsę postulatami, bo katastrofa smoleńska od samego początku mobilizuje polskie społeczeństwo. 10 dzień miesiąca staje się symbolem połączenia wszystkich demokratycznych sił w Polsce przeciwko PiS. Według mnie za rządów tej partii przestajemy żyć w państwie demokratycznym, ale w państwie, które Kaczyński przekształca w dyktaturę z elementami faszyzmu. Moim zdaniem jest już najwyższy czas, aby nastąpiła totalna mobilizacja społeczeństwa przeciwko poczynaniom prezesa i jego partii.

Merta: niegodne przeszkadzanie w żałobie

10 lipca przed Pałac Prezydencki chce przyjść - jeśli tylko zdąży wrócić do Warszawy - także Magdalena Merta, która w katastrofie straciła męża. Dziś jest doradcą szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Merta chce jednak uczestniczyć w samej miesięcznicy, przeciwko której protestować ma Deresz.

- Apel Lecha Wałęsy i Władysława Frasyniuka to próba zakłócenia uroczystości, które nie mają wymiaru politycznego. Miesięcznice odbywają się od ponad siedmiu lat i nigdy nie budziły takich reakcji jak obecnie. Oni nie są rodzinami smoleńskimi. Wałęsa po 10 kwietnia 2010 r. nie przechodził żadnej żałoby. A w przeciwieństwie do Wałęsy i Frasyniuka, Jarosław Kaczyński jest rodziną smoleńską. Pochował dwoje bardzo bliskich sobie ludzi. Wstydem i rzeczą niegodną jest próba przeszkadzania mu w przeżywaniu żałoby przed Pałacem Prezydenckim - mówi Magdalena Merta.

Powtórka z awantury?

Miesiąc temu na Krakowskim Przedmieściu doszło do starcia osób blokujących miesięcznicowy marsz z policją. Wśród osób, które kładły się na ziemi, był m.in. Władysław Frasyniuk. Policja siłą wyniosła także jego, a za utrudnianie marszu usłyszał już zarzut.

Rozmówcy Gazety.pl deklarują, że nie chcą ponownej awantury.

Magdalena Merta zauważa, że słyszała zapowiedzi stoczniowców o wywiezieniu Lecha Wałęsy stamtąd na taczce. - Takie zdarzenia pamiętamy ze schyłku PRL-u i nie powinny one towarzyszyć nam w miesięcznicę katastrofy smoleńskiej, choć rozumiem emocje związkowców - dodaje.

O spokoju przed Pałacem mówi nam też Deresz, ale w innym tonie. Wdowiec po posłance Jolancie Szymanek-Deresz zwraca uwagę, że w apelu Wałęsy i Frasyniuka jest - obok wielu innych spraw - również mowa o pamięci o ofiarach 10 kwietnia.

I dodaje: - Myślę, że na Krakowskim Przedmieściu nie powinno dojść do dramatycznych scen, bo przecież minister Mariusz Błaszczak zagwarantował całkowite bezpieczeństwo. Jeśli dojdzie do gorszących sytuacji, to znaczy, że minister nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań.

Perspektywa końca

Czy miesięcznice utraciły charakter religijny? Merta: - Absolutnie nie. Modlitwa jest w trakcie mszy i potem w trakcie przemarszu. Katastrofa smoleńska pokazała jak nieudolne i nieprzygotowane do swojej roli było państwo polskie i w tym sensie odniesienia polityczne same się narzucają - odpowiada Magdalena Merta.

Na wezwanie części rodzin smoleńskich, aby pozwolić w spokoju przejść przed Pałac w miesięcznic, Paweł Deresz odpowiada z kolei: - Jest wiele innych miejsc, gdzie można czcić pamięć o bliskich - są Powązki i liczne pomniki, więc demonstracje przed Pałacem nie mają na celu uczestnictwa w uroczystościach religijnych, ale wydarzeniach politycznych.

Merta: - Akt żałoby, czyli udział w comiesięcznych marszach pod Pałac Prezydencki, w którymś momencie się zakończy. Myślę, że to będzie dzień postawienia pomników przy Krakowskim Przedmieściu.

Komitet ich budowy rozpisał już konkursy na projekty dwóch pomników. Ich odsłonięcie zaplanowano na kwiecień 2018 r.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,22054179,wstyd-czy-bruta...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl