Trzej konfidenci-profesorzy Uniwersytetu Slaskiego

avatar użytkownika Tymczasowy

W  1947 r. UB zatrudnial 21 500 pracownikow i konfidentow. Ktos musial harowac, bo na ulicach roilo sie od zacieklych wrogow mlodej wladzy.Wraz z rozwojem socjalizmu w kierunku, ktory wszak nalezaloby nazwac postepem w kierunku komunizmu, cos dziwnego dzialo sie z kadrami zajmujacymi sie bezpieczenstwem panstwa.  W 1970 r., czyli na etapie rozwinietego spoleczenstwa socjalistycznego, nie widac bylo zaostrzania sie walki klasowej, za to widac bylo rozrastanie sie kadr straznikow wladzy robotniczo-chlopskiej. W MO i SB zatrudniano 150 000 funkcjonariuszy. Wspierala ich zaprzyjazniona formacja ORMO, liczaca tez 150 000 chlopa. Pewnie, ze to nie wszystko, bo przeciez byl tez przyslowiowy slon w pokoju, ktorego sie nie zauwazalo, czyli konfidenci. Pod koniec lat 80-ych XX w. hufce pod znakiem kapuchy osiagnely imponujacy poziom 150 000 gieremkow. O, przepraszam - giermkow, oczywiscie. Silom patriotycznym udalo sie do tej pory ustalic tozsamosc  tylko kilku tysiecy tajemniczych postaci. Reszta pozostaje w cieniu.

Od dawna interesowal mnie  ten typ psychiczny. Silnie tkwia w mojej swiadomosci takie postaci znane z literatury, jak: Blanka Kaczorowska, Matyjanka czy "Motor". Jak mozna zyc dostarczajac w lapy mordercow setki ludzi, czesto znajomych. I ci konfdenci nie popelnili samobojstwa. Prawde mowiac, nie slyszalem o zadnym gestapowskim czy ubeckim konfidencie, ktory by zrobil z soba co nalezy.

Proba budowy typologii konfidentow  bylaby zdecydowanie nudna. Unikajac tego poprzestane na wycinku, ktory da perspektywe ogladu calosci. Wybralem Uniwersytet Slaski, choc w wielu innych, lupem badacza-ornitologa padloby wiecej ptaszkow. US dostal wycisk od sluzb w stanie wojennym. Nigdzie nie zwolniono z pracy tylu ludzi, nie internowano. Prof. Chelkowski byl jedynym rektorem internowanym przez wladze. Jak sie pozniej okazalo, historycy IPN- pod wodza dr Adama Dziuby, zidentyfikowali niezbyt duza ilosc donosicieli. Powod? Po prostu, nie bylo ich duzo.

Dla mnie asami, czyli grzybkami-prawdziwkami byli profesorzy katowickiej Alma Mater. Jak sie okazalo, bylo ich pieciu, z tego dwoch krotkotrwalych. Pozostaje trzech. Kimze byli? Na jakim etapie zycia poczuli radosc z powodu zdrady?

Pracownicy Wydzialu Prawa i Administracji od wrzesnia 1980 r. byli przedmiotem mojego zywego zainteresowania. Z pewnych wzgledow, ktorych latwo sie domyslec. Tak wiec zaszczyt pierwszenstwa przypada Arkadiuszowi nowakowi, synowi Marii -Longina i Leokadii. Na swiat przyszedl 23 IX 1944 r. w Radomsku. Przyszly gigant nauk prawnych zaczal studia w 1962 r. na UJ. Zupelnie mu nie szlo. W 1969 r. znalazl sie dopiero na progu III roku, w tym sensie, ze kazano mu powtarzac ten rok. Tempo dotychczasowe? Jeden rok zaliczonych studiow na trzy lata kalendarzowe. Nowak olal studia na slawnej krakowskiej uczelni i przeniosl sie na US. Tam go dopadl bystry ppor. Z.Ostrowicz z SB. Odkryl, ze Nowak sfalszowal dokument zatrudnienia w a Zarzadzie Okregowym Zwiazku Inwalidow Wojennych PRL w Katowicach. "Rozmowa pozyskaniowa" odbyla sie w hotelu "Katowice". Konfident podpisal papiery w listopadzie 1969 r. Najpierw wybral ksywe "Prawnik", pozniej doszla inna-TW "Andrzej". Scharakteryzowano wschodzaca gwiazde tak: "kandydat posiada dobra prezencje, w sposob latwy i logiczny prowadzi dyskusje, jest kulturalny i grzeczny, wyniki w nauce osiaga dotychczas slabe". Pierwsze srebrniki otrzymal rzeczony 27 XII 1969 r. Byl to ochlap w wysokosci 500 zl. W kwietniu 1972 r. TW "Andrzej" dostal 3 000 zl. Do tego czasu zdazyl dostarczyc okolo 100 donosow. Pierwsze dotyczyly rozpracowywanych z KE "Architekt" i "Grenandier".

Zalatwianiem asystentury na WPiA dla kapuchy zalatwial sekretarz KW PZPR oraz plk. S.Opitek.  Sprawa prosta jak drut.

TW "Andrzej" sprzedal sporo ludzi. Wsrod nich znalazl sie czlowiek, ktorego w wyniku przesluchania SB pozyskalo do wspolpracy. Dostal ksywe "Wisz". Tenze "Wisz"  w swojej gorliwosci zakapowal kapuche Nowaka nic nie wiedzac o jego statusie Judaszowym. Zapodal o danym tak: "... tym co uderzalo od samego poczatku jego pracy na uczelni bylo dazenie do wykorzystywania swego stanowiska dla uzyskiwania roznego rodzaju korzysci osobistych. Jeszcze bedac stazysta wyrazal czesto poglad, ze prowadzenie zajec na studiach dla pracujacych - zwlaszcza na Zawodowym Studium Administracyjnym- daje duze mozliwosci dodatkowych dochodow, gdyz studenci, jesli grozi im brak zaliczen lub oblanie egazminu gotowi sa wiele dac i zalatwic".

Zalatwianie przyjec na studia potwierdzila inna kapucha, TW "Nina". Tenze przekazal informacje uzyskana od Wieslawa Lachtaja, ktory zwrocil uwage na to, ze Nowak prowadzi hulaszczy tryb zycia. Puszcza pieniadze w towarzystwie kolego z wydzialu.

W 1976 r. A.Nowak zainkasowal trzy razy po 1 000 zl. oraz paczke deli9katesowa wartosci 728.50 zl. Pozniej zostal profesorem prawa pracy  wzmacniajac wydatnie nadzwyczajna kaste.

Asem Wydzialu NaukSpolecznych US byl Jan Iwanek, syn Pawla i Szarloty z domu Siuda, urodzony 7 III 1952 r. Byl studentem III roku prawa US, gdzy SB zaprosilo go w dniu 20 XI 1972 r. do pokoju w Hotelu Slaskim. Iwanek zgodzil sie skwapliwie na wspolprace. Przyrzekl, ze bedzie wypelnial swoje zadania nalezycie i sumiennie. Potwierdzil to, udzielajac od razu informacji. Wybral ksywe "Piotr", a numer ewidencyjny 23189 dostal od mocodawcow.

Po zakonczeniu studiow dany zostal zatrudniony w Instytucie Nauk Politycznych US. Po latach zostal uczonym, dyrektorem Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa.Portret psychologiczny danego mozna sobie skonstruowac z jego wypowiedzi po wydaniu sie calej sprawy. Oto kilka z wywiadu przeprowadzonego ;przez red. Macieja Wasowicza z katowickiego "Dziennika Zachodniego":

"Stawiam sobie teraz pytanie, czy ja musialem to inicjowac. Nie, nie musialem. Ja jestem czlowiekiem duzego temperamentu, mysle, ze takze odwagi cywilnej. Byc moze niepotrzebnie, ale tak sie stalo, ze nikt inny tego nie robil, wiec zrobilem to ja".

[Przyp. moj - "T" - o temperamencie Iwanka z pewnoscia swiadczy fakt, ze zostawil swoja zone Kryske o obfitych ksztaltach na rzecz jakiejs studentki].

"Podczas studiow bylem czlowiekiem o bardzo lewicowych pogladach, guevarysta".

"Kilka spotkan odbylo sie w kawiarni. Byla kawa, czestowano mnie alkoholem".

"Nie wiem ile zwolniono osob. Wedlug mojej wiedzy zwolniono z wydzialu 7-8 osob z czego kilka wyjechalo. Co do dwoch wiem, ze i tak chcialy wyjechac. Np. moj przyjaciel...Pozostale osoby szybko znalazly inna prace. Te represje stanu wojennego w totalitarnym panstwie porownywalem w rozmowach z represjami, ktore gotowalo nam nasze demokratyczne panstwo za pomoca ustawy lustracyjnej. Przewidywala ona nie tylko zwolnienie z pracy, ale zakaz wykonywania zawodu. Powiedzialem, ze wole, zeby skazano mnie na kare smierci".

Ten czlowiek-bohater i meczennik troche mija sie z faktami. Dr Wojtek Stasinski, wykladajacy statystyke na socjologii, wcale nie byl szczesliwy z powodu wyrzucenia go z pracy. Prawda jest, ze zarabial na stacji benzynowej o wiele wiecej niz na uczelni. Mial tez troche satysfakcji z kpienia i ponizania funkcjonariuszy MO, ktorzy sie lasili, by dokonywac chytrych, nielegalnych transakcji. Przypominam, ze w tym czasie obowiazywaly kartki na paliwa. Wojtek wczesniej  lubil ciemiezyc studentow-nieukow. A usmialismy sie po pachy, gdy podeslali swojego, by sobie porzadnie zarobil. Tyle, ze glupek nie budzil zaufania i trzon stacji nie udzielil mu informacj jak sie to robi.Miotal sie beznadziejnie , bo nie znal mechanizmu dzialania tego owczesnego Eldorado.

Akurat ja nalezalem do tych kilku zwolnionych z pracy. Jezeli cos zdarzylo sie szybko, to rezygnacja z poszukiwania godziwej pracy. Wystarczylo kilka prob i mimo moich kwalifikacji w dziedzinie zarzadzania po pierwszym entuzjazmie naczelnych dyrektorow bardzo duzych przedsiebiorstw,np. Hydrobudowy (woda dla Slaska) pozostawala niecierpliwosc podrzednej biuralistki z dzialu kadr, kiedy pojawialem sie w umowionym terminie. Odkrylem, ze istnieje tzw. Czarna Lista.Tak wiec szybko zanurkowalem do roznych katowickich kotlowni, gdzie wreszcie (dzieki dokumentowi uczciwie poswiadczajacemu kwalifikacje - pozostalosc bo bledach mlodosci) )udalo mi sie zatrudnic w OPEC-u na stanowiska operatora pomp obiegowych. Akurat przy KWK "Wujek". Skrecic w lewo, willa Edwarda Gierka. Pojsc na kierunek 2:00 - willa syna Pierwszego Sekretarza, Adama. Swoja droga, byle sprzataczka portugalska w Kanadzie ma domek na takim poziomie. A stamtad, o rzut kamieniem w prawo, slynna z 1939 r. Wieza Spadochronowa. Ach jak dobrze sie kospirowalo w tej wymiennikowni ciepla. Goraca woda z "Wujka" ogrzewala wode dla calego siedla dla notabli.

W ten to sposob dramatycznie zalamala sie moja kariera naukowa. Potem wyjechalem, by zapierniczac rowno.

Magistra Iwanka pamietam z jego gadatliwosci.Stoimy sobie w kolejce do kasy na wydziale, a TW "Piotr" peroruje i peroruje. Na korzysc kapitalistow z Wielkiej Brytanii. Plyna na Falklandy i rozgromia niechybnioe Argentyczykow. Az sie prosilo, by wyrazic entuzjazm w stosunku do burzujow. Druga sytuacja, to pierwszy dzien stanu wojennego. Stoimy sobie w grupie na schodach WNS i kapucha Iwanek patriotycznie peroruje; "Jezeli i tym razem wladza bedzie strzelala do robotnikow, to wypisuje sie z PZPR". Jakos nikt nie zalapal sie na prowokacje. Mialby wzmianke w raporcie donosiciela.

Trzeci muszkieter inaczej nazywa sie Janusz Arabski. Poszedl na wspolprace ,gdy byl asystentem na filologii angielskiej. Pasowal, do kontrolowania wspolpracy z konsulatem USA. W odroznieniu od lajzy Nowaka, byl dobrym studente. studiowal filologie angielska na UW. W latach 1963-1964  r. odbyl stypendium w Stanach Zjednoczonych. Zaczal prace jako asystent na UAM. Oceniono, ze "wychowuje  studentow w duchu socjalistycznym". Pierwsza rozmowa zaciagowa odbyla sie w restauracji "Wielkomiejska' w Poznaniu. Rybakiem byl kpt. Osuchowski.Podpisal cyrograf w dniu 27 VIII 1968 r. Wybral ksywe "Arski".

Agenciaka szybko rozpracowala FBI. W 1982 r. zostal przez ta firme przesluchany. Zagrozono mu deportacja do socjalistycznej ojczyzny. TW "Arski" wkurzyl sie na swoich mocodawcow z wywiadu PRL. Uznal, ze go "wystawili".

Sprawiedliwosc nakazuje wspomnie o dwoch pozostalych profesorach katowickiej Alma Mater. Wojciech Kalaga zostal zwerbowany wiosna 1976 r. Przybral ksywe "Lester".  Drugi ptaszek, szacowny prof. Ireneusz Opacki, filolog, bardzo ceniony, podpisal cyrograf jeszcze w 1975 r., gdy pracowal na KUL-u. R.Zawilski, oficer lubelskiej bezpieki tak raportowal o danym:

"Rozumie koniecznosc rozpracowania KUL, gdyz dobrze zna to srodowisko...Draznia go zachowania i pozy tych ludzi, ktorych dobrze zna, oraz ich zaklamanie i oblude. Nie widze siebie na cieplej posadce w KUL. Pragnie pracowac na uczelni, gdzie bedziw widzial przed soba perspektywe spolecznie uzytecznej pracy i bedzie mogl wychowywac mlodych adeptow pracy naukowej".

Wybitny literaturoznawca szybko zerwal wspolprace z SB. W 1980 r. zakladal Kolo NSZZ "Solidarnosc"na swoim wydzialem. Mial byc internowany w 1982 r. Zwolniono go ze stanowiskla prorektora w 1982 r.

W stanie wojennym "czerwony" US odzyskal twarz. Lustracji poddano 1600 pracownikow. Nie jestem pewien co sie dzialo i dzieje z Uniwersytetem Jagiellonsklim w Krakowie, ktorego kadry uratowal przed zwolnienieniami,socjolog prof.Kubiak. Mial pewne mozliwosci dzieki zasiadaniu w Komitecie Centralnym PZPR. A w sumienia uczonych z wydzialow praw innych uniwersytetow wolalbym nie zgaladac. Jestem zbyt wrazliwy.

PS Prawnicy z WPiA US, jacy byli, tacy byli, ale stac bylo ich na wywiniecie pieknego numeru. Liczne kadry partyjne, milicyjne i SB-eckie studiowaly tam zaocznie. I chlopcy, pewnie rechoczac, wymyslili oficjalny tytul dla zaocznych starszakow. Brzmial on: "Dyplomowany Urzednik Panstwowej Administracji". Przeciez powinni przestawic kolejnosc "panstwowej" i "administaracji". A tak pozostalo w skrocie "D.U.P.A.".

Zawsze sa ludzie i ludziska.

PS Mam pewien problem z autorstwem. Otoz moja reka niostroznie siegnela do pewnej czesci mojego domowego archiwum obejmujacego sprawy konfidentow. Niby Eldorado, ale panuje w nim balagan. Ku swojemu milemu zdziwieniu (demencja) odkrylem, ze kiedys korespondowalem ze swietnymi ludzmi. W tym przypadku, z Adamem Dziuba i Tomaszem Szymborskim, Obaj mysliwi polujacy na Onaka zwierzyne na Slasku. To od nich pochodza te xeros, ktore wykorzystalem w powyzszym tekscie.

A za zaprzepaszczenie listu od JPII, ktory wyrazil sie pozytywnie o jednej z napisanych przeze mnie ksiazek, niechybnie pojde do piekla. Zawsze lepiej niz do czysca, ktorym sie brzydze. Nie lubie tez zupy z wisni, czerniny z kaczek i paru innych. Bo sa wredne.

Jest bardzo zle, odkrylem korespondencje prowadzona z Bogusiem (prawnik z Gorzowa, a pozniej Radomia). On mnie przecenial i czekal na kazdy moj nowy tekst na stronie internetowej Oddzialu Katowickiego SW. Pracowicie sporzadzal biogramy agenciakow, z naciskiem na SW. Przekroczyl liczbe 1 000.Moze go odnajde. Palil dwie paczki papierochow dziennie (40 sztuk), wiec pewnie padl ofiara nalogu. Cztery na godzine, jeden na kwadrans. Jaki slon by to wytrzymal?

napisz pierwszy komentarz