Rozmawia dwóch przyjaciół, 22-latków. Powiedzmy, R. i W.

R: - Jesteś wierzący, nie?

W: - Tak.

- A ja nie znam sensu tego, co się stało. I tracę wiarę w Boga coraz bardziej.

- Smoleńsk?

- Tak.

- ... To trudne. Nie wiadomo, czego Bóg od nas oczekuje. Może chciał, żeby przez tę tragedię cały świat dowiedział się o Katyniu? Tylko szkoda, że my, Polska, taką cenę za to płacimy.

- Trudno uwierzyć w to, co się stało. A Boga można jedynie obwiniać, jeśli w ogóle takie coś istnieje. Moja świadomość jest tak ograniczona, że nie przyjmuję tego do wiadomości.

- Jest taka księga, Sybilla. Moja śp. prababcia ją miała. I opowiadała mojej mamie, że Polska będzie narodem wybranym. Jak prababcia zmarła, to rodzina szukała tej księgi, ale nie mogli znaleźć. Tak jakby zniknęła wraz z odejściem babci.

- A na co być narodem wybranym? Lepiej być jak każdy.

- To jest tajemnica. I po prostu trzeba ufać.

- Ja wiem, W. Ja chyba straciłem wiarę na zawsze.

- Ja wierzę, że tam na górze, Bóg to sobie zaplanował, bo chce coś nam przekazać. I czekam. Ale rozumiem tych, którzy zaczęli wątpić i szczerze - nie umiem doradzić. Nie wiem, co Ci powiedzieć, R. Jestem szarym katolikiem, wychowanym w wierze chrześcijańskiej, ale nie umiem doradzić.

- ...

- Co czujesz? Złość, żal?

- Nie złość. Żalu nigdy nie czułem, więc nie wiem czym on jest. Jestem do granic ogarnięty bezradnością.

- Dlaczego czujesz, że tracisz wiarę?

- Bo nie widzę w tym sensu. Córka Kaczyńskich... (milczy) Jak ona sobie z tym radzi?

- Nie wiem i podziwiam ją. Jeśli można użyć tego słowa w takiej chwili.

- Co to jest za świat, z dupy.

- Może ma to służyć przebudzeniu społecznemu?

- Żadna śmierć porządnego człowieka nie może służyć przebudzeniu. Bo to jest niesprawiedliwe. A Bóg podobno sprawiedliwym jest.

- Sprawiedliwym w swoim czasie. Każdy dostanie to, na co zasłużył.

- Tylko takim ludziom świat został zabrany.

- Jest napisane w Biblii, że żyjesz dla Boga, a nie dla siebie. Nie to, co na Ziemi, ale to, co w Niebie. Ja wierzę w to, że według Boga, wypełnili swoją misję i, że na górze są Mu bardziej potrzebni. Nie chcę mówić, jak dewot, ale w to wierzę. Wierzę, bo nic innego mi nie pozostaje teraz jak tylko poddać się temu, co się dzieje i wyciągnąć wnioski.

- Ja  nie wiem, W., ja nie wiem. Nie mówię, że mam rację albo Ty ją masz. Ludzie są różni i każdemu można wierzyć w to, co mu się podoba. Jednak uważam, że nawet jeśli jest to Boski plan - mija się on z celem.

- R., a jakie to według Ciebie będzie miało skutki?

- Nie wiem, bo jeszcze o tym nie myślałem. Mówię Ci, ja wciąż tego nie akceptuję. Dobra, idę zapalić.