Wspomnienie Chrztu Pańskiego

avatar użytkownika intix

 

             W nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w dniu dzisiejszym przypada Wspomnienie Chrztu Pańskiego, które Dekretem Świętej Kongregacji Obrzędów z 23.03.1955 r. ustanowiono na dzień 13 stycznia.

 

 

 

Chrystus chciał przyjąć chrzest pokuty w wodach Jordanu, ponieważ wziął na siebie grzechy upadłej ludzkości. To uniżenie się Syna Bożego zostało nagrodzone wspaniałą teofanią. Nad głową Zbawiciela ukazał się Duch Święty w postaci gołębicy, a głos Ojca niebieskiego objawił Jego Boże synostwo. Przez zetknięcie ze Swoim świętym człowieczeństwem Pan Jezus udzielił wodzie mocy oczyszczania dusz w Sakramencie Chrztu św.
Jako członki Mistycznego Ciała Chrystusa jesteśmy wciągnięci w tajemniczy akt dokonany w wodach Jordanu i obchodzimy zaślubiny naszej natury z Bóstwem. «Dzisiaj Kościół łączy się z Boskim Oblubieńcem, ponieważ w Jordanie Chrystus obmył jego grzechy». Dzisiejsze święto dopełnia uroczystość Objawienia Pańskiego i zamyka okres świąteczny Bożego Narodzenia.

(link źródłowy)

 


Tekst dzisiejszej Mszy (za divinumofficium.com)

 

 

 

 


Płaskorzeźba autorstwa Lorenza Ghibertiego dla baptysterium Katedry San Giovanni.
(ok.1427 r.)

 


Mistyka chrześcijańska - o chrzcie Pana naszego Jezusa Chrystusa

ŻYWOT PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA
w pobożnych rozmyślaniach zawarty
ŚW. BONAWENTURA
BISKUP I DOKTOR KOŚCIOŁA
CZĘŚĆ PIERWSZA
Od narodzenia Pańskiego do rozpoczęcia przez Niego życia apostolskiego
Rozdział XVI
O chrzcie Pana naszego Jezusa Chrystusa

       Ukończywszy tedy dwadzieścia dziewięć lat życia, które jak się mówiło, w takim niedostatku i pokornym ukryciu spędził, Pan Jezus rzekł do Matki: "Czas już, bym rozpoczął szerzyć chwałę Ojca Mojego, ogłaszał Go ludziom, objawił się światu i dokonał sprawy zbawienia dusz, dla której Ojciec Mnie tu zesłał. Lecz nie smuć się Matko najdroższa, gdyż wkrótce wrócę do Ciebie". I jako mistrz pokory przyklęknąwszy poprosił Ją o błogosławieństwo. Ona zaś podobnież uklęknąwszy i ze łzami Go ściskając, z rozczuleniem rzekła: "Mój Synu jedyny, idź z błogosławieństwem i Ojca Twego i Moim. A nie zapominaj o Mnie, i nie odwlekaj Twego powrotu".

       Z takim tedy uszanowaniem pożegnawszy się z Matką i Żywicielem Swoim Józefem, puścił się Zbawiciel w drogę z Nazaretu ku Jerozolimie, idąc wzdłuż Jordanu, gdzie Jan chrztu udzielał, w miej­scu odległym od Jerozolimy o mil (włoskich) osiemnaście. Idzie zaś Sam jeden najwyższy Władca świata, gdyż uczniów jeszcze nie miał.

       Przypatruj się Mu tedy a jak najpilniej. Bo patrz, oto idzie jak powiadam, Sam jeden, i długą drogę odbywa, boso, bez obuwia. Serdecznie się więc nad Nim ulituj: O! Panie! dokąd podążasz? Czyżeś Ty nie wyższy nad wszystkie króle ziem­skie? A więc, o Panie! gdzież są baronowie i hra­biowie, książęta i rycerze, konie i wielbłądy, słonie i powozy, zaprzęgi i sługi, i cały tłum orszaku zwykle monarchom towarzyszącego? Gdzież są ci którzy Cię powinni otaczać i bronić od nacierającej ciżby, jak to się czyni dla innych mężów znako­mitych, jeśli się do ludu zbliżają? Gdzież jest trąb odgłos, gra narzędzi muzycznych, gdzie królewskie znamiona? Gdzież są kurierzy poprzedzający Twoje przybycie, dla przygotowania Ci mieszkania i wła­ściwego przyjęcia? Gdzież są hołdy i przepychy których my robaczki zażywamy? Czyż Panie nie­biosa i ziemia nie są pełne chwały Twojej (1), a jakże się stało, że tak biednie podróżujesz? Wszakże Tobie tysiąc tysięcy służyło, a po dziesięć tysięcy kroć sto tysięcy stało przy Tobie (2); dlaczegóż tak sam jeden idziesz, stąpając po ziemi nogami bo­symi? Lecz domyślam się iż to dlatego, że teraz nie przebywasz w królestwie Swoim, gdyż króle­stwo Twoje nie jest z tego świata (3). Wyniszczyłeś Samego Siebie, przyjąwszy postać sługi (4) a nie króla. Stałeś się jakby jednym z nas, przychodzień i podróżny jako wszyscy ojcowie nasi (5); stałeś się sługą, byśmy królami się stali. Przyszedłeś bowiem żebyś nas do królestwa Twego przywiódł, wska­zując nam wyraźnie drogę po której do niego dostać się możemy. A czemuż się jej nie trzymamy? Czemu za Tobą nie idziemy? Czemu się nie upokarzamy? Czemu o zaszczyty, o przepych marny i próżny, tak chciwie się ubiegamy, i takowy z rozkoszą po­siadamy? Znak to, że królestwo nasze z tego jest świata, i że nie poczytujemy się za przechodniów, a stąd temu rozlicznemu złemu podlegamy. O! pełni próżności. O! omylni synowie człowieczy (6), dlaczego rzeczy mylne za prawdziwe, znikome za trwałe, doczesne za wieczne poczytujemy, i tak się ich zapamiętale imamy? Bez wątpienia, o! Panie do­bry, gdybyśmy głęboko mieli wyryte w pamięci, żeśmy przychodnie i przybysze na ziemi, z łatwo­ścią szlibyśmy za Tobą, i z tego co ziemskie uży­wając tylko w miarę potrzeby, niezwłocznie pobieżelibyśmy za wonnością olejków Twoich (7). Nic by nas bowiem wtedy nie obciążało, ale co przemijające uważając za już przeminione, łatwo byśmy tym wzgardzili.

       Tak tedy pokornie podąża Pan Jezus z dnia na dzień, aż dochodzi do Jordanu. Gdy przybył nad tę rzekę, zastał tam Jana udzielającego chrztu grzesznikom, i wielką ciżbę nagromadzoną dla słu­chania jego kazań. Mieli go bowiem jakoby za Chry­stusa. Rzekł mu tedy Pan Jezus: "Proszę byś Mnie wraz z innymi ochrzcił". Lecz Jan spojrzawszy na Niego i w duchu Go poznając, nie dopuszczał tego, mówiąc z uszanowaniem: "Nie ja chrzcić Cię powinienem, lecz ja mam być ochrzczon od Ciebie". A na to mu Pan Jezus: Daj pokój na teraz. Albowiem tak nam potrzeba wypełnić wszelką spra­wiedliwość (8). Jakby mówił: "Teraz o tym nie mów i nie wyjawiaj kto jestem, gdyż jeszcze czas mój nie nadszedł, i trzeba żebyś mi Chrztu udzielił. Obecnie bowiem jest czas pokory, i dlatego chcę wszelkie akty pokory dopełnić". I to znaczyły te słowa: tak nam potrzeba dopełnić wszelką spra­wiedliwość.

       Rozważaj więc i ty przy tej sposobności, pokorę, gdyż właśnie tu miejsce o niej mówić, i masz wiedzieć, że, jak to przy wykładzie tego ustępu mówią Ojcowie święci, pokora ma trzy stopnie. Pierwszym jest ulegać zwierzchnikowi, a nie wy­wyższać się nad równego. Drugim jest ulegać równemu, a nie wynosić się nad niższego. Trzecim i najwyższym, jest poddać się niższemu i tego to stopnia dosięga Chrystus, i dlatego najgłębszej tu pokory czynu dopełnił. Widzisz tedy jak pokora Jego wzmogła się, w porównaniu z tą jakiej przy­kład w poprzedzającym Rozdziale rozważaliśmy. Tu bowiem poddaje się słudze; Siebie poniża, a sługę Swego wywyższa. A uważaj, jak i skądinąd głębszą jest pokora Jezusa w tym razie aniżeli w innym. Dotąd przedstawiał się pokornie jakoby niepożyteczny i godny pogardy; a tu już nawet i za grzesznika chce uchodzić. Grzesznikom bowiem ogłaszał Jan pokutę i chrzcił ich, a Pan Jezus wraz z nimi i w ich oczach chciał być ochrzczonym. O tym tak pisze święty Bernard. "Wraz z tłu­mem pospólstwa, Pan nasz przybywa by od Jana chrzest otrzymać. Przybywa jakby jeden z ludu, On, który jeden był bez grzechu. Któżby Go wtedy wziął za Syna Bożego? kto by się domyślał że jest to Pan najwyższego Majestatu? Bo jakże się upo­karzasz o! Panie, aż zanadto ukrywasz; lecz przed Janem się nie zataisz" (9). I to są słowa Bernarda. Wprawdzie można toż samo powiedzieć i o Obrze­zaniu, gdyż i wtedy chciał Jezus uchodzić za grze­sznika, jednak tu jeszcze bardziej, gdyż wobec li­cznie zgromadzonych, jawnie, gdy tamtą razą od­było się to jakby skrycie.

       A prócz tego, czyż tu nie należało obawiać się, że właśnie w chwili kiedy Zbawiciel miał już rozpocząć Swój zawód apostolski, może podpaść pogardzie u ludzi jako grzesznik? Wszelako, pomimo tego, jako mistrz pokory, nie omieszkał najdroższy Pan nasz upokorzyć się jak najgłębiej. Raczył tedy uchodzić za takiego jakim nie był, dla doznania po­gardy i poniżenia, zawsze dla naszej nauki; a my przeciwnie, chcemy uchodzić za to czym nie je­steśmy, dla własnej chwały i wywyższenia. Byle w nas było coś poczciwego, coś pochwały go­dnego, wnet to objawiamy przed drugimi, a wady najskrzętniej pokrywamy, będąc grzesznikami i nie­godziwcami. Jakaż nasza pokora? Posłuchaj o tym nie mnie a znowu św. Bernarda, który powiada: "Jest pokora która w nas rozbudza się z samego uznania prawdy bez jej zamiłowania, i jest pokora którą miłość prawdy w nas wyrabia. Pierwsza jest pokorą tylko rozumu, a więc niedoskonałą, druga pokorą serca, a więc już prawdziwą, bo taką jaką nam zalecił Zbawiciel mówiąc: uczcie się ode mnie, iżem jest pokorny sercem (10). Wyjaśnijmy to lepiej. Otóż, jeśli zbadasz siebie samego według światła Prawdy odwiecznej, tedy musisz uznać żeś godny pogardy, i takowe twoje uznanie jest ak­tem pokory rozumu uznającego prawdę, i nazywa się pokorą rozumu. Lecz jeśli pomimo tego nie znosisz żeby tobą i drudzy pogardzali, wtedy bę­dzie to dowodem, że chociaż prawdę uznałeś co do tego żeś godny pogardy, nie umiłowałeś jej jednak, kiedy nie chcesz żeby i drudzy na mocy tej prawdy pogardzili tobą. Jeżeli zaś umiłujesz prawdę, która ci okazała żeś godny pogardy, tedy będziesz rad by i drudzy, do niej się stosując, mieli cię w pogardzie. I wtedy pokora twoja będzie po­korą serca, bo pokorą z miłości prawdy pochodzącą, a więc pokorą prawdziwą. Wszelako pamię­tać trzeba, że rzadko kiedy wypada objawiać przed drugimi, wszystko co sami o sobie niekorzystnego wiemy; gdyż właśnie prawdziwa miłość i miło­ściwa prawda, nie dozwalają wyjawiać przed in­nymi tego, co może być zgorszeniem, lub w jaki­kolwiek sposób szkodliwym dla tego przed którym zwierzenie się czyni. Co innego zaś, jeśli jedynie z pobudki miłości własnej zachowujesz dla siebie samego sąd jaki wydaje o tobie prawda; gdyż w takim razie wątpliwym jest czy miłujesz prawdę, kiedy nad nią przekładasz zadowolenie z dobrego mniemania o tobie ludzi i próżną chwałę" (11). "Skoro więc sam przed sobą upokorzyłeś się tą konieczną pokorą, którą badający serca i nerki Bóg (12), to jest Prawda najwyższa obdarza duszę sumiennie się oceniającą, skłońże do tego i wolę, i chciej by cię i drudzy mieli za takiego za jakiego sam się po­czytujesz. Stanie się zaś to wtedy, kiedy nie będziesz pragnął wydawać się na zewnątrz innym od tego jakim się widzisz wewnątrz. Inaczej oba­wiaj się by nie o tobie było napisano: że zdradliwie czynił przed obliczem Jego, aby się znalazła nie­prawość jego do znienawidzenia (13); i to znowu: waga i waga, miara i miara, oboje obrzydłe jest u Boga (14). Bo jakżeż! oto skrycie sam przed sobą przemierzywszy się na wagę prawdy, oceniasz się bardzo nisko; a gdy rzecz idzie z drugimi, na inną wagę się biorąc, sprzedajesz się nam jako więcej ważący od tego co ci rzetelna waga wskazała? Bój się Boga, i nie dopuszczaj się takiej nierzetelności, by kogo prawda przed nim samym poniża, miłość nie tej prawdy, lecz miłość własna, wywyższać miała. Jest to bowiem opierać się prawdzie, a więc jest to opierać się Bogu, bo przecież Bóg jest Prawdą najwyższą i jedyną. Raczej tedy ulegaj Bogu, i niech wola nie tylko poddaną będzie prawdzie, lecz niech ją i zamiłuje. Izali Bogu nie będzie poddaną dusza moja? (15), powiedziano. Lecz kto w pokorze szczerze się rozmiłuje i w niej chce utrwalić się i postęp czynić, a wielkich zasług na­być, temu już nie dość jest być poddanym Bogu, trzeba mu ulegać i każdemu ludzkiemu stworzeniu przez wzgląd na Boga: wszelkiej i duchownej, i świeckiej, i rodzinnej, i domowej nad nim zwierzchności. I więcej powiem: ulegaj równym sobie, ulegaj i niższym. Albowiem tak nam po­trzeba, powiedział Zbawiciel, wypełnić wszelką sprawiedliwość (16), i tego dawał nam na Sobie ciągłe przykłady. Jeśli więc i ty chcesz w sprawiedliwości być doskonałym, poddaj się niższemu, niższemu ulegaj" (17). "Bo któż sprawiedliwy jeśli nie pokorny? I dlatego gdy Zbawiciel nachylił się pokornie pod rękę Jana sługi Swego by chrzest od niego przy­jąć, a ten zadrżał wspomniawszy na majestat Jego, daj pokój na teraz, rzekł do niego Pan Jezus, albowiem tak nam potrzeba wypełnić wszelką spra­wiedliwość (18); przez co jak widzisz najwyższą sprawiedliwość zawarł w doskonałej pokorze. Słusznie więc powiedziałem, że ten jest sprawiedliwym kto jest pokornym" (19).

       Owóż, pokora dlatego zamyka w sobie wszelką sprawiedliwość, że oddaje każdemu co się mu należy. Jakoż, pokorny nie przywłaszcza sobie nic cudzego, gdyż chwałę oddaje Bogu, a dla siebie pozostawia poniżenie. To zaś lepiej zrozumiesz, gdy zauważysz jak dalece niesprawiedliwym jest wyniosły, który dobra do Boga należące i od Boga nam użyczone, sobie przypisuje. O czym tenże święty Bernard tak mówi: "Z dobra największego wyradza się niekiedy złe, a to wtedy gdy zaszczyceni darami Boskimi, dóbr takowych zażywamy jakby nieotrzymanych, i chwały za nie Bogu nie oddajemy. Z tego też to powodu, ci którzy wsku­tek otrzymanej łaski zdawali się wysoko wyniesieni, gdy do należnej za to wdzięczności nie po­czuwali się, najniżej w oczach Boskich stanęli. A to mówiąc, jeszcze bardzo umiarkowanego wy­rażenia użyłem. Otóż powiem otwarcie, że tacy wydając się doskonałymi, są najgorszymi. Gdyż bez wątpienia tym gorszym jest im doskonalszym ten, który to że doskonałym jest sobie przypisuje. Wszakże co jeszcze obrzydliwsze, to że gdy kto uznaje że z łaski Bożej jest czym jest (20), a obok tego ubiega się o chwałę u ludzi z tego że, jak sam przyznaje, z obcej łaski jest czymciś. Bo czyż nie jest to rodzajem złodziejstwa, jako przywłaszcze­niem sobie cudzej własności? Mówisz, i to jeszcze z wiedzą i z uznaniem że jest to własność cudza, a własnej z tego chwały szukasz! Do takiego to stosują się te groźne słowa Zbawiciela: Z ust twoich sądzę cię zły sługo (21), a czyż jest sługa gorszy nad tego który chwałę pana swego, sobie przywła­szcza?" (22).

       Widzisz więc w jaki sposób doskonałość spra­wiedliwości na pokorze zawisła, bo oto najprzód przez to, że pokorny nie przywłaszcza sobie chwały należnej Bogu. Lecz i bliźniemu krzywdy on nie wyrządza żadnej; pokorny bowiem nikogo nie przesądza, nie ceni się wyżej nad drugiego, ma się za niższego od wszystkich, i pod każdym wzglę­dem wybiera dla siebie ostatnie miejsce. O tym zaś żeby bliźniego nie przesądzać, tak pisze święty Bernard: "Któż wie, mój bracie, czy ten lub ów, którego za najgorszego i najniegodziwszego ze wszystkich poczytujesz, którego życiem najwystępniejszym i nadzwyczaj zdrożnym, porównywając je z własnym, nie tylko brzydzisz się, ale nawet z pomiędzy wszystkich innych zbrodniarzy masz go za największego, – któż wie mówię, czy lepszym od ciebie i innych, odmianą prawicy Najwyższego (23), nie stanie się on wkrótce, a w oczach Boga może już jest takim? I dlatego to Zbawiciel kazał nam wybierać sobie miejsce nie w środku pomiędzy drugimi, nie przedostatnie, ani nawet jedno z po­między ostatnich, lecz, usiądź, powiedział, na poślednim miejscu (24), to jest miej się za ostatniego, nie tylko nad nikogo nie ceniąc się wyżej, ale na­wet nie śmiejąc z nikim się porównywać" (25).

       Tak pisze święty Bernard w jednym z kazań swoich o pokorze; lecz tę cnotę, tenże święty Doktor, w wielu innych pismach swoich wychwala i poleca w sposób najszczególniejszy. I tak: "Pokora, powiada on, matką jest cnót innych i sama cnotą wielką, a którą można sobie u Boga wyprosić, lecz jej wyuczyć nie podobna; o ile zaś upragnioną jest, o tyle trudną do nabycia. Owszem, nawet pojąć ją rozum naturalny nie może, i była ona słowem niezrozumiałym, dopóki Słowo odwieczne Syn Boży, Swoimi słowy nie wyjaśnił ją światu, i Swoim przykładem nie pociągnął do niej ludzi. A czemu tak? bo się tak upodobało przed Ojcem (26) tegoż Słowa, oblubieńca dusz Jezusa Chrystusa Pana naszego, Boga, który jest nad wszystko błogosławionym na wieki" (27). I znowu na innym miejscu pisze tenże Święty: "Pokora jest cnotą, przez którą człowiek przez najdokładniejsze poznanie siebie samego, nikczemnieje w oczach własnych, a przez to najwyżej w oczach Boga staje (28). W akcie doskonałej pokory, zamyka się akt doskonałej skruchy, gdyż pokora jest najwłaściwszym usposobieniem duszy dla zadośćuczynienia za obrazę najwyższej Istoty (29). Z pomiędzy cnót wszystkich, jedna tylko pokora nie zgadza się z wyniosłością, tak obrzydliwą w oczach Boga przy chociażby wszystkich innych cnotach; pokora to jedynie, niezdolna do zarozumienia, nigdy się nie sprzecza. Kto prawdziwie pokorny, nie upiera się przy swoim, nie chełpi się z niczego. Największego grzesznika szczerze się upokarzającego, przyjmuje Pan Bóg łaskawie; a bez pokory, najdoskonalszą skądinąd duszę odrzuca od siebie (30). Łasce Bożej nieodstępnie towarzyszy cnota pokory. Jakoż, dla zabezpieczenia w nas łaski pokory, dobroć Boża tak rozporządza, że im kto większy czyni postęp w doskonałości, tym mniej przypuszcza by jaki postęp uczynił. Albowiem chociażby kto do­szedł do najwyższego stopnia udochownienia, zawsze coś z niedoskonałości pierwszego stopnia pozostawionym w nim będzie, by trwał w prze­konaniu że zaledwie pierwszego dostąpił (31). O! jakże pięknym jest połączenie dziewictwa z pokorą! Wielce podoba się Bogu dusza której pokora strzeże dziewictwa, a dziewictwo przyozdabia pokorę. A więc miarkuj jakiej czci godną jest Maryja, w której to że wydała na świat Zbawiciela, jeszcze bardziej wzmogło pokorę, a to że stała się Matką Boga, jeszcze świętszym uczyniło dziewictwo. Wi­dzisz jakie to dziewictwo, widzisz jaka pokora! A jeśli nie możesz naśladować dziewictwa tak po­kornej, naśladujże pokorę takiej Dziewicy. Chwa­lebną jest cnotą dziewictwo, lecz pokora bardziej konieczną: albowiem dziewictwo jest tylko dora­dzone, pokora nakazana; do zasługi dziewictwa Chrystus cię tylko zaprasza, do pokory jesteś, bądź co bądź, zmuszonym. O pierwszej powiedział Jezus: kto może to pojąć niechaj pojmuje (32); a o drugiej: Jeśli nie staniecie się jako dziatki, to jest pokorni, nie wnijdziecie do królestwa niebieskiego (33). Pierwsza więc otrzymuje nagrodę, drugiej wymaga się bez­warunkowo. Toteż nie ślubując dziewictwa i wstępując w stan małżeński, możemy dostąpić zbawie­nia; bez pokory w żaden sposób. Powiem nawet, że może podobać się Bogu pokora opłakująca stracone dziewictwo, a śmiem przydać, że bez po­kory ani dziewictwo Maryi nie byłoby miłe Bogu. Na kogoż wejrzę... mówi Pan... jeśli nie na ubożuchnego i na skruszonego duchem (34); gdyby więc Maryja nie była pokorną, Pan Bóg by i na Nią nawet był nie wejrzał, i Duch Święty byłby Jej nie zapełnił. A gdyby na Nią był nie zstąpił, byłby i nie uczynił Ją Matką, bo jakżeby za sprawą Jego bez Niego poczęła. Oczywistym więc jest, że, jak Sama przenajświętsza Panna mówi w Pieśni Swojej, by z Ducha Świętego poczęła, potrzeba było żeby wejrzał Pan raczej na niskość to jest na pokorę służebnicy Swojej (35), aniżeli na Jej dzie­wictwo. Nie masz przeto wątpliwości, że aby dzie­wictwo było miłym w oczach Boga, niezbędnym jest by je zdobiła pokora. A cóż na to powiesz dziewico, chełpiąca się swoim dziewictwem? Maryja zapomina, że jest dziewicą, a szczyci się pokorą, a ty lekceważąc pokorę, chełpisz się dziewictwem? Wejrzał Pan, powiedziała Ona, na pokorę służebnicy Swojej, a jakąż ta służebnica? oto Dziewica święta, Dziewica niepokalanie poczęta, Dziewica przeczysta. A czyżeś ty od Niej czystsza, czyś od Niej niepokalańsza? To chyba twoja czystość milsza Bogu aniżeli czy­stość Maryi, kiedy ma wystarczyć na to, żebyś bez pokory przypodobała się Bogu, kiedy na to nie wystarczała sama czystość nawet Maryi! O ile więc na większą cześć zasługujesz dla szczególnego daru czystości, o tyle większą sama wyrządzasz sobie krzywdę, jeśli taką życia ozdobę, brudzisz przymieszaniem do niej pychy (36)".

       I jeszcze święty Bernard: "Czyż można, po­wiada on, przypuszczać żeby miłość Boga, czystość i pokora nie były główną ozdobą duszy? O! jak­żeby miały one być lada jaką a nie najwyższą ozdobą, kiedy Samego Boga wzrok rozkoszuje się nimi! Cóż powabniejszego nad czystość, która może czystym uczynić tego który się począł z na­sienia nieczystego (37), wroga Bożego zamienić w domownika Jego, i która wreszcie w Anioła prze­mienia człowieka. Wprawdzie różnią się między sobą anioł i człowiek w czystości żyjący; lecz co do szczęścia, a nie co do cnoty. A ponieważ w aniele czystość nie jest wystawioną na próby, a w czło­wieku na ciągłe, – więc w pierwszym jest ona swo­bodniejszą, ale w drugim tym mężniejszą. Wśród znikomości jakiej podpada wszystko co jest doczesnym i ziemskim, sama to cnota czystości przed­stawia jakoby stan chwały już nieśmiertelnej. Tu, gdzie odbywają się uroczyste zawierania ślubów małżeńskich, tylko cnota czystości zachowuje oby­czaj tej błogosławionej krainy, w której ani się żenią ani za mąż idą (38), i przez to ta cnota dozwala duszy zakosztować, już tu na ziemi, niebieskich uciech. Ułomność którą w sobie nosimy, której i jakże często ulegamy, cnota czystości przezwycięża i ujarzmia, i jak wonny balsam, którym na­maszczone ciała trupiejące uchraniają się od ze­psucia, tak ona zabezpiecza duszę od najzjadliwszego dla niej robaka. Zmysły i całą budowę cie­lesną człowieka, że się tak wyrażę bandażuje żeby się nie rozwolnił w obyczajach, nie skaził pożądliwością, nie zbutwiał od rozkoszy cielesnych". I po kilku podobnych jeszcze uwagach, przydaje nasz Święty: "Jednak, jakkolwiek tak wielkimi zaletami zdaje się odznaczać czystość, bez miłości Boga dla której by się dochowywała, nie miałaby ani żadnej wartości ani zasługi. I nic w tym dziwnego; bo czyż bez miłości Boga może być co dobrego w duszy? Czy wiara? Ani taka iżby góry przenosiła (39). Czy nauka? Ani taka która by mówiła językami anielskimi (40). Czy męczeństwo? Ani takie o którym mówi Apostoł: choćbym wydał ciało moje iżbym gorzał (41). Albowiem bez miłości nic z naszej strony Bogu podobać się nie może, a przy niej i najmniejszą rzeczą Pan Bóg nie gardzi. Cnota czystości bez miłości, to lampa bez oleju. Nie przylej oleju, a lampa palić się nie będzie: nie przydaj do cnoty czystości miłości Boga, a nawet cnota czystości Bogu się nie przypodoba".

       I jeszcze dłużej w ten sposób rozprawiając święty Bernard, w tymże liście już o samej poko­rze tak pisze: "Lecz z trzech cnót o których mówić zamierzamy, wypada nam jeszcze powiedzieć cokolwiek o pokorze, która dla dwóch wyżej wymie­nionych cnót tak dalece jest konieczną, że bez niej, przestają one być cnotami. Jakoż, aby otrzy­mać czy to cnotę czystości czy cnotę miłości Boga, trzeba na to zasłużyć pokorą. Wszak pokornym Bóg łaskę dawa (42). A przy tym, pokora strzeże i zachowuje cnoty już nabyte, gdyż na kogoż wejrzy Pan, jeśli nie na ubożuchnego i na skruszonego duchem (43). I następnie strzegąc i zachowując cnoty już nabyte, pokora je uzupełnia: albowiem cnota w słabości, to jest w pokorze doskonalszą się stawa (44). Ona to, wrogą wszelkiej łasce, a będącą źródłem wszelkiego grzechu, pychę, zwalcza, i jak siebie samą tak i cnoty inne spod jej zgubnej i tyrańskiej władzy wyzwala. Gdy bowiem z wszel­kich innych cnót, zwykła moc swoją wzmagać pycha, sama tylko cnota pokory staje się waro­wnią dla cnót wszystkich, wieżą dla nich obronną, bo mężnie opierając się pysze, nie dopuszcza za­rozumiałości" (45). Masz tu tedy wiele pięknych uwag o pokorze, w powyższych wyjątkach z ka­zań, o ile wzniosłego w swojej nauce, o tyle po­kornego Bernarda świętego. Starajże się i to co on o innych cnotach tu nadmienił, wyryć sobie w pamięci i w czynach spełniać. Lecz wróćmy już do chrztu Pana naszego.

       Gdy tedy Jan dowiedział się jaką co do tego jest wola Zbawiciela, usłuchał i ochrzcił Go. A teraz pilnie się wszystkiemu przypatruj. Oto zrzuca odzienie Pan najwyższego majestatu, jakby był najprostszym człowieczyną, i zanurza się w wodę rzeczną, w porze bardzo zimnej. Z miłości ku nam dokonywa sprawy naszego zbawienia, posta­nawiając Sakrament chrztu i zmywając grzechy nasze. Zaślubia tedy w tej chwili Kościół powsze­chny, a w szczególności wszystkie dusze wierne. Albowiem przez wiarę chrztu zaślubieni zostajemy Chrystusowi Panu, według tego jak w osobie Jego mówi Prorok: Poślubię sobie w wierze (46). Toteż uroczystość ta i tajemnica w niej obchodzona, wielką jest i nader pamiętną, i dlatego śpiewa Kościół: że dziś niebieskiemu Oblubieńcowi zaślubionym jest Kościół: gdyż w Jordanie zmył Chrystus grzechy nasze (47).

       Owóż, przy tej sprawie najwznioślejszej, cała Trójca w sposób szczególny się objawiła: Bo oto gdy był Jezus ochrzczony otworzyły się Jemu niebiosa, i widział Ducha Bożego zstępującego jako gołębica i przychodzącego Nań. I dał się słyszeć głos Ojca: Ten jest Syn mój miły, w którymem upodobał Sobie (48), Jego słuchajcie (49). O czym tak pisze święty Bernard: "Jego słuchajcie powiedziano; a więc Panie Jezu, już teraz przemawiaj, gdy masz na to pozwolenie od Ojca. Dopókiż Boże mocy i Boże mądrości nieprzebranej, jakby niedo­łężny i nieudolny ukrywać się będziesz wśród gminu? Dopókiż Królu przeszlachetny i Mocarzu niebieski, Synem rzemieślnika (50) dozwolisz nazywać się, i za takiego uchodzić zechcesz? Wszakci Łukasz Ewangelista świadczy, że do tej pory mnie­mano iż Chrystus był Synem Józefa (51). O! pokoro najwyższego Majestatu, jakże potępiasz wyniosłość mojej próżności. Mało co umiem, albo raczej zdaje mi się że coś umiem, a już milczeć nie umiem! Zuchwale i nieroztropnie wtrącam się do wszyst­kiego, tak skorym będąc do mówienia, tak chętnym do nauczania drugich, a tak trudnym do słucha­nia! A Chrystus przez czas długi milcząc gdy się ukrywał, czy to czynił z obawy próżnej chwały? A jakżeby mógł obawiać się próżnej chwały Ten, który jest istną chwałą Ojca przedwiecznego? Jednakże obawiał się, lecz nie o Siebie, ale oba­wiał się tego o czym wiedział że nam obawiać się trzeba. Nas ostrzegał, nas nauczał: bo chociaż milczał ustami, dawał naukę czynem, i co później miał zalecić słowem, to już wtedy głosił przykła­dem: Uczcie się ode mnie żem jest cichy i pokor­nego serca (52). I dlatego to o latach dzieciństwa Pana naszego, do chwili przyjęcia przez Niego chrztu w Jordanie, mało co słychać; do Jego trzy­dziestego roku prawie żadnej wzmianki o Nim nie znajduję w Ewangeliach. Lecz teraz już dłużej ukrywać się nie może, gdy tak jawnie przez Ojca wskazanym został" (53). Są to wszystko słowa świę­tego Bernarda, i na jego głównie powadze oparłem się, mówiąc ci w niniejszym Rozdziale, że Pan Jezus spędził tak wiele lat Swego życia ukrytego w pokorze, milczeniu i jakby bezczynności, żeby nas nauczyć pokory, bez której najczynniejsze i naj­pracowitsze życie, nie miałoby zasługi.

       Widzisz więc jak w tym szczególe z życia Zbawicielowego, zewsząd jaśnieje pokora. O niej też chętnie mówię, gdyż wzniosłą bardzo jest ona cnotą, i wielce jej potrzebujemy a tym usilniej o nią starać się powinniśmy i tym serdeczniej ją miłować, że Pan Jezus w każdej swojej sprawie, tak ściśle jej dopełniał.

 


Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa w pobożnych rozmyślaniach zawarty, przez Św. Bonawenturę Biskupa i Doktora Kościoła. (Tłumaczenie O. Prokopa Kapucyna). Kraków 1879, ss. 109-127.

Przypisy:
(1) Hymn kościelny Te Deum.
(2) Dan. 7, 10.
(3) Jan. 18, 36.
(4) Filip. 2, 7.
(5) Psal. 38, 13.
(6) Psal. 61, 10.
(7) Pieśń 1, 3.
(8) Mt. 3, 14. 15.
(9) Serm. I in Epiph., n. 6.
(10) Mt. 11, 29.
(11) Serm. 42 super Cant., n. 6.
(12) Psal. 7, 10.
(13) Psal. 35, 3.
(14) Przyp. 20, 10.
(15) Psalm. 61, 2.
(16) Mt. 3, 15.
(17) Serm. 42 super Cant., n. 8.
(18) Mt. 3, 15.
(19) Serm. 47 super Cant., n. 7.
(20) I Kor. 15, 10.
(21) Łk. 19, 22.
(22) Serm. 84 sup. Cant., n. 2.
(23) Psal. 76, 11.
(24) Łk. 14, 10.
(25) Serm. 37 sup. Cant., n. 7.
(26) Mt. 11, 26.
(27) Serm. 85 sup. Cant., n. 14.
(28) Tract. de 12 grad. humilit.
(29) Serm. in Nativ. Domini.
(30) Epist. 42 ad Henr. Senon.
(31) Serm. 4 sup. Missus est.
(32) Mt. 19, 12.
(33) Mt. 18, 3.
(34) Izaj. 66, 2.
(35) Łk. 1, 48.
(36) Serm. 1 sup. Missus est.
(37) Job. 14, 4.
(38) Mt. 22, 30.
(39) I Kor. 13, 2.
(40) I Kor. 13, 1.
(41) I Kor. 13, 3.
(42) Jak. 4, 6.
(43) Izaj. 66, 2.
(44) 2 Kor. 12, 9.
(45) Epist. 42 ad Henr. Senon.
(46) Oze. 2, 20.
(47) Antyfona na Święto Trzech Króli.
(48) Mt. 3, 16. 17.
(49) Łk. 9, 35.
(50) Mt. 13, 55.
(51) Łk. 3, 23.
(52) Mt. 11, 29.
(53) Serm. I in Epiph., n. 7.

http://www.ultramontes.pl/bonawentura_i_16.htm

* * *


OBRZĘDY CHRZTU DZIECI W NADZWYCZAJNEJ FORMIE W JĘZYKU ŁACIŃSKIM I POLSKIM:

- ORDO BAPTISMI UNIUS PARVULI

- ORDO BAPTISMI PLURIUM PALVULORUM

 

* * *


Msze trydenckie w Polsce - pełna lista i mapka .

 

 


CENTRUM INFORMACYJNE

 

 


 

 

.
.

6 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. Chrzest Pański

w wizjach prorockich bł. Anny Katarzyny Emmerich





(...)
Jezus oczekiwał wraz z innymi, aż przyjdzie na Niego kolej i była już może dziesiąta godzina, gdy stanął przed Janem, prosząc o chrzest. Jan pokłonił się nisko, mówiąc: „Mnie przystoi, abym był ochrzczony przez Ciebie, a Ty do mnie przychodzisz!"

I rzekł mu Jezus: „Pozwól, niech tak będzie, przystoi Nam wypełnić wszelką sprawiedliwość, a więc powinienem przyjąć chrzest z twej ręki." Potem mu mówił: "Otrzymasz Chrzest Ducha Świętego i Krwi." Gdy Jan chciał zaprowadzić Jezusa na wysepkę, powiedział mu Tenże: „Owszem, pójdę ale chcę być chrzczony tą woda, którą chrzciłeś innych. Tam również masz chrzcić dziś wszystkich, którzy tu są ze Mną, a drzewo, które będę obejmował ręką przy chrzcie, ma być przesadzone na zwykłe miejsce chrztu, aby wszyscy, którzy po Mnie chrzcić się będą, dotykali się go ręką."
(...)
 Jezus tymczasem wstąpił w wodę, sięgającą Mu aż do piersi. Lewą ręką trzymał się drzewa, a prawą położył na piersi; rozluźnione końce przepaski unosiły się lekko na wodzie. Jan stał od strony południowej, trzymając w ręku czarę z szerokim brzegiem o trzech żłóbkach. Schyliwszy się, nabrał wody i w trzech strumieniach wylał ją na głowę Pana. Jeden strumień padał na tył głowy, drugi na środek, a trzeci na przód głowy i na twarz.

Nie pamiętam już dokładnie słów, jakie wymawiał Jan przy chrzcie; mniej więcej brzmiały one: „Niech Jehowa przez Cherubinów i Serafinów zleje na Ciebie wszelkie błogosławieństwo i udzieli Ci mądrości, rozumu i mocy." Ostatnich trzech słów nie słyszałam dobrze, lecz w każdym razie rozchodziło się tu o dary dla umysłu, duszy i ciała, których potrzeba każdemu, aby mógł przynieść Panu w ofierze umysł, duszę i ciało, uświęcone i oczyszczone z wszelkich zmaz grzechowych. Andrzej i Saturnin stali po prawej ręce Chrzciciela koło trójgraniastego kamienia. Gdy Jezus wyszedł ze studni, owinęli Go wielką chustą, którą się Jezus otarł, a następnie przyoblekli Go w długą białą koszulę.

Teraz stanął Jezus na owym kamieniu, leżącym na prawo od wejścia do studni, Jan położył rękę na Jego głowę, a uczniowie na ramię. Po tym obrzędzie pozostawił Jan Jezusa modlącego się i chciał już z obu uczniami wyjść na górę, gdy nagle stało się coś nadzwyczajnego. Najpierw dał się słyszeć z nieba szum wielki i rozległ się przeraźliwy huk grzmotu, tak, że wszyscy obecni zadrżeli, z lękiem spoglądając w górę. Następnie spuściła się wielka biała chmura świetlana, a w niej widać było skrzydlatą świetlaną postać, zalewającą Jezusa strumieniami światła. Przy tym otworzyło się niebo, a w nim pojawił się Ojciec niebieski w Swej zwykłej postaci i wśród huku grzmotów usłyszałam głos: „Ten jest Syn mój miły, w którym sobie upodobałem."

Jezus, cały przeniknięty światłem, sam stał się tak jasny i przejrzysty, że nie można było na Niego patrzeć. Chóry aniołów otaczały Go dokoła. W niejakim oddaleniu ujrzałam na wodach Jordanu szatana w kształcie jakby wielkiej czarnej chmury, w koło której roiło się mnóstwo obrzydliwego robactwa i potworów. Zdawało się, jak gdyby wszystkie zbrodnie i grzechy, wszystko złe, gnieżdżące się w tej okolicy, przybierało widome postacie i uciekało przed światłem Ducha św. do tej ciemnej otchłani, z której wzięło swój początek. Straszny to był widok, ale właśnie przez to przeciwieństwo uwydatniał się lepiej nieopisany blask, szczęśliwość i błogość, napełniająca całą wyspę, na której znajdował się Jezus.

Nie tylko święta studnia chrztu, lecz wszystko dokoła napełnione było dziwną światłością. Cztery kamienie na dnie studni, na których stała arka przymierza, błyszczały jakby z radości, a na dwunastu kamieniach około studni, na których stali lewici, widniały jakoby postacie aniołów, wielbiących swego Pana. Duch Boży przed wszystkimi ludźmi dał świadectwo Temu, który miał być żywym fundamentem, wybranym kamieniem węgielnym Kościoła. Na tym kamieniu musimy opierać się, musimy wznosić się jako duchowy budynek, jako święty gmach kapłaństwa, bo miłą ofiarę możemy Bogu złożyć tylko za pośrednictwem „Jego Syna miłego, w którym sobie upodobał." Wyszedłszy po stopniach na górę, udał się Jezus do namiotu. Saturnin odebrał od Łazarza suknie Jezusa, które tenże trzymał podczas chrztu, i zaniósł Jezusowi.
(...)

avatar użytkownika intix

2. 13 stycznia — Chrzest Pański





       Niezbyt długo nauczał Jan Chrzciciel, kiedy Jezus oznajmił swojej Matce, że czas życia rodzinnego i słodkiej poufałości w domku nazaretańskim dobiegł już końca. Nadeszła teraz godzina, od dawna przewidziana, w której ma się całkowicie oddać na służbę Ojca. Maryja umiała się poddać najzupełniej woli Bożej nawet wtedy, gdy ta wola targała Jej najdroższe uczucia. Ponowiła więc razem z Jezusem całkowitą ofiarę, którą już tak dawno z siebie złożyli. Bez wątpienia uścisnęli się na pożegnanie, a Jezus może nawet uklęknął i prosił Maryję w imię Jej macierzyńskiej powagi, by mu pobłogosławiła, zanim się rozłączą. Odszedł, a Maryja patrzyła za oddalającym się Synem.

       Udał się najpierw Jezus do Jana Chrzciciela. Wypadało bowiem, żeby swoją powagą zatwierdził posłannictwo Janowe, uznając publicznie, że było święte i od Boga pochodziło. Z jego ręki otrzymał chrzest w rzece Jordanu, koło Betabary, naprzeciwko Jerycha, dość prawdopodobnie 6 stycznia 26 roku. A Ojciec niebieski zaświadczył, że Jezus jest Synem Jego. Natychmiast Duch Święty, który spoczął na Jezusie, zawiódł go na puszczę. Tam na ostrej górze, położonej na wschód od Jerycha, pościł Pan przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy i był trzykrotnie kuszony przez szatana. Wreszcie pełen łaski i prawdy, jako ta światłość prawdziwa, idąca oświecać ludzkość, wrócił ku dolinie Jordanu, gdzie Jan Chrzciciel od czasu objawienia Boga podczas chrztu Jezusa w Jordanie, którego był świadkiem, nie przestawał mówić o Nim i dawać świadectwa.


o. Rene-Maria de la Broise TJ, Najświętsza Maryja Panna


militia-immaculatae.org/


avatar użytkownika intix

3. Katecheza chrzcielna

św. Jana Chryzostoma, biskupa
 

(Katecheza 3, 13-19)

Moc Krwi Chrystusowej


       Chcesz poznać moc krwi Chrystusa? Trzeba się cofnąć do jej prawzoru i wspomnieć jej typ opisany na kartach Starego Testamentu.
       Mojżesz poleca: "Zabijcie baranka i jego krwią pokropcie próg i odrzwia waszych domów". Co mówisz, Mojżeszu? Czyż krew nierozumnego zwierzęcia może ocalić człowieka, istotę rozumną? Owszem, może, lecz nie dlatego, że jest to krew, ale dlatego, że jest ona obrazem krwi Zbawiciela. Dlatego też obecnie prędzej ucieka nieprzyjaciel, gdy ujrzy już nie odrzwia skropione krwią, która była tylko obrazem, lecz rozjaśnione krwią prawdy usta wiernych - odrzwia świątyni poświęconej Chrystusowi.
       Chcesz poznać jeszcze inną moc tej krwi? Przypatrzmy się, skąd zaczęła płynąć - i z jakiego wytrysnęła źródła. Wypłynęła ona z samego krzyża i wzięła początek z boku Zbawiciela. Czytamy bowiem w Ewangelii, że po śmierci Jezusa, gdy On jeszcze wisiał na krzyżu, jeden z żołnierzy zbliżył się, włócznią przebił Mu bok, i natychmiast wypłynęła krew i woda. Woda była obrazem chrztu, a krew Eucharystii. Żołnierz więc przebił Mu bok i otworzył wejście do świątyni, a ja tam znalazłem cudowny skarb, i cieszę się ze wspaniałych bogactw. To więc się stało z Barankiem: Żydzi Go zabili, a ja zebrałem owoc ofiary.
       "Z przebitego boku wypłynęła krew i woda". Nie chcę, abyś, słuchaczu, przechodził obojętnie wobec tak wielkich tajemnic, zostaje bowiem jeszcze inny i tajemny sens. Powiedziałem już, że woda i krew są obrazem chrztu i Eucharystii. Z tych dwóch sakramentów bierze swój początek Kościół "przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym", to znaczy przez chrzest i Eucharystię, które wywodzą się z boku Zbawiciela. Kościół więc powstał z boku Chrystusa, podobnie jak z boku Adama wyszła jego małżonka, Ewa.
       Dlatego świadczy o tym św. Paweł, kiedy mówi: "Jesteśmy z Jego ciała i z Jego kości" - a ma on tu na myśli bok Chrystusa. Albowiem jak z boku Adama Bóg stworzył kobietę, tak też Chrystus dał nam ze swego boku wodę i krew, z których utworzył Kościół. I tak jak Bóg wyprowadził Ewę z głęboko uśpionego Adama, tak też Chrystus po śmierci dał nam wodę i krew.
       Widzicie więc, jak Chrystus połączył się z oblubienicą, widzicie, jakim żywi nas pokarmem. Dzięki temu samemu pokarmowi rodzimy się i żywimy. Jak matka powodowana naturalną miłością do dziecka, spieszy, by je nakarmić własnym mlekiem i krwią, tak Chrystus poi swoją krwią tych, których odrodził.

Za: brewiarz.pl/

avatar użytkownika intix

4. CHRZEST ŚWIĘTY

U ŹRÓDEŁ
SAKRAMENTALNYCH
ŁASKI I MIŁOŚCI BOŻEJ

ABP ROMUALD JAŁBRZYKOWSKI
III. CHRZEST ŚWIĘTY
CZYLI
OMYCIE ODRODZENIA I ODNOWIENIA W DUCHU ŚWIĘTYM

(Tyt. 3, 5)


       "Pierwsze miejsce wśród sakramentów zajmuje chrzest św., który jest drzwiami życia duchownego, przezeń bowiem zostajemy członkami Chrystusowymi i zaczynamy należeć do organizmu Kościoła" – tak głosi Dekret Eugeniusza IV papieża do Armeńczyków (1). Jest to pierwszy a jednocześnie najbardziej nam potrzebny do zbawienia sakrament św. Słuszną też ze wszech miar rzeczą jest, abyśmy z nim gruntownie i wszechstronnie starali się zapoznać.

       Ludzie na ogół chętnie badają swe pochodzenie, dzieje swych przodków, a im to pochodzenie znakomitsze, tym więcej się nim szczycą, tym więcej je cenią. Pięknie to wyraża złotousty nasz ks. Piotr Skarga.

       "Z rozkazania i podania przechwalebnych pierwszych naszych w wierze chrześcijańskiej mistrzów, apostołów Chrystusowych, w dzieciństwie, gdy jeszcze o sobie nie wiemy, chrzest św. przyjmujem. Jednak, dorozszy, a do rozumu przychodząc, winniśmy się pytać i wiedzieć, jakośmy się w Bogu narodzili i synami Bożymi zostali, cośmy za łaską Bożą otrzymali, cośmy przez kmotry Panu Bogu obiecali, abyśmy to ochotnie wypełnić i oddać dobrodziejowi naszemu mogli.

       Jako dzieci w wielkich domach bogatych i królewskich urodzone samym urodzeniem biorą dziedzictwo i szczęście Pańskie na świecie, choć o nim nie wiedzą, jednak w lata idąc, dowiadują się i powiadają im, jakie rodzice mieli, jeśli już umarli, jakie im bogactwa i państwa zostawili, co im za to winni, jaką wdzięczność i pełnienie testamentu i woli ich oddawać im mają. A któryby syn nie wiedział, skąd rodem, co za majętność ma i od kogo i co za wdzięczność oddawać winien tym, którzy mu to bez jego zasługi żadnej zostawili, byłby głupim i niegodnym szczęścia swego. Toż się z nami dzieje. Nie chciejmy być w leciech dorosłych głupcami, pytajmy się o rodzaju i ojczyźnie bogatej naszej i o powinnościach, któremi się stajem wdzięcznemi i milszemi temu, który nas urodził, nadał i ubogacił, by nam tego co dał za złością naszą nie odjął, a złych synów dobry ojciec nie wydziedziczył i nie karał" (2).

       Nazwa polska chrzest ma ścisłą łącznię z wyrazem Chrystus, z którym ścisłe zespolenie oznacza i od którego ten sakrament skuteczność swą otrzymuje. Pierwotna nazwa grecka oznacza zanurzanie i wszelkie omycie. Chrzest jest to sakrament od Chrystusa Pana ustanowiony, w którym przez obmycie wodą w imię Trójcy Przenajświętszej otrzymujemy zgładzenie grzechu pierworodnego i zostajemy dziećmi Kościoła św. Jest to więc jakby brama do religii chrześcijańskiej i do życia duchownego. Sam Zbawiciel Pan to zaznacza, gdy mówi: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się kto nie odrodzi z wody a z Ducha Świętego, nie może wejść do Królestwa Bożego" (3).

       W pierwotnym Kościele chrzest miał też inne nazwy jak: obmycie wodą (4), ze względu na używaną do tego sakramentu materię lub omycie odrodzenia i odnowienia w Duchu Świętym (5) ze względu na skutki sakramentalne, jak również "pogrzebanie w śmierci z Chrystusem" (6), "oświecenie" (7).

       Po tych wstępnych uwagach stwierdzamy, że chrzest jest prawdziwym sakramentem Nowego Zakonu: 1) jest znakiem widzialnym, 2) ustanowionym przez Chrystusa Pana, 3) udzielającym łaski odrodzenia duchownego.

       Orzeczenie Kościoła św. na Koncylium Trydenckim (8), ustala jako dogmat wiary, że chrzest święty jest prawdziwym sakramentem Nowego Zakonu. Słowa Chrystusa Pana: "Jeżeli kto się nie odrodzi z wody a z Ducha Świętego, nie może wejść do Królestwa Bożego". "Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego" (9). "Idąc na cały świat, opowiadajcie ewangelię wszemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzci się zbawiony będzie, a kto nie uwierzy, będzie potępiony" (10) – nie zostawiają żadnej wątpliwości, że ma to być znak widzialny, mianowicie, woda, imiona Trójcy Przenajświętszej, znak odradzający nas dla Królestwa niebieskiego, a zatem uświęcający i przez samego Chrystusa Pana ustanowiony, a zatem sakrament w najściślejszym tego słowa znaczeniu. Tak też te słowa zrozumieli apostołowie (11), uważali ten sakrament za konieczny do zbawienia, do przynależności do Kościoła. "Piotr im rzekł: pokutę czyńcie i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie dar Ducha Świętego" (12). Tak też to rozumieli zawsze następcy apostołów, jak o tym głosi nieprzerwanie tradycja Kościoła św.

       Nie mamy ściśle określonego momentu ustanowienia tego sakramentu, czy to było w chwili chrztu Chrystusa Pana w Jordanie, czy w chwili rozmowy Zbawiciela z Nikodemem, czy kiedy apostołowie z polecenia Mistrza chrztu zaczęli udzielać, ale wszystkie te momenty świadczą wymownie o ustanowieniu chrztu od samego Chrystusa, i o wyraźnym wskazaniu materii i formy. W dniu Zielonych Świątek został ogłoszony obowiązek przyjmowania chrztu św.

       Jest też dogmatem wiary, że ważną materią chrztu jest tylko prawdziwa woda naturalna. Tak orzekł Kościół św. na Koncylium Trydenckim (13), i tego dowodzą słowa Ewangelii św. (14), słowa św. Pawła, omycie z wody (15), chrzest rzezańca królowej Kandaki i Korneliusza setnika (16). Tak też zawsze nauczał Kościół św. przez swych Biskupów i mężów biegłych w nauce. "Cóż jest chrzest Chrystusów? Omycie wody w słowie. Usuń wodę, nie ma chrztu", mówi św. Augustyn (17).

       Chrystus Pan w nieskończonej swej dobroci celowo obrał wodę za materię chrztu, którą wszędzie i łatwo mieć można, a która ponadto dobrze przedstawia działalność chrztu. Chrzest jak woda oczyszcza, leczy, ochładza i zmniejsza ogień namiętności.

       Do ważności chrztu konieczna jest woda naturalna bez różnicy czy rzeczna, morska, źródlana, studzienna, deszczowa, byleby była naturalną wodą, chrzest będzie ważny. W razie nagłej potrzeby każdej wody naturalnej użyć można. Poza nagłą potrzebą można do chrztu używać tylko specjalnie poświęconej na ten cel wody, poświęconej w Wielką Sobotę lub w wigilię Zielonych Świątek już to dla lepszego oznaczenia skutków chrztu, już to dla wyrażenia większego uszanowania temu sakramentowi.

       Wody sztucznej i wszelkich płynów, które nie są wodą do chrztu używać nie wolno jak pot, krew, soki owocowe itp., a gdyby ich kto użył, chrzest byłby nieważny.

       Udzielanie chrztu św. odbywało się albo przez zanurzanie w wodzie, taka praktyka zachowuje się w kościołach niektórych wschodnich, zwłaszcza u dysydentów prawosławnych i u sekciarzy baptystów, a i w Kościele łacińskim była aż do XIII w., albo przez potrójne polewanie głowy wodą, – tego sposobu używano przy chrzcie chorych i od XIV w. w naszym Kościele wyłącznie tak tylko chrztu się udziela, albo przez pokropienie wodą w wielkiej potrzebie szczególniej, gdy wielka liczba razem przystępowała do chrztu. Tego sposobu używano tylko w wyjątkowych wypadkach. Kościół św. naucza, że ważność chrztu jest niewątpliwą i całkowicie pewną, czy będzie dokonany przez zanurzenie, czy przez polanie, czy przez pokropienie, i to się praktyką wielowiekową potwierdza i orzeczeniem Stolicy Apostolskiej.

       W praktyce życiowej dla ważności chrztu potrzeba, aby udzielający chrztu sam polewał lub zanurzał w wodzie tego, kogo chrzci, woda powinna dotykać do skóry czyli obmywać ciało i jego najprzedniejszą część – głowę. Polanie ubrania lub włosów samych nie wystarcza do ważności.

       Chociaż chrzest może być ważnie udzielony czy przez polanie czy przez zanurzenie, czy przez pokropienie, to jednak według Kodeksu Kanonicznego (18) ma być utrzymany pierwszy, albo drugi, albo z dwóch tych mieszany sposób, zależnie od tego, który z nich jest w praktyce bardziej używany zgodnie z przepisami zaaprobowanych rytuałów różnych kościołów.

       Forma czyli słowa, których się używa przy chrzcie są następujące: "Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego", w Kościele wschodnim "chrzci się sługa Boży w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego". Do ważności chrztu potrzeba, aby słowa wyrażały 1) czynność chrztu, 2) osobę chrzczoną, a więc "ciebie" lub "sługa Boży", 3) wezwanie oddzielne trzech osób Boskich. Niezachowanie choćby jednego z tych trzech warunków czyni chrzest nieważnym.

       Forma chrztu może być wyrażona w każdym bez różnicy języku. W obecnych naszych warunkach chrzest z prawa Bożego jest koniecznym środkiem do zbawienia, czyli bez chrztu nie można otrzymać zbawienia. Jest to dogmat wiary. Kościół klątwę rzucił na Soborze Trydenckim na tych, którzy by twierdzili, że chrzest nie jest konieczny do zbawienia (19). Za to samo Pius X potępił modernistów (20) i słusznie ze wszech miar, boć słowa Chrystusowe tu wyraźne i niewątpliwe: "Jeżeli kto się nie odrodzi z wody a z Ducha Świętego, nie może wejść do królestwa Bożego". "Idąc nauczajcie wszystkie narody chrzcząc je ...". Tak też to rozumieli apostołowie i ich następcy. Prawda ta od chwili jej ogłoszenia zaczęła obowiązywać wszystkich ludzi i obowiązywać będzie na zawsze.

       Oprócz chrztu z wody znany jeszcze jest chrzest ognia czyli miłości i chrzest krwi czyli męczeństwo. Mogą one pod pewnymi warunkami zastąpić chrzest z wody. Chrzest ognia czyli gorącej miłości Pana Boga zwykle jest połączony z żywą wiarą i szczerą skruchą za grzechy, oraz z pragnieniem, przynajmniej domyślnym przyjęcia chrztu św. Ten chrzest ognia miłości daje usprawiedliwienie nie tylko wtedy, kiedy nie można otrzymać chrztu z wody lecz zawsze, gdy został wzbudzony należyty akt szczerej miłości.

       Aby chrzest krwi, czyli męczeństwo było rzeczywistym chrztem, musi ono być: 1) ciężkie tj. takie, które może spowodować śmierć, chociażby ta nie nastąpiła jak np. w męczeństwie św. Jana, 2) zawierać męki cielesne, czyli ciału zadawane, a nie udręczenie duchowe, 3) męki zadawane przez nienawiść do Chrystusa lub którejś z cnót chrześcijańskich. Poza tym potrzeba aby prześladowany miał intencję ponieść śmierć za Chrystusa i aby nie stawił sprzeciwu prześladowcom. W ten sposób pojmowany chrzest miłości i chrzest krwi zastąpić mogą sakrament chrztu z wody, co do uświęcenia duchownego. Dowodzą tego 1) słowa Chrystusowe: "Jeżeli kto mnie miłuje, mowę moją zachowa, i Ojciec mój umiłuje go" (21). "Kto utraci duszę swą dla mnie, znajdzie ją" (22). "Kto mnie wyzna wobec ludzi, tego i ja wyznam wobec Ojca mego" (23), 2) przykład Korneliusza setnika (24) i 3) jednomyślna nauka Ojców Kościoła. Gładzą one grzech pierworodny i wszystkie uczynkowe, odpuszczają kary doczesne za nie, udzielają łaski uświęcającej, ale nie udzielają łaski sakramentalnej i nie wyciskają charakteru chrztu.

       Gdy się zastanawiamy nad tym przedziwnym środkiem omycia naszego z grzechu pierworodnego i odnowienia naszego duchownego, jaki dobroć Chrystusowa zgotowała nam w sakramencie chrztu św., gdy lepiej i dokładniej poznajemy, wówczas tym większa wdzięczność i uwielbienie wyrywa się z serc naszych ku Panu Bogu i przychodzą nam na myśl słowa psalmisty Pańskiego: "Przedziwne świadectwa twoje, przeto dowiadywała się o nich dusza moja ... Oblicze twe rozświeć nad sługą twoim i naucz mnie sprawiedliwości twoich" (25).


–––––––––––

Ks. Romuald Jałbrzykowski arcybiskup, U źródeł sakramentalnych łaski i miłości Bożej. Wilno 1938, ss. 25-34.

––––––––––––––––––
Przypisy:
(1) Denz. 696.
(2) Kazania o siedmiu Sakramentach, str. 20-21.
(3) Jan 3, 5.
(4) Efez. 5, 26.
(5) Tyt. 3, 5.
(6) Rzym. 6, 4.
(7) Żyd. 6, 4.
(8) Denz. 844.
(9) Mt. 28, 19.
(10) Mk 16, 15-16.
(11) Dz. Ap. 19, 4-5.
(12) Dz. Ap. 2, 38; 8, 12; 9, 18.
(13) Denz. 858.
(14) Jan 3, 5.
(15) Efez. 5, 26.
(16) Dz. Ap. 8, 27-39; 10.
(17) In. Joan. XV-4.
(18) Can. 758.
(19) Denz. 861.
(20) Denz. 2042.
(21) Jan 14, 23.
(22) Mt. 10, 39.
(23) Mt. 10, 32.
(24) Dz. Ap. 10, 44.
(25) Psalm 118, 129. 135.

http://www.ultramontes.pl/jalbrzykowski_sakramenty_3.htm


avatar użytkownika intix

5. CHRZEST ŚWIĘTY. NADMIAR OBFITOŚCI ŁASKI

U ŹRÓDEŁ

SAKRAMENTALNYCH

ŁASKI I MIŁOŚCI BOŻEJ

ABP ROMUALD JAŁBRZYKOWSKI

IV. NADMIAR OBFITOŚCI ŁASKI


       Czytamy w Ewangelii św. Jana: "I wszczął się spór między uczniami Janowymi, a żydami około oczyszczenia. I przyszli do Jana i rzekli mu: Nauczycielu, Ten, który z tobą był za Jordanem, któremu tyś dał świadectwo, On teraz chrzci, a wszyscy idą do Niego. Odpowiedział Jan i rzekł: niczego nie może wziąć człowiek, co mu nie jest dane z nieba. Wy sami też jesteście świadkami, żem powiedział: Nie jestem ja Chrystusem, ale posłany jestem przed Nim. Kto ma oblubienicę, ten jest oblubieńcem, lecz przyjaciel oblubieńca, który stoi a słucha Go, weselem się weseli dla głosu oblubieńca. To tedy wesele moje wypełnione jest. On ma róść a ja się umniejszać" (1). – Słowa te od dziewiętnastu wieków wiernie się spełniają. Wszyscy idą, a przynajmniej mają ułatwioną drogę do Chrystusa i Jego Oblubienicy, Kościoła św., w sakramencie chrztu. Nie tylko apostołowie i ich następcy, biskupi oraz kapłani, ale w razie nagłej potrzeby, każdy człowiek może być szafarzem łask z tego źródła, każdy, byle szczerze tego pragnął, może korzystać z tej skarbnicy, a skarby te czyli skutki chrztu są przeobfite, jak to pięknie wyraża św. Paweł Apostoł: "Gdzie obfitowało przestępstwo, tam bardziej obfitowała łaska, aby jak grzech królował w śmierci, tak też i łaska obfitowała przez sprawiedliwość ku żywotowi wiecznemu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego" (2). To będzie treścią poniższych uwag.

       I. Każdy człowiek obdarzony rozumem może ważnie udzielać chrztu św. Jest to dogmat wiary, jak to widać z orzeczenia Kościoła na Koncylium Laterańskim IV: "Sakrament chrztu przez kogokolwiek udzielony pomaga do zbawienia". To samo stwierdzają pisarze i doktorowie Kościoła jak św. Hieronim: "w razie potrzeby i laikom (nie kapłanom) wolno chrzcić" (3). Św. Augustyn dowodzi, że chrzest udzielony przez każdego laika w razie potrzeby jest dozwolony, a zawsze ważny. To samo stwierdzają orzeczenia papieży: Stefana I z r. 255 co do chrztu udzielanego przez heretyków, Mikołaja I z r. 866 co do chrztu udzielanego przez niewiernych i papieża Eugeniusza IV z r. 1439 co do chrztu udzielanego przez niewiasty.

       Tak też ze wszech miar wypadało, przez wzgląd na wielką konieczność tego sakramentu do zbawienia i nieprzebrane miłosierdzie Boże, aby każdy obdarzony rozumem, byle miał należytą intencję, w razie potrzeby mógł ważnie chrztu udzielać.

       Szafarzami zwyczajnymi chrztu uroczystego są biskupi i kapłani, nadzwyczajnymi diakoni, – takie jest zdanie zupełnie pewne i ogólne wszystkich teologów potwierdzone przez prawo kanoniczne (4). Wynika to też ze słów Zbawiciela do apostołów: "Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego" (5).

       W pierwszych dwóch wiekach udzielali chrztu św. tylko biskupi, od wieku III zaczęli chrzcić i kapłani, jak to widać ze słów św. Cypriana (6). Szafarzami nadzwyczajnymi są diakoni. Taka praktyka utrwaliła się od V wieku, jak to widać ze słów papieża Gelazego I: "Diakoni bez pozwolenia biskupa czy kapłana niech się nie ważą chrzcić". Wynika to również ze słów upomnienia do diakonów w czasie ich święceń o obowiązkach: "Diakon ma posługiwać przy ołtarzu, głosić słowo Boże, chrzcić". Trzeba pamiętać o tym, że ktokolwiek chrzci sam musi spełniać to wszystko, co do istoty chrztu się odnosi, względnie co prawo przepisuje, sam musi wodą polewać i słowa chrztu wymawiać. Może jeden chrzcić wielu jednocześnie, ale wielu szafarzy jednemu udzielać chrztu nie mogą w ten sposób, aby jeden polewał, kto inny zaś słowa wymawiał itd.

       Nie wolno też rodzicom chrzcić własnych dzieci z wyjątkiem tych wypadków, kiedy zachodzi niebezpieczeństwo śmierci i nie ma nikogo innego, kto mógłby chrztu udzielić.

       Nie może też nikt sam sobie chrztu św. ważnie udzielić, jak nikt nie może być sam dla siebie ojcem lub matką – chrzest jest narodzinami duchownymi.

       Wielką wdzięczność winni jesteśmy Boskiemu Zbawicielowi i Kościołowi św. za to ułatwienie w otrzymaniu chrztu św. i odrodzenia się duchownego do życia w łasce u Boga, iż mogą tego skarbu udzielać nie tylko biskupi i kapłani, a z ich upoważnienia i diakoni, ale nawet osoby świeckie, mężczyźni i kobiety, nie tylko katolicy, ale nawet niekatolicy, heretycy, czy sekciarze czy żydzi lub poganie, byleby używali należytej materii, formy i mieli intencję właściwą czynić to, co czyni Kościół. Zwraca jednak uwagę prawo kanoniczne (7), że i przy chrzcie prywatnym, udzielanym w nagłej potrzebie, o ile jest obecny, kapłan raczej powinien udzielać chrztu niż diakon, diakon powinien mieć pierwszeństwo przed klerykiem, kleryk przed osobą świecką, mężczyzna przed niewiastą, umiejący chrzcić przed nieumiejącym.

       II. Każdy człowiek jeszcze nie ochrzczony może otrzymać chrzest, a po dojściu do używania rozumu i w niebezpieczeństwie śmierci jest do tego obowiązany. Zasada ta jest całkowicie pewna i nie ulega najmniejszej wątpliwości w stosunku do tych, co doszli do używania rozumu, jak to widzieliśmy w poprzedniej nauce. Dziś jeszcze niektórzy sekciarze jak baptyści, moderniści nie uznają ważności chrztu, udzielanego dzieciom a to z tego powodu, że takie dzieci nie zdolne są do wzbudzenia w sobie aktu wiary.

       Jednak Kościół katolicki naucza, że chrzest udzielany dzieciom jest ważny, dozwolony i pożyteczny. Ta prawda określona na Soborze Trydenckim (8). Zawiera się też w słowach Chrystusowych: "Zaprawdę powiadam wam, jeżeli się kto nie odrodzi z wody a Ducha Świętego, nie może wejść do Królestwa Bożego" (9). Wiemy, że św. Paweł Apostoł chrzcił całe rodziny (10), a przypuszczać należy, że w tych rodzinach były też ochrzczone i małe dzieci. Tak się też zawsze zapatrywał Kościół św. Wprawdzie w dawniejszych czasach, często odkładali i ci i owi chrzest do późniejszego wieku, czynili to z wyrachowania, aby otrzymać przez chrzest przebaczenie, zgładzenie wszystkich grzechów swych uczynkowych. Kościół jednak zawsze zalecał udzielanie chrztu dzieciom jak najprędzej przez wzgląd na jego konieczność do zbawienia każdemu i przez wzgląd na niebezpieczeństwo śmierci. Aczkolwiek dzieci same nie są zdolne do wyrażenia wiary, chęci chrztu i zaciągania zobowiązań, to jednak nic nie przeszkadza aby za nie czynili rodzice chrzestni dla ich własnego dobra, tak jak dla dobra dzieci rodzice gromadzą i kupują majętności i nikt nie kwestionuje, że czynią prawnie i dobrze. Dzieci rodziców niekatolickich wtedy tylko mogą być ochrzczone, gdy rodzice ich albo przynajmniej jedno z nich na to się zgadza gdy jest uzasadniona nadzieja, że będą po katolicku wychowane, oraz gdy dziecko takie jest umierające (11).

       III. "Gdzie obfitowało przestępstwo, tam bardziej obfitowała łaska" (12). Skutki sakramentu chrztu św. są przeobfite. Trafnie je streszcza papież Eugeniusz IV w Dekrecie do Ormian: "Najpierwszy ze wszystkich sakramentów jest chrzest św., brama życia duchownego. On nas czyni członkami Chrystusowymi i członkami Kościoła, on nas odradza w Duchu Świętym, daje nam dostęp do królestwa niebieskiego, odpuszcza grzechy pierworodny i uczynkowe, oraz odpuszcza karę za grzechy". Przez gorącą miłość połączoną z żywą wiarą człowiek może należeć do Chrystusa duchowo czyli wewnętrznie, przez chrzest – ponadto i w sposób zewnętrzny – obmyci wodą zostajemy członkami Chrystusowymi, otrzymujemy specjalny niezniszczalny charakter – znamię duchowe, które nas odróżnia od nieochrzczonych, uprawnia do przyjmowania łask Bożych przez inne sakramenty. Zdaniem św. Tomasza z Akwinu charakter ten upodabnia chrześcijanina do Chrystusa Pana nie co do natury, ale przez pewne podobieństwo co do czynności władzy przez uczestnictwo w kapłaństwie Chrystusowym (13). Posiadając wielki skarb chrztu, w życiu codziennym nie doceniamy jego wartości, zapominamy o jego doniosłym znaczeniu. On nas niejako utożsamia z Chrystusem, który w łaskawości swej nie czyni różnicy pomiędzy sobą, a nami, czy się coś czyni dobrego czy złego – prześladować chrześcijan to prześladować samego Chrystusa. "Szawle, Szawle czemu mię prześladujesz" (14). Chrzest więc jest jakby przedłużeniem Wcielenia Chrystusowego aż do nas: zjednoczeni wewnętrznie z Bogiem-Człowiekiem uczestniczymy pod pewnym względem w Hostii hipostatycznej natury ludzkiej z Jego osobą Boską, stajemy się spokrewnionymi i dziećmi Boga. Mamy przezeń ułatwiony dostęp do Boga, korzystamy z przywilejów i darów nadprzyrodzonych. "Z pełności Jego wszyscyśmy wzięli" (15). Przez chrzest św. pośrednio stajemy się dziećmi Maryi, otrzymujemy prawo do Jej troskliwej opieki macierzyńskiej – "Niewiasto, oto syn Twój".

       Przez chrzest św. zostajemy dziećmi matki Kościoła św. wpisanymi do jego grona, korzystamy z jego uprawnień, zasług, uczestniczymy w służbie Bożej i w świętych obcowaniu.

       Przez chrzest św. otrzymujemy zgładzenie grzechu pierworodnego, boć dlatego głównie chrzest był ustanowiony, odpuszczenie wszystkich grzechów uczynkowych przed chrztem popełnionych, oraz kary doczesnej za nie, chociaż chrzest nie uwalnia od cierpień i różnych dolegliwości, od pokus, pożądliwości grzesznych i udręczeń, nie uwalnia też od śmierci. Proces obmycia nas od grzechu przez chrzest dokonuje się przez wlanie nam łaski poświęcającej, a tym samym udzielenia też tytułu dziedziców królestwa Bożego.

       Chrzest jest symbolem potrójnej śmierci i potrójnego zmartwychwstania: w chwili chrztu człowiek umiera grzechowi i zmartwychwstaje duchownie do życia nadprzyrodzonego, w ciągu życia powinien umrzeć pożądliwościom grzesznym ciała i poduszczeniom szatana przez ich umartwienie i zwalczanie, a odnawiać się do życia w Bogu, w godzinę śmierci cielesnej – zmartwychwstaje do życia wiecznego.

       Przez chrzest św. otrzymujemy wielkie dobrodziejstwa i przywileje, ale też zaciągamy wielkie zobowiązania. Chrzest odradza nas do życia nadprzyrodzonego, ale też wymaga od nas życia wyższego duchownego, cnotliwego. Czyni nas dziećmi Boga, ale też wymaga od nas wdzięczności synowskiej i życia odpowiedniego. Przez chrzest jesteśmy wszczepieni w Chrystusa i upodobnieni do Niego, mamy też ścisły obowiązek przez całe życie naśladować Chrystusa, mamy starannie pielęgnować ziarno posiewu łaski Bożej, aby wydało pożądane owoce. Trzeba umrzeć grzechowi, szatanowi i światu przewrotnemu przez umartwianie się, oderwanie i wyrzeczenie się samego siebie i ustawiczną walkę z sobą. Trzeba życie prowadzić nowe w Chrystusie i według wzoru Chrystusowego, a więc myśleć, miłować, chcieć i czynić jak On to czynił.

       Chrzest przyłącza nas do Kościoła św., do zgromadzenia wiernych Chrystusowych. Względem nich też mamy obowiązki miłości i poświęcenia się, jedności i apostolstwa. Stanowimy z nimi jedną rodzinę, powinniśmy się troszczyć o dobro całości. Obowiązki to wielkie, a siły nasze słabe, niedostateczne. Chrzest udziela nam specjalnej łaski sakramentalnej, abyśmy mogli należycie podołać tym obowiązkom. Wzmocnieni tą łaską śmielej idziemy po drodze życia naszego, mężniej walczymy i zwyciężamy. Należy podziwiać i wielbić Pana Boga za ten nadmiar obfitości łaski w sakramencie chrztu św.


–––––––––––


Ks. Romuald Jałbrzykowski arcybiskup, U źródeł sakramentalnych łaski i miłości Bożej. Wilno 1938, ss. 35-44.

––––––––––––––––––

Przypisy:
(1) Jan 3, 25-30.
(2) Rzym. 5, 20-21.
(3) Dialog. Lucif. n. 9.
(4) Can. 738. 741.
(5) Mt. 28, 19.
(6) List 73 do Jubai.
(7) Can. 742-2.
(8) Denz. 791, 869.
(9) Jan 3, 5.
(10) Dz. Ap. 16, 15. 33; I Kor. 1, 16.
(11) N. C. J. C. cc. 745, 750.
(12) Rzym. 5, 20.
(13) III, Q. 63, a. 3 ad 2. m.
(14) Dz. Ap. 9, 4.
(15) Jan 1, 16.

http://www.ultramontes.pl/jalbrzykowski_sakramenty_4.htm

avatar użytkownika intix

6. PRZEKONYWUJĄCA WYMOWA OBRZĘDÓW CHRZTU ŚWIĘTEGO

U ŹRÓDEŁ

SAKRAMENTALNYCH

ŁASKI I MIŁOŚCI BOŻEJ

ABP ROMUALD JAŁBRZYKOWSKI

V. PRZEKONYWUJĄCA WYMOWA OBRZĘDÓW CHRZTU ŚWIĘTEGO


        Kardynał Mercier w swym przemówieniu do duchowieństwa o środkach ożywienia i podniesienia życia chrześcijańskiego daje taką radę: "Przywróćcie należną cześć obrządkom chrztu św. Nauczajcie wiernych o tym przedmiocie. Wyjaśniajcie im obrzędy Rytuału Rzymskiego, obrzędy wyrzeczenia się, wyznania wiary, śmierć grzechom, zmartwychwstanie do życia nadprzyrodzonego. Lud chrześcijański utracił pamięć o swych początkach boskich, o znaczeniu swego życia. On nie ceni łaski, bo jej nie zna. Obecnie więcej niż kiedykolwiek zależy na tym, aby przywrócić ochrzczonym poznanie i umiłowanie obrządków i wprowadzenia do życia chrześcijańskiego. Współpracować w tej sprawie to przyczyniać się w sposób bezpośredni do odrodzenia ducha chrześcijańskiego" (1). Słusznie i śmiało można powiedzieć, że im lepiej chrześcijanie poznają, zrozumieją obrzędy chrztu św., tym więcej będą je poważać i wierniej będą praktykować zasady wiary św. W myśl tych słów poniższe uwagi poświęcimy zapoznaniu się z obrzędami chrztu św., a także z ich znaczeniem.

       Obrzędy chrztu św. używane dzisiaj są liczne i wspaniałe, wprawdzie bardzo dawne i starożytne, ale powstały z biegiem czasu i nieco się różnią od tych, których używano w pierwszych wiekach Kościoła, w istotnych jednak rzeczach pozostają te same. Kościół św. otoczył udzielanie chrztu i innych sakramentów św. licznymi obrzędami już to dlatego, że im dodają wspaniałości w oczach naszych, już to dlatego aby nam pomagały do zrozumienia przedziwnych skutków, jakie w nas sprawują.

       Pierwotnie zasadniczo udzielano chrztu dorosłym, jak to już poprzednio zaznaczyliśmy. Starannie uczono ich w ciągu dwóch lat zasad wiary św. czyli katechizmu, dlatego nazywano ich katechumenami. Przy przyjmowaniu do katechumenatu kładziono im znak Krzyża św. na czole i odmawiano odpowiednie modlitwy. Stosownie do postępu w przygotowywaniu się do chrztu dzielono katechumenów na słuchających, modlących się i wybranych. – Katechumeni słuchający mogli słuchać nauki w kościele i części Mszy św. do Offertorium włącznie – dlatego nazwano tę część Mszą katechumenów. Modlący się albo proszący pozostawali w kościele po wyjściu słuchających, składali prośby o udzielenie im chrztu i otrzymywali błogosławieństwo od biskupa. Gdy prośby ich zostały wysłuchane, nazywano ich wybranymi i wyznaczano termin ich chrztu.

       Aczkolwiek są bardzo ciekawe obrzędy poprzedzające chrzest katechumenów, jak również obrzędy przy akcie chrztu i po chrzcie zachowywane, nie ma koniecznej potrzeby o nich mówić, gdyż obecnie nie są w tej formie używane. Zajmiemy się tylko obrzędami teraz obowiązującymi przy chrzcie uroczystym, a w których zachowały się ślady i pewne odbicie dawnych obrzędów. Tylko niektóre bardzo nieliczne obrzędy zostały zupełnie skasowane jak np. dawanie nowoochrzczonym mleka i miodu, lub zamienione na inne, jak potrójne zanurzanie w wodzie od czasów papieża Grzegorza św. zamieniono w Kościele łacińskim na polewanie głowy wodą.

       Jest też pewna różnica obecnie co do miejsca i czasu udzielania chrztu św. Pierwotnie nie było świątyń jak obecnie, chrztu udzielano zarówno w domach modlitwy, jak w domach prywatnych, jak nad brzegami wód. Upragnieniem i marzeniem wielu było otrzymać chrzest w Jordanie, gdzie Jezus Chrystus był ochrzczony. Z biegiem czasów budowano wspaniałe baptysteria-chrzcielnice specjalne obok kościołów, niektóre z nich można i teraz oglądać np. w Rzymie, we Florencji. Dziś chrzcielnice urządza się w samych kościołach przy wejściu, w zakrystii lub gdzieś w pobliżu od zakrystii i wielkiego ołtarza. Według obecnie obowiązujących przepisów prawnych chrztu uroczyście można udzielać tylko w kościołach i kaplicach publicznych. Nie wolno chrzcić w domach prywatnych, chyba tylko w nagłej potrzebie tj. w niebezpieczeństwie śmierci, ale tylko prywatnie. Prawo czyni wyjątek tylko dla dzieci i wnuków naczelnych zwierzchników państwa (2).

       Co do czasu udzielania chrztu prawo przepisuje, aby dzieciom udzielano jak najprędzej ze względu na niebezpieczeństwo śmierci, u nas zaleca się, aby nie przewlekano ponad osiem dni. Pożądaną jest rzeczą, aby chrzest dorosłych odbywał się według dawnego zwyczaju w Wielką Sobotę lub w sobotę przed Zielonymi Świątkami, a zwłaszcza w kościołach katedralnych lub kolegiackich, ale może też być udzielany każdego innego dnia i o każdej porze (3).

       Do wiadomości wstępnych i ogólnych poprzedzających obrzędy chrztu św. należy jeszcze dodać kilka uwag o rodzicach chrzestnych. Od czasów Apostolskich istnieje zwyczaj, że przy chrzcie obecni są rodzice chrzestni, tak zwani kmotrowie (od łacińskiego słowa commatres czy też compatres) lub kumowie. Nie jest wymagana ich obecność przy chrzcie prywatnym, natomiast przy chrzcie uroczystym obecność ich jest konieczna przynajmniej jednego z nich ojca lub matki. Tak postanowiło Koncylium Trydenckie (4), takie też jest wymaganie prawa kanonicznego (5). – Podstawa tego prawa jest ta, że chrzest stanowi narodziny duchowne, a gdzie są narodziny, tam też potrzebni są rodzice, aby mogli wychować swe dzieci duchowne w zasadach wiary św. Już ta sama uwaga wymaga pewnych kwalifikacyj od kandydatów na rodziców chrzestnych. Potrzeba, aby sami byli ochrzczeni, doszli do używania rozumu i mieli szczerą intencję spełniać ten obowiązek,

       2) aby byli wybrani na to przez kandydata do chrztu lub jego rodziców, lub też kapłana, chrztu udzielającego,

       3) aby nie byli heretykami, odszczepieńcami, wyklętymi, lub czci przez prawo pozbawionymi,

       4) aby w czasie udzielania chrztu dziecko trzymali lub przynajmniej ręką jego dotykali (6). Prawo nie dopuszcza więcej niż dwoje na rodziców chrzestnych dla jednego dziecka, aby nie powiększać zbytnio pokrewieństwa duchownego.

       Należy pamiętać, że nie mogą być rodzicami chrzestnymi rodzice chrzczonego, oraz że obowiązku tego przyjmować nie wolno zakonnikom i zakonnicom bez wyraźnego pozwolenia swych przełożonych, ani też księżom mającym wyższe święcenia tj. diakonom, kapłanom bez pozwolenia swego biskupa (7). Poza tym nie wolno do tego obowiązku dopuszczać młodzieży przed ukończonym 14 rokiem życia.

       Przechodzimy teraz do wyjaśnienia samych obrzędów poprzedzających akt chrztu, towarzyszących mu i następujących po nim. Poprzedzające obrzędy są przypomnieniem ceremonij dawnych – pochodzących z czasów katechumenów. Jak dawniej rodzice chrzestni przyprowadzali katechumenów do kościoła i stawali przy nich przed biskupem, który udzielał chrztu, tak teraz przyprowadzają względnie do kościoła dziecko przynoszą. W kruchcie kościoła lub w miejscu na ten cel przeznaczonym kapłan ubrany w komżę i stułę koloru fioletowego przystępuje do rozpoczęcia obrzędów czynności chrztu św. Kolor fioletowy stuły to symbol smutku, wskazuje nieszczęśliwy stan człowieka w stanie grzechu pierworodnego. Kapłan przede wszystkim zapytuje rodziców, jakie imię chcą nadać dziecku? Zwykle nadaje się imię jednego ze świętych, aby przyjmujący to imię miał wzór do naśladowania i szczególniejszego patrona w niebie. Kościół św. zaleca nadawanie imion świętych chrześcijańskich i przestrzega przed nadawaniem imion pogańskich, zwłaszcza o brzmieniu dziwacznym, niezrozumiałym.

       Kapłan zapytuje dziecko, jeżeli jest wiele dzieci każde z osobna: "Czego żądasz od Kościoła Bożego?" W imieniu dziecka odpowiadają rodzice – "Wiary". "Wiara co ci dawa?" – "Żywot wieczny". – Kapłan po otrzymaniu tych odpowiedzi dodaje – "Jeśli chcesz wnijść do żywota wiecznego, chowaj przykazania. Będziesz miłował Pana Boga swego ze wszystkiego serca swego i ze wszystkiej duszy swojej i ze wszystkiej myśli swojej, a bliźniego swego, jak siebie samego", czyli przypomina streszczenie wszystkich przykazań Bożych.

       Następnie kapłan chucha trzykrotnie na dziecko, mówiąc: "Wyjdź z niego duchu nieczysty i daj miejsce Duchowi Świętemu Pocieszycielowi". Używa się tego tchnienia już to na okazanie wzgardy szatanowi, już to na okazanie jego słabości – lada tchnienie może go odpędzić.

       Kapłan czyni znak Krzyża św. na czole dziecka, aby się nigdy nie wstydziło Jezusa Chrystusa, i na piersiach, aby Go zawsze kochało. Mówi wtedy: "Przyjmij znak Krzyża świętego na czoło i do serca, zawierz Boskim przykazaniom i bądź takim przez swe obyczaje, żebyś mógł być przybytkiem Boskim" i odmawia następnie modlitwę: "Wysłuchaj, prosimy Cię, Panie, prośby nasze, a tego wybranego oznaczonego znamieniem Krzyża Pańskiego strzeż wiekuistą potęgą swoją, aby zachowując pierwiastki wielkości chwały Twej oraz przestrzegając przykazań Twoich do chwały odrodzenia zbliżyć się zasłużył. Przez Chrystusa Pana naszego". Odp. "Amen".

       Następnie kapłan kładzie rękę na głowie dziecka na znak, że bierze je pod swą opiekę w imię Boga Wszechmogącego i zanosi odpowiednią modlitwę o pomoc łaskawej opieki dla tego dziecka w całym jego życiu.

       Kapłan egzorcyzmuje sól od wpływów szatańskich – sól symbol mądrości oraz tej mocy, która zachowuje od zepsucia i nadaje smak pokarmom – i podaje dziecku mówiąc: "Weź sól mądrości i niech ci Bóg będzie miłosierny ku żywotowi wiecznemu". Odp. "Amen". "Pokój tobie". Odpowiedź na to: "I z duchem twoim". I znów zanosi modlitwę o łaskę dla dziecka wytrwania w dobrem, egzorcyzmuje szatana czyli odpędza go od dziecka, aby się nigdy nie ważył mu szkodzić i znieważać znaku Krzyża św., przy tych słowach czyni znak Krzyża na czole dziecka, a kładąc rękę na głowie dziecka, bierze je w posiadanie w imię Trójcy Przenajświętszej, odmawia modlitwę o łaskę światła i mądrości dla dziecka, kładzie koniec stuły symbol swej władzy na dziecko, wprowadza je do kościoła, mówiąc: "Wejdź do domu Bożego dla połączenia się z Jezusem Chrystusem na żywot wieczny". Po wejściu do kościoła kapłan z rodzicami chrzestnymi odmawia "Wierzę w Boga" i "Ojcze Nasz". Tu kapłan po raz trzeci, zanim przystąpi do chrzcielnicy, odmawia egzorcyzm, czyli odpędza szatana od dziecka, a następnie bierze odrobinkę śliny z ust swych na koniec palca, dotyka nią uszu i nosa dziecka, mówiąc: "Effeta – otwórz się", gdy dotyka uszu i gdy dotyka nosa dodaje: In odorem suavitatis. – W ten sposób Chrystus Pan uleczył głuchoniemego. Dlatego też Kościół zachował te ceremonie przy chrzcie dla tym mocniejszego podkreślenia, że jest to uleczenie chorych na duszy, pozostających pod panowaniem grzechu pierworodnego.

       Jak dawniej katechumenom tak i obecnie dziecku kapłan zadaje pytania: "Odrzekasz się ducha złego? I wszystkich spraw jego? I wszelkiej pychy jego?" W imieniu dziecka odpowiadają rodzice chrzestni – "Odrzekam". Kapłan czyni znak Krzyża świętego olejem katechumenów na piersiach i na plecach dziecka, aby wzbudzić w nim zamiłowanie do Chrystusa i jarzma Jego nauki i aby umocnić je do noszenia tego jarzma. Oliwa – olej jest symbolem łagodności. Czyniąc te znaki Krzyża świętego, kapłan mówi: "Namaszczam cię olejem zbawienia w Chrystusie Jezusie, Panu naszym, abyś miał żywot wieczny". Odp. "Amen".

       Tu kapłan zdejmuje z siebie stułę koloru fioletowego – symbol smutku, a nakłada stułę koloru białego – symbol niewinności, czystości i przy chrzcielnicy zapytuje dziecko o szczegółach ważniejszych wiary św.: "Czy wierzysz w Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi?" Rodzice chrzestni w imieniu dziecka odpowiadają: "Wierzę". "Wierzysz w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, narodzonego i umęczonego?" Odp. "Wierzę". "Wierzysz w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny?" Odp. "Wierzę". – Wszystkie powyższe obrzędy są streszczeniem i odbiciem wyraźnym dawnych obrzędów katechumenatu.

       Teraz następuje sam akt chrztu, obrzęd krótki, ale nader doniosły i zasadniczy, dla nas zbawienny, cudowny. Najprzód kapłan zapytuje dziecko: "N. chcesz być ochrzczony?" Odp. – "Chcę". Przez to pytanie Kościół zaznacza, że Chrystus Pan pragnie mieć wśród swej duchownej owczarni wolne dzieci, a nie przymuszonych niewolników, że do zbawienia potrzebne nasze chętne, dobrowolne poddanie się Panu Bogu i Jego prawu.

       Sam akt chrztu św. polega na trzykrotnym polaniu głowy wodą w kształcie Krzyża św. i wymówieniu jednocześnie tych słów: N. (imię) ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. W tym czasie rodzice chrzestni trzymają dziecko lub przynajmniej dotykają na znak, że biorą za nie odpowiedzialność na siebie.

       Po dokonaniu aktu chrztu św. kapłan czyni krzyżmem św. znak Krzyża na czole dziecka, odmawiając słowa modlitwy, aby to namaszczenie w Jezusie Chrystusie było ochrzczonemu na żywot wieczny oraz dodaje życzenie: "Pokój niech będzie z tobą". – "I z duchem twoim", odpowiadają chrzestni rodzice w imieniu dziecka.

       Następnie kapłan kładzie na dziecko białą szatę, symbol niewinności, wolności, tryumfu i mówi te słowa: "Weź białą suknię, którą bez skazy, aż przed trybunał Zbawiciela, Jezusa Chrystusa zanieś, abyś otrzymał życie wieczne". Odp. "Amen", czyli oby się tak stało. Dawniej był piękny i rzewny zwyczaj troskliwego przechowywania przez całe życie tej szaty na chrzcie otrzymanej jako cennej pamiątki.

       W końcu kapłan podaje zapaloną świecę symbol żywej wiary, gorliwości i czujności wielce nam potrzebnych do wytrwania w dobrem aż do śmierci, a po odmówieniu odpowiedniej modlitwy dodaje: "Idź w pokoju i Pan niech będzie z tobą". Odp. "Amen".

       Obrzędy chrztu dorosłych nieco się różnią od obrzędów przy chrzcie dzieci, ale zasadniczych większych różnic nie ma, toteż i mówić o nich nie będziemy, tym bardziej że chrzest dorosłych obecnie rzadko bywa dokonywany, tylko wtedy, kiedy żydzi albo mahometanie chcą zostać katolikami.

       Z powyższego krótkiego i pobieżnego tylko przeglądu widzimy, jak wielkie mają znaczenie dla nas obrzędy chrztu św., jak są wymowne i przekonywujące, jak w ich świetle całe nasze życie urządzać powinniśmy. Pięknie i słusznie nawołuje ks. Piotr Skarga: "Pamiętajmy, cośmy przez kmotry nasze Panu Bogu obiecali. Zarzekliśmy się szatana i pychy jego, to jest wszystkich grzechów jego. Przystaliśmy do Boga żywego, do Pana przyrodzonego, okrutnika z szyi naszej zrzuciwszy. Jesteśmy słudzy rękodajni, przysięgliśmy wiarę i posłuszeństwo aż do śmierci. Toż czyńmy, abyśmy żyli. Oblekliśmy białą szatę niezmazaną. Dochowajmy tej czystości, a strzeżmy, aby ta szata krwią Chrystusową obmyta i wybielona zawżdy była chędoga, abyśmy w niej jako na wesele wezwani zasiedli na wieczerzy i godach Pana swego" (8).


–––––––––––

Ks. Romuald Jałbrzykowski arcybiskup, U źródeł sakramentalnych łaski i miłości Bożej. Wilno 1938, ss. 45-56.

––––––––––––––––––

Przypisy:
(1) F. Cuttaz, Les effets du baptême, p. 251.
(2) Can. 773, 776.
(3) Can. 772.
(4) s. 24, c. 2.
(5) Can. 762-764.
(6) Can. 765.
(7) Can. 766.
(8) Kazania o Siedmiu Sakramentach, s. 57.

http://www.ultramontes.pl/jalbrzykowski_sakramenty_5.htm