Czytane po latach: Czy Chilon Chilonides był Żydem? Wątki żydowskie w "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza. Cz. 3.

avatar użytkownika kazef

W Rozdziale trzydziestym drugim widzimy zrezygnowanego Marka Winicjusza:

Zajmowała go tylko jedna myśl: zobaczenia się z Ligią, więc począł rozmyślać nad sposobami. Tymczasem zdarzyła się okoliczność, która mogła usunąć wszystkie trudności. Oto nazajutrz przyszedł niespodzianie do niego Chilo.

Przyszedł nędzny i obdarty, z oznakami głodu w twarzy i w podartym łachmanie (...)”

Winicjusz w pierwszej chwili chce wyrzucić Chilona, ale ten mówi mu, że wie, gdzie przebywa Ligia. Radzi mu odbić dziewczynę. Winicjusz targany jest sprzecznymi namiętnosciami. Uważa, że użycie przemocy to dobry sposób na sprowadzenie dziewczyny do jego domu. Z drugiej strony przypomina sobie nauki chrześcijan i chwile, gdy dziewczyna czuwała przy jego łożu. Ogląda krzyżyk, który mu zostawiła, i rozumie, że nie może odpłacić jej za to kolejnym napadem. Zaczyna pojmować, że pragnie jej czystej miłości, której nie może splugawić. Myśl o jej porwaniu zaczyna napawać go wstętem, a ujście dla swoich napiętych do granic emocji znajduje w okrutnym postępku wobec Chilona Chilonidesa:

„— Nie uczynię tego, co mi radzisz, byś jednak nie odszedł bez nagrody, na jaką zasługujesz, każę ci dać trzysta rózeg w domowym ergastulum.

Chilo zbladł. W pięknej twarzy Winicjusza tyle było zimnej zawziętości, iż ani chwili nie mógł się łudzić nadzieją, by obiecana zapłata była tylko okrutnym żartem”.

Powstrzymując się od zła, które mógłby wyrządzić Ligii i sobie, Marek Winicjusz równocześnie każe zadać cierpienie Chilonowi. Nie dostrzega ambiwaletności swojego postępowania. Mam watpliwości, czy Sienkiewicz dostatecznie wiarygodnie opisuje psychologiczne uwarunkowanie tego występku. Pózniejszy rozwój akcji przekonuje nas do tego, że pojawienie się Chilona, jak i wymierzenie mu niesprawiedliwej kary chłosty jest pomysłem na zawiązanie splotu kolejnych dramatycznych wydarzeń.

„— Jak to, królu perski? za co?… Piramido łaski! Kolosie miłosierdzia! za co?… Jam stary, głodny, nędzny… Służyłem ci. Tak że się odwdzięczasz?…

Jak ty chrześcijanom — odparł Winicjusz.

I zawołał dyspensatora.

Lecz Chilo skoczył do jego nóg i objąwszy je konwulsyjnie, wołał jeszcze, z twarzą pokrytą śmiertelną bladością:

Panie, panie!… Jam stary! Pięćdziesiąt, nie trzysta… Pięćdziesiąt dosyć!… Sto, nie trzysta!… Litości! litości!

Winicjusz odtrącił go nogą i wydał rozkaz”.

Gdy Chilon jest chłostany, Winicjusza ogarniają wyrzuty sumienia. Przecież „kazał go smagać za to samo, za co przedtem nagradzał”. Zastanawia się, czy „Ligia pochwaliłaby jego postępek z Chilonem. Wszakże nauka, którą ona wyznaje, każe przebaczać (...)”.

Po skończonej kaźni Winicjusz każe zmaltretowanemu Chilonowi pokazać mu miejsce, gdzie przebywa Ligia.

„— Psie — rzekł Winicjusz — wiedz, żem ci przebaczył dla tego Chrystusa, któremu i sam życie zawdzięczam.

Będę służył, panie, Jemu i tobie.

Milcz i słuchaj. Wstań! Pójdziesz ze mną i pokażesz mi dom, w którym mieszka Ligia”.

Każe dać Chilonowi jeść, sztukę złota i płaszcz. Idą potem na Zatybrze; Chilon pokazuje patrycjuszowi miejsce, gdzie przebywa jego ukochana.

„— Dobrze — rzekł Winicjusz — idź teraz precz, ale pierwej posłuchaj, co ci powiem: zapomnij, żeś mi służył; zapomnij, gdzie mieszka Miriam, Piotr i Glaukus; zapomnij również o tym domu i o wszystkich chrześcijanach. Przyjdziesz każdego miesiąca do mego domu, gdzie Demas wyzwoleniec będzie ci wypłacał po dwie sztuki złota. Lecz gdybyś dalej szpiegował chrześcijan, każę cię zaćwiczyć lub oddam w ręce prefekta miasta.

    Chilo skłonił się i rzekł:

    Zapomnę.

    Lecz gdy Winicjusz znikł na zakręcie uliczki, wyciągnął za nim ręce i grożąc pięściami, zawołał:

    Na Ate i na Furie, nie zapomnę!”

    Pragnienie zemsty, którą poprzysięga sobie Chilon w następstwie chłosty, da początek i umotywowanie dla całej serii zdarzeń w dalszej części utworu.

              Po spaleniu Rzymu lud wiecznego miasta zaczyna się buntowac i oskarżać Nerona o podpalenie. W Rozdziale czterdziestym dziewiątym w domu Tygellina odbywa się narada. Petroniusz radzi Cezarowi opuścić Rzym i jechać do Grecji, z czym Neron się zgadza. Tygellin przekonuje jednak, że wyjazd spowodowałby wybuch wojny domowej, a ktoś z żyjących potomków Augusta mógłby ogłosić się Cezarem. Mówi, że Rzymianie pragną zemsty. Neron zastanawia się, kogo z augustianów obwinić za podpalenie miasta. W końcu jego wybór pada na Tygellina, ale ten stwierdza, że podpalił Rzym z rozkazu Nerona i szantażuje go słowami: „Lud szemrze i burzy się, czy chcesz, by poczęli burzyć się i pretorianie?”. Napięcie cały czas rośnie. Sienkiewicz przyspiesza tempo opowieści, używa krótkich zdań i dialogów. Dotarliśmy do kluczowego momentu dla całej powieści, a to co wydarzy się za chwilę będzie mieć bezpośredni wpływ na losy grześcijan i głównych bohaterów Quo vadis.

    Poczucie grozy ścisnęło serca obecnych. Tygellinus był prefektem pretorii i słowa jego miały wprost znaczenie groźby. Sam Nero zrozumiał to i twarz jego oblekła się bladością.

    Wtem wszedł Epafrodyt, wyzwoleniec cezara, z oznajmieniem, że boska Augusta życzy sobie widzieć Tygellina, albowiem ma u siebie ludzi, których prefekt powinien wysłuchać.

    Tygellin skłonił się cezarowi i wyszedł z twarzą spokojną i pogardliwą”.

    Petroniusz znów doradza wyjazd do Hellady, Neron wydaje się być coraz mniej do tego przekonany.

    „— Jedźmy do Hellady! — zawołał z niechęcią Nero.

    Lecz w tej chwili weszła Poppea, a za nią Tygellinus. Oczy obecnych zwróciły się mimo woli ku niemu, nigdy bowiem żaden tryumfator nie wjeżdżał z taką dumą na Kapitol, z jaką on stanął przed cezarem. Po czym jął mówić z wolna i dobitnie, głosem, w którym był jakby zgrzyt żelaza:

    Wysłuchaj mnie, cezarze, albowiem mogę ci powiedzieć: znalazłem! Ludowi potrzeba zemsty i ofiary, ale nie jednej, lecz setek i tysięcy. Zaliś ty kiedy słyszał, panie, kto był Chrestos, ten przez Poncjusza Piłata ukrzyżowan? (…) Lud pragnie zemsty, niech ją ma. Lud pragnie krwi i igrzysk, niech je ma. Lud podejrzewa ciebie, niech jego podejrzenia zwrócą się w inną stronę.”

    Neron jeszcze się waha, ale inni - niczym Żydzi, który domagali się ukrzyżowania Jezusa (Sienkiewicz wyrażnie stylizuje opis na Ewangelię) – krzyczą:

    A inni poczęli wołać:

      Uczyń sprawiedliwość! Ukarz podpalaczy! Sami bogowie chcą pomsty”.

        Petroniusz, który rozumie, jakie niebezpieczeństwo zawisło nad Markiem Winicjuszem i Ligią, w dłuższej przemowie próbuje przekonać Cezara, aby nie wyrzekał się sławy i w niespotykanym w historii akcie wielkości i heroizmu wziął na siebie winę za spalenie Rzymu. Neron jest w rozterce, ale stanowczo reaguje Tygellin: „chcą wystawić na zgubę twą osobę, a przy tym zwą cię małodusznym cezarem, małodusznym poetą, podpalaczem i komediantem”. Petronusz już wie: „Przegrałem”. Narada jest skończona.

         

                   Rozpoczyna się Rozdział pięćdziesiąty, kluczowy dla rozwoju akcji, w którym Cezar decyduje się oskarżyć i pojmać wszystkich rzymskich chrześcijan. Okazuje się, że znów niespodzwanie pojawia się Chilon Chilonides.

          Petroniusz udał się do siebie, Nero zaś z Tygellinem przeszli do atrium Poppei, gdzie czekali na nich ludzie, z którymi prefekt poprzednio rozmawiał.

            Było tam dwóch „rabbich” z Zatybrza, przybranych w długie uroczyste szaty, z mitrami na głowach, młody pisarz, ich pomocnik, oraz Chilo. Na widok cezara kapłani pobledli ze wzruszenia i podniósłszy na wysokość ramion ręce, pochylili głowy aż do dłoni.

            Witaj, monarcho monarchów i królu królów — rzekł starszy (…).

            Oskarżacie chrześcijan o spalenie Rzymu? — spytał cezar.

              My, panie, oskarżamy ich tylko, że są nieprzyjaciółmi Zakonu, nieprzyjaciółmi rodu ludzkiego, nieprzyjaciółmi Rzymu i twymi i że od dawna grozili miastu i światu ogniem. Resztę dopowie ci ten człowiek, którego usta nie skalają się kłamstwem, albowiem w żyłach jego matki płynęła krew wybranego narodu.

              Nero zwrócił się do Chilona:

              Kto jesteś?

              — Twój czciciel, Ozyrysie, a przy tym ubogi stoik…”

              Chilon wylewa następnie z siebie nienawiść do chrześcijan i oskarża ich o blużnierstwo przeciwko Neronowi. Mówi, iż usłyszał od lekarza Glaukusa, że „Chrestos był ukrzyżowan, ale obiecał im, że gdy Rzym będzie zniszczony ogniem, wówczas po raz drugi przyjdzie na świat”. Opowiada, że Ursus zabił Krotona, a Winicjusz i być może Petroniusz są wyznawcami Chrystusa. Mówi o chłoście, którą Winicjusz miał mu sprawić na żądanie Glaukosa. Wyjawia, że poznał Pawła z Tarsu i wie, gdzie zbierają się chrzescijanie; że mordują dzieci, a ich krwią skrapiają się na modlitwach. Oskarża Ligię, że rzuciła urok na córkę Nerona. Reaguje na to Poppea:

              „— Panie — rzekła — pomścij nasze dziecko!

              Śpieszcie się! — zawołał Chilo. — Śpieszcie się. Inaczej Winicjusz ją ukryje. Ja wskażę dom, do którego znów wrócili po pożarze”.

                Sienkiewicz wyrażnie nawiązuje do postaci Judasza, gdy kończy rozdział słowami Chilona, który uradowany decyzją Nerona o uwięzieniu chrzescijan i wysłaniu żołnierzy do domu, w którym przebywa Ligia, mówi następująco:

                Wydam wszystkich! Tylko się śpieszcie! Śpieszcie się! — wołał ochrypłym głosem”.

                 

                Jak już wspomniałem, Henryk Sienkiewicz w tych dwóch przełomowych rozdziałach pokazał niebywały kunszt swojego pisarskiego warsztatu. Doskonale zdaje sobie sprawę, że udało mu się wykreować wielkie napięcie związane z tym, że losy chrześcijan i głównych bohaterów powieści ważą się na ostrzu noża. Dowodem wielkiego wyczucia pisarza niech będzie … mucha, która pojawia się w odpowiednim momencie:

                Ale Nero miał co innego na myśli, szukał bowiem w duszy ofiary, która by naprawdę mogła zaspokoić gniew ludu, i znalazł ją.

                Tygellinie — rzekł po chwili — ty spaliłeś Rzym!

                Po zgromadzonych przebiegł dreszcz. Zrozumieli, że cezar tym razem przestał żartować i że nadchodzi chwila brzemienna w wypadki.

                A twarz Tygellina skurczyła się jak paszcza psa gotowego kąsać.

                Spaliłem Rzym z twego rozkazu — rzekł.

                I poczęli patrzeć na siebie jak dwa demony. Nastała taka cisza, że słychać było brzęk much przelatujących przez atrium.

                Tygellinie — ozwał się Nero — czy ty mnie kochasz? 

                Ty wiesz, panie.

                Poświęć się dla mnie!

                — Boski cezarze — odrzekł Tygellinus — czemu mi podajesz słodki napój, którego mi nie wolno do ust podnieść? Lud szemrze i burzy się, czy chcesz, by poczęli burzyć się i pretorianie?”

                 

                      Ale wrócmy już do właściwego tematu pracy. Sienkiewicz wprowadza do opowieści w kluczowym momencie postacie dwóch rabbich i Chilona, który ma odegrac rolę zdrajcy denuncjonującego chrześcijan, a którego jak mówią żydzi „usta nie skalają się kłamstwem, albowiem w żyłach jego matki płynęła krew wybranego narodu”. Nie wiadomo przy tym, który z „rabbich” wypowiada tę kwestię, gdyż narrator tego nie podaje, a wypowiedż brzmi „My, panie...”. Uważam to za wazny zabieg retoryczny pisarza, znów przywodzący na myśl wydarzenia opisane w Pasji.

                         Dla ówczesnych czytelników było jasne, że Żydzi osobę, która ma żydowską matkę, także uznają za Żyda. Bez wątpienia wiedział, o tym także Sienkiewicz. Dlaczego zdecydował się w tym miejscu na taki zabieg? Aby spróbować odpowiedzieć na to pytanie, należy przyjrzeć się wcześniejszemu ujęciu Żydów w powieści, które – jak cały wykreowany przez pisarza świat – miało odwierciedlenie w zgromadzonej przez pisarza rozległej i dostępnej wówczas wiedzy historycznej[1] .

                -----------------

                 

                 

                1 Sądzę, że właśnie owo natężenie wydarzeń i przełom w akcji powieści, które nastąpiły w rozdziałe czterdziestym dziewiątym i pięćdziesiątym, pisarz określił mianem „wybuch”. W liście do Jadwigi z Szetkiewiczów Janczewskiej pisał „Od dawna żyję w ogromnym natężeniu wszystkich władz, albowiem rzecz, którą piszę, jest trudna i w tak wysokim stylu, że nic podobnego nikt dziś nie robi. Ale właśnie dlatego trzeba się wysilać, żeby była prawda i wra­żenie rzeczywistości”. W kolejnej korespondencji zwierzał się następująco: Nie umiem Ci powiedzieć, jak jestem zapracowany i zmęczony. Nawet kiedy nie piszę, nie jestem zdolny ani coś innego robić, ani o czym innym myśleć, jak o Quo vadis. — Doszedłem wreszcie do wybuchu. — To, co zapo­wiadało się dotąd groźnie, było tylko jak pomruk przed burzą. Teraz dopiero będzie burza i rozpocznie się prawdziwa epopeja chrześcijańska. Uło­żyłem i mam w głowie tyle scen wspaniałych i strasznych, że byle zdrowia i sił — to Quo vadis będzie donioślejsze niż wszystko, com napisał. Nie mogę o czym innym myśleć i odpoczynek, to jest jakaś przerwa trochę dłuższa, na nic by mi się już nie przydała, bo jestem pod ciągłą obsesją — i czy piszę, czy nie, w głowie odbywa się praca bez chwili przestanku. Nie wiem, kiedy skończę, bo tyle jest do zrobienia, że prawie setki stron. Teraz tragedia Winicjusza — dalej ogólne sceny. Dalej Winicjusz i Piotr, potem świeczniki, potem Chilon, potem przedstawienie z Lygią, potem znów św. Piotr i właściwe Quo vadis — potem ukrzyżowanie — potem śmierć Petroniusza — i epilog. Cząstkę małą wymieniam”. Zob. https://nplp.pl/artykul/1887-1896/ (dostęp 09.04.2020).

                 

                Cz. 1

                http://blogmedia24.pl/node/83488

                Cz. 2

                http://blogmedia24.pl/node/83497

                Cz. 3

                http://blogmedia24.pl/node/83504

                cz. 4

                http://blogmedia24.pl/node/83508

                cz. 5

                http://blogmedia24.pl/node/83516

                cz. 6

                http://blogmedia24.pl/node/83523

                 

                8 komentarzy

                avatar użytkownika kazef

                1. Uff...

                Zapraszam do czytania kolejnej części.

                avatar użytkownika Maryla

                2. Witam Krzysztofie

                napracowałeś się dla wspólnego dobra :)

                Dziękuję!
                Zdrowych, błogosławionych Świąt Zmartwychwstania Chrystusa!

                Maryla

                ------------------------------------------------------

                Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

                 

                avatar użytkownika kazef

                3. @Maryla

                Ale to dopiero połowa tego cyklu. Dalej też będzie ciekawie :)

                O "Quo vadis" napisano bardzo dużo, ale o wątku żydowskim bardzo niewiele. Trzeba było sięgnąć poza granice naszego kraju :)
                Odwzajemniam życzenia Zdrowych i Spokojnych Świąt Wielkanocnych!

                avatar użytkownika gość z drogi

                4. dzięki za

                olbrzymi trud
                i serdeczne pozdrowienia z Trójkąta 3 Cesarzy

                gość z drogi

                avatar użytkownika kazef

                5. @gość z drogi

                Dziękuję bardzo za wizytę i komentarz. Bez nich ten trud nie miałby sensu.

                avatar użytkownika gość z drogi

                6. :)))

                ma sens.bo moje kuzynki i siostra ,niestrudzone humanistki natychmiast dostały linki
                pozdrowienia więc z Sosnowca i z Gniezna :)

                gość z drogi

                avatar użytkownika kazef

                7. @gość z drogi

                Bardzo mi milo. Serdeczne pozdrowienia i życzenia Zdrowych i Spokojnycch Świąt dla Pani, Szanownej Siostry i niemniej Szanownych Kuzynek.

                avatar użytkownika gość z drogi

                8. Dzięki i wzajemnie :)

                Błogosławionych Świąt Wielkiej NOCY :)

                gość z drogi