Tragedia smoleńska i prywatne ambicje

avatar użytkownika elig

 

   W ostatnim numerze "Gazety Polskiej" z dnia 10.03.2021 ukazał się artykuł Tadeusza Antoniaka i Macieja Rusińskiego "Podkomisja smoleńska - o co naprawdę chodzi?". [zajawka {TUTAJ

(link is external)}].  Jest on w istocie gwałtownym atakiem na Glenna Jorgensena, byłego człokna podkomisji smoleńskiej.  Ośmielił się on bowiem zakwestionować działania szefa podkomisji, Antoniego Macierewicza i zasugerować, że lepiej by było, aby kierował nią prof. Binienda.  Jorgensen uczynil to w tekście "Badanie tragedii smoleńskiej - co sie dzieje?" opublikowanym w tygodniku "Sieci" z 24 lutego 2021.

  Streszczenia artykułu Jorgensena można znaleźć w Salonie24 {TUTAJ(link is external)} oraz w portalu wPolityce.pl {TUTAJ(link is external)}.  Autorzy "Gazety Polskiej" bwzpardonowo go atakują, stawiajac mu rozmaite zarzutu, niektóre wręcz absurdalne [np. taki, że Jorgensen usiłował sie wedrzeć na teren bazy w Minsku, pomijajac nie tylko przewodniczacego [Macierewicza, lecz nawet dowódcę bazy!].  Te prasowe pyskówki zostaly poprzedzone zablokowaniem w TVP emisji filmu Ewy Stanjiewicz [żony Jorgensona] "Stan Zagrożenia".  Miał się on ukazać 20 stycznia 2021 roku.  Według portalu Press.pl {TUTAJ(link is external)}:

  ""Przegrała wolność słowa, zwyciężyły naciski polityczne" - tak Ewa Stankiewicz komentuje niepokazanie przez TVP jej filmu dokumentalnego "Stan zagrożenia" o katastrofie smoleńskiej. Jak ustalił "Press", już w maju blokady emisji dokumentu miał domagać się Antoni Macierewicz.
TVP 1 miała pokazać dokument Ewy Stankiewicz ”Stan zagrożenia” w środę 20 stycznia o 21, ale tego dnia zdecydowano, by nie emitować filmu. Z wyjaśnień TVP wynikało, że do spółki "wpłynęły zastrzeżenia natury formalno-prawnej, stwarzające poważne wątpliwości co do ryzyka użycia w filmie materiałów prawnie chronionych".
"Na krótko przed emisją zaczęto nagle szukać pretekstu do jej wstrzymania" - napisała w oświadczeniu Ewa Stankiewicz. Jak wskazuje, najpierw miały być to błędy językowe, a następnie prawne. "Wyciągnięto korespondencję sprzed 8 miesięcy – z maja ubiegłego roku – próbę interwencji jednego z polityków, który usiłował zablokować – już wtedy – emisję filmu. Żadne nowe zarzuty się nie pojawiły" - stwierdziła Stankiewicz.".

  Sytuacja jest co najmniej żenująca.  Najważniejsze śledztwo w historii III RP stoi w miejscu, bo zajmujący się nim ludzie realizują swe prywatne ambicyjki.  Z jednej strony Antoni Macierewicz traktuje podkomisję jak swój folwark, a z drugiej niektórzy członkowie podkomisji starają się podgryzać przewodniczacego forsując inne kandydatury na jego miejsce.  Rosjanie przygladają się temu widowisku - śmiejąc się w kułak.

1 komentarz

avatar użytkownika UPARTY

1. Wszyscy pasażerowie tego

tragicznego lotu byli ubezpieczeni od nieszczęśliwego wypadku i dla tego ich rodziny dostały dość duże, jak na nasze warunki, odszkodowania. Trzeba jednak pamiętać, ze zamach to nie jest nieszczęśliwy wypadek i za śmierć w wyniku zamachu nie należy się żadne odszkodowanie. Tak więc oficjalne uznanie katastrofy smoleńskiej za zamach spowodowało by dla firmy ubezpieczeniowej konieczność zażądania zwrotu wypłaconych odszkodowań i co więcej nie ma prawnej możliwości by takie żądanie odrzucić. Wszyscy poszkodowani zostali by obciążąnie długiem w wysokości otrzymanego odszkodowania. Firma ubezpieczeniowa nie może też zaniechać takiego żądania, bo wtedy zarząd działałby na szkodę spółki.
Co więcej, rząd nie ma żadnej prawnej możliwości wstąpienia w miejsce ubezpieczyciela.
Roszczenie o zwrot otrzymanego ubezpieczenia przedawnia się w 10 lat od jego trzymania.
Tak więc oczywiście można już od dawna opublikować oficjalny raport, następnie spowodować, że prokuratura rozpocznie śledztwo w sprawie ustalenia sprawców zamachu, którzy z prawdopodobieństwem równym pewności już nie żyją a to powoduje, że nie można udowodnić nikomu podżegania do przestępstwa. Tak więc jedynym skutkiem publikacji będzie pogorszenie się sytuacji rodzin ofiar zamachu, bo pieniądze z odszkodowań zostały już dawno wydane.
Natomiast jeśli odczeka się jeszcze kilka miesięcy, to roszczenie o zwrot odszkodowania będzie przedawnione.

uparty