Kilka uwag o strefie Euro

avatar użytkownika Tymczasowy

Korespondent SKOCZEK przyslal na powszecny uzytek,nastepujacy tekst:

"Euro zostalo wprowadzone jako projekt, ktory powstal w glowach tylko politykow, a wiec byl projektem politycznym. Z ekonomia nie mial zbyt wiele do czynienia. Unia walutowa, a raczej jedna waluta moze istniec tylko we wspolnym obszarze gospodarczym, gdzie istnieje centralna wladza, czyli w panstwie narodowym. W EU tego nie mamy. Sa tu panstwa o roznej strukturze gospodarczej, odmiennych kulturach oraz roznej produktywnosci. W praktyce nie ma tutaj luznego przeplywi sily roboczej, ktory to pelnilby role wyrownywania dysproporcji pomiedzy roznymi krajami. Jest pelno blokad administracyjnych oraz oczywiscie bariera jezykowa.

Podstawowym problemem krajow ze strefy Euro jest to, ze nie moga poprzez zmiane kursow walutowych reagowac na zmiane wlasnej sytuacji gospodarczej. Gdy spada konkurencyjnosc wobec partnerow handlowych, obniza sie, czyli dewaluuje sie wlasna walute, aby moc taniej sprzedawac. W przeszlosci robily to caly czas Wlochy. Natomiast, jezeli nie ma sie wlasnej waluty, to nie da sie reagowac skutecznie na niekorzystne zmiany poprzez obnizenie jej wartosci (drukujac nowe banknoty). Przyklad Turcji czy Polski potwierdza te mechanizmy. Turcja dewaluuje swoja walute od lat, co pozwala jej zachowac konkurencyjnosc miedzynarodowa. Zupelnie inaczej jest w przypadku Grecji, ktora jest w strefie Euro. Nie moze ona dewaluowac Euro, by obnizyc koszty pracy i cny towarow. Pozostaje jej jedynie obnizanie plac, swiadczen socjalnych i wydatkow budzetowych, co jest niepopularne i wywoluje protesty spoleczenstwa. Absurdem jest, ze do Grecji sprowadza sie owoce cytrusowe z Turcji. Po prostu sa tansze.

Poludniowe kraje strefy Euro notuja najwyzsze stopy bezrobocia, gdyz nie moga regulowac swoich gospodarek. Tak jest w przypadku Hiszpanii, Portugalii, Francji i Wloch. W rezutacie, najszybciej rosna kraje unijne spoza strefy Euro, np. Polska. Jezeli przyjac rok 2007 jako stan wyjsciowy, to widac wyraznie, ze do roku 2017 (dla tego roku tylko prognoza), czyli w ciagu 10 lat, polska gospodarka wzrosla o 37%, czeska o 10%, a inne kraje UE z bagazem wspolnej waluty, wzrosly minimalnie. Cala strefa Euro wzrosla tylko o 2%, Niemcy o 10%, Francja o 2%, a wloska gospodarka skurczyla sie o 12%. Do 2020 r. wzrost gospodarzy Polski ma wyniesc 57%. Jasne jest, ze Polska nie powinna nigdy przyjac Euro. Bylby to nowotwor niszczacy gospodarke. Dla Polski wazny jest wspolny rynek, gdzie bijemy wiele krajow swoja konkurencyjnoscia.

Polska w 2016 r. stala sie siodmym co do wielkosci obrotow partnerem gospodarczym Niemiec (eksport+import). Interesujace, ze w pierwszej dziesiatce partnerow gospodarczych Niemiec nie znalazla sie bardzo surowcowa Rosja! Oto lista glownych partnerow gospodarczych Niemiec (w mld. euro):

Chiny (169), Francja (167), USA (164),Holandia (162),UK (121), Wlochy (113), Polska (101), Austria (98), Szwajcaria (94), Czechy (80).

Nie przypadkowo Polska jest najwiekszym producentem sprzetu gospodarstwa domowego (lodowki, pralki, zmywarki itd.) w Europie. Dlatego trzeba wszystko robic, by Polska nie weszla do strefy Euro. Swoja droga, ona wczesniej lub pozniej sie rozpadnie. Raczej wczesniej.Oczywiscie po rozpadzie strefy Euro dojdzie do wzrostu wartosci niemieckiej marki, ale i tez polskiego zlotego. Powod jest prosty - podmioty gospodarcze beda wykupywac stabilne waluty na zasadzie spokojnej przystani. Sa tego dobre i zle strony. Taka sytuacja miala juz miejsce w Niemczech w latach 1969-1973, kiedy to kurs marki w stosunku do innych walut wzrosl od 40% (lir) do -50% (funt szterling). Mimo to Niemcy sobie poradzily i eksport nie ucierpial mocno.

Nie ulega watpliwosci, ze kraje Europy poludniowej wpadly w pulapke Euro. Kiedys musialy placic za swoje kredyty i obligacje nawet po 15% (Wlochy). Podobnie jak Grecja. Po wprowadzeniu euro oprocentowanie ich pozyczek spadlo do kilku procent. Wlasnie takie olbrzymie zadluzanie sie i podwyzszanie konsumpcji na kredyt, zrujnowalo finansowo Grecje. Nastepne w kolejce sa Wlochy. Poki co, ratuja sie one braniem pieniedzy za nieplacenie swoich zobowiazan finansowych. Umozliwia im to tzw. Target-Saldo, a ECB  robi co moze, by im w tym pomagac. Jak dotad, tylko w 2016 r. udalo sie Wlochom osiagnac/zdobyc, niewyrownane saldo Target na poziomie prawie 350 mld. Euro. Mozna podziwiac wprawe recydywistow.

Niskie stopy procentowe utrzymywane przez ECB leza w interesie krajow Europy poludniowej. One nie poradzilyby sobie z obsluga dlugow, gdyby podwyzszono te stopy. Pozostaloby im jedynie ogloszenie bankructwa. A to doprowadziloby do rozpadu strefy Euro. Nic wiec dziwnego, ze Draghi, szef European Central Bank utrzymuje sztucznie stope procentowa na tak niskim poziomie. W ten sposob, swiadomie czy nie, wprowadza elementy systemu gospodarki quasi-planowej. Wylaczenie z systemu funkcji informacyjnej stop procentowych musi prowadzic do blednej alokacji kapitalu.

Panstwa Europy poludniowej maja przewage liczebna w Radzie ECB, gdzie kazdy kraj dysponuje tylko jednym glosem. Bez wzgledu na wielkosc gospodarki i ciezar zobowiazan. Malta ma tyle samo do powiedzenia co Niemcy. Mysz wazy tyle co slon. I tak, kraje Poludnia przeglosowywuja co chca. Niemcy zgrzytaja zebami dajac 27% wkladu i cierpiac, gdy ECB podejmuje bledne decyzje.

Jest nawet gorzej niz mogloby sie wydawac. Kraje-najslabsze ogniwa strefy Euro nie moga byc usuniete nawet wtedy, gdy nie spelniaja wczesniej uzgodnionych kryteriow. Wezmy taka Grecje- dostala ponad 300 mld. Euro na zasadzie pomocy, a mimo to, jej sytuacja finansowa sie nie poprawila. No i teraz, sprytni Grecy zycza sobie umorzenia dlugow. A gdy to nastapi, to z czystym kontem mogliby zaciagac nowe dlugi. Czy mozna ich nie nazywac "utrzymankami Unii Europejskiej?" Splacanie greckich dlugow rozciagnieto na kilkadziesiat lat pomagajac im niskim oprocentowaniem. A mimo to, nadal brakuje im pieniedzy. Prawde mowiac, mieliby szanse, gdyby wyszli ze strefy Euro.

Jak dotad, taka sytuacja (niskie stopy procentowe, drukowanie pieniedzy, skupowanie obligacji zagrozonych gospodarek) jest korzystna dla Niemiec. Tyle, ze wszystko ma swoje granice. Niemiecki system bankowy jest zagrozony, bo banki przy niskich stopach procentowych nie sa w stanie przynosic zysku. Zalamuja sie prywatne i firmowe systemy emerytalne, polisy ubezpieczeniowe na zycie przynosza coraz to mniejsze zyski. Prywatni klienci bankow nie dostaja zadnych zyskow z kont oszczednosciowych. Na skutek niskiego oprocentowania Niemcy traca rocznie kilkadziesiat miliardow Euro. Wedlug szacunkow statystycznych przecietny Niemiec traci rocznie ca. 2450 Euro na skutek zerowego oprocentowania swoich wkladow oszczednosciowych. W skali kraju, straty te wyniosly 41 mld. Euro w 2015 r. i 46 mld.Euro w 2016 r. Tendencja rosnaca. W przyszlosci beda upadaly firmy ubezpieczeniowe. Sytuacja emerytow pogarsza sie ciagle.

 W ramach partii rzadzacej CDU/CSU wystepuje opor przeciwko Euro. Niestety w Bundestagu, gdy dochodzi do glosowania w sprawie pomocy dla Grecji oraz innych wynaturzen zwiazanych ze wspolna waluta, frakcja trzezwo myslaca jest zawsze przeglosowywana przez SPD, Zielonych, czesciowo Lewice, no i wiekszosc CDU/CSU. Kiedys jednak dojdzie do sytuacji, w ktorej realne rachunki ekonomiczne przewaza i Niemcy wyjda ze strefy Euro.

S KO C Z E K

PS Ja, jako ja, czyli Tymczasowy, nie moge nie wyrazic zdziwienia z powodu zachowania owczesnego premiera Donalda Tuska, ktory kilka lat temu we Wroclawiu oglosil ni z gruszki, ni z pietruszki, zaskakujac nawet swoje otoczenie, ze za dwa lata Polska wejdzie do strefy euro. Jakimi przeslankami sie kierowal? 

Po drugie, dziwie sie bardzo, ze Bruksela uznala, ze ma wazniejsze problemy do zalatwienia. Na przyklad, bardzo filozoficzny problem wartosci tzw. europejskich. Najtezsze glowy filozoficzne nie uporaly sie z tym przez pare tysiecy lat, a taki Maestro Junckers, po prostu wie, i juz! I co mu zrobisz czlowieku? Jak zechce, to nawet plaszcza Ci nie odda.

 

1 komentarz

avatar użytkownika UPARTY

1. Euro to zupełnie nowy pomysł

ekonomiczny. Otóż wszystkie waluty były oparte o towar powszechnie pożądany. Najczęściej były to metale, złoto, srebro, miedź ale nie tylko. W związku z tym posiadanie pieniędzy było w jakimś stopniu równoważne posiadaniu b.łatwo zbywalnego towaru. Nie było jednak posiadanie bezpośrednie a pośrednie. Mając pieniądze miało się zobowiązanie emitenta to wydania tego powszechnie pożądanego towaru.
Z euro jest zupełnie inaczej. Ono opiera się o zobowiązanie podatkowe każdego obywatela. Jest powszechnie pożądane, bo trzeba opłacić podatki. O ile inne rzeczy przez dość długi czas można nabywać w formie wymiany towarowej ( przynajmniej teoretycznie płacąc np złotymi monetami) o tyle podatki trzeba płacić w pieniądzu. Najważniejsze są podatki od nieruchomości podatki gruntowe. Każdy kto chce mieć stałe miejsce na ziemi w danym kraju musi płacić podatek gruntowy ( jeśli mieszka w szałasie lub namiocie) a jeśli wybuduje sobie stała siedzibę to i podatek od nieruchomości. Potrzebuje więc pieniędzy. Ten powszechny popyt na pieniądze jest podstawą ustalenia jego wartości dla ludzi. Czyli im wyższe podatki tym euro jest więcej warte, bo rozszerza się baza.
Nie mniej jednak taki sposób kreacji pieniądza likwiduje mechanizm odsetkowy. Bierze się to z tego, że do kreacji pieniądza nie potrzeba już prawa do żadnego towaru. Gdy pieniądz był oparty o towar, że względu na możliwość czerpania korzyści z posiadania tego towaru wynikającej z większej praktyczności obrotu prawami do towaru niż samym towarem, co powodowało możliwość emisji tych praw wielokrotnie większej niż wartość posiadanego towaru bazowego to istniało miejsce na odsetki, czyli na swego rodzaju "dolę" od osiąganego dochodu.
Gdy bazą są dochody podatkowe tej doli nie ma, bo dochody podatkowe są strumieniem a nie rzeczą.
Tak więc po raz pierwszy w historii w czasie kryzysu w 2008 roku, to państwa ratowały banki a nie banki skarb państw. Wcześniej państwa wspierały banki w czasie kryzysów ale emisja pieniądza cały czas dokonywała się w systemie bankowym.
Ta różnica miała o tyle duże znaczenie, że emitowany pieniądz musiał być wprowadzony do obrotu towarowego, gdyż nie było innej drogi jego wprowadzenia na rynek. Czyli wprowadzając pieniądz pobudzało się popyt. Jak wprowadziło się za dużo pieniędzy to oczywiście dochodziło do inflacji, bo przemysł nie nadążał z dostawą pożądanych towarów i te które były na rynku zyskiwały na wartości.
Teraz jednak, jeśli pieniądz jest zobowiązanie podatkowym to zwiększona emisja ogranicza popyt, bo zwiększa zapotrzebowanie na "bazę emisyjną", czyli na zobowiązania podmiotów płacących podatki . Te zaś muszą ograniczyć swoje wydatki na inne rzeczy, czy zmniejszają zakupy. Towar znajdujący się na rynku zaczyna tracić na wartości i jego sprzedaż nie pozwala dostawcy na jego odtworzenie. Stąd wyhamowanie wzrostu w strefie euro.
Tyle tylko, że wbrew pozorom ten mechanizm może być całkiem trwały i nawet nie taki destrukcyjny o ile baza cały czas się rozszerza. Np. nowe kraje przystępują do strefy euro. Jednak problem w tym, że nawet całkiem zamarłe gospodarki nie powodują rozpadu sytemu społecznego czy politycznego. Dopiero konfrontacja z jakimś światem zewnętrznym może ten system zniszczyć. Europa zaś usilnie stara się tę konfrontację przenieść do środka sytemu by nie było czynnika zewnętrznego mogące wykazać wady systemowe. Stąd presja na Polskę, by przyjęła uchodźców. Nawet tak mały kraj może w pewnym momencie wyjść zwycięsko z całkowicie niesprawnym społecznie i politycznie molochem, więc zawczasu trzeba i jego zarazić konfliktem wewnętrznym. Tak więc euro jest powodem szaleństwa z uchodźcami.
Trochę inaczej ma się sprawa dolarem amerykańskim, choć też są podobieństwa. Ponieważ większość surowców jest wyceniana w dolarach, to ma on jednak podstawy materialne. Nie jest to co prawda zasób złota ale jest to koszyk surowców wydobywanych w innych systemach walutowych( walutach lokalnych) i dla tego jest on zdecydowanie zdrowszą walutą, jest walutą w co do zasady zdrową ale z licznymi "obciążeniami" euro zaś jest chore od urodzenia. Oczywiście wprowadzenie yuana (RMB) jako waluty światowej wzmacniało by bazę dolara, bo surowce były by wyceniane dalej w dolarze ale strumień produktów już w innej walucie, co urealniało by kurs właśnie dolara i zadaje się, że to się powoli dzieje.
Tak więc emisja dolarów powoduje większą dostępność surowców a emisja euro powoduje spadek popytu.

uparty