W kierunku dekomunizacji

avatar użytkownika FreeYourMind
21 rocznica rozpoczęcia „rozmów” okrąglakowych skłania do refleksji nad tym, jak uporać się z zaniedbaniami takimi jak niezdelegalizowanie partii komunistycznej, niezablokowanie działalności publicznej środowisk komunistycznych i niedokonanie gruntownego rozliczenia złodziejskiej i zbrodniczej polityki czerwonych na ziemiach polskich. Nie chodzi mi o analizowanie intencji i celów środowisk „lewicy laickiej”, która w sowieckim akcie „podzielenia się władzą” widziała szansę na swój długoletni akces do polityki i pieriekowki, bo te kwestie są znane, zresztą przy okazji niedawnej dyskusji wokół świetnego filmu o agencie Moskwy, Jaruzelu, wyszło na jaw po raz kolejny, iż środowiskom „lewicy laickiej” jest bezwzględnie bliżej do środowisk komunistycznych niż do polskiego społeczeństwa. Nawiasem mówiąc, ta akcja czerwonych broniąca komunistycznego zbrodniarza mogłaby być powodem do wznowienia dyskusji o konieczności delegalizacji partii komunistycznej.

Chodzi mi o rozważenie swego rodzaju pragmatyki postępowania np. w środowisku naukowym, gdyby doszło - w normalnych parlamentarnych warunkach - do formułowania kompleksowej ustawy dekomunizacyjnej (a ściślej, sanacyjnej), w której m.in. ustalano by procedurę eliminowania środowisk komunistycznych z ośrodków akademickich czy szkolnictwa w ogóle. Sądzę, że należałoby tu powołać – tak jak w przypadku komisji zajmującej się weryfikacją ludzi z WSI – zespół ekspertów, którzy dokonaliby przeglądu dorobku (poprawniej byłoby rzec „dorobku”) ludzi związanych z indoktrynacją komunistyczną w polskiej edukacji po wojnie.

Procedurę dekomunizacyjną widziałbym w odniesieniu do następujących dwóch głównych grup „docelowych”: 1) politrucy i funkcjonariusze zajmujący się „inżynierią dusz”, czyli programowaniem procesów edukacyjnych jako dehumanizacyjnych, indoktrynujących, intoksykacyjnych (tworzeniem „człowieka sowieckiego” poprzez marksizację-leninizację szkolnictwa na wszystkich jego szczeblach), 2) „analitycy” i „badacze” marksizmu-leninizmu (funkcjonariusze nie tylko administracyjni, ale i rozwijający destrukcyjną cywilizacyjnie, dehumanizacyjną pseudonaukę marksizmu-leninizmu). Tych pierwszych można by nazwać „funkcyjnymi” (zajmowali się oni sterowaniem procesami edukacyjnymi, np. programową laicyzacją, a zwłaszcza ateizacją szkolnictwa, ale też obciążaniem programów szkolnych pseudowiedzą związaną z marksizmem-leninizmem i komunistyczną indoktrynacją dot. „bratniego obozu socjalistycznego” - tu fałszywe dane dot. gospodarki, kultury krajów sowieckich itd.). Tych drugich „wyrobnikami” - można powiedzieć właściwymi (obok bezpieczniaków i wojskówki) przedstawicielami „klasy robotniczej”, ponieważ stanowiącymi (obok załganych artystów wysługujących się reżimowi) „elitę intelektualną” systemu opresji.

Komisja dekomunizacyjna miałaby doprowadzić do wyeliminowania ze środowisk akademickich, naukowych i szkolnych, „funkcyjnych” i „wyrobników” marksizmu-leninizmu poprzez unieważnianie ich stopni naukowych uzyskanych za prace nienaukowe, związane z krzewieniem totalitarnej indoktrynacji (tutaj należałoby ustalić kryteria unieważniania wartości prac uznanych za marksistowsko-leninowskie). Procedurę tę można by przedstawić szerzej jako nie tylko sanację polskiego systemu szkolnictwa i edukacji, ale i tworzenie setek nowych miejsc pracy.

1 komentarz

avatar użytkownika Józef Wieczorek

1. No i jeszcze by trzeba dodać

No i jeszcze by trzeba dodać dekomunizację organizatorów i wykonawców czystek akademickich w PRL ( szczególnie u jego schyłku) którzy są beneficjentami systemu , nadal rozdają karty j nadal otrzymują nominacje belwederskie http://blogjw.wordpress.com/2010/02/06/bycie-profesorem-w-polsce-to-nie-zawsze-honor/ i nadal utrzymują w stanie wykluczenia ofiary czystek.

Józef Wieczorek