Do Pani Gawryluk.

avatar użytkownika UPARTY

 

Przeczytałem w Uważam Rze krótki artykuł Pani Gawryluk, w którym stwierdziła on, że żaden z ekonomistów nie może jej wytłumaczyć jak doszło do kryzysu ekonomicznego i na czym on konkretnie polega.
Ponieważ jestem z wykształcenia właśnie ekonomistą a przypuszczam, że nie tylko Pani Gawryluk ma problem z opisem tego co się dzieje, to postanowiłem w tej sprawie zabrać głos.

Najpierw uwaga ogólna.

Otóż ekonomia nie jest nauką eksperymentalną a jest najbardziej podobna do historii gospodarczej, tyle że “bardzo najnowszej” , ale jednak historii. Bada zjawiska, które już zaistniały, które “przeszły do historii”. Ponieważ obecny kryzys jeszcze się do końca nie zdarzył, “nie przeszedł do historii”, to ekonomia nie potrafi powiedzieć, co się dzieje w gospodarce. Z ekonomicznego punktu widzenia opis teraźniejszości jest prognozą, jest wróżeniem z fusów, lub z czego kto chce, a ekonomia nie nadaje się zbytnio do przewidywania przyszłości i przez to nie nadaje się do opisu czasu obecnego.

Problem w tym, że ekonomiści nie badają systemu ekonomicznego w czasie rzeczywistym, w czasie w którym my realnie w nim żyjemy, a badają dane o zjawiskach, które siłą rzeczy już zaszły i mają mierzalną wielkość i można było te dane zebrać. Czyli w momencie, w którym mówią o teraźniejszości, to mówią o swojej prognozie opracowanej na podstawie zebranych danych, o prognozie na czas między pomiarem danego zjawiska a chwilą, w której się wypowiadają.

Niestety okazuje się, że nie są oni w stanie nawet ocenić trendu zjawisk ekonomiczny w perspektywie miesiąca a najświeższe dane ekonomiczne mają przynajmniej dwa miesiące!

Czytamy przecież prognozy np. sprzedaży detalicznej w okresie miesiąca i okazuje się, że często są olbrzymie rozbieżności między prognozami a realnym przebiegiem zjawisk gospodarczych. Często ekonomiści spodziewają się wzrostu o jakiś procent a następuje spadek. A przecież krótko terminowa prognoza sprzedaży detalicznej w sektorze monitorowanym statystycznie jest najprostsza ze wszystkich!

Dane o sprzedaży detalicznej monitorowanej statystycznie ( tzn w sklepach podlegających ewidencji vat) , czyli te najprostsze do zebrania i analizy, praktycznie można mieć na podstawie deklaracji vat-owskich, czyli najwcześniej 26 dnia nastęnego miesiąca, w praktyce zaś jeszcze później, bo większość formularzy przesyłanych jest pocztą, wiec do urzędów skarbowych trafiają kilka dni później - około pierwszego dnia następnego miesiąca. Ich wstępnie opracowanie to jeszcze kilka dni więc dopiero ok 15 dnia drugiego już miesiąca od okresu sprawozdawczego są dopiero w stanie umożliwiającym ich analizę. Czyli najbardziej aktualne dane ekonomiczne mają ok 2-ch miesięcy! Jeżeli uzna się, że są to dane aktualne i na ich podstawie będzie podejmować się nawet bardzo szybko, powiedzmy w ciągu 10 dni decyzje gospodarcze, to muszą być one błędne bo są podejmowane jakby z “zamkniętymi oczyma”, bo w nie istniejącej już rzeczywistości.

W związku z tym, naukowe podejmowanie decyzji ekonomicznych jest zazwyczajj wręcz kontrskuteczne. Proces decyzyjny trwa najczęściej dużo dłużej niż 10 dni nawet w najprostszych sprawach dlatego można powiedzieć , że “z definicji” jest on oparty o nie istniejącą rzeczywistość gospodarczą.

Uzasadnionym więc jest stwierdzenia, że decyzje ekonomiczne, jeśli są podejmowane na podstawie przesłanej naukowych - ekonomicznych, to mogą być prawidłowe tylko przez przypadek, gdy osoby je podejmujące dopuszczają się błędu!

Smutna prawda jest taka, że nie mamy żadnego “naukowego” narzędzia do sprawowania władzy ekonomicznej, bo większość zjawisk gospodarczych ujawnia się w danych ekonomicznych, w danych statystycznych z opóźnieniem wielu miesięcy a są traktowane jak stan aktualny!

W praktyce więc, by ukryć tę przypadłość systemową, zakazuje się działań, które niweczyły by plany lub oczekiwania polityków, społeczeństwa, czy każdego, kto może mieć wpływ na prawo. W ten sposób powstają tzw. “regulacje” i dzięki ich istnieniu można w pewnym zakresie założyć stabilność zachowań ludzi w gospodarce. Mają oni bowiem obowiązek robić to co im prawo nakazuje, a to powoduje większa przewidywalność efektów ich działań. Różnice między stanem faktyczny a prognozą zmniejszają się dzięki temu, ale nie zanikają.

Oczywiście żaden z ekonomistów nie przyzna się do tego, że jego rady i poglądy są z definicji błędne, że sami są największymi rzecznikami regulacji gospodarki, choć mówią co innego. NIe przyznają się do stanu faktycznego, bo nie będą mieli z czego żyć.

Dlatego też udają, że nie wiedzą skąd jest obecny kryzys. Gdyby powiedzieli co wiedzą to musieliby powiedzieć, że z błędnego wnioskowania na podstawie prawidłowego opisu rzeczywistości gospodarczej a stąd już krok do zakwestionowania ich kompetencji.Tyle o przyczynach dla których nikt nie chce, ani Pani Gawryluk, ani nikomu innemu wyjaśnić istoty kryzysu.

Ponieważ ja nie żyje z tego, że jestem ekonomistą, to teraz o obecnym kryzysie finansowym.

Otóż, po to by można było wprowadzić na rynek jedną złotówkę, czy jednego dolara albo funta najpierw na rynku musi pojawić się towar o tej wartości. Inaczej pieniądz będzie pieniądzem pustym, bezwartościowym. Różnica w czasie między pojawieniem się towaru a emisja pieniądza może być bardzo mała np jeden dzień, ale pieniądz musi być później.
Czyli, jeżeli ktoś robi np samochody i sprzedaje je po 1000 usd to pod tą produkcję można następnego dnia po wprowadzeniu towaru na rynek wyemitować właśnie 1000 usd.
Jeżeli jednak fabryka samochodów podzieli się na fabrykę silników, fabrykę osprzętu elektrycznego i fabrykę karoserii, to okaże się, że wartość finansowa oferowanej produkcji bardzo wzrasta. Bo najpierw pojawia się silnik powiedzmy za 400 usd, później karoseria za drugie 400 usd i jeszcze układ elektryczny za 200 usd, czyli w sumie obrót finansowy jaki powoduje dostarczenie samochodu do salonu za 1000 usd wynosi 2000 usd! I w tym nie ma żadnego kantu.
Bo zarówno komponenty jak gotowe samochody są produkowane stale, w każdym okresie rozrachunkowym. Jeśli produkcja byłaby zorganizowana tak, że do wielkiej fabryki mającej własną elektrownię jest dostarczana ruda żelaza, plastiki i tym podobne komponenty a wychodzi z niej gotowy produkt, to wtedy obroty miesięczne wynosiły by tylko produkcję samochodu, czyli ten 1000 usd ( + wartość surowców, ale ta jest niewielka). Im większa kooperacja, tym wyższe obroty wewnętrzne systemie gospodarczym. Z zastrzeżeniem, że system gospodarczy traktuje wszystkich producentów samochodów jak jedną fabrykę a ich rozrachunki z kooperantami są systemowo rzecz ujmując obrotami wewnętrznymi nie pozwalającymi na emisje pieniądza! Liczy się tylko finalne dobro lub usługa wymienialna.

W praktyce jakoś jednak te transakcje trzeba rozliczać, zwłaszcza, że jeżeli dodatkowo producenci komponentów też zakupują potrzebne im elementy, to obrót jeszcze bardziej rośnie. 20 lat temu, gdy wprowadzano vat, łańcuch kooperacyjny w Polsce wynosił średnio 6 ogniw a na zachodzie Europy 8 do 10 .Teraz chyba nawet kilkanaście. Tak więc obroty finansowe są kilkanaście razy większe niż realna podaż towarów pozwalających na emisję pieniądza.

Te obroty są w pewnym sensie pozorne, bo tak realnie (poza sprzedażą jako część zamienna) silnik samochodowy nie jest jeszcze towarem rynkowym i nie ma wartości umożliwiającej emisje pod jego produkcję żadnych pieniędzy tak długo, jak długo nie znajdzie się w jakimś samochodzie. Mówiąc w olbrzymim skrócie ten obrót gospodarczy jest finansowany przez banki przy pomocy emitowanych przez nie wirtualnych, w pewnym sensie pozornych, pieniędzy. Obrót ten realnie rzecz biorąc powinien być finansowany i tak na prawdę jest finansowany tylko z opóźnieniem, ze sprzedaży produktu finalnego.

Do kryzysu finansowego widocznego w USA w 2008 roku doprowadził zbieg dwóch zjawisk rynkowych. Jedno to było podniesienie oczekiwanego metrażu domów mieszkalnych a drugi to zwiększenie się standardu samochodów osobowych.

Najpierw w Europie a później w USA ludzie zaczęli oczekiwać większych mieszkań. Czyli na mieszkania mniejsze, zbudowane w poprzednich latach nie było rynku zbytu, bo nikt ich nie chciał kupić.
Ponieważ zawsze część kredytów jest nietrafionych i trzeba sprzedać przedmiot kredytowania by spłacić kredyt, czyli realnie zapłacić podwykonawcom (!), to okazało się, że w przypadku starszych nieruchomości jest to niemożliwe, bo nikt ich nie chce.

Czyli wszystkie te pieniądze, które zostały wemitowane przez banki w celu sfinansowania budowy, czyli wypłaty im wynagrodzenia niejako a konto tego nie spłaconego domu okazały się bez pokrycia, bo nikt nie chciał kupić towaru finalnego! Te pieniądze banki musiały pokryć ze środków własnych a ich nie miały. W systemie bankowym zaczęło brakować gotówki.
To nie ma znaczenia, czy te wyemitowane wirtualne pieniądze brały się technicznie z derywatów czy innych instrumentów księgowych, bo w rzeczywistości brały się od ostatecznego nabywcy towaru, jak jego zabrakło to cały obrót okazał się nie zapłacony! Czyli wartość nie sprzedanych domów pomnożona przez krotność obrotów, które miał być spłacony pieniędzmi z jego sprzedaży.

To nie zbyt ryzykowne instrumenty nawaliły a system zbierania danych gospodarczych! Zauważenie tego mechanizmu spowodowało, że bank G&S wycofał się nagle ze wszystkich instrumentów opartych o kredyty hipoteczne i jako jedyny z dużych banków nie poniósł strat.

Nie widziały zaś tego problemu agencje ratingowe, bo dane z rynku jeszcze do nich nie dotarły! One widziały tylko coraz dłuższy średni czas sprzedaży używanych domów a nie widziały tego, że część z nich jest po prostu “nie handlowa” i to jest prawdziwy powód wydłużenia się średniego czasu sprzedaży domu z drugiej ręki. Dlatego nie zmieniały ratingu instrumentów opartych o kredyty hipoteczne.

W rezultacie banki, które kiedyś tam sfinansowały budowę tych nie handlowych domów musiały uznać, że z własnych pieniędzy zapłaciły ich wykonawcom i po korekcie zapisów okazało się, że są splajtowane. Straty te zostały pokryte przez podatników. Na podstawie analizy danych statystycznych o problemie można było się zorientować dopiero wtedy, gdy było już za późno na działania.

W Europie, w której obecny kryzys zaczął się wcześniej niż w USA - pierwszym krajem w którym on się ujawnił była W. Brytania - ten problem został rozwiązany nieco inaczej. Po prostu banki dalej udają, że wszystkie nieruchomości są jednak handlowe i uznają ich wartość w księgach firm po stronie aktywów. Nieruchomości te wchodzą jakby do remanentu zarówno deweloperów jaki i innych posiadaczy. Przyrost remanentu urzędy skarbowe w całej Europie uznają jako dochód, więc firmy te są formalnie dochodowe i mają majątek mogący być zabezpieczeniem kredytu. Nie było więc spektakularnych plajt banków nagle pozbawionych pieniędzy, jak to miało miejsce w 2008 roku a jedynie jest “urudnienie w dostępie do kredytów”, bo banki nie miały pieniędzy na nowe kredyty. Banki centralne co prawda wyemitowały pieniądze pod “dochodowe inwestycje w nieruchomości”, więc banki nie miały zachwianej płynności, ale też nie miały żadnej rezerwy. Jak w USA powstały trudności to okazało się, ze brak rezerw jest problemem - no i mamy kryzys również w Europie.

Zjawiska te może nie były by takie groźne, gdyby nie to że podobna sytuacja była na rynku samochodów. Coraz większe samochody były coraz droższe w budowie, a stare jeszcze nie spłacone w większej niż poprzednio części stały się “nie handlowe”, bo za małe, bo nie tak wyposażone , bo nie modne. System bankowy nie wytrzymał zmian w dwóch sektorach gospodarki.

Trzecią przyczyną były nadmierne wynagrodzenia w sektorze finansowym. Ta obecnie z pozoru szaleńcza akcja bogatych by ich dochody opodatkować, ma właśnie na celu zmniejszenie kosztów pracy sektora finansowe, z jednej strony, a z drugiej jest dość desperacka i chyba spóźnioną próba przywrócenia pozycji materialnej pracowników sektora przedsiębiorstw, by więcej osób chciało pracować w zawodach rzemieślniczych, produkcyjnych, by się to bardziej opłacało. Chodzi o to by zwiększyć produkcję dóbr i usług wymienialnych, by mogło być więcej pieniędzy w obrocie.

I to tyle o kryzysie.

Teraz “clou programu”

Jeżeli nie ma naukowych narzędzi do badania rzeczywistości gospodarczej, to jak gospodarować?

Mówiąc ogólnie jesteśmy w sytuacji mrówek, które nie znając terenu wokół mrowiska muszą go spenetrować i to w ten sposób by możliwie najmniejszym wydatkiem energetycznym dostarczyć do mrowiska wszytko, co nadaje się do jedzenia. Potrzebny jest więc jakiś algorytm działania powodujący, że każdy nieznany przecież mrówkom teren wokół mrowiska zostanie przez mrówki przeszukany w odpowiedniej kolejności. My też nie wiemy w jakiej rzeczywistości gospodarczej będziemy funkcjonować w przyszłości a mimo to musimy jakieś decyzje podejmować! Co do zasady jest to identyczny problem. Mrówki rzeczywiście taki algorytm mają. Mimo, że ich mózgi to tylko kilka neuronów to okazuje się, że to wystarcza.
Zważmy, że gdyby ktoś chciał to zrobić naukowo, to znaczy zrobić mapę terenu, który mrówki mają spenetrować a następnie zaplanować penetrację, to nawet mózg ludzki byłby nie wystarczający do przeliczenia tego w czasie wymaganym do zapewnienia ciągłości wyżywienia mrowiska. Tak jak one nie są w stanie ogarnąć świata wokół nich tak i my nie jesteśmy w stanie wystarczająco dla naszych potrzeb przewidzieć naszej przyszłości, też potrzebujemy jakiegoś algorytmu zachowań pozwalającego na nasze wyżywienie w nieznanym nam świecie.

Mrówki mają taki algorytm ale mimo, że dotyczy i ma na celu penetrację przestrzeni, to nie jest algorytmem geograficznym “naukowym”, bo takiego by mózg mrówki nie pojął a jest algorytmem społecznym!
Okazuje się, że dzięki odpowiednim relacjom między poszczególnymi owadami cała społeczność działa efektywnie. Relacje te, to po pierwsze specjalizacja w działaniu, a po drugie to zaledwie trzywartościowa tabela reakcji na zostawione przez inne owady ślady na ziemi. To wystarcza.

Analogicznie jest z ludźmi. My też jesteśmy stale w nieznanej i nie możliwej do poznania rzeczywistości ekonomicznej. Próby stworzenia realnego obrazu przyszłych stosunków ekonomicznych, swego rodzaju mapy potrzebnej do świadomego eksplorowania środowiska, po to by móc podejmować prawidłowe decyzje jest nie możliwe.
Powinniśmy więc zmienić rodzaj algorytmu z geograficznego ( naukowego) na “społeczny”. W wąskim zakresie zostało to zrobione już chyba 50 lat temu i przyniosło wspaniałe rezultaty. Dlatego przytoczyłem przykład mrówek. Jeszcze chyba 20 lat temu zdarzało się, że jak wykręcaliśmy numer telefonu to po wykręceniu pierwszych cyfr stanowiących numer centrali słyszeliśmy sygnał zajętej linii. W pewnym momencie, po zmianie central telefonicznych było to o wiele rzadsze i nie dla tego, że było więcej połączeń, a dla tego, że zmienił się sposób wyboru drogi, po której wędrował sygnał. Dawniej, w starych centralach był sztywny plan połączeń- taka mapa czy plan opisujący istniejące połączenia a numer był jednocześnie numerem drogi. Wydawał się to logiczne, bo ilość połączeń, czyli kombinacji można było policzyć, z łatwością można było też policzyć statystykę połączeń. Jak ktoś z Warszawy chciał się połączyć się z kimś z Katowic to wykręcał stosowny numer, czyli dawał zlecenie połączenia kolejnych par przewodów zgodnie z planem sieci. Oczywiście dość często to nie działało, bo zdarzały się gwałtowne wzmożenia interesów w danym kierunku, było więcej chętnych na te połączenia niż dostępnych połączeń. Nie było jednak możliwości by ktoś do z Warszawy dzwonił do Katowic łacząc się przez Szczecin, bo były akurat wolne połączenia miedzy Warszawą i Szczecinem i Szczecinem a Katowicami. Natomiast algorytm decyzyjny mrówek jak najbardziej takie rozwiazanie uwzględniał. I korki się rozładowały.

Jest rzeczą oczywistą, że można to zastosować we wszystkich innych aspektach działalności ludzkiej, bo skoro udało się to zastosować do przepływu informacji, to można to stosować do wszystkiego!

Wynalezienie analogicznego algorytmu dla ludzi jest celem zarówno lewicy libertyńskiej, czyli marksistów o czym wszyscy mówią jawnie, taki jest również cel i sens istnienia masonerii i różnych związków nie jawnych, kabały i wszystkich innych elit na świecie ale również i Kościoła Katolickiego.

Bo my mamy Objawienie, które tak nas między sobą ustawia, że na pewno będziemy mieć chleb powszedni i jak będziemy chcieli, to i góry sobie przestawimy. Nikt jednak z niego w sensie ekonomicznym nie korzysta, bo ma ono jedną okropną wadę. Zgodnie z nim wszyscy jesteśmy równi wobec Boga a mężczyzna i kobieta są sobie równi co do godności. Tego większość “młodych wykształconych w wielkich miast na całym świecie” nie chce uznać a wręcz chce zniszczyć Kościół, który to głosi. ( jak któryś kapłan tego nie głosi, vide Życimski to staje się pieszczochem salonu mimo swej arcybiskupiej godności)
Zgodnie z Objawieniem, ta Pani co pije jakiś napój wyskokowy w bramie po drugiej stronie ulicy, a ma na to pieniądze, bo zaspokoiła przed chwila chucie jakiegoś pana i wzięła za to zapłatę, co do godności mi równa z racji tego, że jest kobietą! Jest jednocześnie równa co do godności temu dżentelmenowi, który leży obok niej w tej bramie, bo już swoje wypił. Czyli ja jestem równy co do godności temu Panu a on mnie , bo obaj jesteśmy równi tej Pani. I dalej, ta sędzina, która kazała PiS’owi przepraszać PO ( jeśli to była kobieta) jest też równa co do godności tej Pani, która właśnie spoczęła obok tego Pana w bramie na przeciwko. Takiej moralności wielu nie chce.

Ponieważ jednak wiedzą, że bez zrównania w prawach kobiety i mężczyzny cały ten świat sam się zniszczy to próbują osiągnąć skutek ekonomiczny niejako pośrednio. Mówią: “nie zrównujmy ludzi między sobą co do godności, bo to boli, ale dajmy kobietom możliwość ułatwionego awansu zawodowego, nie oceniajmy zachowań drugiego człowieka, nie mówmy, że jak kradnie to jest złodziejem itd itp”.
W sumie chodzi o to, by osiągnąć efekt strukturalny, taki jak wynikałby z Objawienia, ale bez uznania wyższości Boga i równości ludzi. Z tym, że to jest nie możliwe, gdyż jest próbą stworzenia jednak “naukowego” algorytmu eksploracji świata wokół nas, a my wiemy , że powinien być społeczny, bo na “naukowy” mamy za małe głowy- nawet wszyscy razem.

I dlatego mamy ten kryzys, mieliśmy poprzednie i pewnie będziemy mieli następne.

Tutaj też należy wrzucić kamyczek wielki jak Kasprowy Wierch i do naszego ogródka.

Otóż Objawienie wprost mówi, że jest drogą do zamożności ekonomicznej tu na tym świecie a my w ogóle pomijamy ten jego aspekt. Mówimy co prawda, że chrzest to zmazanie grzechu pierworodnego - ale nie łączymy tego z ustaniem jego skutków. Skutkiem grzechu pierworodnego jest zarówno syzyfowa praca dla mężczyzn ( czyli brak efektywności ekonomicznej) i ograniczenie roli kobiet do roli królowej mrówek ( czyli do seksu)!
Warunkiem jednak tego, by moralność dała owoce jest uznanie tych dwóch pierwszych założeń tj o równości wobec Boga i wobec siebie. To nic, że Chrystus chciał przebywać z kurwami i złodziejami a z dostojnymi miał na pieńku, my dalej chcemy w większości być dostojni, mimo że to i bardzo męczące, złe i prowadzi do samoredukowania się populacji, czyli jest zabójcze.
Dlatego też nikt nie mówi o istocie, ani tego kryzysu, ani poprzednich uciekając się do efemistycznego stwierdzenia, że przyczyną kryzysów jest chciwość ludzi. Ale to nie o chciwość chodzi a o wolę wywyższenia się jeden nad drugiego.

Na zakończenie jeszcze jedno wyjaśnienie. Żadną miarą nie namawiam nikogo by kradł i się puszczał a stwierdzam, że chęć wywyższenia się jest o wiele gorsza niż złodziejstwo i prostytucja. Chęć wywyższenia się i związana z tym chęć sprawiania dobrego wrażenia jest właśnie zabójczym dla społeczności “kwasem faryzeuszy”.
Tyle o kryzysie i drogach wyjścia.

Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika Józuś

1. Dobry tekst

No może poza zupełnie subiektywnymi opiniami, z którymi także można się zgadzać..albo nie.

Ekonomia to nauka społeczna, opisowa. Używanie liczb, wzorów, niekiedy nawet wskaźników niczego nie zmienia. Ekonomia to tylko para nauka o opisowym charakterze. Przez to wygodna i pseudo naukowcom, wymyślającym i nadającym zjawiskom nazwę PRAWO, jak i pływakom politycznym. Jeśli nie wiadomo, to skąd wiecie, że się pomylę. A pomyłki w ekonomii, jak zauważyłeś Autorze, nie może być, bo jest to poza zasięgiem ciągu skutków i przyczyn (kolejność obojętna przecie).
Jedynie możemy się domyślać, że jakaś część populacji powinna wytwarzać dobra faktyczne, a nie np usługę doradczą. Ale to taka oderwana od wszystkiego sugestia

Józuś

avatar użytkownika Sierota

2. Do Pana Upartego.

Przyznam, że nie czytałem artykułu pani Gawryluk i w tym miejscu dziękuję panu Upartemu za podzielenie się jego treścią na marginesie której Pan Uparty twierdzi, że: (...) "Do kryzysu finansowego widocznego w USA w 2008 roku doprowadził zbieg dwóch zjawisk rynkowych. Jedno to było podniesienie oczekiwanego metrażu domów mieszkalnych a drugi to zwiększenie się standardu samochodów osobowych." (...)

Nieporozumienie. Autor, podobnie jak i Gawryluk, zapewne nie rozumie przyczyn obecnego krachu kredytowego u genezy którego leżą m.in. niskie stopy pocentowe i tani kredyt sprzyjający spekulacyjnemu wzrostowi cen nieruchomości (rys.) ale także samochodów.
 
Image Hosted by ImageShack.us

Główną przyczyną krachu kredytowego nie było podniesienie metrażu, czy zwiększanie standardu pojazdów a masowe udzielanie od roku 2000 kredytów hipotecznych (sub-prime mortgage*) kredytobiorcom nie spełniającym kryteriów do czego przyczyniło się celowe poluzowanie wymogów i następnie (globalny) obrót należnościami, oraz hipotecznymi listami zastawnymi ( mortage-backed securities).

Od osoby, która publicznie wyznaje, że nie żyje z tego, że jest ekonomistą nie oczekuję jednak więcej aniżeli przerostu formy nad treścią tym bardziej, że już wcześniej autor noty w sposób charakterystyczny dla teoretyków, aby nie powiedzieć amatorów, podważał oczywistą skuteczność teorii Elliott’a w prognozowaniu i na tym nieporozumieniu poprzestańmy skoro wówczas autor uchylił się od odpowiedzi na moje pytanie o dowody rzekomej negatywnej weryfikacji teorii Elliott’a. Tyle ode mnie, jako żyjącego “z tego”.

* sub-prime mortgage jest to kredyt hipoteczny o wyższym aniżeli standardowe oprocentowanie i szczególnie wysokim stopniu ryzyka jaki jest oczywistą konsekwencją udzielania kredytu kredytobiorcom o złej historii kredytowej, lub wręcz nie kwalifikujących się do kredytu

Ostatnio zmieniony przez Sierota o pt., 26/08/2011 - 12:19.
avatar użytkownika UPARTY

3. Poluzowanie polityki kredytowej

Poluzowanie polityki kredytowej w USA miało własnie na celu ożywienie rynku i próby "zagospodarowania" niehandlowych nieruchomości. Nie handlowy dom dla biednego. może trochę zapłaci, zawsze będzie to więcej niż nic. To była próba odsunięcia kryzysu w czasie. Gdyby nie złagodzono polityki kredytowej to wtedy nie 9 mln domów ( ile dobrze pamiętam ich liczbę) a byłoby bez nabywcy a pewnie ze 12-13. Co obrotu wątpliwymi zobowiązaniami to też jest dalszy skutek zmiany przyzwyczajeń. Każdy stara się jakoś pozbyć straty. Te ruchy ze stopami procentowymi, tanimi kredytami to już jest następstwo załamania rynku a nie przyczyna. Ku wyjaśnieniu zawodowo zajmuje się miedzy innymi prognozowaniem długoterminowym, ale robię to za własne pieniądze i własnymi pieniędzmi. Ja nie żyje z tego, ze jestem ekonomistą a z tego, że rozumiem trochę zjawiska ekonomiczne. A co do Eliotta, to zacząłem pisać o ekonomii więc z czasem i do niego dojdę.

uparty

avatar użytkownika UPARTY

4. przepraszam za podzieleni odpowiedzi na dwa ale tak wyszło.

Ponieważ ma jeszcze chwilę to w skrócie powiem w czym problem Chodzi o to, ze jak Pan zauważył choćby te wykresy ,które Pan pokazał, nie można na do nich stworzyć co-funkcji, nie można ich odwrócić, czyli zweryfikować. Chodzi o to że F(X)=y ale F(Y) nie równa się x NIe wiem gdzie jest tutaj znak "nie równa" się. Czyli nie można orzec czy zjawiska sa zależne od siebie na wzajem, od siebie w jakiś sposób, czy też ząleżne od trzeciego czynnika . Oczywiście, statystycznie rzec ujmując z dość dużym prawdopodobieństwem można niektóre zjawiska jego metodą zgadywać. Ale jest wyznaczanie tylko najbardziej prawdopodbnej wartości ( scenariusza ) zdarzeń i to w pewnym przybliżeniu.

uparty

avatar użytkownika mamakatarzyna

5. @UPARTY

Na początek dzięki za logiczny wykład ekonomiczny dotyczący wszak prostej sprawy; równowagi popytu i podaży.
Tu słuchałam z zainteresowaniem.

Natomiast co do wniosków i przyczyn kryzysu, to za tępa jestem, by zrozumieć. ;-)
Groch z kapustą, przepraszam, ale nic nie pojęłam. Diagnoz mamy pod dostatkiem, ale gorzej z programem i co ma do tego Objawienie?! Na podstawie Objawienia, Ewangelii powstała katolicka nauka społeczna, którą jako ekonomista powinien Pan dobrze znać zanim zacznie opowiadać o chęci wywyższania się i różnicach między godnością człowieka jako Osoby ludzkiej, stworzonej na obraz i podobieństwo Boga,a godnością jednostki wynikającą z sytemu społecznego.


Godność Osoby ludzkiej wynika z faktu, że jest się człowiekiem w chwili poczęcia, godność jednostki to cały system uwarunkowań politycznych, ekonomicznych i kulturowych.
Ale jak to powiązać z równowagą ekonomiczną i kryzysem, to doprawdy nie potrafię.;-)

avatar użytkownika mamakatarzyna

6. Dopowiedzenie

Pisząc - wysłuchałam - miałam na myśli 245 audycję Niepoprawnego Radia PL
http://niepoprawneradio.pl/audycja-245-niedzielna/

i punkt programu:
19:37 BLOG:Uparty (czyta JaWa) – Do Pani Gawryluk http://blogmedia24.pl/blog/731