„Dziennik” – wojujący liberalizm – W obronie konserwatyzmu

avatar użytkownika Anonim

W dodatku „Europa” kilka tygodni temu Robert Krasowski postanowił rozliczyć się z przeszłością. Za obecny stan rzeczy obwinił konserwatystów. Wtórował mu Michalski. Obaj twórcy nie pozostawili suchej nitki na konserwatystach.

Krasowski – naczelny dodatku „Europa” – w swoim tekście „Koncesjonowani buntownicy i ich pogromcy” pisze pod koniec takie słowa: „Jednego się można było przez te dwadzieścia lat nauczyć. Jak natrafimy na inteligenta z misją, na przykład takiego, który chce uratować Polskę przed Unią Europejską i jej moralnym upadkiem, najpierw patrzymy na markę jego garnituru, pytamy, czy ma w domu basen i ile godzin tygodniowo występuje w telewizji. Jeśli wypada powyżej średniej, na 95 procent jest koncesjonowanym buntownikiem, który nie marzy o rewolucji, ale z tego marzenia żyje”. Za to Michalski w zakończeniu do swojego tekstu „Złudny urok antysystemowości” pisze następująco „Im głębiej zagląda się do beczułki z napisem "antysystemowa kontestacja polskiej liberalnej demokracji", tym bardziej okazuje się, że nie ma tam ani zbyt wiele heroizmu, ani bezinteresowności, ani wielkiego projektu. Krasnodębski, Legutko, Rymkiewicz, a także ich młodsi, bardziej przezorni uczniowie stanowią dla systemu nieporównanie mniejsze zagrożenie niż jego własna słabość, jego własne nieusunięte nigdy patologie. Gdyby polski liberalizm przestał być wreszcie liberalizmem cenzorskim, a zaczął być liberalizmem twórczym, gdyby polską politykę partyjną udało się kiedyś społecznie zakorzenić, gdyby polskie państwo przestało być żałosnym biurokratycznym kadłubkiem, który nie przeżyje nawet minuty po odłączeniu go od unijnej kroplówki pieniędzy i legitymizacji, polskie antysystemowe pozy przestałyby być interesujące nawet na poziomie estetycznym. Tak jak dzisiaj są już do niczego nieprzydatne na poziomie praktycznym.” Nachodzi mnie to samo stwierdzenie, co Bronisława Wildsteina na jego blogu. Wildstein pisze „Trzeba jednak zrozumieć Krasowskiego i Michalskiego oburzających się na tych, którzy podskakują, mimo że powodzi się im nieźle. Wymienieni autorzy sami byli kiedyś – czego nie ukrywają – radykalnymi konserwatystami. Kiedy dostali do ręki “Dziennik”, równie radykalnie pogodzili się z rzeczywistością. Dziwią się, więc, że inni nie zachowują się podobnie. A może i trochę zazdroszczą tym, którzy nie musieli zmieniać poglądów, aby zapewnić sobie przyzwoite funkcjonowanie. W każdym razie musi ich trafiać szlag, kiedy patrzą na tych, którzy zbudowali swoje kariery, nie zaprzeczając swoim zasadom.” Zatem co chcą nam zaproponować publicyści „Dziennika”? Czym jest liberalna – demokracja? A może to tylko poza panów Krasowskiego i Michalskiego by odnaleźć się w środowisku i zostać zaakceptowanym? Kinga Dunin – liberalizm feministyczny Do tej dyskusji dołączyła się czołowa feministka i liberalna „Matka Polka” Kinga Dunin. W swoim tekście „Gdzie ten polski liberalizm” stawia następującą tezę liberalizmu, który powinien występować w Polsce „W Polsce - jak to w kraju patriarchalnym - dominuje liberalny ojciec, matką natomiast jest konserwatywny Kościół. Kościół - matka nasza. A mnie brakuje matki liberalnej, która szanowałaby prawa człowieka, pragnęła równego podziału wolności, proponowała możliwie jasne i uniwersalne zasady sprawiedliwości, ale potrafiła też dostrzec konkretne, ludzkie sytuacje. Która byłaby empatyczna, a nie ideologiczna.” Dunin proponuje, aby Kościół w całej swej rozciągłości z Matki stał się macochą. Macochą, której jest wszystko jedno, co robi dziecko. Proponuje zmianę Kościoła z konserwatywnego na liberalny. Wnioskuję z tej wypowiedzi, że Kinga Dunin nie ma pojęcia, czym jest Kościół i jakich wartości broni. W jej definicji Kościoła powinny być zapisane wszelkie prawa, które są nie etyczne i nie moralne. Tak daleko posunięty liberalizm nie jest możliwy. Jak instytucja, – jaką jest Kościół – stojąca na straży praw człowieka do jego życia i egzystencji może nagle odwrócić się od niego plecami i powiedzieć mu „rób, co chcesz i tak cię za to nie skarcę.” Liberalizm proponowany przez Dunin nie jest żadną myślą polityczną czy społeczną. Jest świadomym atakiem na Kościół Katolicki jak i jest atakiem na wartości, których broni. Jeśli Dunin kierowałaby się myślą liberalną wzięłaby pod uwagę, że w świecie, w którym żyje mają prawo żyć ludzie o innych poglądach i nie trzeba ich na siłę liberalizować. Dunin pragnie postawę liberalną wymusić na polskim społeczeństwie, a z drugiej strony zakłamać rzeczywistość. Pisze „Odwołajmy się do konkretnego przykładu. Dla mnie prawa mniejszości seksualnych to kwestia pewnych ogólnych zasad: każdy, kto nie szkodzi innym, ma takie samo prawo do godności, publicznego eksponowania swojej tożsamości, prawnej ochrony związków. Nie tylko nieetyczna, ale w gruncie rzeczy irracjonalna wydaje mi się sytuacja, w której jedna mieszkająca wspólnie bezdzietna para może skorzystać z małżeńskich przywilejów, a druga nie tylko, dlatego że jest jednopłciowa. Kiedy jeden polityk może chwalić się żoną, a inny nie może pochwalić się swoim mężem. Z mojego punktu widzenia społeczeństwo polskie jest do tego stopnia nieracjonalne i niekonsekwentne w wyznawanych poglądach, że staje się po prostu nieetyczne. Nie mieszczę się (i chyba nigdy nie mieściłam) w tej przedziwnej mieszaninie konserwatyzmu z liberalizmem, starych odruchów z nowym wygodnictwem i poglądami tworzonymi ad hoc wtedy, gdy tak jest komuś na rękę. Skąd bierze się to nasze wewnętrzne pomieszanie?”. Definicja małżeństwa jest zapisana w Konstytucji RP i nie będę przywoływał, kto może związek małżeński zawrzeć. Zakłamywaniem rzeczywistości jest to, że pary jednopłciowe nie mogą zawrzeć związku partnerskiego. Otóż wystarczy udać się do notariusza i spisać odpowiedni akt notarialny. O tym już nie raz pisałem. Polskie społeczeństwo podchodzi z dystansem do homoseksualizmu i to jest odruch społeczeństwa normalnego. Jeśli społeczeństwo broni się przed homoseksualizmem to znaczy, że uważa to za objaw niepasujący do norm społecznych. Homoseksualizm to choroba, która przez dr Roberta Spitzera (obecnie profesor), została skreślona z listy zaburzeń w 1973 r., po latach dr Robert Spitzer przyznał się do pomyłki. Jednak w nowoczesnej Europie homoseksualizm to normalne zjawisko. Będąc w zjednoczonej Europie musimy przyjąć panujące w niej standardy. Kinga Dunin tak argumentuje walkę z homofonią „Oznacza to piętnowanie homofobii, nawet, jeśli w rezultacie będziemy musieli ograniczyć dopuszczalność pewnych treści w wypowiedziach publicznych, tak jak to ma miejsce z rasizmem czy antysemityzmem. Jakoś się do tego przyzwyczailiśmy - i nie budzi to powszechnych protestów ani poczucia zakneblowania. Być może należy uznać homofobię za mowę nienawiści i karać, tak jak ma to miejsce w Szwecji.” Zatem w państwie liberalnym powinno się wszystkie liberalne poglądy społeczeństwa na innych wymuszać karami sądowymi. Czy to jest liberalizm? Wolność poglądów? Dunin chce wprowadzić liberalizm policyjny. Ci, co są homofobami i twierdzą, że homoseksualizm to choroba powinni być zamykani w więzieniach a tam powinno się im tłumaczyć w liberalny sposób pałą przez grzbiet jak niewolno mówić. Liberalizm w wykonaniu Dunin jest zagrożeniem dla każdego zdrowo myślącego człowieka. Okazuje się, że w kraju liberalnym Dunin każdy, kto myśli inaczej niż nasza „feministyczna Matka Polka” powinien zostać karany. Kolejnym krokiem do liberalizacji polskiego społeczeństwa jest odseparowanie go od Kościoła Katolickiego. To Kościół Katolicki według Dunin jest przyczyną niemożności rozwoju liberalizmu w Polsce. Pytanie czy Polacy chcą być liberalni? Pokazują to w wszelakich sondażach, że nie do końca. Liberalizm sfery etycznej czy moralnej nie wchodzi w rachubę. Tygodnik „Gala” nadał tytuł najpiękniejszej pary roku właśnie dwóm gejom. Pokazała to Telewizja Polska. Ten przypadek wcale nie ukazuje, że społeczeństwo się liberalizuje. Wręcz przeciwnie ten liberalizm chce się narzucić społeczeństwu i wmówić mu, że tak teraz powinny wyglądać normy społeczne. Liberalizm jest zagrożeniem podstawowych wartości, jakim jest rodzina, tradycja, religii itd. Wszelakie swobody, które prowadzą do rozluźnienia społeczeństwa muszą być kontrolowane by nie urosły do zbiorowego zboczenia. Pewien ład i harmonia powinny być zachowane. Ostatnią ostoją normalności jest Kościół Katolicki i konserwatyści. Te dwa środowiska mogą zapewnić normalne życie. Na tych wartościach powinno budować się państwo. Uwzględnić trzeba też to, że społeczeństwo jest zróżnicowane jednak w większości społeczeństwo to ludzie o poglądach normalnych. Mamy demokrację, więc wszelakie mniejszości muszę się dostosować do tego, co większość chce. W takim kraju jak Polska gdzie 90% to ludzie wierzący nie powinno być problemu w zastosowaniu konserwatywnego modelu. Jednak nie jest to takie proste. Przykładem mogą być różne środowiska „wyzwolone”, które głośno będą na łamach takich gazet jak „Dziennik” czy „Gazeta Wyborcza” głosiły szeroko pojętą wolność. W większości przypadków to wolność seksualna. Europa przeżyła swoją rewolucję seksualną w ’68. My wówczas wojowaliśmy z komuną i nikt sobie nie zaprzątał głowy by głosić hasła rewolucji seksualnej. To jest przed nami. Pewne syndromy już są widoczne np. parady równości, aktywistki feministyczne agitujące za aborcją teraz dojdzie In vitro, próba wprowadzenia edukacji seksualnej do szkół. Trzeba walczyć z plagą luźnych obyczajów, bo łatwo z dobrze funkcjonującego państwa zrobić burdel. Michalski i jego liberalizm Michalski w swoim tekście „Złudny urok antysystemowości” rozlicza się z konserwatystami w infantylny i prostacki sposób. Nawet na moment nie próbuje zrozumieć postępowania tego środowiska, – choć sam do niego należał! – i nie sili się by dokonać rzetelnej analizy. Autor w „Złudnym uroku antysystemowości” pod pseudo – analizą ukrył infantylną próbę ubliżenia środowisku, które po mimo zmian otoczenia nadal jest wierna swoim ideom i nie sprzedała się jak autor potrzebnym zmianom, które doprowadzą do liberalnej demokracji. Legutko, Krasnodębski, Rymkiewicz, Burek to według Michalskiego główni przedstawiciele nurtu konserwatywnego. Do tego towarzystwa „mistrzów”, jak nazywa ich autor, dorzuca uczniów. A są nimi Lisicki, Terlikowski, Cichocki, Gawin i inni. „Mistrzów” Michalski obsmarowuje w dość nie wybredny sposób. Bez żadnego zażenowania próbuje wymieniać błędy, jakie „mistrzowie” popełnili i popełniają. Jednak sam nie daje przykładu jak powinno się postępować słusznie. Chyba, że wykładnią ma być cykl opinii na temat liberalnej demokracji w Polsce. Jednak to też do końca nie idzie w parze z Michalskim. On sam nie wie, czego chce. Ulokował się w dobrym miejscu i z pozycji krytyka może atakować dawne środowisko. Jeśli mamy mówić o liberalnej demokracji to powinny paść przykłady, jak chociażby u Dunin. Michalski nawet po za swoje granice krytyki nie wychodzi. Mocno okopał się w opętańczej nienawiści do konserwatystów. Starym „mistrzom” zarzuca nieróbstwo, zaplątanie się we własne ideały i brnięcie w ślepą uliczkę, – co z prawdą nie ma nic wspólnego – to „uczniom” wytyka brak solidnego zmasowanego działania. Aby ukazać brak silnego sprzeciwiania się liberalnej demokracji przywołuje przykład, „Kiedy pod koniec rządów Jarosława Kaczyńskiego w Fundacji Batorego odbywały się regularnie ciekawe i reprezentatywne dyskusje pomiędzy inteligenckimi zwolennikami III i IV RP, Cichocki i Gawin byli tam zapraszani, aby reprezentować IV, która dała im pozycję i wpływy, a której oni dawali język - polityki zagranicznej, historycznej (a Cichocki nawet parę cytatów z Carla Schmitta). Jednak w Fundacji Batorego ci reprezentanci IV RP wypadali blado, milczeli i miło się uśmiechali, żeby obecni na sali Smolar, Jedlicki, Kurczewska... nie zapamiętali ich sobie jako faszystów. Kiedy zadawano im pytania o istotę pisowskiego projektu dla Polski, udawali, że te pytania nie padają pod ich adresem, że są ciekawi odpowiedzi na nie tak samo jak ci, którzy je zadają, bo są jakąś trzecią stroną, trzecim punktem widzenia, a nie doradcami Księcia. Do dyskusji w obronie IV RP zawsze w takich sytuacjach podrywał się Zdzisław Krasnodębski, choć trzeba przyznać, że nigdy po to by przedstawić pozytywną substancję projektu, jego priorytety, choćby ogólne zarysy, lecz tylko, by gwałtownie krytykować krytyków IV RP. Ale to przynajmniej była odwaga - siedział w końcu przy stole między Jedlickim, a Smolarem i odgryzał się im nie bez dowcipu. Tymczasem Gawin i Cichocki nigdy w tym gronie nie okazali nadmiaru antysytemowego zaangażowania.” W tym miejscu powinien wypowiedzieć się sam Dariusz Gawin. Jednak patrząc na cały tekst Michalskiego można mieć obawy czy nie jest to sytuacja przerysowana specjalnie na potrzeby owego tekstu? Antysystemowość i jej wojownicy dziś nadal są sobą. Terlikowski nie zmienia swoich poglądów, walczy z zakłamaniem otaczającego nas świata i wychodzi mu to bardzo dobrze. Lisicki, Gawin czy Cichocki też nie wypierają się swoich poglądów nawet wręcz przeciwnie z tych właśnie poglądów zrobili bardzo ważny ośrodek intelektualny. Nie sprzedali się na centymetr. Nie próbują fałszować swojego podejścia do życia, Polski itd. Nie mają zamiaru przemalowywać się na liberałów i wojować ze starym środowiskiem. Michalskiego to właśnie boli. Boli go, że owi przedstawiciele konserwatyzmu lub zbliżonym mu nurtom nadal wierzą w idee, które głoszą. Boli go, że ci ludzie się nie sprzedali. Wnioski po przeczytaniu tego tekstu są smutne. Smutne dla Michalskiego. Mianowicie przyjdzie mu być chorągiewką. A to w dzisiejszych czasach nie jest najlepsze stanowisko. Filozof Krasowski Krasowski cykl o liberalnej demokracji rozpoczyna tekstem „Koncesjonowani buntownicy i ich pogromcy”. Jednak zanim odniosę się to tego tekstu chciałbym poruszyć tekst Roberta Krasowskiego, który ukazał się zaraz po „Koncesjonowanych buntownikach i ich pogromcach”. Mianowicie chodzi o tekst „Liberalizm i jego wrogowie”. W tym oto tekście Krasowski sili się wytłumaczyć czytelnikowi jak to w świecie bywało z liberalizmem i dlaczego w Polsce mamy taką zapaść. Powołuje się tutaj na dwóch filozofów niemieckich. Są nimi Carl Smitt i Martin Heidegger. Obaj panowie, którzy przysłużyli się światu w „tępieniu” liberalizmu pasują naczelnemu „Europy” idealnie. Obaj uczeni krytykowali liberalizm, który zaistniał w Weimarze. Odnosili się do panującego wówczas ustroju politycznego. Pokazywali zagrożenia, jakie niesie ze sobą szeroko rozumiana swoboda. Smitt i Heidegger to przedstawiciele nurtu narodowo – socjalistycznego. Ten sam nurt głosił Adolf Hitler. Autor wspomina, że filozofowie mieli „romans” z III Rzeszą, ale próbuje ich rozgrzeszać. Co zasługuje tutaj na uwagę czytającego? Mianowicie teoria Smitta, w której mówił, że cały czas trzeba być przygotowanym do wojny i mieć wiecznie niewidzialnego wroga, dobrze Krasowskiemu pasowała do opisania polityki Jarosława Kaczyńskiego. Jednak wątpię by Jarosław Kaczyński zakładając PiS naczytał się Smitta. Filozofii Smitta i działania Jarosława Kaczyńskiego są zbliżone, ale nic po za tym. U Heideggera szukać trzeba krytyki liberalizmu w koncepcji odejścia od Boga i w poszukiwaniu Bycia. Jest to okres po fascynacji filozofią Nietzschego. Heidegger odkrywa, że to, co pisał Nietzsche ma właśnie miejsce. Chodziło mu o nihilizm. Zestawienie dwóch czołowych krytyków liberalizmu wygląda nie źle. Jednak ni w ząb nie pasuje do krytyki konserwatyzmu. Otóż obydwaj są przedstawicielami nurtu narodowo – socjalistycznego, który nie idzie w parze z konserwatyzmem. Tezę, jaką próbuje wysunąć tu Krasowski to, że każdy, kto krytykuje liberalizm jest albo komuchem albo faszystą. Co do tekstu „Koncesjonowani buntownicy i ich pogromcy” tu można mówić o pełnych konkretach odnośnie konserwatyzmu. W tytule buńczuczna nazwa „pogromcy” ma świadczyć, że Krasowski jak i Michalski są pogromcami konserwatyzmu w imię liberalnej demokracji. Na samym początku otrzymujemy następujące stwierdzenie „Jednych rozczarowała tandetność demokratycznej polityki, innych nowa hierarchia społecznego uznania z pieniędzmi i karierą na szczycie. Jeszcze inni intensywnie przeżywali tak zwany kryzys wartości. Jak grzyby po deszczu rodziły się kolejne środowiska, które oznajmiały, że w bagnie nie da się żyć i serwowały antysystemowe recepty na lepszy świat. "Arcana" chciały nas cofnąć do epoki sarmackiej, aby z tego szańca bić się nie tylko z lewicą, ale z całą zgniłą nowoczesnością. "Fronda" uważała, że konserwatywna rewolucja to dobry pomysł, ale musi ją poprowadzić poważny lider, czyli sam Pan Bóg. Ale nie ten posoborowy, miękki i poprawny, który układa się z innymi bogami, ale ten surowy z epoki kontrreformacji.” Wszyscy w tym całym natłoku rozczarowania szukali różnych dróg. Naczelny też szukał i w filozofiach Smitta i Heideggera. Odnalazł ukojenie dopiero w liberalnej demokracji. Reszta to dla Krasowskiego poza i dobry sposób na zarabianie pieniędzy. Tak jak u Michalskiego tak i tu dostaje się „mistrzom” „Osobliwością było to, że równie ostro kontestowało samo centrum polskiego życia intelektualnego. Ostentacyjnym antyliberalnym buntownikiem ogłosił się Ryszard Legutko. Jego śladem poszli Zdzisław Krasnodębski i Jarosław Marek Rymkiewicz.” Sam jednak nie zapomina o swojej przeszłości i że wyrasta jednak ze środowiska antysystemu mocno zakorzenionym w konserwatyzmie „Wiele tekstów z marzeniami o konserwatywnej rewolucji publikowało dawne "Życie" - sam napisałem kilka. Dzisiaj takie tezy lubi "Rzeczpospolita". Nagle Krasowski zmienia zdanie i zaczyna go mierzić środowisko konserwatywne. Fakt tylko krowa nie zmienia poglądów. Tylko człowiek zadaje sobie pytanie, czy liberalizm demokratyczny Roberta Krasowskiego nie jest przypadkiem pozą i maskaradą swojego sprzedania? Czy porzucił swoje idee i teraz nie wiedząc jak wyjść z tej sytuacji występuje przeciwko byłemu środowisku niosąc na sztandarach liberalizm? Zgadzam się z tezą Wildsteina, zaprzedał się Krasowski a tekst jest potwierdzeniem, że dla poprawienia samopoczucia można skrytykować wszystko. Teksty Źródłowe: 1.Koncesjonowani buntownicy i ich pogromcy 2.Złudny urok antysystemowości 3.Gdzie ten polski liberalizm Grafika: Alfred Rethel

18 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Czym jest liberalna – demokracja?

Andrzeju, napracowałeś sie, próbując polemiki z ludźmi, którzy zatracili sie całkowicie w swoich pogladach. Nie wiem, czy opary Axela, czy ogólna histeria w mediach europejskich po jamajskie, ale cos sie z tymi ludźmi stało. Tak naprawdę, to ja sie czuje bardziej oszukana przez osobe, która lubiłam - konserwatyste w muszce, profesora, wychowawcę, Jana Wróbla. Ja juz naprawde nie wiem, czy wszyscy ci ludzie (poza Dunin, bo to inna bajka feministyczna) odsprzedali swoje poglady za te 20 tysięcy miesięcznej pensji? Czy dostali zaczadzenia i tak im sie odmieniło? pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika TrustMe

2. Dziennik

Zgadzam się z Marylą, że mętne osoby, z którymi Pan polemizuje utraciły prawo do nazywania się dziennikarzami. Krasowski, Michalski i Wróbel uprawiają "dziennikarstwo" w stylu Gazety Wyborczej i tygodnika NIE. Nie dorabiajmy do tego głębszej filozofii, bo jej tam zwyczajnie nie ma. :)
avatar użytkownika Andrzej Chrzanowicz

3. Marylu i TrustMe

Czy trzeba z tymi ludźmi polemizować? Owszem! Trzeba pokazywać jak łatwo się sprzedaje swoje poglądy. Wmawia się ludziom, że się jest bezstronnym dziennikiem. Zawiodłem się tymi tekstami. Piotr Zaręba jest ostatnim sprawiedliwym tam. Ale co raz częściej zaczyna się łamać. Mamy "GW II". Pozdrawiam
avatar użytkownika TrustMe

4. Andrzej

Porządny człowiek nie polemizuje z ludźmi pozbawionymi honoru !!! :)
avatar użytkownika Andrzej Chrzanowicz

5. TrustMe

A czegóż to ma nie polemizować? Łajdakom zawsze trzeba mówić w twarz, że są łajdakami. Tylko w taki sposób człowiek honoru - notabene w Naszym Kraju honor został wyczyszczony do cna! - może udowodnić, że jest honorowy.
avatar użytkownika TrustMe

6. Andrzej

Człowiek honoru nie musi niczego udawadniać. :)
avatar użytkownika Andrzej Chrzanowicz

7. TrustMe

Nie musi ale może ;).
avatar użytkownika TrustMe

8. Andrzej

Tylko po co? :)
avatar użytkownika Andrzej Chrzanowicz

9. TrustMe

Jak to po co? By łajdaków nazwać łajdakami. A ludzi ostrzec przed łajdactwem. W obronie własnych poglądów trzeba tak robić. Jeśli spuścimy zasłonę milczenia to możemy doprowadzić do krzywego postrzegania.
avatar użytkownika TrustMe

10. Andrzej

Ludzie mają dosyć własnych problemów i nie zauważają takich typków jak Michalski i wspólnicy. Oni się przewijają przed oczami, ale ich ględy są tak jałowe, że nikt już nie próbuje ich zrozumieć. Po co? :)
avatar użytkownika Andrzej Chrzanowicz

11. TrustMe

Tu nie do końca byłbym taki pewien. Po co ta cała kampania w dodatku "Europa"? Ona ma służyć pewnym celom. Wątpię żeby kogoś to nie obchodziło.
avatar użytkownika TrustMe

12. Andrzej

Nie miałem "Europy" w rękach a uważam się za lepiej poinformowanego niż średnia krajowa. Oni piszą dla siebie i potem upajają się swoimi słowami. :)
avatar użytkownika Andrzej Chrzanowicz

13. TrustMe

To też w pewnym sensie argument :)
avatar użytkownika Kirker

14. "Der Dziennika" nie czytam

ale założę się, że jakby mogli więcej zarobić, to zaczęliby śpiewać peany np. do stalinizmu. To są takie typki bez kręgosłupa moralnego, które nie mają czegoś takiego jak własne poglądy. pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
avatar użytkownika triarius

15. jak to powiedział Spengler?

"Nie istnieje liberalna polityka - istnieje jedynie liberalna krytyka polityki." I miał rację. Jak praktycznie zawsze.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika triarius

16. @ Maryla

Pełna zgoda. A co do feministek, to akurat parę dni temu trafiłem w kwartalniku Fronda na definicję Spenglera: "Feministki, czyli kobiety zamiast dzieci mające problemy".


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika Maryla

17. Feministki, czyli kobiety zamiast dzieci mające problemy

@Tygrysie Witam, bardzo trafne określenie. Nawet, jak trafi się jakaś dzietna, to przez przypadek i wtedy zwala winę na kler, że zakazuja edukacji seksualnej, antykoncepcji i aborcji. Teraz, dla odmiany, lesbijki walczą o finansowanie in vitro. Nie mogą się zdecydować - czy edukować, czy reprodukować ;) pozdrawiam ;)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Andrzej Chrzanowicz

18. Moi drodzy

O feministkach można debatować bardzo długo. Też dorzucę kamyczek do tego ogródka. Zastanawiam się dlaczego np. feministki nie pracują w Biedronkach lub innych hipermarketach tylko na wysokich urzędniczych stanowiskach. Wiecznie podnoszą argument równouprawnienia. To ja zapraszam jedną z drugą do Biedronki podźwigać kartony z sokami. Feministki nie chcą być traktowane jak kobiety. Prosty przykład. Ostatnio moja koleżanka opowiedziała mi historię: pewna grupa znajomych jej brata wybrali się do pubu. W tym gronie były pary i jedna zawzięta feministka. Panowie przepuścili kobiety a ową feministę potraktowali jak równouprawnioną, weszli przed nią do pubu. Cały wieczór owa feministka miała pretensję o tą sytuację. A więc o co chodzi feministkom? O równo uprawnienie czyli traktowania je jak równych partnerów którym można dać po pysku i się wódki napić czy jak damy z szacunkiem dla kobiet zarezerwowanym?