Przesłanie Fatimskie.95 rocznica.

avatar użytkownika Nathanel

Zajmujemy się idiotami typu Palikota czy Niesiołowskiego. Gubimy, zapominamy o rzeczach najwazniejszych. Na swoja zgubę. Jeśli nie ...

Zajmujemy się idiotami typu Palikota czy Niesiołowskiego. Gubimy, zapominamy o rzeczach najwazniejszych. Na swoja zgubę. Jeśli nie będziemy czytać znakow czasów- zginiemy. Izraelici żadali od Jezusa "znaków". My je też otrzymujemy.

Autor poniższego tekstu : TRUCKER HIOB

Dzisiaj, gdy piszę te słowa, mija 95. rocznica pierwszego
objawienia Maryi w Fatimie. Rocznica przechodzi bez większego rozgłosu,
niektóre katolickie portale (o świeckich nawet nie wspominam) nawet
nie wspominają o tym. A szkoda, bo to bardzo ważna rocznica. Albo
raczej ważne wydarzenie, które warto nieustannie przypominać.

Mówiąc o świeckich portalach, parę dni temu powtarzały one wszystkie
słowa ojca Rydzyka, które miały paść w Toruniu, gdzie Ojciec Dyrektor
miał nazwać "idiotką" kobietę, która nawoływała do modlitwy, zamiast
demonstracji na rzecz TV Trwam. Nie wiem, czy te przekazy są prawdziwe,
ale wiem, że tak myśli wiele osób. Tak, jak Ojciec Dyrektor: Że
najważniejsze, to "coś robić", wyjść na ulice, protestować. Przedwczoraj
na moim forum także jeden z gości stwierdził, że "modlitwy już były i
nic nie dały, teraz czas działać". Cóż, pozwolę się z tym nie
zgodzić.

Nie zgodzę się z tym głównie dlatego, że nie wierzę, że "modlitwy
już były". Po prostu nie wierzę, że wszyscy ci, co głośno o tym mówią,
rzeczywiście z takim samym zapałem się modlili. Nie wierzę także, że
manifestacje zmienią cokolwiek. A modlitwy - jak najbardziej.

Wystarczy wspomnieć Bitwę pod Lepanto, czy w czasach nam bliższych
wymodlone ustąpienie reżimy Marcosa na Filipinach, albo zmianę rządów
na Węgrzech. To są owoce modlitwy. Konkretnie Modlitwy Różańcowej. Ale
tam miliony ludzi się modliły, a nie mówiły o tym, że trzeba (albo nie
trzeba) się modlić.

Przypomnijmy zatem o co nas prosiła Maryja w Fatimie? Dziś Dzień
Matki w USA. A Ona jest naszą Matką, tak, jak jest matką Hiacynty,
Łucji i Franciszka. Jak te dzieci, które Ją widziały, które z Nią
rozmawiały, odpowiedziały na Jej wezwanie? O co Ona je prosiła?

Zacytuję tu, nie pierwszy już raz na moim blogu, kilka fragmentów
wspomnień siostry Łucji o Hiacyncie i Franciszku Marto. Cytaty za
książką "Siostra Łucja mówi o Fatimie", wydanie trzecie 1989,
Vice-Postulcao, P-2496 Fatima, imprimatur biskup Albert Leirii:


"Kiedyśmy tego dnia przyszli na pastwisko, Hiacynta usiadła na kamieniu zamyślona.

– „Hiacynta, chodź się bawić!”

– „Dzisiaj nie chce mi się bawić”.

– „Dlaczego nie chce ci się bawić?”


– „Dlatego, że się zastanawiam. Ta Pani powiedziała nam, abyśmy
odmawiali różaniec i ponosili ofiary o nawrócenie grzeszników. [...] A
ofiary, jak mamy je ponieść?”

Franciszek wynalazł od razu sposób złożenia dobrej ofiary.

– „Damy nasz posiłek owcom i złożymy ofiary z jedzenia”.


W parę minut potem cały nasz posiłek został rozdzielony pomiędzy naszą
trzodę. I tak spędziliśmy ten dzień na czczo niczym najsurowszy kartuz.


Hiacynta tak wzięła sobie do serca ofiary za
nawrócenie grzeszników, że nie opuszczała żadnej okazji, jaka się
nadarzała. Były tam dzieci dwóch rodzin mieszkających w Moita , które
chodziły po prośbie. Spotkaliśmy je kiedyś idąc na pastwisko z naszą
trzodą. Hiacynta spostrzegłszy je powiedziała:

– „Dajmy tym biedakom nasz posiłek za nawrócenie grzeszników”.

I pobiegła im go zanieść. Po południu powiedziała mi, że jest głodna.
Było tam kilka drzew oliwkowych i dęby. Żołędzie były jeszcze
niedojrzałe. Mimo to uważałam, że możemy je jeść. Franciszek wspiął się
na drzewo oliwne, aby napełnić kieszenie, ale Hiacyncie przyszło do
głowy, że moglibyśmy jeść gorzkie żołędzie dębowe, aby ponieść ofiary. I
tak skosztowaliśmy tego popołudnia tej smacznej potrawy.


Dla Hiacynty była to jedna z jej normalnych ofiar. Zbierała żołędzie dębowe lub oliwki. Któregoś dnia powiedziałam jej:

– „Hiacynta, nie jedz tego, to bardzo gorzkie”.

– „Jem właśnie dlatego, że jest gorzkie. A tę ofiarę ponoszę za nawrócenie grzeszników”.


To nie były nasze jedyne ofiary postne.
Umówiliśmy się, że ile razy spotkamy te biedne dzieci, damy im nasze
jedzenie. A biedne dzieci, zadowolone z naszej jałmużny, starały się
spotkać nas i czekały na nas na drodze.

Kiedy je tylko zobaczyliśmy, Hiacynta biegła zanieść im nasz cały
posiłek dzienny, i to z taką radością, jak gdyby nie odczuwała jego
braku. W te dni naszym pokarmem były orzeszki pinii, korzonki z kwiatów
dzwonkowych, mające w korzeniu małą cebulkę wielkości oliwki, morwy,
grzyby i coś, co zrywaliśmy z korzeni, nie pamiętam, jak to się nazywa,
lub owoce, jeżeli były w pobliżu na polach naszych rodziców.

Hiacynta była niestrudzona w wynajdywaniu ofiar.
Któregoś dnia sąsiad nasz zaofiarował mojej matce pastwisko dla naszej
trzody. Ale było to daleko, a byliśmy w pełni lata. Moja matka tę hojną
ofiarę przyjęła i posłała mnie tam. Ponieważ w pobliżu był staw, gdzie
trzoda mogła się napić, więc sądziła, że byłoby dobrze, abyśmy w
cieniu drzew spędzili naszą przerwę obiadową.

Po drodze spotkaliśmy naszych kochanych biedaków i Hiacynta pobiegła,
aby dać jałmużnę. Dzień był piękny, ale słońce bardzo prażyło i wydawało
się, że na wyschniętej ziemi wszystko się spali.

Pragnienie dawało się we znaki, a nie było ani kropelki wody do picia.
Początkowo ofiarowaliśmy wspaniałomyślnie tę ofiarę za nawrócenie
grzeszników, ale gdy minęło południe, nie mogliśmy więcej wytrzymać.
Zaproponowałam wtedy moim towarzyszom pójść do pobliskiej miejscowości i
poprosić o trochę wody. Zgodzili się na moją propozycję, poszłam więc
zastukać do drzwi pewnej staruszki, która mi wręczyła dzbanek wody, a
także kawałek chleba, który przyjęłam z wdzięcznością i pobiegłam
podzielić się z moimi towarzyszami. Dałam od razu dzbanek Franciszkowi i
powiedziałam, żeby się napił.

– „Nie chcę” – odpowiedział.

– „Dlaczego?”

– „Chcę cierpieć za nawrócenie grzeszników”.

– „Hiacynta, napij się ty!”

– „Ja też chcę złożyć ofiarę za nawrócenie grzeszników”.


W rezultacie wylałam wszystką wodę w kamienne wyżłobienie, by owce
mogły się jej napić i odniosłam dzbanek właścicielce. Upał stawał się
coraz silniejszy. Koniki polne i świerszcze łączyły swe śpiewy z
rechotaniem żab w pobliskim stawie. Hiacynta osłabiona głodem i
pragnieniem powiedziała do mnie ze swą zwykłą prostotą:

– „Powiedz świerszczom i żabom, żeby się uspokoiły, tak mnie boli głowa!”

Potem zapytał się Franciszek:

– „Nie chcesz ofiarować tego bólu za grzeszników?”

Biedne dziecko ścisnęło głowę rączkami i odpowiedziało:

– „Tak, chcę. Niech śpiewają i rechoczą”.

Kiedyśmy po pewnym czasie zostali aresztowani,
najbardziej cierpiała Hiacynta wskutek nieobecności rodziców. Ze łzami
spływającymi po policzkach mówiła:

– „Ani twoi, ani moi rodzice nie przyszli nas odwiedzić. Nie dbają więcej o nas”.

– „Nie płacz – powiedział jej Franciszek. – Ofiarujemy to Jezusowi za grzeszników”.

I podniósłszy oczy i rączki do nieba, począł mówić modlitwę ofiarowania:

– „O mój Jezu, z miłości ku Tobie i za nawrócenie grzeszników”.

A Hiacynta dodała:

– „Również i za Ojca Świętego i jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciw Niepokalanemu Sercu Maryi”.

Kiedy po rozdzieleniu znowu umieścili nas we wspólnej celi więziennej,
mówiła, że wkrótce po nas przyjdą i zaczną nas smażyć. Hiacynta
zbliżyła się do okna, które wychodziło na targowisko z bydłem. Sądziłam
początkowo, że chciała rozerwać się widokiem, ale wkrótce przekonałam
się, że płakała. Przyprowadziłam ją do siebie i zapytałam, dlaczego
płacze.

– „Dlatego, że umrzemy nie
zobaczywszy ani naszych tatusiów, ani naszych mam” – odpowiedziała i ze
łzami spływającymi jej po policzkach dodała: – Chciałabym przynajmniej
zobaczyć moją mamę!”

– „A więc nie chcesz złożyć tej ofiary za nawrócenie grzeszników?”

– „Chcę, chcę!”

Ze łzami w oczach, wzniosła ręce i oczy do nieba i odmówiła modlitwę ofiarowania:


– „O mój Jezu, z miłości do Ciebie, za nawrócenie grzeszników, za Ojca
Świętego, i jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko
Niepokalanemu Sercu Maryi”.

Postanowiliśmy zatem odmówić nasz różaniec. Hiacynta
zdjęła medalik, który miała na szyi, poprosiła jednego z więźniów, aby
go powiesił na gwoździu na ścianie. Uklękliśmy przed tym medalikiem i
zaczęliśmy się modlić.

Więźniowie modlili
się wspólnie z nami, jeżeli w ogóle umieli się modlić; w każdym razie
klęczeli. Po skończeniu różańca Hiacynta powróciła do okna i płakała.

– „Hiacynto, nie chcesz złożyć tej ofiary Panu Jezusowi?”–

zapytałam ją.

– „Chcę, ale myślę o mojej mamie i płaczę mimo woli”.

Ponieważ Najświętsza Panna powiedziała nam, abyśmy składali również
nasze modlitwy i umartwienia za grzechy popełnione przeciw Niepokalanemu
Sercu Maryi, postanowiliśmy, że każdy z nas wybierze inną intencję.
Jeden za grzeszników, drugi za Ojca Świętego, a trzeci jako
zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu
Maryi. Jak tylko zrobiliśmy to postanowienie, zapytałam Hiacyntę, jaką
intencję chciałaby sobie wybrać?

– „Ja ofiaruję na wszystkie intencje, bo wszystkie mi się podobają”.

Po kilku dniach szliśmy z naszymi owieczkami po
drodze, na której znalazłam kawałek sznura od wozu. Podniosłam go i
dla żartu owinęłam sobie ramię. Zauważyłam, że ten sznur sprawia

mi dotkliwy ból. Powiedziałam wtedy do moich kuzynów:

– „Słuchajcie! To boli! moglibyśmy się nim wiązać i nosić na sobie jako umartwienie z miłości do Jezusa”.

Biedne dzieci przytaknęły memu pomysłowi i każdy z nas po przecięciu na
trzy części owiązał go sobie wokół bioder. Czy to grubość i szorstkość
sznura była temu winna, a może dlatego, że za mocno go związaliśmy, w każdym razie ten rodzaj pokuty sprawiał nam okropny ból. Hiacynta często nie mogła się powstrzymać od łez. Gdy
mówiłam, by go zdjęła, odpowiadała przecząco:

– „Nie! Chcę złożyć tę ofiarę Panu Jezusowi na zadośćuczynienie i za nawrócenie grzeszników”.


Innym razem bawiliśmy się zbierając po murach
chwasty, które gdy się je ściska w rękach, wydają trzask. Hiacynta
zbierając te chwasty, urwała niechcąco kilka pokrzyw, którymi się
poparzyła. Czując ból ścisnęła je jeszcze bardziej w rękach i
powiedziała do nas:

– „Patrzcie! Znowu coś, aby czynić pokutę!”

Od tej pory przyzwyczajaliśmy się do tego, by chłostać się czasem po nogach pokrzywami, aby Bogu jeszcze jedną złożyć ofiarę."


Może wystarczy tych cytatów. Pomyślmy o tych malutkich
przecież dzieciach. To nie było symboliczne odmówienie sobie loda, czy
cukierka przez rozpieszczane dziecko. Te dzieci już i tak miały trudne
życie, pracując od najmłodszych lat, pasąc owce i pomagając rodzicom w
gospodarstwie. A ofiary, które dobrowolnie na siebie przyjęły są wręcz
niesamowite. Trudno uwierzyć, a jednak... Ale jeżeli to właśnie było
tym, czego oczekiwała od nich Błogosławiona Dziewica Maryja, to jaką my z
tego powinniśmy wyciągnąć lekcję? Jeżeli te małe dzieci mogły tak
wiele dać, to czy dwa dni o chlebie i wodzie to jest naprawdę taka
wielka ofiara? Czy godzina modlitwy to aż tak dużo?


Jest tylko jedna skuteczna droga, by odmienić świat. Droga modlitwy i
wyrzeczeń, postów i ofiar. Nie ma innej drogi. Manifestacje, zadymy,
protesty - to ślepa uliczka, prowadząca donikąd. Tylko, że nam to tak
trudno jest zrozumieć.

Wszyscy pamiętamy Piłata, który zapytał kogo ma uwolnić: Jezusa, czy
Barabasza. Biblia nie mówi nam jednoznacznie kim Barabasz był, ale
wielu egzegetów i historyków twierdzi, że był on rewolucjonistą,
samozwańczym mesjaszem, który był oskarżony o rozniecanie zamieszek.
Pamiętajmy, że Żydzi właśnie w tamtych czasach oczekiwali mesjasza.
Znamy imiona kilku z nich, a z pewnością było ich więcej, lecz nie
wszyscy przeszli do historii. Barabasz prawdopodobnie był jednym z
nich. Dlatego chyba tak łatwo było faryzeuszom przekonać tłum, by go
zwolnił. Tłum bowiem chciał działania, walki, następcy Machabeuszy,
następcy wielkiego wojownika Dawida, który z niczego zbudował potęgę
Izraela. A Jezus? Jezus mówił o nawróceniu, o modlitwie, o odmianie
serca.

95 lat temu Maryja przyszła do nas z ważnym orędziem. Wybrała trójkę
malutkich dzieci, biednych pastuszków, na końcu świata, w zapadłej
wiosce, by im to orędzie przekazać. I dzieci te, w prostocie swego
serca, przyjęły je. Pokazały nam swoim przykładem czego Ona od nas
oczekuje. A my? A my czekamy na Barabasza.

Lepanto, Filipiny, Węgry pokazują, że modlitwą można wygrać
wszystko. A my, z uporem godnym lepszej sprawy upieramy się, że
skuteczniejsze będą obelgi pod adresem przeciwników, demonstracje, akcje
i zadymy. O wielka ludzka naiwności! Ale choćbym miał być ostatnim,
który to będzie głosił, będę to powtarzał do znudzenia: Tylko modlitwą i
postem można wyrzucić niektóre złe duchy. I dopóki tego wszyscy nie
zrozumiemy, będziemy zawsze stali na straconej pozycji. Bo w obelgach i
zadymach nigdy nie prześcigniemy naszych adwersarzy.

Przed tygodniem usłyszeliśmy w Kościele takie słowa Pana Jezusa:

Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym,
który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina,
a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc
obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do
was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja /będę trwał/ w was. Podobnie jak latorośl
nie może przynosić owocu sama z siebie - o ile nie trwa w winnym
krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem
krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten
przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten,
kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I
zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać
będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam
się spełni.
(J 15, 1-7)
Beze Mnie nic nie możecie uczynić. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a
słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się
spełni.

Amen.

www.wspolnotamarto.com
 

AUTOR: Trucker Hiob katolik.us/index.php

Przesłanie przybliżył:

 

Etykietowanie:

8 komentarzy

avatar użytkownika guantanamera

1. Odczuwam po prostu wstyd

Kiedy czytam o ponoszonych przez te małe dzieci trudnych i bolesnych ofiarach jest mi po prostu wstyd.
Był czas kiedy umiałam pościć w intencji Polski. A potem uznałam, że wszystko idzie w dobrą stronę i takie ofiary są już niepotrzebne. Tak daleko odeszłam od tamtej wizji ratunku dla Polski i świata, a jest ona przecież jedyną skuteczną...

avatar użytkownika Jacek Mruk

2. Nie widzę odzewu , a zainteresowanie też małe

Czyżby i na prawicy były dusze ospałe?
Modlitwy moc jest wielka, wiedzą to wierzący
Gubią się bez niej wszyscy ludzie wątpiący
Módlmy się i prośmy Boga o wsparcie
By nasze dusze nie poszły na pożarcie
Przez ogień piekielny ,gdy opuścimy Świat obecny
Przepełniony chaosem i dusz wielu niecnych
Pozdrawiam

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

3. Pan Nathanel

Szanowny Panie,

Proszę wybaczyć ale ja jutro napisze o Fatimie "Tajemnice Fatimskie"

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Nathanel

4. Nie wybaczę bo nic nie mam do wybaczenia

Natomiast będę wdzięczny ja i inni. Społeczeństwo wpadło w letrag. W sprawach wiary zachowuje się jak lunatyk- bezrozumnie, bez uczucia .Nasze dusze są , jak napisał pan Jacek Mruk - ospałe.

Pozdrawiam

avatar użytkownika intix

5. Nathanel

Witam.
...Mówiąc o świeckich portalach, parę dni temu powtarzały one wszystkie
słowa ojca Rydzyka, które miały paść w Toruniu, gdzie Ojciec Dyrektor
miał nazwać "idiotką" kobietę, która nawoływała do modlitwy, zamiast
demonstracji na rzecz TV Trwam. Nie wiem, czy te przekazy są prawdziwe,
ale wiem, że tak myśli wiele osób. Tak, jak Ojciec Dyrektor: Że
najważniejsze, to "coś robić", wyjść na ulice, protestować. Przedwczoraj
na moim forum także jeden z gości stwierdził, że "modlitwy już były i
nic nie dały, teraz czas działać". Cóż, pozwolę się z tym nie
zgodzić..."
***
Tu padają bardzo ważne wypowiedzi.
Przed podaniem dalej do publicznej wiadomości, przed powielaniem ich, ja sprawdziłabym ich wiarygodność... tym razem ja pozwolę sobie nie zgodzić się z powielaniem informacji, których autor wpisu nie jest pewien...

Nie mogę uwierzyć, że o.Rydzyk nazwał "idiotką" kobietę nawołującą do modlitwy...
Nie uwierzę w to, ponieważ o.Rydzyk, Sam nieustannie wzywa do modlitwy...

Ataków na Kościół jest baaardzo wiele... na Radio Maryja i TV Trwam także...
Czy musimy brać w TYM udział...?

***
Dziękuję natomiast za przypomnienie o 95 Rocznicy Objawień w Fatimie... mimo, iż to też jest przekazane z pewnym wyrzutem...
Każdy z Nas... Każdy z Nas ma możliwość wypowiedzi na forach, w każdej chwili możemy się wypowiadać...
Jeżeli z jakichś względów nie możemy sami zrobić nowego wpisu, można przywołać, dla przypomnienia wpis już istniejący, odpowiednim komentarzem, lub zrobić to co zrobiłeś Ty... za co dziękuję, ale wyrzut... po co...?
Jesteśmy Wspólnotą, dajmy coś od siebie i wspierajmy się wzajemnie...
I módlmy się, także na paciorkach  Różańca Św. .... za Ojczyznę... za Świat...  i o odnowę moralną Naszego Narodu...
Przepraszam za tak szczerą wypowiedź, ale taką odczuwałam potrzebę...

***
Pozdrawiam serdecznie...



avatar użytkownika Maryla

7. i po co powielać to szambo?

"Mówiąc o świeckich portalach, parę dni temu powtarzały one wszystkie
słowa ojca Rydzyka, które miały paść w Toruniu, gdzie Ojciec Dyrektor
miał nazwać "idiotką" kobietę, która nawoływała do modlitwy, zamiast
demonstracji na rzecz TV Trwam. Nie wiem, czy te przekazy są prawdziwe,"

oczywiście , ze nie sa prawdziwe, to łajdus lewacki prowadzący bloga Ojciec Dyrektor nasmarował to kłamstwo na swoim blogu, a szmondactwo medialne od GW po der Dziennik rozniosło to jak zwykle, jako prawdę objawioną.

I po co pisac "nie wiem, czy prawdziwe" i powoływac sie na chłam, jak mozna sprawdzić przez wyszukiwarkę, kto i po co to napisał?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Nathanel

8. Tematem notki jest przesłanie Fatimskie

Ale nikt tego nie zauważa. Oczy przesłonione detalem, który autor podał jako przykład oszustwa i manipulacji.