Niepodbity duch Polaków. Wojciech Wencel: „Wierzyński. Sens ponad klęską”. Recenzja (cz. 3)

avatar użytkownika kazef

Zwłaszcza po 1956 r. Wierzyński był kuszony wizją powrotu do Polski. Jednak „lew salonowy II Rzeczypospolitej, pierwszy poeta Polski walczącej, autor słynnej biografii Chopina, wreszcie zwycięzca plebiscytu <Wiadomości> - nie wyobrażał sobie funkcjonowania poza głównym nurtem emigracyjnego życia” (s. 293). Czasem PRL-owscy „koledzy” namawiali  go do porzucenia życia na obczyźnie w sposób niestosowny – jak Jarosław Iwaszkiewicz w wierszu Do dawnego zwycięscy zawodów olimpijskich opublikowanym w krajowym piśmie w 1948 r. Wojciech Wencel słusznie podkreśla, że Iwaszkiewicz nie cofnął się „nawet przed instrumentalizacją śmierci najbliższych” Wierzyńskiego. Ale pan na Stawisku nie zawahał się także użyć niejasnego odwołania o charakterze erotycznym[1].

     Pod koniec życia Wierzyński rozważał poważnie wyjazd do kraju, na miesiąc czy dwa – nie na stałe. Trudno się dziwić starszemu człowiekowi, po zawale serca i tak głęboko związanego z losem Polaków, nieoglądającego stron ojczystych od 1939 r. Jak pisze Wencel, poeta „był gotowy spełnić życzenie Giedroycia, łamiąc przy okazji swój życiorys”. Jego pobyt byłby z pewnością wykorzystany propagandowo przez władze PRL. Jak wynika z korespondencji Wierzyńskiego z Giedroyciem, „mit człowieka niezłomnego został ocalony głównie dzięki interwencji Jana Nowaka-Jeziorańskiego u amerykańskich szefów Radia Wolna Europa” (s. 299). Poeta zrozumiał, że jego wierni czytelnicy mogliby źle odebrać wizytę w komunistycznej Polsce – jak sam napisał w 1963 r. -  „gdybym pojechał, byłby to taki wstrząs dla <intelektualistów> emigracyjnych jak gdyby pojechał Anders” (s. 298).

   Pisałem wcześniej o kwestiach związanych z warsztatem badawczo-poznawczym Wojciecha Wencla. O szerszym kontekście historycznym i politycznym, wydobywaniu życiorysu poety przez pryzmat postaw Niezłomnych i w konfrontacji do skamandrytów. W tym miejscu dodam kolejne ważne wyznaczniki ram epistemologicznych przyjętych przez Wencla. W PRL wspominano Wierzyńskiego jedynie jako zdobywcę w 1928 r. złotego medalu w konkursie literackim IX Olimpiady w Amsterdamie za tom poezji Laur olimpijski. Deprecjonowano natomiast jego najbardziej wartościowe tomy poetyckie: Wolność tragiczną, Ziemię-Wilczycę, Krzyż i miecze. Czy politrucy znad Wisły mogli postąpić inaczej wobec autora, który oponując przeciw powrotowi do kraju pisał w 1956 r: „dzieje Polski toczą się w Moskwie, w tym uścisku szamocze się niepodbity duch Polaków”(s. 273)? „Komuniści – pisze Wencel – odesłali wojenne tomy poezji [Wierzyńskiego] na śmietnik historii. (…) Niniejsza książka powstała między innymi i po to, by pomóc czytelnikowi pokonać ten stereotyp” (s. 270). W zakończeniu książki biograf dodaje także refleksję o potrzebie „przezwyciężania skutków lobotomii”, która dotknęła umysły Polaków po wojnie” (s. 326)[2].

    W myśl powyższych założeń, które przecież wynikają wprost z życiowej ścieżki i formacji duchowej Wierzyńskiego, nie dziwi fakt, że biograf opiera się na źródłach archiwalnych (wspomnienia, pamiętniki, listy), ale jeśli na opracowaniach i artykułach, to już tylko na tych przedwojennych lub pisanych na emigracji. „Świadomie zrezygnowałem przy tym z uwzględniania opracować wytworzonych w epoce PRL - stwierdza. - Trzech pierwszych badaczy literatury emigracyjnej, jakich na własny użytek poddałem lustracji, okazało się tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa. Kolejnych autorów nie sprawdzałem” (s. 328). W tak napisanej biografii zrozumiałe jest to, że Wencel szczegółowo odtwarza ostatnie chwile i śmierć Kazimierza Wierzyńskiego 13 lutego 1969 r. w Londynie, ale już informacja o sprowadzeniu „wbrew woli środowisk emigracyjnych” przez żonę Halinę w 1978 r. szczątków poety do Warszawy i pochowaniu trumny w Alei Zasłużonych na starych Powązkach, zostaje umieszczona jedynie w przypisie (s. 327).

    Na koniec kilka uwag o stylistyce. Wspomniałem już o krótkich rozdziałach i konsekwentnie prowadzonej narracji. Wencel wydobywa prawdę o Wierzyńskim często posługując się umiejętnie dobranymi cytatami i nie narzucając swojej optyki. Dobrze wyważa i przeplata fakty z życia osobistego z opisami twórczości oraz z fragmentami najważniejszych wierszy. Charakteryzuje kolejne tomiki poezji w sposób zwięzły i esencjonalny, zwracając przede wszystkim uwagę na treść i wymowę. Stara się używać języka konkretnego i merytorycznego, rzadko pozwalając sobie na metafory – tak jakby pozostawiając tę sferę doznań do przeżywania czytelnikom w wierszach Wierzyńskiego i pismach Niezłomnych. Mimo to na zakończenie postanowiłem zaproponować Państwu kilka wyłuskanych „zdań wenclowych”, w których poetycka dusza autora-poety znalazła swe ujście:

 

- tuż przez wybuchem wojny (Wencel spowalnia tempo narracji),  Wierzyński z żoną na Litwie, wakacyjna wyprawa:

„Spacerowali polnymi drogami, moczyli nogi w Świtezi. Halina szczególnie zapamiętał przejażdżki bryczką w świetle księżyca” (s. 121);

-  o postępowaniu sowietów wobec polskich dworów:

„W Kniaziu najpierw urządzono kołchoz, a w końcu lat 40. zburzono dwór ścinając jego kolumny jak żyto” (s. 134);

- pierwszy rok pobytu Wierzyńskiego z żoną na emigracji, Prowansja, czerwiec 1940 r.:

„Wspomnienia sprzed wojny zaprowadziły ich do gościnnego Orcel, gdzie trwały akurat sianokosy, Było pogodnie i cicho, w powietrzu wisiał zapach skoszonych ziół, wieczorami owce wracające z pastwisk zostawiały strzępy wełny na złocistych krzewach  żarnowca, ale oni nie potrafili odnaleźć się w tej sielance” (s. 147);

- o śmierci Jana Lechonia:

„W piątek 8 czerwca 1956 roku w Nowym Jorku rozegrał się ostatni akt dramatu II Rzeczypospolitej. Kwadrans przed czternastą Jan Lechoń skoczył z wysokiego piętra hotelu Henry Hudson, a razem z nim runęły cienie starej Warszawy i ziemiańskich dworków” (s. 274).

- na zakończenie rozdziału poprzedzającego rozdział o ostatnich chwilach i śmierci Kazimierza Wierzyńskiego:

„Jeśli życie narodowe jest sztafetą pokoleń, każda walka w imię ideałów ma sens, bo staje się punktem oparcia dla potomnych” (s. 320).

 

 


[1] Wzywając do powrotu do Polski pytał Wierzyńskiego: „dlaczego nie składasz na płytach pomordowanych pocałunków / gorących?”

[2] Wencel kreśli tu stan rzeczy, który inny laureat Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza – Przemysław Dakowicz nazwał i scharakteryzował jako „afazję polską”. Zob. P. Dakowicz, Afazja polska (2015) i Afazja polska 2 (2016). Warto w tym kontekście wpomnieć książką Ryszarda Legutko Esej o duszy polskiej (2008) i przede wszystkim pisane od 2007 r. najbardziej wnikliwe analizy sytuacji politycznej i społecznej w Polsce autorstwa Aleksandra Ściosa, zamieszczane na autorskiej stronie https://bezdekretu.blogspot.com/