Prawo społeczne.

avatar użytkownika Ob.Serwator

Prawo społeczne.

 

I.                   Wstęp.

 

1.      Geneza pomysłu

 

            Czytałem kiedyś anegdotę na temat austriackiego logika Kurta Goedla, który starał się o obywatelstwo USA. Każdy obywatel USA musiał znać Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Zatem i Goedel musiał ją znać. I aby otrzymać obywatelstwo – musiał zdać odpowiedni egzamin przed odpowiednim urzędnikiem. Goedel, studiując Konstytucję USA, dopatrzył się z przerażeniem, że umożliwia ona w pewnych przypadkach stworzenie państwa totalitarnego. W przeddzień egzaminu zadzwonił do Einsteina, który już miał obywatelstwo USA i poinformował go o swoim odkryciu. Einstein kazał mu się uspokoić i pod żadnym pozorem nie wspominać o tym urzędnikowi przed którym miał zdawać egzamin. Jednak Goedel już po zdaniu egzaminu, przyjęciu gratulacji od urzędnika, zaczął (Einstein zdaje się, kopnął go w kostkę, bo zorientował się, co jego przyjaciel chce dodać): a wie pan, ze ta Konstytucja daje możliwość powstania totalitaryzmu?

 

            Zastanawiać się zacząłem, że skoro można przestudiować prawo na gruncie logiki i dojść do tak zaskakujących wniosków – zwłaszcza dotyczących Konstytucji USA – państwa bądź co bądź najbardziej demokratycznego w świecie, to czy dałoby się zrobić coś odwrotnego – stworzyć samo prawo społeczne na gruncie logiki? To znaczy – czy dałoby się najpierw określić pewien zbiór pojęć oraz działań obejmujących owe pojęcia. Dzięki temu można by na zasadzie samych twierdzeń oraz dowodów rozszerzać nasze prawo – zupełnie jak matematykę, czy fizykę. Tyle tylko, że owo prawo dotyczyłoby relacji międzyludzkich. A nie relacji matematycznych czy fizycznego świata. Prawo to tworzone w ten sposób musiałoby być spójne, niesprzeczne wewnętrznie oraz zupełne.

 

Oznacza to, iż wyznaczając pewne pojęcia jako aksjomaty – jako zdanie prawdziwe, musimy pilnować, by nie były one ze sobą sprzeczne. Ale także, iż każde zdanie w tym prawie wynikałoby z aksjomatów, a nie było ot tak sobie dodawane. I nie mogłoby w żadnym wypadku dawać wyników sprzecznych z przyjętymi aksjomatami.

 

W obecnym prawie nadrzędną ustawą  - tak zwaną ustawą zasadniczą jest Konstytucja. Z założenia powinna to być ustawa jak najbardziej ogólna, precyzująca pewne ramy poza które nie powinno się wychodzić. Pozostałe ustawy  - bardziej szczegółowe - muszą się mieścić w ramach Konstytucji. Niestety, rozwój społeczny oraz cywilizacyjny (w rozumieniu technicznym) powoduje, iż sama Konstytucja nie przewiduje wielu zmian zarówno społecznych jak i cywilizacyjnych. Już z tego względu zdarza się iż ustawy szczegółowe – dostosowane do aktualnego stanu społecznego oraz cywilizacyjnego  - bywają sprzeczne z Konstytucją, mimo, iż są logiczną koniecznością wynikającą z aktualnej sytuacji społecznej lub cywilizacyjnej.  Prawo nie powinno być zmieniane, a właściwie – nie może być zmieniane, gdyż stanowi podwaliny ogólnie przyjętych norm społecznych oraz cywilizacyjnych. Wynika z tego, że aby tak się stało – trzeba by było stworzyć prawo na tyle ogólne, by mogło określać naszą rzeczywistość społeczną i cywilizacyjną w sposób nie budzący żadnych zastrzeżeń interpretacyjnych niezależnie od postępujących zmian, oraz na tyle szczegółowe, by wprowadzane zmiany (w sensie dodania nowych pojęć i relacji między nimi) oddawały aktualną rzeczywistość. Nie wiem, czy w ogóle jest możliwe stworzenie takiego prawa. Tym bardziej, że przez tysiące lat doczekaliśmy się wiele teorii spełniających powyższe kryteria, jednak dotyczyły one głównie logiki, matematyki oraz fizyki, nie odnosząc się do relacji społecznych.

 

Aktualne prawodawstwo zawiera w sobie wiele sprzeczności. Jeśli ustawa nie jest sprzeczna z Konstytucją, to nie oznacza to, że nie jest ona sprzeczna z inną ustawą. A to oznacza, w przypadku jakiejkolwiek sprzeczności, że albo źle skonstruowane bywają ustawy, albo sama Konstytucja.  Źle skonstruowane prawodawstwo jako określenie przede wszystkim  relacji międzyludzkich powoduje chaos nie tyle prawny (nie tworzymy przecież sztuki dla sztuki), co przede wszystkim  społeczny. Mnogość interpretacji tych samych zapisów prawnych przez samych prawników może przyprawić o ból głowy.

 

Dotychczasową praktyką jest, iż najpierw tworzy się Konstytucję, a więc ustawę nadrzędną, zawierającą ogólne przepisy, zaś później tworzy się ustawy szczegółowe i dopiero potem sprawdza, czy nie są sprzeczne z Konstytucją,  a jeśli tak, to należy zmienić albo całe ustawy, albo jej części. Nie ma natomiast praktyki, by ustawy szczegółowe WYNIKAŁY z ustawy nadrzędnej na zasadzie twierdzeń i ich dowodów poprawności. Przez to ustawy szczegółowe, dostosowane do aktualnych potrzeb – mogą być sprzeczne z Konstytucją. Być może dotychczasowa praktyka prawna wynika z tego, iż stworzenie prawa postulowanego przeze mnie powodowałoby całkowite odrzucenie dotychczasowego prawodawstwa i zastąpienie go nowym. Wprowadzenie go wymagałoby całkowitą zmianę filozofii prawnej, jak i czasu na jego wprowadzenie. O wiele szybszą drogą są niewielkie zmiany (czasami dosyć duże), lecz powodujące że coraz częściej powstaje chaos prawny. Coś za coś.

 

 

 

2.      Konstytucja.

 

Konstytucja jako ustawa zasadnicza powinna regulować jedynie najważniejsze i nie podlegające żadnej dyskusji normy społeczne.  Zmiany w Konstytucji powinny być sporadyczne oraz jedynie rozszerzające jej treści, a nie zawężające. Oznacza to, ze w samej Konstytucji winny być określone definicje (aksjomaty) elementów prawnych oraz relacje pomiędzy nimi. Cała reszta prawodawstwa winna jedynie wynikać z Konstytucji, co oznacza, że aby stwierdzić co należy zrobić w określonej sytuacji konkretnego człowieka, grupy ludzi lub podmiotów prawnych przez nich stworzonych – należy po prostu wyjść z Konstytucji i przeprowadzając odpowiednie działania opisane w Konstytucji – określić daną sytuację. Dzięki takiemu podejściu ta sama sytuacja za każdym razem byłaby identycznie interpretowana, jako, że nie wymagałaby żadnej interpretacji, a jedynie stwierdzenia jak jej opis wynika z Konstytucji. Potem należałoby zapisać daną sytuację w formie odpowiedniej ustawy i stosować ją dalej. Podejście to przypomina nieco stosowane w amerykańskim prawodawstwie tak zwane precedensy.

 

Być może podejście to spowodowałoby, że praktycznie identyczne byłoby prawodawstwo na całym świecie, jako że podstawowe definicje i relacje  byłyby takie same -  z niewielkimi różnicami wynikającymi z odmienności kulturowych. Lecz w każdym wypadku sytuacja byłaby jasna i klarowna i w zasadzie wiadomo by było czego należy się spodziewać w danej sytuacji.

 

 

3.      Kto powinien tworzyć prawo.

 

Przede wszystkim – logicy we współpracy z prawnikami, oraz specjalistami nauk społecznych i ekonomicznych. Prawo bowiem musi uwzględniać relacje międzyludzkie oraz odczucia konkretnych jednostek. Nie może być całkiem "bezduszne", a wszystkie jego definicje (aksjomaty) muszą wynikać z norm moralnych do przyjęcia przez każdego człowieka. Ponieważ większość tych norm jest w zasadzie taka sama – z niewielkimi różnicami – stąd wniosek w poprzednim rozdziale, że prawodawstwo byłoby jednakowe na całym świecie.

 

 

4.      Czy to jest w ogóle możliwe?

 

Biorąc pod uwagę, iż życie każdego człowieka można rozpatrywać na wielu płaszczyznach – projekt jest szalenie trudny.  Największą trudność bowiem sprawi ustalenie podstawowych definicji oraz relacji społecznych. Jest to bolączka każdej teorii naukowej. lecz jeśli udałoby się coś takiego stworzyć – byłaby to rewolucja na wielką skalę. Być może zapobiegłaby wielu niesnaskom nie tyle pomiędzy konkretnymi osobami, lecz także większymi grupami tworzonymi przez nich, w tym i państwami. Bowiem postęp techniczny jest w dzisiejszych czasach o wiele szybszy niż rozwój społeczny, co powoduje, iż powstaje coraz większe prawdopodobieństwo, iż zdobycze cywilizacyjne (w rozumieniu postępu technicznego) staną się zagrożeniem dla ludzkości. Oczywiste jest, iż prawo musiałoby obowiązywać wszystkich, bez żadnych wyjątków.

 

Sam się zastanawiam, co powinno być punktem wyjścia w stworzeniu tego typu prawa. Myślę, że najważniejsze byłoby zdefiniowanie człowieka jako podstawowej jednostki społecznej oraz jego potrzeb. W dalszej kolejności ustalenie relacji pomiędzy poszczególnymi ludźmi. Potem dopiero definicje (być może nie definicje a twierdzenia wynikające z głównej definicji i relacji) poszczególnych grup (w rodzaju małżeństwa, rodziny, spółdzielni, przedsiębiorstw, gmin, powiatów, województw czy wreszcie państwa). Nie wiem, czy wszystkie dotychczas znane pojęcia byłyby zachowane czy też okazałyby się niepotrzebne, lub ile powstałoby nowych całkiem nieznanych dotychczas związków społecznych. Wynikałyby one po prostu  z podstawowych pojęć. Co byłoby potrzebne – okazywałoby się w praktyce. Tyle tylko, że w przeciwieństwie do dotychczasowej praktyki – pojęcia czy relacje wynikałyby z pojęć i relacji podstawowych.

 

Mówi się, iż teoria i praktyka to dwie różne rzeczy. Jest to prawda, tyle tylko, że w tym przypadku teoria powinna wynikać z potrzeb (ustalenie definicji i relacji pierwotnych) ale także tworzyć na ich bazie następne pojęcia i relacje, które z kolei mogłyby być zastosowane już w praktyce. Podejście to jest oparte na matematyce i fizyce. Teorie matematyczne często z początku nie miewały zastosowań praktycznych, lecz po pewnym czasie okazywało się, iż są bardzo przydatne do zastosowań fizycznych. Z kolei fizycy często sami tworzyli na bazie matematyki nowe teorie potrzebne im do wyjaśnienia poszczególnych sytuacji świata rzeczywistego. Przy okazji rozszerzali samą matematykę. Tak samo można by było traktować prawo społeczne jako matematykę, zaś jego wykorzystanie – jako fizykę. Czy jest to możliwe? Czas pokaże. Nie wierzę jednak, że nie nastąpią zmiany także i w prawie społecznym. Myślę, że prędzej czy później powstanie w praktyce coś podobnego do wyżej opisywanego pomysłu. Wymusi to po prostu sytuacja.

 

 

 

II.                Teoria prawa społecznego.

 

1.      Cel.

 

Maksyma lekarska często powtarzana: przede wszystkim nie szkodzić. Celem prawa społecznego jest nie tyle nie szkodzić, co wspierać rozwój społeczny gatunku ludzkiego. Prawo ma służyć każdemu, nie jakiejś grupie społecznej. I traktować każdego jednakowo. Dosłownie. Być może brzmi to jak banał. Jednakże należy wspomnieć, iż sposób tworzenia dotychczasowego prawa powodował, iż uprzywilejowywało ono jedne grupy społeczne kosztem innych. A przecież już w samej ekonomii mamy definicję ogólnego wzrostu dobrobytu: ogólny wzrost dobrobytu jakiejś grupy (np. państwa) spowodowany jest wzrostem dobrobytu jakiejś jednostki, lecz nie kosztem innej jednostki. Jest to logiczne, gdyż inaczej sumaryczny wzrost byłby zerowy.

 

Zatem podstawowym celem prawa jest ogólny rozwój społeczny każdej jednostki lecz nie kosztem innej jednostki. Być może powinna być to sztywna reguła, coś w rodzaju zakazu życia na cudzy koszt. Oczywiście, jeśli ktoś chciałby komuś pomóc własnym kosztem – to nie ma sprawy – jest to wtedy suwerenna decyzja człowieka, a nie wymuszona. Tworząc prawo społeczne należy zawsze o tym pamiętać. Inaczej stworzymy to, co już mamy.

 

W końcu to Bóg dał nam wskazówkę określając 10 przykazań, z których jasno wynika, iż nasze postępowanie nie może krzywdzić innej osoby. Są one niesprzeczne ze sobą – następna wskazówka.

 

Inną sprawą będzie "przetestowanie" takiego prawa na żywym organizmie. Myślę, że niezbędne będą symulacje komputerowe świata rządzącego się takim prawem społecznym i określenie dokąd nas ono zaprowadzi. Tylko w taki sposób będziemy w stanie eliminować wadliwe podstawy prawa.

 

 

 

2.      Język prawa

 

Prawnicy lubią często mawiać: nieznajomość prawa szkodzi. I mają rację. Lecz czy znajomość prawa jest warunkiem wystarczającym do wydania osądu co do jakiejś sytuacji? Znamy przecież rozbieżności interpretacyjne samych prawników. A skoro oni nie są w pełni zgodni co do interpretacji przepisów, to co mają powiedzieć ludzie nie zajmujący się zawodowo prawem? Wniosek: prawo musi być zrozumiałe dla wszystkich. Wszak dotyczy wszystkich, a nie tylko samych prawników.

 

Jednak żeby tak było, sam język prawny musi być zrozumiały. I teraz jest problem – czy prawo winno być pisane językiem bardziej technicznym na wzór logiki, czy jednak w języku naturalnym? Obydwa sposoby mają wady i zalety. Pierwszy z nich – na wzór logiki byłby językiem bardzo oszczędnym w opisie – wszak w użyciu byłby jedynie pewien zbiór symboli i operacji na nich. Niestety, językiem technicznym nie dałoby się opisać wszelkich cech nie poddających się wartościowaniu, jak choćby uczucia. Wszak nie ma czegoś takiego jak jednostka uczuciowa, którą da się zmierzyć. Jest to coś subiektywnego i dla dwóch ludzi oznajmujących swój stan odczuwania dokładnie tymi samymi słowami – będzie znaczyło coś innego. Język logiki w takim przypadku byłby bardzo dużym ograniczeniem. Wszak logikę da się także opisać językiem naturalnym, tyle, że już nie takim zwięzłym i treściwym. Języki naturalne są za to bardziej bogatsze. Być może mogłaby być zastosowana mieszanka obu języków – języka logiki oraz języka naturalnego w takim zakresie w jakim byłoby to pomocne.

 

            Jest jednak rzeczą bardzo ważną, by każdy człowiek doskonale zdawał sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znajduje lub znajdzie pod wpływem własnych poczynań. Aby tak się stało, prawo musi być pisane językiem dobrze zrozumiałym (wczytywanie się w aktualnie obowiązujące treści prawne to często koszmar, przynajmniej dla mnie). Ponadto, by tak się stało, musi być przeprowadzona edukacja pod tym kątem już od najmłodszych lat. Sami przecież poznajemy w najmłodszych latach coś na kształt prawa moralnego wpajanego nam przez rodziców, a dopiero później dociera do nas istnienie prawa spisanego. Edukacja ta nie może się zawężać do samego pojęcia prawa, lecz musi być też brana pod uwagę znajomość pod kątem logiki i innych przedmiotów technicznych – przynajmniej w takim zakresie w jakim byłoby to potrzebne do zrozumienia prawa społecznego. Rozumiał to dobrze polski matematyk Hugo Steinhaus, który twierdził, że rozwój gospodarczy państwa zależny jest od rozwoju i edukacji nauk ścisłych, w tym przede wszystkim matematyki.

 

 

3.      Definicje i relacje.

 

Jak wspomniałem już wcześniej, podstawowym elementem prawa społecznego powinien być człowiek. Człowiek jako podstawowa jednostka każdej społeczności. Zdefiniowany tak by nie umknęło nam nie tylko samo jego fizyczne istnienie, ale także jego odczucia duchowe. Nie będzie to zapewne możliwe bez określenia pojęć takich jak dobro, czy zło. Niestety, tych właśnie pojęć nie da się zdefiniować pod kątem wartościowania. I dlatego tu trzeba by było być bardzo ostrożnym, gdyż podstawowe definicje mają służyć dobrym relacjom pomiędzy ludźmi, a nie odwrotnie. A może się też zdarzyć, że źle określone definicje i relacje w ostatecznym przypadku zamiast służyć człowiekowi, staną się zarzewiem przyszłych konfliktów. I dlatego nie może nam umykać podstawowy cel takiego prawa – musi prowadzić do relacji bezkonfliktowych. Dlatego wcześniej wspominałem, że określeniem prawa społecznego nie może zajmować się wąska grupa ludzi, lecz jak najszersza. Z początku być może powstawałyby rozbieżności definicyjne, ale z biegiem czasu być może udałoby się określić właściwe pojęcia i relacje, które byłyby podstawą całego prawa społecznego. Być może należałoby się przyjrzeć rozwojowi nauk ścisłych pod kątem definicyjnym oraz tego, dokąd to zaprowadziło owe nauki.

 

Kurt Goedel udowodnił, że w każdym systemie praw ścisłych zawsze pojawią się zdania nierozstrzygalne w tym systemie. Oznacza to, iż każda teoria będzie zawierała zdania, których prawdziwości bądź fałszywości nie będziemy w stanie udowodnić na gruncie tej teorii. Trzeba by było je albo uznać za fałszywe, albo za prawdziwe i włączyć do aksjomatów (definicji) i na tej podstawie rozwijać dalej naszą teorię. Skoro tak, to i w prawie społecznym mogą się pojawić takie sytuacje, których nie dałoby się wywieść z definicji i relacji między nimi. W takim przypadku zapewne doszłoby do rozszerzenia bazy pojęciowej prawa społecznego.

 

 

III.             Na zakończenie.

 

Jestem pewien, że nie wziąłem pod uwagę wszystkich trudności, jakie towarzyszyłyby tworzeniu prawa społecznego. Tekst ten powstał na bazie kilkuletnich przemyśleń oraz obserwacji. Miałem go napisać już dawno, lecz dopiero katastrofa pod Smoleńskiem i szok po niej oraz poczynania polskich władz po niej spowodowały, iż postanowiłem napisać go teraz. Przypomniało mi się w tym momencie, jak na lekcji polskiego uczono mnie, iż fraszki Jana Kochanowskiego i tak by powstały, tyle, że śmierć jego córki spowodowała przyspieszenie. Ale to tak na marginesie.

Sam próbowałem stworzyć podwaliny prawa społecznego, lecz niestety, nie wiem jaki dokładnie powinien być punkt wyjścia w sensie konkretu. Powstał zatem ogólny opis, a dalsze przemyślenia doprowadziły mnie do wniosku, iż nie jest to praca dla jednego człowieka. Wszak sam Isaac Newton powiedział kiedyś: „Jeśli widziałem dalej niż inni, to dlatego, że stałem na ramionach gigantów”. Co oznacza iż rozwój nauk ścisłych nie jest dziełem jednego człowieka, lecz całej ludzkości.

            Zapewne już gdzieś na świecie ktoś doszedł do podobnych wniosków, a być może i nawet tworzone są podwaliny pod społeczną teorię prawa. Ciekawe tylko czy i kiedy weszłoby ono w życie.  I jak wtedy wyglądałoby nasze życie? A być może i wnioski są takie, iż pomysł jest niemożliwy do zrealizowania. Chociaż…. już tyle rzeczy było niemożliwych, a jednak… I jak ktoś kiedyś stwierdził: "Wszystko co tylko jest możliwe we Wszechświecie, na pewno się wydarzy. Potrzeba na to tylko mnóstwo czasu". Liczonego, niestety, w milionach lat. A może i miliardach?

 

 

Ob.Serwator, 05.05.2010.

 

10 komentarzy

avatar użytkownika circ

1. skrócę Panu męki, bo jak tak dalej pójdzie, wynajdzie pan Talmud

Wawrzyniec Goślicki herbu Grzymała, Laurentius Grimalius Goslicius (ur. 1538 – zm. 31 października 1607) – pisarz polityczny, biskup katolicki.

Rozprawę Goślickiego kilkakrotnie wydano w Anglii: 1598 The Counsellor, którego ponowna edycja 1607 nosiła tytuł The Commonwealth of Good Counsail. W 1660 niejaki J.G. wydał traktat The Sage Senator, stanowiący zniekształconą przeróbkę wcześniejszego tłumaczenia. Kolejny raz traktat został przetłumaczony i opublikowany przez W. Oldisworthe'a w roku 1733 jako The Accomplished Senator, którego reprint ukazał się w roku 1992 nakładem American Institute of Polish Culture (Miami). W USA panuje silne przeświadczenie, że treściami traktatu inspirowali się między innymi Thomas Jefferson i Thomas Paine tworząc konstytucję USA.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wawrzyniec_Go%C5%9Blicki

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Polscy_pisarze_polityczni

http://books.google.pl/books?id=kbs9nI9Z-ZIC&pg=PA3&lpg=PA3&dq=biskup+Wawrzyniec+Goslicki&source=bl&ots=JEH5Fa1zhO&sig=d9uJFAVZLCOH-O_kavqfR5TAKSQ&hl=pl&ei=yIl-TOD4F-LGOKKNiYIE&sa=X&oi=book_result&ct=result&resnum=5&ved=0CCoQ6AEwBDgU#v=onepage&q&f=true

avatar użytkownika circ

2. Skąd silne przekonanie, że trwające 400 lat

popsucie naszej cywilizacji przez herezję Lutra, ma być nadal kontynuowane?
Rozwijamy to, co dobre i sprawdzone.

avatar użytkownika Ob.Serwator

3. @Circ

Właśnie czytam co nieco o Talmudzie. Jak na razie, nie widzę podobieństw.

O Goślickim nie słyszałem do tej pory i dziękuję za linki - będę miał co czytać.

Na studiach, na wykładzie prawa, prawnik się żalił: prawo zmienia się co chwila i nawet my prawnicy nie jesteśmy w stanie nadążyć za tymi zmianami. Jedynie matematyka jest ta sama od tysiąca lat. Inna sprawa, że co jakiś zcas bywał zachwycony tym, że kiedy podawał przykładowe sytuacje, okazywało się, że prawo je inaczej traktuje, niż nakazywałaby nam zwykła codzienna logika.

A, według Pani, co jest dobre i sprawdzone?

Pozdrawiam.

Ostatnio zmieniony przez Ob.Serwator o śr., 01/09/2010 - 21:50.

"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus

avatar użytkownika circ

4. ;-)) Dobra i sprawdzona jest nauka Kościoła Katolickiego.

Encykliki Jana PawłaII są najlepszą Konstytucją Nowego Państwa Bożego na Nowe Czasy.
Mówię serio.
Od czasów Goślickiego myśl Kościoła ewoluowała, choć dogmaty się nie zmieniły. Udoskonaliło się rozumienie i język, bo doświadczenie jest większe, ponadto Duch św. prowadzi Kościół przez wieki.

Co do zmieniającego się prawa.
Ono się zmienia, bo robią go żydzi. Oni nie znają zasady Prawa, bo nie przyjęli Chrystusa jako Mesjasza i jego nauki, że główną zasadą Prawa jest miłość.

Już taoiści mówili, że "zasada na górze, szczegoły u dołu" Tak więc poprzez miłosć ( zasadę stojącą na górze) prawo staje się prostsze i nie mnoży szczegółów, czyli paragrafów i interpretacji. Jest więc więcej wolności i zaufania, co trochę rozumieją liberałowie, ale błędnie, bo opierają się nie na miłości, ale prawie naturalnym i ludzkim rozumie, który w żadnej mierze nie nadaje się, bo mnoży szczegóły i wyżej d...nie podskoczy. Dopiero miłość, ktora nad rozumem stoi ustawia rozum, który jest poniżej.Musimy zmienić myślenie jak chodzi o tę miłość, która jest, a nauka jej nie zdefiniuje. To będzie zadanie nowych czasów.

Luter odrzucił Chrystusa Mesjasza, nie przyjął więc jego Zasady Głównej dla Prawa i państwowości, dlatego cywilizacja Zachodu oparta na Lutrze tak zbliżyła się do Talmudu, który jest tylko zawiłą interpretacją Dekalogu, tak zawiłą, że ta myśl się rozdrobniła i doszła do absurdu.( talmud oryginalny liczy 35 tomów bełkotu). Dziś Bruksela to powtarza.
Koneczny o tym pisze, że cywilizacja żydowska, to cywilizacja prawa, w przeciwieństwie do chrześcijańskiej, która jest cywilizacją miłości.

[ rozmawiałam 2 lata na randkach z Sędzią Trybunału Konstytucyjnego, dziekanem wydziału Filozofii Prawa. Udało mi się go nawrócić! hura. Po 20 latach przerwy poszedł do spowiedzi.]

Ostatnio zmieniony przez circ o czw., 02/09/2010 - 04:37.
avatar użytkownika circ

5. miłość jako zasada jest genialnie wystarczalna, dlatego

że miłośc dopuszcza paradoksy.
Sztywne paragrafy nigdy nie opiszą, ani nie zawrą miłości, bo miłość daje wolność, zachowując dobro, a paragrafy usztywniają i zniewalają, krępując tym kreatywność. Niewolą tym ducha, tną skrzydła, pozwalają na paragraf opisujący krzywiznę banana w handlu.

Proste.;-)

Fizycy i matematycy nazywają to emergentnością. Jak Pan ciekaw, proszę wklepać pojęcie emergencja w google.
Zasada miłości jest emergentna wobec prawa.

Ostatnio zmieniony przez circ o czw., 02/09/2010 - 04:48.
avatar użytkownika circ

6. Człowiek nie stworzy, ani nie zrozumie Prawa bez wiary w Bożą

miłość i prowadzenie.
To zadanie dla Pana na całe życie.

proszę sie pomodlić do Ducha św., a On sprawi, że zagadki same się zgadną.
Szczęść Boże!

;-)

avatar użytkownika Ob.Serwator

7. @Circ

Próbuje Pani nawracać nawróconego.

Nie neguję Pani wywodu. Problem Lutra ma zapewne o wiele głębsze podłoże. Proszę także pamiętać o papieżach, którzy się sprzeniewierzyli własnym naukom oraz nie przyjmowali nauki w sensie odkrywania świata jako postępu lecz jako wstecznictwo.

Pani niejako podała aksjomaty do tworzenia prawa. Podstawowy - miłość. I na tej podstawie można już nawet okreslić co to oznacza w relacjach międzyludzkich i z pomocą logiki ustalić, jak dana sytuacja mogłaby być rozpatrywana. I to tak, ze każdy by to rozumiał, bez potrzeby interpretacji przez prawników, księży, czy rabinów.

Jeżeli można miłość zdefiniować także pod pojęciem altruizmu, to przypomnę tylko, że biolog Richard Dawkins sam podał, iż podstawą przetrwania każdegho gatunku jest właśnie altruizm. Nie będę wchodził w szczegóły, ale to jedno pojęcie niejako mówi, że tylko dobro (w rozumieniu miłości, czy też altruizmu) jest w stanie nas dalej ponieść.

Ale wracając do parwa. Niestety, nie wytarczy tylko stwierdzić, jaka byłaby jego podstawa - należy także wywieść z tego dalsze prawa oparte na podstawach nie na zasadzie dodawania, lecz na zasadzie wytwozrenia z podstaw.

No, ale żeby tak się stało - musieliby tego chcieć wszyscy bez wyjątku. Wszystko jawne, niezagmatwane, jak się dzisiaj mówi: transparentne.

Pozdrawiam.

"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus

avatar użytkownika circ

8. Już tłumaczę dalej- na gruncie logiki, którą Pan założył.

"Problem Lutra ma zapewne o wiele głębsze podłoże. Proszę także pamiętać o papieżach, którzy się sprzeniewierzyli własnym naukom oraz nie przyjmowali nauki w sensie odkrywania świata jako postępu lecz jako wstecznictwo."

Tak, ma podłoże. Tym podłożem są grzechy Kościoła i gdyby Pan śledził uwaznie, wiedziałby, że już trzej poprzedni papieże o tym mówili, a Benedykt, 2 mies. temu powiedział, że na nowo zrozumiał treść trzeciej tajemnicy fatimskiej- zrozumiał, że mówi ona o tym, że to przez grzechy Kościoła nastąpiło całkowite popsucie świata!!!!
Następnie przeprosił za te grzechy i powiedział, że rok kapłański jest pokutą Kościoła za te grzechy.
Wie Pan, jakie to ma znaczenie??!!! Kosmiczne.
Oto jest rachunek sumienia Kościoła, żal za grzechy, spowiedź publiczna i pokuta. Wszystko co potrzebne jest do komunii z Chrystusem i przywrócenia łaski, która naprawi popsutą naturę świata.
Kościół jest więc uratowany, a z Nim świat. Hura!
My musimy tylko otworzyć się na tę łaskę, przez modlitwę wynagradzającą, o czym mówią ostatnie objawienia z tego roku. Kto śledzi, ten wie.
Nie wiedział Pan o tym, bo zajmuje się sprawami mniej ważnymi, o czym z radością Pana powiadamiam;-)

"Niestety, nie wytarczy tylko stwierdzić, jaka byłaby jego podstawa - należy także wywieść z tego dalsze prawa oparte na podstawach nie na zasadzie dodawania, lecz na zasadzie wytworzenia z podstaw."

Nie ma Pan tu racji, bo na etapie miłości kończą się definicje i prawo, czyli sprawiedliwość, a zaczyna praktyka duchowa, czyli relacja duszy z Bogiem, która uzdalnia duszę, więc i umysł do mądrości, której nie da się spisać, bo jest żywa.
Już taoiści mówili, że sprawiedliwość, czyli etykieta jest czwartym, najniższym stanem duchowym.

Jakie z tego wnioski dla państwa?
Nie należy bez końca wywodzić, ale połączyć formę(prawo) z praktyką duchową ( kondycja duchowa sędziów)
Studia Prawnicze winny być połaczone z teologią, jak było zawsze , a młodzi ludzie wychowywani do tego zawodu, nie tylko uczeni. Każdy student prawa winien więc mieć swojego kierownika duchowego i jego dusza winna być poddana wnikliwemu badaniu. Kierownik duchowy zdawał by świadectwo, czy taka osoba może piastować niebagatelnie ważne stanowisko trzeciej władzy w państwie. Na sędziów wybierani byliby najlepsi według ducha. Kto popsuje uporczywym grzechem własną naturę, winien być odsunięty od zawodu na jakiś czas i pokutować.
Do tego konieczny jest Sojusz Władzy i Ołtarza. Władza duchowa winna kontrolować władzę świecką.

Inaczej nic się nie uda, co widać.
Ta cywilizacja zaczęła się staczać odkąd ten Sojusz został zerwany. Proszę pod tym kątem poczytać historię Anglii chociażby, lub Francjii, a zobaczy Pan jasno w czym rzecz.

Pozdrawiam.

Na przykład lichwa i popsucie pieniądza są z grzechu monarchów, którzy stracili busolę odkąd oddzielili się od papieża, lub uniezależnili. Kościół też wtedy grzeszył, bo czerpał procenty od lichwy. Jakaś diecezja w Nadrenii zbankrutowała, jak wyrzucono stamtąd żydów.
Dlatego Benedykt dziś czyści Kościół, metodą salami. Nie ma łatwo, bo brudów narosło.
Módlmy się za Kościół i księży.

Ostatnio zmieniony przez circ o czw., 02/09/2010 - 18:50.
avatar użytkownika circ

9. Prawnik z nieprawidłowo uformowanym sumieniem

to małpa z brzytwą.

avatar użytkownika Tamka

10. @Circ Szkoda, ze nie podalas

@Circ
Szkoda, ze nie podalas chocby kilq zdan z pracy bsp-a Wawrzynca Goslickiego.

„jego dusza winna być poddana wnikliwemu badaniu
Na sędziów wybierani byliby najlepsi według ducha.
Władza duchowa winna kontrolować władzę świecką.”

Przepraszam cie bardzo, ale to jakas kolejna inkwizycja sumen. Jak w ogole możliwa jest kontrola duszy jednego czlowieka przez drugiego? W ogole sam pomysl kontroli niesie w sobie przeslanke podporzadkowania jednego czlowieka drugiemu. Z jakiej racji? Na jakiej podstawie?

„Kościół też wtedy grzeszył, bo czerpał procenty od lichwy”

Teologia nie jest rozwiazaniem problemu, przykladem jaskrawym jest postawa niektórych ksiezy. Zreszta sama w cytacie zaprzeczylas boskosci z definicji kosciola.
Ja rozumiem kosciol jako wspolnote wiernych i ludzi i duchownych.

Ale to nie wpis o kosciele, a o probie odpowiedzi na pytanie: czy jest możliwe stworzenie prawa – prawa dla ludzi [nie prawnikow], prawa dla wszystkich bez wyjatq.
Wpis Ob.Serwatora jest bardzo ciekawy. Po pierwsze uswiadamia ulomnosc prawa stosowanego, o czym pewnie wiemy wszyscy z autopsji, ale tez pokazuje droge, która można pojsc, by je zmienic.
Padly wazne sformulowania: prawo ma sluzyc kazdemu i traktowac kazdego jednakowo, prawo ma być zrozumiale dla wszystkich. Konstytucja jako nadrzedny akt prawny, z ktorej wynika wszystko inne. Minimalizacja zapisow prawnych, jednoznacznosc tych zapisow, tak, by wykluczyc tzw. interpretacje. Slowo ma znaczyc to, co znaczy. Technika formulowania ustawy zasadniczej i wynikajacych z niej dalszych aktow prawnych oparta na logice i kasjomatach. W teorii zdaje się być dobrym podejsciem.

Jakis czas temu czytalam o potrzebie zmiany obecnej konstytucji oraz przegladalam jedna z propozycji zmian. Dosc trudno mi tu mowic o szczegolach technicznych, bo nie mam wystarczajacej wiedzy nt. dzialania mechanizmow prawnych i prawno-spolecznych [jak Bog da się podszkole], ale ten jeden przykład wydal mi się bardzo interesujacy [link ponizej, zachecam do zapoznania się z nim]. Oczyscie nie uwzglednia ona, niestety proponowanego przez Ob.Serwatora podejscia, ale jak autor slusznie zauwazyl – polaczona praca grupy specjalistow, fachowcow z kilq dziedzin mogla być wspaniala alternatywa obecnego status quo. Pozdr. T.

http://www.kworum.com.pl/art3227,jaka_konstytucja_jaka_polska_.html

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.