Szable do boku, lance w dłoń! Gadaj, gadaj, i jeszcze raz gadaj!

avatar użytkownika UPARTY
Jak wynika z najnowszego badania opinii publicznej opublikowanego przez Homo Homini można przypuszczać, że przy 60 % frekwencji wyborczej Pis wygrywa z PO. W sondażach telefonicznych PO ma z reguły nie mniej niż 3% nadreprezentację. Pis z kolei jest o podobny procent niedoszacowany. Maksimum poparcia na jakie zgodnie z tym sondażem może liczyć PO wynosi 30 %. Łącznie Antypis (PO,PSL,SLD) może liczyć na max 52% głosów, ale z perspektywą na 46-47 % głosów. Może się to przełożyć, w perspektywie, na samodzielną większość dla Pisu. Wynikają z tego bardzo poważne konsekwencje. Otóż o ile rozumiem choć trochę sytuację społeczna w Polsce to stoimy przed wielkim wyzwaniem. My, czyli osoby wspierające Pis - my, czyli nasza formacja. Do jesieni musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jesteśmy dość zdeterminowani, by dokonać wymiany elit w naszym kraju. W zależności od tej odpowiedzi, albo wybierzemy sobie Pis jako „Młot na czarownice” , albo odłożymy zmiany na później. Obecnie ciężar uprawiania polityki przeniósł się w pewien sposób „na ulicę” . W tej chwili nie ma większego znaczenia co zrobi J. Kaczyński, D. Tusk, czy inni politycy. W tej chwili my musimy sami ze sobą rozważyć problem „co dalej”, bo w tej chwili nasi politycy funkcjonują bardziej jak „lustra” a mniej jak „reflektory”. Niestety muszę tu wtrącić uwagi teoretyczne, bo bez tego nie potrafię wyjaśnić moich poglądów. Najpierw trochę historii. Nasza odrębna droga w rozwoju społecznym i specyfika państwowa zaczęła się w XIV w, gdy po pierwsze powołano urząd wojskiego a po drugie rycerstwo (szlachta) uzyskała przywilej wyboru sposobu płacenia dziesięciny. Powołanie urzędu wojskiego było tak ważne, bo wyjmowało utrzymanie tzw miru domowego spod jurysdykcji państwowej ( królewskiej). W całej Europie, łącznie Anglią utrzymanie miru domowego, zwłaszcza gdy rycerz, czy szlachcic był na wojnie lub inaczej przez króla zaabsorbowany, było rolą monarchy. Czyli to monarchia decydowała o stabilności rodziny i bezpieczeństwie domowników. Najpierw w czasie wojny a później i w czasie pokoju. Wszelkie zaś próby samodzielnego zapewnienia sobie bezpieczeństwa, od czasu Wilhelma Zdobywcy, były uważane za przejaw buntu przeciwko władzy królewskiej. Stąd też nie ma w Europie zwyczaju rozmawiania „przy stole” o polityce, bo każda taka rozmowa, w której siłą rzeczy trzeba przedstawić swoje poglądy, mogła być uważana za agitacje polityczną, za próbę założenia jakiegoś związku, czy przygotowanie do jakiegoś czynu politycznego nieuzgodnionego z suwerenem, czy seniorem. Najciekawsze, że ten zwyczaj w formie jednej z zasad „dobrego wychowania” przeniósł się i do USA. To był powód, dla którego najsłynniejszy instytut badania opinii publicznej, Instytut Gallupa, po pierwszej wpadce z prognozą wyborów w Polsce wycofał się zupełnie z naszego rynku. Bo u nas są inne tradycje, których nie można tak łatwo badać metodami opracowanymi w inaczej funkcjonującym społeczeństwie. W naszej bowiem tradycji szlachta musiała sama zapewnić bezpieczeństwo swoim domom i robiła to głównie przez utrzymanie dobrych kontaktów z sąsiadami. Na czas gdy pan domu go opuszczał, czy z powodu wojny czy podróży, ktoś musiał pilnować służby, by ta nie zrobiła krzywdy żonie i dzieciom, by nie rozkradła majątku i u nas byli to zaprzyjaźnieni sąsiedzi. Od wieluset lat w naszej kulturze jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że dyskusja o sprawach publicznych, o polityce jest jednym z głównych tematów spotkań rodzinnych i towarzyskich i tak na prawdę podczas tych spotkań kształtują się poglądy i postawy polityczne znacznej części społeczeństwa. W końcu musimy wiedzieć czego możemy spodziewać się po rodzinie i sąsiadach. Takiego procesu kształtowania poglądów nie można zbadać metodą sondażowa dość dokładnie, bo wielu ludzi nie ma zwyczaju powtarzać rozmów domowych obcym - np. ankieterom. Jeżeli jeszcze do tego dodamy tradycję świadczenia usług komunikacyjnych dla ludności przez organizację kościelną – rzecz niespotykaną na tak dużą skalę gdzie indziej to widzimy podskórne życie społeczno – polityczne. Rola Kościoła w naszej tradycji politycznej była tak duża, bo to proboszczowie byli u nas zainteresowani dobrymi kontaktami ze swoimi parafianami w stopniu nie mniejszym niż parafianie kontaktami ze swoim proboszczem. Jeśli bowiem dochodziło nawet nie do konfliktu z proboszczem ale wystarczy, że do wzajemnej niechęci, to wtedy taka osoba mogła w Polsce zapłacić dziesięcinę do klasztoru a wtedy nie trafiała ona, ani do proboszcza, ani do biskupa i cała diecezja była niejako poszkodowana przez takiego księdza. To powodowało iż Kościół w Polsce w o wiele większym stopniu niż na Zachodzie świadczył na rzecz parafian to, co mógł. A to co mógł robić najłatwiej to umożliwić kontakty z innymi nawet z mieszkańcami odległych miejscowości przy pomocy i tak istniejącej administracji. Oczywiście najczęściej była to rezerwowa droga komunikacji ale dostępna powszechnie. Dlatego też nie było u nas w zasadzie zjawiska „blokady informacyjnej”. W badaniach opinii publicznej zaś bada się poglądy liderów lokalnych i kanały komunikacji. Gdy te są trudne do określenia, to badania obarczone są olbrzymim błędem. Nie znaczy, że są całkiem bezwartościowe, bo mimo, że obarczone błędem, to jednak dostarczają wielu informacji o postawach ludzi, ale trzeba je bardziej interpretować niż stosować. Piszę teraz o tym, bo zachęcam wszystkich do postawienia jako tematu dyskusji politycznej w swoich środowiska kwestii wymiany elit oraz zmiany ich pozycji społecznych. Teraz, gdy stoi przed nami kwestia objęcia władzy w naszym kraju a co za tym idzie wzięcia na siebie i odpowiedzialności za wywołane skutki, i trudu jej sprawowania musimy dobrze wiedzieć po co to robimy, musimy wyznaczyć sobie konkretny cel, by mogli się na niego kierować, by on nas porządkował. Myślę, ze bardzo poprawiło by funkcjonowanie naszego państwa gdyby korporacje zawodowe nie były podobne do związku zawodowego a miały na celu przypilnowanie prawidłowości funkcjonowania ich członków i zgodności ich postaw z interesem publicznym. Korporacje zawodowe zostały zepchnięte do roli związku zawodowego przez czerwonych. W socjalizmie bowiem rolę integrującą członków korporacji z interesem publicznym miała spełniać organizacja partyjna. To w jej ramach partyjni lekarze, partyjni adwokaci pilnowali „pionu moralno - zawodowego” swoich kolegów, korporacje zaś były rzecznikami interesu tych, którzy do partii nie należeli i nie mieli w związku z tym możliwości przedstawiania swoich racji. Partia się rozpadała a korporacje zostały i robią to co robiły. W rezultacie mamy niekompetentnych i spóźnialskich adwokatów, kiepskich lekarzy i bardzo wielu niewystarczająco inteligentnych sędziów i tak wielu nauczycieli, którzy bardziej ogłupiają swoich uczniów niż ich uczą. Czy można przymusić te korporacje do takich działań- oczywiście. Wystarczy, że to korporacja i jej liderzy będą solidarnie ze swoim członkiem odpowiadać za skutki przez niego wywołane. Wtedy sami zobaczycie jak szybko wymienią się elity zawodowe, jak szybko "znani i uznani" zrezygnują z pełnienia jakichkolwiek funkcji, jak szybko otworzą możliwości awansu dla innych ludzi. Gdy okaże się że we wszystkich korporacjach trzeba ponieść jakiś trud za drugiego, to sami się zdziwimy jak szybko wymienią się nam elity. Czy niezbędnym środkiem do takiej zmiany nie będzie całkowita wymiana kadry sądowniczej - tego nie wiem, ale jest to prawdopodobne. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne. W końcu to kwestia zaledwie dwudziestu tysięcy ludzi w całej Polsce i to wcale nie wybitnych. Zawsze to taniej niż wymieć 400 000 administracji publicznej. Z tym, że bez względu na to, czy ten pomysł znajdzie uznanie ludzi, czy może inny będzie lepszy, to jeżeli chcemy by był zrealizowany, sami musimy potrzebę jego realizacji „zobiektywizować społecznie”. Dopiero jak będzie między nami, w ramach naszej formacji, zgoda czego chcemy, przynajmniej w zakresie jednego postulatu, to wtedy okaże się, że już mamy dość siły by przejąć władzę bo moim zdaniem jedyne czego brakuje to konkretnego celu podjęcia trudu sprawowania sprawowania władzy. Musimy też pamiętać że w naszym społeczeństwie nie ma jeszcze innego miejsca, w który program polityczny może być przedyskutowany niż nasze imieniny, komunia siostrzeńca, wesele kuzynki.
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Jacek Mruk

1. Niestety żyjemy w czasach, gdy ogłupienie to norma

Wiec chyba tu pomoże tylko jedno, reforma
A ta nie stanie się odgórnie to pewne
Więc najlepsze są spotkania rodzinne i pokrewne
Działając w Solidarności oddolnie osiągniemy cel
Jednak do tego trzeba odrzucić każdy szmelc
Ci co się ociągają i są leniwi , bądź strachliwi
Niech nie liczą, że będą potem właściwi
By zasiadać na miejscach dla pracowitych
Bo to są miejsca dla wyśmienitych
Pozdrawiam