Zabawa w kotka i myszkę, czyli wolność prasy w III RP

avatar użytkownika elig

  Motto:

  "Oczywiście, każdy wie, że w Warszawie, gdziekolwiek spluniesz, masz osiemdziesiąt procent szans trafić w oko bezrobotnego dziennikarza. Ale bezrobotny dziennikarz z gazety prawicowej to przypadek jeszcze bardziej beznadziejny niż jakikolwiek inny. Polityczna poprawność narzuca w tej branży ruch jednokierunkowy: do prawicowego pisma możesz przyjść skąd wola, ale z niego droga wiedzie już tylko do pisma jeszcze bardziej prawicowego.".

  Rafał Ziemkiewicz "Pobożne życzenie", maj 2002 /TUTAJ/

  Ostatnio wszyscy zajmują się zniszczeniem przez Grzegorza Hajdarowicza dziennika "Rzeczpospolita" i tygodnika "Uważam Rze", które zakupił on dość niedawno od angielskiej firmy Mecom. Mało kto pamięta jednak, że coś całkiem podobnego zdarzyło się już w roku 1996 i od tego czasu takie rzeczy stały się normą w III RP. Oto trochę historii:

  W latach 1993-1996 dziennik "Życie Warszawy" był zdecydowanie antyrządowy, a władzę sprawowało wtedy SLD do spółki z PSL. Właścicielem gazety był Włoch Nicole Grauso, a redaktorem naczelnym Tomasz Wołek. Nicole Grauso sprzedał w 1996 "Życie Warszawy" Zbigniewowi Jakubasowi, który zmienił od razu redakcję i linię pisma.

  Tomasz Wołek i jego ludzie nie poddali się i założyli nowy dziennik "Życie" zwane też "Życiem z kropką" Zasłynęło ono artykułem "Wakacje z agentem", ujawniającym powiązania Aleksandra Kwaśniewskiego z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem. Jego wydawcą był Dom Wydawniczy "Wolne słowo". W roku 2001 gazeta została sprzedana firmie 4media, która wymieniła redaktora naczelnego na Pawła Fąfarę. Błyskawicznie doprowadził on pismo do upadku. Tomasz Wołek próbowal jeszcze reaktywować "Życie" w latach 2004-2005, ale bez większego powodzenia.

  W roku 2006 na rynek prasy w Polsce weszło niemieckie wydawnictwo Axel Springer i założyło "Dziennik". Był on początkowo również przeciwnikiem mainstreamu. Redaktorem naczelnym był Robert Krasowski. Axel Springer sprzedał "Dziennik" polskiej firmie INFOR.PL /założonej w 1987 r./ W 2009 Krasowskiego zastąpił Michał Kobosko, wkrótce "Dziennik' został połączony z "Gazetą Prawną", a potem w ogóle znikł z rynku.

  Przejdę teraz do tygodników. Pierwszym przykładem jest "Wprost", będący dziełem i własnością Marka Króla. Powstał on w 1989 r., gdy Marek Król był jeszcze sekretarzem KC PZPR. Jego pismo zawsze jednak odznaczało się pewna niezależnością, a w latach 2007-2010, gdy kierował nim Stanisław Janecki, był wręcz w opozycji do władz. Między innymi "Wprost" ujawnił kulisy afery stoczniowej /tej z "inwestorem z Kataru"/. W roku 2010 Marek Król był zmuszony do sprzedaży "Wprost" Platformie Mediowa Point Group. Pozbyto się szybko Marka Króla i mianowano Tomasza Lisa. Dzięki jego telewizyjnej popularności tygodnik istnieje do dziś, ale stał się już częścią mainstreamu.

  Można tu jeszcze wspomnieć o tygodniku "Ozon" wychodzącym od kwietnia 2005 do lipca 2006. Tu wydawcą byl Janusz Palikot i jego Ozon Media. Pismo sprzedawało sie w ilości 40-60 tys. egzemplarzy. Dla Palikota bylo to jednak za malo i zamknał "Ozon".

  Jak więc widzimy metoda zastosowana wobec "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze została uprzednio już czterokrotnie sprawdzona /pięciokrotnie, jeśli liczyć "Ozon"/. Wydawanie opozycyjnej prasy w III RP przypomina zabawę kotka z myszką, przy czym myszką są antysystemowe prawicowe pisma, a kotem - rządząca oligarchia. Najpierw odcina się niepokorne gazety od reklam i wytacza rujnujące procesy, a potem któraś z firm należących do sitwy dokonuje wrogiego przejęcia. Wkrótce potem tytuł jest likwidowany /nie dotyczy "Wprost"/.

  Dlatego też nie ma co się dziwić, że Hajdarowicz niszczy "Rz" oraz "Uważam Rze". On właśnie po to został wynajety. Oligarchiczna władza nie jest w stanie dłużej niż kilka lat wytrzymać tego, że ktoś stara się ujawniać jej sprawki. Opozycyjne "Życie" przetrwało 5 lat, tyle samo "Rz" Lisickiego. "Dziennik" Krasowskiego - 3 lata, tyle co "Wprost" Janeckiego i "Życie Warszawy" Wołka. "Uważam Rze" istniało 22 miesiące, a "Ozon" tylko 15 miesięcy.

  Chlubnym wyjątkiem od tej reguły jest "Gazeta Polska" kierowana przez Tomasza Sakiewicza. Działa pod jego wodzą już ponad 7 lat i zamieniła się w istny kombajn, który składa się z dziennika "Gazeta Polska Codziennie", miesięcznika "Nowe Państwo", portali internetowych Niezalezna.pl oraz Naszeblogi.pl, a przede wszystkim z ponad 300 Klubów Gazety Polskiej. Można tylko życzyć dalszych sukcesów red. Sakiewiczowi i jego przedsięwzięciom.

5 komentarzy

avatar użytkownika kazef

1. @elig

Nie bardzo rozumiem tej wyjątkowości "Gazety Polskiej".
Z dzienników parę dobrych lat wychodzi juz "Nasz Dziennik", z tygodników "Niedziela", "Gość Niedzielny", "Nasza Polska".
Czemu Pani to pomija?

avatar użytkownika Unicorn

2. Uprzedziłeś mnie :)

Uprzedziłeś mnie :)

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika elig

3. @kazef i Unicorn

"Nasz Dziennik", "Niedzielę" i "Gościa Niedzielnego" pominęłam celowo, bo to prasa katolicka, a nie społeczno-polityczna. W przeciwieństwie do tej ostatniej ma ona oparcie w Kościele /lub przynajmniej w zakonach/. Przyznam się, że o "Naszej Polsce" nic nie wiem. Zresztą celem mojej notki nie było opisanie wszystkich możliwych gazet, tylko pokazanie, iż takie sytuacje jak z Hajdarowiczem zdarzały się już nieraz, a nawet stały się rutynową metodą działania establishmentu.

avatar użytkownika Unicorn

4. Czy ja wiem? Ostatnie dwa

Czy ja wiem? Ostatnie dwa tytuły tak ale Nasz Dziennik ładnie się zmienia i wychodzi do oficjalnego nurtu mediów. Pamiętam sprawę z Życiem, było głośno o tym.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika amica

5. Z pozytywów

Z pozytywów są ... ludzie. Kaczyńscy mieli oparcie w sensownej drużynie ludzi i autorytetów, których trzon zginął w Smoleńsku, Religa zmarł, Gilowska choruje, harcownicy propagandowi się rozsypali. Lepiej jest z piórami. Ustaliła się grupa niezależnych, inteligentnych konserwatywnych dziennikarzy jak Warzecha, Mazurek, Świetlik, Ziemkiewicz, Gmyz, Lisicki, ba Zaremba czyli zespół URze i nie tylko. Wołek, Lis, nie mówiąc o Palikocie są podhakowani lub zauroczeni wizją bycia celebrytami. O ile nie będzie kolejnego lotu Tupolewem mimo psucia nerwów i gnebienia procesami itp. nowi konserwatyści robia wrażenie mniej wrażliwych na bat i marchewkę, przynajmniej dokąd mamy miękki reżym i nie zagraża on ich bliskim.