Wolę Prusa od Tokarczuk. Wokół wykładu noblistki.

avatar użytkownika kazef

Kto jeszcze nie czytał wykładu noblowskiego Olgi Tokarczuk zatytułowanego "Czuły narrator" powinien to zrobić jak najprędzej. Trzeba wszak wiedzieć, co sądzą o świecie literaci namaszczeni przez współczesnych „inżynierów dusz”. Trzeba zrozumieć na jakim etapie tworzenia „nowego człowieka” i „nowego wspaniałego świata” się znajdujemy.

 

https://www.rp.pl/Literatura/191219937-Olga-Tokarczuk-z-nagroda-Nobla-Przypominamy-jej-wyklad-noblowski.html

 

Wykład noblistki pisany jest ze starannie zaimplementowaną dawką erudycji, podaną z wycyzelowanym polotem intelektualistki. Czyta się gładko i przyjemnie – Olga Tokarczuk ładnie pisze po polsku. Swoje poglądy wygładza, nie chce być kontrowersyjna, bo odbiór najważniejszego literackiego lauru to nie jest dobry czas na ostre i rewolucyjne nawoływania.

Fragmenty, w których autorka dzieli się z odbiorcami przemyśleniami dotyczącymi misji i odrębności literatury, są najciekawsze i okraszone pysznymi passusami, jak np. ten, gdy Tokarczuk opisuje pytania od dociekliwych czytelników, kwitując: Jak wytłumaczyć ontologiczny status Hansa Castorpa, Anny Kareniny czy Misia Puchatka?  

Także gdy opowiada o czułości związanej z głębokim przejęciem się drugim bytem mamy wrażenie odkrywania zgrabnie zdefiniowanej, nowej jakości (choć gdy się chwilę zastanowić, owa czułość nie jest niczym oryginalnym wśród wyróżniających się wrażliwością twórców). Interesująco brzmią przemyślenia pisarki o współczesnej roli seriali, choć aby w tym zakresie dowiedzieć więcej o najnowsze trendy należałoby pytać właścicieli Netflixa. Wszak to oni decydują, w którą stronę kierują świadomość milionów widzów, jakich metod używają i do jakich technik sięgną w kolejnym etapie. Olga Tokarczuk bardzo chce udowodnić, że trzyma rękę na pulsie, ale przecież na polskim gruncie o wiele głębiej o stanie kultury słowa i świecie seriali pisał całkiem niedawno znany i ceniony autor literatury science-fiction Jacek Dukaj („Po piśmie”, Wyd. Literackie, maj 2019).

 

Proszę zobaczyć tekst Dukaja tutaj:

https://forumprzyszloscikultury.pl/upload/jacek-dukaj-sztuka-w-czasach-sztucznej-inteligencji-pdf.pdf

 

Nad rozważaniami Tokarczuk ustawicznie unosi się myśl o Wielkim Nieobecnym. Pojawia się się już wtedy, gdy pisarka wspomina swoją matkę, pisząc o niej: niereligijna młoda kobieta, moja mama, dała mi coś, co kiedyś nazywano duszą, a więc wyposażyła w najlepszego na świecie czułego narratora. Myśl o Nim doskwiera, gdy Tokarczuk pisze następująco:

 

Czy zastanawialiście się kiedyś, kim jest ten cudowny opowiadacz, który w Biblii woła wielkim głosem: „Na początku było słowo”? Który opisuje stworzenie świata, jego pierwszy dzień, kiedy chaos został oddzielony od porządku? Który śledzi serial powstawania kosmosu? Który zna myśli Boga, zna jego wątpliwości i bez drżenia ręki stawia na papierze to niebywałe zdanie: „I uznał Bóg, że to było dobre”. Kim jest to, które wie, co sądził Bóg?

 

Ani przez chwilę nie wątpimy, że Olga Tokarczuk podobnie jak jej matka jest „niereligina”. Że w najmniejszym stopniu, także pisząc powyżej cytowane słowa, nie zakłada istnienia Boga ani bożych praw. Pan Bóg jest w jej świecie nieobecny.

Noblistka ma świadomość nieuporządkowania wizji świata, którą przedstawia. Zastanawia się, kto stworzy jedną wielką opowieść o wszystkim? Nie mamy jeszcze gotowych narracji nie tylko na przyszłość, ale nawet na konkretne „teraz” - pisze.  Dylematem tym zajmuja się od dawna rózne środowiska. Miesiąc temu w bardzo ciekawym programie „Kronos” na TVP Kultura temat nowego, sensownego opisu zmieniającego się świata podjęli goście zaproszeni do studia przez prof. Piotra Nowaka. Można było usłyszeć, że oczekiwania stworzenia spójnego systemu ze strony lewicowych aktywistów są bardzo duże, ale czy można podtrzymać moralność zapominając o Bogu? Czy więzi społeczne mogą istnieć bez etycznych powinności? Normy prawne bez zakorzenienia w prawdach wiary? Uczestnicy panelu byli bardzo sceptyczni w tym zakresie.

 

Mam za złe Oldze Tokarczuk manipulacje, które umieściła w tekście. Z marnym chwytem erystycznym mamy do czynienia wtedy, gdy w jednym, dłuższym zdaniu wymienia wygłaszane z absolutną pewnością bardzo konkretne i określone idee – ziemia jest plaska, szczepionki zabijają, ocieplenie klimatyczne jest bzdurą, a demokracja w wielu krajach nie jest zagrożona. „Idee” tu podane mają być przykładami abberracji, tez głupich i fałszywych. Jednym tchem wymieniane są tu poglądy, z którymi walczy współczesna lewica, przy czym wszystkie zostają od razu ośmieszone i wykpione poprzez sunące na czele niewątpliwą bzdurę: ziemia jest płaska.

W podobny sposób postępuje Olga Tokarczuk, gdy wyrażając troskę o brak nowoczesnych sposobów opowiadania o świecie, autorytatywnie i z udawaną pobłażliwością wplata w swoją dłuższą refleksję pogląd o wcześniejszych „zardzewiałych i anachronicznych” narracjach, unieważniając w ten sposób – jej zdaniem - minione sądy, które nie przystają do rozpoznanego przez autorkę świata nowoczesności:

 

Brakuje nam języka, brakuje punktów widzenia, metafor, mitów i nowych baśni. Jesteśmy za to świadkami, jak te nieprzystające, zardzewiałe i anachroniczne stare narracje próbuje się wprzęgnąć do wizji przyszłości, może wychodząc z założenia, że lepsze stare coś niż nowe nic, albo próbując w ten sposób poradzić sobie z ograniczeniem własnych horyzontów. Jednym słowem – brakuje nam nowych sposobów opowiadania o świecie.

 

Najsłabiej intelektualnie wypadają przemyślenia noblistki dotyczące problemów globalizmu i ekologii. Nie będę się to nich szerzej odnosił, gdyż zwyczajnie nie ma to sensu. Zamiast tego wolę zacytować polskiego pisarza Bolesława Prusa, który pisał z czułością, a na temat przyrody miał poglądy jasne i niezłomne. Takie, które nigdy nie zardzewieją, bo „stara miłość nie rdzewieje”.

 

Kąpałem się pode młynem, albo w dziurawem czółnie pływałem po stawie. W parku, ze zwinnością kota, goniłem po gałęziach wiewiórki. Raz, wywróciło mi się czółno, i pół dnia przesiedziałem na pływającej kępie, nie większej od balji. (…)

Nie mając z kim żyć, żyłem z naturą. Znałem w parku każde mrowisko, w polu każdą jamę chomików, w ogrodzie każdą ścieżkę kretów. Wiedziałem o ptasich gniazdach i o dziuplach, gdzie hodowały się młode wiewiórki. Odróżniałem szmer każdej lipy około domu i umiałem wyśpiewać to, co wiatr wygrywa na drzewach. Nieraz słyszałem jakieś wiekuiste chodzenie po lesie, choć nie wiedziałem, czyje ono. Wpatrywałem się w migotanie gwiazd, rozmawiałem z nocną ciszą, a nie mając kogo całować, całowałem psy podwórzowe.

 

B. Prus, Grzechy dzieciństwa, opowiadanie publikowane po raz pierwszy w "Kurierze Warszawskim" (25 IV - 12 V 1883).

6 komentarzy

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Dziury

Trudno domagac sie od jakiegokolwiek Noblisty czy Noblistki by mieli racje we wszystkich sprawach, o ktorych wyglaszaja poglady. Powiedzmy, ze zaczniemy od L.Walesy...
O.Tokarczuk ma ewidentne luki, dziury w kulturze umyslowej. Ma zaklocone procesy poznawcze do czego sama sie przyznaje. Przykladowo, glosi ona: "Zawsze w takich momentach jest mi wstyd za ten straszny 2014 rok, kiedy Polska nie przyjela imigrantow. Nigdy nie potrafie tego zrozumiec". Tak sie wzruszyla jak pensjonarka po spotkaniu z grupka kolorowych dziewczat w szkole w Szwecji. Czy w szwedzkiej, to inny problem.
Moja kultura myslenia nie pozwala mi na wyglaszanie stanowczych pogladow na temat, ktorego nie rozumiem. Od tego sa rozne mieksze formy. Co gorsza, ta pani przyznaje sie, ze nigdy nie potrafi zrozumiec problemu, o ktorym wlasnie mowi.

avatar użytkownika Maryla

2. @kazef

Tokarczuk mając świadomość swoich ograniczeń, zablokowała na swoim koncie wszystkich, którzy by chcieli podjąć z nią polemikę.
Laudacja na jej cześć była tak załgana, że zostanie wzorcem załgania.
"Patronem Polski jest św. Wojciech, który ostro występował przeciwko niewolnictwu i w rezultacie już w XI w. ustał w Polsce handel niewolnikami.
Szwecja zniosła niewolnictwo dopiero w… 1847, a dziś jej uczony Akademik w laudacji noblowskiej śmie wypominać Polsce niewolnictwo…"

"Olga Tokarczuk uważa, że, w czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, wschodnie połacie tego państwa pełniły role kolonii. Zarzuca również Polakom, że np. Ukraińców traktowali tak, jak kolonizatorzy traktowali podbite tubylcze ludy.

Noblistce odpowiedziała na Twitterze Krystyna Pawłowicz:

BARDZO się cieszę,że dzięki rozpoczętym ponad 1000 l.temu „kolonialnym podbojom” Piasta oraz dzięki jednoczeniu ziem Słowian naszej części Europy przez kolejnych polskich władców możemy dziś cieszyć się istnieniem najbardziej wolnego systemu państwowego w Europie Środk,tj.POLSKĄ"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. i Forum Zydów Polskich

https://forumzydowpolskichonline.org/2019/10/10/te-slowa-noblistki-zapam...

Te słowa noblistki zapamiętałem…

Istnieje zasada, że o zmarłych należy mówić dobrze, albo wcale. Całe szczęście, zasada ta nie obowiązuje wobec noblistów.

Od dziś (10.10.2019) noblistką jest Olga Tokarczuk.

Olga Tokarczuk przed paroma laty (2015) powiedziała w wywiadzie:
„Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów”.

Smutne, że hasła Tokarczuk podważyć aż tak łatwo: np. zaczynając od strony tego nieszczęsnego przywołania „niewolnictwa”.
Zapomina ona najwyraźniej, że właściciele niewolników, czyli pańszczyźnianych chłopów, stanowili zaledwie 10% populacji, natomiast niewolnicy, czyli ci chłopi, stanowili absolutną większość. Tak więc współcześni Polacy są w przeważającej liczbie potomkami niewolników, a nie ich właścicieli. Zarzut więc całkiem mylnie sformułowany: żadne „myśmy robili straszne rzeczy”, tylko – jeżeli już – to „z nami robiono straszne rzeczy”.

Nie wiele lepiej z innymi aspektami jej opinii, ale polemizowanie z nimi nie jest moim celem. Podstawowym zarzutem jest coś poważniejszego. Mam pretensję do pisarki o nonszalancję jej wypowiedzi i o postrzeganie historii Polski z zaściankowej perspektywy, czyli tak, jakby nie rozgrywała się ona w kontekście historii takich sąsiedzkich narodów, jak Niemcy i Rosjanie, których doświadczenia z kolonizacją, ludobójstwem oraz zniewoleniem w ich wykonaniu dają dopiero właściwe tło porównawcze. Tło dla tak bardzo ahistorycznej oceny dziejów Polski, jaką jest – ze swej natury – ocena etyczna, dokonywana wedle dzisiejszych kryteriów.

To nasi sąsiedzi robili straszne rzeczy: zniewalali Europę (Niemcy) lub pół Azji (Rosjanie). Mordowali miliony ludzi (Holokaust) i wysiedlali całe narody a inne skazywali na śmierć głodową (Ukraińców za Stalina). Prowadzili wojny religijne i siłą odbierali ludziom narodową tożsamość.

Tu nie chodzi o wypieranie przeszłości, jej idealizowanie, lub odwoływanie się do hasła „a u was biją Murzynów”, a jedynie o kontekst. Historyczny kontekst.

Ogólnie: wydawałoby się, że od Olgi Tokarczuk można oczekiwać czegoś więcej. Chociażby świadomości, że postrzeganie historii Polski ma co najmniej dwie silne tradycje w literaturze i publicystyce historycznej. Jedną – wywodzącą się z Sienkiewicza i jego literatury „ku pokrzepieniu serc”, która stawiała sobie doraźne cele propagandowe w okresie zaborów. Drugą – obecną najsilniej w twórczości Żeromskiego – której zdaniem było, jak to określił sam Żeromski, „rozdrapywanie polskich ran, aby nie zarosły bliznami podłości”.

To już było. Te dwie tradycje toczyły ze sobą ostry spór. W literaturze, ale także obok niej. Trwał on przez długie dziesięciolecia, w zasadzie przez cały XX wiek. W jego procesie zgromadził się całkiem poważny dorobek dobrze uzasadnionych argumentów. Te dwie wizje historii Polski są nadal żywe i w żywym konflikcie. Jednak występowanie z prowokacyjnymi i nie do końca przemyślanymi hasłami tak, jakby nic nie zaistniało w tej materii wcześniej, jest – niestety – podejściem dość … barbarzyńskim.

Jest sprowadzaniem tej tematyki „do parteru”. Rzucaniem jej na żer.

Polityków i demagogów. Czyli polityków…

Paweł Jędrzejewski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

4. Mój tekst zawierał kilka smaczków

Niektóre tu zdradzę. Te dotyczące afiliacji Olgi Tokarczuk z Bolesławem Prusem.

1) w 2004 roku ukazała się książka: Ewa Poczoska, Dojrzewanie, dojrzałość, niedojrzałość: od Bolesława Prusa do Olgi Tokarczuk. (wyd. Sic). Zwracam uwagę na tę perspektywę: horyzont literacki rozciągnięty między Prusem a Tokarczuk.

2) trzy lata wcześniej Wydawnictwo Literackie opublikowało książkę Olgi Tokarczuk "Lalka i perła".

Fragmenty recenzji:

Grażyna Borkowska w „Res Publice Novej”: -„Esej Olgi Tokarczuk o Lalce Bolesława Prusa potwierdza wyjątkowość autorki. Tokarczuk jest chyba jedyną pisarką swojego pokolenia, która związek z tradycją rozumie bardzo konkretnie – jako wspólnotę duchową ufundowaną na pytaniach przełomu XIX i XX wieku. Te pytania dotyczą relacji między nauką a sztuką, wiedzą a metafizyką, wewnętrzną wolnością jednostki a historią. Najważniejszy jest jednak Prus. Czyta go Tokarczuk niespiesznie, z wdziękiem i wiarą w potęgę starego mistrza”.

Kazimierz Maciąg we „Frazie”: „Lalka i perła jest świadectwem autentycznej fascynacji powieścią Prusa, jest zapisem jej indywidualnej lektury poprzez pryzmat własnej wizji świata, własnych kompetencji i doświadczeń. Lalkę interpretuje autorka jako powieść inicjacyjną, literacką opowieść o poszukiwaniu i odnajdywaniu sensu życia”.

3) czy można się zatem dziwić Łukaszowi Warzesze, że mówiąc o noblistce Oldze Tokarczuk wymienił akurat nazwisko autora "Lalki", jako pisarza, którego ceni bardziej? A że przy okazji zaliczył Prusa do noblistów? W TVN nie takie bzdury się wygaduje.

Łukasz Warzecha w TVN24:
"Jest mi pani Tokarczuk i jej twórczość obojętna całkowicie. Na podstawie tego, co wiem i co czytałem o jej książkach, doszedłem do wniosku, że nie będę ich umieszczał w swoim zbiorze, i że mam ciekawsze rzeczy do przeczytania - stwierdził redaktor Warzecha i dodał, że "jakby miał wybierać z polskich noblistów, to zdecydowanie Prusa i Sienkiewicza".

4) Proszę się zatem nie dziwić, że i ja umieściłem obok siebie Prusa i Tokarczuk.
Chodziło jednak nie tyle o swego rodzaju nawiązanie do związków Prus-Tokarczuk, a o rzecz dla mnie całkowicie pierwszorzędną:
o ukazanie zupełnie odmiennego, nienaturalnego rozumienia przyrody prezentowanego przez Olgę Tokarczuk. Na tle pięknych i prostolinijnych refleksji Bolesława Prusa podejście Tokarczuk wydaje się (to będzie właściwe słowo) anachroniczne!
Wybrałem cytat z "Grzechów dzieciństwa", ale przecież znakomitych fragmentów prozy Prusa obrazujących jego kontakt z przyrodą nie brakuje.

avatar użytkownika kazef

5. Tokarczuk o WOSP

Mówiła bardzo znamienne słowa . Trzeba to pamietac. http://www.blogmedia24.pl/node/66122

avatar użytkownika kazef

6.  POLSKA / WIADOMOŚĆ / 18.08.2

 POLSKA / WIADOMOŚĆ / 18.08.2020,
godz. 23:13

Dorota Kania
UJAWNIA: Mięsny interes menadżerki Olgi Tokarczuk - zagorzałej wegetarianki

bm

KONTAKT
Z AUTOREM


Olga Tokarczuk chciałaby, aby prawa
zwierząt wpisane były do konstytucji i jest wegetarianką. Tymczasem, jak
ujawnia Dorota Kania, jej menadżerka i przyjaciółka Beata Kłosowska-Tyszka jest
właścicielką... wędzarni mięsa i wędlin "Bukowy dym".

13 lipca 2020
r. w Nowej Rudzie Olga Tokarczuk oraz jej przyjaciółka, a zarazem menadżerka
Beata Kłosowska-Tyszka otworzyły wegetariańską kawiarnię. Nie byłoby w tym nic
dziwnego, gdyby nie to, że pod tym samym adresem figuruje wędzarnia mięsa i
wędlin „Bukowy dym” należąca do Tyszki, a Olga Tokarczuk jest zagorzałą
wegetarianką i chce, aby prawa zwierząt zostały wpisane do konstytucji

- mówiła w
programie "Koniec systemu" Dorota Kania.

Gościem
drugiej części programu był publicysta Rafał Ziemkiewicz.

Mamy do
czynienia przede wszystkim z wielką obłudą i cwaniactwem, bo w Nowej Rudzie na
pewno dobry interes można zrobić na masarni, natomiast w wielkim
świecie, na salonach europejskich, które są bardzo lewicowe dobry interes robi
się na opowiadaniu o tym, że mięso to morderstwo, że hodowla niszczy klimat i
że za 50 lat, cytując nasza droga noblistkę będziemy wstydzić się, że
kiedykolwiek gatunek ludzki jadł mięso

- zauważył
Ziemkiewicz.

Dorota Kania
zwróciła uwagę, że pisarze salonowi III RP chcąc być trendy podążają za
konkretną modą. "Jeśli jest modny temat prześladowania Żydów to go
eksponują, podobnie z weganizmem czy LGBT" - mówiła.

Pisarstwo
zawsze składało się z dwóch elementów, samego pisania i tego, co się czasem
nazywa pisarzeniem, czyli umiejętności sprzedania się, znalezienia mecenasa,
wkręcenia się, zrobienia sobie publicity

-
stwierdził Ziemkiewicz. Podkreślił, że nie jest to casus Tokarczuk, która
pisze „całkiem dobrze”, ale np. Dario Fo, Elfriede Jelinek czy Toni Morrison,
która „dostała Nobla wyłącznie dlatego, że jest Indianką, bo była rocznica i
trzeba było dać nagrodę jakiemuś Indianinowi”.

Teraz mamy do
czynienia z „tonami grafomańskiej literatury LGBT”, której nie można kontestować
aby nie zostać od razu oskarżonym o faszyzm czy „bolesnym zjawiskiem grafomanii
w fantastyce albo nauce”
 - wskazuje Rafał Ziemkiewicz.

Ziemkiewicz
przypomniał też komentarz Kingi Dunin po otrzymaniu przez Tokarczuk Nobla,
kiedy „wyrwało jej się”, że Jarosław Marek Rymkiewicz nie mógłby dostać Nobla
nie dlatego, że gorzej pisze, tylko nie pisze tego, co jury noblowskie
nagradza.

 :