Czytane po latach. "Murzynek Bambo" Juliana Tuwima w okowach lewicowych cenzorów. Cz. 1

avatar użytkownika kazef

W trybach postępującej lewicowej rewolucji i poprawności politycznej tyrady koryfeuszy „nowego wspaniałego świata” trawią kolejne dzieła kultury. Ponure reinterpretacje i koszmarne adaptacje filmowe dotknęły także, a może przede wszystkim, utwory dla dzieci, w myśl dogmatu, że pieriekowkę dusz należy rozpoczynać najlepiej od kołyski[1].

        Jaskrawy i szeroko opisany przykład owej konwersji może stanowić wiersz Juliana Tuwima Murzynek Bambo. Pierwotnie został opublikowany w „Wiadomościach Literackich” z 3 lutego 1935 r.; od pokoleń uczyły się go na pamięć polskie dzieci w pierwszej klasie szkoły podstawowej wraz z nauką czytania i pisania z Elementarza Mariana Falskiego. Przeczytajmy ten wierszyk raz jeszcze, ze świadomością, że mamy do czynienia z dziełem już dziś zakazanym:

 

Murzynek Bambo w Afryce mieszka,

Czarną ma skórę ten nasz koleżka.

Uczy się pilnie przez całe ranki

Ze swej murzyńskiej Pierwszej czytanki.

A gdy do domu ze szkoły wraca,

Psoci, figluje – to jego praca.

Aż mama krzyczy: „Bambo, łobuzie!”

A Bambo czarną nadyma buzię.

Mama powiada: „Napij się mleka”,

A on na drzewo mamie ucieka.

Mama powiada: „Chodź do kąpieli”,

A on się boi, że się wybieli.

Lecz mama kocha swojego synka,

Bo dobry chłopak z tego Murzynka.

Szkoda, że Bambo czarny, wesoły,

Nie chodzi razem z nami do szkoły.

 

         Nagonkę na tuwimowego Murzynka w świecie nauki rozpoczął w 2005 r. Marcin Moskalewicz w piśmie „Teksty Drugie”[2]. W artykule znajdziemy szereg kuriozalnych interpretacji. Mała próbka:

Pierwsze dwa wersy mające za zadanie przedstawienia bohatera wprowadzają nas od razu w mikroklimat opowieści. „Murzynek”, „Afryka”, to odległość przestrzenna, „czarna skóra” - odległość przynależności mentalnej a zarazem cecha dystynktywna. Wreszcie „koleżka”, nie-kolega, to określenie raczej trawestujące kolegę, niż poufałe, przyporządkowujące go do kategorii niedojrzałości, która może być rozumiana zarówno literalnie - jako niedojrzałość biologiczna, jak i metonimicznie, kiedy świadczy o niedojrzałości cywilizacyjnej i kulturowej sytuującej Bambo w relacji podległości[3].

Kilka zdań dalej:

Codzienność Murzynka, jego życiowa aktywność jest opatrzona insurekcyjnym napięciem przeciwstawienia. Ranki spędza on w szkole, ucząc się pilnie, popołudnia na psotach i figlach, już w domu. Czas poranny przynależy do szkoły, nauki, przyswajania zasad. Ranek to zatem Jaźń, w płaszczyźnie której dokonują się objawy stlumień. Tym objawem jest tutaj czynność czytania, gromadzenia wiedzy. Tłumionym popędem mającym szansę się ujawnić dopiero w swojskiej atmosferze domu jest pragnienie zabawy, radości życia. Dzięki jego czasowej nieobecności jaźń ma szansę uzyskać chwilowy spokój. Sam Murzynek się waha, choć prowadzi go czyste libido. Chodzi wprawdzie do szkoły, ale najwyraźniej lubi z niej powracać, preferuje dezorganizację[4].

 

        Moskalewicz uznał, że wiersz Tuwima jest wytworem dyskursu kolonialnego, a samo imię Bambo ma przywodzić na myśl „regularność dudnienia tam-tamów, niejasną atmosferę jakiejś prymarnej, afrykańskiej etniczności”, ponadto „kojarzy się z bambusem” i takie „odniesienie wydaje się być zabiegiem przez autora zamierzonym”, a przecież słowo „bambus” „co jest powszechnie wiadome - funkcjonuje w języku polskim jako wybitnie pejoratywne i obelżywe określenie osoby o czarnym kolorze skóry”[5].

         Konotacje Moskalewicza  na łamach pisma „Opposite” przytoczyła bezkrytycznie Patrycja Piróg, uznając, że wiersz „obnaża skłonności do dominacji zachodniej kultury, które zakamuflowane zostały przez Tuwima” oraz „jest to historia o tym, jak oświecona Europa próbuje ucywilizować dzikusa”[6]. Za ostateczną rozprawę z „Murzynkiem Bambo” zabrało się też środowisko „Gazety Wyborczej”.



[2] M. Moskalewicz, „Murzynek Bambo czarny, wesoły...” Próba postkolonialnej interpretacji tekstu, „Teksty Drugie”, 2005, nr 1–2, s. 259-270.

https://rcin.org.pl/dlibra/show-content/publication/edition/52193?id=52193

[3] Tamże, s. 263.

[4] Tamże s. 263-264

[5] Tamże, s. 262.

[6] P. Piróg, „Murzynek Bambo w Afryce mieszka”, czyli jak polska kultura stworzyła swojego „Murzyna”, „Opposite” 2010, nr 1.

 http://opposite.uni.wroc.pl/2010/artykuly_2010/12_Pirog.pdf

 

Cz. 2

http://blogmedia24.pl/node/83888

 

7 komentarzy

avatar użytkownika kazef

1. Mamy czas przedwyborczy

Oni wciąż posuwają rewolucję do przodu. Robi się coraz ciaśniej.

avatar użytkownika kazef

2. .

Polecam jeszcze artykuł dobrze opisujący ostatni donos lewicowych pałkarzy na miesięcznik "Nowa Fantastyka"

http://przewodas.pl/koniec-nowej-fantastyki/

avatar użytkownika Maryla

3. @kazef

lewaccy cenzorzy o białej skórze mają teraz zwyczaj całować buty ludzi o czarnej skórze.
Kolejna "rewolucja" lewacka wywyższająca czarną rasę nad wszystkie inne.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

4. @Maryla

No tak. To jest kolejna odsłona tej rewolucji. Buduje się podziały i uruchamia mechanizmy rewolty rasowej, a w tle ciągle chodzi o to samo: całkowite przeobrażenie społeczeństwa i kultury w duchu bolszewickim.

avatar użytkownika michael

5. Skrajny debilizm

Na tej samej zasadzie absolutnie konieczne jest wprowadzenie kategorycznego zakazu posługiwania się wszystkimi kolorami tęczy, które są radykalnymym przejawem dyskryminacji koloru czarnego, który jest jednak niezbędny do praktycznego stosowania wszelkich barw w celu określenia tak zwanego odniesienia go poziomu czerni, albo w opozycji do niej poziomu bieli. To nie tylko dyskryminacja i wykluczenie ale i niewolnicza eksploatacja czerni przez przemoc wszystkich barw tęczy.

A więc kolory tęczy są symboliczną manifestacją dyskryminacji czerni i wszystkiego co czarne. Tęcza jest niebywale rasistowskim faktem wykluczenia koloru czarnego, który po prostu nie istnieje i nie może pojawić się wśród wielu barw tęczy.

Całkowita eksterminacja i skrajne wykluczenie, nie ma czerni wśród barw, zupełnie, nie istnieje ani na niebie w promieniach słońca ani w tęczowych barwach symboliki LGBT+. 

Kto by się spodziewał, ksenofobia i homofobia oraz rasistowskie wykluczenie na sztandarach ludu LGBT+!

avatar użytkownika kazef

6. @michael

To zdaje się wcale nie taki błahy problem, tylko wręcz ontologiczny. Bo przecież czerń to brak światła - nicość. A wiadomo, kto powiedział: "Niech stanie się światłość!" - lux in tenebris. I już wkraczamy w sferę wiary i religii, od której uciekają jak najdalej ludzie, o których wspomniałeś.

avatar użytkownika michael

7. Hitler i jego naziści wykluczali Juliana Tuwima, bo był Żydem

Teraz tacy sami rasiści i cenzorzy wykluczają Juliana Tuwima, ponieważ jego poezja nie jest dostatecznie liberalna. Ten liberalny debilizm nie polega na tym, że walczy z rasizmem, antysemityzmem, homofobią czy tam agorafobią, ale na tym, że prowadzi do wykluczenia kogokolwiek, za cokolwiek.

Ten i taki liberalizm jest złem wcielonym, ponieważ w rzekomej walce z wszelką dyskryminacją prowadzi do totalitarnego wykluczenia i dyskryminacji wszystkiego do czego przyczepi się dyżurny cenzor na przykład w osobie pani redaktor Patrycji Piróg albo pana Marcina Moskalewicza.

Na tej samej zasadzie mogę kategorycznie oskarżyć obie wskazane wyżej osoby o antysemityzm, ponieważ poezja pana Juliana Tuwima jest dyskryminowana dlatego, że jej autor był polskim poetą pochodzenia żydowskiego.

Antysemityzmowi pani Piróg i pana Moskalewicza mówię stop.
Precz z nazistowską dyskryminacją pereł polskiej poezji przez antysemityzm pani Piróg i pana Moskalewicza.
Polska poezja Juliana Tuwima nie ma nic wspólnego z ustawą 447.

Niech żyje murzynek Bambo.