Po ostatniej miesięcznicy - co wygraliśmy?

avatar użytkownika UPARTY

Stanął pomnik kompromisowy ale jednak "nasz". Zrobiliśmy pierwszy krok ale przed nami długa droga. Upamiętnia ten pomnik ludzi i zdarzenie, ale nic nie mówi o przyczynach ich śmierci, o motywach zamachowców o znaczeniu politycznym śmierci kierownictwa PiS i jego otoczenia.

Bo przyczyny zamachu  w swym wymiarze politycznym nigdy nie były pokazane. Czerwoni bowiem zostawili nam podstępną konstytucje. Problem w tym, że prezydent ma silny mandat pochodzący z bezpośrednich wyborów i bardzo niejasne kompetencje. Jest więc rzeczą naturalna, że tak sformułowana konstytucja powoduje potrzebę tworzenia przez Prezydenta nowego, w stosunku stanu sprzed wyborów, ośrodka politycznego. Musi on sobie zapewnić możliwości działania kosztem środowiska, z którego został wybrany. Systwem polityczny zakłada ciągłą destrukcję obozu najsilniejszego w danym czasie!

W rezultacie środowisko to, najsilniejsze w danym momencie,  zaczyna się dzielić. Zaczynają się spory wewnętrzne i związane z tym działania autodestrukcyjne. Nie może się ukształtować stabilna klasa polityczna. Każdy spór kompetencyjny w formacji rządzącej siła rzeczy rozbija i formację opozycyjną. Jedni za największe zagrożenie uważają Mały Pałac a inni Duży. Jedni uważają, że w sporze między pałacami należy uczestniczyć w ten sposób by np. go podsycać a inni wola zajmować się budową swojego środowiska. W rezultacie opozycja też jest zdezintegrowana. Tak więc obecna konstytucja uniemożliwia sprawne funkcjonowanie państwa i jego reprezentacji politycznej. W rezultacie powstaje państwo teoretyczne. Bo najpierw wydziela się sfera prezydencka od sfery rządowej a w dalszej kolejności powstają różne sfery zawodowe, korporacyjne, terytorialne ( zwane układami lokalnymi), ale początkiem tego wszystkiego jest wygenerowany przez konstytucje konflikt kompetencyjny między rządem a prezydentem. Jest to dokładnie ten sam, znany z biologii, mechanizm rozmnażania przez podział. W rezultacie powstaje mnóstwo komórek nie stanowiących jednak organizmu.

W 2005 roku powstała jednak sytuacja, której konstytucja nie przewidywała. Prezydent i Premier byli silnie ze sobą związanymi braćmi bliźniakami i osobista więź między nimi usuwała przyczynę strukturalnego konfliktu miedzy organami władzy państwowej. Była możliwość rozpoczęcia odbudowy silnego państwa i ten początek nastąpił. Teraz wystarczy go kontynuować, co jest łatwiejsze.

Była to sytuacja nie do zniesienia dla zainteresowanych  anihilacją państwa, zarówno tych w Polsce jak i tych za granicą. I to był polityczny motyw zamachowców.

Ale o tym nie wiem dlaczego mało się mówi, może mało kto to rozumie?

Nie wiem w jakim stopniu sytuacja wewnętrzna w Polsce kształtuje tendencje federalizacyjne w Europie ale myślę, że w niemałym. Dla tego też procesy zachodzące w Polsce są obecnie jednymi z najważniejszych w Europie. Z jednej strony na pewno separatyzmy prowincjonalne ( np. w Hiszpanii czy w Belgii) były jeszcze nie dawno bardzo wspierane przez euroentuzjastów, którzy chcieli jednego państwa europejskiego. Przecież Katalonia ma swoje biura informacyjne we wszystkich krajach UE ale najpierw powstała taka quasi - ambasada przy Komisji Europejskiej, oczywiście za jej zgodą! Jawnym celem Euroentuzjastów jest podział Niemiec na osobne landy, z których żaden nie będzie dość silny by nadawać ton w całej Europie ale kosztem pozostałych państw europejskim, zapewne by Niemcom nie było przykro.

Z resztą w kierunku podziału Niemiec idą myśli zarówno Polaków jak i Węgrów ale chcą tego skutku inaczej. Orban w towarzystwie Kaczyńskiego i Morawieckiego stwierdził, że sojusznikami Węgrów są Polska i … Bawaria! Myślę, że właśnie bycie świadkiem tej deklaracji było powodem, że na Węgry udała się delegacja w składzie Kaczyński i Morawiecki, którzy w żaden sposób nie osłabili sensu tej wypowiedzi.

Jest to koncepcja przeciwna do obecnie realizowanej koncepcji federalizacji. Euroentuzjaści chcą osłabienia państw by na gruzach jakiejkolwiek wspólnoty budować jedność. Ta tendencja zakłada by korporacje zawodowe były podległe bezpośrednio KE. Przy okazji sporu o sądownictwo zobaczyliśmy tą tendencje bardzo wyraźnie. Dotyczy ona jednak również i środowiska medycznego, z czego sobie na razie nie zdajemy sprawy. Zaczyna się proces uwspólnienia definicji medycznych w całej Europie. Brzmi to niegroźnie ale jest groźne. Celem medycyny europejskiej nie jest bowiem dobrostan pacjentów a uwspólnienie procedur medycznych po to by mógł powstać jeden europejski system ochrony zdrowia. Można się zapytać, co w tym złego. Ano to, że normy medyczne powstawały w sytuacji gdy pacjent płacił za usługę medyczną i on ją ostatecznie oceniał. W związku z tym dobro pacjenta było nadrzędnym celem medycyny, bo siłą rzeczy musiało być nadrzędnym celem każdego lekarza. Każdy lekarz, który miał inny cel bardzo szybko nie miał pieniędzy.

Teraz płatnikiem za usługi medyczne jest administracja i jej cele musi realizować lekarz, bo będzie bez pieniędzy. Natomiast nigdy w historii świata celem żadnej administracji nie była służba, nie było służenie nikomu poza samą sobą.

Oczywiście jeśli będziemy chcieli zreformować służbę zdrowia i ją usprawnić spotkamy się z podobnym oporem środowisk euroentuzjastów co w przypadku sądów.

Gdyby powstały dwie eurokorporacje, sędziów i lekarzy to byłby fundament jednego państwa. Jak ich nie będzie to projekt jest zwieszony w próżni i przez to nie realny.

Tak więc jest rzeczą oczywistą, że gdyby w Polsce i na Węgrzech były silne dążenia do odbudowy państwa to ta koncepcja miała by przyszłość. Powstał by bowiem blok państw składający się z Węgier i Polski i zapewne z Austrii i Bawarii, który byłby atrakcyjnym partnerem dla środowisk z Północnych Włoch, a to by doprowadziło do podziału tego Włoch na trzy części. Włochy Południowe, Rzym i Włochy Północne. Ciekawe jest również i to, że wydzielonym Rzymie najsilniejszym podmiotem politycznym byłby Watykan chyba, że któryś z Papieży do końca zdemontuje Kościół. Czyli możliwy jest koniec oświeconej Europy.

Wynika z tego, że jedną z najważniejszych spraw współczesnej Europy jest konflikt między Prezydentem a rządem Polskim. Jak konflikt jest zaogniony, to może powstać jedna scentralizowana Europa a jak konfliktu nie ma lub jedna ze stron go wygra, to wszystkie plany idą kąta.

To jest rzeczywisty wymiar Katastrofy Smoleńskiej i musimy o tym pamiętać, o tym mówic, bo na pomniku tego nie przeczytamy.

 

 

 

Etykietowanie:

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @UPARTY

"W 2005 roku powstała jednak sytuacja, której konstytucja nie przewidywała. Prezydent i Premier byli silnie ze sobą związanymi braćmi bliźniakami i osobista więź między nimi usuwała przyczynę strukturalnego konfliktu miedzy organami władzy państwowej. Była możliwość rozpoczęcia odbudowy silnego państwa i ten początek nastąpił. Teraz wystarczy go kontynuować, co jest łatwiejsze. Była to sytuacja nie do zniesienia dla zainteresowanych anihilacją państwa, zarówno tych w Polsce jak i tych za granicą. I to był polityczny motyw zamachowców."

Słucham w TVP Info manipulacji i wrzasków u Klarenbacha. Zestaw : PO , Nowoczesna i PiS po jednym.
Podwójna tuba bluzga kłamstwem i propagandą, a prowadzący nie potrafi sobie z tym poradzić.
Dopóki PiS nie weźmie się za media, nigdy nie wygra prawda.
W 2005 roku media niemieckie atakowały "Kartoflami". Dzisiaj polskojęzyczna tuba medialna jedzie od rana do nocy nienawiścią do wszystkiego, co polskie. Trzeci juz rok po zdobyciu władzy przez ZP.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika UPARTY

2. @Maryla

Oni będą bluzgać na nas jak długo będą w ogóle istnieć, czyli na pewno bardzo długo. Jak długo nie wprowadzi się nastawionego na dobro wspólne sadownictwa, tak długo szydercy będą bezkarni i nic na to nie poradzimy.

uparty

avatar użytkownika Tymczasowy

3. Jakos

nie widzi mi sie to kawalkowanie Wloch na trzy czesci, odrywanie Bawarii od Niemiec itp. Wzlot Ducha na to pozwala, lae ja mam do tego bardzo duzy dystans.

avatar użytkownika UPARTY

4. @Tymczasowy

Zarówno w Bawarii jak i w Północnych Włoszech są już okrzepłe struktury polityczne gotowe do zastąpienia wszystkich funkcji spełnianych obecnie przez administracje centralną. Tworzenie takich struktur jest bardzo trudne i nikt nie podejmuje takiego wysiłku jeśli nie chce z tych struktur w przyszłości skorzystać.
To tak samo jak było z Traktatem Lisbońskim. Anglicy zgodzili się na jego zawarcie pod warunkiem umieszczenia w nim procedury opuszczenia Unii. Czyli już wtedy elity polityczne były zgodne co do tego, że zapewne będzie ta procedura im potrzebna. O rzeczy nie potrzebne nikt nie zabiega.
Jeśli chodzi o Bawarię już podczas obecnych rozmów koalicyjnych o nowym rządzie Niemiec CSU postawiło warunki, które skutkują zmianą kierunku polityki wewnętrznej Niemiec. Oczywiście jeszcze znaleziono kompromis, więc zmiany nie są zbyt głębokie ale już się zaczęły, przynajmniej w deklaracjach. Jeśli rzeczywiście zaczną następować to środowiska zainteresowane obecnym kursem zaczną dążyć do marginalizacji środowisk bawarskich a to zapewne spowoduje działania przeciwne Bawarczyków. Jeśli się nie zaczną to Bawarczycy zaczną się izolować. Sprawy są chyba bardzo zaawansowane, skoro rząd Bawarii przyjął Orbana z wizytą oficjalną a tym samym zagroził już secesją Bawarii w sprawach polityki zagranicznej.
Nie inaczej ma się sprawa z Północnymi Włochami. To jeden z najbogatszych terenów w Europie. Dolina Aosty jest najbogatszym terytorium Europy a sąsiednie okręgi niewiele biedniejsze. Dochód na mieszkańca na tych terenach jest wyższy niż w Luksemburgu ale mieszka tam o wiele więcej ludzi. Oni mają podstawy ekonomiczne do stworzenia własnego państwa, tak samo jak Bawarczycy. oczywiście Liga Północna zamroziła na razie postulat wystąpienia ze strefy Euro ale go nie porzuciła. Najprostszym sposobem wystąpienia ze strefy Euro jest wystąpienie z Włoch i powołanie nowego państwa. Szacuje się że same Północne Włochy , bez Rzymu i Południa mają potencjał do ponad dwukrotnie szybszego wzrostu gospodarczego niż gdy są obciążone kosztami Rzymu a zwłaszcza Południa. Rzadko się zdarza by ktoś świadomie zrezygnował z możliwości dużego zarobku nie mówiąc o pogodzeniu się ze stratą. Północne Włochy nawet w czasie ostatniego kryzysu jakoś się rozwijały ale będą w zwijającej się gospodarce nie mogą tego wzrostu konsumować. W końcu porównanie ich sytuacji do człowieka biegnącego po korytarzu pociągu w przeciwną stronę do jego ruchu to ich porównanie. Póki pociąg jedzie wolno to można nawet przesunąć się trochę w drugą stronę do kierunku jazdy pociągu ale bardzo szybko te możliwości się kończą i wtedy należy się zastanowić czy nie lepiej jest pociąg opuścić. Myślę, że towarzystwo z Północnych Włoch wyczekuje teraz dobrego momentu, bo decyzję kierunkową to oni już podjęli.

uparty

avatar użytkownika Tymczasowy

5. Niech

wiec tak sie dzieje.