Polemika z prof. Glińskim

avatar użytkownika UPARTY

 

To dobrze, że Prof Gliński zaczął mówić o wojnie polsko-polskiej, szkoda jednak, że dopiero teraz. Wojna ta bowiem zaczęła się w 2005 roku, po podwójnym zwycięstwie PiS w wyborach parlamentarnych i prezydenckich.

Dlaczego jednak zauważono to tak późno, dlaczego dopuściliśmy do tak dużych strat ekonomicznych i kulturowych, dlaczego nie broniliśmy swojego? Myślę, że problem leży w metodzie analizy zjawisk społecznych.

Wbrew pozorom ludzie w większości mają spójny światopogląd i całkiem sprawnie myślą. Inną natomiast sprawą jest werbalizacja ich poglądów. Kiedyś mówiło się, że ludzie co innego myślą, co innego mówią a jeszcze co innego robią. Tak się w naszym kraju porobiło i tak jest. Trzeba więc brać to pod uwagę we wszystkich analizach rzeczywistości, co jest trudne, bo skąd można wiedzieć co ludzie myślą, skoro mówią co innego? Trzeba więc zrobić jakieś założenia a następnie je weryfikować mając na względzie spójność wewnętrzną światopoglądu ludzi.

Można więc przyjąć, że ludzie myślą o poprawie swego losu albo przynajmniej o zachowaniu status quo a robią to co się im opłaca lub to co muszą dla obrony swego statusu quo w danej sytuacji zrobić. W końcu modlimy się o nasz chleb powszedni a intencje mszalne dotyczą głownie braku pieniędzy i poprawy zdrowia. Czy ktoś może powiedzieć, że tego nie wie?

I teraz najważniejsze - dotyczy zarówno tych malutkich jak i tych wielkich, chyba, że są zadowoleni z własnego miejsca w życiu i nie boją się o przyszłość. Wtedy rzeczywiście mogą zachowywać się trochę inaczej, ale tych jest mało.

Wracając jednak do naszych realiów. Otóż wszyscy, zarówno ci co w 2005 roku głosowali na PO jak i na PiS głosowali na Popis, który wydawał się przed wyborami oczywistością, o czym przekonywali zwłaszcza działacze PO. Ku pewnemu, w sumie powszechnemu, zaskoczeniu do koalicji z PO nie doszło, bo .... i tu pamiętam wypowiedź J.Rokity, który tę koalicję negocjował, że nie udało się “zrównoważyć w rządzie faktu, iż prezydent jest również z Pisu”. Pierwszy jednak poinformował o tym, że nie będzie koalicji z PiS`em B.Komorowski w TVP już w dniu wyborów., wtedy chyba jeszcze w TVP 3 a może już Info- tego nie pamiętam.

Ta wypowiedź uświadomiła mi, że zaczęła się wojna polsko-polska. Skąd to wiedziałem? Bo .... nie powiedział dlaczego! Oznaczało to tylko jedno, że motywy jakim się kierowało się przywództwo PO były trudne do zaakceptowania dla wyborców, że ich ujawnienie by im szkodziło!

Dla mnie oznaczało to, że środowisko PO zbuntowało się przeciwko regułom demokracji, że postanowiło zlekceważyć głos przytłaczającej większości wyborców, która chciała PoPisu. Reszta to już nieuchronne konsekwencje tego kroku. Każdy bunt ma swoją dynamikę i nic się na to nie poradzi. Tylko, że mało kto zdawał sobie sprawę z tego, że jest coś co można nazwać “nieuchronnymi konsekwencjami”.

Po pierwsze musieli oni zrzucić winę za fiasko Popisu na PiS. Ponieważ nie mogli podać prawdziwych powodów swojej decyzji to musieli zacząć kłamać i obrzydzić ludziom PiS. Po pierwszych wypowiedziach w tym kierunku byli już związani swoją retoryką i tak krok po kroku doszliśmy do Smoleńska i dzisiejszego stanu rzeczy spraw publicznych.
Czy można było temu zapobiec- tak o ile od razu zarzuciło by się PO bunt przeciw wynikom wyborów, bunt przeciwko środowisku postsolidarnościowemu i zażądało się od społeczeństwa sankcji wobec buntowników. Tego jednak nie uczyniono, a teraz jest to o wiele trudniejsze.

Najpierw o co jest ta wojna. Otóż ta wojna jest o rozumienie systemu społecznego, o rozumienie pojęcia demokracji, o to jaki styl życia, jakie cechy osobowościowe będą premiowane w naszym kraju władzą i pieniędzmi a jakie wykluczeniem społecznym.

W 2005 roku okazało się , że demokracja dla PO i jej członków to sposób realizacji swoich interesów a dla PiS gotowość do odstąpienia od ich realizacji na rzecz dobra wspólnego, najpierw partnera w rządzie a później całego kraju określonego metodą większościową. Tych dwóch postaw nie da się pogodzić w jednej strukturze organizacyjnej czy politycznej. To nie jest nowy problem, który nagle wybuchł w 2005 roku, bo było go widać wcześniej.

Po raz pierwszy po stronie postsolidarnościowej ten problem był widoczny w Konwencie św. Katarzyny, który miał wyłonić niezależnego kandydata na Prezydenta Polski. Problem tam polegał na tym, że zgodnie z jego założeniami, wszyscy, którzy przystąpili do konwentu deklarowali, iż sami z siebie nie chcą być kandydatem na prezydenta i dla tego godzą się na to, by we wspólnej dyskusji zastanowić się, kto z nich może być najlepszy. Oznaczało to, że brak nominacji ze strony Konwentu miał skutkować powstrzymaniem się od uczestnictwa w wyborach! To był warunek początkowy.

Nie mniej jednak część z uczestników tego przedsięwzięcia, dokładnie dwoje, uważało, że Konwent jest to dla nich jedna z dróg do nominacji, do uzyskania przewagi nad innymi.
Obydwoje mimo braku nominacji ze strony Konwentu wystartowali jednak w wyborach i ponieśli sromotne klęski a przez to dopuścili postkomunistów do samodzielnej władzy w Polsce.

Byłem przekonany, że ponieważ jedna z tych osób była później prominentnym działaczem PO, to nie powtórzy tego błędu i będzie się czuła zobowiązana wcześniejszymi swoimi deklaracjami, że obserwatorzy życie politycznego z łatwością znajdą analogie między deklaracjami o Popisie a Konwentem i zostanie to wytknięte.

Tak się jednak nie stało i PO, mimo wcześniejszych deklaracji, odmówiło wejścia w koalicję z Pisem i nie została za to zlinczowana medialnie mimo, że po jej decyzji było widać wyraźnie, że nie chciała zmieniać Polski na lepsze a jedynie użyć PiS`u do legitymizacji swoich planów. Jako partia mniejsza nie mogła tego zrobić, bo nie miała możliwości realizacji swoich planów, a nie godziła się na reformy proponowane przez PiS.
Zorientowałem się wtedy, że to towarzystwo chce rządzić kosztem Polaków a nie dla Polaków i to powinno zaalarmować przede wszystkim środowisko naukowe nawykłe do myślenia abstrakcyjnego i przekładania go na wnioski praktyczne. Było przecież oczywiste, że konsekwencją tego sposobu myślenia będzie i stopniowa likwidacja wyższych uczelni z powodów ekonomicznych. Państwo nie będzie miało pieniędzy na uczelnie, bo wyda je na inne cele a ludzie nie będą mieli pieniędzy na to, by opłacić swoim dzieciom studia , bo państwo zabierz im wszystko co się da. Jeśli ktoś chce żyć kosztem drugiego, to gdzie jest granica jego chciwości? Nie ma takiej granicy. Każdy wydatek można przecież jakoś uzasadnić. W rezultacie nomen omen filozofowie uniwersyteccy piszą teraz listy do premiera, że jeśli ustaną szczodre dotacje państwowe i nie będzie można za darmo studiować drugiego kierunku, to wydziały filozofii znikną z uniwersytetów. Oczywiście mają rację, te wydziały znikną jako pierwsze ale los pozostałych nie jest pewniejszy. Jeśli bowiem nawet oni nie zauważyli na czas, że doktryna spajająca PO jest aspołeczna z zasady zakłada lekceważenie interesu publicznego, w tym ich własnego, to tacy filozofowie są rzeczywiście nie potrzebni.

W 2005 roku, w momencie buntu PO przestało być z resztą postrzegane jako partia postsolidarnościowa a stała się partią układu. Układ zobaczył, że jest partia do niego podobna mentalnie i ją poparł. PiS nie musiał przytulać się do Wałęsy, bo jego okolicznościowość była oczywista i wynikała z działań a nie z deklaracji. PO zaś musiała uzyskać “zaświadczenie o pochodzeniu” i stąd tak ważny dla niej był Wałęsa. Oczywiście obecność w jej szeregach czy to Smirnowa, czy Rulewskiego bardzo to ułatwiała, nie mówiąc o Mężydle.

PO w praktyce bowiem zaczęła bowiem reprezentować tych ludzi, których życie polega na tym, by wywyższyć się nad innych a przez to przymusić ich do świadczeń na swoją rzecz oraz tych co godzą się żyć w takim społeczeństwie. Takiej definicji leminga jednak nigdy nie było. Nigdy się nie mówiło o lemingach jako o socjopatach mimo, że powinno się ich tak traktować.

W sensie ustrojowym wokół PO skupili się ludzie, którzy Sejm uważają za arenę na której ścierają się interesy poszczególnych ludzi a nie miejsce, w którym nie występują interesy prywatne a jedynie interes publiczny. Gdzie byli nasi konstytucjonaliści, gdy ten system się kształtował? Przecież on jest zaprzeczeniem jakiegokolwiek porządku prawnego.

Co prawda prof Gliński zauważa przemożną chęć wywyższenia się ludzi jako motyw działania PO ale jednak robi pewien błąd. Błąd pana prof Glińskiego polega na tym, że on uważa wywyższenie się platformersów za cel ich działania a w rzeczywistości jest środkiem do celu jakim są pieniądze potrzebne do tego by mogli odmienić swoje życie na lepsze.

Oczywiście wiąże się się to z przyzwoleniem korupcyjnym. Bo skoro partia polityczna poprzez swoich posłów załatwia czyjeś interesy i ma on z tego dochód, to dlaczego osoby, które o tym decydują nie mają mieć w tym swoje doli? W tym ujęciu korupcja jest wyrazem sprawiedliwości społecznej a nie jest niczym nagannym i dla tego nie jest de facto zwalczana. Dla ludzi tak myślących dojście PiS`u do władzy to praktycznie było i jest zagrożeniem śmiertelnym, więc cieszą się gdy umieramy ( vide red Klarenbach z TVP). Spójne i logiczne- prawda.

Co to za ludzie? To ludzie którzy specjalizują w wywyższaniu się ponad innych i to od pokoleń. Im chodziło o to by być bliżej okupanta, którego głównym celem było czerpanie korzyści materialnych z okupacji naszego kraju a osoby, które mu tych pieniędzy przysparzały otrzymywały za to procent. Jeśli nie mogli z powodu zajmowanego stanowiska mieć wpływów korupcyjnych to jeździli do Rosji i tam za małe pieniądze kupowali złoto, brylanty czy dzieła sztuki (głownie ikony) i sprzedając je w Polsce mieli dochód proporcjonalny do ich wkładu w dojenie kraju. Czy ktoś o tym nie wiedział?
Ich pierwszym i najważniejszym zadaniem było wprowadzenie sytemu wyzysku społecznego w kraju. Chodziło o to, by jeden zabierał efekty pracy drugiemu i je gromadził. W następnym kroku te efekty pracy były zabierane przez silniejszych i transferowane do Rosji jako nasz wkład w RWPG, Pakt Warszawski czy co tam jeszcze innego. W tej chwili są transferowane do potężnych korporacji ale tylko dzięki temu, że w kraju istnieje system wyzysku kolonialnego utrwalany przez lemingów.
W slangu działaczy partyjnych jeszcze w latach 80-tych ludzie dzieli się kobiety i mężczyzn. Przy czym kobietami byli ci, których można było wyj....ć. Robolami zaś byli ci, którzy odmawiali świadczeń bez pieniędzy.

Tak było od początku komunizmu w Polsce. Mam relację ze spotkania dwóch działaczy partyjnych pod koniec lat 50-tych, na którym wysokiej rangi działacz partyjny żalił się koledze, że musi jechać na Śląsk dekorować przodowników pracy. Miał przy sobie teczkę z orderami. Ponieważ obaj byli Żydami z Rosji to i akcent narodowy był ważny. Otóż ten co jechał na Śląsk nie mógł się nadziwić, że ci głupi Polacy pracują za takie blaszki! Teraz nawet orderów nie dają bo po co?

W połowie lat 80-tych, gdy było już oczywiste, że cały Blok Wschodni splajtował, że zużyli wszystkie jego zasoby i gotową strukturę wyzysku społecznego zaproponowali zachodnim koncernom a oferta została przyjęta. Stąd np. Ikea swój pierwszy sklep otworzyła w Warszawie w drugiej połowie lat 80-tych i w tym czasie miała już przyrzeczony teren w Jankach, przy drodze wyjazdowej z Warszawy w miejscu, gdzie rozchodzą się drogi na Kraków i Katowice. W tym czasie najlepszy punkt na tego typu inwestycję w Polsce. Tak samo Fiat już w drugiej połowie lat 80-tych zawarł umowę, która zobowiązywała de facto państwo polskie do przekazania fiatowi fabryki w Bielsku praktycznie za darmo. Przy czym podaje tylko informacje, które były podane do publicznej wiadomości. Były one publikowane w piśmie “Przegląd Techniczny Innowacje” oraz w biuletynach CINTE.

Oczywiście w zamian firmy te miały zatrudniać wskazane osoby. Czy np. Młody Wiatr znał się na handlu detalicznym by firma Billa miała z niego pożytek? Oczywiście, że nie ale dobre lokalizacje dla sklepów mógł załatwić, więc w tej firmie pracował. W ten sposób system PRL został przez kadrę okupacyjną oddany w inne ręce oczywiście za pieniądze.

Czy można to łatwo zmienić. Czy można to zmienić bez krwawej rewolucji. Można. Zacząć należy od zmiany formy prawnej zatrudnienia w administracji i sferze budżetowej. Otóż ludzie pobierający pieniądze z budżetu nie powinni być traktowani identycznie jak pracownicy, bo charakter ich wynagrodzenia jest inny. Oni dostają odszkodowanie za nie zajmowanie się swoimi sprawami, gdyż mają zajmować się sprawami publicznymi. Jest to ważne, bo jeśli urzędnik lub nauczyciel zostanie “złapany” na realizacji swoich interesów emocjonalnych lub finansowych to w sposób oczywisty traci prawo do odszkodowania za nie zajmowanie się swoimi sprawami. Obecnie zaś zasłania się prawami człowieka, obywatela itp.
Co ważne, wprowadzenie tej zasady przywróciło by deklarowaną w konstytucji równość obywateli wobec prawa. Obecnie ta równość nie jest zachowana. Po to by na rynku pojawiła się choćby jedna złotówka najpierw musi być wyprodukowany towar o tej wartości, inaczej następuje druk “pustych pieniędzy”, co przerabialiśmy i nie będę tego już teraz tłumaczył. Czyli osoba zajmująca się produkcją dóbr i usług wymienialnych musi spełniać swoja pracą oczekiwania społeczne a nie swoje zachcianki. Dalszą konsekwencją tego jest pewna oczywistość, czyli to, że wszystkie pieniądze na rynku są własnością tylko i wyłącznie producentów dóbr i usług wymienialnych. Z czego więc mają żyć policjanci, żołnierze, urzędnicy? To oczywiste, z tych pieniędzy, bo przecież żaden producent dóbr i usług wymienialnych sam się nie ochroni, sam swoich dzieci nie nauczy, zwłaszcza innego zawodu niż sam wykonuje. Za co więc płaci on sferze budżetowej- za realizacje jego interesów.
Można powiedzieć, ze przecież i nauczyciel i urzędnik płacą tak samo podatki, więc w tym zakresie są równi producentowi dóbr i usług wymienialnych. To jednak jest nie prawda. Wszystkie bowiem pieniądze jaki dostają z budżetu to są właśnie podatki, czyli oni nic nie płacą a jedynie mają zmniejszone świadczenia. Nie ma więc żadnego uzasadnienia by ci ludzie mogli samodzielnie decydować co w pracy robią a zwłaszcza po co. Dla tego żaden kraj członkowski UE nie może potrącać podatku dochodowego od pensji urzędników UE. Uzasadnieniem jest to, ze nie może on tymi podatkami zmniejszać swego wkładu w budżet Unii. To samo rozumowanie należy zastosować i w kraju.
Co do zaś funkcji socjalnej podatku dochodowego, zwłaszcza w przypadkach, gdy ktoś ma dochody z dwóch źródeł, to wypłacane wynagrodzenie netto powinno zmniejszać kwotę wolną od podatku. Kwota wolna ( skala podatkowa) bowiem jest kwintesencją funkcji socjalnej podatku dochodowego.
Takie ujęcie kwestii zarobków daje innym prawną możliwość wymuszenia na urzędnikach działania w interesie publicznym.
Oczywiście musi to być obudowane innymi jeszcze zmianami w prawie ale ze względu na obszerność tematu o tym innym razem.
Podsumowując. Dobrze, że zaczęła się dyskusja o wojnie polsko-polskiej, choć szkoda, ze tak późno sprawy zostały nazwane po imieniu.

 

Etykietowanie:

10 komentarzy

avatar użytkownika kazef

1. @Uparty

Pierwszy jednak poinformował o tym, że nie będzie koalicji z PiS`em B.Komorowski w TVP już w dniu wyborów., wtedy chyba jeszcze w TVP 3 a może już Info- tego nie pamiętam.


Cieszę się bardzo, że to przypomniałeś. To było wtedy bardzo znamienne, jak obuchem w łeb. Wszyscy do kamer zwyczajowo gratulowali PiS zwycięstwa w wyborach, nawet polityczni przeciwnicy. Bo tak wypada, bo tak się przyjęło. Jeden Komorowski był wyraźnie wściekły, widmo ujawnienia spraw z WSI już go dopadło, zatruło mózg, nie był w stanie wykrztusić z siebie jednego kurtuazyjnego słowa, jedynie nienawistny, z trudem hamowany atak furii. Gdybym miał powiedzieć od czego zaczęła się goebbelsowska nagonka na partię i ludzi, którzy wygrali wybory, i na tych, którzy na nich głosowali, to właśnie wskazałbym ten moment. Na tamtą wypowiedż.
Bezskutecznie poszukiwałem jej kiedyś w internecie. Byłaby dziś bezcenna.

avatar użytkownika michael

2. UPARTY - czasem byłoby dobrze pisząc polemike, podać link

do dzieła, z którym polemista polemizuje:

http://niezalezna.pl/50013-prof-piotr-glinski-o-przemocy-w-polityce-mamy-wojne

Prof. Piotr Gliński o przemocy w polityce: "Mamy wojnę"

avatar użytkownika michael

3. No i merytoryczna polemika z obu autorami.

Stan wojny jest faktem, pisałem o tym wielokrotnie. TERAZ JEST WOJNA.
JEST WOJNA - to fakt.
I teraz pojawia się następujacy problem:
JEŚLI JEST TO WOJNA PRZECIWKO NAM  

To co mamy robić, aby tej wojny 
A) Nie przegrać?
B) Aby w tej wojnie zwyciężyć?
To są dwie różne strategie, tak jak różni się OBRONA od ATAKU.

Ale skuteczność obu tych strategii bardzo mocno zależy od prawidłowej diagnozy, językiem wojskowym mówiąc, zależy od trafnego rozpoznania pola walki.

A) I niestety, uważam, że prof. Gliński w miarę trafnie opisuje objawy tej wojny, jednak prawie wcale nie zastanawiając się nad tym skąd ta wojna sie wzięła - dlatego Jego ocena jest po prostu przyczynkowa, i w sumie bardzo myląca, choć zbiera w jednym miejscu coś, co dla wielu jest wręcz niewiarygodne.
Niestety, zbyt wielu polskich obywateli uwierzyło w oszustwo polskiej demokracji i wierzy w polską rzekomą niepodległość i sielankę polskiej niby demokracji. 

B) Ale UPARTY, jesteś mój drogi przyjacielu w całkowitym błędzie w rozpoznaniu tego kto z kim i od kiedy walczy.

W komentarzu trudno jest o fundamentalne wywody, ale co byś powiedział, gdybym powiedział, że Bill Gebert, twórca komunistycznej Partii USA w czasach jeszcze przed wybuchem II Wojny Światowej walczył w tej samej wojnie przeciwko Polsce?

Czy można przyjąć, że może POLREWKOM i wojna polsko-sowiecka roku 1920 była jedną z kampanii tej samej wojny? 

Ha?
Co ty na to?
 

avatar użytkownika UPARTY

4. @michael

Masz rację. To rzeczywiście jest tylko kolejna kampania wielkiej wojny. Ale dla wygody wykładu lepiej mówić o niej jako osobnym starciu pamiętając oczywiście, że nawet jak je wygramy, to zaraz będzie następne i tak do końca świata.

uparty

avatar użytkownika Maryla

5. kolejny wkład do wielkiej wojny propagandowej światów

http://dorzeczy.pl/wielki-zwrot-wielki-przekret/
Książka Dariusza Gawina to praca przedziwna. Zajmowanie się zwrotem środowiska rewizjonistów w kierunku chrześcijaństwa i społeczeństwa obywatelskiego przy przemilczaniu tego, co się stało później z tym wielkim spotkaniem? To tak, jakby pisać o sowieckim komunizmie, pokazując NEP jako punkt dojścia bolszewików – pisze Andrzej Horubała w najnowszym wydaniu Do Rzeczy.

- Zawężenie perspektywy czasowej do lat 1956–1976 nie jest neutralnym zabiegiem związanym z koniecznością selekcji materiału: jest wybiegiem, dzięki któremu można pominąć zagadnienie zasadnicze, jakie stawia współczesność.

A współczesność przecież nabrzmiewa od pytania: Kim w zasadzie jest Adam Michnik? Czy kłamał, gdy kreował się na niezłomnego antykomunistę i pisał obelżywy list z więzienia do ministra Kiszczaka? Czy łgał, gdy opisywał swe wzruszenia chrześcijaństwem? Czy mieliśmy do czynienia z wielką ściemą, czy też mało zrozumiałą, ale jednak pozbawioną wyrachowania ewolucją poglądów?

Współczesność nabrzmiewa i nabrzmiewa, ale Gawin powołując się na naukowy obiektywizm, udaje, że pytań nie ma i że da się snuć opowieść o Michniku oraz Kuroniu, nie zajmując się wielkim przekrętem, jaki dokonał się na naszych oczach. dziwna to książka. (…)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

6. @Maryla

Dalej Horubała pisze jeszcze lepiej. Warto przytoczyć.
"Gawin - nazwisko skreślone" taki dałbym tytuł
------------------   


O co chodzi Gawinowi? Czy odwołując się do szlachetnego brzmienia esejów Michnika, chce wzbudzić w nim tęsknotę za dawnymi czasy i skłonić ku Dobru? Czy to oferta środowiska, by zasypać podziały i wspólnie zbudować koalicję ludzi rozumnych? O dialogu mówią niektórzy z przyjaciół Gawina rekomendujących książkę. Czy więc rzeczywiście, tak jak za PRL, za tą pracą pełną niedopowiedzeń i zwyczajnych przemilczeń stoi jakiś projekt? Kompletnie to dla mnie gra niezrozumiała, tym bardziej że Dariusz Gawin, wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, należał do bliskiego kręgu współpracowników prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a ten – słusznie czy nie, w każdym razie zdecydowanie – sprzeciwiał się nadaniu Adamowi Michnikowi Orderu Orła Białego.


Dariusz Gawin snując swą baśń o szlachetnych, choć czasem błądzących rewizjonistach, rzeczywiście szokuje. Zdumienia z pojawienia się nieoczekiwanego sojusznika nie kryją czytelnicy lewicowi: od Aleksandra Smolara przez Mirosława Czecha aż do Macieja Gduli. Podejmować dawno wygasły mit o dialogu i społecznej podmiotowości? Czy da się wymazać z pamięci Okrągły Stół, gdzie dążący do przejęcia władzy reprezentanci lewicy laickiej czynili szczególne starania, by nie posiłkować się społeczną energią, by pacyfikować wszelkie niezależne ruchy, utrącać nowych liderów, nie dać społeczeństwu nawet momentu święta? Czy da się zapomnieć Bronisława Geremka z roku 1989, który wyraźnie pokazał, o co chodzi z tą społeczną podmiotowością? „Pacta sunt servanda”, czyli: myśmy się umówili na coś z władzą, więc lud ma siedzieć cicho.


Podejmować dawno wygasły mit, podczas gdy co dzień kolejne wydanie „Gazety Wyborczej” przynosi szyderczy komentarz do dawnych płomiennych wystąpień Adasia?


 (…)


Ludziom, dla których od dzieciństwa jednym z największych wrogów jest polska tradycja, udało się wrócić do łask z błogosławieństwem Kościoła na fali patriotycznego ruchu Solidarności. Był to niewątpliwie majstersztyk. I za to, a nie za łzawe eseje, należą się brawa dla duetu Michnik/Kuroń.
Rozumiem, że wymogiem habilitacji jest oparcie się na dominującej wizji historii najnowszej. I dlatego trzeba snuć bajeczkę o szlachetnych chłopakach, przemilczając działania Kuronia
w czerwonym harcerstwie czy łagodząc właściwą wymowę projektów politycznych rewizjonistów, którzy nie walczyli o żadną tam niepodległość, tylko o inny model komunizmu, w którym to oni sprawowaliby władzę. No, a wtedy to dopiero daliby nam popalić.


Mimo tych naturalnych dla świata nauki uwarunkowań, praca habilitacyjna nie przestaje dziwić. Przecież jeszcze nie tak dawno środowisko Gawina mocno promowało Jarosława Marka Rymkiewicza, który ciągany był po sądach za przytomne stwierdzenie, że „Gazetę Wyborczą” tworzą duchowi spadkobiercy Komunistycznej Partii Polski. Tymczasem Gawin, lekceważąc ważnych świadków historii – Bobkowskiego, Tyrmanda, Kisiela i Herberta (potrzeba mocniejszych nazwisk?!) – nie wiedzieć czemu sankcjonuje legendę o lewicowych niepokornych inteligentach, którzy zbuntowali się przeciw stalinowskiej opresji. Że łyk prawdy zawarty chociażby w „Chamach i Żydach” Witolda Jedlickiego, że spojrzenie na działania jego bohaterów w latach 50. jako element walki frakcyjnej w łonie PZPR przydałyby opowieści Gawina nieco dramatyzmu i zbliżyły do historii? Nic to, Gawin pisze elegancką opowieść, w którą przestali już chyba wierzyć sami jej twórcy. (…)

(podkr. kazef)

avatar użytkownika UPARTY

7. Jeśli chcemy wygrać musimy moim zdaniem

skupić się na pieniądzach. Jest to podyktowane zarówno względami pragmatycznymi jak i moralnymi. Św. Paweł zauważył, że "korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy" więc nie ma w niej nic dobrego, to wzgląd moralny. Jest jeszcze wzgląd pragmatyczny. Bez możliwości dysponowania pieniędzmi ich środowisko będzie o wiele mniej groźne niż jest obecnie bo nie będzie mogło zatrudniać ludzi, którzy dla nich pracując na chleb będą nabywali maestrii w kunszcie sprawowania władzy.
Oni uważają, że obecnie głównym czynnikiem kształtującym stosunki społeczne jest właśnie władza. W systemie feudalnym była to ziemia, w kapitalizmie kapitał, a obecnie jest to właśnie władza. Jeśli jednak władza nie będzie przynosiła dochodu prywatnego osobom ją sprawującym, nie będzie dawała możliwości zaspokojenia interesu emocjonalnego osób ją sprawujących, to wtedy t stanie się dla nich narzędziem bezużytecznym a nawet być może budzić ich obrzydzenie.
W ten sposób możemy ich pokonać. Jeśli obecny sędzia lub urzędnik będzie musiał służyć państwu i realizować interes społeczny a nie swój własny, to albo porzuci służbę albo będzie ją sprawować ku naszemu pożytkowi. To na prawdę jest wszystko jedno, czy kot jest czerwony czy czarny byle łowił myszy a nie podjadał ze stołu. Chodzi o to , by zdepersonalizować dyskusję ustrojową, mówić o zasadach jakimi powinni kierować się ludzie a nie o nazwiskach. Oczywiście często nie ma możliwości pokazania zasady inaczej jak przez konkretne przykłady.
Zastanawiałem, się czemu tak wielu ludziom przeszkadza w Resortowych Dzieciach nazwisko Żakowskiego i Wróblewskiego. Ich obecność w tej książce nie pozwala jednak na stwierdzenie, ze jest to lista hańby, bo ani Żakowski z tego co wiem od innych , bo od ponad 20 lat nic jego autorstwa nie przeczytałem, nie popełnił żadnego tekstu jawnie haniebnego, tak samo Wróblewski, ale obydwaj wpisują się w system i wraz z jego zmianą powinni też zniknąć ze sceny publicznej. Ich obecność w tej książce blokuje możliwość kolejnej odwilży, blokuje możliwość wysunięcia właśnie ich na czoło i ukrycie się za nimi reszty pajaców. Stąd taka wściekłość salonu na tą książkę.
Popularność tej książki wskazuje na drogę skutecznego działania.
Tak więc starajmy się zdefiniować zasady systemowe i je zmienić poprzez w sumie drobne zmiany w prawie. To możemy zrobić, to może być nasz program.

uparty

avatar użytkownika kazef

8. @Uparty

Żakowski z tego co wiem od innych , bo od ponad 20 lat nic jego autorstwa nie przeczytałem, nie popełnił żadnego tekstu jawnie haniebnego, 


Żakowski popełnił setki haniebnych tekstów, jest jednym z najaktywniejszych żołnierzy antypolskiego frontu, poczuwa się do roli oficera i wydającego rozkazy

tak samo Wróblewski, ale obydwaj wpisują się w system i wraz z jego zmianą powinni też zniknąć ze sceny publicznej.

Oni muszą zniknąć z przestrzeni publicznej, żadne państwowe przedsiebiorstwo nie powinno im dawać złotówki na reklamę, żaden uczciwy człowiek nie powinien cytować, zapraszać do programu, nie powinni się pokazywać w publicznej TV. Miejsca, które będę ich promować powinny być uważane za spalone przez przyzwoite osoby. Musimy tworzyć własny przekaz, własne miejsca.

 Ich obecność w tej książce blokuje możliwość kolejnej odwilży, blokuje możliwość wysunięcia właśnie ich na czoło i ukrycie się za nimi reszty pajaców.

Nie sądzę, żeby dlatego się w książce znaleźli, ale masz rację - tak można to odebrać. Reprezentują coś, co - jeśli będziemy mieli wolną Polskę - przyszli historycy będa określać jako hańbę, czas wielkiej smuty.

avatar użytkownika Maryla

9. kolejny głos w temacie

Wojna, zdrada, okupacja

Wojciech Reszczyński

Jak to możliwe, żeby szeroki obóz dominującej w III RP władzy, wraz ze swoimi mediami, nie zdawał sobie sprawy z zapaści cywilizacyjnej: politycznej, gospodarczej i kulturowej, do jakiej doprowadził Polskę, szczególnie po ostatnich sześciu latach rządów Donalda Tuska? Jak możliwe było tak długie kontynuowanie polityki państwa wbrew podstawowym interesom jego obywateli? Te dramatyczne pytania coraz częściej pojawiają się nie tylko w niezależnej publicystyce. A w konstruowanych odpowiedziach równie często padają słowa o wojnie z Narodem, zdradzie i wewnętrznej okupacji.

Określenia te z definicji wskazują na świadomą, celową działalność, realizowaną według jakiegoś z góry założonego planu, mającego na celu maksymalne osłabienie Polski. Wykluczają zatem przypadek, niewiedzę, nieudolność, a wszechobecna korupcja jest jednym ze sposobów prowadzenia tej polityki.

http://www.naszdziennik.pl/wp/64013,wojna-zdrada-okupacja.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika UPARTY

10. @ Maryla

To się nie mieści w głowie, ale jeśli ktoś jest skoncentrowany tylko na własnym interesie, to po prostu takich faktów nie dostrzega. On nie analizuje rzeczywistości a jedynie widzi zysk lub stratę- swoją osobistą. To jest trochę jak kiedyś było z lekarzami. On jest odpowiedzialny za mały palec, więc nie będzie się zajmować wątrobą, od tego są inni. Użyłem czasu przeszłego, bo zdaje się, że teraz to nawet małego palca nikt nie jest w stanie wyleczyć.
Kiedyś przeprowadzono eksperyment na kotach. Jeden był od małego trzymany w pomieszczeniu pomalowanym w poziome pasy a drugi w pionowe. Gdy pewnego dnia zamieniono kotom pomieszczenia one cały czas wali się w głowę o ściany, bo nie wiedziały, że ściana może być tak pomalowana. Myślę, że analogicznie jest z naszymi elitami. Ponieważ one nie wiedzą co to państwo i do czego służy, to gdy nie są pod żadną kontrola to je niszczą uważając, ze troska o nie nie mieści się w ich osobistych kompetencjach. My na prawdę mamy do czynienia z bardzo cwanymi troglodytami nastawionymi tylko na posiadanie przedmiotów statusowych. Czy inne szatany są za nimi czynne, na pewno ale jak nie będą miały narzędzia to minie dość sporo czasu, zanim sobie stworzą sobie nowe i nie wiadomo czy równie skuteczne.

uparty