Państwo wrogie wobec obywatela!

avatar użytkownika UPARTY

 

Ja żyje w takim państwie od urodzenia i mam pretensje do elit poprzednich pokoleń, iż nie dały mi odpowiedzi, co jest jest tego przyczyną mimo, że doświadczały tego samego. Nie powiedziały więc następnemu pokoleniu co ma zrobić, by ten stan rzeczy zmienić.

Mam również wrażenie, że powodem tego była chęć znacznej części naszego środowiska utrzymania zasady wrogości elit wobec społeczeństwa a oczekiwane zmiany miały dotyczyć tylko zmian personalnych, czy może lepiej powiedzieć środowiskowych. Zmiana, zdaniem wielu ludzi miała polegać po prostu na tym, że kto inny miał mieć prawo do korzystania z owoców przemocy społecznej. W rezultacie, mimo całkowitej zmiany naszego położenia geograficznego, zmiany uwarunkowań geopolitycznych w naszym życiu społecznym zmieniło się bardzo niewiele.

To bolesna diagnoza.

Gdy sam zacząłem zastanawiać się na tym co jest przyczyną, że w naszym społeczeństwie a co za tym idzie i w naszym państwie nie daje się żyć, doszedłem do przekonania, że wielką za to odpowiedzialność ponosi hierarchia kościelna, zwłaszcza ta jej część, która wywodzi się z Małopolski. Za mojego dzieciństwa bardzo popularne były żarty z charakterystycznej dla tego regionu tytuomanii. W Krakowie każdy był „kimś”, każdy przykładał wielką wagę do pełnionych godności i stanowisk. W rezultacie z języka społecznego zniknęła prawda, do żadna wypowiedź nie była analizowana pod względem jej treści dopóki nie została określona jej ranga. Rangę wypowiedzi nadawała osoba.

Czyli, w naszym społeczeństwie istniej bardzo poważna grupa ludzi, w której gdyby jakieś dziecko krzyknęło, że „król jest nagi” nie miałoby to żadnego znaczenia, że jest to prawda, bo dzieci jako osoby niedojrzałe nie mają żadnej rangi społecznej, więc ich wypowiedzi w ogóle się nie liczą. Czyli jedna z fundamentalnych dla wychowania młodzieży w kulturze Europejskiej u nas się nie sprawdza.

Przez analogię nie liczą się też poglądy i obserwacje osób prostych, znajdujących się na spodzie drabiny społecznej. Każda skarga jest traktowana jako roszczenie finansowe lub próba zwolnienia się od obowiązków. Ta reguła wartościowania wypowiedzi otwiera drogę do uznania przemocy społecznej jako fundamentu stosunków społecznych.

Rozumowanie jest następujące. Ponieważ jestem „kimś”, np. nauczycielem, sędzia, dyrektorem, to zgodnie z moim statusem i wiekiem należy mi się tyle a tyle pieniędzy, takie a nie inne warunki pracy i życia. Oczywiście nie mogę stawiać zbyt wygórowanych żądań swoim przełożonym, a właściwie żądnych żądań, bo oni też mają swój status społeczny i to w dodatku wyższy od mojego. Moje więc opinie są przy ich poglądach nieistotne, więc jedyne co mi zostaje to obieranie z pieniędzy i godności słabszych od siebie.
To rozumowanie było moim zdaniem przyczyną wściekłości sędziego Tuley na akt oskarżenia wobec dr. G. Przecież nieukrywanym zdaniem sędziego Tuley osoba będąca „kimś” musi mieć możliwość zaspokojenia swoich ambicji materialnych bez zawracania głowy osobo wyżej stojącym w hierarchii społecznej, ministrowi, szefowi NFZ, czy całym instytucjom. Jeśli zakwestionuje się prawo do wyzysku słabszych stosownie do potrzeb, to może upaść cały system społeczny a w innym inni ludzie będą premiowani stanowiskami. Cóż więc wtedy z nimi wszystkimi się stanie? Rozumowanie to podzieliła i Krajowa Rada Sądownicza.

Oczywiście, gdy tak uformowani ludzie dojdą na szczyty władzy, to całe państwo staje się wrogie wobec swoich wszystkich obywateli, obywatele zaś odpłaca się państwu pięknym za nadobne. Nie można więc dziwić, że rozmaici celebryci wyczuwając nastroje społeczne mówią wprost: „nic ode mnie dla takiego państwa”. W rezultacie takie państwo jest skazane na zagładę, bo nikt nie będzie chciał o nie dbać, nikt nie będzie chciał go bronić.
Dlaczego obwiniam o ten stan rzeczy Kościół w Polsce a zwłaszcza jego „wersję małopolską”.

Otóż ja w przeciwieństwie do prof. Hartmana i innych nowoczesnych etyków zadałem sobie trud przeczytania Biblii w całości, ale nie tylko. Bo również oprócz wielu pism Ojców Kościoła zapoznałem się i z myślami Seneki, Markiza de Sade, z „Kapitałem” Marksa, książkami Levi – Straussa i innych, nowszych klasyków lewicy libertyńskiej. Mogę w związku z tym powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że Objawienie to instrukcja budowy sprawiedliwego społeczeństwa, które jest w stanie stworzyć państwo silne i sprawiedliwe, ale nie agresywne wobec sąsiadów. Natomiast lewica libertyńska poszukuje sposobu najskuteczniejszego wyzysku słabszych, czyli sposobu destrukcji społeczeństwa i sposobu wyciągnięcia z tej destrukcji maksymalnych korzyści osobistych!

Ale tego Kościół obecnie nie uczy, choć kiedyś to czynił.

Jeśli zastanowić się nad powodem, dla którego nie zbito w więzieniu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, to jedyne co przychodzi na myśl to treść jego ostatniego kazania, które zapewne zmusiło komunistów do zmiany planów wobec kapłana. Jestem bowiem pewien, że kard. Wyszyński został aresztowany w celu jego zgładzenia a nie po to by go potrzymać w więzieniu. Plan ten na pewno był przygotowywany przez dość długi czas, ale został w ostatniej chwili zmieniony. Do zmiany planów najprawdopodobniej skłoniło komunistów słynne stwierdzenie „Non possumus”.
Otóż w swym ostatnim kazaniu kar. Wyszyński zarysował nową na gruncie europejskim, ale wprost wynikającą z Objawienia doktrynę społeczną sprowadzająca się do stwierdzenia, że instytucje państwowe są strukturami funkcjonalnymi uprawnionymi do działania w ramach interesu społecznego określanego przez każdego obywatela indywidualnie, że rolą instytucji jest zarządzanie sprawami państwowymi, ale tylko w ramach norm społecznie akceptowanych. Nie mają zaś te instytucje swobody kształtowania norm. Czyli władza państwowa ma prawo zebrać ludzi do budowy mostu lub drogi, o ile ludzie tego chcą, ale nie ma prawa zmusić ludzi do tego by tej drogi chcieli. Gdyby więc zabito Wyszyńskiego po takim kazaniu, to było by oczywiste, że jest to doktryna, której czerwoni boją się najbardziej. Byłoby to wskazanie najsłabszego ich punktu. By to ukryć zostawili Wyszyńskiego przy życiu, udając, że aresztowanie miało mu tylko dokuczyć. Ot, taka złośliwość!

Po jego śmierci Kościół zarzucił jednak drogę, na której odniósł sukcesy i rzucił się w wir spraw doczesnych mających zapewnić, tak kapłanom jak i Biskupom godziwe życie. W rezultacie nie ma w tej chwili wystarczająco dużo ofiarności wśród wiernych. Nie więc pieniędzy, ani na nowe Kościoły w dzielnicach mieszkaniowych dużych miast, ani nawet na bieżące funkcjonowanie struktury administracyjnej Kościoła.
Dlaczego. Bo pozycje dominująca w polskim Kościele uzyskali małopolscy kapłani, dla których podstawą funkcjonowania w społeczeństwie jest status społeczny, czyli coś co wymyślili libertyni.

My zaś musi o tym mówić, bo zginiemy wszyscy, po kolei.

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz